David Burton Bryan
Medytacyjna Modlitwa Zachodu
Nowe Spojrzenie Na Różaniec
WYDAWNICTWO WAM
KRAKÓW 1998
PRZEKŁAD IRENEUSZ DZIASEK
Tytuł oryginału A Western Way of Meditation The Rosary Revisited
(c) 1991 David Burton Bryan All rights reseryed Printed m the United States of America
(c) Wydawnictwo WAM, 1997 31-501 Kraków, ul. Kopernika 26
Redaktor Barbara Borowska Maria Borowska
Projekt okładki i stron tytułowych Andrzej Sochacki
ISBN 83-7097-366-3
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, ks. Adam Żak SJ, prowincjał. Kraków, 17 XI 97 r., l. dz. 222/97.
PRZEDMOWA
Różaniec pozostaje wciąż modlitwą powszechnie znaną katolikom, chociaż nie tak znaną i praktykowaną jak jeszcze w niedawnej przeszłości. Jako irlandzki dominikanin jestem dokładnie świadomy istniejącej sytuacji z dwóch powodów. W tradycji dominikańskiej istnieje przekaz o tym, że różaniec został ofiarowany przez Matkę Najświętszą św. Dominikowi. Co prawda historycy nie lubiący bawić się w sentymenty rozprawili się z tą historią. Faktem jednak pozostaje, że modlitwa różańcowa była zarówno odmawiana, jak i propagowana przez nasz zakon, choć, niestety, ostatnio o wiele mniej niż dawnymi laty. W najcięższych dniach prześladowania religijnego w Irlandii, kiedy uczestnictwo we Mszy św. było niemożliwe, różaniec był ostoją irlandzkich katolików i głównym środkiem ich oparcia w wierze. W mojej młodości wspólne odmawianie różańca - jedna cząstka odmawiana wieczorem przez całą rodzinę - było regularną praktyką w irlandzkich domach. Teraz już tak nie bywa. Nie chcę tu oczywiście sugerować, że różaniec był kiedykolwiek zarezerwowany dla dominikanów albo dla Irlandczyków; był on, i jest, całkiem popularną modlitwą w Północnej Ameryce i na całym świecie. Usiłuję tylko na podstawie osobistego doświadczenia zwrócić uwagę na zanik powszechności odmawiania różańca. Zmniejszyła się jego popularność, lecz z całą pewnością nie wygasła.
Musi jednakże być jakiś powód tego. Najważniejszy jest chyba ten, że różaniec jest słabo rozumiany i dlatego również niedoceniany. Na pierwszy rzut oka wydaje się on modlitwą odpowiednią jedynie dla analfabetów - dla "wiernych pro-
5
staczków", których prostą wiarę różaniec delikatnie pozostawi nienaruszoną. Pozornie bezmyślne powtarzanie "zdrowasiek" daje podstawę do takiej oceny. Także określenie "tajemnice" może być mylące. Ponadto większość tego co pisze się o różańcu (zwykle w postaci ulotek i pobożnych książeczek), przedstawia się tak, jakby miało służyć odstraszeniu każdego, kto poszukuje zdrowego sposobu modlitwy. Różaniec zasługuje na coś lepszego, naprawdę dużo lepszego.
David Burton Bryan, jako naukowiec i - oczywiście - jako człowiek modlący się na różańcu ukazał tę modlitwę z tej lepszej strony. Rozważył i przedstawił samą jego istotę: czcigodnej i wyrafinowanej modlitwy medytacyjnej. Ukazał równocześnie jej niezwykłe wprost bogactwo.
Podejście do modlitwy różańcowej jest tu konwencjonalne i zarazem oryginalne. Po pierwsze ukazuje różaniec jako modlitwę głęboko zakorzenioną w Biblii. Jak by nie było, wszystkie (z wyjątkiem dwóch) spośród piętnastu tajemnic pochodzą wprost z Ewangelii - przede wszystkim z Łukasza. Modlitwa, która wymaga głębokich rozważań zwiastowania, przyjścia i narodzin Jezusa, jego męki i śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia musi też w swej istocie być modlitwą chrystologiczną. Niniejsza książka, która ma wprowadzać ludzi w bogactwo modlitwy różańcowej, zawiera wyjaśnienie piętnastu tajemnic, a następnie głębsze rozważania na ich temat. Znajdujemy w niej zdrową pedagogikę, lecz także materiał dla weteranów medytacji różańcowej.
Jeśli idzie o teksty modlitw, autor podkreśla wagę wszystkich trzech: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu. Zachęca, aby były one odmawiane powoli, medytacyjnie; zwraca uwagę na pierwszeństwo Modlitwy Pańskiej i ukazuje związek modlitwy różańcowej z Eucharystią i Liturgią Godzin. Są one powiązane ze sobą, lecz w żadnym przypadku różaniec nie zastępuję ani jednej, ani drugiej.
Jeszcze bardziej niekonwencjonalne, lecz równocześnie niezwykle odkrywcze są pewne inne sugestie Bryana. Zauważa on, że choć w praktyce różaniec jest modlitwą katolicką, jako
6
podstawowa forma medytacji może pociągać nie tylko osoby spoza kręgów katolickich, lecz nawet nie-chrześcijan. Bryan mocno osadza różaniec w długiej tradycji modlitwy medytacyjnej. A dla tych, którzy uważają powtarzanie Zdrowaś Maryjo za odpychające, ma uzdrawiające przypomnienie wielkiego znaczenia, jakie przypisywano powtórkom w religiach i szkołach medytacji.
Bardzo sugestywne jest skojarzenie przez Bryana różańca z tym, co nazywa on tradycją baqqesh, sposobem medytacji praktykowanym w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie. Baqqesh, jedno z kluczowych stów tej książki, jest hebrajskim słowem, oznaczającym poszukiwanie. Bryan używa go jako słowa-worka, które oznacza także oczekiwanie, wypatrywanie, czuwanie, pokładanie nadziei. Przedstawia też Maryję jako wspaniałą Powierniczkę, osobę, poprzez którą możemy wychwalać Boga, Jej Syna, oraz Opiekunkę i Orędowniczkę, która wstawia się za nami i ośmiela nas do modlitwy. Znajdujemy więc tu zarys naprawdę przekonującej mariologii. Ale także, być może niespodziewanie, mamy wspaniałe przedstawienie Trójcy Świętej. Krótko mówiąc, główną siłą tej książki jest jej solidna teologia. Równocześnie jednak ma ona także swój wymiar pedagogiczny - sugestie praktyczne następujące w ślad za teoretycznymi rozważaniami. Autor gorąco pragnie, aby czytelnik docenił, pokochał, a przede wszystkim, aby modlił się różańcem.
Nie jest to "jeszcze jedna" książka o różańcu. To całkiem po prostu najlepsza z dostępnych książek. Ja sam, mimo że całe życie odmawiam różaniec - choć być może, niestety, nie zawsze była to medytacja różańcowa - potrafiłem dzięki tej lekturze głębiej i pełniej zdać sobie sprawę z nieocenionej wagi tej modlitwy. Jest to książka, która z pewnością zdobędzie sławę. I jest dla mnie zaszczytem i przyjemnością, że mogłem mieć w niej swój udział w postaci tej przedmowy.
Wilfrid J. Harrington OP
WPROWADZENIE
Narody anglojęzyczne już od ćwierć wieku wykazują nietypowe dla siebie zainteresowanie medytacją. Aby się o tym przekonać, wystarczy wejść do najbliższej księgarni: każda z wielkich tradycji kulturowych i religijnych prezentuje tam swoje czcigodne metody. Właściwie nie powinniśmy się dziwić. Medytacja tkwi w samym sednie ludzkiego ducha i nawet zagoniona Ameryka nie może jej zignorować raz na zawsze.
Brakuje natomiast w naszych księgarniach książek na temat różańca. Jest to zaskakujące, jako że różaniec jest najbardziej popularną na świecie formą medytacji. Bez wątpienia wielu ludzi unika różańca uważając, że jest on przeznaczony wyłącznie dla katolików (niniejsza książka podaje zresztą w wątpliwość takie twierdzenie). Lecz sami medytujący na różańcu nie analizują tej swojej umiejętności; a jeszcze mniej zastanawiają się nad tym, jak mało uwagi piszący poświęcają tej ich modlitwie.
Dla milionów ludzi, którzy nie znają osobiście różańca, wydaje się on być tylko jakby dziecinnym paplaniem "zdrowasiek", które brzęczy ze starego radia w październikowe czy majowe wieczory. Niektórzy zauważają, że ten jednostajny dźwięk jest przerywany po każdym dziesiątku Zdrowaś Maryjo przez bardziej znaną modlitwę Chrystusa, Ojcze nasz. Część ludzi słyszała być może nawet, że ci, którzy modlą się na różańcu, cały czas medytują przy pomocy "tajemnic" - epizodów z Ewangelii, które pobudzają medytacyjne zdolności. Ale ilu domyśla się, że różaniec ma swoje doniosłe miejsce wśród wielkich medytacyjnych dróg ludzkości? A nawet sami modlący się na różańcu - czy wiedzą oni o tym? (W celu zapoznania
się z zewnętrznym wyglądem różańca i znaczeniem tworzących go paciorków czytelnik może zajrzeć na str. 17).
Thomas Merton, najsłynniejszy wśród Amerykanów człowiek modlitwy medytacyjnej, mnich, pielgrzymował do Tybetu. Merton wiedział, że jeśli medytacja stanie się amerykańskim zwyczajem, będziemy to zawdzięczać przede wszystkim Dalekiemu Wschodowi. Hinduizm, buddyzm, taoizm i inne religie zaintrygowały nas i zwróciły uwagę na naszą nieznajomość odmiennych kultur. A jeśli idzie o nasz temat - odnowiły zainteresowanie medytacją.
Również nauka ostrożnie wkroczyła w tę dziedzinę. Widoczny ostatnio wzrost liczby książek wskazuje, że na obrzeżach fizyki analityczne metody tradycyjnej nauki mają swoje ograniczenia, które można przekroczyć przez bardziej intuicyjne i holistyczne podejście medytacyjne, tak jak jest to praktykowane na Wschodzie. The Tao of Physics Fritjofa Capry było pierwszym wysiłkiem podjętym w tym kierunku i wywołało wiele zachęt skierowanych pod adresem autora przez innych fizyków'. Równocześnie antropologowie zapewniają nas, że ludzie ze świata nieindustrialnego postrzegają rzeczy, które dla nas stały się już niedostępne. Edycja Don Juana Carlosa Castanedy, fabularyzowanego kompendium antropologii popularnej, spowodowała, że całe pokolenie tęskni za kontemplatywnym życiem rodzimych Amerykanów.
Odkrycie medytacyjnych skłonności u ludności przedindustrialnej i nie-zachodniej należy powitać z radością. Ewentualne korzyści dla cywilizacji zachodniej są tak ekscytujące, że można za ich sprawą mieć wątpliwości czy warto żałować, że nasze własne tradycje medytacyjne, obecnie zresztą - trzeba to przyznać - wątłe, są zapoznawane. Lecz pojawiają się też pierwsze odrośle naszych własnych starożytnych korzeni medytacyjnych, a niektórzy z nas, włączając w to mnie, mają silne pragnienia zachowawcze. Chcemy podlewać każdą odrośl bez względu na
' Wydanie poprawione, New York, Bantam Books, 1984.
10
to, jak beznadziejny byłby jej obecny stan. Dlatego Elie Wiesel z zapałem ożywia korzenie chasydyzmu, podczas gdy chrześcijańscy entuzjaści wydają nowe edycje średniowiecznej klasyki chrześcijańskiej. Obłoku niewiedzy czy Objawienia miłości Bożej Julianny z Norwich. Różaniec oczywiście jest także taką delikatną zachodnią roślinką.
Niewątpliwie sława różańca jest trwale zakorzeniona. Setki i tysiące ulotek są rok po roku rozprowadzane wśród nas po symbolicznej niemal cenie kosztów druku. Oprócz tego wiele książeczek, zwykle niskonakładowych, zostawia nam w spadku owoce medytacji swoich autorów. Nowsze katechizmy zwykle drukują schemat różańca, a ogólne opracowania na temat medytacji często również oddają należną cześć różańcowej modlitwie.
Ale nawet tutaj widoczne są oznaki tego, że starożytna roślinka potrzebuje świeżej wody. Setki spośród tysięcy corocznie sprzedawanych ulotek to w większości przedruki i tak właściwie są one zupełnie nieprzydatne. Książeczki, w których dzielą się owocami medytacji czasem wybitne osobistości kościelne, są zbyt często naszpikowane biblijnym fundamentalizmem albo po prostu są zbyt sentymentalne;
w nielicznych tylko przypadkach pozostawiają dużo nadziei na naszą własną, a nie przejętą po kimś, medytację. Schematy katechizmowe, takie jak w tej książce na stronie 17, są same w sobie prawie bezużyteczne. A książki traktujące o medytacji w sposób ogólny poprzestają na pochwaleniu różańca: ich autorzy rzadko uważają, że warto nań spojrzeć pod kątem związku z ich własnymi teoriami medytacji. W końcu większe monografie są niezwykle rzadkie. Prawie nie istnieją książki na temat różańca, które brałyby pod uwagę najnowsze osiągnięcia ludzkiej wiedzy. Nawet odkrycia współczesnej biblistyki rzadko bywają wykorzystywane2. I choć różaniec jest ciągle
2 Wysoce godnym polecenia wyjątkiem jest Wilfrida J. Harringtona OP, The Rosary: A Gospeł Prayer, New York: Alba House, 1975.
11
jeszcze wielką rośliną, zaczyna przejawiać wiele oznak tego, że potrzebna mu kultywacja. Odnowione spojrzenie na różaniec zaczyna być niezbędne.
Gdzie tkwi błąd? Tradycja różańca niewątpliwie ucierpiała od tych dolegliwości, które dotknęły również samą cywilizację zachodnią. Pogwałcenie środowiska osłabia naszą naturalną percepcję tego, co święte. Wyciszenie jest utrudnione przez gorączkowe tempo chaotycznych zmian. Kino i telewizja czynią naszego ducha pasywnym. Przyklejamy na wszystkim etykietki z ceną, a później dziwimy się, dlaczego nasze spojrzenie nie jest już pełne poezji. Głód w świecie, a nawet ludobójstwo niepostrzeżenie pozbawiają nas wrażliwości.
Ale wielu z tych, którzy boleją nad tymi faktami, w ogóle nie zwraca uwagi na różaniec. Dlatego musimy przedstawić drugą grupę przyczyn, aby lepiej wyjaśnić sytuację. Różaniec jest sposobem medytacji opartym na modlitwie - aktywności, do której wielu współczesnych ludzi nie ma przekonania. Różaniec rozwinął się w ramach doktryn katolickich, które w swoim czasie były ogólnie akceptowane w kręgu cywilizacji zachodniej. Obecnie niektóre z nich nie są już powszechnie uznawane poza Kościołem katolickim. W niektórych rejonach także nie uważa się różańca za modlitwę godną uwagi; kojarzy się on ze starymi imigrantami, małymi pastuszkami i dziewiętnastowieczną sztuką, często wręcz oblepioną tanim sentymentalizmem i nadmiarem róż. Co dziwne, tradycja różańca nie jest wspierana przez żadne specjalistyczne szkoły i seminaria, ani jak powiedziałem, przez bogatą literaturę. Widocznie jego obrońcy zachowują jakieś sekrety wyłącznie dla siebie;
znacznie mniej obchodzi ich spopularyzowanie swoich metod. Nie ma guru uczących różańca. A w dodatku różaniec cierpi dlatego, że jest nasz, swojski. Nie jest egzotyczny. Wszyscy jesteśmy gotowi uwierzyć w jakąś szczególną wiedzę plemion w lasach sawannowych albo na zboczach Himalajów. Podobne zdania na temat obszarów bliższych naszemu domostwu są w cyniczny sposób (czasem zresztą słusznie) oddalane.
12
Spędziłem swoje życie wśród uczonych. W kręgach tych przeważa pogląd, że różaniec nie jest w stanie przemówić do wyrafinowanego umysłu naukowca. Idea ta wydaje mi się bzdurna. Prawdziwy problem nas uczonych wyraźnie wskazał Capra i, oczywiście, wielu innych przed nim: wepchaliśmy świat pojęć (zresztą fascynujący i użyteczny) pomiędzy siebie a całą rzeczywistość tak silnie, że nie potrafimy już docierać bezpośrednio do samego życia.
Gdyby był to jedynie problem uczonych, cywilizacja mogłaby odetchnąć z ulgą, uczeni stanowią przecież mniejszość wśród ludzi. Lecz dwa czynniki powstrzymują nas od takiej łatwej ucieczki. Po pierwsze, koncepcje uczonych coraz bardziej stają się placem zabaw dla wszystkich. Zahamowania profesorów zaczynają się udzielać każdemu człowiekowi. Po drugie, duży dystans między uczonymi a różańcem szkodzi obu stronom, gdyż to uczeni łączą w sobie tradycję i nowe odkrycia.
Moje uwagi na temat książek o różańcu, które nie uwzględniają nowoczesnych badań nawet w dziedzinie studiów biblijnych, mogą nasunąć przypuszczenie, że niniejsza książka jest podręcznikiem naukowym. Rzeczywiście dążyłem do wykorzystania odkryć uczonych z wielu dyscyplin. Uprawiający właśnie te dziedziny wiedzy rozpoznają tu trochę znajomego sobie terenu. Ale nie umieściłem w tej książce rozlicznych przypisów czy odnośników. Nie usiłowałem dawać wyczerpującego uzasadnienia mojego wyboru tych, a nie innych nowoczesnych poglądów. Książka ta ma raczej zadanie bardziej praktyczne. Nie tylko świat uczonych jest, jak dotąd, nie zaangażowany w literaturę na temat różańca. Nawet nie pozostawiająca miejsca na niuanse książka - poradnik typu "Jak szybko nauczyć się...", z których słynna jest Ameryka - na temat medytacji różańcowej jeszcze się nie ukazała. Dotychczas publikowane praktyczne przewodniki są, moim zdaniem, albo za krótkie, za mało sięgają do nowoczesnych odkryć, albo czasami po prostu zawierają błędy, jeśli chodzi o medytację różańcową. I chociaż niewątpliwie podobnie będzie przez
13
niektórych oceniona także moja książka, tylko d, którzy rzeczywiście modlą się na różańcu, od dawna albo przynajmniej od pewnego czasu, mogą być jej sędziami.
Fritjof Capra i inni opisywali medytację wschodnią jako tę, która prowadzi do percepcji rzeczywistości, będącej całością, jednością i może być postrzegana intuicyjnie. Na wnikliwe ukazanie tego, że medytacja różańcowa sięga równie daleko, musimy jeszcze poczekać. Czeka też jeszcze na napisanie obszerniejsze studium "tajemnic" różańcowych z punktu widzenia nowoczesnej biblistyki (które byłoby poszerzeniem dzieła Wilfrida Harringtona) obejmujące także rozwój tematów różańcowych na tle późniejszej historii chrześcijaństwa. Mimo że te większe projekty są bardzo atrakcyjne, poszedłem ich śladem tylko w takim zakresie, w jakim wymagało tego praktyczne wprowadzenie do różańca. Bo wydawało się ważniejszym dla nas, medytujących na różańcu, podlanie naszych własnych roślinek niż pisanie całościowego studium na ich temat.
Medytacja różańcowa jest w rzeczywistości mieszaniną różnych starożytnych technik (patrz str. 53), z których każda ma przedchrześcijańskie, a nawet prehistoryczne korzenie. Przez większość długiej historii chrześcijaństwa ci, którzy usiłowali prowadzić życie wewnętrzne (a był ich legion), wypracowywali swoje własne mieszanki elementów medytacyjnych. Pustelnicy, mnisi, zakonnice, podobnie jak kontemplatywni ludzie w życiu codziennym, wszyscy przeczuwali, że ich podróże są czymś własnym, zupełnie niepowtarzalnym. Nawet klasztor dawał głównie zewnętrzną tylko pomoc. I chociaż wielka liczba osób chciwie dążyła do życia wewnętrznego, a wielu z nich osiągało swój cel, medytacja nigdy nie była analizowana, a właściwie nawet nie została nazwana.
Wtedy to dość nagle pod koniec wieków średnich jedna szczególna mieszanka szybko się rozwinęła i utrwaliła pod nazwą rosarium ("ogród różany"). Różaniec nie był więc radykalnie nowym połączeniem elementów medytacyjnych; jego
14
nowość polegała głównie na tym, że łatwo mógł być nauczany i przez to szybko był w stanie się rozpowszechniać. W ciągu dwóch wieków, głównie dzięki wysiłkom zakonu kaznodziejskiego (dominikanów), rozszedł się po całej Europie, dając każdemu, kto tego pragnął, możliwość otwarcia drzwi do tradycji medytacyjnych Zachodu, chociaż w konkretnej pojedynczej formie. Ale nikt wtedy nie analizował tego, co różaniec zawiera. Był on, a często wciąż jest, uważany tylko za pewne szczególne narzędzie pobożności.
Z tego powodu pozostaje wybitnie łatwy do nauczenia i dlatego zasługuje na to, by stanowić temat książek. Dzisiejsze trudności są związane nie tyle z różańcem, co z ogólnym upadkiem ducha poetyckiego i kontemplatywnego. Niniejsza książka ma niewiele nowego do powiedzenia poza próbą zastosowania nowoczesnych odkryć i środków do współczesnych
trudności.
W związku z tym, że twórcy różańca nie zostawili nam jego analizy, skąd czytelnik ma wiedzieć, czy książka ta nie jest tylko przedstawieniem prywatnego systemu autora? Moim zdaniem istnieje nawet podobieństwo medytacji różańcowej różnych osób medytujących w różnych epokach. Jeśli mam rację, to prawie każda książka o różańcu, oparta - tak jak ta - na prawdziwej medytacji, mogłaby dojść w większości do tych samych wniosków. Ale czy mam rację? Przy obecnym stanie naszych umiejętności medytacyjnych wątpię, aby było dość danych, które pozwoliłyby mi na udowodnienie mojego twierdzenia. Znacznie więcej medytujących na różańcu musiałoby pisać książki!
Na razie w mojej własnej książce, tytułem próby - choć nie bez obawy - zacząłem dodawać do starożytnej gleby różańca mieszanki nowoczesnych odkryć z dziedziny biblistyki, antropologii ludów pierwotnych, duchowości i teologii. Niektórzy z pewnością uznają tę dołożoną przeze mnie szczyptę nauki (która nigdy nie była dla mnie niczym więcej niż życiową rozrywką) za mało istotną dla samego tekstu. Intencją było
15
uczynienie moich materiałów bardziej sugestywnymi. Różaniec ma kontakt z misterium, a nauka, i cała reszta ludzi razem z nią, nauczyła się ostatnio stać niedaleko i bacznie przypatrywać się tej sferze.
Mój pierwszy różaniec dano mi do ręki, kiedy miałem dziewięć lat. Pamiętam dobrze ten dzień, gdyż był to dzień mojego chrztu, a ofiarodawcą był ojciec John E. Doherty CSSR. Jestem mu wdzięczny za ten dar, a także za to, że zawsze sprawiał wrażenie praktykującego modlitwę różańcową. Ojcu Wilfridowi Harringtonowi OP składam serdeczne podziękowanie za wsparcie i za jego wspaniałomyślną przedmowę. Dzięki należą się też mojej bratowej, Melissie Lee Bryan, która wprowadziła do komputera pierwszą wersję tej książki, oraz wielu, którzy zachęcali mnie do pracy, szczególnie siostrze Marion Chaloux RHSJ, a także mojej mamie, Jeanne Bryan, bratu Frankowi, siostrze Jane oraz mojej żonie, Jean. W Vermoncie, wysoko na zboczach Couching Lion, mieszkają Carl i Mary Zeno, którzy poznali zapach róż; im dedykuję tę książkę.
WZÓR RÓŻAŃCA
Schemat różańca podany poniżej ma znaczenie dla początkującego, lecz może prowadzić do nieporozumień związanych z medytacją różańcową. Patrz rozdział I: "Podstawowe pojęcia związane z różańcem".
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 2
TEKSTY MODLITW RÓŻAŃCOWYCH
(tekst Składu Apostolskiego patrz str. 213)
Znak krzyża:
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Ojcze nasz:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje. Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
Zdrowaś Maryjo:
Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna. Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Chwała Ojcu (Mała Doksologia):
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
18
PODSTAWOWE POJĘCIA ZWIĄZANE Z RÓŻAŃCEM
Stając w bramie ogrodu różanego czytelnik przypuszczalnie zdecydował się już, by wstąpić na tę słynną ścieżkę, obecnie dosyć ustronną, która wciąż jednak jest najbardziej znaną na świecie drogą medytacji. Frustrującym może być więc odkrycie, że nie sięgniemy po paciorki różańca, póki nie dotrzemy do strony 82.
Jednak praca osoby medytującej rozpoczyna się już teraz. Wstępne rozdziały prowadzą nas najpierw poprzez ogródek wprowadzający, który okaże się być naszym własnym. Stajemy więc w tym momencie przed zadaniem dokonania za pomocą rozdziałów l i 2 dokładnych obserwacji oraz sporządzenia przynajmniej paru notatek na temat tego, co znajdujemy we własnym wnętrzu.
Gdyby mnich z góry Synaj powiedział nam, że powinniśmy zejść w głąb naszej duszy, zanim pójdziemy w górę ścieżką, którą Mojżesz, trzydzieści trzy wieki temu, wzniósł się w ognistym obłoku, to chętnie byśmy go usłuchali. (Różaniec rzeczywiście jest uobecnieniem drogi Mojżesza). W każdym razie nie jesteśmy tylko turystami w tej podróży. Jesteśmy odkrywcami. Kiedy zaangażujemy się już bardziej w naszą przygodę, miło
19
nam będzie stwierdzić, że dokonaliśmy wielu wewnętrznych odkryć, pozostając wciąż jeszcze we własnym domu.
l. MODLITWA
W każdej metodzie medytacji jest zawsze coś, co czyni ten, który medytuje, albo przynajmniej pozwala, by coś się wydarzyło w największej głębi jego duszy. Jedna z metod rozpoczyna się od myślenia o niczym. Inną rozpoczyna skierowanie na coś swej najpełniejszej uwagi, na przykład na przedmiot albo na jakieś zadanie.
Medytacja różańcowa rozpoczyna się aktem powitania. Jest to tak proste, a zarazem równie trudne, jak zagadnąć kogoś:
"halo". Powitanie należy z pewnością do największych ludzkich zdolności i stanowi istotę komunikowania się, mimo to zwykle zamiast powitania ograniczamy się do wypowiedzenia kiepskiej jego imitacji.
Czasami jakaś osoba zupełnie samotna pragnie wykrzyknąć słowo powitania w głąb tego, co nieskończenie nieznane. Taki gest oznacza stwierdzenie własnego pokrewieństwa z całą rzeczywistością aż po jej największe głębie, dowodzi zjednoczenia z Istnieniem jako takim. Ale powitanie wykrzyknięte w przestrzeń wyraża także nasze absolutne prawo do tego, by być rozpoznawanym jako niepowtarzalna osoba.
W naszej tradycji zachodniej wierzymy, że niewidzialny partner takiej rozmowy jest jednością, i nazywamy tego partnera "Bogiem". W ramach naszego zbyt gorliwego programu klasyfikowania całej rzeczywistości mamy specjalne słowo na taki rodzaj kontaktu: nazywamy go modlitwą. Ale szerszym i bardziej podstawowym określeniem pozostaje "komunikowanie się". Różaniec jest więc metodą medytacji opartą na modlitwie, albo, mówiąc mniej precyzyjnie, aktem komunikowania się.
To właśnie w tym tkwi przyczyna, że niektórzy z naszych współczesnych od razu uważają różaniec za nieatrakcyjny:
20
mówimy o "Bogu" tak, jakbyśmy byli ekspertami, niczym wielu pośredniczących menadżerów, którzy chełpią się tym, że ich raporty doszły do Naczelnego Dyrektora. Czy nie powinniśmy być bardziej wrażliwi na fakt, że "Bóg" oznacza co innego dla różnych ludzi, że jest wiele różnych doświadczeń Boga? Czy powinniśmy aspirować do aż takiej zażyłości z naszym partnerem w tym misterium?
Zarzut ten ma pewną wartość; wielu modlących się ludzi podchodzi do Boga jak do starego wujaszka żyjącego przy rodzinie, kogoś traktowanego w sposób tak zażyły, że aż praktycznie niewidzialnego, dopóki nie będzie nam do czegoś potrzebny. Modlitwa często trywializuje "nieskończenie nieznane". Ale chcemy zapewnić adepta medytacji, że w prawidłowo praktykowanej medytacji różańcowej jesteśmy świadomi wielkości misterium opisywanego terminem Bóg. Kiedy poruszam tu sprawę modlitwy, staram się robić to ostrożnie, pozostawiając wiele miejsca na całą różnorodność doświadczania tego, co Boskie.
Tradycyjna zachodnia definicja jest także w należyty sposób ostrożna: "modlitwa jest wznoszeniem serca i umysłu ku Bogu"3. Bóg w tej definicji oznacza Stwórcę, Ojca niebieskiego, albo jeśli kto woli. Istotę Najwyższą. Dla innych to słowo może równie dobrze oznaczać Wielkiego Ducha, Podstawę Istnienia albo Absolutnie Innego. Kiedy mówimy, że "wznosimy umysł i serce", mamy na myśli to, że naginamy nasze zdolności poznawcze (umysł) i wolę (serce) w stronę Nieznanego. Świadomie kierujemy nasze niewyraźne, wieloaspektowe i niepewne ja w stronę Jedynego, Tego, który posiada sam siebie. Używając zwyklejszych słów, kierujemy nasze stworzone ja w stronę Niestworzonego Stworzyciela. W rzeczywistości - jak się dowiemy - główną część dzieła nawiązywania kontaktu (więzi)
3 Ta definicja, najbardziej znana, jako że pochodzi od Jana Damasceńskiego, wschodniego teologa z ósmego wieku, jest uważana za podstawową zarówno w Kościele greckim, jak i łacińskim.
21
między Stwórcą a stworzeniem wykonuje Stwórca. Nasze "wzniesienie umysłu i serca" w dużej mierze polega na usunięciu przeszkód dla Bożej bliskości. Okazuje się, że najbardziej zasadniczą stawką we wszechświecie jest więź komunikowania się, a my - mimo wszystko - nie jesteśmy sami w owej grze.
W tej książce w dużej mierze posługuję się tradycyjnym językiem, często jednak powracam do rzeczywistości nieskończenie nieznanego. Trzeba zauważyć, że mówienie o Bogu "Ojciec" albo "On" nie oznacza, że posiada on płeć (męską). Najbardziej wzniosłe ludzkie właściwości, które mogłyby być odnalezione u każdej z płci, potrzebne są naszym mizernym wysiłkom dla uformowania odległej idei Boga. Podobnie czytelnik powinien zauważyć, że odnoszenie się do Kościoła jak do "niej" [por. "Matka Kościół", Ecclesia - przyp. tłum.] nie oznacza, że Kościół jest płci żeńskiej. Używanie szczegółowych określeń płci powinno być raczej rozumiane metaforycznie, (a więc w ograniczonym zakresie), a nie dosłownie.
Zastanawiające jest, że najsłynniejsza definicja modlitwy cywilizacji zachodniej jest tak mało znana na Zachodzie. Wielu ludzi o różnym poziomie wykształcenia, uważa, że modlitwa jest rzadko czymś więcej niż proszeniem Boga o różne rzeczy. Temu zubożonemu pojęciu niewątpliwie sprzyja wielu chrześcijan, którzy modlą się tylko wtedy, kiedy czegoś chcą!
Johann Metz proponuje definicję modlitwy, która skutecznie łączy "umysł i serce", a jest zgodna z definicją tradycyjną:
"Modlitwa to mówienie «tak» Bogu" wbrew otaczającym nas trudnościom i cierpieniom związanym z życiem. A ponieważ nasze "tak" jest wypowiadane wobec wszystkich potęg współczesnego życia, które jednoczą się, by pochłonąć nas w anonimowości, modlitwa jest wciąż "najstarszą formą ludzkiej walki o podmiotowość i tożsamość przeciwko wszelkiej przypadkowości"4.
4 Johann Metz i Karl Rahner, The Courage to Pray, Crossroad: New York. 1981 (oryginał, Ermutigung zum Gebet, 1977), 11, 24.
22
Naukowcy w naszych czasach nadają w kosmos możliwe do odczytania informacje w nadziei, że jakieś formy życia na innych planetach mogłyby nas usłyszeć i wysłać odpowiedź. Z modlitwą jest podobnie, z tym wyjątkiem, że traktuje ona istnienie Boga jako rzeczywistość, a nie tylko jako możliwość. Modlitwa zakłada, że jest On świadomy naszych wysiłków i traktuje nasze komunikowanie poważnie, pod warunkiem że nasze przesłania są szczere i że głos, którego używamy, jest naprawdę nasz.
Zgodnie z naszą definicją zwracanie się do Boga z prośbą jest oczywiście jednym ze sposobów wznoszenia serca i umysłu do Niego. Ale należy pamiętać, że sedno modlitwy nie tyle tkwi w "proszeniu", co raczej we "wznoszeniu".
Pierwszym krokiem w medytacji różańcowej jest powitanie nieskończenie nieznanego. Jeśli masz to szczęście, że mieszkasz w miejscu, gdzie niebo jest wolne od łuny świateł miasta, być może staniesz pod rozgwieżdżonym niebem. Puste mieszkanie równie dobrze może posłużyć do tego celu, albo można próbować zawołać po cichu w głąb siebie przez szczeliny we własnym bycie. Byle tylko nie było to ćwiczenie wykonywane w napięciu; uświadom sobie, że każdy z nas istnieje i ma głos, którego używanie, tak jak w dzieciństwie, może być dla nas radością. To, jakich słów użyjesz, jeśli w ogóle będą to słowa, zależy wyłącznie od twojej decyzji.
2. JAK DZIAŁA MODLITWA?
Bezsensowne jest dyskutowanie o modlitwie z kimś, kto nie chce spróbować modlić się. Modlitwa jest jak nowa dieta albo nowy rodzaj pasty do mebli: jej poznanie polega na wypróbowaniu. Modlitwa działa, co jednak nie polega na tym, że jest ona metodą zaspokajania czyichś życzeń.
23
Skoro modlitwa nie jest środkiem wywierania wpływu na Boga - nie daje możności obłaskawienia Nieznanego, to skąd możemy wiedzieć, że przynosi ona efekt? Znów trudno to wyrazić słowami, ale rzeczywista próba może dać rezultaty, które modlący będzie w stanie rozpoznać jako efekty modlitwy. Wiele słów użyto do opisania owoców modlitwy, słów takich jak "radość", "wzrost osobisty", "pokój", "nowe życie" itd. Ale żadne z tych słów nie daje tak naprawdę wyobrażenia niepowtarzalnej jakości skutków modlitwy. Bóg, jeśli mogę wyrazić się mitologicznie, posiada swój własny sposób dotknięcia, rodzaj połączenia łagodności i bezpieczeństwa. Ale co więcej, okazuje się, że Bóg, który jest Mistrzem Komunikowania, ma szczególny sposób dotknięcia każdego z nas: mówi On jedynym w swoim rodzaju językiem wydarzeń, które odpowiadają typowi osoby, w którą dopiero się przeobrażamy. Osoba modląca się uczy się rozpoznawać (czasem!) dotknięcie Boga. Jest to coś, czego nie da się stwierdzić zawczasu poprzez konsultacje ze znawcami lub lekturę ich książek, włącznie z niniejszą.
Powróćmy do naszego, jakże prostego punktu wyjścia, modlitwa jest komunikowaniem się. W jej wyniku mówca i Mówca stają się jednością. Muszę w tym miejscu dodać pewien szczegół do idei "wznoszenia umysłu i serca": ten mianowicie, że Stwórca również pragnie zjednoczenia.
Każdy z nas chyba spotkał ludzi, często świeżo "nawróconych", którzy myślą, że stale otrzymują znaki - wszystkie tak wyraźne jak telegramy - od Boga. Być może niektórzy rzeczywiście otrzymują, lecz w medytacji różańcowej zakładamy, że będzie nam potrzebny czas na wyrobienie (czy raczej] ponowne odkrycie?) w sobie wrażliwości na Bożą odpowiedź dawaną modlącemu się. Bóg może przemawiać głosem wodospadów czy grzmotów, ale - jak się okazuje - my sami już dawno uczyniliśmy siebie głuchymi.
Od tego miejsca czytelnik powinien zacząć starać się pamiętać codzienne wydarzenia. Ponieważ wynalazek pisma znacznie osłabił
24
naszą pamięć, większość z nas nie ma już wyboru i musi powierzyć zapis wydarzeń kartce papieru.
3. MODLITWA BEZ SŁÓW
Nic dziwnego, że medytacja różańcowa rozpoczyna się mową słów, czyli modlitwą werbalną, skoro mowa jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech gatunku ludzkiego. Kiedy jednak z czasem proces komunikacji rozwija się, niewerbalna więź staje się z pewnością możliwa, czy wręcz oczekiwana. A nawet można mieć nadzieję, że w końcu czyjaś mowa stanie się podobna do Bożej: będzie językiem wydarzeń. Nasze słowa stają się wtedy czynami, a nasze czyny słowami. Nasze słowa-czyny niczym Boże zaczną mieć również pewien stwórczy efekt. W ten sposób różaniec, jak każdy system medytacji na świecie, dosięga czynów oraz istnienia praktykujących go, prowadząc ich do pełni.
4. MODLITWA PROŚBY
Czy z tego, co zostało powiedziane, należy wyciągnąć wniosek, że nigdy nie powinniśmy wołać do Boga o pomoc? Z pewnością nie. On jest Stwórcą, Tym, który jednoczy, Dawcą, a my wznosimy nasze istnienie ku Niemu, kiedy uznajemy ten fakt poprzez wyrażanie naszych potrzeb tak, jak je postrzegamy. Ale tym, co powinno nas szczególnie interesować, jest sposób, w jaki Bóg odpowiada, a nie prosty fakt, że ta czy tamta nasza sprawa została rozwiązana. Jeśli spróbujemy zwrócić uwagę na styl tej mowy wydarzeń, nauczymy się rozpoznawać, że Bóg daje siebie samego, większą bliskość raczej niż jakąkolwiek szczególną korzyść, którą mógłby wyświadczyć. Ponadto warto tu przypomnieć, że często nie modlimy się bardzo szczerze. W chwili gdy nasza prośba zostaje "wysłucha-
25
na", jesteśmy pierwszymi, którzy życzyliby sobie, aby w ogóle nie została usłyszana! Niechętnie przyjmujemy nieprzewidziane konsekwencje tego, o co prosiliśmy. W każdym razie niewielkie pojęcie mamy o tym, co jest dla nas najlepsze5.
5. MODLITWA A MEDYTACJA
Medytacja może być zdefiniowana jako sposób wydobywania ogromnych zasobów naszych umysłów i woli po to, by dać nam nowy i głębszy kontakt z rzeczywistością. Dlatego metody medytacji nie muszą być zbudowane na specyficznych elementach religijnych (modlitwa do Boga, święte obrazy i temu podobne). Jest to argument często przytaczany przez obrońców różnych wschodnich sposobów medytacji. Rzeczywiście wiele osób rozwinęło metody medytacji oparte po prostu na ich własnym kontakcie z życiem codziennym: fizycy, poeci, muzycy, psychologowie, farmerzy czy prowadzący gospodarstwo domowe zdziałali tak wiele w tej dziedzinie.
Wśród walorów umysłu i woli, którymi owocuje medytacja, są powszechnie znane zdolności pamięci, uwagi, koncentracji czy wytrwałości. Mniej oczywista, za to ważniejsza na dłuższą metę jest nasza zdolność do otwarcia się, przyzwolenia, aby coś się działo, a nie powodowania działania6, słuchania, akceptacji i intuicji. Ale są też przymioty tkwiące głęboko w nas, które odpowiadają znanym "religijnym" określeniom takim jak wiara, nadzieja i miłość. Te trzy muszą być również zaangażo-
s Wielu współczesnych ludzi, włączając w to katolików, tkwi wciąż w pułapce dylematu wymyślonego dwa wieki temu przez deistów: Bóg, który zmieniłby swój przypuszczalnie doskonały zamysł na skutek naszych próśb, nie byłby Bogiem. Ale u Stwórcy nie ma następstwa czasu: my i nasze prośby byliśmy zawsze obecni w Jego "teraz". Wszelkie zmiany dokonują się jedynie w naszym zmieniającym się świecie.
6 W oryginale ang. letting be - przyp. tłum.
26
wane, jeśli mamy kontaktować się z rzeczywistością taką, jaka naprawdę sama w sobie jest.
System medytacji oparty na modlitwie - a takim jest różaniec - używa do medytacji specjalnego środka: zapraszając nas do modlitwy, oczekuje, abyśmy wznieśli nasze umysły i serca, skierowali je ku centrum, ku osobie, do której się modlimy. Choć możliwe jest skoncentrowanie naszych zdolności praktycznie na wszystkim (na nas samych na przykład, albo na jakiejś wyimaginowanej rzeczy, albo na jednym płatku kwiatu jabłoni), metoda różańca - kierowania naszych energii ku innej osobie - posiada wiele cech, dla których warto ją polecić. Niektórzy, jak wiemy, mają szczególną moc uruchomienia niektórych naszych zdolności. Pewne obszary naszej wiedzy czy możliwości zostają ukierunkowane i ożywają tylko w obecności drugiej osoby.
W modlitwie oczywiście "osobą", na której głównie się koncentrujemy, jest Bóg. Zgodnie z nauczaniem Jezusa Chrystusa, powinniśmy widzieć w Bogu nie tylko naszego Stwórcę i Pana, ale także naszego miłującego Rodzica. Dobry rodzic, jako że jest motywowany przez wielką miłość do swojego dziecka, uczy je także uznania dla wolności i praw rodzica. Ta świadomość Bożej miłości i wolności (ich obu!) otworzy szybko, jak Jezus pokazał, ciężkie drzwi oddalenia, które często czynią niemożliwym kontakt pomiędzy stworzeniem a Stwórcą. Symbol rodzica i dziecka według Johanna Metza wprowadza do medytacji pewne wartościowe cechy dzieciństwa:
ufność, którą kiedyś posiadaliśmy, zdolność silnego pragnienia czegoś, a także chęć stawiania pytań7. Ufność modlitewna nie jest więc "sztuczną czy wątpliwą naiwnością", ale raczej "spontanicznym egzys...
parowozik