Drake David & Camp L. Sprague de - Niechciana Księżniczka.pdf

(953 KB) Pobierz
Lyon Sprague de Camp
Niechciana
księżniczka
The Undesired Princess
and
The Enchanted Bunny
Przełożył Andrzej Jóźwiak
Niechciana księżniczka
1
Rollin Hobart uniósł wzrok znad osnutych dymem papierosowym wykresów i powiedział:
— Proszę wejść.
Kiedy drzwi się otworzyły, rzucił:
— Cześć, George, miałeś chyba przyjść ze znajomym, nieprawdaż?
George Prince był młodym człowiekiem nie odgrywającym żadnej poważniejszej roli w
świecie, w którym żył, ani w naszej opowieści, dlatego dłuższy opis jego postaci jest całkowicie
zbyteczny. Odpowiedział na powitanie i dodał:
— Zaraz przyjdzie. O Boże, Rolly, czy ty zawsze pracujesz wieczorami?
— Czasami. Kim jest twój przyjaciel?
— Nazywa się Hoimon.
— Herman?
— Nie, Hoimon. H–O–I–M–O–N — przeliterował.
— Hoimon, i co dalej?
— Nic, po prostu Hoimon. H–O…
Hobart machnął ze zniecierpliwieniem ręką, jakby odganiał się od natarczywej muchy.
— Zostawmy już to. Kim jest?
— Nazywa siebie ascetą.
Rollin Hobart zmarszczył brwi, chociaż właściwie należałoby powiedzieć, że obecny dotąd
na jego czole wyraz dezaprobaty uległ wzmocnieniu. Był wysokim, dobrze zbudowanym
mężczyzną, nie pierwszej już młodości, z gładko przyczesanymi blond włosami, prostym,
wąskim nosem i cienkimi ustami.
— Słuchaj, George, wybacz, ale nie mam czasu podziwiać twoich ekscentrycznych
przyjaciół. Muszę wykombinować, w jaki sposób można oszczędzić tym gościom trzy czwarte
centa na tonie.
— Tym razem to co innego. Zobaczysz — odparł Prince. — O, a tak przy okazji, zmieniłeś
swoją decyzję co do jutrzejszej imprezy?
— Nie. Mówiłem ci już. Praca.
— O Boże! W ogóle już nie wychodzisz z domu — Prince westchnął i zrezygnowany
wzruszył ramionami. — A wydawało mi się, że nie macie już dużo roboty jako łamistrajki.
Hobart nagle się wyprostował.
— Higgins i Hobart nie są łamistrajkami — powiedział z naciskiem. — Wydawało mi się,
że już ci to tłumaczyłem.
— Nigdy bym się nie domyślił.
— Nic nie poradzę na to, że nasz człowiek przekroczył swoje kompetencje. To był jego
pomysł, żeby wynająć tych…
— No — przerwał mu Prince — ale kiedy go zatrudnialiście, obydwaj zdawaliście sobie
sprawę, że Karsen się nie patyczkuje. Dlatego częściowo jesteście odpowiedzialni za ten bunt…
— Nie żartuj. Słyszałeś chyba, że kiedy Karsen zaskarżył nas z powodu wybicia mu
wszystkich zębów przez strajkujących, sędzia zadecydował, że w danym momencie nie działał on
na nasze polecenie.
Prince zaśmiał się.
— To było właśnie najlepsze w tej całej historii.
Hobart skrzywił twarz w czymś w rodzaju wymuszonego uśmiechu.
— Może dla ciebie. Firma przestała działać, strajkujący stracili pensje, my straciliśmy
nasze honorarium i ponieśliśmy dodatkowe koszty związane z procesem, a Karsen stracił zęby.
Tak czy inaczej, najważniejsze, że od strony prawnej wszystko jest jasne, nie jesteśmy
łamistrajkami. Jesteśmy inżynierami–konsultantami i to chyba całkiem naturalne, że nasi klienci
radzą się nas w razie kłopotów w miejscu pracy.
— Twój problem, Rolly, polega na tym, że dla ciebie wszystko jest czarne albo białe.
Dobre albo złe. Przyjąłeś logikę Arystotelesa, która już dawno się przeżyła. Byłbyś świetnym
komunistą, gdybyś nie zaczął swego żywota jako gruboskórny konserwatysta — stwierdził
Prince.
Hobart przestał już koncentrować się na liczbach i zdenerwowany wybuchnął:
— Dla ciebie świat jest wyłącznie czarno—biały, chłopie! Tylko dlatego, że przypadkiem
wplątany jestem w historię z łamistrajkami, uważasz, że nienawidzę ciężko pracujących,
biednych robotników. A z faktu, iż uważam, że ciągle nieustabilizowany budżet oznacza
problemy dla jednostek i rządów, wysnuwasz teorię, że jestem ograniczonym umysłowo
reakcjonistą! Problemem ludzi takich jak ty, którzy manipulują teoriami społecznymi jest to, że
wymyślacie sobie jakieś nowe prawa i oczekujecie, że świat natychmiast zacznie się do nich
stosować.
— Powiedziałem tylko… — próbował przerwać mu Prince, ale kiedy Hobart się rozkręci,
niełatwo go powstrzymać.
— I mylisz się twierdząc, że logika Arystotelesa przeżyła się — ciągnął autorytatywnym
dyszkantem. — Uznano jedynie, że jest to szczególny przypadek bardziej ogólnych prawideł
logiki, tak jak trygonometria jest szczególną częścią układów trójwymiarowych. Nie oznacza to
wcale, że jest nieużyteczna. Chodzi tylko o to, że jej zastosowanie jest bardziej ograniczone, niż
kiedyś uważano. Trudno właściwie wyobrazić sobie świat, w którym dwuwartościowa logika
Arystotelesa byłaby zasadą podstawową. Na przykład wszystko musiałoby być czerwone, albo
nie—czerwone. Dlatego nie istniałby kolor różowy ani cynobrowy…
— A propos, mój przyjaciel…
— Jeszcze nie skończyłem, George — upomniał go Hobart. — Jeśli dobrze pamiętam,
Platon wziął pod uwagę parę konceptów ciągłości i wielokrotnych związków przyczynowych, o
których zapomniał Arystoteles. Gdyby tylko przestał zajmować się jakimś bezkształtnym
idealistycznym mistycyzmem… Co właściwie chciałeś powiedzieć o swoim przyjacielu? —
zapytał nagle.
George Prince wyprowadzony z równowagi przez chwilę starał się przypomnieć sobie, o co
mu właściwie chodziło.
— No… to dość trudno wyjaśnić — odezwał się wreszcie. — Nie znam go za dobrze i
nadal niezbyt jeszcze wierzę w jego istnienie. Ale jeśli ty też go dziś zobaczysz, będzie to
oznaczało, że on naprawdę istnieje.
Hobart jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
— Chyba tak. Ale o co właściwie chodzi? Masz przywidzenia? Może za dużo pijesz?
— Widzę go, ale nie wiem, czy on naprawdę istnieje.
— To proste — Hobart uczynił gest zniecierpliwienia. — Albo jest, albo go nie ma.
— No proszę, o tym właśnie mówiłem! — wykrzyknął triumfalnie Prince. — Dla ciebie
albo coś istnieje, albo nie. Wiedziałem… hmm… Proszę! — zawołał i obaj obrócili się w
kierunku drzwi, w których stanął wychudzony starszy mężczyzna z niechlujnie rozwianymi
bokobrodami. Indywiduum miało na sobie płaszcz, w którym Hobart natychmiast rozpoznał
własność Prince’a. I wyglądało na to, że było to wszystko, co starszy człowiek miał na sobie.
Spod krawędzi płaszcza wystawały dwie owłosione łydki kończące się wielkimi stopami. W
dłoniach mężczyzna trzymał drewniany, prostokątny przedmiot wielkości neseseru, z zawiasami i
zatrzaskami.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin