Clay Estrada Rita - Cena miłości.pdf

(756 KB) Pobierz
The will and the way
Rita Clay Estrada
Cena Miłości
(The will and the way)
 
ROZDZIAŁ 1
– Czy można potępiać mojego klienta tylko za to, że zawierzył tym, od których kupował
materiały? – W ten poniedziałkowy poranek głos April Flynn brzmiał mocno i zdecydowanie.
– On również został oszukany: i przez ludzi, z którymi pracował, i przez nabywców domu.
Winę przede wszystkim ponoszą podwykonawcy, którzy dostarczyli materiały złej jakości.
Jace Sullivan stał z boku w sali sądowej i przyglądał się April. Powinien już od dawna
być na spotkaniu z Sidem, swoim agentem, ale kiedy przechodził koło gmachu sądu,
przypomniał sobie, że April ma tego dnia rozprawę. Pod wpływem nagłego impulsu wszedł
do sali, żeby popatrzeć na April choć przez kilka chwil. Uśmiechnął się z dumą. Była
wspaniała. Krótko ostrzyżone, ciemnobrązowe włosy podkreślały smukłą szyję i delikatny
owal twarzy. Miała wspaniałą figurę i piękne, długie, smukłe nogi. Jednak jej prawdziwym
atutem były oczy. Gdy była zła, stawały się intensywnie niebieskie. Kiedy się kochali lśniły,
miękko i nabierały szarego odcienia.
Była bardzo atrakcyjna i to nie tylko na pierwszy rzut oka. Miała inteligencję i dowcip.
Intrygowała go.
Ich dom... Właściwie był to jego dom. Po usilnych zabiegach April przeprowadziła się do
niego ponad trzy lata temu. Nie żałował ani jednej wspólnej chwili. Życie z April wydawało
się czymś niesłychanie naturalnym i oczywistym. Zanim się poznali, Jace przeżył wiele
nieudanych romansów. Spotykał się z rozmaitymi kobietami. W pewnym momencie doszło
do tego, że nie wiedział, czy umówił się jeszcze z blondynką, czy może już z brunetką. Tak
naprawdę nie należał do żadnej kobiety, dopóki April Flynn nie wkroczyła w jego życie i nie
zawładnęła jego sercem.
Pod jej wpływem zmienił dotychczasowe zasady postępowania wobec kobiet. Ciężko
pracowała, sprzeczała się z nim, nie gotowała i nie sprzątała, wymagała od niego
nienagannych manier. Była niezależną kobietą sukcesu, miała własne zdanie i z łatwością
dotrzymywała mu pola w różnych dziedzinach. I on to uwielbiał.
Byli stworzeni dla siebie. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Dzięki April dni
stały się znośne, a noce cudowne...
Należała do niego i to było najważniejsze. Rozstanie nie wchodziło w rachubę. Będzie z
nim do końca życia. I on tego dopilnuje.
Z pewnym niepokojem i zdziwieniem uświadomił sobie, co to oznacza. Nie pierwszy raz
ślub przychodził mu na myśl, szczególnie przez ostatnie trzy miesiące. Czy zupełnie stracił
głowę? I tak, i nie. Do niedawna uciekał się do najróżniejszych wymówek, ponieważ ciążyło
mu wspomnienie pierwszego nieudanego małżeństwa. Okazało się fatalną pomyłką. Był
młody, niedoświadczony i zakochany, a przynajmniej tak mu się wydawało. Związek ten
przetrwał zaledwie rok. Rozstali się w niezupełnie przyjaznej atmosferze.
Później znał wiele kobiet, ale nigdy nie zaangażował się poważnie. W gruncie rzeczy,
dopóki nie spotkał April, był samotny.
102217286.002.png
Teraz miał trzydzieści sześć lat. Wspomnienie pierwszego małżeństwa pomału się
zacierało. Myśl o nim już go nie raniła. Uśmiechnął się. Związek z April Flynn nie miał z
tamtą historią nic wspólnego.
Wyprostował się i przyglądał się jej przymrużywszy oczy. Lekko gestykulując
wygłaszała mowę przed ławą przysięgłych. Była wspaniała.
Nadszedł czas, żeby uczynić ten krok. Dla niej.
Z przyjemnością pomyślał o wakacjach, które planowali przez cały rok. Nie było łatwo
tak wszystko zorganizować, żeby oboje mogli wyjechać w tym samym czasie. Wynajęli dom
w Oregonie. Postanowili, że przez cały miesiąc będą robić tylko to, na co przyjdzie im ochota.
Żadnych telefonów, telewizji, gości. Spokojny urlop z dala od codziennego zgiełku i
pośpiechu. Idealna pora na oświadczyny. Mogliby po trzech tygodniach spędzonych na wsi
pojechać do Reno, wziąć ślub i dopiero wtedy wrócić do Los Angeles i zabrać się z powrotem
do pracy. Miał podpisany kontrakt na nowy film, a i April z pewnością chętnie wróci do
swojej praktyki. Moment wydawał się doskonały. Pozostało mu pięć tygodni na
przygotowanie najbardziej romantycznego miesiąca w ich życiu.
Jace uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem. Nie spuszczał oczu z April. Gdy
odwróciła się prezentując cały swój wdzięk i urok, mrugnęła do niego uwodzicielsko.
Jakaś kobieta siedząca w ostatnim rzędzie wskazała na niego i zaczęła coś szeptać do
swojej sąsiadki. Obydwie uśmiechnęły się i skinęły głowami, jakby byli dobrymi znajomymi.
Odwzajemnił pozdrowienie z rezerwą i spojrzał na swój elegancki złoty zegarek. Doszedł do
wniosku, że wyjdzie, zanim poproszą go o autograf.
Jeszcze raz jego myśli wróciły do April. Małżeństwo nadal wydawało się rozsądnym
rozwiązaniem. Doszedł do wniosku, że podjął właściwą decyzję. Wstał i szybko opuścił salę
sądową.
Zaplanował, że starania o rękę April rozpocznie już tego wieczora. Powinien pomału
przygotować grunt, żeby nie odrzuciła jego oświadczyn. Od pewnego czasu zachowywał się
jak stateczny mąż. To się zmieni. Stanie się teraz romantycznym kochankiem. Będzie ją nosił
na rękach i bujał z nią w obłokach. Znów się uśmiechnął. Nic trudnego. Potrafiła z łatwością,
zaledwie jednym spojrzeniem, obudzić w nim prawdziwego Casanovę. Przy niej nie musiał
grać. Był po prostu sobą. Przestał o tym wszystkim myśleć, bo uświadomił sobie, że nie może
spóźnić się na spotkanie ze swoim agentem.
April Flynn zsunęła z nóg pantofle i kopnęła je pod skórzany, obrotowy fotel. Na biurku
leżała sterta papierów, w większości pism, które trzeba było jedynie przeczytać i
odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Jej aplikant i zarazem przyjaciel, Sam, mógłby sobie z nimi bez
trudu poradzić, ale April lubiła wiedzieć, co się dzieje w kancelarii.
Odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy. Kiedy usłyszała pukanie do drzwi, odpowiedziała
mruknięciem. Otworzyła jedno oko i spojrzała na Sama. Przeszedł przez gabinet i postawił na
biurku dwie oszronione szklanki z margaritą. Odsunął się i powiedział:
– Wypij. – Chropawy głos stawał się nieco nieprzyjemny, kiedy wydawał polecenia.
102217286.003.png
Piła powoli delektując się smakiem. Takiego właśnie drinka teraz potrzebowała.
Zwłaszcza że nurtowała ją poważna kwestia.
– Dzięki, Sam. Gdybyś równie sprawnie radził sobie z moimi życiowymi problemami,
zatrudniłabym cię na stałe jako mojego anioła stróża.
Sam chrząknął i osunął się na krzesło stojące naprzeciwko. Włosy połyskiwały mu w
jarzeniowym świetle. W oczach zamigotały wesołe iskierki, oznaka jego nieustannego
dobrego humoru.
– W takim razie pozwól mi spróbować. Myślę, że mogę ci pomóc we wszystkim,
oczywiście oprócz sprawy, którą teraz prowadzisz.
– A co ci się w niej tak nie podoba? – Upiła jeszcze trochę napoju. Słonawy smak
przyjemnie chłodził gardło.
– Ponieważ uważam, że ci nieszczęśni frajerzy, którzy kupili domy, nie byli w stanie
sprawdzić wszystkiego przed wprowadzeniem się. Ten, kto budował, powinien był to zrobić.
Do niego należy ostateczna kontrola przed przyjęciem budynku. Tymczasem on chce wpędzić
nabywców domów w ogromne wydatki i uchylić się od odpowiedzialności.
Sam miał do czynienia z podobną sprawą w przeszłości i April uzmysłowiła sobie, że
należy to wykorzystać.
– Pan Harris może być po prostu ofiarą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności –
powiedziała. – Przedsiębiorstwo budowlane zwykle wynajmuje podwykonawców, którzy z
kolei dają zlecenia jeszcze jakimś innym firmom. Wiem, że obowiązany był sprawdzić, czy
materiał uszczelniający zbiornik na wodę nie jest szkodliwy dla zdrowia. Równie dobrze
mógł to być zwykły przypadek. Jestem tego raczej pewna.
– Tyle tylko, że właściciele domów muszą płacić po raz drugi za te same roboty. To nie
jest w porządku. Stwarzasz precedens. Od tej chwili trzeba będzie bardzo dokładnie
sprawdzać wszystko, łącznie z klamkami. Sam oparł się wygodnie i przymknął oczy.
– Nieprawda. Za naprawę zapłacą podwykonawcy, a nie firma budowlana czy lokatorzy.
Odwróciła się do niego. Uśmiechnął się. Dobrze im się razem pracowało. Znowu
powrócił problem wokół którego koncentrowały się jej myśli. Jace.
– Co miało oznaczać to westchnienie? – spytał leniwie Sam przeciągając się. Stopami
niemal dosięgną! biurka April.
– Od jak dawna pracujesz dla mnie? – April potrzebowała chwili, żeby zebrać myśli i
przygotować się na dalsze trudniejsze pytania Sama.
– Cztery lata. I jeśli chcesz dać mi jakąś poważną podwyżkę, to jestem za.
– Ile ci jeszcze zostało do skończenia studiów? – Również i tę kwestię wolała
przemilczeć.
– Jeszcze jeden semestr. Potem, pani Flynn zdaję ostatni egzamin i odbieram dyplom.
Będę wtedy prawnikiem całą gębą. Być może nieco zdziwaczałym. Wszystko zawdzięczam
tobie.
– Nie dziękuj. Wcale mi się nie pali do roboty na pełnych obrotach od rana do wieczora.
Mam tego powyżej dziurek od nosa na jakiś czas – ruchem ręki powstrzymała jego
102217286.004.png
przemowę.
Niestety, oczy miał zamknięte i nie zauważył jej gestu.
– A cóż to za ciężką pracę wykonujesz wieczorami z tym gwiazdorem, jak mu tam, Jace
Sullivan? – W jego głosie pobrzmiewała lekka kpina. April uśmiechnęła się.
– Nie wygłupiaj się – odpowiedziała sennym głosem. Starała się nie myśleć o tym, że za
chwilę będzie musiała podnieść się z wygodnego fotela i pojechać do domu.
– Przepraszam – w głosie Sama wciąż wibrowała zaczepna nuta. – Mam po prostu
przyjemność znać cię o rok dłużej niż Jace, a wydaje mi się, że nie wiem o tobie nawet
połowy tego co on.
– Nie używaj takich chwytów. Nie jestem w twoim typie i oboje o tym wiemy. – Stłumiła
ziewnięcie.
– I to jest właśnie mój problem. A na czym polega twój? Coś cię gnębi od kilku dni.
Byłaś przepracowana, zgoda, i do tego w złej formie, ale nie mów mi, że wyłącznie z powodu
tej sprawy. Nie dam się nabrać.
April otworzyła oczy i popatrzyła na sufit. Chciała odpowiedzieć, ale tylko zmarszczyła
czoło.
– No dalej, jestem twoim najlepszym przyjacielem. Możesz mi zaufać – Sam uśmiechnął
się przymilnie.
– Dobrze. Chodzi o Jace’a.
– Co się stało? – W głosie Sama zabrzmiało szczere zdumienie. Był pewien, że April i
Jace są naprawdę szczęśliwi i że odnaleźli swój Eden.
– Chcę za niego wyjść, a on nie uznaje małżeństwa.
– O rany! Nie zadowala cię sztuczna biżuteria. Ty chcesz obrączki z
czternastokaratowego złota...
– Ty też uważasz, że to niemożliwe? – znowu przymknęła oczy i głęboko odetchnęła.
– Nie. Ja tylko myślę, że jest tyle innych wyzwań, którym mogłabyś stawić czoło i mieć
całkiem dobre rezultaty. Choćby oswojenie dzikiego tygrysa i przyzwyczajenie go do roli
domowego kotka. – Odpowiedź była ironiczna, jednak w głosie Sama słychać było
poważniejszy ton. – Ale wcale nie uważam tej sprawy za straconą.
Uniosła brwi, ale oczy miała wciąż przymknięte.
– Naprawdę?
Wyglądało na to, że nie znalazła do tej pory sposobu rozwiązania tej kwestii i zupełnie
poważnie wątpiła, czy w ogóle jakiś sposób istnieje.
– Naprawdę. Sądzę, że musisz zacząć zachowywać się bardziej jak żona niż kochanka.
Jeśli chcesz, by się z tobą ożenił, powinnaś go do tego zachęcić. Skąd, do licha, ma wiedzieć,
co traci, jeśli nie dasz mu tego posmakować?
– A co właściwie robi żona?
– No, nie wiem. Myślę, że robi pranie, zanim w domu zabraknie czystych rzeczy. Gotuje
mężowi ulubione potrawy. Zabawia jego przyjaciół. Dobiera mu stroje. Słowem – zajmuje się
domem.
102217286.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin