Tom Clancy Obl�enie Podzi�kowania Pragniemy podzi�kowa� Jeffowi Rovinowi za jego pomys�y i nieocenion� pomoc przy przygotowaniu r�kopisu. Bardzo pomogli nam r�wnie� Martin H. Greenberg, Lany Segriff, Robert Youdelman, Esq., Tom Mallon, Esq. oraz wspaniali ludzie z Penguin Putnam Inc., w tym Phyllis Grann, David Shanks i Tom Colgan. Jak zwykle dzi�kujemy r�wnie� Robertowi Gottliebowi z William Morris Agency, naszemu agentowi i przyjacielowi, bez kt�rego ksi��ka ta nigdy nie zosta�aby napisana. Os�d�cie, drodzy Czytelnicy, na ile ten nasz wsp�lny wysi�ek zako�czy� si� sukcesem. Tom Clancy i Steve Pieczenik u ONZ, Nowy Jork Rada Bezpiecze�stwa zako�czy�a wczoraj opracowywanie rezolucji, w kt�rej ��da od Iraku podj�cia wsp�pracy z inspektorami do spraw kontroli uzbrojenia, nie zagrozi�a jednak u�yciem �rodk�w wojskowych w przypadku, gdyby Irak nie zastosowa� si� do jej ��da�. Associated Press, 5 listopada, 1998 Prolog u Kampong Thom, Kambod�a, rok 1993 Zmar�a na jego r�kach, w jaskrawych promieniach wschodz�cego s�o�ca. Zamkn�a pi�kne oczy, ostatni oddech uni�s� jej delikatn� pier�... i odesz�a. Hang Sary wpatrywa� si� w twarz dziewczyny. Widzia� �d�b�a trawy i grudki ziemi w jej wilgotnych w�osach, widzia� skaleczenia na czole i nosie. Na widok umalowanych na czerwono warg, r�u na policzkach i ciemnej kredki na powiekach, �ciekaj�cej teraz a� na skronie, poczu� nag�e obrzydzenie. Nie tak mia�o by�. Nie mia�o by� tak nawet w tym kraju, gdzie o niewinno�ci wiedziano r�wnie ma�o jak o �yciu w pokoju. Phum Sary nie powinna umrze� tak m�odo. Nie powinna umrze� w ten spos�b. Nikt nie powinien umiera� w ten spos�b, na smaganym wiatrem polu ry�owym, le��c w brudnej wodzie czerwieniej�cej od krwi. Phum zmar�a wiedz�c przynajmniej, kto trzyma j� w ramionach. Nie zmar�a tak jak �y�a przez prawie ca�e �ycie: samotna, niechciana. I cho� poszukiwania, z kt�rych Hang nie zrezygnowa� nigdy, w�a�nie si� sko�czy�y, inne mia�y si� dopiero rozpocz��. Hang siedzia� z podci�gni�tymi kolanami, z opart� na nich g�ow� siostry. �agodnie dotkn�� czubka jej nosa, powi�d� palcem po delikatnym policzku, mi�kkich wargach. U�miecha�a si�, zawsze si� u�miecha�a, niezale�nie od tego, co akurat robi�a. Wydawa�a si� taka krucha. Taka delikatna. Wyj�� jej d�onie z wody i z�o�y� je na ciasno opinaj�cym cia�o niebieskim materiale przetykanym z�ot� nici�. Przytuli� j�. Spyta� sam siebie, czy w ci�gu ostatnich lat by� kto�, kto j� tak przytula�. Czy przez ca�y czas �y�a w spos�b a� tak potworny? Czy mia�a wreszcie do�� i zdecydowa�a, �e nawet �mier� jest lepsza? Twarz Hanga �ci�gn�a si�, kiedy my�la� o jej �yciu. Nagle rozp�aka� si�. Jak mog�em by� tak blisko i nie wiedzie�? - pomy�la�. Ju� od tygodnia wraz z Ty wykonywali w wiosce tajne zadanie. Czy kiedykolwiek b�dzie w stanie wybaczy� sobie, �e nie dowiedzia� si� o siostrze w�wczas, gdy m�g� jeszcze uratowa� jej �ycie? Biedna Ty... b�dzie niepocieszona, kiedy dowie si�, o kogo chodzi�o. Przeprowadza�a w tej chwili rekonesans w obozie, pr�buj�c dowiedzie� si�, kto za tym wszystkim stoi. Przez radiotelefon przekaza�a mu informacj�, �e jedna z kobiet najwyra�niej pr�bowa�a ucieczki tu� przed wschodem s�o�ca, w momencie zmiany warty. �cigano j� i postrzelono. Phum dosta�a kul� w bok. Prawdopodobnie bieg�a, a potem sz�a, p�ki by�a jeszcze w stanie i��. P�niej pewnie po�o�y�a si�, by patrzy� na ja�niej�ce niebo. Kiedy by�a ma�� dziewczynk�, Phum cz�sto patrzy�a w niebo. Ciekawe, czy niebo i wspomnienie lepszych czas�w u�atwi�o jego siostrzyczce odej�cie w pokoju. Hang przeczesa� palcami d�ugie, ciemne w�osy siostry. W dali us�ysza� plusk. To z pewno�ci� Ty. Powiedzia� jej przez radiotelefon, �e dostrzeg� dziewczyn� i widzia�, jak pada�a. Obieca�a, �e przyb�dzie w ci�gu p� godziny. Mieli nadziej�, �e poznaj� nazwisko, �e kto� wreszcie przerwie kr�g milczenia otaczaj�cy t� potworn� organizacj�, niszcz�c� �ycie tak wielu m�odych kobiet. Kiedy Phum dostrzeg�a go, by�a jednak w stanie zaledwie wypowiedzie� imi� brata. Zmar�a z jego imieniem i lekkim u�miechem na wymalowanych jaskraw� szmink� ustach. Nie wypowiedzia�a imienia swego mordercy. Ty przyby�a na miejsce i spojrza�a na martw� dziewczyn�. Sta�a, ubrana w str�j wie�niaczki, na porannym wietrze. Nagle szeroko otworzy�a oczy. Ukl�k�a przy Hangu i przytuli�a go. Przez kilka minut trwali tak, nieruchomo, w milczeniu. Potem Hang wsta� powoli, trzymaj�c na r�kach cia�o siostry. Poni�s� je do starego kombi, kt�re by�o ich baz� terenow�. Wiedzia�, �e nie powinni opuszcza� Kampong Thom. Nie teraz, kiedy byli tak bliscy zdobycia informacji, po kt�re przyjechali. Musia� jednak odwie�� siostr� do domu. Tam powinna zosta� pochowana. Robi�o si� coraz cieplej, s�o�ce pali�o go w kark. Ty otworzy�a tylne drzwi kombi. Roz�o�y�a koc pomi�dzy kartonowymi pud�ami, w kt�rych znajdowa�a si� bro�, sprz�t ��czno�ci, mapy, listy oraz �adunki fosforowe. Hang mia� przy pasie urz�dzenie do ich zdalnego detonowania. Gdyby zostali z�apani, wysadzi�by samoch�d w powietrze, a potem pope�ni� samob�jstwo za pomoc� Smith&Wessona .357. Ty post�pi�aby tak samo. Z jej pomoc� umie�ci� cia�o na kocu. Po�o�y� je w baga�niku, bardzo delikatnie. Nim odjechali, po raz ostatni rozejrza� si� po polu. Krew siostry uczyni�a je �wi�tym, lecz ziemia nie zostanie oczyszczona, p�ki nie obmyje jej krew tych, kt�rzy doprowadzili do jej �mierci. Tak si� stanie. Przysi�g�, �e tak si� stanie, cho�by musia� czeka� na to bardzo, bardzo d�ugo. 1 u Pary�, Francja, poniedzia�ek 06.13 Przed siedmioma laty, podczas s�u�by w UNTAC - oddzia�ach pokojowych ONZ w Kambod�y, �mia�y, t�skni�cy do przyg�d porucznik Reynold Downer z 11. kompanii 28. batalionu kr�lewskiego pu�ku Zachodniej Australii, dowiedzia� si�, jakie warunki musz� zosta� spe�nione, nim ONZ b�dzie mog�a wys�a� si�y pokojowe na teren jakiegokolwiek pa�stwa. Nie interesowa�o go to i wcale nie mia� ochoty bra� udzia�u w takim przedsi�wzi�ciu, ale decydowa� rz�d Australii, a nie on. Tak wi�c, po pierwsze, pi�tna�cie kraj�w cz�onkowskich Rady Bezpiecze�stwa musia�o zaakceptowa� operacj� oraz jej szczeg�y. Po drugie, poniewa� ONZ nie dysponuje w�asn� armi�, kraje cz�onkowskie Zgromadzenia Og�lnego musia�y zgodzi� si� na wys�anie swych wojsk oraz na osob� dow�dcy, odpowiedzialnego za rozmieszczenie i dzia�ania wieloj�zycznej armii. Po trzecie, walcz�ce ze sob� si�y musia�y zgodzi� si� na obecno�� oddzia��w pokojowych na swym terytorium. Znalaz�szy si� na miejscu �o�nierze mieli trzy cele. Po pierwsze, musieli doprowadzi� do przerwania ognia i pilnowa� rozejmu, podczas gdy zwa�nione strony szuka�y pokojowego sposobu zako�czenia walk. Po drugie, mieli stworzy� mi�dzy nimi stref� buforow�. Ich trzecim zadaniem by�o utrzymanie pokoju poprzez prowadzenie dzia�a� bojowych - gdyby okaza�y si� konieczne - rozminowywanie terenu, by cywile mogli wr�ci� do domu, a tak�e korzysta� bezpiecznie ze �r�de� wody i po�ywienia. Oddzia�y ONZ os�ania�y tak�e akcje humanitarne. Wszystko to wyt�umaczono �o�nierzom 28. batalionu podczas dwutygodniowych �wicze� w koszarach Irwin w Stubb Terrace. Podczas tych dw�ch tygodni �o�nierze poznawali zwyczaje ludno�ci w miejscu przeznaczenia, zaznajamiali si� z problemami politycznymi, j�zykiem, �rodkami oczyszczania wody; uczyli si� tak�e prowadzenia pojazd�w powoli, ze wzrokiem wbitym w drog�, tak by nie najecha� na min�. Uczono ich r�wnie�, by nie dziwili si� na widok swego odbicia w ciemnoniebieskim berecie i apaszce tego samego koloru. Kiedy sko�czy�o si� szkolenie, kt�re jego dow�dca nazwa� celnie "kastracj�", kontyngent australijski rozparcelowano mi�dzy sze��dziesi�t cztery za�o�one w Kambod�y obozy. Dow�dc� ca�o�ci si� UNTAC w misji trwaj�cej od marca 1992 do wrze�nia 1993 roku by� Australijczyk w�a�nie, genera� John M. Sanderson. Operacj� opracowano bardzo starannie pod k�tem unikni�cia konfliktu zbrojnego. �o�nierze Narod�w Zjednoczonych mogli strzela� dopiero w�wczas, gdy otwarto do nich ogie�, zreszt� wolno im by�o broni� si� wy��cznie w spos�b, kt�ry nie stwarza�by gro�by eskalacji konfliktu. W przypadku �mierci kt�rego� z nich �ledztwo prowadzi� mia�a miejscowa policja, a nie wojsko. Prawa cz�owieka mieli wciela� w �ycie przez nauczanie, nie si��. Przede wszystkim rozdzielali walcz�ce strony, lecz ich zadaniem by�o tak�e rozdawanie �ywno�ci i dbanie o zdrowie miejscowej ludno�ci. Downerowi wszystko wydawa�o si� bardziej cyrkiem ni� operacj� wojskow�. "Chod�cie do nas, nieszcz�liwi ludzie z Trzeciego �wiata. Tu macie chleb, tu penicylin�, tu czyst� wod�". Wra�enie, �e pracuje w cyrku powi�ksza�y jeszcze namioty z powiewaj�cymi na czubkach kolorowymi chor�giewkami i miejscowi gapie, kt�rzy nie bardzo wiedzieli, o co w tym wszystkim chodzi. Cho� wielu z nich bra�o co im dawano, wszyscy sprawiali wra�enie, jakby marzyli tylko o tym, by ONZ wynios�a si� jak najszybciej. Przemoc by�a dla nich czym� zrozumia�ym i od zawsze obecnym w ich codziennym �yciu, obcych za� zdecydowanie nie lubili. W Kambod�y mieli tak niewiele do roboty, �e pu�kownik Iwan Georgijew, wysoki oficer Ludowej Armii Bu�garii, zorganizowa� sie� burdeli. Ochraniali je oficerowie polpotowskiej zbuntowanej Narodowej Armii Demokratycznej Kampuczy, kt�rym potrzeba by�o dewiz na zakup broni i zapas�w; dostawali za to dwadzie�cia pi�� procent zysk�w. Georgijew sterowa� swoim przedsi�wzi�ciem z namiot�w wzniesionych za jego punktem dowodzenia. Dziewczyny przychodzi�y na "radiowe kursy j�zykowe UNTAC" i zostawa�y, by przysporzy� krajowi dewiz. W�a�nie tam Downer pozna� Gergijewa i majora Japo�skich Si� Samoobrony Ishiro Sazanak�. Bu�gar twierdzi�, �e jego najlepszymi klientami s� w�a�nie Australijczycy i Japo�czycy, chocia� Japo�czycy traktowali dziewcz�ta brutalnie i trzeba by�o bardzo ich pilnowa�. "Upr...
Jagusia_17