Rozdział 6. Dezyzja..txt

(7 KB) Pobierz
                                            Rozdzia� 6 . Decyzja

Wszystko przez ten jego g�upi pomys�. Wiedzia�, �e co� stoi na przeszkodzie, i tym czym� by�a nasza przyja��. 
Jednak jak wida� on nie zwraca� na to uwagi. Jeszcze Edward wymy�la co� bardziej dobijaj�cego. 
Jego decyzja nie wchodzi w gr�.

- Nie zgadzam si�. ! � rykn�am . � niby jak to sobie wyobra�asz ? 
Prosz� Ci�, wyt�umacz mi, bo jako� nie mog� tego poj��. � wrzeszcza�am na Edwarda. 
Nigdy na niego nie krzycza�am, ale ta sytuacja Mnie do tego zmusza�a.

- Bello, zrozum. � t�umaczy�a Alice. 

- Niby co ?! To, �e sprawiacie mi przykro��. 
Je�eli w�a�nie o to wam chodzi, to ja nie mam zamiaru niczego zrozumie�. Nawet pr�bowa� zrozumie�.-   
zgarn�am w�osy z czo�a za ucho, i szybkim ruchem zabra�am bluz� .

- Co Ty robisz ? � zapyta� zaniepokojony Edward 

- Ko�cz� temat ! . I wychodz� do Esme . � zarzuci�am na siebie bluz�, i nacisn�am na klamk�. � Wr�c� wieczorem. � 
Oznajmi�am, po czym zatrzasn�am za sob� drzwi. 

Wiedzia�am, �e musz� z ni� szczerze porozmawia�. Wyt�umaczy� ca�� t� sytuacj�, i wsp�lnie ustali� z niej wyj�cie. 
Normalnie to posz�abym z tym do Alice, bo tak naprawd� to ona by�a mi najbli�sza, ale teraz po prostu nie mog�am. 
Wiedzia�am, �e jej jedyn� rad� by�o by przyst�pienie do walki. A w�a�nie to omija�am szerokim �ukiem. 
Esme by�a bardzo dojrza�� wampirzyc�, i wiedzia�am, �e to ona doradzi mi co� konkretnego i odpowiedniego.
W sumie to nie chodzi�o teraz o Mnie, ale o Nessi. To na jej dobru najbardziej mi teraz zale�a�o. 

Dotar�am na miejsce. Otworzy�am frontowe drzwi, i ujrza�am ca�� rodzin�  Cullen�w. 
Carlisle siedzia� na kanapie czytaj�c jakie� medyczne pismo, zaraz obok niego siedzia�a Rosalie, kt�ra ogl�da�a 
jaki� kobiecy program w telewizji. Jasper i Emmet si�owali si� na r�ce w kuchni, a Esme w�a�nie schodzi�a z g�ry.

- Cze�� . � Rzuci�am z udawanym u�miechem, wchodz�c do salonu. 

- Hej, Bella . � przywita�a Mnie rado�nie Rosalie. 
Od czasu mojej przemiany w wampira, relacje miedzy nami obr�ci�y si� o 360 stopni. 
Wyja�ni�am jej moj� decyzje, i jak wida� to pomog�o. 

- Witaj, Bello . � dostojnie przywita� Mnie Carlisle. � Nie ma z Tob� Edwarda ? � zapyta� .

Spu�ci�am g�ow�, po czym ponownie spojrza�am na wampira.

- Nie, nie ma. Zosta� w domu z Alice. W�a�ciwie, to przysz�am sama, bo chcia�abym �. Porozmawia� z Esme.

Wampirzyca momentalnie znalaz� si� obok Mnie, przy tym spogl�daj�c zaniepokojona w moje oczy. 
Ona ju� wiedzia�a, �e co� jest nie tak.

- Bello, czy co� si� sta�o ? � zapyta�a i spojrza�a na Mnie badawczo. 

Pos�a�am jej porozumiewawcze spojrzenie.

- Mam do Ciebie spraw�, w kt�rej potrzebuj� rady. � wyj�cza�am, ci�gle na ni� spogl�daj�c. 

- A czy Alice �. � przerwa�a widz�c moj� min�. � Chod�my na g�r�. � 
powiedzia�a, �api�c mnie przy tym za rami� i prowadz�c po schodach.

Wprowadzi�a Mnie do jej prywatnego pokoju. 
Nigdy tu nie by�am. Zreszt� inni cz�onkowie tej rodziny, tez nie przebywaj� tu zbyt cz�sto. 
Mo�e byli tu raz, lub dwa razy. Na pewno nie wi�cej. 

Ujrza�am pi�kny, bia�y pokuj otoczony jasno � b��kitnymi oknami, na kt�rych wisia�y bia�e firanki . 
Na �rodku tego ba�niowego pomieszczenia, znajdowa�a si� bia�a skurzana kanapa, a zaraz obok szafka, 
na kt�rej znajdowa� si� album. 
Spojrza�am w lew� stron�, i ujrza�am du�y obraz przedstawiaj�cy kobiet� podobn� do Esme. 
Natomiast na prawej stronie pokoju wisia� obraz przedstawiaj�cy niemowl� ch�opca. Nieznanego mi dziecka. 
Spojrza�am przed siebie. 
Na kanapie le�a� laptop. A obok niego p�yty. Stos p�yt. 

- Tu jest pi�knie. � wyszepta�am. � Edward nigdy mi o nim nie opowiada�. 

- Tak, wiem. � rozejrza�a si� po pokoju. � Bello, chcia�am, aby� kiedy� ujrza�a go sama. 
W�a�nie wtedy kiedy zostaniesz jedn� z nas. Kiedy b�dziesz patrza�a na pewne sprawy z naszej perspektywy.  �
spojrza�a na Mnie. � Ten pokuj przypomina mi o Moim cz�owieczym �yciu. Przychodz� tu kiedy musz� co� przemy�le�. 
Siadam wtedy na kanapie i przypominam sobie ka�d� sekund� mojego �ycia. Te dobre chwile, ale te� i te z�e.

- Czy to Ty ? � podesz�am do obrazu z namalowan� na nim kobiet�.

- Tak. Mia�am wtedy 19 lat. By�am w Twoim wieku. Wszystko wtedy uk�ada�o si� po mojej my�li. 
Nie pomy�la�abym, �e kiedy� mo�e by� inaczej. � szepn�a. � Na pewno zastanawiasz si� kim jest ten ch�opiec. � 
kiwn�am g�ow�, i uda�am si� za Esme, kt�ra podchodzi�a do obrazu. � To m�j syn. Straci�am go, zaraz po porodzie. 
Wydaje si� to by� g�upie, ale moje �ycie straci�o wtedy sens. . -  t�umaczy�a. � 
Dalej to ju� chyba wiesz co si� sta�o. � potwierdzi�am to ruchem g�owy. 

- Wi�c, o czym chcia�a� ze Mn� porozmawia� ? � zapyta�a wyrywaj�c Mnie z transu .

Opu�ci�am mimowolnie g�ow�, tak jakbym mia�a zaraz wybuchn�� p�aczem. 
Zupe�nie nie wiedzia�am, jak mam jej to wyt�umaczy�. 
By�o mi wstyd, �e m�j przyjaciel, bynajmniej za takiego go mia�am, potrafi� wyrz�dzi� mi tyle krzywd. 
A do tego m�j m�� i moja najlepsza przyjaci�ka, chc� urz�dzi� walk�. To mnie przerasta�o. 

- Edward i Alice chc� �.. walczy� z wilko�akami .  � wyj�cza�am.

Esme spojrza�a na Mnie zszokowana moj� informacja.

- Bello. Jak to ? Dlaczego ?

- Mi�dzy mn� a Jacobem dosz�o do k��tni. Po kt�rej on chcia� powiedzie� o wpojeniu Renessme . 
Jednak zrezygnowa�. � t�umaczy�am kryj�c g�ow� w d�oni. � Chcia� Mnie przeprosi�. 
Jednak ja czuj� do niego teraz odraz�, i nienawi��. Nie potrafi� mu wybaczy�. .. Edward i Alice rozmawiali z nim. 
I chc� ze sob� walczy�. Wampiry na wilko�aki . � skry�am twarz w d�onie . � Nie s�uchaj� Mnie. 
A ja jestem bezradna, i nie wiem co mam w tej sytuacji zrobi� . 
Nessi nie mo�e o niczym wiedzie�, a tym bardziej co� widzie�.

Esme spojrza�a na Mnie pocieszaj�co.

- Bello, to nie b�dzie walka, w kt�rej b�dziemy walczy� na �mier� i �ycie. To b�dzie co� w rodzaju  � nauki   � . 
Edward jest rozs�dny. Alice te� nie pozwoli mu pope�ni� g�upoty. Na pewno nie Twoim kosztem. � 
Z�apa�a Mnie za r�k�. � Je�eli nie chcesz w tym uczestniczy�, zastaw to nam. A Ty �. 
Wyjedz z Renessme na moj� wysp� . Wr�cisz jak ju� b�dzie po wszystkim. 
Przemy�lisz to wszystko, i na pewno b�dziesz wiedzia�a jak dalej post�pi�.

Pomys� wydawa� si� by� genialny. Ufa�am im wszystkim . Wiedzia�am, �e nie pope�ni� b��du. 
Chyba to by�o jedyne wyj�cie z tej sytuacji. A wi�c wyje�d�am. Zostawiam im woln� r�k�. 
Je�eli zale�y im na Mnie, to podejd� do walki z rozs�dkiem. Mam nadziej�, �e tak zrobi�.
. Tak, to by�o to . Musia�am powiedzie� o tym Edwardowi. I to jak najszybciej.

- Dzi�kuje. I chyba w�a�nie tak zrobi�. Wiedzia�am, �e mog� na Ciebie liczy�. � przytuli�am Esme.

Wesz�am do domu. Edward siedzia� z Alice na kanapie. Mam nadziej�, �e ona nie mia�a jeszcze wizji. 
Tak naprawd�, jeszcze nie podj�am decyzji, wi�c nie powinna jeszcze nic zobaczy�.

- Zgadzam si�. � stan�am naprzeciw nich. � Walka mo�e si� odby�.

- Bello, zobaczysz b�dzie dobrze. � pociesza� Edward.

- Poka�esz Jacobowi na co Ci� sta�. � zachichota�a Alice.

Spu�ci�am g�ow�, i powt�rnie spojrza�am na moich najbli�szych.

- Nie poka��. � Nie b�d� uczestniczy� w bitwie. � Przegryz�am doln� warg�. - .. Na czas walki �..  
wyje�d�am z Rennesme, na wysp� Esme.

Alice i Edward stan�li jak ot�piali. Czeka�am na ich nast�pny ruch. Nie wygl�da� on za weso�o.

                                                    ****


Zgłoś jeśli naruszono regulamin