2. K��tnia. - Jeste� tego pewna ? - zapyta� Jacob, podnosz�c w dumnym ge�cie g�ow� i wznosz�c brwi. - To, �e jeste� wilko�akiem, nie znaczy, �e jeste� szybszy od wampira. A poza tym jeste� po to by je zabija�, chod� wydaje mi si�, �e nie robisz tego z ch�ci�. � Za�mia�am si� melodyjnie, i opu�ci�am g�ow�, aby dobrze u�o�y� swoje stopy na r�wnoleg�ej powierzchni. Jacob spojrza� na Mnie zszokowany moim stwierdzeniem. Mo�e i lubi sw�j �zaw�d � , ale jestem pewna, �e Mnie z ch�ci� by nie rozszarpa� i spali� na stosie. Jeste�my przyjaci�mi mimo wszystko. Niezale�nie od tego co si� stanie. - Uwielbiam zabija� wampiry! � j�kn�� � do tego Mnie stworzono. A Ty niby sk�d wiesz, �e nie nale�y to do mojego hobby ?! � burkn��. - Stwierdzam fakty i znam Ci� ju� zbyt d�ugo. A poza tym Ty Mnie kochasz . A ukochanej osobie nie sprawia si� b�lu . � Jacob podni�s� g�ow� w takim ge�cie jakby nagle cos mu si� przypomnia�o. Nie umk�o mojej uwadze, co za chwil� m�g� powiedzie�. - Pijawka niby te� Ci� kocha, a jednak potrafi�a Ci� zrani�. Mo�e i nie fizycznie, ale kto to wie. Tak wi�c umys�owo na pewno. � jego cia�o przeszed� lekki dreszcz. - Nie zamierzam si� teraz z Tob� k��ci�. Na pewno nie tu .! � powiedzia�am gniewnie. Gdybym mia�a si� denerwowa� dla jakiego� kundla, kt�ry uwa�a� si� za mojego przyjaciela. .. Ale jest. Czu�am si� jakbym mia�a dwie pod�wiadomo�ci. Jedna m�wi�aby mi, �e nie powinnam si� nim przejmowa�, �e zawsze b�dzie obra�a� mojego ukochanego. Za� druga b�dzie doradza�, �e przecie� to on by� przy Mnie gdy Edward zaci�cie Mnie � chroni� �, �e to on zawsze mi pomaga� i by� moim najlepszym przyjacielem, kt�ry by� we Mnie zakochany, i wbrew siebie nadal Mnie kocha. Nawet teraz kiedy jeste�my swoimi naturalnymi wrogami. - A niby dlaczego ? nie uwa�asz, �e to najlepsze miejsce, gdzie mo�emy porozmawia� w cztery oczy. Nikt nas nie pods�uchuje. - Sugerujesz�., �e on to robi specjalnie. To nie jego wina, �e posiada tak� zdolno��. Bynajmniej mo�e kontrolowa� Twoje g�upie pomys�y, i zagrania. � Krzykn�am. Jako on m�g� tak m�wi�. Najlepiej by by�o gdybym obr�ci�a si� na pi�cie i wr�ci�a do domu. - Tak, masz racj�. Jak zwykle bronisz tej swojej pijawki ! � rykn�. � Nie obchodzi Cie nikt, opr�cz jej. � Odwr�ci� si� tak, aby muc spojrze� mi srogo w oczy. � Ciekawy jestem jak wychowujesz sw� c�rk�, je�eli jeste� tak naiwn� osob�. Po tych s�owach poczu�am si� jakby kto� wbija� mi pojedynczo szpilki w serce. Jedna za drug�. Chcia�am si� teraz pop�aka�, jednak nie umia�am. Jak on �mia� wtr�ca� si� w wychowywanie mojej Rennesme, mojej najukocha�szej, i jedynej c�reczki. Czu�am jakby nagle zacz�a spada� temperatura z mojego termometru przyja�ni z Jacobem. Zacisn�am z�by i opu�ci�am g�ow�, aby opanowa� nerwy. Lecz na nic. Powoli podnios�am czy i spojrza�am na wilka, kt�rego nadal przechodzi�y pojedyncze dreszcze. Jego r�ce by�y �ci�ni�te na pi�ci. Oddycha� szybko, jednak miarowo. Widzia�am jak pr�buje si� opanowa�, jednak to tez w tej sytuacji mu nie wychodzi�o. - To nie ja si� w ni� wpoi�am, lecz Ty ! � wskaza�am na niego palcem, przy tym tkn�am go w klatk� piersiow�. � Boli Ci� to, �e nie pozwalam ci si� z ni� widywa�, bo tak jest lepiej dla niej, ale dla Ciebie nie. I dobrze o Tym wiesz. Dlatego uwa�asz, �e �le j� wychowuj�. Nie wydaje mi si�, �e kiedykolwiek ju� si� z ni� spotkasz. Tak samo nie wydawa�o mi si�, �e kiedykolwiek us�ysz� od Ciebie takie pouczenie. Dlatego uwa�am, �e ta rozmowa nie ma sensu. � powiedzia�am stanowczo. - Tak, uciekaj. Chowasz si� przed prawd�, bo si� jej boisz. Teraz, gdy ona jest ma�a, mo�esz ni� manipulowa�, jednak pami�taj, �e ona jest p� cz�owiekiem, a p� wampirem, dlatego jeszcze uro�nie, i stanie si� bardziej dojrza�a, i r�wnie dobrze b�dzie patrze� na niekt�re sprawy z innej perspektywy, ni� jej mamusia, oraz tatu�. � m�wi� stanowczo, robi�c przy tym coraz straszniejsze miny. - Nie wydaje mi si�. ! � Rykn�am. - B�d� si� z ni� spotyka� po kryjomu, kiedy i gdzie chc�, a Ty nie b�dziesz mia�a na to wp�ywu. ! � za�mia� si� sarkastycznie. - Tak samo jak Ty nie masz wp�ywu na ni� .! � zawrzeszcza�am. � Ona uwa�a, �e jeste� jej wujkiem i wied�, �e tak� tylko wersje b�dzie pami�ta�. A w�tpi�, �e w og�le przypadniesz jej do gustu. Ona ma nie wiedzie�, �e si� w ni� wpoi�e�! A je�eli kiedykolwiek, jej o tym powiesz, to zamierzam ci zakomunikowa�, �e w�asnor�cznie wykr�c� ci kark, a je�eli to nie pomorze , to z�ami� ci wszystkie ko�czyny dolne, razem z g�rnymi, i b�dziesz musia� je�dzi� na specjalnym w�zku, dla wilk�w, o ile takie produkuj�. Mam nadziej�, �e dotar�o, kundlu! Nie mog�am opanowa� nerw�w. Nie wierzy�am, �e w og�le potrafi� tak na niego krzycze�, i tak mu ubli�a�. Zn�w opu�ci�am g�ow�, i zacisn�am z�by, a razem z nimi pi�ci. Zacz�am g��boko oddycha�, aby si� chod� troch� uspokoi�. - Nie boje si� Ciebie, ani tej twojej zakichanej rodzinki Cullen�w. My�lisz, �e jak jeste� wampirem to jeste� odwa�niejsza i silniejsza. � za�mia� si� sarkastycznie. � Dla Mnie dalej jeste� kruch�, �amliw�, nieogarni�ta i naiwn� Izabell� Swan. I nic tego nie zmieni. Zapami�taj .! � Rykn�. - Ale ju� taka nie jestem ! � powiedzia�am udawanym mi�ym g�osem, je�d��c mu twarz� przed nosem. � Zapami�taj ! � krzykn�am. - Nie mam zamiaru .! - To mo�e ci pomog� go znale��.! � rykn�am i zamachn�wszy si� bardzo mocno, uderzy�am Jacoba w twarz. On odwr�ci� g�ow� w bok. Jego cia�o przeszed� jeden du�y dreszcz, a za nim nast�pny. Po chwili Jacob skoczy�, i zamieni� si� w wilko�aka. Upad� na cztery �apy. Zacisn�am r�ce w pi�ci, i zawarcza�am . Ukucn�am w takiej pozycji, jakbym mia�a zaraz na niego skoczy�. Ma�ymi krokami cofa�am si� do ty�u. Basior powoli zmierza� ku Mnie. Ju� mia�am skoczy� na wilka, gdy co� nagle co� wskoczy�o na Mnie. Tu�owiem zakry�o mi twarz. By�o ma�e, chudziutkie. Odruchowo przejecha�am r�k� dotykaj�c jego w�os�w na g�owie. By�y kr�tkie. Domy�li�am si� kto w�a�nie na Mnie siedzi, i trzyma si� kurczowo mojej g�owy, przy tym zas�aniaj�c mi widoczno��. ****
MysterOus