Shaw Francesca - Tajemnicza aktorka.pdf

(991 KB) Pobierz
161348517 UNPDF
Francesca Shaw
Tajemnicza aktorka
161348517.228.png 161348517.239.png 161348517.250.png 161348517.261.png 161348517.001.png 161348517.012.png 161348517.023.png 161348517.034.png 161348517.045.png 161348517.056.png 161348517.067.png 161348517.078.png 161348517.089.png 161348517.100.png 161348517.111.png 161348517.122.png 161348517.133.png 161348517.144.png 161348517.155.png 161348517.166.png 161348517.177.png 161348517.188.png 161348517.196.png 161348517.197.png 161348517.198.png 161348517.199.png 161348517.200.png 161348517.201.png 161348517.202.png 161348517.203.png 161348517.204.png 161348517.205.png 161348517.206.png 161348517.207.png 161348517.208.png 161348517.209.png 161348517.210.png 161348517.211.png 161348517.212.png 161348517.213.png 161348517.214.png 161348517.215.png 161348517.216.png 161348517.217.png 161348517.218.png 161348517.219.png 161348517.220.png 161348517.221.png 161348517.222.png 161348517.223.png 161348517.224.png 161348517.225.png 161348517.226.png 161348517.227.png 161348517.229.png 161348517.230.png 161348517.231.png 161348517.232.png 161348517.233.png 161348517.234.png 161348517.235.png 161348517.236.png 161348517.237.png 161348517.238.png 161348517.240.png 161348517.241.png 161348517.242.png 161348517.243.png 161348517.244.png 161348517.245.png 161348517.246.png 161348517.247.png 161348517.248.png 161348517.249.png 161348517.251.png 161348517.252.png 161348517.253.png 161348517.254.png 161348517.255.png 161348517.256.png 161348517.257.png 161348517.258.png 161348517.259.png 161348517.260.png 161348517.262.png 161348517.263.png 161348517.264.png 161348517.265.png 161348517.266.png 161348517.267.png 161348517.268.png 161348517.269.png 161348517.270.png 161348517.271.png 161348517.002.png 161348517.003.png 161348517.004.png 161348517.005.png 161348517.006.png 161348517.007.png 161348517.008.png 161348517.009.png 161348517.010.png 161348517.011.png 161348517.013.png 161348517.014.png 161348517.015.png 161348517.016.png 161348517.017.png 161348517.018.png 161348517.019.png 161348517.020.png 161348517.021.png 161348517.022.png 161348517.024.png 161348517.025.png 161348517.026.png 161348517.027.png 161348517.028.png 161348517.029.png 161348517.030.png 161348517.031.png 161348517.032.png 161348517.033.png 161348517.035.png 161348517.036.png 161348517.037.png 161348517.038.png 161348517.039.png 161348517.040.png 161348517.041.png 161348517.042.png 161348517.043.png 161348517.044.png 161348517.046.png 161348517.047.png 161348517.048.png 161348517.049.png 161348517.050.png 161348517.051.png 161348517.052.png 161348517.053.png 161348517.054.png 161348517.055.png 161348517.057.png 161348517.058.png 161348517.059.png 161348517.060.png 161348517.061.png 161348517.062.png 161348517.063.png 161348517.064.png 161348517.065.png 161348517.066.png 161348517.068.png 161348517.069.png 161348517.070.png 161348517.071.png 161348517.072.png 161348517.073.png 161348517.074.png 161348517.075.png 161348517.076.png 161348517.077.png 161348517.079.png 161348517.080.png 161348517.081.png 161348517.082.png 161348517.083.png 161348517.084.png 161348517.085.png 161348517.086.png 161348517.087.png 161348517.088.png 161348517.090.png 161348517.091.png 161348517.092.png 161348517.093.png 161348517.094.png 161348517.095.png 161348517.096.png 161348517.097.png 161348517.098.png 161348517.099.png 161348517.101.png 161348517.102.png 161348517.103.png 161348517.104.png 161348517.105.png 161348517.106.png 161348517.107.png 161348517.108.png 161348517.109.png 161348517.110.png 161348517.112.png 161348517.113.png 161348517.114.png 161348517.115.png 161348517.116.png 161348517.117.png 161348517.118.png 161348517.119.png 161348517.120.png 161348517.121.png 161348517.123.png 161348517.124.png 161348517.125.png 161348517.126.png 161348517.127.png 161348517.128.png 161348517.129.png 161348517.130.png 161348517.131.png 161348517.132.png 161348517.134.png 161348517.135.png 161348517.136.png 161348517.137.png 161348517.138.png 161348517.139.png 161348517.140.png 161348517.141.png 161348517.142.png 161348517.143.png 161348517.145.png 161348517.146.png 161348517.147.png 161348517.148.png 161348517.149.png 161348517.150.png 161348517.151.png 161348517.152.png 161348517.153.png 161348517.154.png 161348517.156.png 161348517.157.png 161348517.158.png 161348517.159.png 161348517.160.png 161348517.161.png 161348517.162.png 161348517.163.png 161348517.164.png 161348517.165.png 161348517.167.png 161348517.168.png 161348517.169.png 161348517.170.png 161348517.171.png 161348517.172.png 161348517.173.png 161348517.174.png 161348517.175.png 161348517.176.png 161348517.178.png 161348517.179.png 161348517.180.png 161348517.181.png 161348517.182.png 161348517.183.png 161348517.184.png 161348517.185.png 161348517.186.png 161348517.187.png 161348517.189.png 161348517.190.png 161348517.191.png 161348517.192.png 161348517.193.png 161348517.194.png 161348517.195.png
Rozdział pierwszy
Nicholas Lovell, hrabia Ashby, bawił się lorgnon, słucha-
jąc odgłosów dochodzących z parteru. Ze swojej loży widział
całą widownię Theatre Royal, mógł więc swobodnie przyglą-
dać się paniom w jedwabnych i satynowych sukniach mie-
niących się wszystkimi barwami tęczy, a także panom w wie-
czorowych strojach. Jak zwykle towarzystwo w Bath niewie-
le robiło sobie z tego, że kurtyna zaraz pójdzie w górę. Ze-
wsząd rozlegały się szepty, śmiechy, przyciszone rozmowy,
trwała ożywiona wymiana pozdrowień. W końcu jednak wi-
dzowie uciszyli się i w napięciu zaczęli oczekiwać rozpoczę-
cia przedstawienia.
Być może, myślał Nicholas, jego przyjaciele nie przesa-
dzali, opowiadając o wdziękach madame Lysette Davide, po-
pularnej odtwórczyni ról szekspirowskich, która miała wy-
stąpić przed kapryśną publicznością w Bath po raz ostatni w
tym sezonie, co przydawało smaczku dzisiejszemu przedsta-
wieniu.
Pomimo zachwytów przyjaciół, Nicholas nie potrafił
obudzić w sobie zainteresowania. Przymknął oczy i odchylił
się w fotelu.
- Na litość boską, Lovell, obudź się i spójrz łaskawie na
scenę. Przedstawienie zaraz się zaczyna. - George Marlow
bezceremonialnie trącił przyjaciela w bok.
Nicholas uniósł leniwie brew i raz jeszcze omiótł znu-
dzonym spojrzeniem widownię.
Zbity z tropu zblazowaną miną hrabiego, który raczej uni-
kał takich póz, George uparcie go przekonywał:
- Powiadam ci, piękna mademoiselle Davide warta jest
zainteresowania.
- George dobrze mówi - poparł Marlowa lord Corsham. -
Warto przeczekać popisy baletu, żeby ją zobaczyć. Wypij
jeszcze kieliszek szampana, mój stary. Za mało widać sobie
golnąłeś, stąd ten cały ambaras.
Ostatni z czwórki, sir William Hendricks, który od dawna
wykupywał w Theatre Royal roczny abonament na lożę, zer-
knął z niepokojem na program.
- To Szekspir? Oby nie. Ni w ząb nie rozumiem, co ten
jegomość wypisuje.
Nicholas ożywił się wreszcie na widok przerażonej miny
starego przyjaciela. Zresztą trudno było nie roześmiać się na
tak błyskotliwą ocenę twórczości mistrza ze Stratfordu. Ra-
zem kończyli Eton i Nicholas doskonale pamiętał, ile trudu
sprawiało Willowi nawet najbardziej powierzchowne obco-
wanie z literaturą. Młody lord o wiele pewniej czuł się na
korcie tenisowym, na łódce czy z kijem do krykieta w dłoni
niż nad książką.
- Nie bój się, to nie Szekspir. A swoją drogą, ciekaw je-
stem, po jakiego diabła abonujesz lożę, mój stary? Toż to wy-
rzucone pieniądze.
- No wiesz, wszyscy abonują, prawda? Poza tym czło-
wiek nigdy nie wie, czy akurat nie najdzie go ochota spędzić
wieczór w teatrze. I to jeszcze ci powiem, że od kiedy pierw-
szy raz zobaczyliśmy pannę Davide, jesteśmy tutaj prawie co
wieczór. - Westchnął markotnie. - Gdybym tylko mógł uca-
łować jej dłoń!
-I nie tylko dłoń... - George Marlow wyszczerzył zęby.
Nicholas nie poznawał swoich przyjaciół. Zachowywali
się jak otumanieni, co zupełnie nie przystawało do dorosłych
w końcu mężczyzn. Czyż bywali w świecie i znający uroki
życia dżentelmeni nie powinni wykazywać się dystansem, a
także odpowiednią dawką cynizmu wobec wszelkich pokus?
Spełniać je, sięgać po nie zuchwale, to jak najbardziej, ale
wzdychać bezradnie, marzyć z zamglonymi oczami? W żad-
nym razie. Lecz oto George, który co i rusz brał na utrzyma-
nie kolejną aktoreczkę, a także William i Corsham, wcale
przecież nie nowicjusze na tym polu, niczym sztubacy wpa-
dali w cielęcy zachwyt, ilekroć ktoś wspomniał o pięknej
pannie Davide.
- Co cię powstrzymuje? - zapytał z irytacją. - To tylko ak-
torka. Możesz j ą mieć, jeśli tylko zechcesz. Dość, byś otwo-
rzył sakiewkę, a będziesz sobie całował do upojenia całą tę
przecudowną pannę Davide. Od stóp do głów, o rączce nie
wspomniawszy. - Z największym ociąganiem dał się namó-
wić na dzisiejszą wizytę w teatrze. Był zmęczony, nie miał
ochoty
na żadne rozrywki, zresztą od jakiegoś czasu zaczęło mu się
przejadać to całe bywanie w towarzystwie i gonienie za przy-
jemnościami. To prawda, zjechał do Bath tego popołudnia,
ale tylko dlatego, że wezwała go starsza siostra, Georgiana.
Najchętniej zostałby w domu, zjadł kolację z rodziną i wypił
kilka szklaneczek brandy ze swoim szwagrem Henrym. To
by mu w zupełności wystarczyło.
- Tylko aktorka! - sapnął sir William, a policzki pokra-
śniały mu z oburzenia. - To istota czysta. Niezbrukana. Bo-
ginka. Niedosiężna! - Reszta przytaknęła z najpoważniej-
szymi w świecie obliczami.
Coś w tonie ich głosów zaintrygowało Nicholasa na tyle,
że odwrócił wzrok od widowni i zmierzył całą trójkę rozba-
wionym, a zarazem pełnym niedowierzania spojrzeniem.
- Nie ma czegoś takiego jak „niedosiężna aktorka". To
pojęcie wewnętrznie sprzeczne. Jeśli aktorka, to sięgnąć po
nią można, a jeśli faktycznie niedosiężna, to nie jest aktorką.
Lecz panna Davide występuje na scenie, więc nią jest. Wnio-
sek stąd taki, że alboście się zestarzeli, albo całkiem stracili-
ście nerw do tych spraw.
- Do czorta z tobą, Nick! - sarknął lord Corsham. - Ni-
komu jeszcze się nie udało. Tobie też się nie uda zdobyć jej
względów, idę o zakład. Wszystkim daje odprawę.
- Nie zamierzam zabiegać o jej niedosiężne łaski - iro-
nicznie rzucił Nicholas, krzywiąc się lekko. - A teraz bądźcie
cicho, zaczyna się.
Odwrócił się ku scenie, ale Frederick Corsham pociągnął
go za rękaw.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin