Brockmann Suzanne - Przynęta doskonała.pdf

(2303 KB) Pobierz
Microsoft Word - Brockmann Suzanne - Przynęta doskonała_RTF_.rtf
Suzanne Brockmann
Przynęta
doskonała
P ODZIĘKOWANIA
Przede wszystkim dziękuję Lee Brockmann i Edowi Gafmeyowi, którzy
zechcieli przeczytać szkic mojej powieści. (Dziękuję również Deede
Bergeron i Patricii McMahon, które czekały w pogotowiu, by w każdej
chwili pomóc!).
Dziękuję cudownym ludziom pracującym w Ballantine Books, którzy
wkładają wiele trudu, aby najnowsza część cyklu, w której występuje
SEAL Team Sbcteen, Troubleshooters Inc. i Zespól FBI do Zwalczania
Terroryzmu Maksa Bhagata, trafiła do rąk czytelników tak szybko, jak to
tylko możliwe: Ginie Centrello, Lindzie Marrow, Arielle Zibrak i Signe
Pikę. Dziękuję również mojemu wspaniałemu wydawcy Shaunie
Sum-mers.
Dziękuję Gail LeBlanc za pożyczenie mi swego nazwiska!
Dziękuję Vivian Tónnies za pomoc przy tłumaczeniu powieści na ję-
zyk niemiecki, Erice Schutte za przygotowanie informacji na temat
Kenii i emerytowanej major Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych
Michelle Gomez za tyle rzeczy, że nie da się ich wymienić!
I dziękuję miejscowemu zespołowi: Edowi, Jasonowi i Melanie
Gaff-ney oraz Sugar i Spice - najwspanialszym sznaucerom na świecie.
Dziękuję również Ericowi Rubenowi, Steve'owi Axelrodowi i Tinie
Trevaskis.
Dziękuję wszystkim, którzy byli zaangażowani w Target: Tampa
weekend: Mai Stosskopf z EMA, Gilly Hailparn i zespołowi ds. reklamy
z Ballantine Books oraz moim cudownym gościom: Catherine Mann,
Alesii Holliday i Chuckowi Pfarrerowi.
Pozdrawiam serdecznie koordynatorki zespołu wolontariuszy: Suzie
Bernhardt, Karen Metheny i Sue Smallwood - dzięki którym było moż-
liwe trwające cały weekend spotkanie z czytelnikami, jak również
wszystkim wspaniałym wolontariuszom: Elizabeth i Lee Benjaminom,
Lee Brockmann, Jeanne Glynn, Michelle Gomez, Kim Harkins, Stephanie
7
Hyacinth, Beki i Jimowi Keene, Reginie LaMonica, Kayowi Luecke,
Laurze Lukę, Jeanne Mangano, Heather McHugh, Peggy Mitchell, Barba-
rze Mize, Dorbertowi Ogle, Gail Reddin, Marli Snead, Shannon Short, Eri-
ce Shutte i Melissie Thompson. Wszystkiego najlepszego!
Ekstrapodziękowania dla Mai za wymyślenie promocyjnego hasła
„Wojna toczy się w tobie" dla (fikcyjnego!) filmu American Hero i dla
Ka-thy Lague za to, że zgodziła się, by Max wykorzystał jej pomysł z
olbrzymimi widelcami latającymi w przestrzeni kosmicznej, które śnią
mu się w nocnych koszmarach.
Ostatnie - choć wcale nie najmniejsze - podziękowania chcę złożyć
moim czytelnikom. Uwielbiam otrzymywać od was listy i e-maile, dysku-
tować z wami w internecie i spotykać się w trakcie podpisywania książek.
Jak zawsze biorę na siebie całkowitą odpowiedzialność za wszystkie
popełnione błędy, a także za to, na co sobie pozwoliłam.
Odwiedźcie moją stronę www.SuzanneBrockmann.com/Appearances.
P ROLOG
Północna część Waszyngtonu, D.C.
Wrzesień 1986 Dziewiętnaście lat
temu
ax miał jeszcze najwyżej pięć minut. Za pięć minut snajperzy z
brygady antyterrorystycznej dotrą na miejsce. Za pięć minut z
Leonarda D'Angelo zostanie mokra plama na marmurowej posadzce
banku, którą będzie musiała zetrzeć mopami ekipa sprzątaczy o
wyjątkowo odpornych żołądkach.
Lenny zawinił, bo zachował się jak skończony idiota. Wszedł z pisto-
letem w kieszeni do podmiejskiego oddziału Westfield National Bank.
Na dodatek cała ta heca z braniem zakładników była kolejnym złym
pomysłem.
Gdyby jednak nawet agent FBI Max Bhagat nie spędził ostatnich
piętnastu minut w wozie patrolowym, oglądając materia! z kamer
zaista-lowanych w banku i słuchając przez superczuly mikrofon o dużym
zasięgu dramatu, który właśnie rozgrywał się wewnątrz, i tak nie
uwierzyłby, że Lenny zasłużył na to, by umrzeć za swoje błędy.
Najwyraźniej Lenny wszedł do banku i zażądał, by kasjerka wypłaciła
mu z pewnego konta czterdzieści siedem tysięcy osiemset siedem-
dziesiąt trzy dolary i dwanaście centów. Problem polegał na tym, że nie
umiał podać właściwego numeru identyfikacyjnego dającego dostęp do
tych pieniędzy, więc po krótkiej konwersacji uzupełnionej mnóstwem
gwałtownych gestów kasjerka wezwała pracownika ochrony. I właśnie
wtedy Lenny wyciągnął swój mały pistolecik. A zaraz po tym wystrze-
lał niedużą, zgrabną dziurkę w dźwiękochłonnych płytkach pokrywają-
cych sufit.
To zaskakujące wydarzenie sprawiło, że prawie każdy z obecnych
wówczas w banku zalał się łzami - nie wyłączając rabusia, który wciąż
jeszcze pochlipywał jak dzieciak.
9
M
Tak zwany pracownik ochrony natychmiast wręczył Lenny'emu wła-
sną broń, nie usiłując nawet wytrącić pistoletu z dłoni napastnika, a roz-
broiwszy się całkowicie, polecił zakładnikom, żeby usiedli na podłodze
i założyli ręce na kark, co uczynili wszyscy z wyjątkiem dwojga małych
dzieci, które matki trzymały na rękach.
Zakładnicy stłoczyli się pod jedną ze ścian. Główna kasjerka pospie-
szyła, żeby przygotować wypłatę dla Lenny'ego, ale jej chęć współpracy
okazała się nieco spóźniona.
Huk wystrzału zwabił na miejsce najpierw miejscowego gliniarza, po-
tem policję stanową, a potem - ponieważ przypadkiem jedna z kasjerek
była spokrewniona z sędzią federalnym - oddział FBI, którego najmłod-
szym członkiem był właśnie Max. Teraz dookoła banku aż roiło się od wo-
zów policyjnych; wszędzie błyskały migacze, a oficerowie - w mundurach
i w cywilu - wyskakiwali na ulicę, lecz zatrzymali się w bezpiecznej od-
ległości, poza zasięgiem strzału niewielkiego pistoletu Lenny'ego.
Wkrótce stało się jasne dla członków z sil specjalnych, że napastnik
nie miał zielonego pojęcia o spokrewnionej z VIP-em kasjerce i że jest
kompletnym amatorem. Miało to swoje dobre i złe strony.
Dobra polegała na tym, że Lenny zupełnie nie wiedział, jak się orga-
nizuje skok, i cały czas stal jak wryty na środku banku. Znajdował się do-
kładnie naprzeciw ogromnego owalnego okna i w związku z tym stano-
wił doskonały cel dla snajperów z oddziału SWAT.
Złą stroną było to, że do chwili przybycia antyterrorystów Lenny sta-
nowił jednak potencjalne zagrożenie. Facet nie wypowiedział ani jedne-
go spójnego zdania od czasu, gdy Max zaczął się przysłuchiwać. Płakał
przez cały czas, wydając z siebie przypominające zwierzęce odgłosy po-
jękiwania, i trzymał w wyciągniętych rękach zarówno swój pistolet, jak
i broń strażnika.
- Niech mi pan pozwoli tam wejść, sir - Max zwrócił się z prośbą do
szefa zespołu Ronalda Shawa, który odpowiadał za tę operację.
Ale Shaw tylko pokręcił głową, nie zadając sobie trudu, żeby ode-
zwać się do młodzika. Max pracował w tym zespole zaledwie od kilku ty-
godni i był przekonany, że Shaw nie znal nawet jego nazwiska.
Mimo wszystko nalegał dalej.
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin