Św. Teresa z Avila - Sprawozdania duchowe.pdf

(629 KB) Pobierz
1
Św. Teresa od Jezusa
(Teresa de Cepeda y Ahumada)
SPRAWOZDANIA DUCHOWE
1
415133580.003.png 415133580.004.png 415133580.005.png 415133580.006.png 415133580.001.png 415133580.002.png
2
SPIS TREŚCI
2
3
SPRAWOZDANIA DUCHOWE
SPRAWOZDANIE DUCHOWE NR 1
Data prawdopodobna: klasztor Wcielenia w Awili, 1560.
1. Sposób, w jaki obecnie odbywam modlitwę wewnętrzną jest następujący. Rzadko się
zdarza, bym znajdując się na rozmyślaniu, zdołała rozważać rozumem. Od pierwszej
bowiem chwili skupia się dusza i wpada w stan odpocznienia albo zachwycenia, tak iż z
władz i zmysłów żadnego nie mogę czynić użytku; tyle tylko, że słyszę - a i tego co słyszę,
nie rozumiem - i do niczego więcej nie jestem zdolna.
2. Często tak bywa, że (gdy wcale nie mam zamiaru myśleć o rzeczach Bożych, gdy
owszem zajęta jestem rzeczami obcymi, gdy nawet zdaje mi się, że choćbym usiłowała
zdobyć się na modlitwę wewnętrzną, nie mogłabym z powodu wielkiej oschłości wewnętrznej
i cierpień fizycznych) tak nagle i z taką niepowstrzymaną siłą przychodzi na mnie to
skupienie i uniesienie ducha, że oprzeć mu się niepodobna i w jednej chwili czuję w sobie
skutki i korzyści duchowe, jakie ono sprowadza. Dzieje się to bez żadnego widzenia, bez
żadnych słów i bez zrozumienia, co się ze mną dzieje. To jedno tylko widzę i czuję, że dusza
moja, w chwili gdy zdawało mi się, że gubi się i ustaje, napełnia się nagle takimi dobrami
niebieskimi, iż choćbym rok cały ze wszystkich sił starała się o pozyskanie ich, nie sądzę,
bym zdołała nabyć ich tyle, ile ich w tej jednej chwili bez żadnej pracy doznaję.
3. Innym razem przychodzą na mnie wielkie zapały, z takim omdlewaniem za Bogiem, że
prawie odchodzę od siebie. Zdaje mi się, że życie we mnie ustaje i mimo woli muszę
krzyczeć i wołać do Boga, taka jest niepowstrzymana gwałtowność tego zapału. Czasem nie
mogę usiedzieć na miejscu, jak gdyby mnie mdłości zbierały i cierpienie to przychodzi mi bez
żadnego działania z mojej strony. A taki to rodzaj cierpienia, że dusza nigdy już nie chciałaby
wyjść z niego, póki żyje. Pochodzi ono z nieugaszonego pragnienia, jakie w sobie czuję, bym
mogła już nie żyć i z tej świadomości, że żyję i nie mam na to lekarstwa. Jedynym bowiem
na to lekarstwem byłoby widzenie Boga, a jedynym sposobem, aby widzieć Boga, jest
śmierć, a śmierci sobie sama zadać nie mogę. I w tym stanie zdaje się duszy, że wszyscy
wkoło niej są najszczęśliwsi, tylko ona nieszczęśliwa i wszyscy mają lekarstwo na swoje
cierpienia, tylko ona go nie posiada. Jest to męka tak dominująca, że niepodobna byłoby ją
znieść, gdyby Pan jej nie zaradził, zsyłając zachwycenie, od którego wszystko się ucisza i
dusza napełnia się wielkim uspokojeniem i uszczęśliwieniem. Albo (jak to bywa niekiedy,
dając jej widzenie tego, czego pragnie, czy znowu w innych zdarzeniach) dając jej słyszeć
mowy i objawienia niebieskie.
4. Czasem znowu powstają we mnie nieopisane pragnienia służenia Bogu, z porywami tak
gwałtownymi, że brak mi słów na wyrażenie ich siły, a przy tym żal czuję i ból, że tak na nic
się nie zdam. W takich chwilach zdaje mi się, że nie ma takiego trudu czy utrapienia, ani
takiej przeszkody czy przeciwności, choćby to była śmierć, choćby to było męczeństwo,
których bym nie zniosła z łatwością. I to również przychodzi bez uprzedniego zastanowienia;
przychodzi nagle, w jednej chwili i całą mię wstrząsa i ani wiem skąd taka siła się bierze.
Chciałabym wtedy wołać na cały głos, aby wszyscy mogli mię słyszeć i zrozumieć, by nie
poprzestawali w służbie Bożej na byle czym i jak wielkie jest dobro, które Bóg nam daje, jeśli
my uczynimy się sposobnymi do jego przyjęcia. Taka jest gwałtowność tych pragnień, że
sama w sobie szarpię się i dręczę, widząc, że pożądam tego, czego spełnić nie mogę. Zdaje
mi się wówczas, że tylko ciało krępuje mię i więzi, iż nie jestem zdolna w niczym służyć Bogu
i memu stanowi. Gdyby nie ono, czyniłabym rzeczy wielkie, ile by mi sił na to stało; i tak
widząc siebie pozbawioną wszelkiej możności służenia Bogu, taki z tego powodu cierpię ból,
że go i wyrazić nie zdołam. Wreszcie po tym wszystkim przychodzą łaski duchowe, skupienie
i pocieszenie w Bogu.
3
4
5. Niekiedy, wśród tych zapałów do służby Bożej, zdarzało mi się, że chciałam zadawać
sobie pokuty, ale nie mogę. Wielką by mi przyniosło ulgę, i w rzeczy samej ulgę i pociechę
mam z tych, które sobie zadaję, choć są one prawie niczym skutkiem niedołęstwa mego
ciała. Wszakże, gdyby ono na to pozwalało, przy tych pragnieniach, jakie mam, sądzę, że
przebrałabym miarę.
6. Nieraz wielką mi przykrość sprawia konieczność rozmawiania z ludźmi i tak mię to martwi,
że gorzkie łzy wylewam, bo jedynym pragnieniem moim jest samotność. I chociaż, będąc
sama, nie zawsze się modlę, albo czytam, sama przecie samotność jest dla mnie pociechą.
Rozmowa, przeciwnie, szczególnie z krewnymi i powinowatymi, ciąży mi i jestem między
nimi jakby nieswoja, z wyjątkiem tych tylko, z którymi mogę mówić o rzeczach wewnętrznych
i potrzebach duszy. Z takimi ochotnie rozmawiam, chociaż czasem i oni mi się przykrzą i
wolałabym nie widzieć ich i pozostać sama; ale to rzadko się zdarza. Szczególnie też
rozmowa z tymi, przed którymi sumienie moje otwieram, zawsze jest dla mnie pociechą.
7. Potrzeba jedzenia i spania bardzo mi nieraz jest przykrą, zwłaszcza teraz, gdy widzę, że
więcej niż inni obyć się bez tego nie mogę. Czynię to dla spełnienia woli Bożej i Jemu też to
ofiaruję. Czas zawsze mi się wydaje krótki i zawsze mi go mało do modlitwy; bo zostawać
samej, choćby najdłużej, nigdy mi się nie sprzykrzy. Pragnę mieć czas na czytanie, bo
bardzo je zawsze lubiłam. Czytam jednak bardzo mało, naprzód dlatego, że w chwili, gdy
wezmę książkę do ręki, skupiam się w sobie z wewnętrznego zadowolenia i tak czytanie
zamienia się w modlitwę; a potem trwa to zawsze bardzo krótko, bo mam dużo zajęcia,
które, choć dobre, nie daje mi jednak tego zadowolenia, jakie sprawiałoby tamto. Tak więc
wciąż wzdycham za czasem swobodnym i stąd to, zdaje mi się, pochodzi, że wszystko co
robię, wydaje mi się niesmaczne, bo widzę, że nie robię tego, co bym robić chciała i
pragnęła.
8. Wszystkie te dobre pragnienia, wraz z pomnożeniem cnoty, dał mi Pan od czasu, jak mi
użyczył tej modlitwy odpocznienia, połączonej z zachwyceniami. Od tego czasu taki znajduję
w sobie postęp ku lepszemu, że poprzednie życie moje wydaje mi się jakby stanem
zatracenia. Zachwycenia te i widzenia wielkie mi przynoszą korzyści, jak je zaraz opiszę.
Twierdzę bez wahania, że jeśli jest we mnie co dobrego, nie skądinąd mi to przyszło, jeno z
tego źródła.
9. Stąd powstała we mnie mocna wola i niezachwiane postanowienie, nigdy w niczym nie
obrazić Boga, nawet grzechem powszednim i raczej wolałabym tysiąc razy umrzeć, niżbym
miała świadomie i z zastanowieniem taką rzecz uczynić. Stąd postanowienie, że cokolwiek
uznam za doskonalsze i z większą chwałą Bożą, zwłaszcza, gdy ten, kto ma pieczę o mnie i
mną rządzi powie mi, bym to uczyniła, choćby mi to było przykre i trudne, za żadne skarby
świata uczynić tego nie zaniecham. I gdybym inaczej postąpiła, jużbym nie miała śmiałości
prosić Pana o żadną łaskę, ani stanąć przed Nim na modlitwę; mimo tego jednak, wiele
jeszcze popełniam błędów i niedoskonałości.
Stąd także wypływa posłuszeństwo temu, kto mię spowiada, jakkolwiek niedoskonałe;
wszakże, co rozumiem, że ode mnie żąda albo mi zaleca, tego spełnić nie zaniedbam; i
gdybym zaniedbała, uważałabym to za wielki błąd.
Pragnę także ubóstwa, choć nie bez niedoskonałości; ale choćbym miała skarby wielkie, nie
chciałabym, zdaje mi się, pobierać z nich dochodów, ani trzymać pieniędzy ukrytych do
własnego użytku. Zupełnie o to nie dbam, i niczego nie pragnę nad ścisłą potrzebę. Z tym
wszystkim czuję to, że wiele mi jeszcze nie dostaje do doskonałości w tej cnocie; bo
jakkolwiek niczego nie pragnę posiadać dla siebie, pragnęłabym przecie mieć z czego dawać
drugim. Dochodów tylko mieć nie chcę, ani żadnej rzeczy na własność.
4
5
10. Z każdego prawie widzenia, jakie miałam, odniosłam pożytek i postęp ku lepszemu.
Jeśliby to miało być oszukanie diabelskie, zdaję się w tym na moich spowiedników.
11. Ile razy nasunie mi się co pięknego albo okazałego: wody, błonia, kwiaty, zapachy,
muzyka itp., nie chciałabym widzieć tego ani słyszeć - tak dalece nie dorównywa to tym
pięknościom, które zwykłam oglądać. Zatem i wszelka ochota do nich mię odchodzi. I do
takiej doszłam obojętności względem tych rzeczy, że z wyjątkiem chyba pierwszego,
mimowolnego poruszenia, żadnego one na mnie wrażenia nie robią. Wszystko to w oczach
moich zda się bardzo niskie.
12. Gdy wypada mi z konieczności przestawać i rozmawiać z ludźmi światowymi, chociażby
o rzeczach życia wewnętrznego, chociażby dla rozrywki, jeśli rozmowa się przeciąga nad
konieczną potrzebę, tak wielką mi to przykrość sprawia, że muszę się gwałtem opanowywać.
Wesołe zabawy i inne rozrywki światowe, które dawniej lubiłam, dziś mi są wstrętne i patrzeć
na nie; nie mogę.
13. Pragnienia miłowania Boga i oglądania Go, które, jak mówiłam, miewam, nie powstają za
pomocą pobożnych rozważań, jakim oddawałam się dawniej, kiedy mi się zdawało, że
jestem bardzo pobożna, i moc łez wylewałam. I taki w nich płonie zapał i żar nadmierny, że
gdyby Bóg, jak już mówiłam, nie zaradził, zsyłając zachwycenie, przez co dusza, jak
mniemam,ucisza się i znajduje zaspokojenie, rychło by, sądzę, od tej nawały życie ustało.
14. Gdy spotkam duszę wyżej stojącą w doskonałości, mocną w takich, jak mówiłam,
postanowieniach, oderwaną od rzeczy ziemskich, odważną i mężną, bardzo mię ona
pociąga, pragnęłabym z nią przestawać, pewna, że znajdę u niej pomoc i korzyść duchową.
Przeciwnie, gdy widzę dusze bojaźliwe, ostrożnie słaniające się po takich tylko rzeczach,
które ziemski rozsądek uznaje za możliwe, sprawiają mi przykre uczucie i mimo woli
zwracam się od nich do Boga i do świętych, którzy właśnie takie rzeczy czynili, które dziś
wydają się nam straszne i niepotrzebne. Nie, iżbym sama poczytywała siebie za zdolną do
czego, ale mam to przekonanie, że tych, którzy dla miłości Boga zdobywają się na wielkie
rzeczy, Bóg łaską swoją wspomaga i nigdy nie zawiedzie tego, kto w Nim samym ufność swą
położy. Toteż chciałabym znaleźć jak najwięcej takich, których bym mogła przekonać, iżby
się nie troszczyli o to, co będą jeść i czym się przyodziewać, ale wszystką troskę swoją zdali
na Boga. Nie znaczy to, bym w taki sposób zdawała na Boga troskę o rzeczy potrzebne i
żebym sama o nie się nie starała. Owszem, staram się o nie, ale bez tej gorączkowości,
która by mi zakłócała swobodę wewnętrzną. I od czasu, jak mi Pan użyczył tej swobody,
dobrze mi jest z tym i staram się ile mogę zapomnieć o sobie. Nie ma jeszcze roku, zdaje mi
się, jak mi Pan dał tę łaskę.
15. Do próżnej chwały, o ile znam siebie i rozumiem, nie mam dzięki Bogu żadnego powodu.
Jasno bowiem widzę, że w tych rzeczach, które mam od Boga, nie ma nic mojego. Owszem,
Bóg daje mi żywe uczucie mojej nędzy tak, że z wszelkim, na jakie bym się zdobyć mogła,
zastanawianiem się i rozmyślaniem, nie zdołałabym dojrzeć tylu prawd, ile ich w jednej chwili
poznaję.
16. Gdy mówię o tych rzeczach, jak to musiałam uczynić kilka dni temu, zdaje mi się, że
mówię o kim innym. Przedtem nieraz jakbym się wstydziła, że te rzeczy, które dzieją się we
mnie, doszły do wiadomości innych. Teraz jednak rozumiem, że przez nie w niczym nie
jestem lepsza, że owszem, jestem gorsza, tak wielkie łaski biorąc, a tak mały z nich czyniąc
pożytek. Szczerze mówię, że nie było, w moim przekonaniu, i nie ma na całym świecie istoty
gorszej pod każdym względem ode mnie. Jestem przekonana, że cnoty drugich daleko
większą mają zasługę. Ja bowiem nic nie robię, tylko biorę łaski i to, co mnie Bóg raczy
dawać tutaj, to snadź dla drugich chowa na przyszłość, za czym błagam Go, by nie
dopuszczał tego, bym nagrodę moją otrzymała w tym życiu i snadź dlatego Bóg prowadzi
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin