RICHARD BAMBERG-DELSTONE efekt pami�ci Zeisler przykucn�� za kamiennym ogrodzeniem i czeka�, a� L�d - ch�odna obecno�� rozs�dku - ostudzi jego gniew. Na szcz�cie uda�o mu si� ca�o przekra�� przez ca�y teren od miejsca, w kt�re go zrzucili. Dotar� a� tutaj, unikaj�c patroli i wartownik�w. Gdy koncepcja zemsty zacz�a nabiera� realnych kszta�t�w, M�zg zaaplikowa� strumie� Lodu, by powstrzymywa� jego gniew od wrzenia przez miesi�ce przygotowa� do tej... wizyty. Jeszcze nie czas. Jeszcze nie. Tym razem jednak dostanie opcj� na�o�enia. Technicy Prawa, kt�rzy sporz�dzili plan tej... wizyty obiecali mu to. Sekundy mija�y tykaj�c, gdy ustala� wzorce tras patroli �o�nierzy Kreda. Kredo, czyli Wojownicy Boga. Wymy�lna nazwa dla najnowszej i ciesz�cej si� jak najgorsz� s�aw� organizacji terrorystycznej, nazwa nies�yszana od czasu zesz�orocznej masakry na Donovanie. Wed�ug intelowskich informacji przyw�dca terroryst�w, zarozumia�y morderca nazywaj�cy siebie Vengar�, umie�ci� swoj� kwater� g��wn� w budynku po drugiej stronie ulicy. Zeisler mia� nadziej�, �e Vengara jest w domu, pragn�� spotka� si� ponownie z tym cz�owiekiem. Skuli� si� za ogrodzeniem. Podczerwone i optyczne atrapy na jego kombinezonie rozb�ys�y czerwieni�, gdy kolejny pojazd patrolowy Kreda przesun�� si� w milczeniu ko�o niego, wypatruj�c �r�de� ciep�a czujnikami podczerwieni. Lokalna policja, kt�ra os�ania�a Kredo, rozsy�a�a gro�niejsze patrole ni� terrory�ci, ale informacje, jakie otrzyma� od Intela, zanim tu wyl�dowa�, dotyczy�y obu typ�w. Kr��ownik przesun�� si� wolno nad szerokim bulwarem i znikn�� w bocznej uliczce. Zeisler zapisa� czas. B�dzie mia� dwadzie�cia minut do pojawienia si� na tej pozycji kolejnego patrolu. Wychyli� si�, �eby zerkn�� szybko nad murem, obejrza� budynek po drugiej stronie ulicy i przykucn�� z powrotem. Dwadzie�cia minut. Wi�cej ni� potrzeba. Multispektralne Oczy w jego he�mie oznaczy�y sygnatur� promieniowania otaczaj�cego budynek i przekaza�y j� do wewn�trznego mikrouk�adowego M�zgu, kt�ry dokona� szybkiej, skr�towej analizy. Budynek nale�a� do najstarszych na planecie. Intel opisa� go jako siedzib� pierwszego kolonialnego gubernatora planety, zbudowan� osiemdziesi�t pi�� lat temu. Dwupi�trowe mury pokrywa� miejscowy granit, w kt�rym b�yszcza�y cienkie �y�ki z�ota oraz plamy wy�wietlane w diagnostyce na niebiesko - materia�y izotopowe. Kamienn� �cian� wie�czy�y jasnoczerwone linie, maj�ce utrzyma� ciekawskich na odleg�o��: ogrodzenie z ukierunkowanej energii, dodaj�ce kolejne dwa metry do imponuj�cej wysoko�ci �cian. Czujniki Zeislera wykry�y te� dobrze ukryte pole elektryczne wytwarzane przez wykrywacze dzia�aj�ce na podczerwie� i ultrad�wi�ki. Przy jedynym wej�ciu, za ekranem ochronnym, sta� pojedynczy ludzki wartownik. Zeisler wsun�� d�o� do kieszeni kamizelki i wyci�gn�� hologram, kt�ry nosi� przy sobie przez ostatnie dziesi�� miesi�cy. S�aby obraz ja�nia� wyra�nie w jego Oczach... ma�a dziewczynka, jego c�rka Amber w dniu swoich jedenastych urodzin. Rude w�osy kontrastowa�y ostro z zielonymi oczami, oczami jej matki... oczami Kaerie. Zala�y go wspomnienia; fala emocji wys�a�a do krwiobiegu dodatkow� dawk� endoktryn. M�zg uderzy� w dzwon alarmowy i usi�owa� powstrzyma� ten gwa�towny atak, ale Zeisler zlekcewa�y� zaprogramowane rozkazy. Pragn�� pami�ta�. Pami�ta� o przyczynie tej misji. Uwa�a�, �e powinien przypomnie� sobie swoj� doskonale ukszta�towan� nienawi��. Kaerie zwyk�a mawia�, �e Zeisler jest typowym Komandosem Prawa - ma serce ze stali. Z niewyja�nionych nigdy dla Zeislera przyczyn Kaerie kocha�a go. W ko�cu wysz�a za niego za m��. Gdy urodzi�a si� Amber, Zeisler zmieni� si�; by�a to drobna zmiana widoczna jedynie dla tych, kt�rzy byli w stanie spojrze� ponad stalowymi nitami dyscypliny wojskowej i nieust�pliwo�ci. W g��bi bry�y ch�odnego metalu tworz�cej jego serce zap�on�a iskierka ognia. Amber nie zna�a matki: Kaerie zgin�a w katastrofie awionetki, gdy dziewczynka mia�a trzy miesi�ce. Zeislera nie by�o sta� na ubezpieczenie klonowe z �o�nierskiej pensji. Wi�c zosta� sam z Amber... Do zesz�ego roku. W przysz�ym tygodniu Amber sko�czy�aby dwana�cie lat. Obowi�zki s�u�bowe cz�sto trzyma�y Zeislera z dala od domu przez tygodnie, a czasem nawet miesi�ce, a zatem zawsze t�sknili do wsp�lnie sp�dzanego czasu. Po ostatniej dalekiej misji zabra� Amber na d�ugie wakacje. Donovan jesieni�. Wspania�a pora roku w nadaj�cych si� do zamieszkania rejonach tej odleg�ej planety. Podobnie jak na starej Ziemi, jesie� na p�nocnej p�kuli Donovanu by�a pe�na ciep�ych kolor�w przyrody. Gdy planeta obraca�a si� na swojej ekscentrycznej orbicie, temperatury stawa�y si� ni�sze od straszliwych upa��w lata. Przez kilka miesi�cy, do nadej�cia d�ugiej, mro�nej zimy, dni by�y przyjemne. Wzi�li ze sob� sprz�t biwakowy i pojechali do jednego z nowych park�w planetarnych. Nie mogli wiedzie�, �e inni uznali w�a�nie Donovan za ulubion� planet� urlopow� wojskowych. Wspomnienia k��bi�y si� jak chmury, kt�re wypu�ci�y w�a�nie k�uj�ce igie�ki deszczu. Wspomnienia wdar�y si� w my�li Zeislera, rozdzieraj�c �wie�e rany. B�l powr�ci�, jak za ka�dym razem, gdy cofa� si� pami�ci� do tych wydarze�. L�d zablokowa� spor� cz�� b�lu, chemiczny ch��d zag�usza� cierpienie. Teraz jednak b�l zdawa� si� �wie�szy. W k�ciku oka niepokoj�co zakr�ci�a si� �za, ale Zeisler zacisn�� z�by i wci�gn�� g��boko powietrze. Nie b�dzie p�aka�. Nie. Nie b�dzie p�aka�. W g�rnej cz�ci ochronnej szybki kasku zamigota� komunikat: OPCJA NA�O�ENIA URUCHOMIONA. Emocje dochodzi�y do wrzenia. Pokryte elastal� palce Zeislera zacisn�y si�, prawie mia�d��c hologram. Zmusi� d�o� do otwarcia si� i podni�s� opancerzone palce ku oczom. Wci�� nie m�g� wyj�� z podziwu, jak zdo�ali odtworzy� jego r�ce. Z reszt� te� posz�o im nie najgorzej. Spojrza� raz jeszcze na hologram i wsun�� go z powrotem do kieszeni. Naprawd� nie najgorzej. Wyjrza� nad ogrodzenie. W polu widzenia pojedyncze krople deszczu opada�y powoli ku ziemi. Uderzaj�c o bruk rozpryskiwa�y niewielkie pi�ropusze py�u. Zapach nie by� nieprzyjemny i w innym czasie i miejscu Zeisler m�g�by zatrzyma� si� na chwil�, by rozkoszowa� si� prostym cudem deszczu. Wszystko jednak uleg�o zmianie, jego za� wype�nia�a jedna, nie daj�ca wytchnienia potrzeba. Wartownik. Temperatura jego cia�a by�a ekranowana w strategicznych miejscach, co wskazywa�o na jakie� uzbrojenie ochronne. M�zg Zeislera przeanalizowa� prawid�owo�ci i wysun�� hipotez�, �e jest to jomal, nieco starsza wersja jego w�asnego uzbrojenia. Ciep�o i wzory obwod�w elektrycznych wskazywa�y, i� m�czyzna ten nie by� elektrycznie wzmocniony. Jako jedyn� bro� mia� przewieszony przez rami� lekki karabin p�automatyczny. Zeisler wyci�gn�� z kabury pistolet Assassin Special i uni�s� go do g�ry. Kr�tka wi�zka podczerwieni z he�mu na�adowa�a bro� szczeg�ami niezb�dnymi do zabicia. Spr�ony dwutlenek w�gla wystrzeli pocisk neuronowy z pr�dko�ci� zbli�on� do pr�dko�ci d�wi�ku - b�dzie to cichy strza�, ale dla bezpiecze�stwa Zeisler ustawi� temperatur� pocisku tak, by zgadza�a si� z ciep�ot� otoczenia. Wstaj�c, wycelowa� bro� i odbezpieczy� j� kolejn� wi�zk� z he�mu. Jego Oczy widzia�y, jak pocisk sunie spokojnie ku celowi. Wsun�� bro� do kabury i przeskoczy� przez ogrodzenie, zanim jeszcze pocisk wbi� si� w szyj� wartownika. Wartownik wci�� patrzy� na Zeislera, gdy ten si� do niego zbli�a�. Zeisler zatrzyma� si� i wyci�gn�� pocisk, kt�rego obwody w chwili zetkni�cia si� z cia�em parali�owa�y wszystkie mi�nie cia�a ofiary, nawet kontrolowane przez wegetatywny uk�ad nerwowy. Wartownik nie by� jeszcze martwy, ale za minut� czy dwie b�dzie. Przy jego pasie wisia�y magnetyczne klucze. Zeisler zabra� je i wyci�gn�� pasuj�cy do zamka w g��wnej bramie. Sekund� p�niej pokona� zewn�trzne zabezpieczenia. Obrzuci� wzrokiem poro�ni�ty traw� i ozdobiony krzewami orchidei dziedziniec i wypatrzy� czujniki strzeg�ce wewn�trznej przestrzeni. Pojedynczy skaner optyczny pilnowa� g��wnej �cie�ki. Podbieg� do wej�cia. Kolejny z nale��cych do umieraj�cego wartownika kluczy otworzy� monolityczne drzwi. Zeisler zauwa�y�, �e ich otwarcie uruchomi�o sygna� elektryczny, co� w rodzaju dzwonka. Nawet je�li ochrona nie zorientowa�a si� jeszcze, �e wartownik nie �yje, w�a�nie odezwa� si� alarm. No to co? Tak czy siak nadszed� czas, by tu nieco zamiesza�. Zdarzy�o si� to w autobusie wycieczkowym trzeciego dnia ich wakacji. Ostatniego dnia, jak si� okaza�o. Rozdzieraj�ca metal eksplozja wstrz�sn�a autobusem, spychaj�c go do rowu biegn�cego wzd�u� drogi. Automatyczne zabezpieczenia zatrzyma�y pasa�er�w w fotelach, chroni�c przed powa�nymi obra�eniami wi�kszo�� z nich - z wyj�tkiem siedz�cych w pobli�u kierowcy. Mina wyrwa�a dziur� w miejscu dw�ch pierwszych rz�d�w siedze�, zabijaj�c kierowc� i czterech pasa�er�w. Czterech szcz�liwych pasa�er�w. Zeisler wyci�gn�� n� i przeci�� kr�puj�ce go pasy bezpiecze�stwa. Chc�c przede wszystkim upewni� si�, �e Amber jest bezpieczna, przedar� si� przez gmatwanin� cia� i skr�conego metalu ku drzwiom, gdzie wpad� na wdrapuj�cego si� do wn�trza m�czyzn� z karabinem. Gdy bro� tamtego unios�a si� ku jego twarzy, Zeisler nie my�l�c uderzy� no�em, kt�ry wszed� w oko napastnika jak w galaret�. Chwyci� bro� martwego m�czyzny i skierowa� j� na jego towarzyszy, trzymaj�c ich na odleg�o�� i jednocze�nie usi�uj�c uruchomi� radio. Prawie mu si� uda�o. Przez drzwi autobusu wpad� granat. I wszystko znik�o w og�uszaj�cym huku i ogniu. Zeisler wyci�gn�� granat EMP z os�ony, odbezpieczy� go i rzuci� na dziedziniec. Wsun�� si� do domu i rozejrza� po holu. Wn�trza strzeg�o kilka czujnik�w. Uruchomi� laser w he�mie i o�lepi� wszystkie urz�dzenia. Wyci�gn�� miotacz i w pe�ne dwie sekundy pokona� d�ugie schody. Ochrona wreszcie zacz�a dzia�a�. Rozleg� si� ...
Jagusia_17