6) Piękna i Bestia [nieukończony] [Zuzaa].pdf

(346 KB) Pobierz
Piękna i Bestia.doc
Zwykły Anioł
Zuzaa
34393774.001.png
część 6
Piękna i Bestia
Epizod 114
Do środy dni Danielowi przyjemnie się dłużyły. Wylegiwał się całymi dniami w łóżku, raz po raz
odwiedzany, w mniej lub bardziej przyzwoitych celach przez któreś z rodzeństwa. Dawid nie pokazał
się od zeszłej niedzieli. Dzwonił, że wróci we wtorek wieczór by spędzić ostatni wieczór z Anią.
Dziewczyna fukała naburmuszona, że Dawid jest niewdzięczną małpą. Z drugiej jednak strony
cieszyła się, bo miała brata prawie tylko i wyłącznie dla siebie. Daniel przebywał zawsze gdzieś w
okolicy, miał ich zawsze na oku, niczym rodzic lub anioł stróż, ale, o dziwo, nie przeszkadzał im.
Ania zresztą też nie miała nic przeciwko niemu. Wręcz przeciwnie. Bardzo go polubiła, i uwielbiała
patrzeć jak dobiera się do jej brata. Pod tym względem, och, była tego w pełni świadoma, była
wyjątkowo, osobliwie zboczona. Dla niej czas leciał trochę za szybko. Nie tęskniła zbytnio za podróżą
w towarzystwie Alexa, ale obecność brata wnosiła odrobinę światła do mrocznej wizji powrotu do
domu.
Był wtorek, popołudnie. Daniel i rudowłose rodzeństwo siedzieli w pokoju muzycznym słuchając
muzyki i przeglądając oferty sklepów komputerowych, które kiedyś Kruk podrzucił Danielowi.
- Tu jest taniej. - Ania podsunęła chłopakom kartkę. Siedzieli po turecku tworząc urokliwy
czworokąt, bo do narady aktywnie przyłączyły się zwierzaki. Yuki oczywiście nurkował w stosie
papierków i w mgnieniu oka zamieniał je w konfetti. - zostaw to żabko. - dziewczyna smyrgnęła
kocurka po łebku na co ten pokazał w uśmiechu swoje bielutkie, młode kiełki i wpił się w jej rękę
pazurkami. - Kocham tego pieszczocha - stwierdziła czule przez zęby, w pokorze roniąc kilka łez.
- Popatrz, rzeczywiście. - Tomek wziął kartkę od siostry i spojrzał na nią z politowaniem. -
Masochistka. - stwierdził, widząc kota huśtającego się na jej wyciągniętej dłoni, przyczepionego do
niej zębami.
- Będę za nim tęskniła. Nie mogę mu zabronić.
- No właśnie. Daniel. Ja wiem, że to prezent, ale skoro Dawid ma się wyprowadzić, a Marek ma
już kota...
- To decyzja Dawida. Musicie z nim pogadać.
- Puch... - westchnęła dziewczyna położywszy się na plecach i kładąc kotka na swojej piersi.
- No dobrze. Ale wiesz, Daniel, skoro mamy kupić ten komputer, to myślę, że najlepiej byłoby
zapytać o radę Kruka. Jak by nie było, on z nas najbardziej siedzi w komputerach i na pewno
najlepiej by nam doradził.
Przez chwilę panowała cisza którą w pewnym momencie przerwał znowu Tomek.
- Co mi przypomina, że unikasz konfrontacji jak pewna dobrze znana nam osoba.
Ania zaczerwieniała się i fuknęła cicho "odczep się".
Daniel westchnął.
- Jak sobie życzysz. Zadzwonię do niego za chwilę i pojadę tam jutro. Czuję się już lepiej i jak
ciepło się ubiorę to nie widzę problemu.
- I co mu powiesz? Przecież jemu rozchodzi się także o Dziuplę. Bez przeproszenia Arka i Micho
się nie obejdzie. Zresztą to Dawid ich tu zaprosił. Bardzo brzydko się zachowałeś.
- Koguciku... - zagadnął Daniel, a Tomek prychnął słysząc przezwisko. Rumieniec lekko zabarwił
jego policzki. - Pilnuj swego nosa.
Tomek warknął wściekle, ale zanim zdążył zareagować usłyszeli dzwonek do drzwi. Daniel sapnął
z ulgą i podniósł się z podłogi. Inuki był już przy drzwiach i szczekaniem starał się odstraszyć
przybysza. Rudowłosy za przykładem muzyka uniósł się z podłogi, rzucając siostrze mimochodem:
- Kogo licho niesie.
Ania zachichotała, słysząc powiedzonko ich babci w ustach brata.
Daniel otworzył drzwi i z niepokojem spoglądał na zaciśniętą szorstko twarz mężczyzny. Wyglądał
na niewiele starszego, ale surowość i pewność siebie, które prawdopodobnie na stałe wrysowały się
w jego oblicze, postarzały go o kilka lat, tak, że wyglądał na osobę bez wieku. Nie był już
młodzieniaszkiem któremu jeszcze głupoty chodzą po głowie, nie był stary i nie było znać w nim
znużenia. Był silnym, pewnym siebie, teraz niewątpliwie poirytowanym mężczyzną. I pachniał
zniewalająco dobrą, drogą wodą po goleniu.
- Czarne jak węgiel oczy przeszyły go na wylot i w ułamku sekundy zlustrowały i wyceniły jego
wartość.
- PAN NOWAKOWSKI JAK MNIEMAM.
Daniel nie mógł nie poznać tego głębokiego, jakoby wydobywającego się z otchłani niskiego
głosu, zaskoczony był jednak płynnością polszczyzny w jego wykonaniu. Mężczyzna skłonił się lekko
i jego usta wykonały szybki grymas na kształt uśmiechu. Kosmyk ciemnych włosów niesfornie
wyswobodził się ze starannie zaczesanej do tyłu fryzury, i prowokująco opadł na czoło i zsunięte
niczym w gniewie brwi mężczyzny.
Mars, przebiegło Danielowi przez myśl. Bogu dzięki że jeszcze nie ma Dawida, bo Marek
niewątpliwie miałby konkurenta.
Przez chwile jego myśli zamarły zupełnie, spoglądając na duże dłonie mężczyzny powoli
zsuwające z siebie czarne, skórzane rękawiczki. Uwolniona z niej prawa dłoń wystrzeliła w jego
kierunku i Daniel natychmiast wrócił do siebie.
- Tak, owszem. Pan Aleksander...
- BLACKWOOD. - wyjaśnił gość, poirytowany.
- Tak. Oczywiście. Proszę wejść. Nie przez próg. - Daniel odsunął się i wpuścił gościa,
jednocześnie przeklinając siebie za tę błazenadę. Gdy mężczyzna zagłębił się w mrok korytarza,
Daniel mimowolnie struchlał, ale podał mu dłoń i poczuł szybki, silny uścisk.
- Proszę się rozgościć.
Mężczyzna eleganckim ruchem zdjął płaszcz i powiesił na wieszaku, uprzednio włożywszy
rękawiczki do kieszeni. Nie zawracając sobie głowy zdejmowaniem butów poszedł za gospodarzem
do salonu, nie omieszkając przy tym dokładnie rozejrzeć się po mieszkaniu. Usiadł na fotelu, w
mgnieniu oka założywszy nogę na nogę i oparłszy łokcie na oparciach złożył dłonie tak, że jego
stykające się palce tworzyły trójkąt.
Czego się pan napije? Kawy? Herbaty? A może coś z alkoholu?
- PIĘKNE MIESZKANIE - pochwalił, ale chyba raczej z przyzwoitości niż szczerego zachwytu. -
CHĘTNIE NAPIŁBYM SIĘ KAWY. MAM ZA SOBĄ DŁUGĄ PODRÓŻ.
- Jechał pan tu z Koszalina?
- TAK. NA SZCZĘŚCIE MAM DOBREGO KIEROWCĘ INACZEJ TRWAŁOBY TO DŁUŻEJ
Tak. Daniel zauważył po tych kilku ruchach nowego gościa, że był on leworęczny, jak na Anglika
przystało, i niewątpliwie nie był jeszcze przyzwyczajony do naszego prawa i stylu jazdy.
Muzyk ruszył do kuchni by nastawić wodę, gdy przez przedpokój przeszedł Tomek i zerknął w
głąb salonu. Daniel uśmiechnął się pod nosem na widok jego wyrazu twarzy. Rudowłosy skamieniał
jakby zobaczył samego bazyliszka.
Daniel w duchu ucieszył się, że rudzielec nie widział jak on sam zrobił z siebie bałwana.
Postanowił, że był to pierwszy i ostatni raz!
Tomek natomiast zastygł a jego zielone oczy zostały wręcz przygwożdżone do czaszki
przeszywającym spojrzeniem bliźniaczych węgli.
Właściwie kolorem oczu Aleksandra nie była czerń, lecz grafit. Jednakże w chwilach złości i
irytacji, które zdarzały się ostatnimi czasy zbyt często, a także w chwilach skupienia, jego oczy
ciemniały i wahały się między głębokim granatem morskich głębin a czernią ziemskiej otchłani.
- WITAM PANIE TOMKU. POZWOLIŁEM SOBIE PRZYJECHAĆ WCZEŚNIEJ I PRZYWITAĆ ZANIM
UDAM SIĘ DO HOTELU. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE PRZESZKADZAM.
Daniel nie spuszczał wzroku z chłopaka, który zamrugał nerwowo, wyprostował się i przełknął
głośno ślinę. Potem uśmiechnął się przyjaźnie i wszedł do salonu. Daniel wszedł za nim i zobaczył
jak chłopak naturalnie podaje dłoń mężczyźnie, który uniósł się lekko w geście powitania i uścisnął ją
"odwzajemniając" uśmiech.
- Cześć Alex. Jak tam podróż? Nie sądziliśmy, że masz coś do załatwienia w Krakowie. Ale miło
się złożyło.
Daniel zaśmiał się pod nosem słysząc kłamliwe stwierdzenie tak naturalnie wypływające z ust
kochanego. Tomek starał się zachowywać naturalnie, ale oczywiście Daniel poznał, że czuje się
niezręcznie. Z całej trójki to chyba tylko Alex był na tyle pewny siebie, by czuć się komfortowo w
każdej sytuacji.
Chłopak usiadł w fotelu naprzeciwko Alexa, który skwapliwie kontynuował podjęty przez Tomka
temat, cedząc i ważąc każde słowo o wiele uważniej niż gdy rozmawiał z Danielem. Ton jego głosu
także odrobinę się zmienił i zarówno on jak i irytacja wyryta w jego twarzy złagodniały nieco.
- W ISTOCIE, NIE MAM NIC DO ZAŁATWIENIA W KRAKOWIE ALE WSTĄPIMY W DRODZE
POWROTNEJ W JEDNO MIEJSCE, GDZIE SPOTKAM SIĘ Z SZEFEM JEDNEJ FILII KTÓRA MA KŁOPOTY.
MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE BĘDZIE WAM TO PRZESZKADZAĆ. PRZY OKAZJI ZJEMY TAM OBIAD.
Spoko, żaden problem.
Daniel wrócił do kuchni i zaparzył trzy filiżanki kawy i herbatę. Przyniósł je do pokoju wraz z
talerzami i ciastem.
Uśmiechnął się chytrze widząc skonsternowany wzrok Alexa, gdy obok jego kawy położył herbatę
przeznaczoną najwyraźniej dla...
- Aniu! - Zawołał Daniel starając się ukryć wesołość i brzmieć zupełnie naturalnie. - Mamy gościa.
Chodź się przywitać.
Siedzieli w ciszy więc słyszeli dokładnie, a niektórzy wręcz nasłuchiwali, jak dziewczyna wychodzi
z pokoju muzycznego i idzie w ich stronę. Usłyszeli jej głos zanim jeszcze jej postać ukazała się w
progu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin