Walter Tausk - Dzuma w Miescie Breslau.pdf

(596 KB) Pobierz
413690642 UNPDF
Dnia 31. 10. 1925
Dzisiaj wieczorem od godziny za kwadrans szósta do siódmej znowu
eksplodowałem sześcioma pięknymi stronicami powieści pt. "Baron Werner".
Napisałem nawet scenę w parku miejskim, której uprzednio wcale nie pla-
nowałem. Styl przypomina mi powieść pt. "Olaf Hori" i mam przeczucie, że
będzie to rzetelna książka.
Dnia 13. 11. 1925
Moja powieść "Baron Werner" leży jak długa. Jestem znowu całkiem
rozklekotany, drżący i niespokojny. Nie potrafię nawet napisać pocztówki:
ciągle się mylę i tracę tok myśli. Życie stało się psio nędzne. Znikąd ani
grosza, ciągłe plajty, przymusowe kompromisy. Nawet takie wielkie fabryki
jak "Linke-Hoffmann-Lauchhammer" 1 mogą już tylko pracować przy pomocy
państwowych kredytów. Wystarczy cofnąć choćby część ich na jeden dzień i
duże przedsiębiorstwo splajtuje. Ale mimo to z kół narodowych nawołują do
rewanżu za przegraną wojnę! Idioci!
Dnia 24 listopada 1925
Świat, w którym obecnie żyjemy, podupadł wprost beznadziejnie. Mówiło
się zawsze, że będzie jeszcze gorzej, ale nikt nie spodziewał się, iż dojdzie do
tak kiepskiej sytuacji. Mimo to wielu nadal jeszcze radośniepodskakuje.
Jakimi durniami politycznymi są Niemcy, widać było choćby na przykładzie
minionego święta umarłych we Wrocławiu. Ofiary wojny uczczono na
czterech oddzielnych zgromadzeniach masowych! A wszystkie miały oblicze i
wydźwięk swojej partii. Nawoływano oczywiście znowu do rewanżu i w
salach ryczano pieśni wojenne, a czarne klechy, znowu to błogosławili -
dokładnie jak w latach 1914-1918. A więc: Niemiec niczego nie zapomniał i
niczego się nie nauczył! Zamiast wreszcie nie roztrząsać fatalnej wojny i
zapewnić sobie przyzwoite miejsce w koncercie narodów, stara się nadal oto,
żeby Niemiec pozostał mącicielem pokoju.
Dnia 24 grudnia 1925
Czas podsumować mijający rok - rychło można się z tym uporać: nie mogę
zapomnieć dawnego dobrobytu naszej rodziny, przyjaciółki z Dusznik, do
której jeździłem przed 11 laty, i wytwornej kurewki z Berlina, która dzisiaj
przystrojona w jedwabie puszcza się i świętuje chrześcijańsko-żydowskie Boże
Narodzenie.
Dnia 25 grudnia 1925
Oto co mnie wcale nie nęci. Wystarczyłoby, żebym mojemu przyjacielowi
Józefowi Hersteinowi i jego młodej' żonie powiedział "tak", i wnet miałbym 25
miliónów w gotówce wraz z kobietą z Krakowa, która chce mnie "tylko mieć".
Chodzi jej zapewne równiez o rozszerzenie interesów handlowych i o podporę
przedsiębiorstwa. Ale nic nie wiem o tej kobiecie. Oczywiście nic z tego nie
będzie. Wolę już raczej obracać kurewki berlińskie.
Dnia 27 grudnia 1925
Niektórzy ludzie,. a wśród nich moja anormalna "siostra" Ilsa, twierdzą, że
nie żyję aktualną rzeczywistością, lecz pędzę żywot wzięty z książki i brak mi
niezbędnej powagi. · A całujcież mnie w tyłek! Wobec anormalnych ludzi nie
można zachowywać niezbędnej powagi. Zaś utrzymywać powagę wobec tzw.
"rzeczywistości" byłoby jednoznaczne ze wstrzymaniem się od śmiechu na
spekta~ klu komediowym. Poważnym można być tylko tam, gdzie
rzeczywiście idzie o własne przeżycia oraz o własne życie. Natomiast gdy
chodzi o kwestię "życia niby w książce", to w tym miejscu trzeba podkreślić
wyższość książek buddyjskich nad wszystkimi innymi. Materia bowiem
wszystkich innych książek zawsze musi być budowana, ale to koniecznie, z
elementów "rzeczywistości" tych ludzi. Ich święto to pieczone ptactwo\ ciasta,
wina i likiery oraz dobre ubranie, prezenty, kwiaty, fidrygałki, określone
cygara, papierosy, tytoń, perfumy, mydło, puder, futra, koronki, teatr,
znajomości ze śpiewaczkami i śpiewakami, określone cykle koncertowe,
stowarzyszenia teatralne, loże, zrzeszenia, podróże o każdej porze roku... i
czego tam jeszcze nie wymyślą!
Ci sami ludzie są też, jeśli potrzeba, bardzo "pobożni" i latają w święta przez
cały dzień z modlitewnikiem. Pod koniec dnia modlitewniki wracają do fute-
rałów, by lec gdzieś w szafie. Ludzie ci są też bardzo chciwi na dochody i żyją
tylko pieniądzem i jego siłą nabywczą - skoro tylko mają za mało albo za dużo
mamony, to zaraz dostają gorączki.
Co się zaś tyczy panny Ilsy, umie i potrafi ona tylko jedno, ale za to
bezkonkurencyjnie, od rana do wieczora,· o każdej porze i na każdym miejscu
wadzić się i spierać, drzeć pysk i poprzez ustawiczne kłótnie robić sobie
wrogów oraz oszczerców.
Całujcie mnie w tyłek!
Dnia 30/31 stycznia 1926
Coś o rodzinie. W Berlinie żyje 25-letni Walter Tausk, który jest "zagorzałym
syjonistą". Jego dziadek, Benno Tausk, był stryjkiem mego ojca. A to
wpadłem! Można się bowiem spodziewać, że jeżeli moja kurewska kuzynka
pokuma się w Berlinie z tym syjonistą, to wielka draka gotowa.
Wtorek, 3 sierpnia 1926
Wygląda niestety na to, że los znowu złapał naszą rodzinę za gardło.
Prawna ochrona lokatorów została ustawą z 29 czerwca br. tak dalece
osłabiona, że nie ma już w ogóle żadnej obrony przed właścicielem domu.
Nasz okaz gospodarza (niegdyś handlarz bydła w Ostrowie Wielkopolskim,
typ tzw. niemieckiego Żyda ze Wschodu) od czasu nabycia domu, gdzie teraz
mieszkamy (a więc od 6 lat), próbował przy pomocy wszystkich
niedozwolonych środków zmusić moich rodziców do opuszczenia mieszkania.
Obecnie na skutek nowej ustawy sądzi, że posiada w ręku wszystkie atuty, i
chce nas wszelkimi sposobami skłonić do przeprowadzki do jego mieszkania
na Kreutzstrasse [obecna ul. Swiętokrzyska ]. W tej okolicy jako przedstawiciel
handlowy specjalnych artykułów byłbym zrujnowany i zmuszony do
włóczenia się po mieście. Gdy trafiały się możliwości wymiany na inne
mieszkania, ten Żyd' stale to w ostatniej chwili udaremniał.
Dzisiaj około 12 godziny w południe trafiłem akurat na to, jak ten Żyd znowu
przypiął się do mojej starej matki i usiłował na niej wymusić decyzję.
Przeczekałem chwilę zupełnie cicho w przedpokoju i przekonałem się, jak
bardzo moja matka nie dorównuje temu obłudnemu łajdakowi. Gdy jednak
usłyszałem słowa: "Jeżeli pani nie przeprowadzi się dobrowolnie, to zaskarżę
panią do sądu i zmuszę do tego", kiedy' więc zagroził eksmisją, włączyłem się
do dysputy ku wielkiemu zdumieniu mojej matki i tego łotra i wezwałem go do
wytłumaczenia się. Wtedy łajdak przyznał, że od 6 lat próbował wszystkich
sposobów i szukał sprzyjających sytuacji, aby nas usunąć z aktualnego
mieszkania. Dałem mu właściwą odprawę, tak że matka starała się nawet
załagodzić moje zrozumiałe zdenerwowanie. Debata zakończyła się tym, że
wyrzuciłem gospodarza stosując prawo mieszkaniowe, ponieważ odniósł się do
mnie bezczelnie i obraził mój zawód.
Schodził na dół schodami gadając do siebie: "Czy to ja jestem idiotą?"
Możliwe. Nie mogę uwierzyć, żeby poznanie siebie stało się u niego krokiem
do poprawy. Dojdzie naturalnie do nowych bojów, które prowadzić będę
głównie dla starej matki. Ów niemiecki Żyd ze Wschodu nie jest jednakże
pierwszym oszustem, który ze mną zaczął i który został zagoniony we. własne
łotrostwo i bezczelność.
Gdyby Budda Gautama znał niemieckich oraz obcokrajowych Żydów ze
Wschodu, tę cygańską bandę, która niby bakterie jest wszędzie, to uznałby ich
za "rzeczy do omijania”.
Wschodni Żydzi - niemieccy również - są okropną hołotą, stojącą poza
wszelką moralnością i obyczajowością ... Jedną sprawę załatwiają idealnie:
wytyczają kierunek ruchom antysemickim. 15 milionów Żydów wśród prawie
1700 milionów ludzi całego globu zachowuje się tak, jakby do nich świat
należał. Ten "naród wybrany" do dnia dzisiejszego - na przekór wszystkiemu -
poszukuje swego getta ... Bo tylko pomiędzy swoimi Żyd czuje się dobrze... .
Już widzę ten dzień, kiedy nie zważając na wszelkie następstwa ... opuszczę
to stado całkowicie i na zawsze.
8 sierpnia 1926
Rozdział o żydowskim "szachrajstwie". Ilsa była zatrudniona w laboratorium
szpitala żydowskiego przez półtora roku. U szczytu inflacji została zwolniona,
"ponieważ trzeba było źamknąć połowę szpitala", .ale obiecano jej,że
natychmiast będzie przyjęta przy ewentualnym zapotrzebowaniu na
pracowników .
... Tak więc siostra moja na kilka miesięcy znalazła się na bruku, a potem
otrzymała posadę w lichym laboratorium prywatnym. U profesora W.
Schellera, który około· kwietnia-maja 1933 popełnił samobójstwo. ( Przypisek
późniejszy). Tymczasem szpital żydowski znowu jest od dawna zapełniony i
ma ogromnie dużo pracy.Laboratorium nie może nadążyć. Ale zamiast, jak
obiecano, przyjąć moją siostrę z. powrotem, zatrudnia się praktykantki - tylko
bogate żydowskie dziewczyny, którym nie zarobek. jest potrzebny, lecz "dobry
ożenek z lekarzem". (Sprzedające się nierządnice i nic więcej - tylko trochę
lepiej aranżujące proceder).
O tym, że moja siostra ma otrzymać posadę w miejskim szpitalu Wenzel-
Hanke (podług wszelkich przewidywań pracę tę otrzyma), dowiedziała się w
jakiś sposób elita wrocławskich Żydów i podała w swojej brukowej gazecie -
obok komunikatów o odstąpieniach i przystąpienhich do religii' żydowskiej .
oraz notatek o urodzinach i zgonach - komunikat, że Ilsa Tausk została
zaangażowana tam i tam.
Dlaczego? No bo Żydówka na magistrackiej posadzie!
Banda gnojarzy!
28 sierpnia 1926
Gdy wczoraj sprzątałem mieszkanie, aby opróżnić wynajęty pokój, musiałem·
też oczyścić starą sekreterę, w której znajdowała się masa papierów po ojcu:
korespondencja z lat wojny, stare notesy, blankiety wekslowe, oferty
parcelowe itd., jak również wiele ważnych dla nas. rzeczy z lat bankructwa
finansowego. Przeglądamy je ponownie jeszcze raz!, aby zachować
ważniejsze. I znowu człowieka przerażenie ogarnia na widok sum, które po-
siadaliśmy (w pieniądzach i inwestycjach). Ale najbardziej dławią zanotowane
tysiące i tysiące pożyczone "klientom", spośród których tylko część zwróciła
jakieś grosze. Pan Nicklaus, jeden z tych przyjaciół, winien był "tylko" 8 tys.
marek, z których zaledwie połowę spłacił po wielu zachodach - reszta
przepadła!
Dlatego też nasza rodzina zeszła na psy, zubożała i nie ma prawie nadziei
wydostania się na wierzch, aczkolwiek zatrudnienie Ilsy na magistrackiej
posadzie, jak się teraz dowiedziałem, wydaje się pewne (popierają ją tajny
radca Drehwitz, wszyscy lekarze, a także dyrektor szpitala, a ja mam dobrą
pozycję u radnego miejskiego Landsberga).
Przy sprzątaniu i przeglądaniu rzeczy miałem okropne odczucia i myślałem,
jak bardzo zmarły ojciec był przywiązany do swego Boga. Do tego samego,
który tak cudownie przeciwnym uczuciem obdarzał ojca, jego żonę i jego
dzieci.
Środa, dnia 13 października 1926
Po wielu. latach byłem wreszcie znowu w poniedziałek na koncercie.
Siedziałem tam jak jakieś obce ciało:
"Gdy następuje zetknięcie się ucha z tonami, powstaje kontakt słuchowy itd." I
trwało diabelnie długo, nim się człowiek trochę rozgrzał i - jak w dawnych
latach poniesiony został przez muzykę. W sali koncertowej ujrzałem niejedną
twarz widzianą tu co najmniej przed 15 laty. Jak i jej nosiciel zmieniła kształt,
postarzała się i już nie jest tym, czym niegdyś obiecywała być. Obcy
przechodziłem przez tę chmarę ludzką. Tu i ówdzie pozdrawiałem jakiegoś
starego znajomego, ale uczucia ciepła nie odczułem i trzymałem się od nich z
daleka. To przęklęte zimne uczucie! Panuje ono szczególnie wtedy, kiedy we
wspomnieniach wracają minione lata: straszliwa walka, straszliwa nędza i nic
.
poza tym.
braku środków pieniężnych oraz z braku rzetelnego zainteresowania się przez
większość spośród naszych 100 europejskich zwolenników rozprzęga się
powoli, ale dokładnie. To hańba! Mój przyjaciel Schloss jest zupełnie
zmęczony i zrezygnowany. "Przyjaciele" go wykorzystali, a następnie
porzucili. I teraz brak prawdziwego przywódcy.
21/11 1926
Tomasz Mann nie odpowiedział mi. Dlatego moją konkursową pracę
wysłałem wczoraj do "Fischer Verlag" z pełną świadomością, że potraktują
mnie ze wzruszeniem ramion, ponieważ piszę o buddyzmie. Dzisiaj wybuchła
nowa rzecz, którą ewentualnie także prześlę:
"Elfrieda" .
Piątek, 4/IV 1927
Sprawy prywatne. Od dra Alfreda Doblina, Berlin O, Frankfurter Allee 340,
współpracownika pisma "Literarische Welt", znanego neurologa i pisarza,
otrzymałem znakomitą ocenę powieści "Śmierć Olafa Rori" oraz zachętę do
dalszego pisania! Tak, ale powieść "Bunke" nie rozrasta się i laicka w dużym
stylu rozprawa o buddyzmie, która początkowo wprost eksplodowała, także się
urwała. I nagle nie potrafię konstruować. To musi samo przyjść. "Bunke"
ukaże się we fragmentach w roku 1933 w czasopiśmie "Wiedergeburt und
Wirken" - dopisano dnia 11 maja 1933. [Uwaga na marginesie]. Nic z tego nie
wyszło, ponieważ to pismo wychodziło tylko przez rok, potem pieniądze się
skończyły - dopisano 16.08.1936. [Następna uwaga na marginesie].
Sroda, 14. 12. 1927
Zżerają, nas kłopoty pieniężne. A to dlatego, że Herta ma tylko długi i robi
długi. Ciągle zabiera się- do rzeczy, których nie powinna robić, a potem
oczywiście ich nie realizuje. Już od wielu miesięcy żyje tego typu interesami -
mirażami. Toteż włazi w coraz większe długi, a roztrzepaniem i
bezplanowością bije na głowę nawet swego ojca. Rudolf Tausk pogrążył swoją
rodzinę. Herta Tausk też to zrobi. Ale jej rodzeństwo, które samo musi ciężko
walczyć o życie, po raz drugi już nie poświęci siebie i tej odrobiny życia
osobistego. Dalej tak nie może być. Za sam czynsz jesteśmy winni już 250
marek. Herta nie daje ani feniga na czynsz, na gaz, na służącą i na życie.
Sprawę tę omija niby to przez swoje histeryczne roztrzepanie i kwituje
frazesami. Tymczasem jeden nakaz płatniczy goni drugi! Nakazy przychodzą
nawet z takich firm, dla których pracuję jako przedstawiciel handlowy. Cierpi
na tym moja opinia, ale ten babsztyl tego nie dostrzega.
To życie tak znędzniałe, choć tak wiele przecież mogło dać, najlepiej określa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin