Wilson Gayle - Wyścig z czasem.pdf

(710 KB) Pobierz
114915233 UNPDF
GAYLE WILSON
WyŚcig z czasem
PROLOG
Po plecach przeszły mu ciarki, bo choć wiedział, Ŝe będzie źle, rzeczywistość przerosła jego
najgorsze obawy.
- A to skurczybyk... - W głosie policjanta Samuelsa
pobrzmiewał swoisty szacunek.
Jared Donovan odwrócił wzrok od duŜej kostki wybuchowego plastiku, która była ukryta nad windą,
i spojrzał na swego towarzysza. Na skroniach policjanta widać było krople potu, twarz miał jak z
wosku.
- Potrzebuję pomocy - powiedział Jared.
- Co ze sprzętem? - zapytał policjant. Na dole budyn
ku zostawili robota, pancerny pojemnik i stroje ochronne.
Jared znów podniósł oczy ku ładunkowi. Wystarczyło kilkanaście dekagramów semtexu, by
zakończyć lot Pan Am 103 nad Lockerbie, a ten był wielkości dwóch regiel Szyb windy, w którym się
znajdowali, biegł przez sam środek rządowego budynku. Nawet Jared nie bardzo wiedział, jakich
zniszczeń dokonałaby eksplozja, a przecieŜ w tej dziedzinie miał ogromne doświadczenie. Wolałby go
nie mieć. W jednym z wybuchów zginął JeffMatthews.
l!mten ładunek nawet w przybliŜeniu nie był tak duŜy, jak ten, ale sprawca zastawił pułapkę. Gdy
tylko Jeff odsunął nieco szufladę, natychmiast wszystko wy-
Tytuł oryginału: Each Precious Hour Pierwsze wydanie: Harlequin Intrigue, 1999
Redaktor serii: GraŜyna Ordąga
Opracowanie redakcyjne: Władysław Ordąga
Korekta: Janina Szrajer Ewa Popławska
© 1999 by Mona Gay Thomas
© for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harleąuin Enterprises sp. z o.o. Warszawa 2002
Wszystkie prawa zastrzeŜone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek
formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harleąuin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej ksiąŜce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych - Ŝywych czy umarłych -jest całkowicie
przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harleąuin i znak Harleąuin Intryga i Miłość są zastrzeŜone.
Skład i łamanie: Studio Q
Printed in Spain by Litografia Roses, Barcelona
ISBN 83-238-0284-X
Indeks 361542
INTRYGA-30
WYŚCIG Z CZASEM 7
Po prostu wiedział, Ŝe nie wolno mu popełnić błędu, bo pierwszy z nich byłby zarazem ostatnim.
Prześledził szybko druty prowadzące z baterii - jeden do ładunku i jeden do zegara. Prosty układ.
Chyba... zbyt prosty. Przyjrzał się plastikowi, na którym widoczne były ślady ugniatania. Poczuł
jeszcze silniejsze ciarki.
Błyskawicznie przeanalizował wszystkie moŜliwości. Był prawie pewien, Ŝe kryła się tu jakaś
pułapka. Przełącznik rtęciowy albo czujnik wysokości?
Delikatnie połoŜył palce na jednym z przewodów wychodzących z baterii. Zbyt proste, pomyślał
znowu, zbyt łatwe.
Szybko przeciął drut, oddzielając baterię od plastiku. Serce waliło mu w przyspieszonym rytmie. Na
razie nic się nie stało.
Znalazł drugi przewód, który prowadził do zegara. Przeciął go pewną ręką. Czuł pulsowanie krwi w
skroniach. Wstrzymując oddech, uwaŜnie przyjrzał się staromodnemu budzikowi.
- WyŜej - zwrócił się do Samuelsa.
Musiał zajrzeć za ładunek, bo sądząc po kształcie, yło za nim coś jeszcze. Spojrzał na wskazówki
zegara. Brakowało dziesięciu sekund.
Powoli i z wielkim wysiłkiem policjant dźwignął Ja-reda o dodatkowe piętnaście centymetrów.
Wiedział, Ŝe Samuels nie utrzyma go długo. Wyciągnął szyję, zajrzał oza plastik i zobaczył jeszcze
jeden przewód. Nie miał D°jecia, dokąd prowadził, ale musiał działać natychmiast, bo na nic więcej
nie miał juŜ czasu.
OstroŜnie przeniósł szczypce nad bombą, delikatnie
_
6 WYŚCIG Z CZASEM
leciało w powietrze. Miał na sobie najnowocześniejszy pancerz, lecz i to nie pomogło.
- Muszę się temu przyjrzeć - powiedział Jared.
- W porządku - chrapliwie mruknął Samuels. Był
na granicy wytrzymałości nerwowej. Jared nie miał mu
tego za złe, jako Ŝe on takŜe był głęboko poruszony. Ale
cóŜ, sam wybrał tę pracę i nie zamierzał pozwalać sobie
na najmniejszą choćby chwilę słabości.
Policjant złączył dłonie w strzemię, dzięki czemu Jared mógł wspiąć się do góry, by spojrzeć śmierci
w oczy. Nie robił tego po raz pierwszy, i miał nadzieję, Ŝe nie ostatni.
Teraz mógł dokładnie obejrzeć mordercze dzieło. Przełącznik czasowy, baterie i plastik. Budzik był
nastawiony na dziesiątą, do której, według wskazówki, brakowało niespełna trzydziestu sekund.
- Długo jeszcze? - zapytał policjant ochrypłym
szeptem.
- Niezbyt - spokojnie odpowiedział Jared.
Jego głos brzmiał zaskakująco spokojnie. Myślał tylko o urządzeniu, które miał przed sobą. Nawet
tykanie zegara jakby ucichło.
Był zdany jedynie na siebie, nie miał bowiem czasu, by wezwać kogoś na pomoc lub sprowadzić
sprzęt. Jak za dawnych czasów: jeden niczym nie osłonięty człowiek - i bomba.
Ręce policjanta zaczęły lekko drŜeć, nie wiadomo, ze zmęczenia, czy teŜ z poczucia zbliŜającej się
śmierci, lecz Jared zdawał się być absolutnie spokojny, jakby nie miały do niego dostępu Ŝadne
ludzkie emocje.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Myślę, Ŝe odpowiedzi senatora zadowoliły wszyst
kich. - Robin McCord pewnym głosem mówiła do mikro
fonów wyciągniętych w jej stronę. - Wypadek w Wietna
mie był straszny, ale James McCord postąpił tak, jak zwykł
to czynić zawsze, to znaczy wybrał najwłaściwsze rozwią
zanie w trudnej sytuacji. Trudnej zarówno dla niego, jak
i dla ludzi, którym uratował Ŝycie.
- Nadal więc uwaŜacie, Ŝe senator moŜe uzyskać
nominację, mimo jego ostatniego... wyznania? - spytał
Hugh Collins.
Collins reprezentował jedną z największych gazet i w przeszłości pisał o jej stryju korzystnie. Dzięki
temu pytaniu Robin mogła przemycić dobre wieści, jakie nadeszły tego popołudnia.
Według ostatnich sondaŜy społeczeństwo zaakceptowało wyjaśnienie senatora, co zamyka sprawę -
powiedziała. - Myślę więc, Ŝe czas juŜ przejść do innych, duŜo waŜniejszych dla Ameryki tematów.
Robin uśmiechnęła się przyjaźnie. NaleŜało to do jej obowiązków, z którymi coraz lepiej sobie
radziła. Zaraz po ukończeniu college'u, jako wolontariuszka została asystentką swego stryja, a teraz,
po dziesięciu latach, prowadziła waszyngtońskie biuro senatora z Teksasu.
8 WYŚCIG Z CZASEM
wsunął dolne ostrze pod drut i przeciął go. Nie dochodziły do niego Ŝadne dźwięki, tylko szum krwi i
tykanie zegara, którego wskazówka zbliŜała się do godziny dziesiątej.
Nagle budzik zadzwonił, wypełniając zamkniętą przestrzeń windy draŜniącym hałasem. Samuels
gwałtownie cofnął dłonie i Jared upadł na marmurową podłogę.
Potrzebował nieskończenie długiej sekundy, by zrozumieć, Ŝe Ŝyje. Głęboko odetchnął. Budzik
zadzwonił, bo wskazówka doszła do odpowiedniej godziny, ale detonacja nie nastąpiła, poniewaŜ
bomba została rozbrojona.
- Nie ostrzegłeś mnie, Ŝe zadzwoni - warknął Samu
els. Kiedy rozległ się dzwonek, policjant runął na podło
gę. Jego twarz była spocona i szara jak popiół. - Powi
nieneś to zrobić. - W jego głosie strach i gniew walczy
ły o prymat.
- Nie pomyślałem o tym - powiedział Jared.
Zataił, Ŝe nie spodziewał się usłyszeć dźwięku budzika,
był bowiem pewien, iŜ fala uderzeniowa wybuchu najpierw rozszarpie ich obu, a potem zniszczy cały
budynek.
- Przykro mi - usprawiedliwił się szczerze. Samuels
wykazał się wielką odwagą, zostając z nim, i naraŜanie
go na dodatkowy stres było niepotrzebne. Jared spojrzał
na paczkę wiszącą nad nimi. - Powiedz im, by przysłali
tutaj ludzi z pancernym pojemnikiem na ładunek.
Zerknął na policjanta, który spoglądał na niego jak na raroga.
MoŜe ma rację, pomyślał.
i
WYŚCIG Z CZASEM 11
- Myślę, Ŝe nie uda się nam zadowolić wszystkich
- rzuciła Robin do Carltona, który pracował dla jednej
z sieci telewizji kablowej.
Zerknęła na malowniczą grupę, jak zwykle przebraną w stroje z czasów biblijnych. Mimo chłodu
nawiedzeni prorocy na bosych stopach mieli tylko sandały, co niewątpliwie groziło przeziębieniem.
PoniewaŜ jednak głosili rychły koniec świata, najpewniej nie przejmowali się problemami
zdrowotnymi, gdy trzeba było ratować duszę.
- A nawet gdyby była taka moŜliwość, nie skorzy
stalibyśmy z niej - dokończyła cicho, by nikt z prote
stujących przeciwko zbliŜającemu się przemówieniu
McCorda jej nie usłyszał.
Robin uśmiechnęła się do kontestujących, by złagodzić napięcie, które zawsze się pojawiało, gdy
wspominano o niedawno ujawnionym incydencie z Wietnamu. Nauczyła się radzić sobie z tym, ale
podobnie jak inni ludzie, była wstrząśnięta, kiedy przed dwoma dniami senator wyznał, co wydarzyło
się podczas katastrofalnej misji.
McCord, w tamtych czasach młody porucznik, zastrzeli* swego dowódcę, który podczas misji za
liniami wroga zaczął wydawać bezsensowne rozkazy. UniemoŜliwiały one osiągnięcie celu
ekspedycji, a co gorsza, niepotrzebnie wystawiały na śmierć Ŝołnierzy. Gdy podwładni zaczęli się
buntować, kapitan postanowił zabić jednego z nich, lecz McCord był szybszy.
Robili, po przemyśleniu całej sprawy, doszła do
iosku, Ŝe jej stryj postąpił właściwie. W skrajnej sytuacji nie uciekł od odpowiedzialności i podjął
trudną
10 WYŚCIG Z CZASEM
Whitt Emory, szef kampanii wyborczej McCorda. zdecydował, Ŝe Robin zostanie rzeczniczką
prasową PoniewaŜ szczerze wierzyła w kaŜde słowo, jakie wypowiadała o Jamesie Marshallu
McCordzie, a przy tym uwaŜała, Ŝe jest on najlepszym kandydatem na prezydenta Stanów
Zjednoczonych, nadawała się do tej roli znakomicie i świetnie się z niej wywiązywała.
Whitt, ku zakłopotaniu Robin, proponując jej tę funkcję, powiedział:
- W naszym zespole jesteś najatrakcyjniejszą z ko
biet. Przyda się nam długonoga blondynka, przekazują
ca miłym teksaskim akcentem informacje, -którymi za
mierzamy zalać eter, zanim jeszcze senator oficjalnie
zgłosi swoją kandydaturę.
Od tego czasu bratanica McCorda, tak jak działo się to dzisiaj, co i rusz oblegana była przez kamery.
- Wygląda na to, Ŝe jednak nie wszyscy zaakcepto
wali wersję senatora - powiedział Ted Carlton, spoglą
dając do tyłu.
Przed olbrzymim hotelem na Manhattanie, gdzie mniej więcej za tydzień senator miał wygłosić
swoje „milenijne przemówienie", paradowały pikiety. Im bliŜej końca wieku, pomyślała Robin, tym
więcej czubków wypełza na światło dzienne.
Oni się jednak nie liczyli. WaŜne było to, Ŝe wśród przybyłych na miting byli zarówno znani juŜ
Robin zwolennicy McCorda, jak i spora grupka nowych osób, w oczywisty sposób Ŝyczliwie
nastawionych do senatora. Od kiedy kampania nabrała rozmachu, była to stała tendencja.
WYŚCIG Z CZASEM 13
Jej słowa, choć o niczym nie przesądzały, sugerowały jednak wyraźnie, Ŝe McCord, mimo hałasu
wokół sprawy wietnamskiej, zamierza zgłosić swoją kandydaturę na prezydenta Stanów
Zjednoczonych.
- Panie i panowie, proszę mi wybaczyć, Ŝe teraz was opuszczę - powiedziała Robin. - Jest zimno, a
ktoś mi powiedział, Ŝe udało mu się zarezerwować dla mnie miły i ciepły pokoi Sami rozumiecie, Ŝe
jak najprędzej chciałabym sprawdzić tę sensacyjną wiadomość.
Dziennikarze znowu wybuchli śmiechem, wiedzieli bowiem, Ŝe o tej porze niemoŜliwe było
zdobycie pokoju w hotelu na Times Sąuare. Rezerwowano je z rocznym wyprzedzeniem, poniewaŜ
oczekiwano tłumów gości, pragnących wziąć udział w uroczystościach zakończenia roku. Była nawet
nowa kryształowa kula, która miała opaść o północy.
Oczywiście James McCord, nim jeszcze ostatecznie zdecydował się na wystawienie swojej
kandydatury, z odpowiednim wyprzedzeniem zarezerwował pokoje, i nawet salę balową na szczycie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin