Bednarczyk Tadeusz - Życie codzienne warszawskiego getta.rtf

(1135 KB) Pobierz
Tadeusz Bednarczyk

Tadeusz Bednarczyk

ps. „Bednarz", „Tadeusz"

 

 

 

Życie codzienne warszawskiego getta

 

 

 

 

 

Warszawskie getto i ludzie

(1939-1945 i dalej)

 

 

 

Wydawnictwo OJCZYZNA

Warszawa 1995

 

 

© Tadeusz Bednarczyk

I S B N 83-86-449-02-0

Wydawnictwo OJCZYZNA

Ul. Nowogrodzka 25/35 00-511 Warszawa Tel. 628-55-22

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spis treści

Wstęp…................................................................................................................ 5

Rozdział l. Dlaczego interesowałem się kwestią żydowską w Polsce?..............13

Rozdział II. Getto w pierwszym roku okupacji..................................................28

Rozdział III Getto zamknięte od grudnia 1940 r. do lipca 1942 r......................50

Rozdział IV. Akcja likwidacyjna Höflego lipiec-wrzesień 1942 r…….............69

Rozdział V. Getto od 13 września 1942 r. do 18 kwietnia 1943 r…………......77

Rozdział VI. Powstanie a właściwie Samoobrona….........................................95

Rozdział VII. Akcje pomocy gettu — jej źródła…......................................... 116

Rozdział VIII Szmalcownictwo, antysemityzm a kolaboracja i zdrada wewnętrzna.

Rozdział IX. Sterowanie gettem przez Gestapo i kontynuowanie tych metod po wojnie w ramach antypolskiej działalności…………………………………..............242

Rozdział X. Galeria katów warszawskiego getta………………..................... 273

Rozdział XI. Zakończenie. Ocena i wnioski…………………..........................295

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wstęp

 

 

W krajach zachodnich ukazuje się liczne opracowania „historyczne". względnie wspomnienia, które dotyczą losu Żydów w okresie II wojny światowej. Z uwagi na to, że większość Żydów europejskich zamieszkiwała na ziemiach polskich, przeto w opracowaniach tych dużo miejsca poświęca się stosunkom polsko-żydowskim w czasie minionej wojny. Niestety, w przeważającej liczbie publikacji, prawda historyczna tamtych czasów przedstawiana jest z reguły fałszywie i w sposób ubliżający prawdziwej humanitarnej postawie i honorowi narodu polskiego.

Największa ilość tych dziwnie jednostronnych i oszczerczych publikacji wychodzi w RFN, USA i w Izraelu. Fakt wysunięcia się na czoło — w tego rodzaju wystąpieniach antypolskich — owych trzech ośrodków, tłumaczyć można przede wszystkim: a) chęcią zdjęcia z NRF-owskich spadkobierców hitleryzmu opinii ludobójców, drogą przerzucenia choćby jej części na Polaków; b) niechętnym stosunkiem krajów zachodnich do Polski, której usiłuje się podrzucić antysemityzm i wspólnictwo duchowe w ludobójstwach hitlerowskich; c) psychopatycznym urazem powstałym u Żydów po przebytych cierpieniach. oraz ich żalem do ziemi polskiej i jej mieszkańców za przebycie tych cierpieli właśnie na tej ziemi (chociaż były one zadane rękami niemieckimi); d) dezinformacją spowodowaną brakiem źródłowych, obiektywnych, naukowych, w tym i polskich, opracowań historycznych.

Starania RFN o wymazanie z pamięci krajów Zachodu tej niechlubnej ludobójczej przeszłości, są zrozumiałe z punktu widzenia interesów niemieckich. Odbywa się to zazwyczaj drogą oszukańczej propagandy. Zachód nie widział i nie znał prawdy o niemieckich katowniach i o krematoriach Oświęcimia, Treblinki, Bełżca, Sobiboru, Majdanka i wielu innych, a jeśli nawet znał, to w nią nie wierzył. Zachód w solidarności do tzw. zachodniej kultury, woli widzieć i słyszeć o niemieckich Bachach, Bethovenach, Haydnach czy Schillerach i Goethach, niż o von dem Bachach, Eichmannach, Himmlerach, Hoessach itp. Wymazywanie z pamięci odbywa się też drogą przekupywania opinii publicznej przez opłacanie milczenia osób poszkodowanych. I to zarówno osób pojedynczych (np. Niemcy z RFN usiłowali kupić w USA milczenie polskich „króliczek" z Ravensbrück, jak i całych społeczeństw) np. Izrael otrzymał dotychczas od NRF jako „odszkodowanie" za krew i zrabowane mienie żydowskie kilkadziesiąt mld dolarów, oraz pożyczki długoterminowe i darowizny w wysokości również kilkunastu mld dolarów, przy tym obywatele Izraela dostali odszkodowania indywidualne. Korzyści z tego tytułu płynące dla RFN widzieliśmy np. na procesie Eichmanna, widzimy w akcji wybielania Niemców i zbliżenia politycznego. Do szczytowych oszukańczych stwierdzeń propagandowych i służalczości wobec RFN zaliczyć należy działalność filozofa i piewcy chasydyzmu Martina Bubera, który w swojej książce pt. Der Jude und sein Judentum wydanej u Kolonii w 1963 r. m.in. napisał: „Elementarną nienawiść do Żydów, ten wybuch z głębi jaźni — widziałem w Polsce, lecz nigdy w Niemczech". Widzimy kto prowadzi i komu jest potrzebna polityka nienawiści i napięcia miedzy narodami. Ważne, że za takie oświadczenia Niemcy dobrze płacą a i dla filozofa pecunia non olet, co jest tradycją żydowska.

Swobodne i szerokie oddziaływanie wrogiej nam propagandy i bezkarne szerzenie dezinformacji, spowodowane jest dotychczasowym brakiem należytej odprawy, jaka winna być dana paszkwilantom ze strony wydawnictw polskich, czy instytutów historycznych. Choćby np. Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, który ma dość bogate materiały historyczne. (Szkoda tylko że większość z nich jest w języku jidysz, utrudniającym szersze ich badanie i odpowiednie wykorzystanie). Żydowski Instytut Historyczny specjalizuje się monopolistycznie w sprawach martyrologii Żydów w Polsce, co jest cennym wkładem do ukazania prawdy o hitlerowskim ludobójstwie, ale zarazem powinno być rozszerzone o ukazanie polskiej pomocy dla Żydów. Publikuje jednak za mało i publikacje te w dodatku nie uwzględniają wszystkich posiadanych materiałów. Widać to bardzo dokładnie na praktyce „bronzowienia" milszej, choć istniejącej tylko pół roku ŻOB, a przemilczanie trzy i pół letniej samotnej ideowej działalności ŻZW. Widać to jeszcze dokładniej na boleśniejszym znacznie przykładzie pozostawienia, a nawet rozszerzenia w nowszych historycznych opracowaniach naukowych jego pracowników wszelkich uogólnionych akcentów szmalcownictwa, poniżających niesłusznie dobre imię ogółu Polaków i godzących w ich honor, a zarazem zmniejszenie akcentów dotyczących licznych przypadków zdrady wewnętrznej Żydów (np. u B. Marka wykreślono już w następnych wydaniach sylwetki kolaborantów, jak: dyr. Weinberga, Głowińskiego czy Hirszla z szopu Fritza Schultza, czy mistrza bokserskiego i policjanta żydowskiego „Szapsio" — Rotholca, i in.). Czy dla dobra obiektywnej prawdy historycznej potrzebne są te zmiany proporcji, które tylko w następstwie dają dogodna podkładkę „naukową" dla wrogich nam sił na zachodzie i rozzuchwalają ich propagandę. Czy tak powinna postępować uczciwa placówka o aspiracjach naukowych, do tego kompromitująco afiliowana z Polską Akademią Nauk. Żle to świadczy i o PAN. Klasycznym przykładem takiej gry mogą być okrzyczane książki Urisa Exodus i Miła 18, który bawił w Polsce, i jak twierdzi tu zdobył „źródłowe" materiały do swych książek (np. polscy żołnierze rozstrzeliwujący Żydów w getcie!!!). Oczywiście informatorem instruującym go był dyr. ŻIH B. Mark, gdyż wszyscy zagraniczni goście obowiązkowo przechodzili przez jego ręce. To też te kalumnie w wydaniach Urisa obiegły świat w pół miliona egzemplarzach i 2 filmach. Podobnie było ze Steinerem autorem Treblinki, który zbierał materiały u B. Marka w 1959 r. Wina B. Marka i ŻIH jest oczywista . A wszystko to zawdzięczamy Żydom-stalinowcom z ZSRR, wychowanym we wrogości do Polski przez A. Lampego, z kierownictwa ZPP-Żydów. Do tych stalinowców należał i Bernard Mark, wróg Polaków. Przed wojną był on korektorem w brukowej „2 Groszówce", choć chciał uchodzić za redaktora. W ZSRR napisał i wydał w 1944 r. broszurę o powstaniu żydowskim w getcie, ale na tej podstawie został już powołany na stanowisko profesora w ŻIH, mimo braku wyższych studiów (i afilialny w PAN !). On to wyspecjalizował się w opluwaniu Polaków za „szmalcownictwo", ale złośliwe ukrywał, że szmalcownikami, obok mętów społecznych polskich byli przedstawiciele mniejszości narodowych, w tym dużo Żydów (mieli oni gestapowską tysięczną „Żagiew", swoją policję kolaborancką wraz z. Zarządem Gminy, czy 70 osobową specjalistyczną komórkę żydowską w centrali gestapo, kierowaną przez Żyda Heninga). Mark kalumniatorsko i bezpodstawnie oskarżał Polaków o mordowanie Żydów, jak np. miał to zrobić jakiś żołnierz podległy „Bystremu" — Iwańskiemu, czemu on mi zaprzeczył na piśmie. Czy zamordowanie rzekome 30 Żydów w czasie Powstania Warszawskiego. Plotkę podchwycili Żydzi stugębnie, by opluwać AK, która niosła im pomoc i była dumą narodu polskiego. To też na Zachodzie roi się od pomówień, że AK mordowała Żydów. I to wszystko zawdzięczamy Markowi i jego wychowankom. Jaką był marnotą naukową świadczy fakt, że kolejne mutacje swoich prac o getcie w Warszawie dopasowywał do aktualnych potrzeb politycznych, co mu wytknąłem na zebraniu historyków w PTH. Był on niewiarygodny i niepoważny, choć napuszony i zarozumiały jako z-ca członka KC PPR. Obok szmalcownictwa szermował stale antysemityzmem i płynącym stąd brakiem polskiej dla nich pomocy. A równocześnie ukrywał fakty pomocy, umniejszał ją.

Równolegle preparowanymi dla zagranicy fałszywymi antypolskimi danymi przyczyniał się do szerzenia w kraju i za granicą antypolonizmu On też. mówił o tolerancji, porozumieniu, ale praktykował to jednostronnie, tj. jak antysemityzm to wrzask i rejwach, jak antypolonizm to cisza i przemilczenie. Ale temu faryzeizmowi trzeba przeciwdziałać. Powinny powstawać polskie odpowiednie opracowania historyczne źródłowe, prostujące wszystkie zagraniczne i krajowe kłamstwa. Takich opracowań nie ma, gdyż Żydzi w wydawnictwach i prasie, skutecznie eliminują takie opracowania, im mniej korzystne, przedstawiające ich postawy zgodnie z prawdą — im niemiłą. Tego rodzaju publikacje usunęłyby dezinformację i nieznajomość prawdy tamtych czasów, pomogłyby Żydom obywatelom polskim, szczególnie tym z młodszego pokolenia dowiedzieć się, jak to było naprawdę z ich ojców postawą wobec okupanta i jak było z polską pomocą.

Tymczasem sprawy tej nie chciał podjąć żaden Uniwersytet w PRL („odradzano" tę tematykę), ani Wydział I PAN. Ten wycinek naszej historii oddano w pacht Żydom i ŻIH, który działa nieobiektywnie, nie tylko nie chce pokazywać polskiej pomocy, ale wręcz ją umniejsza, implikuje antypolskimi wstawkami, szkodzi nam pod szyldem placówki naukowej.

Przez pierwszych kilkanaście lat po wojnie nie interesowałem się tym problemem, bo ilościowo nie istniał, skoro ostatecznie pozostało w Polsce po wojnie ca 100 000 do 300 000 Żydów (obecnie pozostało po emigracjach ponad 50 000 do 100 000 sprytnych nowobogackich) z czego tylko poniżej 20% przyznaje się do swego pochodzenia. Konieczne jest dodać, że całe szerokie żydowskie kierownictwo MBP zmieniło Żydom w latach 1945/46 dziesiątki tysięcy dowodów osobistych na polsko brzmiące nazwiska, przechowując je w 6 dużych szafach pancernych w pokoju dyrektora gabinetu ministra BP — płk. Ajzen-Andrzejewskiego, szefa komisji zmian nazwisk, do której należała m.in. pani ministrowa Wierbłowska i pani ministrowa Skrzeszewska. Ja te szafy wypchane dokumentami widziałem w 1945 r. — latem. Podobne szafy były w pozostałych wojewódzkich i powiatowych UB. Problem liczebności Żydów istnieje natomiast jakościowo, z racji zajmowania przez nich wielu decydenckich stanowisk w PRL i III RP. Zajmowanie przez Żydów dużej liczby stanowisk decydujących o losach narodu polskiego, Żydzi tłumaczą zasadą równouprawnienia obywatelskiego, ale w Izraelu żaden goj nie może zajmować jakiegokolwiek stanowiska, a tylko wyłącznie Żydzi, tam równouprawnienie obywatelskie nie działa, nie wierzą obcym. Zatem wyglądamy w Polsce na durniów. Dlatego też Żydzi nie odtwarzają własnych partii w Polsce, bo praktyczniej im jest infiltrować wszelkie kierownicze gremia w państwie polskim. Nie zabierałem głosu w tej tematyce nie chcąc być posądzony o chęć czerpania korzyści, czy odcinania kuponów zasług z tytułu dość znacznego udziału w akcji pomocy Żydom. Złapałem za pióro by dokumentować polską humanitarną, chrześcijańską pomoc Żydom po usłyszeniu w klubie „Krzywego Koła" okropnych antypolskich wypowiedzi wielu Żydów (m.in. doc. Kupczykowa, Zimand i in.) oraz po przeczytaniu kilku książek wydanych za granicą i zionących do nas nienawiścią. Zacząłem interesować się tymi autorami, rejestrować ich wypowiedzi, szukać źródeł ich informacji. Oto nazwiska ważniejszych kalumniatorów: Martin Buber, Leon Uris, Reuben Ainsztajn, B. Mark, A. Rutkowski, dr Icerles, MiriamNovitch, Jerzy Kosiński, F. Steiner, Chaim Kapłan, A. Donat, Stanisław Wygodzki vel Dawid Weinberg, J. Wulff, I. Singer, Dinant, A. Pinkus, Yuri Suhl, Irena Pędzik, Rosenthal, Rothman, M. Canin, Pinchas Lapide, Halberstam, Jocchak, Caim Jaari, Józef Makowski vel Makower, N. Leneman, Henryk Grynberg, Joscf Kruk, Max I. Dimont, Marek Cefen, Josef Brandes, S. L. Shneiderman, Pierre Joffry, Georges Friedman, Anzelm Reiss, Artur Miller, E. Salpeter, Rolf Hochhut, Jakow Alon, Elie Wiesel, Nahum Blumental, Milo Anstadt, Josef Kermish, Oscar Goldberg, Andrew Field, Richard Ggruberg, Piotr Rawicz. Jan Rogier, S. Wiesenthal, H. Justus, J. Gilbert i setki innych. Ważniejsze wypowiedzi wielu z nich będę jeszcze omawiał. Ponadto wielu Żydów występuje w prasie na Zachodzie, w Izraelu, anonimowo. Bardzo duży ich procent stanowią Żydzi uratowani w Polsce dzięki polskiej pomocy. Przy takiej ich demonstracyjnej postawie, zamiast wdzięczności ukazującej nam nienawiść, musimy wierzyć tezie samych Żydów, naukowców, Haffnera i Hercoga, którzy twierdzą, że „Żydzi byli i są zawsze antypolscy, lub właściwie proniemieccy" — cytuję z pamięci. I oni zmuszają nas do obrony polskiego honoru.

W tej sytuacji, widząc szkodliwość tego rodzaju publikacji, brak obiektywizmu i taktu, widząc tendencyjną fałszywość ocen przeszłości, płynącą i z narzuconej nam dezinformacji stalinowsko-żydowskiej cenzury (cenzura była departamentem w żydowskim MBP, później usamodzielniona) musiałem zabrać głos by dać świadectwo prawdzie i bronić honoru narodowego. Dopingowały do tego i wystąpienia żydowskiej inteligencji w kraju, fałszerskie, antypolskie, stające się jakby dokumentacją negatywnej oceny naszej pomocy, i tendencyjnym „źródłem" dla zagranicznych publicystów, Do zabrania głosu zobowiązywał mnie kierowniczy organizacyjny udział w akcji pomocy Żydom z ramienia sikorszczyckiej OW — Organizacji Wojskowej (dalsza nazwa KB-Korpus Bezpieczeństwa-AK) i CKON-u. Zobowiązywała mnie dobra znajomość spraw getta w Warszawie, w którym bywałem codziennie aż do maja 1943 r. — w czym jestem unikatem w śród Polaków, a i wśród Żydów, bo skoro się uratowali to musieli wcześniej wyjść z getta (bo ocalałych bojowników liczy się na palcach). Ta znajomość ostatnich tygodni istnienia i walki getta jest szczególnie ważna dla odtworzenia historii tego okresu, gdyż w ŻIH nigdy nie było wśród parających się historią prawdziwego bojowca getta, piszącymi są w ŻIH ludzie którzy przebywali wtedy w ZSRR i chcą być teraz znawcami, a właściwie propagandzistami. Mój głos naocznego świadka zdarzeń jest zarazem pierwszym głosem Polaka, który to wszystko widział z bliska i codziennie w latach 1939-1943.

Dla badaczy historii ważna może być konfrontacja tych dwóch spojrzeń. Miło jest mi skwitować, że dotychczas moje publikacje na ten temat spotkały się ze zrozumieniem i należytą oceną tak w kraju jak i za granicą. W lipcu 1962 r. przebywała w Polsce przedstawicielka Żydowskiego Instytutu Historycznego z Tel-Avivu i bardzo poczytnego dziennika Herui - p. Ch. Lazar; przybyła ona głównie śladem moich artykułów, celem zebrania materiałów historycznych do książki o ŻZW, która ukazała się w Izraelu wiosną 1963 r. pt. Muranowska 7. Nie znalazłszy tych materiałów w pełni w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie, znalazła je u ludzi, którzy byli uczestnikami wspólnej walki Polaków i Żydów przeciwko Niemcom, znalazła przygotowane materiały u mnie, gdyż zamówił je u mnie mcc. Drażnin, skarbnik partii Syjonistów Rewizjonistów, za co dziękował mi okazjonalnie premier M. Begin.

Ujawnienie w szerszych rozmiarach działalności ŻZW, wiąże się z ujawnieniem dotychczas przemilczanej kilkuletniej, szerokiej pomocy polskich kół konspiracyjnych, związanych z rządem londyńskim. Ujawnienie tej działalności pozwoli historykom i publicystom na poważne rozszerzenie bazy społeczno-politycznej polskich ośrodków konspiracyjnych niosących pomoc Żydom, oraz efektów tej pomocy. Baza ta była dotychczas zawężona do minimum. Ukazywała głównie pomoc ze strony PPR i GL-AL które w latach 1942/43 były dopiero w pierwszym stadium organizacyjno-rozwojowym i po prostu nie stać ich było na dużo, a i tak świadczyły ofiarnie pomoc powyżej swoich możliwości.

Prezes Zarządu Głównego ZBoWiD gen. M. Moczar, w swym znanym artykule publikowanym w kwietniu 1963 r. w dwutygodniku Za wolność i lud, piętnując narosłe fałsze, podkreślał właśnie tę szerokość bazy społeczno-politycznej społeczeństwa polskiego niosącego pomoc Żydom, głosił to jako komunista. Mówi to raczej o powszechności współczucia dla Żydów i o spontaniczności pomocy dla nich, a przede wszystkim zaprzecza kolportowanym na Zachodzie wersjom o szerokim polskim antysemityzmie. Antysemityzm nasz był na pewno mniejszy od zachodniego, skoro Żydzi prześladowani w całej Europie, zjechali do Polski i stworzyli w niej największe skupisko w diasporze (do końca XVIII w.). Żyliśmy przez parę wieków na jednej ziemi, a jeśli nie razem, to obok siebie. Dlatego w strasznych lalach 1940-44 żołnierze i partyzanci OW-KB i AK obok partyzantów AL czy BCh, nieśli pomoc Żydom. Pomoc tę świadczyły nieomal wszystkie polskie ugrupowania społeczno-polityczne. Będę to usiłował szkicowo wykazać i udowodnić. Głosy przeciwne tej pomocy były odosobnione.

Przy opracowaniu niniejszego wycinka moich wspomnień okupacyjnych, (ma on właściwie charakter relacji historycznej). kilku działaczy i kolegów pomogło mi w ustaleniu lub przypomnieniu poszczególnych dat, nazwisk, osób lub szczegółów i faktów. Nie wyklucza to możliwości powstania jakichś drobnych omyłek, ale czyż jakikolwiek fakt z historii najnowszej można ustalić od razu, bez uniknięcia uściśleń i sprostowań? Nie jestem w pełnym znaczeniu historykiem, a ekonomistą z wykształcenia, trudniącym się publicystyką historyczną. Nie dysponuję więc warsztatem historyka, z jakimiś możliwościami instytutowymi i archiwalnymi, ułatwiającymi pracę. Trudu napisania książki podjąłem się na marginesie pracy zawodowej z nadzieją. że stworzy ona jakąś kanwę i wytyczy linie kierunkowe do dalszych obiektywnych badań nad stosunkami polsko-żydowskimi podczas okupacji.

Zanim to nastąpi, chcę w niniejszej pracy przedstawić prawdę tamtych czasów, pokazać ówczesne postawy Żydów, pokazać wielką polską pomoc dla nich — co oni mi utrudniają, chcę przeciwdziałać fałszerzom imputującym nam uogólniony obraz Polaka jako rzekomego szmalcownika1, żyjącego wówczas dostatnio z Żydów, oraz jako zoologicznego antysemity i faszysty. Przykro, że na książkową szerszą publikację pt. Obowiązek silniejszy od śmierci musiałem czekać ponad 20 lat, (a na tę — 30 lat), że mimo upływu 50 lat od okupacji trzeba walczyć o prawo do prawdy historycznej.

Okupacyjna współpraca Polaków i Żydów wypływała raczej z uczucia pewnej sympatii, bo prawie każdy Polak miał znajomego Żyda, litowano się nad ich nieszczęściem. Ludzie powinni się teraz wzajemnie odnaleźć po to, by dać świadectwo prawdzie. Za paradoksalny trzeba uznać obecny stan, gdy najbardziej poszkodowani przez hitleryzm, tj. Żydzi i Polacy, zamiast dążyć wspólnie do wytrzebienia resztek nieufności i niedomówień podsycają ją tylko nietaktownym i nieuczciwym postępowaniem, czy publikacjami, prowadzonymi często u nas w kraju pod szyldem oraz w imieniu polskiej nauki. Ale takie postawy piętnował już A. Nowaczyński w książce pt. Mocarstwo anonimowe. Taką nietaktowną, podstępną, a wręcz wrogą postawę i politykę wobec Polaków Żydzi wykazywali od zarania — w średniowieczu, ciągłe zatargi, sprzeczności (lichwa, oszustwa, podatki, przekupstwo, cła, karczmy, zdrada państwowa, rusyfikacja, germanizacja) czym rozdrażniali Polaków. Mikołaj Rej wzywał do „wyplenienia Żydów” a ks. Piotr Skarga do „wygnania ich". — A. Nowaczyński Mocarstwo anonimowe rozdział: „W Polsce od czasów zamierzchłych po dzień dzisiejszy" str. 187-289. A np. od połowy 1915 r. Żydzi czynili wielkie zabiegi w Berlinie, Wiedniu, Paryżu, w USA o specjalne prawa dla siebie w mającej powstać Polsce po I wojnie światowej — miało to charakter wystąpień antypolskich, ograniczenia praw Polaków. To oburzało Polaków.2

Przykro mi, ze niektóre moje uwagi polemiczne będą m.in. odnosiły się do nieżyjącego B. Marka: są one jednak fragmentami moich wystąpień publicznych w Polskim Towarzystwie Historycznym, wypowiedzianych w obecności Zmarłego, przy okazji chciałbym podkreślić wielkie jego zasługi i benedyktyńską pracowitość w odtworzeniu zbrodni hitlerowskich i martyrologii jego narodu, budzących ogólny szacunek. Ale w niektórych osądach się myli, co jest rzeczą ludzką, lecz błędy należy korygować. A wchodzą tu w grę i błędy dla nas bolesne płynące z antypolonizmu. Jestem szczerze i życzliwie przekonany, że moja skromna praca, mająca charakter źródło-twórczy pozwoli badaczom historii najnowszej, a szczególnie niektórym nieżyczliwym żydowskim historykom w Polsce, lepiej poznać te zagadnienia, a wtedy ich ocena tamtych zdarzeń zbliży się do oceny i sądu ogółu obywateli polskich. Oby! Oczywiście o ile cenią sobie polskie obywatelstwo.

Cieszy mnie fakt, że moje myśli i spostrzeżenia na ten temat, udało mi się opublikować także na Zachodzie. Poczynając od maja 1967 r. aż do kwietnia 1969 r. ukazywały się co miesiąc w polskiej Kronice, tygodniku emigracyjnym wychodzącym w Londynie, moje artykuły, przekazujące odcinkami znaczną część niniejszej mojej pracy. W skupiskach polskich na Zachodzie toczyły się w 1967 r. dyskusje na ten temat. Moje publikacje są więc dla nich jednym z ważniejszych przyczynków wyjaśniających dowodowo okupacyjną istotę faktów, świadczących dobrze o humanitaryzmie i obywatelskości Polaków wobec Żydów. W ten sposób na emigracji mają możność mobilizowania się wspólnie z Macierzą do walki o prawdziwy obraz tamtych czasów, ówczesnych warunków, naszej postawy i ogromu ofiarnej polskiej pomocy dla Żydów. Równocześnie nasi tamtejsi wrogowie uzyskują materiał do konfrontacji z ich tendencyjnymi danymi historycznymi. Chcąc walczyć o nasze dobre imię i honor, trzeba to robić to formie dokumentalnej, pisanej. Mam nadzieję, że moim śladem pójdą inni.

Tak jak działałem podczas okupacji, tak teraz spisując wspomnienia z tamtych lat, działałem i działam w duchu chrześcijańskiej życzliwości, przyjaźni i pomocy Żydom w rozwiązywaniu spraw spornych, drażliwych, celem kompromisowego porozumienia. Ale to nie zwalnia mnie od krytycyzmu i walki z Żydami, którzy szkalują nasz honor narodowy i naszą ojczyznę, a takich faktów jest zbyt dużo, co wycinkowo niżej ukażę. Zaś logika nakazuje mi odrzucić z góry pomówienia z tego tytułu o antysemityzm.

 

1 Szmalcownik — w gwarze złodziejsko-przestępczej oznacza człowieka, który bierze szmalec - czyli pieniądze jako wykup. Żydzi szmalcownikami nazywali tych którzy szantażowali ukrywających się Żydów wydaniem w ręce niemieckie, a za milczenie otrzymywali pieniężny wykup, byli też liczni szmalcownicy Żydzi.

2 Patrz Żydowska polityka narodowa obecnej doby (Ostjudenfrage), wydał w 1897 r. we Lwowie, u W.Gubrynowicza i Syna, poseł na Sejm Galicyjski i do austriackiej Rady Stanu Teofil Merunowicz.

 

 

 

Rozdział I

Dlaczego interesowałem się kwestią żydowską w Polsce?

 

Od najmłodszych lat stykałem się z dziećmi żydowskimi. Byli to moi sąsiedzi i towarzysze zabaw dziecięcych, przyjaźniłem się z dziećmi takich żydowskich rodzin jak: Lipszyce, Wachtlowie z Warszawy, czy Diamandowie z Falenicy. Później przyszły studenckie i męskie przyjaźnie z Tadkiem Makowerem. Józiem Wachtlem, Adamem Zabirsztajnem i innymi, przyjaźnie męsko-damskie płynące z życia towarzyskiego.

Potrzebę bardziej wnikliwej obserwacji współżycia Polaków i Żydów wywołał we mnie cykl wykładów prof. Sujkowskiego, których wysłuchałem na SGH w 1934 r. Wielkość liczbowa żywiołu żydowskiego w Polsce tzw. międzywojennej, ich poważny udział w gospodarce i majątku narodowym, ich tylowiekowa odrębność narodowa i egoizm, ich solidarność i spoistość wewnętrzna, oraz podkreślane przez profesora tendencje kapitalizacyjne kosztem szkodnictwa dobru narodu polskiego i skarbu państwa, tendencje opanowania różnych dziedzin nauki i wolnych zawodów, oraz urządzeń i instancji propagandowego oddziaływania na społeczeństwo polskie (prasa, radio, kino itp.) stały się powodem mojego przystąpienia do czynnych obserwacji i studiów na ten temat. Pierwszych konfrontacji, czy potwierdzeń powyższych syntez prof. Sujkowskiego z życiem dokonywałem przed wojną, podczas pracy w skarbowości na terenie Warszawy, pisałem nawet z dziedziny tych zagadnień swą pracę dyplomową i magisterską.

Pragnę dodać, że do moich zainteresowań sprawą żydowską przyczyniło się także moje umiłowanie historii ojczystej.

Chciałbym tu przypomnieć negatywny wpływ Żydów na naszą historię tylko w dwóch przełomowych jej okresach. Chodzi mi o bunt Chmielnickiego i „potop" szwedzki, od których zaczął się powolny upadek Polski i o Powstanie Listopadowe i Styczniowe przypieczętowujące ostatecznie ten upadek. Sprawy podobne wymagają analizy i przemyślenia.

13

Zgodnie ze swą zasadą popierania i współpracy tylko z silnymi, Żydzi prowadzili wtedy możnym gorzelnie, karczmy, sprzedaż zboża. Pachtując, uprawiając lichwę i bogacąc się na tym. Brali Żydzi duży udział w wyzysku chłopów i utrwalaniu władzy feudałów. Wyzysk swój przy tych czynnościach, a szczególnie przy uprawianiu lichwiarstwa, posunęli z czasem tak daleko, że chłopstwo popadało nie tylko w zależność ekonomiczną w stosunku do Żydów, ale nawet zdarzało się że i w osobiste w stosunku do nich niewolnictwo, w zastawie były cerkwie i tzw. uprawnienia liturgiczne, co dokumentował Fr. Rawita Gawroński w książce pt. Żydzi w historii i  literaturze ludowej na Rusi. Nakład Gebethnera i Wolfa — przedwojenny bez daty. Te ich praktyki były jednymi z głównych przyczyn buntu Chmielnickiego. W buncie tym hasłem kozaków było rżnąć Lachów, Jezuitów i Żydów, jako przedstawicieli władzy i wyzysku. W czasie potopu szwedzkiego Żydzi pomagali im, będąc nielojalnymi wobec Polaków.

Jedną z prób ograniczenia wówczas żydowskiego wyzysku i lichwiarstwa, była akcja ks. Piotra Skargi Pawęskiego stworzenia pierwszych w Polsce lombardów, w których można by pod zastaw otrzymać pożyczkę oprocentowaną na około 20% rocznic, zamiast jak u Żydów powyżej 100%. Wtedy tę akcję i lombardy nazywano Mons Pietatis.

W czasach nowożytnych, w XIX w. i wraz z upadkiem Polski, znaczna część Żydów przeszła na współpracę z rozbiorcami Polski, uczestnicząc wydajnie w akcjach germanizacyjnych, czy też rusyfikacyjnych narodu polskiego. Dlatego też poza jednostkami w osobach np., bohaterskiego płk. Berka Joselewicza, czy rabina Bera Meizelesa, nie ma dużo Żydów uczestniczących w walkach powstańczych, choć odwrotnie stosunkowo dużo było ich w służbie, także wywiadowczej, wojsk rosyjskich, bądź pruskich. Powstanie Styczniowe dało Żydom formalnie uprawnienia obywatelskie (pierwsze w świecie), to też dlatego finansiści żydowscy z baronem Kronenbergiem na czele świadczyli znaczną pomoc finansową na rzecz powstania (tego tylko), przyczyniając się istotnie do jego rozszerzenia i dłuższego trwania. Ale powstanie to, poza szlachetnymi intencjami, nie miało absolutnie żadnych szans militarnego powodzenia. I stało się ono przyczyną klęski ekonomicznej całego narodu pod zaborem rosyjskim, wywózką setek tysięcy ludzi na Sybir. Marchlewski1 twierdził, że pożyczki żydowskie przedłużając powstanie, wywołały w odwet masowe konfiskaty majątków polskich, które spowodowały zachwianie i częściowy upadek substancji majątku narodowego ulokowanego wtedy w ziemi. Spowodowało to przesunięcie się przewagi ekonomicznej w kraju w ręce żydowskie. Oni wykorzystali i wygrali to powstanie. Znamienne, że baron Kronenberg nie poszedł wraz z tysiącami powstańców na Sybir, choć Rosjanie musieli znać jego pomoc finansową dla powstania, tylko nadal robił dobre interesy na

14

wolności, co budzi wątpliwości i podejrzenia odnośnie uczciwości intencji tej pomocy. W praktyce Kronenberg zadziałał politycznie na korzyść Rosjan przeciw Polakom, a ekonomicznie na korzyść Żydów. Co podkreśla uhonorowanie go przez cara orderem św. Włodzimierza i dziedzicznym szlachectwem. Następujący po tym światowy prąd industrializacji wykorzystali Żydzi, tworząc i początkowo monopolizując w swoich rękach cały kapitał przemysłowy, handlowy i finansowy na ziemiach polskich, głównie w zaborze rosyjskim. Sprawy te przypomniał nam w Lalce — Prus, a w latach 20. XX w. przypomnieli też sami Żydzi, znanym aroganckim i drażniącym powiedzeniem: wasze ulice, nasze kamienice.

Mimo tych zadrażnień natury ekonomicznej, (znacznie większe sprzeczności na tle konkurencji ekonomicznej w Polsce były między mieszczaństwem pochodzenia niemieckiego a Żydami) stosunki polsko-żydowskie były nadał dobre. Cieszyli się oni nawet pewna sympatią. „Każdy Żyd miał swojego Wojtka, a Polak swojego Joska". Polacy nie odznaczali się materializmem, a uznając dzielność handlową Żydów, pracowali spokojnie dalej z nimi, czy raczej dla nich.

Polska odzyskała swoją niepodległość w 1918 r. Żydzi mieli w niej pełnię praw obywatelskich i wszystkie możliwości swojego rozwoju. Ale trudności gospodarcze kraju zniszczonego przez zaborców i przez I wojnę światową powodowały narastanie sprzeczności społecznych i gospodarczych. Problem ten stopniowo nabrzmiewał, wymagał godziwego i kulturalnego rozwiązania. Dlatego też z sympatią odnosiliśmy się przed II wojną światową do emigracyjnych dążeń Żydów, w ramach ruchu stworzonego przez Teodora Herzla, Nuhuma Sokołowa z Polski, Włodzimierza Żabotyńskie go (syjoniści rewizjoniści), ruchu kierowanego wycinkowo przez Żabotyńskiego w Polsce. Na rozwój tego ruchu nie miał żadnego wpływu rzekomy polski antysemityzm, teraz tak prowokacyjnie podkreślany, a jedynie potrzeba ekonomiczna większej emigracji właśnie z Polski — co forsował Żabotyński. Żydzi stanowiąc w Polsce ponad 10% ludności, (na Zachodzie 0.5%) przy swojej jednostronnej strukturze zawodowej i przy zniszczeniach kraju po I wojnie światowej, sami czuli potrzebę emigracji, było ich za dużo w stosunku do ogółu ludności, stąd widoczny był wyraźny trend pauperyzacji drobnomieszczaństwa żydowskiego, co podkreślali sami ekonomiści i historycy żydowscy jak np. dr Ignacy Schipper. Na ten proces nie miały żadnego wpływu wystąpienia bojkotowe drobnych i krzykliwych grup studenterii polskiej. Czasy te i sprawy przypomina sławne „owszem" ówczesnego premiera gen. Sławoja Składkowskiego. Premier Składkowski odpowiedział interweniującej delegacji kupców żydowskich, że nie pozwoli nigdy na łamanie praworządności i naruszania praw obywatelskich w formie bicia Żydów, czy niszczenia ich dobytku. Ale jeśli studenci chcą pi-

1 5

kietować przy ich sklepach to „owszem" — niech sobie stoją spokojnie. Wypominali mu to Żydzi w Palestynie w latach 40-tych.

I w takim stanic umysłów i ekonomiki zastała nas II wojna światowa. Dalszy ciąg rozważań na ten temat umieściłem w rozdziale VIII przy omawianiu sprawy antysemityzmu w Polsce. Najwięcej jednak poświęciłem się studiom tego zagadnienia w czasie okupacji. Szczególny traf, że moje władze konspiracyjne wyraziły zgodę na przystąpienie do pracy w skarbowości od listopada 1939 r., a jednocześnie, że przydzielono mnie do XI Urzędu Skarbowego przy ul. Leszno nr 12, a więc na terenie późniejszego zamkniętego getta, co ułatwiło mi obserwację i działalność. Wtedy utrzymywałem bliskie i przyjacielskie stosunki z Tadeuszem Makowerem i jego bratem — osobno po aryjskiej stronie Warszawy przyjaźniłem się z Bolesławem Warmanem używającym nazwiska Dąbrowski, a już w getcie z Makowerami, z Kalme Mendelsonem vel Kazimierzem Madanowskim, Adamem Zabirszteinem — byli oni członkami ŻZW, z Franką Berenbaum, Cecylią Izygrym, Józefem Wachtlem, a także z moim płatnikiem w XI Urzędzie Skarbowym dr Leonem Płockierem z ul. Leszno — przyszłym wybitnym profesorem — gastrologiem w Szpitalu Elżbietanek, które obronił przed komunistycznym wysiedleniem z ich własnego szpitala. O szlachetności prof. Płockiera świadczy fakt wywalczenia u komunistów zgody na pozostawienie w szpitalu oznak wiary katolickiej i kaplicy sióstr Elżbietanek. Inne podobne akcenty to odwiedzenie w 1945 r. na Śląsku sędziwego wybitnego pisarza niemieckiego G. Hauptmanna i ofiarowanie mu pomocy, czy poślubienie u schyłku życia starszej wiekiem Polki, by miała po nim emeryturę, tak symbolicznie odpłacił on Polakom za uratowanie mu życia podczas okupacji. Wiele było małżeństw Żydów z Polkami i Żydówek z Polakami, którzy ich ukrywali i uratowali im życie. Przyjaźniłem się też z przemysłowcem Samuelem Elperem, miłośnikiem szachów.

Z różnymi zmianami i przesunięciami służbowymi przepracowałem w skarbowości na terenie getta aż do wybuchu powstania w kwietniu 1943 r. Od jesieni 1942 r. getto stało się już praktycznie niedostępne dla urzędników skarbowych. Ponieważ jednak dzięki znajomości języka niemieckiego przesunięto mnie wtedy do Urzędu Skarbowego dla Niemców, kontrolującego działalność instytucji i firm niemieckich (ul. Królewska 3), miałem więc również możność dokonywania czynności służbowych w firmach niemieckich znajdujących się na terenie getta, aż do końca jego istnienia. Ja jeden miałem w Urzędzie przepustkę do getta, stałem się więc jedynym kontrolerem podatkowym firm niemieckich w getcie, bo pracujący tam 4 Volksdeutsche nie znali języka niemieckiego. Ten szczególny charakter mojej pracy pozwolił mi na pełne zaznajomienie się z powszednim dniem getta, jego życiem ekonomicznym, przez cały czas jego istnienia, oraz dał mi możność poznania tragedii

16

Żydów i ogromu zbrodni hitlerowskich, Pozwoliło to mi również na pracę przy powstaniu i rozwoju żydowskiego mchu oporu (ŻZW — Żydowski Związek Wojskowy) i dało możność uczestniczenia w niesieniu pomocy gettu. Mój udział w pomocy Żydom, obok akcentów osobistych (pomoc przyjaciołom), wypływał z mojej przynależności konspiracyjnej do wojskowej organizacji OW-KBAK.

OW — Organizacja Wojskowa, powstała z rozkazu gen. Sikorskiego, była pod wpływem jego „frontmorgesowskiej" postawy życzliwości dla Żydów, niosła więc im obywatelską opiekę i pomoc w okresie okupacji. W pracy niniejszej postawiłem sobie za cel oddanie nastrojów społeczno-politycznych panujących w getcie i naszkicowanie zarysu historycznego rozwoju oraz działalności żydowskiego ruchu oporu, głównie Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW), dotychczas przemilczanego, a także ukazania rozmiarów polskiej pomocy Żydom. Dla lepszego poznania podstaw i zasad działania ŻZW w ramach OW-KB, celowym będzie przedstawić krótki rys historyczny OW.

 ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin