fakty_i_mity_2008_454_46.pdf
(
12328 KB
)
Pobierz
114474018 UNPDF
Dewocja albo zdrowie -
wybór należy do ciebi
Â
Str. 15, 17
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 46 (454) 20 LISTOPADA 2008 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Ponad 7 tys. złotych miesięcznej
pensji otrzyma na dzień dobry
każdy z 67 nowo mianowanych
kapelanów polskiego wojska.
W perspektywie – emerytura
po 15 latach. A wszystko
po „uciążliwych” studiach
wojskowych trwających...
cały jeden miesiąc!
ISSN 1509-460X
Ponad 7 tys. złotych miesięcznej
pensji otrzyma na dzień dobry
każdy z 67 nowo mianowanych
kapelanów polskiego wojska.
W perspektywie – emerytura
po 15 latach. A wszystko
po „uciążliwych” studiach
wojskowych trwających...
cały jeden miesiąc!
Â
Str. 3
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 46 (454)
14 – 20 XI 2008 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
„Czy wywiesiłeś flagę narodową w Święto Niepodległości?”
– sonda przeprowadzona wśród prawie 30 tysięcy ankietowa-
nych Polaków dała zaskakujące wyniki: prawie 50 procent re-
spondentów odpowiedziało, że „nie i nie zamierza tego zro-
bić w przyszłości”, zaś zaledwie co czwarty odpowiedział, że
„owszem”. Pozostali kluczyli. Czy to dziwne? Nie. W innych
krajach narodowe święta kojarzą się z radością, piknikiem, du-
mą; u nas – ze zniczami, rozdzieraniem szat, rozdrapywaniem
ran i niewysłanymi zaproszeniami.
Tak, możemy!
W Teatrze Wielkim podczas niepodległościowej gali zabrakło
prof. Jadwigi Staniszkis. „Nie przyjdę, bo ma zaśpiewać Mary-
la Rodowicz, a to profanacja narodowej sceny” – rzekła pani
socjolog. Jeśli luminarzowi (?) nauki wolno opowiadać takie
rzeczy, to nam tym bardziej. A więc... po menopauzie – jak po
każdej pauzie – powinien rozlec się dzwonek. Ostrzegawczy!
tają największą w dziejach wojnę światową. Później był (nie)re-
alny socjalizm, prawicowo-klerykalna rewolucja robotnicza w 1980
roku, stan wojenny, okrągły stół, zmiana ustroju, rządy bliźnia-
ków. W tym czasie na świecie obserwowaliśmy rewolucję oby-
czajową, kilka wojen, rozpad ZSRR i bloku wschodniego, po-
wstanie Unii Europejskiej, 11 września w Nowym Jorku, a ostat-
nio kryzys światowy w gospodarce i wybór Afroamerykanina na
prezydenta USA. Na naszych oczach telewizory nabierały kolo-
rów, telefony traciły przewody, a światem zawładnął internet.
Uważam, że pewnym symbolem, a może nawet szczytem
epoki dźwigania się ludzkości z cienia nieludzkich czasów
II wojny jest zwycięstwo w wyborach czarnoskórego Baracka
Obamy. Na pewno zaś uwieńczeniem walki o prawa człowie-
ka. To widoczny znak, że – nomen omen – ciemne siły zła są
już na świecie w mniejszości. Wierzę również, że z tym wybo-
rem skończy się czas obłudy w polityce USA, którą tak zręcz-
nie naśladowali kolejni przywódcy Polski. To przecież nikt inny
jak prezydent Bush, który wywołał dwie wojny, w swoich wy-
stąpieniach najczęściej powtarzał słowa: wolność, demokracja,
pokój. Jednocześnie chciał szoko-
wać, straszyć i przerażać militar-
nie; kpił i pogardzał słabszymi
– choćby krajami Ameryki Ła-
cińskiej. Stany Zjednoczone od
dziesięcioleci w imię wolności
i pokoju terroryzują poło-
wę świata; tę, która nie
uznaje ich dominacji
– powiedzmy sobie
– mocno naciąganej,
bo kredytowanej
przez Zachód i Chi-
ny. A zaczęło się
już w 1776 roku,
kiedy Thomas
Jefferson (właściciel ponad stu niewolników) napisał Deklara-
cję niepodległości, pełną frazesów nt. równości wszystkich oby-
wateli, wolności i praw jednostki. Następnie Jankesi przystąpi-
li do wojny o przestrzeń życiową na południu ze słabym Mek-
sykiem i do ostatecznego rozwiązania kwestii Indian, czyli ich
masowej eksterminacji porównywalnej tylko z holokaustem.
Barack Obama jest prezydentem ludzi młodych duchem
– niezależnie od wieku. Jest też pierwszym prezydentem po-
stetnicznym; ukoronowaniem walki o prawa czarnoskórych
od 1865 roku, kiedy to zniesiono niewolnictwo, poprzez (jak
to zwykle w USA bywa) okrągły wiek upokorzeń niewolnic-
twa ukrytego do 1964 roku (zniesienie dyskryminacji rasowej
w szkołach i miejscach publicznych, np. środkach komunika-
cji) i zamordowania Martina Luthera Kinga 40 lat temu. Oba-
ma to symbol nowego kolorowego świata bez granic, który
zresztą od lat funkcjonuje – na przykład w Kanadzie, którą znam
najlepiej, a w której kolor skóry nie odgrywa żadnej roli
w kontaktach międzyludzkich. Co najwyżej rejestruje się przez
moment, że ten lub ta jest „na oko” Afroazjatką, żółtym lub
Hindusem. Właśnie w Kanadzie zobaczyłem po raz pierwszy
jakby nową rasę – mieszankę chińsko-afrykańską, czyli na przy-
kład Murzynkę ze skośnymi oczami. Poseł Artur Górski z PiS
– który obraził Baracka Obamę, wyszydzając jego inny od
obowiązującego kolor skóry – zapewne przeżegnałby się na
jej widok, a następnie odprawił egzorcyzmy. W Kanadzie to
jeden z milionów obywateli, taki sam jak inni ludzie. Jeśli ktoś
nie jest w stanie tego zrozumieć, dowodzi swojej zaścianko-
wej głupoty. Niestety, Polska jest jednym z ostatnich miejsc
na mapie świata, gdzie debile pokroju posła Górskiego mają
niemałą reprezentację na ulicach, w kościołach czy na trybu-
nach stadionów. Nigdzie na świecie nie słyszano (ja bynaj-
mniej nie słyszałem), aby na początku XXI wieku bito ludzi tyl-
ko dlatego, że są czarni i pochodzą na przykład z Konga lub
żeby rzucano w nich skórkami od bananów. Takie przypadki
tylko w katolickiej Polsce są na porządku dziennym. Nic dziw-
nego – słowo tolerancja jest jednym z najrzadziej używanych
słów w polskich kościołach, tych kuźniach prawdziwej pol-
skości i patriotyzmu. Podobnie zresztą jak słowa o miłości do
zwierząt, z wyjątkiem mszy raz w roku, na której można ze-
brać tacę od ich właścicieli. Polak katolik jest bowiem war-
tością wyższą od kolorowych i innych kundelków.
Obama został wybrany przez tych, dla których oczywiste
jest zrównanie praw kobiet, Żydów, gejów, socjalistów, ateistów.
Jak daleko Wolakom do tych standardów nowoczesnego świa-
ta? Jest nadzieja, że będzie coraz bliżej, gdyż właśnie skończy-
ło się oparcie światowej konserwy w republikańskich prezyden-
tach USA. Ameryka ma szansę na nowo zainspirować świat oby-
czajowo i kulturowo nie tylko poprzez filmiki Hollywoodu.
Wiele wskazuje na to, że będziemy świadkami jeszcze
wielu ważnych wydarzeń w historii ludzkości. Prawdopodob-
nie – choć z pewnością nie w ciągu kilku miesięcy – czeka
nas czas pokoju z islamem, a więc porozumienie z Iranem oraz
koniec wojen w Iraku i Afganistanie. Obama nie jest zakładni-
kiem wielkich korporacji przemysłu zbrojeniowego i paliwowe-
go, a chyba nikt nie ma wątpliwości, kto i dlaczego te wojny
wywołał. Zapewne zniknie też amerykańska baza Guantanamo
na Kubie i tym samym uskuteczniane tam na jeńcach tortury,
które hańbią Amerykę „praw człowieka” w wydaniu Busha.
Jest duża szansa, że upadnie projekt tarczy antyrakietowej
w Polsce i Czechach, tak jak ustaną naciski na nasz kraj, aby-
śmy kosztem naszych narodowych interesów popierali siły an-
tyrosyjskie na Ukrainie, w Gruzji i krajach nadbałtyckich. Pre-
zydent Obama będzie chciał dogadać się z Rosją; choćby po
to, by – w odróżnieniu od Busha – nie legitymizować jej eks-
pansywnej dominacji wobec sąsiadów.
Barack Obama – poza pakietem racjonalnych decyzji i po-
sunięć – ma jednak jeszcze większą szansę porwać i ożywić
ducha ludzi dobrej woli na całym globie; ludzi, którzy uwierzą,
że ten świat należy do nich. I że ten czarny gość z Chicago za-
początkuje panowanie jasnej strony mocy.
7 miliardów złotych (tyle dokładnie w ciągu 7 lat państwo wy-
daje na dożywianie dzieci i ubogich) – według ekonomistów
z „Pulsu Biznesu” – zarobiły na czysto fundacje Rydzyka: Lux
Veritatis i „Nasza Przyszłość”. I nie zapłaciły od tego ani gro-
sza podatku. Co więcej, bez przerwy łamią prawo, bo według
statutu i prawa, mają zajmować się działalnością charytatyw-
ną i oświatową, a nie biznesową.
Obie firemki startowały z kwotą założycielską (w sumie) 20
tys. złotych. I po kilku latach pomnożyły kapitał 350 tysięcy
razy. Przy Rydzyku nawet Rockefeller to nieudacznik.
I jak tu nie kochać internautów? W sieci pojawiła się ankie-
ta: „Jak zdaniem Pana/Pani, prezydent Lech Kaczyński wy-
mówi nazwisko nowego prezydenta USA?”. Oto niektóre na-
desłane propozycje: Baba Omama, Oback Barama, Baran Oba-
wa, Brak Banana, Barek Odrana, Bobek Barana.
Poseł PiS Artur Górski (to ten od pomysłu koronowania Chry-
stusa na króla Polski) oświadczył z trybuny Sejmu, że wybór Oba-
my na prezydenta USA jest końcem cywilizacji białego człowie-
ka... I tym podobne rasistowskie kawałki. Czy Górski, któremu
ze strony prezeska partyjki włosek z główki nie spadł, jest kom-
pletnie odmóżdżonym idiotą? Nie wolno nam tak mówić, bo mo-
żemy się narazić na procesy ze strony odmóżdżonych idiotów.
A co mamy powiedzieć o szefie polskiej dyplomacji Radosła-
wie Sikorskim, który taki ponoć opowiadał dowcip: „Wiecie,
że Obama ma polskie korzenie? A tak! Bo jego dziadek zjadł
polskiego misjonarza”.
Wierzyć nam się w to nie chciało, ale wtedy usłyszeliśmy, jak
tenże Sikorski oświadczył, że „Polska powinna przyjąć każdą
propozycję złożoną przez nową ekipę Białego Domu w spra-
wie tarczy”. Przez 50 lat też „przyjmowaliśmy każdą propozy-
cję”. Teraz wiele się zmieniło, czyli raptem jedna literka: SU
(Soviet Union) zamieniliśmy na USA.
Dopiero teraz na światło dzienne wychodzą skrzętnie skrywa-
ne tajemnice imienin ojca Rydzyka (28.10.). Otóż zaprosze-
nia nie dostał syn uznany za marnotrawnego, czyli Jarosław
Kaczyński (bo nazbyt samodzielny), za to fetowana była obec-
ność wiernego synka Ziobry. Wielu PiS-uarów odebrało to
jako namaszczenie przyszłego prezesa partii. A mówią, że
Rydzyk inwestuje wyłącznie w stary moher.
Podczas tych samych imienin pewien wybitny wokalista wyko-
nał utwór z taką m.in. zwrotką: „W Podegrodziu na środku
wsi/ tam dziewczyna o mnie myśli/ myśli, myśli, że mnie nie
chce/ zasmucone moje serce”. Byłbyż to Rosiewicz – główny
zapiewajło Radia Maryja? A nie. Ów podniosły utwór wy-
śpiewał swojemu guru główny finansista imperium Rydzyka,
ojciec Jan Król.
„Kiedy byłem w szpitalu przez 3 miesiące, pracownicy TV
Trwam w Rzeszowie wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne
w moim biurze załatwiali do doniczek z pięknymi kwiatami,
powodując niesamowity smród” – dopiero teraz ten pełen roz-
paczy list byłego posła Z. Wrzodaka do Rydzyka przedostał
się do mediów. Że krasnoludki szczają do mleka słyszeliśmy,
ale żeby coś takiego...
Kopsnął się do Kielc Edgar hrabia Gosiewski, by do sutanno-
wych torsów trzech księży przypiąć Krzyże Kawalerskie Orderu
Odrodzenia Polski. Partyjny kacyk z misją od „bezpartyjnego”
prezydenta? Kaczyński, indagowany na tę okoliczność przez dzien-
nikarzy (dlaczego to nie wojewoda – jak jest zapisane w proto-
kole dyplomatycznym – wręczał odznaczenia?), złożył oświadcze-
nie, które można streścić tak: „A gówno was to obchodzi!”.
„Dlaczego ewangeliczne współczucie, dobroć, pokora, cichość
i cierpliwość to słowa brzmiące obco w naszych wzajemnych
relacjach, w naszych debatach społecznych?” – pytał kardynał
Dziwisz podczas uroczystej mszy z okazji Święta Niepodległo-
ści. Kogo pytał? Rydzyka? Jankowskiego? Może Głódzia?
„Szanowni goście, szanowni prezydenci, pani kanclerz. Sza-
nowni państwo, zgromadzeni na tej sali...” – tak Lech Ka-
czyński zaczął swoje przemówienie inaugurujące Święto Nie-
podległości, stojąc na... placu Piłsudskiego w centrum War-
szawy. No i z czego zaśmiewają się telewizje całego świata
i Wy po drugiej stronie gazety? Przykryje się jutro plac da-
chem i wszystko będzie OK! Mało tego, największa sala na
świecie dla najwyższego przedstawiciela będzie!
JONASZ
P
rzyszło nam żyć w ciekawych czasach. Co niektórzy pamię-
Nr 46 (454)
14 – 20 XI 2008 r.
GORĄCY TEMAT
3
Koty wojny
się przy poczęstunku
przygotowanym
tuż przy płycie lotniska”
. Kosztu tych
pokazów nie ujawniono...;
~
Wieczorami odbywały się za-
jęcia w podgrupach (według naszych
informatorów, daleko im było jed-
nak do imprez z czasów „Flaszki”
Głódzia), a miłym akcentem kończą-
cym tegoroczne ćwiczenia było wrę-
czenie przez bp. Płoskiego różnych
awansów i nominacji oraz medali „Za
zasługi dla obronności kraju”.
~~~
Kat. Kościół ma w Polskich Siłach
Zbrojnych do dyspozycji 86 utrzymy-
wanych przez podatników kościołów
i kaplic garnizonowych oraz 29 izb
modlitwy w jednostkach wojskowych.
W budżecie państwa na rok 2008 Or-
dynariat Polowy WP otrzymał
19,7
mln zł
(wobec 16,6 mln zł w 2007
roku), z czego 15,8 mln zł stanowią
płace i wszelkiego rodzaju świadcze-
nia pieniężne (gratyfikacje urlopowe,
przejazdy, zasiłki itp.) dla 187 zatrud-
nionych w duszpasterstwie wojskowym.
Jak łatwo policzyć,
na jedną ofi-
cerską sutannę przypada śred-
nio 7041 zł miesięcznie
– brutto
i nie licząc wziątek z tacy, chrztów,
ślubów, pogrzebów – o której to
kwocie zwykli żołnierze zawodowi
mogą jedynie pomarzyć.
Jeśli zaś dodać do pieniędzy
szczególne uprawnienia emerytalne
(już po 15 latach służby z zachowa-
niem 40 proc. ostatniego uposaże-
nia), zakwaterowanie, wikt i opie-
runek, bezpłatnego ordynansa zwa-
nego ministrantem... – doprawdy
trudno się dziwić, że w kapelańskim
fachu doszło już do wyraźnego prze-
rostu podaży nad popytem.
Oto według niepisanych standar-
dów obowiązujących w najbogatszych
państwach NATO, na 1000 żołnie-
rzy może przypadać co najwyżej je-
den kapelan. W polskim duszpaster-
stwie wojskowym znajduje już za-
trudnienie 187 wielebnych, co daje
średnio jednego kat. kapelana na 722
żołnierzy. Jeśli zaś uwzględnić Pra-
wosławny Ordynariat WP (16 ofice-
rów) i Ewangelickie Duszpasterstwo
Wojskowe (11), to
jeden kapelan
przypada na 631 wojskowych
, co
daje Polsce absolutną przewagę nad
wszystkimi armiami świata!
~~~
Zainteresowanych Czytelników
informujemy, że aby zostać zawodo-
wym kapelanem, trzeba mieć papie-
ry księdza i ukończyć trzymiesięczny
kurs w Wyższej Szkoły Oficerskiej
Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Zda-
ny pomyślnie egzamin gwarantuje pro-
mocję na pierwszy stopień oficerski.
„Kandydatów jest wielu. Misja
kapelana imponuje, bo jest to oficer
i kapłan w jednej osobie”
– zauwa-
ża bp Płoski w wywiadzie dla tygo-
dnika katolickiego „Niedziela”.
6 września przybyło nam do
utrzymania trzynastu herosów (dzie-
sięciu rzymskokatolickich i trzech
greckokatolickich) wypromowanych
we Wrocławiu na podporuczników,
a następni już czekają w kolejce...
ANNA TARCZYŃSKA
tarczynska@faktyimity.pl
Jeden kapelan przypadający na 631 wojskowych
daje Polsce absolutną przewagę nad wszystkimi
– poza Watykanem – armiami świata. A przecież
nie jest to ostatnie słowo resortu obrony
i Ordynariatu Polowego WP...
nego Żołnierza w War-
szawie odbyła się 29
października uroczysta
promocja na pierwszy
stopień oficerski specjalnej rezerwy
kadrowej kapelanów na czas wojny
oraz dla ewentualnych potrzeb nowo
formowanych jednostek. Siły Zbroj-
ne RP wzmocnił w tym dniu korpus
67 świeżo upieczonych podporucz-
ników wywodzących się z grona księ-
ży diecezjalnych i zakonników.
W szwancparadzie wzięli udział
przedstawiciele najwyższych władz
państwowych z biskupem polowym
Wojska Polskiego gen. dyw.
Tade-
uszem Płoskim
, arcybiskupem me-
tropolitą warmińskim
Wojciechem
Ziembą
i ordynariuszem drohiczyń-
skim bp.
Antonim Dydyczem
na cze-
le. Nie zabrakło urzędników niższej
rangi z reprezentującym pana pre-
zydenta
Władysławem Stasiakiem
– szefem Biura Bezpieczeństwa Na-
rodowego, czy delegatem Minister-
stwa Obrony Narodowej
Jackiem
Olbrychtem
– Dyrektorem Gene-
ralnym MON. Aktu promocji kape-
lanów dokonał zastępca szefa Szta-
bu Generalnego WP – wiceadmirał
Tomasz Mathea
(fot. okładka).
„Dzisiaj ojczyzna posyła was do
służby Bogu, Kościołowi i ojczyź-
nie” – powiedział bp Płoski do no-
wych podporuczników, żeby przy-
padkiem któremuś nie pomyliła się
kolejność i priorytety.
„Kandydaci na kapelanów woj-
skowych przeszli odpowiednie prze-
szkolenie w Akademii Marynarki
Wojennej w Gdyni, w Wyższej Szko-
le Wojsk Lądowych we Wrocławiu
i w Wyższej Szkole Sił Powietrznych
w Dęblinie” – ostrzegał w homilii
wszystkich wrogów Rzeczypospoli-
tej abp Ziemba. Podkreślił, że świet-
nie wyszkolona rezerwa kadrowa ka-
pelanów „pozwala nam pełniej
uświadomić sobie wiele mało zna-
nych problemów”, a świątobliwa for-
macja zaspokaja na razie tylko mi-
nimum potrzeb obronnych Rzeczy-
pospolitej, bo „to, co dla Ordyna-
riatu Polowego jest oczywiste, co
dla polityków także jest znane, nie-
koniecznie jest w pełni uświadamia-
ne przez ogół obywateli” – zauwa-
żył z goryczą abp Ziemba.
Społeczeństwo nieuświadomione?
A zatem wyjaśnijmy kilka kwestii...
~~~
Okazuje się, że powołanie stra-
tegicznej rezerwy kapelanów nie by-
ło tym razem – o dziwo! – inicjaty-
wą kościelną, lecz nastąpiło na proś-
bę... Ministerstwa Obrony.
– Pan minister Klich wystąpił
w tej sprawie do Konferencji Epi-
skopatu Polski, a biskupi zaaprobo-
wali jego prośbę – ujawnił dzienni-
karzom zastępca biskupa polowe-
go ks. płk
Sławomir Żarski
.
W odróżnieniu od „normalnych”
wojskowych, którzy muszą pracować
na pierwsze szlify przez bite 5 lat
nauki,
całe wyszkolenie oficerów
w sutannach polegało na trwa-
jącym w sumie miesiąc
(od pierw-
szych dni czerwca do 11 lipca):
~
tzw. etapie podstawowym
w jednej z trzech wymienionych szkół
(mundury marynarza wybrało sobie 20
księży, lotnika – 18, zielony uniform
wojsk lądowych – pozostałych 29),
gdzie uczyli się w miarę równo masze-
rować i nie zabić własną bronią, po
czym złożyli przysięgę wojskową;
~
„uczestnictwie w życiu miej-
scowych parafii garnizonowych i po-
szerzaniu wiedzy związanej z życiem
duchowym”;
~
„doskonaleniu teoretycznym
i praktycznym w zakresie znajomo-
ści i funkcjonowania sił zbrojnych
na terenie kraju, jak i w strukturach
NATO” oraz kilku ogólnych wykła-
dach nt. taktyki, logistyki i tereno-
znawstwa.
Wielebni z buławą kapelana
w plecaku udali się następnie na dwu-
tygodniowe praktyki w wojskowych
parafiach na terenie całego kraju,
aby poznać tam tajniki „systemu po-
sługi kapelanów zawodowych”. Póź-
niej był już tylko egzamin oficerski,
który wszyscy zdali na piątki, uzysku-
jąc dopuszczenie do promocji.
I tym oto sposobem – za jedy-
ne pół miliona złotych, jak orienta-
cyjnie wyliczył nam jeden z genera-
łów – Wojsko Polskie stało się nie-
kwestionowanym w NATO liderem,
jeśli chodzi o siłę duchową!
Teraz księża kapelani wrócili do
swoich macierzystych parafii, ale
co
roku będą się stawiali na spe-
cjalnie dla nich organizowane
i opłacane przez MON ćwicze-
nia
, żeby im gotowość bojowa przy-
padkiem nie spadła. Dopiero na tych
manewrach dostaną solidnie w kość,
a ściślej rzecz ujmując... w grdykę.
Popatrzmy bowiem, jak nasza
armia szkoli (na koszt podatników,
ma się rozumieć) bardziej już do-
świadczonych, zawodowych „ofice-
rów politycznych”.
~~~
W Oddziale Specjalnym Żan-
darmerii Wojskowej w Mińsku Ma-
zowieckim odbyły się w czerwcu
2008 r. coroczne „ćwiczenia poli-
gonowe” księży kapelanów. Trwały
tylko trzy dni, ale wypełnione były
intensywnym szkoleniem bojowym:
~
„Kapelani rzucali granatem
ćwiczebnym, strzelali z broni pneu-
matycznej krótkiej, broni pneumatycz-
nej długiej oraz zapoznawali się z bu-
dową, przeznaczeniem i danymi tak-
tyczno-technicznymi broni będącej na
wyposażeniu Żandarmerii (m.in.
9 mm pistoletu Glock, strzelby gład-
kolufowej »Mossberg« i 5,56 kbk Mi-
ni Beryl). Instruktorzy prowadzący za-
jęcia pozytywnie ocenili umiejętności
strzeleckie księży kapelanów”
– czy-
tamy w sprawozdaniu z manewrów;
~
W stacjonującej na terenie
Mińska Maz. 23. Bazie Lotniczej
i 1. eskadrze lotnictwa taktycznego
zorganizowano specjalnie dla wie-
lebnych gości pokazy lotów samo-
lotów myśliwskich MiG-29, szkolno-
-treningowych TS-11 „Iskra” i trans-
portowo-pasażerskich M 28 „Bry-
za”.
„Piloci zaprezentowali najwyższy
kunszt lotniczy, przecinając przestwo-
rza niebotycznymi akrobacjami i do-
starczając gościom mocnych wra-
żeń, przelatując MiG-29 na olbrzy-
miej prędkości, kilkanaście metrów
nad ich głowami.
Pokazy odbywały
Koty wojny
Jeden kapelan przypadający na 631 wojskowych
daje Polsce absolutną przewagę nad wszystkimi
– poza Watykanem – armiami świata. A przecież
nie jest to ostatnie słowo resortu obrony
i Ordynariatu Polowego WP...
P
rzed Grobem Niezna-
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 46 (454)
14 – 20 XI 2008 r.
POLKA POTRAFI
Ciemna strona Wenus
Prowincjałki
Abonenci pewnej sieci telefonii komórko-
wej z okolic Drohiczyna tracą zasięg.
Wszystko przez... remont wieży na jednej ze świątyń – sponsorowany zresz-
tą przez samego operatora. Ten wszelkie reklamacje odwala, wyjaśniając,
że nie są ważne żadne niedogodności, skoro ludzie zyskają coś niezwykle
ważnego – odnowioną wieżę w pofranciszkańskim kościele.
Jednym z urzekających romansi-
deł made in America jest historia
Mary Kay Letourneau. 34-letnia
nauczycielka, matka czwórki dzie-
ci, której z mężem jakoś się nie
układa, spotyka wreszcie miłość
przez duże „m” w osobie swoje-
go ucznia Viliego. Dziecka!
Perypetie Mary i Viliego, które
doczekały się ekranizacji, z powodze-
niem mogą konkurować z hitem „Lo-
ve story”. Widzimy zakazaną miłość,
kochanków ukrywających się przed
złym światem, który chce ich rozdzie-
lić, i... szybko przestajemy zwracać
uwagę na istotny „szczegół” – oblu-
bieniec ma lat 13.
Losy tej pary pod koniec lat 90.
z zapartym tchem śledziła cała Ame-
ryka. Historia ujrzała światło dzien-
ne, kiedy Mary zaszła w ciążę. Stan
błogosławiony był dla sądu okolicz-
nością łagodzącą i z aresztu wyszła
już po 6 miesiącach. Warunkiem był
całkowity zakaz spotykania się z na-
stolatkiem. Pewnej nocy jeden z pa-
troli policji nakrył ich w samochodzie
zaparkowanym na poboczu za mia-
stem. Mieli przy sobie paszporty i 6
tysięcy dolarów. Sąd skazał Mary, któ-
ra była już w kolejnej ciąży, na 7 lat
więzienia. Tak kończył się (oparty
na faktach) film „Amerykańska dziew-
czyna”, który poruszał niewieście ser-
ca. Nie mogło być inaczej – rolę Vi-
liego zagrał przystojny... 19-latek. Kie-
dy prawdziwa Mary Kay Letourneau
wyszła na wolność, Vili był już peł-
noletni. Pobrali się w 2005 roku.
Para stała się niezwykle popular-
na i wśród tego całego medialnego
szumu zupełnie zapomniano o tym,
że dwie córki Mary zostały poczęte
w wyniku przestępstwa – seksu
z dzieckiem.
Historia ilustruje pewną tenden-
cję. Wszelkie seksualne zboczenia uwa-
ża się za domenę mężczyzn. Na ko-
biety – postrzegane jako z natury wraż-
liwsze – patrzy się łaskawszym okiem,
jeśli nawet dopuściły się podobnych
wykroczeń. Także sądy łagodniej ob-
chodzą się z pedofilami w spódnicy.
Tymczasem coraz częściej wskazuje
się, że podobne zachowania wśród ko-
biet nie należą do rzadkości. Są tylko
rzadko ujawniane, np. w sytuacjach
gdy kobiety o takich skłonnościach
przyjmują rolę nauczycielki wprowa-
dzającej w świat seksu.
W Polsce, gdzie wciąż pokutuje
obraz matki Polki gotowej na wszel-
kie poświęcenia, szczególnie trudno
uwierzyć w historie takie jak te:
W październiku w Pile rozpoczął
się proces przeciwko 42-letniej ko-
biecie. Historia, która raczej nie po-
służy jako scenariusz filmowy, za-
częła się 5 lat temu, kiedy owa da-
ma – starannie wykształcona mężat-
ka, matka dwójki dzieci – zapałała
gwałtownym uczuciem do miejsco-
wego szewca. Porzuciła dla niego
męża i zamieszkali razem z dwójką
jej dzieci. Podczas wspólnego ra-
dosnego pożycia konkubent oznaj-
mił, że dostrzega u jej 10-letniego
syna „skłonności homoseksualne”,
które uleczyć może tylko... seks
z matką. Nie wiadomo, jakich argu-
mentów użył, w każdym razie nowy
związek musiał być dla kobiety war-
tością nadrzędną, bowiem zgodziła
się i zaczęła „terapię”. W tym sa-
mym czasie mężczyzna „leczył” jej
12-letnią córkę. Koszmar dzieci trwał
5 lat. Dopiero wtedy kobieta zde-
cydowała się iść na policję. Myli
się jednak ten, kto sądzi, że nagle
przejrzała na oczy – ukochany zna-
lazł sobie nowy obiekt westchnień,
młodszy i atrakcyjniejszy.
I kolejny przykład z naszego ro-
dzimego podwórka. W listopadzie
sąd w Słupsku skazał 52-letnią na-
uczycielkę na 3 lata więzienia i 10 lat
zakazu wykonywania zawodu. Udo-
wodniono, że 4 lata temu ponad 50
razy zmusiła do seksu swoją 13-let-
nią uczennicę, wykorzystując do te-
go emocjonalny szantaż i sporą ilość
alkoholu. Uważana za wzorowego pe-
dagoga, wybrana kiedyś na Nauczy-
ciela Roku, miała świetny kontakt
z dziećmi, o czym świadczą komen-
tarze uczniów na jej wciąż istnieją-
cym profilu w naszej-klasie:
„Pani Li-
dia jest wychowawczynią wszech cza-
sów”; „Wierzę mocno, że to niepraw-
da. Trzymam kciuki za Panią”.
JUSTYNA CIEŚLAK
Miał dość życia 21-letni mieszkaniec Za-
brza. Wjechał na ostatnie piętro jedena-
stopiętrowego wieżowca, przepiłował kratę zabezpieczającą wejście na dach
i... skoczył. Prosto na jedyny stojący pod blokiem samochód. Auto nadaje
się do kasacji. Samobójca – zaledwie lekko potłuczony – żyje.
50 złotych. Tyle za seks oralny z przygod-
nym mężczyzną dostała pewna 14-latka,
którą do uprawiania miłości za pieniądze namówiła jej własna kuzynka, roz-
taczając przed dziewczyną wizję dobrobytu. Po wszystkim nastolatka próbo-
wała popełnić samobójstwo. Uczynna kuzynka trafiła do aresztu.
Najpierw oswajał swoje ofiary na interne-
towym czacie, w końcu się z nimi spoty-
kał. Wtedy dopiero wyjaśniał, że jest oficerem śledczym tropiącym prze-
stępczość wśród nieletnich. Żeby mieć co tropić, kilkakrotnie... zgwałcił jed-
ną z dziewczyn. Sprawca ma 32 lata, dobrą pracę, ale nie w policji, żonę
i dwójkę dzieci.
Życiowe ścieżki zawiodły ciężarną
Kata-
rzynę M.
i jej 7-letniego synka do domu
samotnej matki prowadzonym przez zakonnice. Kobieta nie chciała się zgo-
dzić na to, by chłopca umieścić w domu dziecka, a nienarodzone jeszcze
dziecko oddać do adopcji. Zakonnice wyrzuciły ją więc za drzwi. Przyszła
matka na poród czeka w opuszczonej ruderze – bez prądu, ogrzewania
i wody.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Robimy to wszystko, kierując się katolicką nauką społeczną, by pomóc
naszej ojczyźnie.
(o. Tadeusz Rydzyk o swoich odwiertach)
Po sześciu miesiącach rekonesansu zdążyłem zauważyć pewne sprawy, któ-
re wymagają omówienia. To jest taka sytuacja, że jak leży wycieraczka
i jest nabita błotem, to nikogo to nie razi, bo wszyscy się do tego przyzwy-
czaili. Ale jak ktoś to widzi pierwszy raz, to może zwrócić na to uwagę.
Moim obowiązkiem jest pokochać Gdańsk. Chcę, żeby miasto stało się
coraz piękniejsze.
ba nie oczekiwał tego, że gadająca głowa
państwa będzie kiedyś wyrzucać z siebie jeszcze
większe głupstwa od Lecha noblisty. Chwila taka
jednak nadeszła. I trwa już z górą dwa lata.
Po Lechu I przyszedł na ziemi piastowskiej czas na
Lecha II. I zatęskniliśmy za dawnymi głupstwami, od
których chwilowo odzwyczaił nas
Aleksander I
. Stare
głupstwa były co
prawda zawstydza-
jące, ale nie moż-
na było odmówić
pewnej dozy humo-
ru „ujemnym plu-
som”, czy nawet
„puszczaniu w skarpetkach”. Głupstwa Lecha II są już
tylko żenujące. Śmieją się z nich co najwyżej cudzoziem-
cy, bo wypowiedzi Kaczyńskiego traktują z takim samym
dystansem jak my – prostactwa
Berlusconiego
.
A dziennikarze wiedzą, jakie zadać Kaczyńskiemu
pytania, aby mieć gwarantowane tarzanie się ze śmie-
chu przez dobry kwadrans, a przede wszystkim atrak-
cyjny medialnie materiał w kraju, który odwiedza aku-
rat prezydent III czy IV RP. Ulubionym śrutem,
z którego strzela się do kaczek, jest kwestia homofo-
bii. Strzał takim nabojem gwarantuje trafienie w cel
i obnażenie z piór najbardziej nawet nadętej kaczki.
Numer na homofobię zastosowano ponownie kilka
dni temu w Słowenii. Tym razem nabój miał kształt ta-
kiego oto pytania: „Czy pan prezydent zmienił swój sto-
sunek do osób o orientacji homoseksualnej i czy z po-
wodu swoich poglądów nie chce pan podpisać traktatu
lizbońskiego?”. W takich sytuacjach człowiek zatrud-
niany przez Polaków na etacie prezydenta RP najpierw
energicznie zaprzecza, jakoby miał coś przeciwko ho-
moseksualistom, i własną oczywistą homofobię nazywa
„pewnym obrazem” oraz „mitem”. Później po każdym
słowie jest już tylko gorzej – to już pikujący lot prosto
w błotniste bajoro. Po gwałtownym zaprzeczaniu, jako-
by uważał homoseksualistów za kogoś gorszego, rzuca:
„Ale promować takie postawy nie ma potrzeby, aby
ród ludzki nie zaginął”. To mniej więcej tak, jakby ktoś
powiedział, że nie
jest antysemitą, ale
„każdy widzi, że
Żydów jest wszę-
dzie za dużo”, albo
rasista udowadniał,
że nie ma nic prze-
ciwko czarnym, ale „Murzyn powinien znać swoje miej-
sce w szeregu”. Nazywanie publicznej obecności gejów
i lesbijek „propagowaniem homoseksualizmu” jest książ-
kowym przykładem języka dyskryminacji. Jest to rów-
nie trafne jak zarzucanie ludziom noszącym ślubne ob-
rączki „promocję heteroseksualizmu”.
I na koniec słoweńska perełka Kaczyńskiego: „Do-
ceniam wagę rodziny jako związku jednej kobiety
i jednego mężczyzny,
najlepiej zawartego w młodo-
ści
”. To coś nowego. Okazuje się, że w ramach rodzin
heteroseksualnych najlepsze są małżeństwa zawarte za
młodu. Chciałoby się zapytać, czy te zawarte na przy-
kład po czterdziestce są już trochę – używając języka
homofobów – „zboczone”... Czy gdyby Kaczyński był
prezydentem Warszawy, to zabroniłby ewentualnej
parady małżeństw zawartych w wieku emerytalnym?
Zapytajcie o szczegóły pana prezydenta – na pewno
powie Wam coś mądrego. Swoim zwyczajem.
ADAM CIOCH
(abp Sławoj Leszek Głódź)
RZECZY POSPOLITE
„In vitro przyniesie dziecko do domu. Jeżeli jednak ma to być tylko speł-
nienie pragnienia rodziców, to nie przyniesie ono im do domu szczęścia
i radości. Tego błogosławieństwa, które było im przygotowane przez Boga”.
(ks. Piotr Kieniewicz podczas spotkania
w warszawskim Duszpasterstwie Niepłodnych Małżeństw)
Polscy duchowni są niczym dzieci poczęte. Pod specjalną ochroną. Pra-
wicowych polityków i wymiaru sprawiedliwości.
(Joanna Senyszyn)
Janusz Palikot to pistolet, za którego spust pociąga premier Tusk.
(Michał Kamiński)
Prezydent powiedział
Nie jestem typem rewolwerowca. Palikot to trudny partner, momentami
niewygodny, czasem bardzo irytujący. Nie akceptuję części jego wysko-
ków, ale może w przyszłości niektóre jego intuicje okażą się prawdziwsze,
niż nam się dziś wydaje.
(Donald Tusk)
Nie, w moim przekonaniu nie przesadził. Bo z tymi przepisami to my tro-
szeczkę też przesadzamy, w tej chwili już nieważna jest treść, tylko ważna
jest forma. Jak mu samolot uciekł, a tutaj jedzie konwój, to dlaczego nie
miałby się za niebieskim światełkiem podczepić.
(Zbigniew Romaszewski, wicemarszałek senatu, o Jacku Kurskim)
Ten kryzys jest przejawem superklęski neoliberalnej dewiacji gospodarki
kapitalistycznej.
(Grzegorz Kołodko)
Wybrali: OH, AC
WIEŻA ZA POLE
SAMOBÓJ
Z RODZINĄ NA ZDJĘCIU
JAMES BOND
MIŁOSIERNE
P
o doświadczeniu prezydentury Wałęsy nikt chy-
Nr 46 (454)
14 – 20 XI 2008 r.
NA KLĘCZKACH
5
BISKUPI NA FALACH
Zakładowi, który dobrze pro-
sperował, po pojawieniu się księ-
dza „biznesmena” Andrzeja Sz. za-
częła grozić likwidacja. Odwołany
proboszcz długo nie chciał opu-
ścić ukochanej parafii. Przyznał się
jednak do winy.
skarbówki wykażą więcej lojalno-
ści wobec prawa, czy przywiązania
do „wartości” watykańskiego so-
biepaństwa.
Na iście przewrotny, szatański
pomysł wpadły aktywistki Partii
Kobiet. Otóż poprosiły one pol-
ski episkopat o pomoc w zbiera-
niu podpisów pod ustawą obywa-
telską zapobiegającą przemocy
w rodzinie. Jeśli biskupi odmówią,
wyjdzie na to, że nie są za zwal-
czaniem palącego problemu spo-
łecznego, jeśli zaś się zgodzą, to
nie tylko wyjdą na pomocników
znienawidzonych feministek, ale
jeszcze przyznają, że przemoc to
poważny problem w katolickim
społeczeństwie.
MaK
BÓG HIP-HOPU
błogi sen o potędze klubu brutal-
nie przerwali sąsiedzi zza miedzy
– opactwo cystersów w Mogile.
Mnichom nie w smak, iż nieopo-
dal ich klasztoru może powstać
obiekt sportowy, który „zakłócać
będzie ciszę kontemplacji”. Gwoli
ścisłości, to cystersi nie mają (na
razie!) żadnych praw do terenów,
na których znajdują się obiekty Hut-
nika, mimo to bezczelnie decydu-
ją o losie nie swoich obiektów. Wo-
jewoda Małopolski
Jerzy Miler
przyznał rację... cystersom i chce
unieważnienia planów przebudowy
obiektów Hutnika.
OŁTARZA NIE BUDIET
PPr
PRAWDZIWY CUD
Polskie media już zdążyły od-
trąbić ujawnienie się dwóch kolej-
nych katolickich męczenników – je-
zuitów zamordowanych w Moskwie.
Pobożna histeria jednak cichła
w miarę pojawiania się kolejnych
doniesień na temat okoliczności za-
bójstwa. Prokurator twierdzi, że
dwaj księża – Rosjanin niemieckie-
go pochodzenia i Ekwadorczyk
– zostali zabici przez zaprzyjaźnio-
nego kubańskiego studenta. Na
miejscu zbrodni znaleziono ślady
po libacji i zużyte prezerwatywy...
Cóż, chłopakom najwyraźniej trój-
kąt się nie udał i doszło do awan-
tury. Ta rosyjska historia przypo-
mina niedawną polską – sprawę za-
mordowanego proboszcza z Bla-
chowni, który został już niemal bło-
gosławionym, kiedy okazało się,
że zabił go młodziutki podopiecz-
ny, a jednocześnie... ofiara mole-
stowania.
MaK
W parafialnej sali w Podolszy-
cach-Północy na Mazowszu już nie-
długo będzie można za darmo uczyć
się takich przedmiotów jak mate-
matyka, polski, historia, chemia czy
fizyka. Uczyć będą nauczyciele wo-
lontariusze. Na pomysł zorganizo-
wania korepetycji wpadł ksiądz
An-
drzej Zembrzuski
, proboszcz z pa-
rafii św. Krzyża, który promocji
tego przedsięwzięcia dokonał pod-
czas mszy świętej, co spotkało się
z głośną aprobatą.
„Pomysł wziął się z nauczania
Jana Pawła II
” – wyjaśnia swoje
motywy ksiądz.
Jeżeli idea jest taka, jak się ją
przedstawia, to byłby to być może
pierwszy pozytywny efekt kultu
Wojtyły!
STARY, ALE JARY
PP
Zarzut molestowania seksualne-
go postawił wrocławski sąd 83-let-
niemu duchownemu z zakonu ser-
canów. Żwawy zakonnik molesto-
wał dwie upośledzone umysłowo
dwudziestoletnie dziewczyny, które
uczestniczyły w przykościelnych
warsztatach terapii zajęciowej. Sek-
sualny terapeuta wyznał, że z grzesz-
nym popędem usiłował zmagać się
za pomocą modlitwy, lecz bezsku-
tecznie.
Klerycy z Salezjańskiego Wyż-
szego Seminarium Duchownego
w Łodzi na początku listopada wy-
dadzą hiphopową płytę, która ma
pomagać w resocjalizacji trudnej
młodzieży.
„Osiem błogosławieństw” to
kontynuacja pomysłu kleryków
z nagraniem Dekalogu w wersji
hip-hop. Zespół przedstawił wów-
czas dziesięć przykazań w życiu co-
dziennym – np. przykazanie o kłam-
stwie było historią o plotkowaniu.
Jeden z wykonawców mówił:
„Trud-
no dziś zachować spokój. To jed-
nak klucz do wyzwań zawartych
w innych błogosławieństwach, np.
cierpliwego znoszenia obelg, a pro-
ponowane przez Chrystusa rado-
wanie się z prześladowań to praw-
dziwy sport ekstremalny”.
Tak więc katolicki hiphopowy
interes ma się dobrze, tylko czy
trudna młodzież po wysłuchaniu ta-
kich treści nie stanie się jeszcze
trudniejsza?
RUMCAJS
W SUDETACH!
W Rudawach Janowskich, nie-
wielkim paśmie górskim opodal Je-
leniej Góry, grasuje rodzima wer-
sja Rumcajsa. Mieszka podobno
w szałasach pasterskich niedaleko
wsi Mniszków, ale daje dowody wy-
jątkowej zmyślności, zbójnikując
gdzie indziej: we wsi Wieściszowice.
Napada na samotnych ludzi,
którym rabuje jedzenie. Czyści lo-
dówkę, zabiera alkohol i pieczywo,
a następnie znika w górach. Wieś
drży z lęku. Jest tak źle, że niektó-
rzy mieszkańcy zaczęli ryglować na
noc drzwi.
Pewnemu 82-latkowi zbój zra-
bował nawet gulasz ze stołu. Sta-
ruszek napadu się nie wystraszył,
gdyż nie dosłyszy. Bezczelność sa-
morodnego Janosika bije wszelkie
rekordy. Latem ciemną nocą zeżarł
mięso, które turyści pozostawili nie-
opatrznie na grillu.
Sołtys
Adam Ryżowski
zdra-
dził, że domyśla się tożsamości zbój-
cy: „To dawny mieszkaniec naszej
wsi. Jego dom już nie istnieje. On
sam sobie jednak Wieściszowice
upodobał, bo zna tu każdy kamień”.
Policja na razie jest bezradna
i gania za Rumcajsem po rudaw-
skich ostępach niby Książę Pan po
Rzaholeckim Lesie. I może sobie co
najwyżej zakląć, jak on, szpetnie
po francusku: sakreble!
MAH
PPr
AC
MaK
SKARBÓWĄ
W KSIĘDZA
APETYT
NA SAJGONKI
RADNI PARAFIALNI
Niezłe numery dzieją się w po-
wiecie konińskim. Miejscowy in-
spektorat nadzoru budowlanego
nie tylko ukarał grzywną księdza
Ryszarda F.
(Ostrowąż, gmina
Ślesin) za wybudowanie nielegal-
nej kaplicy przedpogrzebowej, ale
na dodatek kazał ją rozebrać
(„FiM” 50/2008). Ksiądz uporczy-
wie odmawia zapłacenia kary, bo
po pierwsze uważa, że jest zbyt du-
ża (32 tys. zł), a po drugie – twier-
dzi, że to, co wybudował, pozwo-
lenia nie wymaga, bo to magazyn
(nieboszczyków), a nie żadna ka-
plica. Koniński inspektorat nie da-
je jednak za wygraną i skierował
sprawę do miejscowego urzędu
skarbowego, który ma zmusić księ-
dza do uiszczenia kary. Czekamy
teraz na wiadomość, czy urzędnicy
Radni Działdowa przemiano-
wali ulicę Józefa Chełmońskiego na
aleję... nieistniejącej świętej Kościo-
ła katolickiego. Na „prośbę” miej-
scowego proboszcza, oczywiście.
Katarzyna z Aleksandrii
jest
patronką ponad dwustu polskich
kościołów. Występuje też w her-
bach kilku miast (Nowy Targ,
Działdowo). W przeszłości jej imię
nosiły nie tylko żony i córy kró-
lów, ale i proste dziewki. Nic dziw-
nego. Święta „dziewica i męczen-
nica” była niegdyś bardzo popu-
larną „wspomożycielską” ludu.
Wiernych ujmowały opowieści
o jej dysputach z filozofami, o po-
ganach nawracających się po dia-
logach z nią, o ślubie czystości i...
o aniele niszczącym koło, którym
miała być łamana z rozkazu okrut-
nego cesarza
Maksencjusza
. Gdy
jednak pannę Kasię wzięli na
warsztat historycy, okazało się, że
piękny żywot jest zmyśloną baśnią.
Niezmieszani tym faktem radni
Działdowa – w podzięce, że opatrz-
ność w postaci Krzyżaków wsadzi-
ła im bajkową Kasię do herbu
– najpierw za bezcen oddali Ko-
ściołowi miejski grunt na budowę
kościoła św. Katarzyny Aleksan-
dryjskiej, a 16 października 2008
roku na rozkaz ks.
Mariana Ofia-
ry
nazwali dotychczasową ulicę
malarza
Józefa Chełmońskiego
...
aleją patronki.
Tomasz z Akwinu
rzekł kie-
dyś, iż „rodzaj ludzki żyje wytwo-
rami sztuki (
arte
) i rozumu (
ratio-
ne
)”. Radni Działdowa stracili ro-
zum, więc i dla sztuki szacunku nie
mają.
PPr
W dalekim Wietnamie Kościół
rzymski (7 proc. 86-milionowej po-
pulacji) przejawia podobną pazer-
ność jak w Katolandzie, o czym
świadczą bezustanne batalie o zie-
mię. Ostatnio tamtejsi katolicy do-
magają się rozebrania jednej z fa-
bryk w Hanoi, bo stoi ona rzeko-
mo na dawnym terenie kościelnym.
W tymże mieście wierni Krk pro-
testują przeciwko urządzaniu par-
ku w miejscu, gdzie przed wojną
z lat siedemdziesiątych znajdowa-
ła się siedziba nuncjatury. Tylko
patrzeć, jak w Wietnamie powtó-
rzy się casus Polski i czarni będą
tam domagać się ziemi na podsta-
wie zapisów ze średniowiecza. Ty-
le że wtedy skośnoocy nie widzie-
li jeszcze krzyża na oczy.
BS
BEZDOMNI WON!
Proboszcz łódzkiej parafii Mat-
ki Boskiej Zwycięskiej troszczy się
o bezdomnych, którzy mieli zwyczaj
sypiać pod starą plebanią. Żeby
się nie spalili. Ksiądz martwił się
(tak twierdzi), że drewniany budy-
nek pójdzie z dymem, i wywiesił na-
pis: „Teren prywatny, zakaz noco-
wania”. I oto mamy kolejny dowód,
że to, co kościelne, jest prywatne,
czyli proboszczowskie.
AC
NIC, TYLKO KRAŚĆ
MOGIŁA HUTNIKA
Na rok więzienia w zawiesze-
niu na 2 lata (sic!) skazał sąd
An-
drzeja Sz.
– byłego proboszcza pa-
rafii w Dobrzycy w woj. wielko-
polskim. 61-letniemu księdzu za-
rzucano niepoprawne prowadzenie
ksiąg rachunkowych, przywłaszcze-
nie powierzonego mienia i bezpraw-
ną sprzedaż maszyn zakładu stolar-
skiego Dębina, którym zarządzał
w imieniu parafii. Według proku-
ratury, duchowny w sierpniu 2007
roku przywłaszczył sobie parafial-
ne meble o wartości 27 tys. zł oraz
sprzedał warte 170 tys. zł maszyny
stolarskie za 23 tys. zł.
OP
Klub sportowy Hutnik to jed-
na z najbardziej zasłużonych kra-
kowskich organizacji sportowych,
jednak dziś pozostająca w cieniu
dwóch innych krakowskich drużyn.
Szansą dla klubu jest EURO 2012
oraz przestronne tereny klubowe
usytuowane w krakowskiej dziel-
nicy Suche Stawy, znakomicie na-
dające się na bazę sportową. Dla-
tego władze klubu wspólnie z ma-
gistratem zaplanowały rozbudowę
i modernizację obiektu. Jednak
Plik z chomika:
Antyklerykalny
Inne pliki z tego folderu:
fakty_i_mity_2008_459_460_51_52.pdf
(19130 KB)
fakty_i_mity_2008_458_50.pdf
(10436 KB)
fakty_i_mity_2008_457_49.pdf
(12144 KB)
fakty_i_mity_2008_456_48.pdf
(24726 KB)
fakty_i_mity_2008_455_47.pdf
(9056 KB)
Inne foldery tego chomika:
2001
2002
2003
2004
2005
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin