Krishnamurti Jiddu - Okres przejściowy.pdf

(828 KB) Pobierz
Krishnamurti Jiddu - Okres prze
1929 Ommen
TEKSTY Z OKRESU PRZEJŚCIOWEGO
ROZWIĄZANIE ZAKONU GWIAZDY
Dziś rano zastanowimy się nad rozwiązaniem Zakonu Gwiazdy. Wielu to
ucieszy, innych chyba zmartwi. Ale nie chodzi tu ani o radość ani o
smutek, jest to bowiem, jak zamierzam wyjaśnić, nieuniknione.
Pamiętacie może opowieść, jak to diabeł szedł ze swym przyjacielem
ulicą i jak ujrzeli przed sobą człowieka, który zatrzymał się,
podniósł coś z ziemi, obejrzał i włożył do kieszeni. Przyjaciel
zapytał diabła: "Co on podniósł?", ten zaś odparł "Podniósł odrobinę
Prawdy". "To chyba bardzo dla ciebie niekorzystne?", rzekł
przyjaciel. "Ależ nie", odparł diabeł, "pozwolę mu ją teraz
zinstytucjonalizować" [I am going to let him organise it].
Twierdzę, że Prawda jest krainą bez dróg i że nie można zbliżyć się
do niej po żadnej ścieżce, nie zbliża do niej żadna religia, żadna
sekta. Taki jest mój punkt widzenia i obstaję przy nim w sposób
absolutny i bezwarunkowy. Prawda, będąc nieograniczoną,
nieuwarunkowaną, nieosiągalną na jakiejkolwiek drodze, nie może
zostać zinstytucjonalizowana; nie należy też tworzyć żadnej
organizacji, która by wiodła czy siłą prowadziła ludzi jakąś ścieżką.
Jeśli to najpierw zrozumiecie, to ujrzycie, jak niemożliwym jest
zinstytucjonalizować wiarę. Wiara jest sprawą czysto osobistą, nie
możecie, nie wolno wam jej instytucjonalizować. Jeśli się to uczyni,
to umiera ona i ulega krystalizacji, staje się wyznaniem, sektą,
religią, którą narzuca się innym. To właśnie wszyscy próbują na całym
świecie czynić. Zawęża się prawdę i czyni z niej zabawkę dla ludzi
słabych, dla tych, którzy są chwilowo niezadowoleni. Prawdy nie da
się sprowadzić w dół, to raczej jednostka zdobyć się musi na wysiłek,
by się do niej wznieść. Nie możecie sprowadzić szczytu góry w dolinę.
Jeśli chcecie zdobyć szczyt góry, musicie przejść przez dolinę i
wspiąć się na zbocza nie lękając się niebezpiecznych przepaści. Wy
wspiąć się musicie ku Prawdzie, jej nie można dla was "obniżyć" czy
zinstytucjonalizować. To przede wszystkim organizacje podtrzymują
zainteresowanie ideami, ale organizacje budzą jedynie zainteresowanie
zewnętrzne. Zainteresowanie, które nie jest zrodzone z miłości Prawdy
dla niej samej, a jedynie wzbudzone przez organizację, jest
bezwartościowe. Organizacja staje się szkieletem, do którego jej
członkowie mogą się wygodnie dopasować. Oni nie pożądają już Prawdy
czy szczytu góry, ale raczej wyszukują sobie wygodne miejsce lub
pozwalają, by umieściła ich tam organizacja i uważają, że organizacja
będzie w ten sposób wiodła ich do Prawdy.
Jest to zatem pierwszy powód dla którego, z mego punktu widzenia,
należy Zakon Gwiazdy rozwiązać. Wbrew temu utworzycie zapewne inne
Zakony, nadal będziecie należeć do innych organizacji szukających
Prawdy. Nie chcę należeć do żadnej organizacji duchowego typu,
proszę, zrozumcie to. Skorzystam na przykład z usług organizacji,
323113561.001.png
która zawiezie mnie do Londynu; to jest organizacja zupełnie innego
typu, organizacja jedynie techniczna, niczym poczta bądź telegraf.
Podróżowałbym korzystając z samolotu czy parowca, są to jedynie
fizyczne urządzenia nie mające nic wspólnego z duchowością. Twierdzę,
powtarzam, że żadna organizacja nie może wieść człowieka do tego, co
duchowe.
Jeśli w tym celu tworzy się organizację, to staje się ona podporą,
źródłem słabości, zniewolenia; musi ona paraliżować jednostkę,
przeszkadzać jej wzrastać, ustanawiać swą wyjątkowość, zależną od
odkrycia, samemu dla siebie, tej absolutnej, nieuwarunkowanej Prawdy.
Jest to zatem drugi powód dla którego zdecydowałem, skoro jestem już
Naczelnikiem Zakonu, Zakon rozwiązać. Nikt na tę moją decyzję nie
wpłynął.
Nie jest to żaden wspaniały wyczyn, nie chcę bowiem mieć wyznawców i
mówię to serio. Z chwilą, gdy za kimś idziecie, przestajecie podążać
za prawdą. Nie interesuje mnie, czy zważacie na to, co mówię, czy
nie. Pragnę czegoś w świecie dokonać i dokonam tego z niewzruszonym
skupieniem. Interesuje mnie tylko jedna istotna rzecz: uczynić
człowieka wolnym. Pragnę uwolnić go od wszelkich klatek, od wszelkich
lęków, nie chcę zaś zakładać religii, nowych sekt, ani też ustanawiać
nowych teorii czy nowych filozofii. Zapytacie mnie naturalnie,
dlaczego podróżuję po świecie nieustannie przemawiając. Powiem wam, z
jakiego powodu tak czynię: nie bym pragnął wyznawców, nie bym chciał
mieć grono wybranych uczniów. (Jakże ludzie lubią być inni od swych
bliźnich, choćby mieli odróżniać się czymś bezsensownym, absurdalnym
i trywialnym. Nie chcę tych absurdów popierać.) Nie mam uczniów, nie
mam apostołów, czy to na tej Ziemi czy w dziedzinie ducha.
Nie pociąga mnie też urok pieniędzy ani pragnienie wygodnego życia.
Gdybym chciał wieść wygodne życie nie przyjeżdżałbym na obóz i nie
mieszkałbym w wilgotnym kraju. Mówię otwarcie, bo chciałbym to
ustalić raz na zawsze. Nie chcę wieść z roku na rok tych dziecinnych
debat.
Pewien prowadzący ze mną wywiad reporter uważał rozwiązanie
organizacji mającej wiele tysięcy członków za wspaniały wyczyn. Był
to dla niego wielki akt, powiedział "Co będzie pan potem robił, jak
będzie pan żył? Nie będzie pan miał wyznawców, ludzie nie będą pana
słuchać". Jeżeli znajdzie się choćby pięciu ludzi, którzy będą
słuchać, którzy będą żyć, którzy będą mieć twarze zwrócone ku
wieczności, to wystarczy. Po co mieć tysiące nie rozumiejących,
zabalsamowanych od stóp do głów w przesądzie, nie pragnących nowego,
którzy raczej przetłumaczą to, co nowe tak, aby zadowalało ich
bezpłodne, ociężałe jaźnie? Jeśli mówię ostro, proszę, nie zrozumcie
mnie źle, nie jest to przejaw braku współczucia. Gdy udajecie się do
chirurga na operację, to czy nie czyni dobra operując was również
wtedy, gdy wywołuje to ból? Jeśli więc ja, podobnie, mówię ostro, nie
wynika to z braku prawdziwego uczucia - a wręcz przeciwnie.
Mam, jak powiedziałem, tylko jeden cel: uczynić człowieka wolnym,
pchnąć go ku wolności, pomóc mu wyzwolić się od wszelkich ograniczeń,
bo tylko to da mu wieczne szczęście, to nieuwarunkowane
urzeczywistnienie siebie.
Ponieważ ja jestem wolny, nieuwarunkowany, pełny - nie jestem częścią
Prawdy, prawdą względną, ale Prawdą pełną, która jest wieczna - to
pragnę, by ci, którzy chcą mnie zrozumieć, byli wolni; ale nie by za
mną szli i uczynili ze mnie klatkę, która stanie się religią, sektą.
Raczej powinni wolni być od wszelkich lęków - od lęków religijnych,
od lęku o zbawienie, od lęku duchowości, od lęku o miłość, od lęku
przed śmiercią, od lęku przed samym życiem. Tak jak artysta maluje
obraz, ponieważ malowanie sprawia mu radość, ponieważ wyraża w ten
 
sposób siebie, bo to jest jego chwała i dobro, tak ja to czynię, i to
nie dlatego, bym czegokolwiek od kogokolwiek pragnął.
Wy przyzwyczajeni jesteście do autorytetu, do poczucia autorytetu, o
którym sądzicie, że zaprowadzi was na wyżyny ducha. Sądzicie i macie
nadzieję, że ktoś inny, za pomocą swych nadzwyczajnych mocy - cudu -
przenieść was może w ten świat wiecznej wolności, która jest
szczęściem. Cały wasz pogląd na życie opiera się na tym autorytecie.
Słuchacie mnie od trzech lat, a nie zaszła w was, z paroma wyjątkami,
żadna zmiana. Przeanalizujcie teraz moje słowa, bądźcie krytyczni,
tak byście mogli zrozumieć całkowicie, do głębi. Jeśli szukacie
autorytetu, by zawiódł was na wyżyny ducha, to automatycznie zmuszeni
jesteście wokół tego autorytetu stworzyć organizację. Przez samo
tworzenie tej organizacji, która, jak sądzicie, dopomoże temu
autorytetowi zaprowadzić was na wyżyny ducha, zamykacie się w klatce.
Jeśli mówię otwarcie, to pamiętajcie, proszę, że nie czynię tak
dlatego bym był szorstki, okrutny, ani by ponosił mnie entuzjazm w
dążeniu do celu, ale dlatego, że pragnę, byście zrozumieli moje
słowa. Właśnie po to tu jesteście i tracilibyśmy czas, gdybym swego
punktu widzenia nie wyjaśnił jasno i stanowczo.
Przez osiemnaście lat przygotowywaliście się na Przyjście Nauczyciela
Świata. Przez osiemnaście lat organizowaliście się, szukaliście
kogoś, kto napełni wasze serca i umysły radością, kto przekształci
całe wasze życie, kto da wam nowe rozumienie, kto wzniesie wasze
życie na nową płaszczyznę, kto udzieli wam nowej zachęty, kto was
wyzwoli - i oto spójrzcie, co się dzieje! Rozważcie, zastanówcie się
samodzielnie i stwierdźcie, w jaki sposób wiara ta was odmieniła. Nie
chodzi o powierzchowną różnicę polegającą na noszeniu gwiazdki - to
jest trywialne, absurdalne. W jaki sposób taka wiara wymiotła z życia
wszelkie rzeczy nieistotne? Oto jedyny sposób oceny: W jaki sposób
wzrosła wasza wolność, wielkość, o ile bardziej zagrażacie każdemu
społeczeństwu opartemu na fałszu i rzeczach nieistotnych? Na ile
członkowie tej organizacji, Zakonu Gwiazdy, odmienili się?
Jak powiedziałem, przygotowywaliście się na moje przyjście przez
osiemnaście lat. Nie dbam o to, czy wierzycie, że jestem Nauczycielem
Świata. To zupełnie nieważne. Skoro należycie do organizacji Zakonu
Gwiazdy, poświęcaliście swoją energię uznając, że Krishnamurti jest
Nauczycielem Świata - częściowo lub całkowicie: całkowicie dla tych,
którzy naprawdę szukają, a tylko częściowo dla tych, których
zadowalają ich własne półprawdy.
Przygotowywaliście się od osiemnastu lat i spójrzcie, jak wiele
przeszkód piętrzy się na drodze waszego zrozumienia, jak wiele
powikłań, jak wiele rzeczy trywialnych. Wasze przesądy, wasze lęki,
wasze autorytety, wasze kościoły nowe i stare - wszystko to, jak
twierdzę, przeszkadza rozumieniu. Nie mogę wyrażać się jaśniej. Nie
chcę, byście się ze mną zgadzali, nie chcę, byście za mną szli, chcę,
byście zrozumieli to, co mówię.
To zrozumienie jest konieczne, bowiem wasza wiara was nie
przeobraziła, a jedynie uwikłała; także dlatego, że nie chcecie
widzieć rzeczy takimi, jakie są. Chcecie mieć swych własnych bogów -
nowych bogów zamiast starych, nowe religie zamiast starych, nowe
formy zamiast starych - a wszystko to równie bezwartościowe, a
wszystko to przesądy, ograniczenia, kule inwalidzkie. Zamiast dawnych
duchowych rozróżnień macie nowe duchowe rozróżnienia, zamiast dawnych
religijnych wyznań macie nowe wyznania. Życie duchowe was wszystkich
zależy od kogoś innego; od kogoś innego zależy wasze szczęście i
oświecenie. I choć przygotowywaliście się na moje przyjście przez
osiemnaście lat, to gdy powiadam, że te wszystkie rzeczy są zbędne,
 
gdy powiadam, że musicie wszystko to odrzucić i w sobie szukać
oświecenia, chwały, czystości i nieskazitelności jaźni, nikt z was
uczynić tego nie chce. Może tylko nieliczni, ale bardzo, bardzo
nieliczni.
Po co nam więc organizacja?
Po co ludzie fałszywi, hipokryci, mieliby iść za mną, wcieleniem
Prawdy? Proszę, pamiętajcie, że moje słowa nie są szorstkie czy
nieprzyjazne, ale że znaleźliśmy się w sytuacji, gdy musicie ujrzeć
rzeczy takimi, jakimi są. Powiedziałem rok temu, że nie pójdę na
kompromisy. Wówczas niewielu mnie słuchało. W tym roku stawiam sprawę
absolutnie jasno. Nie wiem, jak wiele tysięcy na całym świecie -
członków Zakonu - przez osiemnaście lat przygotowywało się na moje
przyjście, a teraz nie chce słuchać tego, co mówię, w sposób
bezwarunkowy, pełny.
Po co nam więc organizacja?
Jak już powiedziałem, celem moim jest uczynić ludzi bezwarunkowo
wolnymi; twierdzę bowiem, że jedyna duchowość to nieskazitelność
jaźni, która jest wieczna, to harmonia między rozumem a miłością. Oto
jest absolutna, bezwarunkowa Prawda, która jest samym życiem. Dlatego
chcę uczynić człowieka wolnym, radosnym niczym ptak na czystym
niebie, niczym nie obarczonym, niezależnym, a w tej wolności pełnym
zachwytu. I ja, na którego przyjście przygotowywaliście się przez
osiemnaście lat, teraz powiadam, że musicie być wolni od tych
wszystkich rzeczy, wolni od swych powikłań i zagmatwań. W tym celu
niepotrzebna jest wam organizacja oparta na duchowej wierze. Po co
nam organizacja dla pięciu czy dziesięciu ludzi na świecie, którzy
rozumieją, którzy walczą, którzy odrzucili wszystko, co trywialne? A
ludziom słabym i tak żadna organizacja nie może dopomóc w znalezieniu
Prawdy. Prawda bowiem jest w każdym człowieku; ona nie jest ani
daleko ani blisko; ona wiecznie jest tutaj.
Organizacja nie może was wyzwolić. Nikt z zewnątrz nie może was
wyzwolić; nie może was wyzwolić żadna zorganizowana religia, żadne
złożenie siebie w ofierze dla sprawy; nie może was wyzwolić żadne
dopasowanie się do organizacji ani pogrążenie się w pracy. Pisząc
listy używacie maszyny do pisania, ale nie stawiacie jej na ołtarzu i
nie oddajecie jej czci. A tak właśnie postępujecie gdy organizacje
stają się dla was najważniejsze. "Ilu ona liczy członków?" - oto
pierwsze pytanie zadawane mi przez wszystkich dziennikarzy. "Ilu ma
Pan wyznawców? Na podstawie ich liczby ocenimy, czy to, co Pan mówi,
jest prawdą czy fałszem". Nie wiem, ilu ich jest. Nie obchodzi mnie
to. Jak powiedziałem, gdyby choć jeden człowiek zyskał wolność, to by
wystarczyło.
Wyobrażacie sobie, że tylko pewni ludzie dzierżą klucz do Królestwa
Szczęścia. Nikt go nie dzierży. Nikt nie jest do tego upoważniony.
Ten klucz to wasza własna jaźń i jedynie w rozwoju, oczyszczaniu i
nieskazitelności tej jaźni jest Królestwo Wieczności.
Zrozumcie zatem, jakim absurdem jest cała ta wzniesiona przez was
struktura, poszukiwanie pomocy z zewnątrz, uzależnienie od innych
swego dobrego samopoczucia, swego szczęścia, swej siły. Znaleźć to
wszystko możecie tylko w sobie.
Po co nam więc organizacja?
Przywykliście do tego, by wam mówiono, jak dalece jesteście
zaawansowani, jaki jest wasz duchowy stan. Jakże to dziecinne! Któż
oprócz was samych powiedzieć wam może, czy wewnątrz jesteście piękni
czy brzydcy? Któż oprócz was samych powiedzieć wam może, czy
 
jesteście nieskazitelni? Jesteście w tych sprawach niepoważni.
Po co nam więc organizacja?
Ale ci, którzy naprawdę chcą zrozumieć, którzy usiłują znaleźć to, co
wieczne, bez początku i bez końca, ci pójdą razem z większą mocą i
zagrożą wszystkiemu, co nieistotne, złudom, cieniom. I skupią się,
staną się płomieniem, bowiem oni zrozumieli. Takie grono musimy
stworzyć i to jest moim celem. Bowiem z tego prawdziwego zrozumienia
powstanie prawdziwa przyjaźń. Bowiem z tej prawdziwej przyjaźni -
jakiej zapewne nie znacie - powstanie prawdziwa współpraca ze strony
każdego. A to nie z powodu autorytetu, nie dla zbawienia, nie by
poświęcać się dla sprawy, ale dlatego, że naprawdę rozumiecie, a
zatem możecie żyć w wieczności. Jest to coś większego od wszystkich
przyjemności, od wszelkiego poświęcenia.
Oto parę powodów, dla których, po dwuletnim głębokim namyśle,
podjąłem tą decyzję. Nie jest to chwilowy impuls. Nikt mnie do tego
nie namówił - w takich sprawach namowom nie ulegam. Przez dwa lata o
tym myślałem, powoli, starannie, cierpliwie i teraz zdecydowałem,
jako jego Naczelnik, Zakon rozwiązać. Wy możecie utworzyć inną
organizację i oczekiwać kogoś innego. Mnie to nie obchodzi, tak jak
nie obchodzi mnie tworzenie nowych klatek i nowych do tych klatek
dekoracji. Interesuje mnie jedynie to, by uczynić ludzi absolutnie,
bezwarunkowo wolnymi.
The Dissolution of the Order of the Star. Ommen: Star Publishing
Trust 1929, 14 s.
przełożył Wojciech Sady
1931 Ommen
KRISHNAMURTI
PRZEMÓWIENIA
Zeszyt II i III, maj - październik 1932
PRZEMÓWIENIA W OMMEN
Zebranie latem 1931, przed rozpoczęciem Obozu.
Pierwsze z tych przemówień ukazało się w numerze V kwartalnika 1931
r., jako wstęp.
II
Wiara nie opiera się na mądrości - lecz ma swe źródło w nadziei, w
wyczekiwaniu tego, czego byśmy pragnęli doznać, w obawie przed tym,
czego byśmy chcieli uniknąć. Lękacie się poddać badaniom wasze
wierzenia, nadzieje i obawy, aby nie stracić wiary, która jest waszą
ostoją. Według mnie prawdziwe zrozumienie rodzi się z dociekań, z
nieustannych badań, przy pomocy giętkości umysłu, która daje nam
mądrość. Aby osiągnąć zrozumienie, które jest owocem rozmyślań,
dociekań i wielu wątpliwości musisz odwrócić myśli zarówno od
przeszłości jak i przyszłości i skupić całą swą uwagę na
teraźniejszości.
Wieczność to głębokie zapatrzenie się w teraźniejszość. Jeżeli umiesz
ogarnąć teraźniejszość, pojąć całe jej bogactwo, znaczenie i treść,
rozumiesz pełnię czasu, a przez to samo sięgasz poza czas.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin