Lumley Brian - Nekroskop 10 - Odrodzenie.doc

(2600 KB) Pobierz

 

NEKROSKOP 10

Brian Lumley

Odrodzenie

Tytuł oryginału: The Lost Years vol. II

Tłumaczenie: Stefan Baranowski




Dla Sylwii Starshine - której zawdzięczam pewną fascynującą informację - jako podziękowanie i w dowód dozgonnej wdzięczności.


STRACONE LATA

Streszczenie

 

Harry Keogh jest młodym człowiekiem w ciele kogoś innego: jego umysł ożywił martwe ciało Aleca Kyle'a. Ostatnio musiał do tego przywyknąć - do owego dziwnego uczucia i nowego wyglądu zewnętrznego - co stanowiłoby wystarczający problem nawet bez dodatkowych komplikacji wynikających z faktu, że teraz był Harrym Keoghiem. Harry bowiem to Nekroskop, czyli człowiek, obdarzony zdolnością komunikowania się ze zmarłymi, którzy spoczywają w grobach! A ponadto, wykorzystując formuły dawno nieżyjącego matematyka i astronoma, Augusta Ferdynanda Möbiusa, Harry poznał sekret natychmiastowych podróży w czasie i przestrzeni. Sekret teleportacji.

Ale od czasu śmierci" i metamorfozy, problemy Nekroskopa nie miały końca. Jego żona Brenda, w wyniku urazu spowodowanego dawnymi wydarzeniami i wobec perspektywy życia w towarzystwie kogoś obcego", zabrała ich dziecko i znikła z powierzchni ziemi. Agenci Wydziału E - brytyjskiej agencji szpiegów umysłu z siedzibą w Londynie, dla której pracował Harry - nie zdołali jej odnaleźć i pomimo swych niezwykłych zdolności Harry także nie miał pojęcia, jak ją zlokalizować, chociaż może... Wiedział, że zdolności syna co najmniej dorównują jego własnym. Możliwe, że dziecko zabrało matkę i gdzieś ją ukryło. Ale gdzie?

Ażeby się całkowicie poświęcić poszukiwaniom, Harry opuścił Wydział E i powrócił do swego domu pod Bonnyrig koło Edynburga. Jednak bez jego wiedzy Darcy Clarke, szef wydziału E, podjął pewne kroki, aby mieć pewność, że wyjątkowe zdolności Nekroskopa nie zostaną wykorzystane przez jakieś wrogie siły. Ponieważ brytyjski Wydział E nie jest jedyną parapsychologiczną organizacją szpiegowską na świecie: Chiny i Związek Sowiecki od dawna prowadziły podobne badania i powołały podobne tajne agencje. Clarke po prostu nie mógł pozwolić, aby Harry chodził, gdzie chciał, i narażał się na ryzyko podjęcia współpracy z jakąś agencją szpiegowską czy organizacją o charakterze kryminalnym. W istocie żona i dziecko Nekroskopa mogły zostać porwane przez taką właśnie organizację! Dlatego, zanim Harry opuścił Wydział E, Clarke kazał go uśpić, zahipnotyzować i wprowadzić do jego umysłu rozkazy, które uniemożliwią ujawnienie czy zdradzenie komukolwiek swych zdolności.

Miało to miejsce trzy i pół roku temu. Pod pewnymi względami plan Clarke'a wyszedł Harry'emu na dobre, jednak był także źródłem dodatkowych komplikacji, jeśli chodzi o pogodzenie się z jego osobliwą sytuacją...

W Szkocji, osamotniony i dręczony przez koszmary - tkwiące w nim nadal echa" świadomości Aleca Kyle'a i niewytłumaczalne przebłyski przyszłych zdarzeń - Harry nawiązał romantyczną" znajomość z Bonnie Jean Mirlu, upartą dziewczyną", która pomogła mu wydobyć się z kłopotów w Londynie. Zatrudniając kilka ładnych panienek, B.J. prowadziła winiarnię w obskurnej dzielnicy Edynburga. Ale winiarnia była tylko przykrywką, a B.J. Mirlu była naprawdę kimś więcej.

W rzeczywistości była liczącą dwieście lat wampirzycą, która przez całe życie pilnowała pradawnego okropieństwa pochodzącego z potwornego świata równoległego. Tym okropieństwem - jej panem - był Radu Lykan, który miał kryjówkę w grupie niedostępnych jaskiń w górach Cairngorms. Pozostając w stanie pozornej śmierci - trwającej już od sześciu stuleci - Radu był Wampyrem! Pierwsze Wampyry wygnano do naszego świata prawie dwa tysiące lat temu. Było ich czterech: Nonari Wielgus Ferenczy, bracia Drakulowie i Radu Lykan - wilkołak. Przywlekli ze sobą krwawe waśnie, ciągnące się od kilkuset lat.

Jednak nasz świat był inny. Zamieszkiwały go niezliczone plemiona wojowników, które wiodły ze sobą krwawe wojny, a Wampyry mogły łatwo się w nie wplątać i zginąć. Wojny te niczym nie przypominały wojen z ich własnego świata, gdzie ich jedynym wrogiem byli oni sami! Na początku nie potrafili się przystosować; były takie chwile, gdy groziło im zupełne wyniszczenie, zanim nie zrozumiały złotej zasady sztuki przetrwania, tej mianowicie, że długowieczność jest równoznaczna z anonimowością.

Potem stopniowo zaczęli wtapiać się w otoczenie. Dzięki zdolnościom metamorficznym nie było im trudno grać role ludzi; w końcu we własnym świecie też byli ludźmi, zanim stali się Wampyrami! Teraz musieli znów powrócić do ludzkiej postaci, znaleźć zajęcie najlepiej odpowiadające swym umiejętnościom i wykorzystać je dla założenia baz w tym nowym dla nich świecie. I tak wygnani lordowie Wampyrów poszli własnymi drogami.

Nie kwapili się do pomnażania swojej rasy; starannie wybierali swych potomków i mieli niewielu prawdziwych synów krwi. Osiedlili się głównie w odległych zakątkach świata i trzymali się z dala od spraw zwykłych ludzi. Bracia Drakulowie wznieśli swoje reduty (albo zamczyska) w Transylwanii, gdzie w ciągu dziewięciuset lat zostali potężnymi bojarami. Nonari Ferenczy uciekł przed Radu Lykanem na wschód; zmienił nazwisko, został obywatelem Rzymu, a w końcu gubernatorem małej prowincji nad Morzem Czarnym. Z urodziwymi niewolnicami spłodził synów, którzy osiedlili się w głębi mrocznych gór na wschodzie, dokąd azjatyccy najeźdźcy bali się zapuszczać. W zasadzie rody Drakulów i Ferenczych pozostawały w ukryciu; ich członkowie pragnęli, aby legendy pochodzące z dawnych czasów, gdy mieszkali nad Dunajem i na porosłych lasem wzgórzach - przerażające legendy o wysysających krew bestiach i sadzących susami ludziach-wilkach - zostały zapomniane w wyniku wielu krwawych wojen, jakie przetoczyły się przez te strony. I na ogół o nich zapomniano. Ale jeśli chodzi o Radu Lykana, tkwiący w nim wilk sprawiał, że miał prawdziwie dziką naturę. Na początku Radu ignorował zasady, jakimi kierowali się pozostali lordowie - nie ukrywał się, lecz działał otwarcie, został najemnikiem i brał udział w rozmaitych bezeceństwach. I czynił to z niebywałym entuzjazmem. A kiedy pozostali lordowie Wampyrów już się gdzieś urządzili", Radu i jego banda zostali zwykłymi rabusiami, w ogóle się nie kryjąc i nie dbając o anonimowość; pragnęli tylko zagrabić, ile się da. Walczyli jako najemnicy dla własnych korzyści - oraz dla czystej przyjemności! - pod wodzą watażków, których umiejętności bitewne były bardzo różne, ale znacznie przewyższały umiejętności jakiegokolwiek lorda Wampyrów w świecie, z którego pochodził Radu. W ten sposób stał się przebiegłym wojownikiem.

Ale w końcu, w wyniku ludzkiej zdrady, Radu zrozumiał, że czas się wycofać. Powróciwszy do Rumunii, postanowił się przyczaić w górskiej kryjówce. Musiał jednak znaleźć jakiś sposób, aby przeżyć, a jedynym sposobem, jaki znał, była krew, która stanowi życie. Dlatego zbudował zamczysko i ustanowił się wojewodą, obrońcą wieśniaków zamieszkujących wschodnie połacie Karpat. Ale Drakulowie, którzy od dawna panowali w zachodniej części Karpat, przejrzeli jego plany. Napadli na niego, chcąc go zabić i zniszczyć jego siedzibę. Radu był wtedy nieobecny, ale kiedy wrócił i ujrzał, co się stało... wiedział, kto jest za to odpowiedzialny.

Nic nie mógł na to poradzić; jego banda została zdziesiątkowana, a on sam nie dysponował wystarczającą siłą liczebną, aby móc stawić opór. Jednak Drakulowie ukazali swoje prawdziwe oblicze i odtąd Radu już wiedział, jak sprawy stoją. W rzeczywistości wiedział to od zawsze, ale było to w istocie wyraźne wypowiedzenie wojny. Krwawej wojny!

Od tej chwili, w ciągu wielu stuleci, nie można było się spodziewać litości ze strony żadnych rywalizujących ze sobą frakcji Wampyrów. Rody Drakulów i Ferenczych, ich potomkowie i niewolnicy, Radu i jego banda stanowili rozległy trójkąt wzajemnej wrogości i nienawiści, znacznie przewyższającej namiętności rozpalające zwykłych ludzi. Od czasu do czasu się ze sobą kontaktowali - choć zazwyczaj roztropnie unikali się nawzajem - ale we właściwym miejscu i we właściwym czasie...

...Musi popłynąć krew!

Utrzymując niski stan liczebny swojej drużyny i uczestnicząc w licznych wielkich bitwach dawnego świata, Radu kontynuował karierę najemnika. Kiedy tylko mógł, wracał do Rumunii, którą uważał za swego rodzaju dom. Wiedział jednak, że Drakulowie nadal panują w górach, a jego najgorsi wrogowie, Ferenczy, wciąż są poza granicami kraju. Prosił swą księżycową panią, aby mógł się wreszcie z nimi spotkać i naprawić krzywdy, które mu wyrządzili. I w jakimś sensie - choć nie całkiem tak, jakby sobie tego życzył - jego błagania w końcu zostały wysłuchane...

Mijał czas; świat ulegał zmianom; ze wschodu nadciągnęli nowi wrogowie, pustosząc kraj. Tym razem nie były to zwycięskie hordy Mongołów, ale szczury! Do Europy zawitała Czarna Śmierć, od której ginęli zarówno zwykli ludzie, jak i wampiry.

W świecie wampirów istniała tylko jedna ludzka choroba, której Wampyry się lękały: trąd, który niszczył ich metamorficzne ciało szybciej, niż tkwiąca w nich pijawka była w stanie je naprawić. A teraz, w tym obcym świecie, pojawiła się jeszcze jedna taka choroba. Wydawało się to groteskowe i ironiczne: tam, gdzie Wampyry były największymi pasożytami, zaraza była przenoszona przez najmniejsze możliwe istoty - pchły, które żerowały na azjatyckich szczurach!

Ostatni z Drakulów (Egon, oryginał z Krainy Gwiazd) w okresie pochodu Czarnej Śmierci mieszkał w Polsce, której prawie nie dotknęła zaraza. A jeśli chodzi o pozostałych Ferenczych, co najmniej jeden z nich zdołał przetrwać czas zarazy na jakiejś wyspie, bo w owym czasie stanowili potęgę na obszarze Morza Śródziemnego. Ale Radu Lykan był zawsze najemnikiem, poszukiwaczem przygód i wędrowcem. I zaraza go w końcu dopadła.

Uciekając na zachód z ogarniętej paniką i nękanej przez zarazę Europy, Radu został zaatakowany, odniósł poważne rany i zaraził się. Przeciążony wyczerpującym trybem życia i walką z chorobą krwi, jego pasożyt zaczął tracić siły. W czasie gdy on i ci z jego drużyny, którzy ocaleli, dotarli do Szkocji, był skrajnie wyczerpany i pozostało mu tylko jedno wyjście.

Od dawna wiedział o konserwującym, a zapewne i leczniczym działaniu żywicy. Teraz musiał szukać ucieczki w żywicznym grobie"; musiał zanurzyć się w wielkiej kadzi wypełnionej żywicą i pokładać nadzieję w nieustępliwości swojej pijawki. Uwolniony od części spoczywającego na nim brzemienia pasożyt będzie mógł najpierw sam się wyleczyć, a potem zająć się swym żywicielem. I będzie miał na to mnóstwo czasu.

Radu posiadał umiejętność odmienną od mentalizmu; potrafił mianowicie czytać w przyszłości, którą widział w swych snach. Jednak czytanie w przyszłości jest rzeczą niepewną. Zdarzenia mogą w rzeczywistości przebiegać niezupełnie tak, jak wyglądają w snach. Ale było coś, co Radu "zobaczył" bardzo wyraźnie: jego sen" miał trwać ponad sześćset lat! Najpierw był to dla niego potężny cios, ale kiedy siły zaczęły go opuszczać, pogodził się z tą myślą. Przygotował sobie kryjówkę wysoko w górach Cairngorms i wyznaczył obserwatorów; kiedy wszystko było gotowe, zanurzył się w żywicy...

 

To było dawno temu.

Minęły stulecia i nadszedł właściwy czas, czas jego powrotu. Musiał jedynie poczekać na przybycie pewnej tajemniczej istoty - Człowieka-o-Dwu-Twarzach - który, jak wynikało ze snu, miał się pojawić tuż przed jego odrodzeniem. A B.J. Mirlu właśnie zwróciła jego uwagę na kogoś takiego; był nim Nekroskop Harry Keogh.

Radu porozumiewał się z B.J. drogą telepatyczną z głębi kadzi z żywicą ze swej kryjówki w górach. Kiedy się nim zajmowała, rozmawiał z nią, jakby stali obok siebie. Kazał jej przedstawić sobie Harry'ego przy najbliższej sposobności. Pragnął poznać jego umysł, przekonać się, czy jest to istotnie człowiek z jego snów o przyszłości. Ale Radu był nie tylko powodowany ciekawością. Ponieważ jego umysł w zasadzie odłączył się" od ciała wskutek długiego okresu pozornej śmierci, nie mógł być pewien, że jego ciało zachowało sprawność i że pijawka pokonała chorobę. Jednakże nawet w najgorszym z możliwych scenariuszy wierzył, że się zdoła odrodzić w wyniku przeniesienia" umysłu w ciało Harry'ego Keogha. W takim wypadku tożsamość Keogha zostałaby całkowicie podmieniona" i Harry stałby się Radu!

Bonnie Jean znała plan Radu i była w kropce. Wkrótce sama miała zostać Wampyrem - o ile dotąd to nie nastąpiło - i miałaby Harry'ego tylko dla siebie. Jednak na razie była we władzy Radu, podobnie jak Nekroskop był w jej władzy. Musiała być posłuszna swemu panu, choć każdy nerw jej ciała głośno się temu sprzeciwiał.

Może gdyby znała historię Harry'ego, jego ezoteryczne zdolności, zmieniłaby zdanie. Ale nie znała jej, bo oprócz tego, że B.J. była prawdziwą czarodziejką i pod tym względem ustępowała tylko samemu Radu, Wydział E dotarł do Nekroskopa jako pierwszy. W wyniku dwukrotnego zastosowania hipnozy nie wolno mu było ujawniać swoich zdolności. Z drugiej strony zdolności hipnotyczne Radu były innego rodzaju. Możliwe, że będzie w stanie wniknąć do umysłu Harry'ego. W rzeczywistości to właśnie musi uczynić, aby osiągnąć swój cel! W ten sposób sekrety Harry'ego mogą jednak zostać odkryte...

Radu nie był jedynym Wielkim Wampirem, który przetrwał owe burzliwe stulecia. Był jedynym pierwotnym wampirem, lecz nie ostatnim. Na tybetańskim płaskowyżu Tingri żył Daham Drakesh, samozwańczy arcykapłan klasztoru, w którym zorganizował armię wampirów-niewolników. Rzekomo współpracował z jednostką parapsychologiczną chińskiej Czerwonej Armii, stacjonującą w Chungking. Ale na terenie tak opustoszałym i niedostępnym jak Dach Świata, Drakesh był w istocie pozostawiony samemu sobie. Wiedział, że Radu Lykan wciąż żyje" i że wkrótce powróci nie mniej potężny niż niegdyś. Wysłannicy Drakesha, jego wampiryczni uczniowie, szukali kryjówki Radu, aby go unicestwić, zanim zdoła się odrodzić.

Ostatni z rodu Ferenczych bracia bliźniacy cieszyli się podobnym prestiżem jak mafijni bossowie na Sycylii. W rzeczywistości nie byli członkami mafii, ale doradcami" szefów wszystkich rodzin na całym świecie; służyli także jako doradcy KGB, CIA oraz innych organizacji szpiegowskich. Ich wyrocznią", źródłem informacji, był całkowicie zmutowany Angelo Ferenczy - prawnuk Nonariego Wielgusa! Mniej więcej trzysta lat temu pasożyt Angela doznał metabolicznej zapaści; jego metamorfizm wymknął się spod kontroli, degradując go do wynaturzonej, obłąkanej istoty, którą zamknięto w jamie wydrążonej pod Le Manse Madonie, wiejskiej rezydencji w górach Sycylii o tej samej nazwie. Jego synowie krwi, Anthony i Francesco, karmili go i wydobywali z niego informacje, dzięki którym pozostawali w branży. Paradoksalnie bowiem wampiryczne zdolności Angela wzrosły niepomiernie w wyniku doznanych zaburzeń; czytał w przyszłości i był jasnowidzem o niebywałej mocy.

Ponieważ jednak był Wampyrem i to obłąkanym, jego odpowiedzi rzadko miały charakter bezpośredni: zaciemniał obraz i bawił się słowami, zmuszając swych synów do zgadywania. Jednak ostrzegł ich, że Radu Lykan wkrótce powróci, i powiedział, co zamierza uczynić: odnaleźć ich i zniszczyć! Niedawno zarówno Daham Drakesh jak i bracia Ferenczy postanowili za wszelką cenę odszukać Radu i zabić go w jego kryjówce, zanim się zdoła odrodzić. Znaleźli jego opiekunkę", B.J. Mirlu i dowiedzieli się, że pomaga jej Harry Keogh. Jednak myśleli, że to Alec Kyle! Wyglądało na to, że swego czasu ten sam Kyle jakoś zdołał się włamać do skarbca Ferenczych w ich posiadłości, która podobno była nie do zdobycia, i ulotnił się z milionami.

Daham Drakesh - który ukrywał się nawet przed braćmi Ferenczy - był prowokatorem; wysłał swych popleczników do Szkocji, aby zlikwidowali Bonnie Jean Mirlu i rozpalili zarzewie nienawiści między Radu i braćmi Ferenczy. Ale jego plan nie wypalił; dzięki ochronie, jaką stanowił Nekroskop, B.J. ocalała, a syn krwi Drakesha i jego niewolnik zapłacili życiem.

 

W Le Manse Madonie bracia Ferenczy wpadli we wściekłość z powodu poniesionych strat; uważali, że owo włamanie stanowiło uderzenie wyprzedzające", zrealizowane przez ludzi Radu, celem wykrycia ich słabych punktów, zanim Radu powróci i wojna wybuchnie na dobre. Ponadto zdali sobie sprawę, że do gry wszedł ktoś trzeci, jeden bowiem z ich niewolników, uśpiony szpieg mieszkający w Szkocji, był świadkiem śmierci wysłanników Drakesha z rąk Harry'ego Keogha.

Ale chociaż straty Drakesha były niemałe (i choć niechcący ujawnił, że maczał w tym palce), nadal zamierzał grać rolę prowokatora. Będąc w posiadaniu środków, które spowodowałyby, że nie tylko wampiry, ale całe narody mogły skoczyć sobie do gardeł, ostatni z Drakulów po prostu czekał na właściwy moment, nie przestając spiskować przeciwko swym pobratymcom i całemu rodzajowi ludzkiemu... a zwłaszcza przeciwko B.J. Mirlu i Alecowi Kyle".

Harry'ego i Bonnie Jean czekały ciężkie czasy, przede wszystkim dlatego, że umysł Nekroskopa znajdował się pod jej kontrolą. Już teraz liczne wydarzenia z przeszłości były jak białe plamy w jego pamięci, jak karty wyrwane z księgi jego życia.

Wydarzenia te stanowiły fragment straconych lat...


PROLOG

 

Wśród śniegu czaili się dwaj drapieżcy, ale byli zupełnie różni. Jednym z nich był człowiek, podczas gdy drugi... był Inny. Było w nim wprawdzie coś ludzkiego, jednak było także coś więcej; o wiele więcej. Był pół kobietą, pół Innym.

Choć owa Istota tkwiła tu już od pewnego czasu, człowiek był nieświadom jej obecności, ona zaś patrzyła, jak nadaje ostateczny kształt swojej kryjówce. To było coś, co rozumiała całkiem dobrze: wewnętrzny przymus budowy kryjówki, bazy operacyjnej, sekretnego miejsca, które można nazwać swoim własnym. W rzeczywistości Istota znała podobną kryjówkę, daleko na północy, w niedostępnej górskiej twierdzy: kryjówka ta jednak nie należała do niej, lecz do kogoś wyższego rzędu".

Normalnie o tej porze roku, właśnie w tym miesiącu, w tym tak niebezpiecznym okresie, Istota powinna się tam znajdować, zajmując się swym panem, spoczywającym w kryjówce. Ale nie tym razem. Tym razem bowiem zagrożona była jej własna kryjówka, a to oznaczało, że zagrożona była ona sama. Dlatego patrzyła i czekała na właściwy moment, podczas gdy człowiek przygotowywał swoją kryjówkę.

Ale są rozmaite kryjówki...

Kryjówka tego człowieka miała mieć charakter stały. Stanowiła. .. jamę wykopaną w śniegu, który utworzył zaspę na zboczu pagórka, podobną do tych, jakie budują dla zabawy dzieci; jednak to nie był plac zabaw, a on nie był dzieckiem. Strop był z twardego, zbitego śniegu, który znajdował się na powierzchni zaspy, pokrytej nieustannie sypiącym śniegiem; podłogę także tworzył zbity śnieg, dodatkowo sprasowany wskutek ciężaru kopiącego człowieka. Zagłębienie miało osiem stóp długości, cztery i pół stopy szerokości i trzy i ćwierć stopy głębokości. W najlepszym razie było to kruche, tymczasowe schronienie. Legowisko ludzkiej bestii. Bestia skończyła je budować dziesięć minut temu. W odległości niecałych stu pięćdziesięciu stóp i siedemdziesiąt stóp powyżej, za osłoniętym od wiatru skalistym występem, Istota siedziała i obserwowała - czuła - działanie człowieka. Wiedziała, co już zrobił i co robi właśnie teraz. Jej oczy, dzikie, żółte, przenikliwe oczy o szkarłatnych źrenicach, znacznie bardziej wrażliwe i przebiegłe niż oczy dzikich zwierząt, spoglądały w dół, na śnieżny pagórek i kryjówkę wykopaną u jego podstawy. Istota patrzyła, jak wciąż padający śnieg powoli wygładza kontury zbudowanej przez człowieka kryjówki.

Jej przenikliwe oczy widziały słabe, czerwonawe migotanie włączonej latarki, przenikające przez strop oraz światło drugiej latarki, która wypełniała wnętrze kryjówki krwawą poświatą. W końcu wszystko ucichło, ale Istota nadal odbierała swymi wyczulonymi zmysłami ruchy człowieka wewnątrz kryjówki, jego końcowe przygotowania. Wiedziała, że człowiek-drapieżca wkrótce zamierza zrealizować swój plan.

Wtedy, starając się nie zwracać na siebie uwagi - posuwając się na brzuchu i wzniecając małe, bezgłośne lawinki śniegu - Istota zaczęła schodzić w dół zbocza. Tam, gdzie powierzchnia była nierówna, czołgała się; tam, gdzie warstwa śniegu była cienka, ześlizgiwała się na brzuchu; na pokrytym rumoszem skalnym siodle, między zboczem a pagórkiem, zatrzymała się, przykucnęła i zaczęła nasłuchiwać. Była teraz mniej niż sześćdziesiąt stóp od kryjówki człowieka i tylko dwadzieścia stóp powyżej.

Jak dotąd zdolności telepatyczne Istoty nie były zbyt duże - nie można ich było porównać z mentalizmem" jej pana - ale człowiek, którego śledziła, nie był jej obcy. Dlatego postanowiła podjąć próbę dotarcia do jego umysłu z odległości kilkunastu kroków, przekazując mu następujący komunikat:

Otrzymałeś ostrzeżenie. Jeszcze jest czas, żeby je rozważyć. To, co teraz uczynisz, uczynisz z własnej woli, a wynik będzie taki, jak chciałeś.

Może coś z tego dotarło do człowieka; wyłączył latarkę, przestał oglądać wyjęte z portfela groteskowo wulgarne fotografie kobiet w lubieżnych pozach, przechylił głowę na bok, zmarszczył brwi i zaczął nasłuchiwać. Ale nic nie było słychać. Jedynie w jego głowie coś się kołatało, jak odległe wspomnienie: To nie dla ciebie. Jeżeli będziesz ją ścigał, znajdziesz się w wielkim niebezpieczeństwie!

Nie, to nie było jak wspomnienie, to było wspomnienie, ale skąd? Jakieś dawne myśli? Jakieś przeczucia? Zwykłe ściskanie w gardle, kiedy operacja zbliżała się do końca?

Głos... czego, sumienia? Raczej nie! Więc może to jego dobra" strona (ale czy miał taką?), która mówi mu, że to nie jest nieuniknione?

Ale było! Było i musi ją mieć! (Spojrzenie na świecącą tarczę zegarka... 19:30.) Teraz powinna już być w drodze. I on wkrótce ruszy! A potem jej krew... gorący strumień tryskający z jej rozciętego gardła, coraz wolniejszy, jak z wysychającej studni, studni jej życia. Jej gorące piersi stygną, jeszcze jędrne, ale powoli sztywnieją. Twarz ma bladą jak śnieg, a oczy szkliste jak lód ścinający górski potok.

Zadrżał. To było okropne... i wspaniałe! Jakby był bogiem ciemności, który panuje nad życiem i śmiercią. Ale nie, bo bóg dysponuje możliwością wyboru, a człowiek nie. A potem... ona musi umrzeć. Jeśli pozwoli jej żyć, zacznie mówić; to byłby koniec. Znaleźliby go, ona by go zidentyfikowała i ukrzyżowaliby go! Nie jak bożego syna, lecz jak zwykłą bestię. Skończyłby nie na krzyżu, lecz w celi, za kratami, uwięziony na zawsze, albo dopóki inni więźn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin