Cole Bunsch Flota przeklętych Sten 4.txt

(582 KB) Pobierz
Allan Cole & Chris Bunch

Flota Przekl�tych

Tom 4 cyklu Sten
Przek�ad Rados�aw Januszewski
(Fleet of the Damned)
Data wydania oryginalnego 1988
Data wydania polskiego 1997
Dla oskar�onych wsp�spiskowc�w:
Owena Locka, Shelly Shapiro i Russa Galena
Ksi�ga pierwsza
W BITEWNYM SZYKU
Rozdzia� pierwszy
Kr��ownik Tahn�w okr��y� umieraj�ce s�o�ce. Kurs zosta� ju� ustalony. W ci�gu 
kilku godzin okr�t mia� osi��� na szaro-bia�ej powierzchni Fundy, czyli na 
najwi�kszym ciele niebieskim w Systemie Erebusa.
Prawdopodobnie �adna istota nie chcia�aby si� wybra� do Erebusa z w�asnej woli. 
Niemal wygas�e s�o�ce rzuca�o s�abe, blado��te �wiat�o na kilka 
pokiereszowanych kraterami satelit�w. Zasoby mineralne tych ogo�oconych planetek 
nie wystarczy�yby na utrzymanie jednego g�rnika. W Erebusie mo�na by�o marzy� 
tylko o rych�ej �mierci.
Lady Atago z niecierpliwo�ci� przys�uchiwa�a si� prowadzonym przez radio 
pogaduszkom mi�dzy za�og� jej statku a g��wnym centrum komunikacyjnym na Fundy. 
Niedba�e i rozlaz�e wypowiedzi os�b z tamtej strony ostro kontrastowa�y z 
wartkim potokiem uporz�dkowanych s��w p�yn�cym z ust jej ludzi. Ten wyra�ny 
dysonans dra�ni� Tahnijk�.
Fundy zbyt d�ugo pozostawa�a bez nadzoru.
Lady Atago by�a wysok� kobiet�. G�rowa�a wzrostem nad wieloma swoimi oficerami. 
Na pierwszy rzut oka wydawa�a si� egzotyczn� pi�kno�ci�. Mia�a drugie, faliste, 
ciemne w�osy, wielkie czarne oczy i zmys�owe usta. Wyr�nia�a j� szczup�a, 
niezwykle kszta�tna sylwetka. Atago �wietnie wygl�da�a w uniformie, kt�ry teraz 
nosi�a: ciemnozielony p�aszcz, czerwona bluza mundurowa i zielone, obcis�e 
spodnie.
Jednak podczas dok�adniejszej obserwacji lady Atago, ulatnia�y si� wszelkie 
my�li o pi�knie, a po plecach przebiega� zimny dreszcz. Sta�o si� oko w oko z 
cz�onkini� tahnijskiej rodziny kr�lewskiej. Skinienie g�owy tej damy decydowa�o 
o ludzkich losach, a wi�kszo�� decyzji budzi�a groz�.
Gdy statek wszed� na orbit�, spojrza�a na kapitana, kt�ry w�a�nie nadzorowa� 
dzia�ania za�ogi.
- Ju� wkr�tce, pani.
- B�dzie mi potrzebna jedna kompania - powiedzia�a i odwr�ci�a wzrok, pozwalaj�c 
kapitanowi odej��. My�la�a o tych niezdyscyplinowanych durniach oczekuj�cych jej 
na Fundy.
Wielki statek przysiad� na lodzie o jakie� p�l kilometra od budynk�w portowych. 
Maszyny przesta�y pracowa�. Kad�ub przys�oni�a szara pow�oka nawiewanego przez 
ostry wiatr deszczu ze �niegiem.
Powierzchnia Fundy by�a pokryta g��wnie lodem i czarn� ska��. To miejsce nie 
nadawa�o si� do realizacji jakiegokolwiek przedsi�wzi�cia, a jednak mia�o 
spe�ni� niezwykle wa�ne zadanie.
Tahnijczycy przygotowywali si� do wojny przeciwko imperatorowi. Odpowiednie za� 
wykorzystanie Erebusa stanowi�o podstaw� ich planu. W wielkiej tajemnicy 
zmienili planety dogasaj�cego s�o�ca w ogromn� stoczni� mi�dzyplanetarnych 
okr�t�w wojennych.
Erebus by� tak odleg�y i odstr�czaj�cy, �e prawdopodobie�stwo odkrycia przez 
imperatora id�cych pe�n� par� zbroje� by�o nieomal r�wne zeru. Dlatego wybrano 
ten system, aby budowa�, wyposa�a�, przezbraja� tysi�ce statk�w.
Lady Atago widzia�a niekt�re oznaki tych wysi�k�w, kiedy jej kr��ownik wszed� na 
orbit� Erebusa. Ma�e, silne holowniki ci�gn�y d�ugie na setki kilometr�w 
eszelony pustych skorup. Z tego budulca powstan� pot�ne okr�ty bojowe, kt�re po 
przetransportowaniu na l�d zostan� uzbrojone. Na wszystkich planetach wzniesiono 
ogromne fabryki. Nocne niebo roz�wietla�a �una bij�ca od piec�w hutniczych.
Tahnijczycy �ci�gn�li na Erebus wszystkich robotnik�w, kt�rych uda�o im si� 
zmobilizowa�. Nie wzgardzili nawet tymi o niedostatecznych kwalifikacjach. 
W�a�nie niska jako�� si�y roboczej stanowi�a jeden z powod�w skoncentrowania 
produkcji na planetach a nie w kosmosie. Praca w g��bokiej pr�ni wymaga 
fachowej wiedzy, a przy tak wielkich zbrojeniach zgromadzenie odpowiedniej 
liczby specjalist�w nie by�o mo�liwe. Poza tym, umieszczenie fabryk w 
przestrzeni kosmicznej to niezwykle kosztowne przedsi�wzi�cie, w tahnijskim 
skarbcu pozosta�y ju� ostatnie miedziaki.
Mieszka�cy Tahnu chcieli wi�c mie� mo�liwie du�o statk�w za najni�sz� cen�. 
Wszelkie awarie i nieszcz�liwe wypadki przy pracy, pozostawa�y problemem 
poszczeg�lnych za��g.
Ale Tahnijczycy nale�eli do rasy zajad�ych wojownik�w.
Lady Atago zatrzyma�a si� na chwil� przy rampie. Kobiet� otacza� doborowy 
oddzia� uzbrojonych po z�by �o�nierzy. Cz�onkowie stra�y przybocznej wyr�niali 
si� nie tylko doskona�ymi umiej�tno�ciami wojskowymi, ale tak�e s�usznym 
wzrostem. W ich otoczeniu lady Atago wydawa�a si� niska. Przenikliwe zimno 
sprawia�o, �e �o�nierze przest�powali z nogi na nog�, ale Atago nawet nie 
zapi�a p�aszcza termicznego.
Z niech�ci� patrzy�a na odleg�e budynki portowej centrali. Dlaczego wyl�dowali 
tak daleko? Niekompetentni durnie.
Lady Atago zacz�a z determinacj� brn�� przez �nieg, oddzia� pod��a� za sw� 
podopieczn�. Sk�rzane pasy poskrzypywa�y, a buty przebija�y oblodzon� warstewk� 
na bia�ej pokrywie. Nie opodal przemyka�y z rykiem wielkie grawisanie. Ci�gn�y 
�adunek cz�ci i zapas�w. Na niekt�rych pojazdach siedzieli przycupni�ci ludzie. 
Jechali do pracy albo wracali do domu po zmianie w jednej z fabryk dymi�cych i 
parskaj�cych ogniem na obrze�ach portu.
Lady Atago nie odwraca�a g�owy, �eby przygl�da� si� tym niezwyk�ym scenom. Po 
prostu kroczy�a przed siebie, p�ki nie dotar�a do budynk�w.
Wartownik warkn�� co� z budki przed g��wnym wej�ciem. Zignorowa�a go i przesz�a 
obok, a jej gwardia przyboczna unios�a bro�, �eby po�o�y� kres wszelkim 
w�tpliwo�ciom stoj�cego na stra�y m�czyzny. Stukali g�o�no obcasami, id�c 
wzd�u� d�ugiego korytarza, kt�ry wi�d� do centrum administracyjnego. Gdy 
skr�cili za r�g, zobaczyli przysadzistego osobnika, kt�ry prawie bieg� na ich 
spotkanie, w p�dzie poprawiaj�c admiralsk� tunik�. Lady Atago stan�a i z 
niesmakiem spojrza�a na spocon�, zaczerwienion� twarz gospodarza.
- Lady Atago - wybe�kota�. - Przepraszam. Nie mia�em poj�cia, �e zjawi si� pani 
tak szybko i...
- Admira� Dien? - zapyta�a wchodz�c mu w s�owo.
- Tak, o pani?
- B�dzie mi potrzebne pa�skie biuro - stwierdzi�a i posz�a dalej.
Dien, potykaj�c si�, ruszy� za dostojnym go�ciem.
Lady Atago siedzia�a w milczeniu, przegl�daj�c dane komputerowe. Dwaj stra�nicy 
stali przy drzwiach z broni� gotow� do strza�u. Inni rozstawili si� 
strategicznie w wielkim biurze admira�a.
Kiedy wesz�a do gabinetu, rozejrza�a si� b�yskawicznie. Lekkim grymasem wyrazi�a 
to, co pomy�la�a: bardzo tu nie po tahnijsku.
Wczytywa�a si� w raporty, a z ust Diena p�yn�� potok usprawiedliwie�.
- O, tutaj... tutaj... widzi pani. Burza. Stracili�my dzienn� produkcj�. A te 
dane! Musieli�my wyr�ba� materia�ami wybuchowymi nowe l�dowiska dla frachtowc�w. 
Plany by�y napi�te do granic, o pani. Niebo a� czernia�o od statk�w. A my nie 
mieli�my wystarczaj�cej ilo�ci...
Przerwa� nag�e, gdy wy��czy�a komputer i znikn�� obraz. Przez d�ug� chwil� 
wpatrywa�a si� w przestrze�. Wreszcie wsta�a, odwr�ci�a si� do admira�a i 
rzek�a:
- Admirale Dien, w imieniu lorda Fehrle i Wysokiej Rady Tahn�w, odbieram panu 
dow�dztwo.
Twarz Diena nagle zbiela�a tak bardzo, �e lekarz na ten widok z pewno�ci� 
wpad�by w przera�enie. Atago posz�a do wyj�cia. Przed ni� ruszy� jeden z 
�o�nierzy.
- Pani, zaczekaj, prosz� - wyst�ka� Dien. 
Zrobi�a p� obrotu i lekko unios�a pi�kn� brew. 
- Tak?
- Czy pozwolisz mi przynajmniej... Hm, czy mog� zachowa� bro� boczn�?
Zastanawia�a si� przez moment.
- Chodzi o honor?
- Tak, pani.
Zn�w min�a d�u�sza chwila.
- Nie - powiedzia�a wreszcie. - Nie zezwala panu na zatrzymanie broni.
Lady Atago wysz�a. Drzwi zamkn�y si� za ni� cicho.
Rozdzia� drugi
Sten i Lisa Haines brn�li przez dziki t�um wype�niaj�cy port kosmiczny. W 
g��wnym terminalu Starego �wiata zawsze by� przepe�niony. Jednak obecnie 
panuj�cy �cisk przechodzi� wszelkie pojecie - istoty przepycha�y si�, sta�y 
jedna przy drugiej, rami� w rami�, macka w mack�, czu�ek w czu�ek.
Sten wraz z Lisa, coraz bardziej zdziwieni i zaniepokojeni, torowali sobie drog� 
do wynaj�tego grawichodu.
- Co si� dzieje, do diab�a? - zapyta� Sten, nie oczekuj�c, �e kto� mu odpowie.
- Nie wiem, ale je�li szybko si� st�d nie wydostaniemy, to zwymiotuj� - 
stwierdzi�a Lisa.
- Daj mi odsapn�� - powiedzia� Sten. - Detektywi do spraw zab�jstw nie 
wymiotuj�. To jeden z wymog�w tego zawodu.
- Popatrz wi�c na mnie - odpar�a Lisa.
Sten z�apa� j� za rami� i przeprowadzi� obok potykaj�cego si� �o�nierza.
- Od czas�w rekruckich nie widzia�em tylu mundur�w naraz - powiedzia� Sten.
W�lizgn�li si� do grawichodu. Sten poprosi� lokalne centrum kontroli lot�w o 
pozwolenie na start. Niestety, kazano im zaczeka� co najmniej czterdzie�ci 
minut. Potem jeszcze parokrotnie wstrzymywano ich na p�ycie terminala, 
t�umacz�c, �e wszystkie trasy s� zablokowane przez wojsko. Wreszcie po p�torej 
godziny mogli ruszy�.
Po drodze do mieszkania Lisy wcale nie by�o lu�niej. Ma�o nie utkn�li w 
tr�jwymiarowym korku. Jechali w milczeniu, dop�ki nie wyrwali si� na 
przedmie�cia. Skierowali pojazd w stron� ogromnego lasu, gdzie po�r�d konar�w 
tkwi�a przycumowana ��d� mieszkalna Lisy.
- Czy zawsze tak by�o? - zapyta�a Lisa. - A mo�e ja po prostu si� do tego 
przyzwyczai�am?
Komandor Sten, eks-gwardzista pa�acowy Wiecznego Imperatora nie odpowiedzia�. 
Widok licznych grup �o�nierzy oraz setek wojskowych pojazd�w i konwoj�w, kt�re 
mijali czyni� spraw� ca�kiem oczywist�.
Wszystko wygl�da�o niemal tak, jakby Centralny �wiat szykowa� inwazj�. Sten 
wiedzia�, �e to niemo�liwe. Ale imperator najwyra�niej mobilizowa� si�y do 
jakiego� wielkiego militarnego przedsi�wzi�cia. Tak czy inaczej, Sten nie mia� 
w�tpliwo�ci, �e zn�w b�dzie musia� ryzykowa� odstrzelenie swojego ty�ka.
- Nie chc� nawet o tym my�le�... na razie - powiedzia�. - Pozosta�o nam jeszcze 
kilka dni urlopu. Wykorzystajmy je zatem.
Haines przytuli�a si� d...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin