Barnes Julian-Historia świata w 10 i pół rozdziałach.pdf
(
2705 KB
)
Pobierz
Barnes Julian-Historia swiata w 10 i pol rozdzialach
Julian Barnes
HISTORIA
Ś
WIATA
w dziesi
ę
ciu i pó
ł
rozdzia
ł
ach
Prze
ł
o
ż
y
ł
Tomasz Biero
ń
Rozdzia
ł
pierwszy
PASA
Ż
ER NA GAP
Ę
Behemoty umie
ś
cili w
ł
adowni wraz z nosoro
ż
cami, hipopotamami i s
ł
oniami.
Decyzja, by wykorzysta
ć
je jako balast, by
ł
a rozs
ą
dna, ale mo
ż
ecie sobie wyobrazi
ć
, jaki
panowa
ł
smród. A nie by
ł
o komu uprz
ą
tn
ąć
ł
ajna. M
ęż
czy
ź
ni byli przem
ę
czeni zmi-
anowym systemem karmienia, a ich kobiety, które spod ognistych j
ę
zyków pachnide
ł
wion
ęł
y równie okropnie co my, by
ł
y o wiele za delikatne. O ile wi
ę
c
ł
ajno mia
ł
o w ogóle
zosta
ć
uprz
ą
tni
ę
te, musieli
ś
my zrobi
ć
to sami. Co kilka miesi
ę
cy podnoszono klap
ę
na
pok
ł
adzie rufowym i wpuszczano skrzydlate s
ł
u
ż
by oczyszczania. To znaczy najpierw
trzeba by
ł
o wypu
ś
ci
ć
smród (a do podnoszenia klapy nie by
ł
o zbyt wielu ochotników).
Dopiero wtedy sze
ść
czy osiem mniej brzydliwych ptaków przez jak
ąś
minut
ę
ostro
ż
nie
polatywa
ł
o nad lukiem, by wreszcie da
ć
nura do
ś
rodka. Nie pami
ę
tam, jak si
ę
te ptaki
nazywa
ł
y - ani jedna z par ju
ż
nie istnieje - lecz wiecie przecie
ż
, o jakie stworzenia mi
chodzi. Czy widzieli
ś
cie kiedy
ś
hipopotamy z otwartymi paszczami i radosne ptaszki d
ł
u-
bi
ą
ce dziobkami w ich z
ę
bach jak sumienni denty
ś
ci? Wyobra
ź
cie sobie ten sam obrazek,
tylko na wi
ę
ksz
ą
skal
ę
. Nie powiem,
ż
ebym by
ł
przewra
ż
liwiony, ale na my
ś
l o tym, co
dzieje si
ę
pod pok
ł
adem, nawet mnie przechodzi
ł
y ciarki: krzywo patrz
ą
ce monstrualne
bestie stoj
ą
rz
ę
dem i poddaj
ą
si
ę
zabiegom kosmetycznym w kanale
ś
ciekowym.
Na pocz
ą
tek trzeba powiedzie
ć
,
ż
e w Arce panowa
ł
a
ś
cis
ł
a dyscyplina. Nie tak jak
w tych zabawkach z malowanego drewna, które by
ć
mo
ż
e pami
ę
tacie z dzieci
ń
stwa -
szcz
ęś
liwe parki spogl
ą
daj
ą
ce z ukontentowaniem sponad barierek swych superkomfor-
towych, porz
ą
dnie odczyszczonych boksów. Nie, nie wyobra
ż
ajcie sobie jakiej
ś
wycieczki
statkiem po Morzu
Ś
ródziemnym, na której gra si
ę
leniwie w ruletk
ę
, a na kolacj
ę
wszy-
scy schodz
ą
w strojach wieczorowych - na Arce tylko pingwiny chodzi
ł
y we frakach. Pa-
mi
ę
tajcie o jednym: by
ł
a to podró
ż
d
ł
uga i niebezpieczna, pomimo
ż
e niektóre regu
ł
y
zosta
ł
y ustalone z góry. Pami
ę
tajcie te
ż
,
ż
e mieli
ś
my na pok
ł
adzie ca
ł
e królestwo
zwierz
ę
ce - czy umie
ś
ciliby
ś
cie gepardy o skok od antylop? Niezb
ę
dne by
ł
o
wprowadzenie pewnego re
ż
imu, tote
ż
uznali
ś
my za smutn
ą
konieczno
ść
podwójne rygle
przy bramkach, inspekcje boksów i cisz
ę
nocn
ą
. Niestety by
ł
y równie
ż
dyscyplinarki i
cele odosobnienia. Góra mia
ł
a obsesj
ę
gromadzenia informacji i niektórzy z pasa
ż
erów
ch
ę
tnie podj
ę
li si
ę
roli donosicieli. Z przykro
ś
ci
ą
powiadamiam,
ż
e zwierzanie si
ę
w
ł
ad-
zom by
ł
o w pewnych okresach powszechnie praktykowane. Oj, nie by
ł
a ta nasza Arka
rezerwatem przyrody. Czasem bardziej przypomina
ł
a karcer.
Zdaj
ę
sobie oczywi
ś
cie spraw
ę
,
ż
e rzecz jest rozmaicie przedstawiana. Wasz ga-
tunek ma do
ść
cz
ę
sto przytaczan
ą
wersj
ę
, która nawet sceptykom nadal m
ą
ci w g
ł
owach,
a i same zwierz
ę
ta upowszechniaj
ą
ró
ż
ne sentymentalne mity. No bo i po co maj
ą
si
ę
przeciw tym mitom buntowa
ć
, skoro zosta
ł
y w nich potraktowane jak bohaterowie,
skoro mog
ą
z dum
ą
wywie
ść
sw
ą
rodzinn
ą
genealogi
ę
pro
ś
ciutko od Arki? Zosta
ł
y wy-
brane, stawia
ł
y czo
ł
o przeciwno
ś
ciom i prze
ż
y
ł
y- to normalne,
ż
e wola
ł
yby zapomnie
ć
o
niektórych mniej chlubnych epizodach. Na mnie jednak nie ci
ążą
ż
adne tego rodzaju
ograniczenia. Nie zosta
ł
em wybrany, a nawet, podobnie jak wiele innych gatunków,
zosta
ł
em wr
ę
cz odrzucony. By
ł
em pasa
ż
erem na gap
ę
, prze
ż
y
ł
em, po czym zbieg
ł
em (a
zej
ś
cie z Arki nie by
ł
o
ł
atwiejsze ni
ż
zamustrowanie si
ę
) i obecnie mojemu gatunkowi
doskonale si
ę
powodzi.
Ż
yj
ę
troch
ę
na uboczu spo
ł
eczno
ś
ci zwierz
ę
cej, która nadal or-
ganizuje nostalgiczne spotkania weteranów. Jest nawet Klub Wilków Morskich sku-
piaj
ą
cy gatunki, które nie cierpia
ł
y na najmniejsze cho
ć
by przejawy choroby morskiej.
Gdy przypominam sobie Podró
ż
, nie mam wobec nikogo poczucia zobowi
ą
zania; ostro
ś
ci
spojrzenia nie zak
ł
óca mi wazelina wdzi
ę
czno
ś
ci. Mojej wersji mo
ż
ecie zaufa
ć
.
Domy
ś
lili
ś
cie si
ę
, jak s
ą
dz
ę
,
ż
e Arka by
ł
a wi
ę
cej ni
ż
jednym statkiem? Nazw
ę
t
ę
nadali
ś
my ca
ł
ej flotylli (trudno by
ł
oby upcha
ć
ca
ł
e królestwo zwierz
ę
ce na jednostce
d
ł
ugo
ś
ci zaledwie trzystu
ł
okci). Pada
ł
o przez czterdzie
ś
ci dni i czterdzie
ś
ci nocy? Oczy-
wi
ś
cie,
ż
e nie - to by
ł
aby najzwyklejsza w
ś
wiecie angielska s
ł
ota. Nasi meteorolodzy
mówi
ą
o osiemnastu miesi
ą
cach. I trwa
ł
y wody nad ziemi
ą
przez sto i pi
ęć
dziesi
ą
t dni?
Jak na moje rachuby to ze cztery lata. I tak dalej. Wasz gatunek nigdy sobie nie radzi
ł
z
datami, co przypisuj
ę
waszej dziwacznej obsesji na punkcie wielokrotno
ś
ci siódemki. Na
pocz
ą
tku Arka sk
ł
ada
ł
a si
ę
z o
ś
miu jednostek: na przedzie galeon Noego holowa
ł
statek -
magazyn, nast
ę
pnie cztery troch
ę
mniejsze statki, na ka
ż
dym z nich funkcje kapitanów
pe
ł
nili synowie Noego, a z ty
ł
u, w bezpiecznej odleg
ł
o
ś
ci (gdy
ż
rodzina by
ł
a przes
ą
dna na
punkcie chorób) p
ł
yn
ął
statek - lazaret. Ósma jednostka by
ł
a dla nas z pocz
ą
tku nieco
tajemnicza: ma
ł
y, zrywny siup z filigranowymi dekoracjami w drzewie sanda
ł
owym
wzd
ł
u
ż
ca
ł
ej rufy, który kurczowo trzyma
ł
si
ę
arki Chama. Je
ś
li podej
ść
od zawietrznej, w
nozdrza uderza
ł
y czasem dziwne wonno
ś
ci; w niektóre noce, gdy sztorm przycicha
ł
, da
ł
a
si
ę
s
ł
ysze
ć
skoczna muzyka i gromki
ś
miech. Ha
ł
asy te by
ł
y dla nas zaskoczeniem, gdy
ż
s
ą
dzili
ś
my,
ż
e
ż
ony wszystkich synów Noego by
ł
y bezpiecznie ulokowane na okr
ę
tach
swych ma
łż
onków. Jednak
ż
e ten wonny, pe
ł
en wesela statek okaza
ł
si
ę
niezbyt krzepki:
nag
ł
y podmuch wiatru pos
ł
a
ł
go na dno, a Chama na szereg tygodni ogarn
ęł
a melancho-
lia.
Kolejn
ą
strat
ą
by
ł
statek-magazyn. W pewn
ą
bezgwiezdn
ą
noc wiatr zel
ż
a
ł
i
wachtowi zapadli w odr
ę
twienie. Rankiem za okr
ę
tem flagowym Noego wlók
ł
si
ę
jedynie
kawa
ł
ek grubej cumy, któr
ą
przegryz
ł
o jakie
ś
stworzenie obdarzone ostrymi siekaczami i
umiej
ę
tno
ś
ci
ą
wczepiania si
ę
w mokre liny. Oczywi
ś
cie winnych poci
ą
gni
ę
to do odpow-
iedzialno
ś
ci i by
ł
to bodaj pierwszy przypadek,
ż
e ca
ł
y gatunek poszed
ł
za burt
ę
.
Nied
ł
ugo potem przepad
ł
statek-lazaret. Przeb
ą
kiwano,
ż
e wydarzenia te by
ł
y ze sob
ą
powi
ą
zane,
ż
e
ż
ona Chama - której nie zbywa
ł
o na
ł
agodnym usposobieniu - postanowi
ł
a
zem
ś
ci
ć
si
ę
na zwierz
ę
tach, gdy
ż
wraz ze stakiem-magazynem poszed
ł
pono
ć
na dno ca
ł
y
dorobek jej
ż
ycia - stosy haftowanych makatek. Nic jednak nie zosta
ł
o nigdy dowiedzi-
one.
Zdecydowanie najwi
ę
ksz
ą
katastrof
ą
by
ł
a wszak
ż
e
ś
mier
ć
Waradiego. Wszyscy
znacie Chama, Sema i tego trzeciego na J, ale imi
ę
Waradi nic wam nie mówi, prawda?
By
ł
najm
ł
odszym i najsilniejszym spo
ś
ród synów Noego, a to oczywi
ś
cie nie przysparza
ł
o
mu w rodzinie popularno
ś
ci. Mia
ł
równie
ż
poczucie humoru, a przynajmniej du
ż
o si
ę
ś
mia
ł
, co waszym zdaniem na jedno wychodzi. Tak, Waradi by
ł
zawsze pogodny. Cz
ę
sto
paradowa
ł
po nadbudówce z papug
ą
na ramieniu, a czworonogi klepa
ł
czule po zadach,
na co reagowa
ł
y przyjacielskim rykni
ę
ciem. Mówiono te
ż
,
ż
e jego arka rz
ą
dzona by
ł
a
mniej tyra
ń
sk
ą
r
ę
k
ą
ni
ż
inne. Ale tak to ju
ż
bywa - pewnego ranka po przebudzeniu
stwierdzili
ś
my,
ż
e statek Waradiego znikn
ął
z horyzontu, zabieraj
ą
c ze sob
ą
jedn
ą
pi
ą
t
ą
królestwa zwierz
ą
t. My
ś
l
ę
,
ż
e spodoba
ł
by si
ę
wam symurg, ze sw
ą
srebrzyst
ą
g
ł
ówk
ą
i
pawim ogonem, lecz ptak ten, który gnie
ź
dzi
ł
si
ę
na Drzewie Wiadomo
ś
ci, okaza
ł
si
ę
równie bezsilny wobec morskich fal, co srokata mysz polna. Starsi bracia Waradiego
z
ł
o
ż
yli wszystko na karb kiepskiej nawigacji. Mawiali,
ż
e Waradi sp
ę
dza
ł
zbyt wiele czasu
pospolituj
ą
c si
ę
z gadzin
ą
. Sugerowali nawet,
ż
e Bóg go pokara
ł
za jaki
ś
bli
ż
ej nieok-
re
ś
lony wyst
ę
pek, którego si
ę
dopu
ś
ci
ł
jako osiemdziesi
ę
ciopi
ę
cioletni brzd
ą
c. Jednak
ż
e
niezale
ż
nie od tego, co si
ę
naprawd
ę
kry
ł
o za znikni
ę
ciem Waradiego, by
ł
a to dla
waszego gatunku niepowetowana strata. Jego geny bardzo by si
ę
wam przyda
ł
y.
Je
ś
li o nas chodzi, to ca
ł
y ten interes z Podró
żą
rozpocz
ął
si
ę
od tego,
ż
e kazano
nam si
ę
stawi
ć
w okre
ś
lonym miejscu o okre
ś
lonym czasie. Wtedy po raz pierwszy
us
ł
yszeli
ś
my o tym przedsi
ę
wzi
ę
ciu. O ca
ł
ym tle politycznym nie mieli
ś
my zielonego po-
j
ę
cia. Gniew Boga wobec jego w
ł
asnego stworzenia by
ł
dla nas czym
ś
nowym, czym
ś
, w
co zostali
ś
my niechc
ą
cy wpl
ą
tani. Bo przecie
ż
nas trudno o cokolwiek wini
ć
(nie dali
ś
cie
si
ę
chyba nabra
ć
na histori
ę
z w
ęż
em, co? - by
ł
a to tylko wredna propaganda Adama), a
jednak musieli
ś
my ponie
ść
równie ci
ęż
kie konsekwencje - ca
ł
e gatunki mia
ł
y zosta
ć
starte z powierzchni ziemi, nie licz
ą
c jednej pary rozrodczej. Na domiar z
ł
ego parka ta
mia
ł
a wyp
ł
yn
ąć
na pe
ł
ne morze pod nadzorem zapijaczonego drania, któremu ju
ż
dawno
stukn
ęł
o sze
ść
wieków.
Rozes
ł
ali wi
ę
c wici. Charakterystyczne jest jednak,
ż
e nie powiedzieli nam ca
ł
ej
prawdy. Rzecz w tym,
ż
e ze zwierz
ą
t zamieszka
ł
ych w pobli
ż
u pa
ł
acu Noego (o, nie by
ł
to
cz
ł
owiek ubogi) nie mo
ż
na by
ł
o dobra
ć
odpowiedniej pary z ka
ż
dego gatunku, wobec
czego zmuszeni byli przeprowadzi
ć
kampani
ę
reklamow
ą
, a nast
ę
pnie wyselekcjonowa
ć
najlepsze pary z tych, które si
ę
stawi
ł
y. Aby nie wywo
ł
a
ć
masowej paniki og
ł
osili
wspó
ł
zawodnictwo dwuosobowych zespo
ł
ów - co
ś
w rodzaju konkursu pi
ę
kno
ś
ci plus
teleturniej plus zawody sportowe - i polecili uczestnikom, aby pojawili si
ę
przy bramie
rezydencji Noego przed oznaczon
ą
dat
ą
. Mo
ż
ecie sobie wyobrazi
ć
, jakie powsta
ł
yprob-
lemy. Po pierwsze nie wszyscy maj
ą
ż
y
ł
k
ę
wspó
ł
zawodnictwa, wi
ę
c prawdopodobnie
przyby
ł
y tylko jednostki najbardziej za
ż
arte. Zwierz
ę
ta, które nie umia
ł
y czyta
ć
mi
ę
dzy
wierszami stwierdzi
ł
ypo prostu,
ż
e nie maj
ą
ochoty na wycieczk
ę
luksusowym statkiem
dla dwojga z pokryciem wszelkich kosztów, obejdzie si
ę
. Noe i jego podw
ł
adni nie wzi
ę
li
równie
ż
pod uwag
ę
,
ż
e niektóre gatunki w pewnych porach roku ulegaj
ą
hibernacji, nie
mówi
ą
c ju
ż
o bardziej oczywistej kwestii,
ż
e jedne zwierz
ę
ta przemieszczaj
ą
si
ę
wolniej
ni
ż
inne. By
ł
na przyk
ł
ad pewien leniwiec, któremu z niczym si
ę
w
ż
yciu nie spieszy
ł
o -
wspania
ł
e stworzenie, mog
ę
za niego osobi
ś
cie r
ę
czy
ć
- który ledwo co zdo
ł
a
ł
zwlec si
ę
z
drzewa, gdy poniós
ł
ś
mier
ć
w wielkiej topieli pomsty bo
ż
ej. Jak wy to nazywacie - dobór
naturalny? Ja bym to nazwa
ł
organizacyjn
ą
amatorszczyzn
ą
.
Bo pod wzgl
ę
dem organizacyjnym wszystko si
ę
, szczerze mówi
ą
c, sypa
ł
o w
r
ę
kach. Noe stale mia
ł
opó
ź
nienia w budowie ark (a sytuacja jeszcze si
ę
pogorszy
ł
a, gdy
rzemie
ś
lnicy zdali sobie spraw
ę
,
ż
e jest za ma
ł
o koi, aby wszyscy z nich si
ę
zabrali), w
zwi
ą
zku z czym zbyt ma
ł
o uwagi po
ś
wi
ę
cono zaci
ą
gowi zwierz
ą
t. Pierwsza w miar
ę
reprezentacyjna para by
ł
a przepuszczona bez dalszych ceregieli - najwyra
ź
niej taki przy-
j
ę
to system. Analizy rodowodu przeprowadzano niezwykle pobie
ż
nie. No i oczywi
ś
cie
cho
ć
przyrzekli,
ż
e zabior
ą
dwoje przedstawicieli ka
ż
dego gatunku, to kiedy przysz
ł
o co
do czego...
Niektóre stworzenia by
ł
y po prostu Nie Chciane w Podró
ż
y. Tak by
ł
o z nami, tote
ż
byli
ś
my zmuszeni jecha
ć
na gap
ę
. Odesz
ł
o z kwitkiem mnóstwo innych zwierzaków,
które posiada
ł
y prawnie niezbite dowody odr
ę
bno
ś
ci gatunkowej. Niestety, takich ju
ż
mamy, mówiono im. No bo jak
ąż
ró
ż
nic
ę
robi tych kilka dodatkowych pr
ąż
ków na ogonie
czy krzaczaste kosmyki wzd
ł
u
ż
grzbietu? Takich ju
ż
mamy. Bardzo nam przykro.
Wiele wspania
ł
ych zwierz
ą
t przyby
ł
o bez pary i nie mo
ż
na ich by
ł
o zabra
ć
. Zdar-
za
ł
ysi
ę
rodziny, które nie chc
ą
c roz
łą
ki z potomstwem wybiera
ł
y wspóln
ą
ś
mier
ć
. Prze-
Plik z chomika:
andrasza
Inne pliki z tego folderu:
§ Sack John R. - Śmierć anioła.pdf
(1984 KB)
Hill Joe - Pudelko w ksztalcie serca.zip
(1711 KB)
Koontz R. Dean - Trzynastu Apostolow.zip
(652 KB)
Koontz R Dean - Przepowiednia.zip
(1133 KB)
James Peter - Smierc na sprzedaz.pdf
(2266 KB)
Inne foldery tego chomika:
1181 ebooków mobi
Agatha Christie
Chmielewska Joanna
Ebook Kindle MOBI Ulubione
Harris Thomas
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin