Martin Scott Thraxas na Wyspach Elf�w Przek�ad Anna Czajkowska Tytu� orygina�u THRAXAS AND THE ELVISH ISLES Wersja angielska 2000 Wersja polska 2001 1 P�noc ju� dawno min�a, powietrze w tawernie jest ci�kie od dymu thazis. St� przede mn�j�czy pod ci�arem pieni�dzy zgromadzonych w banku. Co tydzie� Pod M�ciwym Toporem rozgrywana jest partia raka, rzadko jednak si� zdarza, aby w jednym rozdaniu pula by�a tak wysoka. Zosta�o nas tylko sze�ciu. Kapitan Rallee, kt�ry wychodzi nast�pny, d�ugo wpatruje si� w swoje karty. - Uwa�am, �e Thraxas blefuje - oznajmia wreszcie i popycha ku �rodkowi sto�u swoje pi��dziesi�t guran�w. Obok kapitana siedzi stary Grax, sprzedawca wina. Grax to szczwana sztuka. Kiedy� pokona� genera�a Akariusza, kt�ry uwa�any jest powszechnie za najlepszego gracza w turajskiej armii. Nie�atwo jest przejrze� zamiary Graxa. Widz�c, z jak� pewno�ci� siebie przesuwa pieni�dze na �rodek sto�u, mo�na by pomy�le�, �e dosta� �wietne karty. Aleja nie jestem pewien. Wydaje mi si�, �e wcale tak nie jest. Na zewn�trz ulice s� ciemne i ciche. Frontowe drzwi tawerny zamkni�to na klucz. �wiat�o z kominka i pochodni na �cianach ta�czy na twarzach kilkunastu widz�w. W milczeniu s�cz� drinki; im te� udzieli�o si� napi�cie, bowiem partia zbli�a si� do punktu kulminacyjnego. - Pasuj� - oznajmia Raweniusz. Jest synem bogatego senatora, m�odzie�cem z dobrej dzielnicy, kt�ry do��cza do nas niemal co tydzie�. Du�o przegra� dzisiejszej nocy i na jego twarzy maluje si� rozczarowanie, ale wr�ci tu za tydzie� z nast�pnym workiem pieni�dzy. Gurd, w�a�ciciel tawerny, jeszcze nie odpad� z gry. Wychodzi nast�pny. Od �aru buchaj�cego z kominka jego czo�o poby�o si� potem. Odizuca z twaizy pasma siwych w�os�w i wpatruje si� w karty, kt�re niemal nikn� w jego olbrzymich d�oniach. Gurd to barbarzy�ca z p�nocy. W m�odo�ci walczyli�my razem na ca�ym �wiecie jako najemnicy. Razem grali�my te� w raka. Gurd to sprytny gracz. Jest przekonany, �e wie ju� o mojej technice wszystko, co mo�na wiedzie�. Myli si�. - Wchodz� - mruczy, przesuwaj�c pieni�dze muskularn� r�k�. Kapitan Rallee unosi dzbanek i poci�ga �yk piwa. Dwaj jego podw�adni, stra�nicy, nadal w mundurach i z mieczami u boku, siedz� obok, z zainteresowaniem �ledz�c gr�. Tanrose, kucharka z tawerny, porzuci�a swoje miejsce przy barze i podesz�a bli�ej, aby obserwowa� graczy. Ostatni wychodzi Kasax, szef lokalnego oddzia�u Bractwa, pot�nego gangu, kt�ry rz�dzi w po�udniowej cz�ci Turai. Niecz�sto si� zdarza, aby kapitan Rallee zasiada� z szefem Bractwa przy tym samym stole. W przeciwie�stwie do wi�kszo�ci turajskich urz�dnik�w kapitan jest zbyt uczciwy, aby utrzymywa� stosunki towarzyskie z przedstawicielami �wiata przest�pczego. Jednak Rallee uwielbia gra� w raka, robi wi�c wyj�tek dla naszych cotygodniowych spotka�. Niezwyk�e jest te� to, �e Kasax zasiada przy jednym stole ze mn�. Szefowie Bractwa nie lubi� prywatnych detektyw�w. Kasax nieraz ju� grozi�, �e ka�e mnie zabi�. Jego goryl, Karlox, wielki jak w�, kt�ry siedzi teraz przy jego boku, niczego wi�cej nie pragnie, jak tylko wypatroszy� mnie swoim mieczem. B�dzie musia� poczeka�. Przy tym stole nigdy nie u�ywa si� przemocy i dlatego w�a�nie przyci�ga on do Dwunastu M�rz klientel� tak r�norodn� jak bogaci kupcy winni i synowie senator�w, kt�rzy zazwyczaj raczej starannie unikaj� tej cz�ci miasta. Kasax obrzuca nas gniewnym spojrzeniem i skubie kolczyk w uchu. Mo�e to oznaka napi�cia. A mo�e nie. Kasaxa trudno przejrze�. W milczeniu czekamy na jego ruch. Oczekiwanie trwa d�u�sz� chwil�. - Wchodz� - mruczy wreszcie. -1 przebijam. M�wi�c to, wyci�ga r�k�, a Karlox wk�ada mu w d�o� p�kat� sakiewk�. Kasax otwiera j� i szybko przelicza pieni�dze. - Twoje pi��dziesi�t guran�w i jeszcze dwie�cie. S�ycha� podekscytowane szepty widz�w. Dwie�cie guran�w! Uczciwemu obywatelowi zarobienie takiej sumy zajmuje du�o czasu. Mnie r�wnie�, chocia� nie jestem przesadnie uczciwy. Pojawia si� Makri z tac� drink�w. Raweniusz przygl�da si� jej z zainteresowaniem. Makri warto si� przyjrze�, je�li jest si� m�odym m�czyzn� i ma do�� energii na takie rzeczy. To nie byle jaki widok: mocna, pi�kna, a na dodatek prawdopodobnie jedyna osoba w tych stronach, w kt�rej �y�ach p�ynie krew Ork�w, Elf�w i Ludzi. W pracy nosi sk�pe bikini z kolczugi, wy��cznie po to, aby zbiera� napiwki; a poniewa� Makri ma wspania�� figur� (o takich kobietach m�czy�ni marz�, kiedy s� daleko od domu, a w domu by� mo�e jeszcze bardziej), napiwk�w jej nie brakuje. Moje karty le�� na stole przede mn�. Nie zadaj� sobie trudu, aby zn�w w nie zerkn��. Na wyzwanie rzucone przez Kasaxa nie reaguj� ani zbyt wolno, ani zbyt szybko. Na og� dwie�cie guran�w w jednym rozdaniu to troch� za du�o jak na moje mo�liwo�ci, jednak w zesz�ym miesi�cu wyszed�em z wy�cigu ku czci Turasa z okr�g�� sumk� dzi�ki bardzo przemy�lnie postawionym zak�adom. Zosta�a mi jeszcze niemal cala wygrana, wi�c mog� wej��. Bior� piwo z tacy Makri i odsuwam krzes�o o par� centymetr�w, aby zrobi� nieco wi�cej miejsca dla swego brzucha. Z kolan podnosz� sakiewk�, wyliczam dwie�cie guran�w i popycham je ku �rodkowi sto�u. Jedynym d�wi�kiem, jaki rozlega si� w tawernie, jest syk ognia. Makri, kt�ra nale�y do niewielkiej grupy przyjaci�, jakich mam w tym mie�cie, wlepia we mnie wzrok. Wyraz jej twarzy m�wi mi, i� uwa�a mnie za g�upca; jest pewna, �e zaraz rozstan� si� ze swoimi pieni�dzmi. Dla kapitana Rallee stawka jest ju� za wysoka. Sam si� przekona�, do czego prowadzi uczciwo��. Aby z nami wsp�zawodniczy�, powinien od czasu do czasu wzi�� �ap�wk�. Kapitan odk�ada karty z wyrazem niesmaku na twarzy. Nast�pny jest stary Grax. Pomimo gor�ca nadal ma na sobie ciemnozielony p�aszcz z futrzanym ko�nierzem, kt�ry jest oznak� wysokiej pozycji, jak� zajmuje w Czcigodnym Stowarzyszeniu Kupc�w. To bogacz - nic dziwnego, gdy we�mie si� pod uwag�, ile wina wypijaj� obywatele Turai - jednak karty, kt�re trzyma w r�ku, najwyra�niej nie zach�caj� go do zaryzykowania dwustu guran�w. Mia�em racj�. Grax odk�ada karty. Jego twarz nie zdradza ani gniewu, ani rozczarowania. Gestem prosi Makri o wino. Ja pij� piwo. Nie jestem cz�owiekiem, kt�ry musi zachowywa� zupe�n� trze�wo�� przy karcianym stole. A przynajmniej chc� w to wierzy�. Gurd wzdycha g��boko. Ju� dzisiaj przegra�, a dwie�cie guran�w powa�nie nadszarpn�oby finanse tawerny. Du�o kosztowa�y go remonty po zamieszkach, kt�re w zesz�ym roku ogarn�y ca�e miasto, i by� mo�e to wp�ywa na jego decyzj�. Z niech�ci� odk�ada karty. Dostrzegam u�miech na twarzy Tanrose, kt�ra nie lubi, kiedy Gurd przegrywa. Nasza kucharka podkochuje si� w starym barbarzy�cy - a poza tym to on p�aci jej pensj�. Makri wr�cza mi piwo i staje obok mnie. Tutaj, Pod M�ciwym Toporem, wszyscy ju� si� do niej przyzwyczaili, ale gdzie indziej w mie�cie wygl�d mojej przyjaci�ki nadal zwraca uwag�, i nie chodzi tylko o urod� i figur�. Rdzawy odcie� jej sk�ry zdradza orkijskie pochodzenie, a w Turai takie osoby s� uwa�ane za przekl�te; to wyrzutki spo�ecze�stwa, kt�rych obecno�� jest niepo��dana. Wszyscy tu nienawidz� Ork�w, chocia� obecnie panuje mi�dzy nami pok�j. Makri jest Orkiem tylko w jednej czwartej, ale w wielu wypadkach to zupe�nie wystarczy, aby mia�a k�opoty. Przed Kasaxem stoi szklanka wody. Ani jedna kropla alkoholu nie przesz�a przez jego wargi od czasu, gdy usiad� za sto�em, czyli od prawie sze�ciu godzin. Jego oczy, czarne jak noc, w �wietle pochodni jarz� si� z�o�liw� inteligencj�. Strzela palcami. Goryl Karlox si�ga za pazuch� i wyci�ga jeszcze wi�ksz� torb� pieni�dzy. - Odlicz mi tysi�c - m�wi Kasax niedbale, jakby stawianie tysi�ca guran�w w jednym rozdaniu by�o czym�, co zdarza si� codziennie. Widzowie nie mog� zapanowa� nad zdumieniem; w�r�d pe�nych podniecenia szept�w wyci�gaj� szyje, aby lepiej widzie�. Karlox odlicza pieni�dze. Kasax patrzy mi prosto w oczy. Oddaj� mu spojrzenie. Moja twarz nawet najmniejszym drgni�ciem nie zdradza uczu�. Nie s�dz�, �eby szef Bractwa blefowa�. Ma dobre karty. Mnie to nie przeszkadza, boja te� dosta�em niez�e. Mam cztery czarne smoki. W raku cztery czarne smoki s� praktycznie nie do pobicia. Mocniejsza jest tylko pe�na kr�lewska rezydencja, ale je�li oka�e si�, �e Kasax skompletowa� kr�lewsk� rezydencj� akurat wtedy, gdy ja zdoby�em cztery smoki, zaczn� podejrzewa�, �e wszystko odby�o si� niezupe�nie uczciwie. Wtedy b�d� zadawa� pytania... za pomoc� miecza. Spokojnie poci�gam �yk piwa i przygotowuj� si� do oskubania gangstera. Moja twarz jest bez wyrazu, ale w duszy ciesz� si� jak cholera. Walczy�em na ca�ym �wiecie, widzia�em Ork�w, Elfy i smoki, pracowa�em w pa�acu cesarskim, by�em te� w rynsztoku. Rozmawia�em, pi�em i grywa�em z kr�lami, ksi���tami, czarownikami i �ebrakami, a teraz zamierzam odej�� od sto�u z najwi�ksz� wygran�, jak� kiedykolwiek widziano w dzielnicy Dwana�cie M�rz. Na ten moment czeka�em przez ca�e �ycie. - - Tysi�c guran�w - mamrocze Karlox i wr�cza pieni�dze swemu szefowi. Kasax przygotowuje si� do licytacji. - - Mog� przysi��� na brzegu twojego krzes�a? - pyta mnie Makri, przerywaj�c milczenie. - Czuj� si� nieco znu�ona. W tym miesi�cu mocno krwawi�. Ze zdumienia mrugam oczami. - Co? - Mam miesi�czk�. W tym czasie kobieta cz�sto czuje si� zm�czona. Na u�amek sekundy w pokoju zapada g��boka, pe�na przera�enia cisza. Zaraz potem wybucha ogromny zgie�k, bo wszyscy w panice zrywaj� si� z krzese�. Jestem pewien, �e �adna kobieta w Turai nigdy jeszcze nie powiedzia�a czego� takiego publicznie. W naszym mie�cie menstruacja zajmuje wysok� pozycj� na li�cie temat�w tabu. Na to zgromadzenie hazardzist�w i pijak�w s�owa Makri podzia�a�y wi�c jak ognisty oddec...
izebel