Cassidy Laura - 05 Klejnot Hiszpani.pdf

(737 KB) Pobierz
Cassidy Laura - Latimarowie 05 - Klejnot Hiszpani
LAURA CASSIDY
Klejnot
Hiszpanii
185122198.001.png 185122198.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zbliżała się czterdziesta piąta rocznica ślubu Bess i Harry’ego
Latimarów. Postanowili ją świętować w gronie całej rodziny. Okazja
była naprawdę niezwykła. Nieczęsto się bowiem zdarzało, by
małżonkowie przeżyli w zdrowiu i idealnej harmonii niemalże pół
wieku. Wybuchały wojny, zmieniali się królowie, w rzekach to
ubywało, to przybywało wody, a oni zawsze mieli dla siebie ten
sam ciepły uśmiech i niesłabnącą miłość w sercach. Jak to było w ich
zwyczaju, gdy chcieli porozmawiać o czymś ważnym, czekali z tym
do końca dnia, by po wieczerzy zasiąść przed kominkiem. Tak też
stało się dzisiaj.
- Myślę, że powinniśmy się spotkać jedynie w ścisłym gronie -
powiedziała. zadumana Bess. Dom ich, zwany w okolicy Maiden
Court, nie bez powodu sławny był z gościnności. Nie zliczysz flasz
wina, które tu wypito, nie zliczysz siana, które zjadły konie
przyjaciół i sąsiadów. W pewnym wieku jednak człowieka zaczyna
drażnić gwar, a nadmiar gości staje się trudny do zniesienia. Bess
też czuła, że może nie sprostać hucznemu świętu. Harry mruknął
coś, nie wychodząc wszak ze swej zwykłej roli słuchacza. Śledził
migotliwy odblask ognia na twarzy małżonki. W padającej od
kominka łunie ginęły ślady starości, a pozostawał tylko sam
szlachetny i wiecznotrwały kruszec - spadziste płaszczyzny skroni,
prosty nos, łagodne łuki brwi i gęste włosy, niegdyś pozłociste, a
dziś błyszczące niczym srebrny hełm.
Bess wyliczała na palcach członków najbliższej rodziny: George i
Judith, ich dwoje dzieci i dwoje wnucząt. - Przerwała, jakby
zaskoczona, że jest już prababką. -Następnie Anna i Jack oraz ich
potomstwo, a przynajmniej ta jego część, która da się skrzyknąć. Z
Greenwich trzeba będzie ściągnąć Hala. Uff! Sądzisz, że to w ogóle
wykonalny plan?
Co do George’a i jego czeredy, to z Myśliwskiego Dworu mają do
nas niedaleko. - Myśliwski Dwór był niegdyś domkiem
myśliwskim, znajdującym się w granicach rozległej posiadłości
 
Latimarów. W miarę rozrastania się rodziny i on się rozrastał, aż
stał się wspaniałą rezydencją, w której pod jednym dachem żyły
trzy pokolenia. - Gorsza sprawa z Jackiem i jego najstarszym synem,
a myślę, że Anna nie zechce przyjechać bez nich. - Dziesięć lat po
uzyskaniu tytułu earla w uznaniu za dzielne dowodzenie twierdzą
na szkockiej granicy, ich zięć, Jack Hamilton, stopniowo zdawał
rządy nad posiadłością Ravensglass swemu pierworodnemu,
rezerwując sobie decydujące zdanie w najważniejszych kwestiach. -
Hal jednak na pewno się stawi, jeśli pojadę po tego młodego
łotrzyka i spłacę jego karciane długi.
Bess uśmiechnęła się. Cztery lata po zaślubieniu Harry’ego urodziła
mu bliźnięta, Annę i George’a, po czym długo, bo aż prawie
dwadzieścia lat czekała na podobne szczęście. Hal przyszedł na
świat, gdy jego brat i siostra byli już dorośli. Miał teraz dwadzieścia
jeden łat i był zarazem radością i wielką troską swoich rodziców.
Radością, gdyż łączył w sobie zalety ciała i umysłu. Obdarzony
błyskotliwą inteligencją, bił innych na głowę w grach, w których
starzejąca się Elżbieta Tudor wciąż gustowała, w związku z czym
błyszczał na królewskim dworze i był faworyzowany. Natomiast,
troskę budziła jego odziedziczona po ojcu skłonność do hazardu i
płci odmiennej. W dawnych latach, jeszcze za panowania króla
Henryka, ojca obecnie panującej Elżbiety Tudor, Harry Latimar
znany był jako największy hazardzista, idący na każde ryzyko.
George i Anna nie odkryli w sobie zamiłowania do kart. Dopiero w
dużo od nich młodszym Halu ujawnił się ten rys charakteru. Na
tym polu syn wręcz prześcignął ojca, bo już jako kilkuletnie dziecko
stwierdził, że najbardziej lubi się bawić kartami i kośćmi.
Zauważywszy uśmiech na twarzy Bess, Harry też się uśmiechnął.
Bess zawsze miała słabość do swego młodego hazardzisty, jeśli
oczywiście na_ hazardzie kończyły się jego wybryki. Gorzej rzecz
się miała z pociągiem Hala do kobiet. Tu syn nie mógł liczyć na
wyrozumiałość matki. A problem był poważny. W ostatnich latach
Harry kilka-kroć postawiony został przed koniecznością
 
ułagodzenia słusznego gniewu ojca jakiejś ładnej panny. Ci wszyscy
ojcowie byliby w pełni usatysfakcjonowani, gdyby młody Latimar
przedstawił się jako kandydat na męża. Latimarowie należeli do
najbardziej szanowanych rodzin królestwie, ciesząc się przy tym
łaską kolejnych władców. Lecz Halowi niespieszno było do
żeniaczki. Jego zainteresowanie bogdanką nie trwało dłużej niż
kilka miesięcy, po czym wdawał się w kolejną miłosną awanturę.
Harry zamknął oczy. Czas obszedł się z nim bardzo łaskawie. Choć
zaczął już ósmy krzyżyk, wciąż nosił się prosto i zachował szczupłą
sylwetkę, a gęste czarne włosy były tylko przyprószone siwizną.
Ostatnio jednak zaczął się skarżyć na zdrowie. Czuł ogólne
znużenie, miewał zawroty głowy, a przy oddychaniu słyszał
niepokojące odgłosy w piersiach. Jak zawsze czujna w sprawach
dotyczących ukochanego męża, Bess pochyliła się i spytała z troską
w głosie: Jesteś zmęczony, najdroższy?
Tak - przyznał. - Minęła już północ i trzeba pomyśleć o
odpoczynku. Najpierw jednak ustalmy kilka spraw. Kiedy ma się
odbyć ta uroczystość? Cóż, mamy dopiero kwiecień. Najlepsza
byłaby pora, gdy drogi będą już przejezdne, a do żniw zostanie
jeszcze trochę czasu. Co sądzisz o czerwcu? Harry dźwignął się z
krzesła i rozprostował zesztywniałe członki. Przez całe życie
stwarzał na innych wrażenie człowieka lekkomyślnego i płochego,
w rzeczywistości będąc dobrym organizatorem i gospodarzem.
-To mi przypomina o obietnicy danej Johnowi Montereyowi.
Przyrzekłem mu, że w czerwcu przedstawię na dworze jego
wnuczkę. Bess również się podniosła.
- Och, całkiem o tym zapomniałam!
Johna i Harry’ego łączyła kilkudziesięcioletnia przyjaźń. Z początku
Harry’emu trudno było myśleć o Johnie Montereyu jako o
przyjacielu. Zbyt wiele ich różniło. John był potomkiem bogatego i
arystokratycznego rodu, młody Latimar zaś był biedny jak mysz
kościelna i odsunięty przez wpływowych doradców od osoby
młodego króla Henryka.
 
Earl Monterey miał dwóch synów - Ralpha i Thomasa. Obaj, dziwną
koleją rzeczy, starali się o względy i rękę Anny Latimar, ona jednak
zakochała się w Jacku Hamiltonie. Thomas w wieku dwudziestu
pięciu lat padł ofiarą dżumy, Ralph jednak, nim zginął w
pojedynku, zdążył się ożenić oraz spłodzić córkę. Zbolały John całą
swoją miłość przerzucił na wnuczkę, którą zabrał pod swe skrzydła
do majątku Abeby Hall, zapewniając jej jak najstaranniejsze
wychowanie. W ubiegłym roku, czując się zbyt stary i schorowany,
by dopełnić obowiązku przedstawienia ukochanej wnuczki światu,
a także licząc się z tym, że każdego dnia może umrzeć, zwrócił się z
prośbą do Latimarów. Przyrzekli mu zarówno swoje pośrednictwo,
jak i podjęcie wszelkich starań w celu wpłynięcia na królową, by
życzliwym okiem spojrzała na pannę i zajęła się jej karierą.
Monterey cenił sobie tę obietnicę, świadom, z czyich padła ust
Latimarowie bowiem cieszyli się łaskami i przyjaźnią wszystkich
Tudorów - Henryka, Edwarda, Marii i Elżbiety. Na tym też stanęło.
Katherine Monterey, zwana przez najbliższych Kat, miała tego lata
pojawić się na dworze w towarzystwie Bess i Harry’ego.
- Muszę wywiązać się z obietnicy danej Johnowi.
Bess przytuliła się do męża. Uśmiechnęli się do siebie, po czym
powiedli wzrokiem po salonie. Na ścianie z prawej wisiał duży
portret mężczyzny stojącego przy stoliku, na którym leżała
rozrzucona talia kart. Był to Harry w czasach swojej młodości, a
kartami tymi przed pięćdziesięciu laty wygrał posiadłość, którą
zarządzał aż do dziś. Z pewną wszakże przerwą, gdyż przyciśnięty
do muru przez wierzyciela, który pożyczył mu pieniądze na spłatę
karcianych długów, zwrócił pożyczkę w naturze, to znaczy oddał
Maiden Court. Traf chciał, że majątek przeszedł następnie w
posiadanie króla Henryka, ten zaś podarował go w prezencie Bess. I
co zrobiła kochająca kobieta? Obmyśliła mały podstęp siadła wraz z
mężem do kart i utraciła na jego rzecz to, co niedawno zyskała.
Widząc, że Harry przygląda się portretowi, Bess rzekła
uspokajająco:
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin