2010_1_w.pdf

(6309 KB) Pobierz
wzór.cdr
Psalm Karoliny Kopruckiej
Panie, Ty jesteœ potê¿nym Stwórc¹.
Rozci¹gn¹³eœ nad ziemi¹ niebiosa,
Wymalowa³eœ puszyste chmury,
Ulepi³eœ drobniutkie niezapominajki
nad strumieniem,
U³o¿y³eœ potê¿ne góry.
Ty mnie stworzy³eœ i umar³eœ za moje
grzechy.
Wszystko co czynisz jest doskona³e.
399062273.008.png
Mo¿e wczoraj, mo¿e nie…
Za miasteczkiem, któ¿ wie gdzie…
Prosto z domku tu¿ przy lesie
Wiatr historiê tak¹ niesie.
o
w
a
k
ak
Burza
- Ale upa³… - Sapnê³am, odgarniaj¹c z czo³a zlepione kosmyki grzywki.
- Prawda, prawda, wyj¹tkowo skwarzy. – Westchnê³a mamusia.
Siedzia³yœmy w cieniu roz³o¿ystego drzewa, a Maciuœ spa³ smacznie na
kocyku obok.
Przez chwilê panowa³a b³oga cisza, przerywana tylko brzêczeniem
owadów w kwiatach, ale poczu³am, ¿e muszê rozwin¹æ temat.
- Skwarz¹ siê skwarki. – Oznajmi³am. – A to mi przypomina przypiekany
na patelni boczuœ, który dodajesz do piero¿ków.
- Tak, tak i do tego barszczyk do popicia. – Mamusia siê uœmiechnê³a, a mi
burknê³o w brzuchu.
- Pysznoœci… - rozmarzy³am siê. – Szkoda, ¿e tak jeszcze daleko do
obiadu.
- Œniadanie by³o godzinê temu Olciu, ju¿ jesteœ g³odna?
- Nie… - pokrêci³am g³ow¹ - tylko wyobrazi³am sobie ten smak. To tak z
nudów.
Wsta³am z koca i przesz³am siê po trawie w poszukiwaniu stokrotek.
- Oleñko, nie baw siê za du¿o w s³oñcu, bo skoñczysz jak ta skwarka na
patelni. – Powiedzia³a mama, wachluj¹c siê s³omkowym kapeluszem.
- Co tu robiæ w taki upa³? – Westchnê³am. - Tomek w szkole, Maciuœ
chrapie, Gryzoñ le¿y na ch³odnej pod³odze w kuchni i nawet nie merdnie
ogonem, a Pluszak to w ogóle gdzieœ siê zaszy³ i nie
wystawi nawet w¹sa.
- Chyba bêdzie burza.
- Eeee, - zaprzeczy³am, zadzieraj¹c g³owê do góry
–prawie nie ma na niebie chmurek. Sk¹d mamusie
wiedz¹ takie rzeczy?
- Trzeba obserwowaæ przyrodê. – Odpar³a mama. –
Pan Bóg ukszta³towa³ j¹ tak, ¿eby cz³owiek po jej
znakach móg³ rozpoznawaæ jak zmienia siê pogoda.
d
399062273.009.png 399062273.010.png 399062273.011.png 399062273.001.png 399062273.002.png 399062273.003.png 399062273.004.png
Zrobi³am wielkie oczy i rozejrza³am siê podejrzliwie dooko³a.
- Przyrodê obserwowaæ. – Szepnê³am. – Tak ca³¹? Czy jakiœ jeden
fragment? No bo przyroda jest dosyæ du¿a… Drzewo na przyk³ad? Czy
drzewo mi poka¿e, ¿e idzie burza? – Podesz³am do pnia jab³oni, ale
zauwa¿y³am tylko mrówki wêdruj¹ce pracowicie w górê i w dó³.
Poskroba³am w zamyœleniu korê i spojrza³am w górê.
- Mo¿e liœcie mi powiedz¹; przed burz¹ zrywa siê wiatr i po liœciach
wtedy widaæ. – Pokiwa³am g³ow¹, ale mamusia wyjaœni³a.
- Przede wszystkim s³oñce wyj¹tkowo mocno grzeje i jest duszno.
- Mnie tam nic nie dusi.
- Tak? A gdybym kaza³a ci przebiegn¹æ ca³y ogród tam i z powrotem,
ciekawe czy da³abyœ radê.
No mo¿e faktycznie jakoœ tak by³o ciê¿ko. Nawet nie chcia³o mi siê
udowodniæ mamie, ¿e dam radê biegaæ, coœ w tym jest.
- A poza tym w³aœnie zacz¹³ wiaæ lekki, gor¹cy wiatr z po³udnia, on lubi
przynieœæ burzê. – Mamusia wsta³a i wziê³a na rêce œpi¹cego Maciusia. –
Chyba te¿ przegoni³ ptaki, s³yszysz jak cicho?
- A kwiatki to wygl¹daj¹ tak smutno, jakby te¿ chcia³y siê gdzieœ schowaæ
do cienia. – Nagle sobie coœ przypomnia³am. – Mamuœ, a mogê iœæ siê
pobawiæ do Marysi? Ona ma w ogródku tak fajnie zaroœniêt¹ atal…
alatn… atlankê! – Wyduka³am. – Tam to bêdzie pewnie mi³o i ch³odno.
- Altankê. – Poprawi³a mnie odruchowo mamusia. – No nie wiem…
- Pliiiisssss! – Spojrza³am b³agalnie najbardziej wzruszaj¹cym
spojrzeniem naszego Gryzonia. Gdy bardzo czegoœ chce, to siada i tak
w³aœnie patrzy, a potem podaje na przemian obie ³apy. Ja ³ap nie poda³am,
ale jêknê³am – Pobawi³ybyœmy siê lalkami, czy coœ, bo tu siê zaraz
zanudzê na… ten tego. – Nie skoñczy³am zdania, bo przypomnia³am
sobie, ¿e rodzice prosili nas, ¿eby tak nie mówiæ.
- Dobrze, tylko proszê wróciæ na obiad. – Zgodzi³a siê mama, zabieraj¹c
Maciusia do domu.
Marysia to moja najlepsza kole¿anka z placu zabaw, odwiedzamy siê na
zmianê co
jakiœ czas i przesiadujemy razem, bawi¹c siê lalkami,
misiami lub graj¹c w ró¿ne gry. Gdy dotar³am do jej
domu, by³am spocona i chcia³o mi siê piæ. Marysia
siedzia³a w altance, popija³a lemoniadê i ogl¹da³a
jak¹œ kolorow¹ ksi¹¿eczkê.
- Hej! – Zawo³a³am. – Przysz³am siê pobawiæ, mo¿e u
ciebie ch³odniej?
399062273.005.png
- Nie, tu jest bardzo gor¹co, - odpar³a – w³aœnie mia³am iœæ do domu.
Proszê, napij siê. – Poda³a mi szklankê, a ja rzuci³am siê na ni¹ jak
wyg³odnia³y drapie¿ca na to co upolowa³.
- Dziêki! – Wysapa³am, gdy szklanka by³a pusta. – Ale pycha!
- Sama zrobi³am. – Ucieszy³a siê Marysia. – No… mamusia mi
pomog³a… w³aœciwie… - Uœmiechnê³a siê. – Znaczy, ja jej pomog³am.
Wyciska³am cytryny. Dok³adnie jedn¹, bo mi coœ nie sz³o.
- Te¿ mi nigdy nie idzie wyciskanie pomarañczy na sok. Rêka boli od tego
krêcenia. – Przytaknê³am weso³o.
- ChodŸ, w kuchni powinno byæ lepiej. – Marysia wsta³a i ruszy³a w
kierunku domu. - Poszukam lalek.
- O, Fafik, czeœæ! – Podbieg³am do pieska, który jak mój Gryzoñ
wylegiwa³ siê na zimnej pod³odze i sapa³ z gor¹ca. By³ bardzo przyjazny,
mia³ krótk¹, bia³¹ sierœæ w czarne kropki i
mocny ogon. Gdy bardzo siê cieszy³ i macha³
tym ogonem, to móg³by spokojnie sprawiæ nim
komuœ lanie.
- Marysia, jaka to rasa? – Zapyta³am, smyraj¹c
Fafika za czarnym uchem, a on œmiesznie
przekrzywia³ ³ebek.
- To dalmatyñczyk! – Zawo³a³a kole¿anka,
zanurzona do po³owy w szafce w swoim pokoju
w poszukiwaniu drugiej lalki.
- Damatuñczyk?! – Zerknê³am szybko i
podejrzliwie. – Przecie¿ tuñczyk to chyba taka
ryba. Co masz wspólnego z ryb¹? – Zagada³am do Fafika, a on wybieg³ na
korytarz i przyniós³ mi swoj¹ zabawkê; kawa³ kolorowego sznura, który
s³u¿y³ do si³owania siê.
- Chyba siê nie zrozumieliœmy, zwierzu. – Pokrêci³am g³ow¹, a tuñczyk
wyplu³ sznurek pod moje nogi i usiad³, zamiataj¹c ogonem pod³ogê.
- No dobra, ale tylko chwilê, bo jest za gor¹co.
- Mam! – Marysia pojawi³a siê z lalkami i pude³kiem ubranek. W³aœnie
chcia³am wyjaœniæ sprawê tuñczyka, ale on nagle jakoœ pisn¹³
niespokojnie, przytuli³ uszy i próbowa³ wcisn¹æ siê w jakiœ ciemny
zakamarek.
- Oj, zanosi siê na coœ. – Jêknê³a Marysia.
- A na co, na co? – Zaciekawi³am siê.
- Idzie burza.
- A, mama te¿ o tym mówi³a, a sk¹d wiesz?
399062273.006.png
- Popatrz na psa, on wczeœniej czuje takie rzeczy i siê chowa
przestraszony.
- Eee, taki du¿y a siê chowa jak ma³a futrzana jakaœ ta… mysza
strachliwa. – Rozeœmia³am siê.
- Te¿ siê musimy schowaæ, zaraz bêdzie grzmia³o. – Marysia rozgl¹da³a
siê po pokoju.
- Ale wcale nie ma ciemnych chmur, z czego niby ma padaæ?
- Pies siê chowa, to ja te¿. – By³a bardzo stanowcza. Znalaz³a jakiœ koc i
zabra³a go.
- Przecie¿ nie grzmi, przed czym siê tu chow… - nie dokoñczy³am, bo
w³aœnie daleki pomruk przetoczy³ siê za oknem.
- A! – Krzyknê³a krótko Marysia, z³apa³a mnie za r¹czkê i poci¹gnê³a za
sob¹. Drugi grzmot przerwa³ moje pytanie dok¹d biegniemy.
- Szybko, tutaj! – Wpad³yœmy do ciemnej spi¿arni, a Fafik za nami, chyba
mu trochê przesz³o i chcia³ siê bawiæ w ganianego. Marysia nie zwraca³a
na nic uwagi, zapali³a œwiat³o, zamknê³a drzwi, kaza³a siadaæ w k¹cie i
nakry³a nas kocem przyniesionym z pokoju.
- W co siê bawimy? – Zapyta³am rozbawiona, bo Fafik gramoli³ siê w
kocu, próbuj¹c znaleŸæ wyjœcie. Marysia jednak milcza³a i trzês³a siê jak
galaretka.
- Co siê sta³o, masz gor¹czkê? – Zaniepokoi³am siê, bo sama kiedyœ
bardzo siê przeziêbi³am i dosta³am wysokiej gor¹czki, a wtedy siê w³aœnie
tak trzês³am.
- No co ty, nie s³yszysz co siê dzieje na dworze? – Pisnê³a przera¿ona.
Ws³ucha³am siê i oprócz sapania Fafika us³ysza³am szum deszczu i
st³umiony grzmot.
- Ty siê boisz burzy? – Nie
widzia³am Marysi za dobrze
p o d t y m k o c e m , a l e
s³ysza³am, ¿e prychnê³a
oburzona.
- No a nie? Jak jest burza to siê
trzeba chowaæ, nie wiesz o
tym?!
- Przecie¿ burza to nie wojna.
– Mruknê³am, bo ju¿ mi siê
robi³o duszno.
- S³yszysz, s³yszysz jak
grzmi!?
399062273.007.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin