Bretto Barbara - Magia Paryża 01 - Tylko Paryż.pdf

(330 KB) Pobierz
Bretton Barbara - Tylko Paryż Specjal 05-09 - 1
Barbara Bretton
Tylko Paryż
104002387.266.png 104002387.277.png 104002387.288.png 104002387.299.png 104002387.001.png 104002387.012.png 104002387.023.png 104002387.034.png 104002387.045.png 104002387.056.png 104002387.067.png 104002387.078.png 104002387.089.png 104002387.100.png 104002387.111.png 104002387.122.png 104002387.133.png 104002387.144.png 104002387.155.png 104002387.166.png 104002387.177.png 104002387.188.png 104002387.199.png 104002387.210.png 104002387.221.png 104002387.232.png 104002387.238.png 104002387.239.png 104002387.240.png 104002387.241.png 104002387.242.png 104002387.243.png 104002387.244.png 104002387.245.png 104002387.246.png 104002387.247.png 104002387.248.png 104002387.249.png 104002387.250.png 104002387.251.png 104002387.252.png 104002387.253.png 104002387.254.png 104002387.255.png 104002387.256.png 104002387.257.png 104002387.258.png 104002387.259.png 104002387.260.png 104002387.261.png 104002387.262.png 104002387.263.png 104002387.264.png 104002387.265.png 104002387.267.png 104002387.268.png 104002387.269.png 104002387.270.png 104002387.271.png 104002387.272.png 104002387.273.png 104002387.274.png 104002387.275.png 104002387.276.png 104002387.278.png 104002387.279.png 104002387.280.png 104002387.281.png 104002387.282.png 104002387.283.png 104002387.284.png 104002387.285.png 104002387.286.png 104002387.287.png 104002387.289.png 104002387.290.png 104002387.291.png 104002387.292.png 104002387.293.png 104002387.294.png 104002387.295.png 104002387.296.png 104002387.297.png 104002387.298.png 104002387.300.png 104002387.301.png 104002387.302.png 104002387.303.png 104002387.304.png 104002387.305.png 104002387.306.png 104002387.307.png 104002387.308.png 104002387.309.png 104002387.002.png 104002387.003.png 104002387.004.png 104002387.005.png 104002387.006.png 104002387.007.png 104002387.008.png 104002387.009.png 104002387.010.png 104002387.011.png 104002387.013.png 104002387.014.png 104002387.015.png 104002387.016.png 104002387.017.png 104002387.018.png 104002387.019.png 104002387.020.png 104002387.021.png 104002387.022.png 104002387.024.png 104002387.025.png 104002387.026.png 104002387.027.png 104002387.028.png 104002387.029.png 104002387.030.png 104002387.031.png 104002387.032.png 104002387.033.png 104002387.035.png 104002387.036.png 104002387.037.png 104002387.038.png 104002387.039.png 104002387.040.png 104002387.041.png 104002387.042.png 104002387.043.png 104002387.044.png 104002387.046.png 104002387.047.png 104002387.048.png 104002387.049.png 104002387.050.png 104002387.051.png 104002387.052.png 104002387.053.png 104002387.054.png 104002387.055.png 104002387.057.png 104002387.058.png 104002387.059.png 104002387.060.png 104002387.061.png 104002387.062.png 104002387.063.png 104002387.064.png 104002387.065.png 104002387.066.png 104002387.068.png 104002387.069.png 104002387.070.png 104002387.071.png 104002387.072.png 104002387.073.png 104002387.074.png 104002387.075.png 104002387.076.png 104002387.077.png 104002387.079.png 104002387.080.png 104002387.081.png 104002387.082.png 104002387.083.png 104002387.084.png 104002387.085.png 104002387.086.png 104002387.087.png 104002387.088.png 104002387.090.png 104002387.091.png 104002387.092.png 104002387.093.png 104002387.094.png 104002387.095.png 104002387.096.png 104002387.097.png 104002387.098.png 104002387.099.png 104002387.101.png 104002387.102.png 104002387.103.png 104002387.104.png 104002387.105.png 104002387.106.png 104002387.107.png 104002387.108.png 104002387.109.png 104002387.110.png 104002387.112.png 104002387.113.png 104002387.114.png 104002387.115.png 104002387.116.png 104002387.117.png 104002387.118.png 104002387.119.png 104002387.120.png 104002387.121.png 104002387.123.png 104002387.124.png 104002387.125.png 104002387.126.png 104002387.127.png 104002387.128.png 104002387.129.png 104002387.130.png 104002387.131.png 104002387.132.png 104002387.134.png 104002387.135.png 104002387.136.png 104002387.137.png 104002387.138.png 104002387.139.png 104002387.140.png 104002387.141.png 104002387.142.png 104002387.143.png 104002387.145.png 104002387.146.png 104002387.147.png 104002387.148.png 104002387.149.png 104002387.150.png 104002387.151.png 104002387.152.png 104002387.153.png 104002387.154.png 104002387.156.png 104002387.157.png 104002387.158.png 104002387.159.png 104002387.160.png 104002387.161.png 104002387.162.png 104002387.163.png 104002387.164.png 104002387.165.png 104002387.167.png 104002387.168.png 104002387.169.png 104002387.170.png 104002387.171.png 104002387.172.png 104002387.173.png 104002387.174.png 104002387.175.png 104002387.176.png 104002387.178.png 104002387.179.png 104002387.180.png 104002387.181.png 104002387.182.png 104002387.183.png 104002387.184.png 104002387.185.png 104002387.186.png 104002387.187.png 104002387.189.png 104002387.190.png 104002387.191.png 104002387.192.png 104002387.193.png 104002387.194.png 104002387.195.png 104002387.196.png 104002387.197.png 104002387.198.png 104002387.200.png 104002387.201.png 104002387.202.png 104002387.203.png 104002387.204.png 104002387.205.png 104002387.206.png 104002387.207.png 104002387.208.png 104002387.209.png 104002387.211.png 104002387.212.png 104002387.213.png 104002387.214.png 104002387.215.png 104002387.216.png 104002387.217.png 104002387.218.png 104002387.219.png 104002387.220.png 104002387.222.png 104002387.223.png 104002387.224.png 104002387.225.png 104002387.226.png 104002387.227.png 104002387.228.png 104002387.229.png 104002387.230.png 104002387.231.png 104002387.233.png 104002387.234.png 104002387.235.png 104002387.236.png 104002387.237.png
PROLOG
Zima
Long Island
Przyjęcie zaręczynowe
Duży żółty dom na końcu Meadow Run
Road rozbrzmiewał śmiechem. Z komina wydo-
bywał się dym i walił prosto do księżyca,
którego kula jarzyła się na czarnym jak at-
rament niebie. Czuło się, że wkrótce znów
spadnie śnieg, ale nikt się tym nie przejmował.
Samochody parkowały na podjeździe, zajmowa-
ły też część trawnika przed domem i kawałek
ulicy.
- Cśś! - szepnęła, kiedy zanurzyli się w mroku
podwórza, na którym ich córki bawiły się jako
dzieci. - Jeszcze nas usłyszą.
Przyciągnął ją do siebie, a ona stopniała w jego
objęciach.
- Nie wiem, jak ty, ale ja nie zamierzam się
rozgadywać.
Zadrżała, ale nie z powodu mroźnej zimy,
która spowiła tę część Ameryki.
- Ja też nie - przyznała, choć to właśnie brak
rozmowy legł u podstaw ich nieporozumień.
Czy potrzebne są słowa, gdy księżyc jest w peł-
ni, a szampan pulsuje jak światło gwiazdo Czy
przyjęcie z okazji zaręczyn córki nie skłania do
refleksji nad przeszłością, kiedy samemu wierzyło
się w „żyli długo i szczęśliwie"1?- W taką noc nie
można w to nie wierzyć. Miłość była wszędzie.
Muzyka i śmiech wypełniały dom. Ludzie, któ-
rych kochasz najbardziej na świecie, zebrali się,
żeby dzielić się szczęściem.
Pachniał jak dawniej - zmysłowy, korzenny
aromat wody kolońskiej mieszał się z zapachem
górskich jezior. Śmiał się, kiedy pierwszy raz mu
o tym powiedziała.
- Jesteś dziewczyną z Long Island - zakpił
z niej życzliwie. - Co ty możesz wiedzieć o górs-
kich jeziorach1?
A jednak kiedy wreszcie je zobaczyła, przekona-
ła się, że miała rację, i to było wspaniałe, tak jak
wspaniałe były długie lata ich wspólnego życia.
Trzymając się za ręce, obiegli starą szopę,
w której wieki temu dziewczynki trzymały rowe-
ry. Zmrożony, twardy śnieg chrzęścił jak szkło.
Poślizgnęła się na lodowej skorupie, a jego mocne
ramiona podtrzymały ją, nim wylądowała na
ziemi. Zawsze czuła się przy nim bezpieczna,
nawet teraz...
Nie zapytał, dlaczego przestała posypywać
podjazd solą.
Nie przypominała mu, że nie mieszkają już
razem, a niegdyś ich wspólny dom obecnie za-
jmuje młodsza córka i jej współlokatorki.
To była chwila poza czasem. Przed nią nie
istniało nic. Po niej wszystko przestanie być
ważne.
Byli tylko oni dwoje.
Otworzył drzwi samochodu i wdrapali się do
środka.
- Toyota? - spytała, unosząc brwi.
- Tylko taki mogłem wynająć. Niestety skoń-
czyły im się egzemplarze oldsmobilów cutlass
rocznik 1974.
Westchnęła cichutko.
- Nie miałam na myśli zaawansowanego w la-
tach cutlassa twojego taty.
- A ja tak. - Przyciągnął ją do siebie i otulił
ciepłym spodem kurtki, którą rozpiął. - Powinniś-
my byli go zgłosić jako zabytek.
Ileż to godzin spędzili na tylnym siedzeniu
tamtego wielkiego niebieskiego auta. Byli wtedy
młodzi i dziko zakochani, ogarnięci tym rodzajem
gorączki, na którą jedynym lekarstwem jest do-
tyk ukochanej osoby.
- Tak mało jeszcze wiedzą o życiu - szepnęła
z nosem przy jego szyi. - Mam nadzieję, że
wiedzą, co robią.
- W ich wieku mieliśmy już troje dzieci
- przypomniał łagodnie, jakby oznajmiał oczywi-
stą, choć jednak dziwną prawdę.
- Czasy się zmieniły. My byliśmy... - Wzru-
szyła ramionami. Czy można opisać stan ducha,
kiedy poczucie nieuchronnego przeznaczenia
przenika cię do szpiku kości ?
- Szaleni - mruknął, dotykając wargami jej
włosów.
- Nieustraszeni, obojętni na konsekwencje
- wyszeptała, dotykając ustami jego szyi.
- Są zakochani - powiedział, przyprawiając ją
o dreszczyk rozkoszy. - Alexis poszła za głosem
serca.
- Tak jak my. - Westchnęła cicho.
- Tak jak my...
Gdyby nie fakt, że byli w przededniu rozwodu,
mieliby co opowiadać wnukom, kiedy przyjdą na
świat.
Niecały tydzień temu Alexis zjawiła się w towa-
rzystwie przystojnego mężczyzny, żeby zakomu-
nikować wielką nowinę. Ona i Gabe Fellini zamie-
rzają wziąć ślub wczesną wiosną w Paryżu.
- Poczekaj, aż zobaczysz Paryż - ekscytowała
się Alexis. - Nie rozumiem, dlaczego ty i tatuś
nigdy nigdzie nie podróżujecie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin