Krentz Jayne Ann - Długa noc.pdf

(932 KB) Pobierz
255488991 UNPDF
JAYNE ANN KRENTZ
DŁUGA NOC
PROLOG
Siedemnaście lat temu...
Dom na końcu uliczki tonął w ciemności. Coś jest nie tak, pomyślała Irene. Rodzice
zawsze zostawiali jej zapalone światło.
- Nie wściekaj się, Irene. - Pamela zatrzymała samochód na drodze dojazdowej.
Reflektory kabrioletu oświetlały krótką przestrzeń do gęstej kępy jodeł rosnących obok domu.
- To był tylko żart, okay? Hej, zobacz, światła są pogaszone. Twoi starzy śpią. Nigdy się nie
dowiedzą, o której wróciłaś.
Irene pchnęła drzwi samochodu i wyskoczyła.
- Dowiedzą się. Wszystko zepsułaś.
- Więc powiedz, że to moja wina - odparła Pamela. - Straciłam poczucie czasu.
- Sama jestem sobie winna. Popełniłam błąd. Uwierzyłam, że naprawdę jesteś moją
przyjaciółką. Myślałam, że mogę ci ufać. Rodzice zabraniają mi tylko dwóch rzeczy:
narkotyków i jeżdżenia na drugą stronę jeziora.
- Daj spokój. Złamałaś tylko jeden zakaz. - Pamela uśmiechała się szeroko w świetle
rzucanym przez tablicę rozdzielczą. - Nawet nie miałam żadnych narkotyków w samochodzie.
- Nie powinnyśmy wyjeżdżać za miasto i wiesz o tym. Dopiero co dostałaś prawo
jazdy. Tata mówi, że nie masz jeszcze wystarczającego doświadczenia za kółkiem.
- Odwiozłam cię do domu całą i zdrową, prawda?
- Nie o to chodzi i dobrze o tym wiesz. Obiecałam coś rodzicom.
- Jesteś taką grzeczną dziewczynką. - W głosie Pameli słychać było rozdrażnienie i
wstręt. - Nie męczy cię to ciągłe przestrzeganie zasad?
Irene zrobiła krok w tył.
- Czy właśnie o to dzisiaj chodziło? Chciałaś się przekonać, czy uda ci się
doprowadzić do tego, że złamię zasady? No cóż, dopięłaś swego, mam nadzieję, że jesteś
zadowolona. Ostatni raz robiłyśmy coś razem. Ale pewnie właśnie tego chciałaś, co?
Dobranoc, Pamela.
Odwróciła się w stronę ciemnego domu i zaczęła grzebać w torebce, szukając klucza.
- Irene, zaczekaj... Irene zignorowała ją. Z kluczem w ręce ruszyła szybko do
frontowych drzwi. Rodzice będą wściekli. Pewnie uziemią ją do końca życia, a przynajmniej
do końca lata.
- Okay, droga wolna - zawołała za nią Pamela. - Wracaj do swojego idealnego,
nudnego życia grzecznej dziewczynki i do swojej idealnej, nudnej rodzinki. Następnym
razem, jak będę szukała przyjaciółki, wybiorę kogoś, kto wie, co to zabawa.
Pamela odjechała. Kiedy reflektory kabrioletu znikły, Irene została sama w nocnej
ciemności. Czuła chłód. Dziwne, pomyślała. Było lato. Księżyc rozświetlał taflę jeziora.
Razem z Pamelą musiały dziś wieczorem złożyć dach nowiutkiego sportowego wozu. Nie
powinno być jej tak zimno.
Może tak właśnie się czujesz, kiedy odkryjesz, że nie możesz ufać komuś, kogo
uważałeś za przyjaciela.
Spojrzała, czy w sypialni rodziców zapaliło się światło. Musieli słyszeć samochód
Pameli, pomyślała. Zwłaszcza ojciec miał lekki sen.
Ale dom był pogrążony w ciemności. Trochę jej ulżyło. Jeśli rodzice się nie obudzili,
nieunikniona scena rozegra się dopiero rano przy śniadaniu. Wcale jej się nie spieszyło do
wiadomości, że ma szlaban.
Ledwo widziała stopnie werandy. Tata zapomniał zapalić światło nad drzwiami.
Naprawdę dziwne. Zawsze zostawiał to światło zapalone i jedno z tyłu domu. Paliły się przez
całą noc. To była kolejna z jego zasad.
Zatrzymała się, ściskając w ręce klucz. Sypialnia rodziców była na prawo od wejścia.
Na pewno ją usłyszą, jeśli wejdzie głównymi drzwiami. Ale jeśli wciąż śpią, to może nie
usłyszą, jak wejdzie tylnymi drzwiami. Minie kuchnię, a potem przemknie korytarzem do
swojej sypialni, nie budząc rodziców.
Odwróciła się i przebiegła wzdłuż ściany domu. Było bardzo ciemno. Żałowała, że nie
ma latarki. W srebrzystym świetle księżyca ledwo było widać mały pomost i łódkę, którą jej
ojciec pływał na ryby.
Zaskoczyło ją, że na ganku z tyłu też nie pali się światło. Panował gęsty mrok. Weszła
na stopień, potknęła się i prawie przewróciła. W ostatniej chwili udało się jej złapać za poręcz
i odzyskać równowagę.
Czy to możliwe, żeby tata zapomniał zapalić oba światła? To było naprawdę
podejrzane. Może przepaliły się obie żarówki.
Wsunęła klucz do zamka i ostrożnie przekręciła klamkę, starając się nie narobić
hałasu.
Drzwi nie zareagowały na jej nacisk, kiedy pchnęła je do środka. Wyglądało na to, że
coś ciężkiego blokuje je od wewnątrz. Pchnęła mocniej.
Przez otwór wypłynął okropny, mdlący zapach. Czyżby do domu dostały się jakieś
zwierzęta? Rano matka nieźle się wścieknie.
Ale gdzieś w podświadomości wiedziała już, że stało się coś niedobrego. Zaczęła się
trząść. Zdołała przecisnąć się za próg i poszukać po omacku włącznika na ścianie.
Światło oślepiło ją na kilka sekund. Potem zobaczyła na podłodze krew.
Usłyszała krzyk. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to ona krzyczy - głośno,
rozpaczliwie, oszalała z bólu. Ale ten dźwięk dochodził do niej jak przez mgłę.
Odpłynęła w zupełnie inne miejsce, inną przestrzeń, gdzie nic nie było tak, jak
powinno, gdzie nic nie było normalne.
Kiedy wróciła, zrozumiała, że jej osobista definicja normalności zmieniła się na
zawsze.
DATA: 7 marca
OD: P Webb
DO: I Stenson
TEMAT: Przeszłość
Witaj, Irene,
wiem, że ten mail to dla Ciebie olbrzymie zaskoczenie. Mam nadzieję,
że nie wyrzuciłaś go prosto do kosza, kiedy zobaczyłaś, kto jest nadawcą.
Ale wiem, że jesteś teraz dziennikarką, a dziennikarze są z reguły
ciekawscy, więc, przy odrobinie szczęścia, przeczytasz go.
Trudno uwierzyć, że minęło siedemnaście lat od kiedy widziałyśmy się
ostatni raz, prawda? Zdaję sobie sprawę, że biorąc pod uwagę, co się stało,
byłabyś najzupełniej szczęśliwa, gdyby minęło kolejne siedemnaście lat bez
żadnych wiadomości ode mnie. Ale muszę z Tobą porozmawiać i muszę to zrobić
jak najszybciej.
Chodzi o przeszłość. Muszę Ci coś powiedzieć, ale nie mogę tego
zrobić w mailu czy przez telefon. Wierz mi, to jest tak samo ważne dla
Ciebie jak i dla mnie.
Jest kilka spraw, którymi muszę się zająć przed naszym spotkaniem.
Bądź w Dunsley w czwartek po południu. Do tej pory wszystko powinno być już
gotowe. Zadzwoń do mnie, jak tylko przyjedziesz.
Przy okazji, nigdy nie zapomniałam, jak lubiłaś pomarańczowy sorbet z
lodami waniliowymi. Zabawne, jakie rzeczy człowiek pamięta, prawda?
Twoja była najlepsza przyjaciółka
Pamela
ROZDZIAŁ 1
- Odprowadzę panią do domku, pani Stenson - powiedział Luke Danner. Irene
poczuła, że jeżą się jej włoski na karku Przerwała zapinanie czarnego płaszcza. Powinnam
była wyjść wcześniej, pomyślała. Powinnam była wrócić do domku, zanim zrobiło się
zupełnie ciemno.
Tak się kończyło uzależnienie od wiadomości. Po prostu musiała zaliczyć wieczorną
porcję, a jedynym telewizorem w motelu Wschód Słońca nad Jeziorem był wiekowy
odbiornik w małej recepcji. Skończyło się na tym, że obejrzała jeden wielki blok
przygnębiających sprawozdań korespondentów z całego świata w towarzystwie właściciela
motelu. Wcześniej zauważyła, jak przerzucił wywieszkę na stronę z napisem BRAK MIEJSC.
TO ją trochę zaniepokoiło. Oprócz niej w motelu nie było widać żadnych innych gości.
Próbowała wymyślić jakiś sensowny pretekst, żeby odrzucić propozycję
odeskortowania jej do domku. Ale Luke już wstał i podszedł długimi, swobodnymi krokami
do biurka recepcji.
- Na drodze do domku jest ciemno powiedział. Parę lamp przy ścieżce nie działa.
Przeszedł ją kolejny dreszcz. Od kiedy skończyła piętnaście lat, bała się ciemności.
Ale ta nerwowa, atawistyczna reakcja nie była tylko zwykłym ukłuciem strachu, którego
doświadczała zawsze na samą myśl o zapadnięciu mroku. Strach przemieszał się z irytującą
świadomością obecności Luke'a Dannera.
Na pierwszy rzut oka niektórzy ludzie mogliby go nie doceniać. Pomyślała, że ona
nigdy nie popełniłaby tego błędu. To był skomplikowany mężczyzna. W pewnych
okolicznościach bez wątpienia bardzo niebezpieczny.
Był średniego wzrostu, szczupły, ale umięśniony, o szerokich ramionach. Miał twarz o
surowych, jakby wyrzeźbionych rysach i piwno - zielone oczy alchemika, który wpatrywał się
zbyt długo w ogień destylatora.
W krótko przystrzyżonych ciemnych włosach przebłyskiwały gdzieniegdzie srebrne
nitki. Przypuszczała, że dobiega do czterdziestki. Na lewej dłoni nie miał obrączki. Pewnie
rozwiedziony, uznała. Interesujący mężczyźni w jego wieku zwykle mieli w dorobku
przynajmniej jedno małżeństwo, a Luke Danner z pewnością był interesujący. Wręcz
fascynujący.
Prawie się do niej nie odzywał podczas półtoragodzinnego wspólnego oglądania
telewizyjnych wiadomości. Po prostu siedział rozparty w jednym z ogromnych wiekowych
foteli, z nogami wyciągniętymi na wysłużonym chodniku, i kontemplował nienaturalnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin