Trzecia_Fala_A_Toffler.doc

(100 KB) Pobierz
OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA JUTRA

OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA JUTRA

Wdzierająca się w nasze życie codzienne nowa cywili­zacja sprawia, że pytamy czasem samych siebie, czy przy­padkiem my również nie jesteśmy nieco staroświeccy, prze­starzali. Nic dziwnego, że niekiedy czujemy się, jakbyśmy byli ludźmi z minionej epoki, reliktami cywilizacji drugiej fali, skoro tyle naszych przyzwyczajeń, wartości, reguł postępowania i reakcji zaczyna wzbudzać wątpliwości. Nie­wątpliwie znajdują się wśród nas ludzie tkwiący wciąż w po­przedniej epoce; czy jednak istnieją również ludzie jutra, wybiegający przed innym| w przyszłość, jak gdyby obywa­tele nadchodzącej cywilizacji trzeciej fali? Czy pominąwszy rozkład i upadek wokół nas, można dojrzeć jakieś zarysy przyszłej osobowości, narodziny, że tak powiem, „nowego człowieka”?

Jeżeli tak, nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy na horyzoncie pojawił się un homme nouveau. Dyrektor Oś­rodka Kultury Europejskiej, Andre Reszler, opisał w świet­nym eseju dawniejsze próby przewidywania narodzin czło­wieka nowego typu. Pod koniec XVIII wieku powstał „ame­rykański Adam” — człowiek, którego wydała na świat Ameryka Północna, rzekomo pozbawiony wad i słabości Europejczyka. Nowa istota miała też pojawić się w Niem­czech Hitlera w połowie XX wieku. Narodowy socjalizm — pisał Hermann Rausching — „to coś więcej niż religia: to wola stworzenia supermana”. Ten krzepki i dzielny „Aryjczyk” miał być po trosze wieśniakiem, wojownikiem i bogiem. „Miałem wizję nowego człowieka — zwierzył się raz Rauschingowi Hitler. — Jest on nieustraszony i okrutny. Wzbudził we mnie strach.”Wizja nowego człowieka (rzadko kiedy, i to zawsze po namyśle, mówi się o „nowej kobiecie”) nawiedzała również komunistów. [....] Jednak najbardziej zapalonym wizjonerem przyszłej istoty ludzkiej |był Trocki. „Człowiek będzie w przyszłości nieporównanie silniejszy, mądrzejszy, bar­dziej spostrzegawczy. Jego ciało będzie bardziej harmonijne, ruchy bardziej rytmiczne, a głos bardziej melo­dyjny. Sposób życia nabierze dramatycznej, wspaniałej jakości. Przeciętni ludzie |będą osiągać wyżyny Arystote­lesa, Goethego, Marksa.”

Niespełna 20 lat temu Frantz Fanon ogłosił narodziny jeszcze innego nowego człowieka, wyposażonego w „nowy umysł”. Che Gueyara w j swoim ideale człowieka przy­szłości podkreślał bogactwo życia wewnętrznego. Każdawizja jest inna.             

Jednakże Reszler przekonująco wykazuje, że za większością wyobrażeń „nowego człowieka” kryje się znany od dawien dawna facet, swego rodzaju Szlachetny Dzikus —
mityczny stwór obdarzony tymi wszystkimi zaletami, które cywilizacja rzekomo wypacza lub niweczy. Reszler słusznie kwestionuje tę idealizację prymitywa, przypominając, że
reżimy, które świadomie zamierzały stworzyć „nowego człowieka”, niemal zawsze prowadziły ku totalitarnej de­strukcji.             

Byłoby zatem niepoważne jeszcze raz głosić narodziny „nowego człowieka” (chyba; że — w świetle osiągnięć inży­nierii genetycznej — mówilibyśmy o tym w przerażającym, biologicznym sensie). Sam taki zamysł sugerowałby pewien prototyp, model idealny, do którego cała ludzkość stara­łaby się z wszystkich sił upodobnić. Ale w społeczeństwie szybko zmierzającym do odmasowienia wszelkich aspektów życia wydaje się to wręcz nieprawdopodobne.

Równie nieprawdopodobna byłaby jednak wiara w to, że zasadnicza zmiana materialnych warunków życia mo­głaby nie wpłynąć na osobowość lub, mówiąc ściślej — na charakter społeczny człowieka. Zmieniając najgłębszą strukturę społeczeństwa, przeobrażamy również ludzi. Oso­biście nie podzielam dość powszechnego poglądu, jakoby istniała jakaś szczególna, niezmienna natura ludzka. Gdyby jednak nawet tak było, to1 przecież społeczeństwo nagra­dzałoby pewne cechy, a potępiałoby inne — kształtując przez to określony charakter człowieka; w rezultacie pro­wadziłoby to do ewolucyjnej zmiany charakteru ludzkiego.

Psychoanalityk Erich Fromm, autor najlepszych bodaj prac na temat charakteru społecznego, zdefiniował go jako „tę część struktury charakteru, która jest wspólna większości członków danej grupy”.* Powiada on, że w każ­dej kulturze występują wspólne dla wielu osób cechy, skła­dające się ‘na ich charakter społeczny. Z kolei charakter społeczny kształtuje ludzi w taki sposób, że „ich postępo­wanie nie jest rezultatem świadomych decyzji dotyczących tego, czy naśladować określony wzorzec społeczny, czy nie, lecz wynika z tego, że ludzie chcą tak postępo­wać, jak muszą—czerpiąc ‘równocześnie satysfakcję z postępowania zgodnego z wymaganiami kultury”.

Trzecia fala nie tworzy zatem jakiegoś idealnego super-mana, jakiegoś nowego gatunku wkradającego się chył­kiem między nas, a tylko w drastyczny sposób zmienia cechy występujące w społeczeństwie. Nasze zadanie polega przeto nie na upatrywaniu jakiegoś „mitycznego człowieka”, lecz na wyśledzeniu i rozpoznaniu tych cech, które naj­prawdopodobniej będą wysoko cenione w nadchodzącej cywilizacji.

Te cechy charakteru nie powstają po prostu w wyniku jakichś kształtujących osobowość czynników zewnętrznych (ani ich nie odzwierciedlają). Rodzą się one z napięcia, które istnieje między wewnętrznymi popędami i pragnie­niami wielu jednostek a zewnętrznymi popędami i presjami wywieranymi przez społeczeństwo. Ale skoro raz wytworzą się określone cechy charakteru, wywierają one później poważny wpływ na gospodarczy i społeczny rozwój spo­łeczeństwa Na przykład, początkom drugiej fali towarzyszyło upow­szechnienie się etyki protestanckiej, która kładła nacisk na oszczędność, niestrudzoną mozolną pracę i odraczała .otrzymanie nagrody w życiu doczesnym; dzięki tym cechom olbrzymie zasoby energii ludzkiej zostały nakierowane na rozwój gospodarczy. Druga fala wprowadziła też zmiany w zakresie takich pojęć, jak obiektywizm i subiektywizm czy indywidualizm: zmienił się stosunek do władzy, zdol­ność człowieka do myślenia abstrakcyjnego oraz do empatii; inaczej zaczęto też traktować wyobraźnię.

Aby móc zatrudniać wieśniaków jako siłę roboczą w prze­myśle, trzeba im było zapewnić elementarne wykształcenie. Musiano ich nauczyć czytać Opisać, musiano ich informo­wać i kształtować ich postawyj Wieśniacy musieli uwierzyć, że możliwy jest inny sposób życia. Potrzebne były rzesze ludzi posiadające zdolność wyobrażenia sobie siebie w nowej roli i w nowym otoczeniu. Ich j umysły trzeba było wyzwolić od, natręctwa aktualnej wówczas teraźniejszości. W ten sposób industrializm musiał zdemokratyzować wyobraźnię ludzką w takim samym stopniju, w jakim zdemokratyzował przekaz informacji i stosunki pblityczne.

Efektem tych zmian psychokulturowych był inny rozkład cech dominujących w społeczeństwie, czyli nowy charakter społeczny. I dziś znowu znajdujemy się na granicy po­dobnego przewrotu psychokulturowego.

Fakt, że obecnie oddalamyj się gwałtownie od orwello-wskiej uniformizacji, do której prowadziła druga fala, utrudnia wszelkie generalizacje na temat zarysowującej się psychiki ludzkiej. W tynp wypadku, jeszcze bardziej niż w każdej innej dziedziniej mówiąc o przyszłości, mo­żemy tylko spekulować.

Potrafimy jednak wskazać te doniosłe przeobra­żenia, które prawdopodobnie wywrą znamienny wpływ na rozwój psychologiczny sppłeczeństwa trzeciej fali. Po­zwoli to na sformułowanie szalenie ważnych pytań, a może i wniosków. Przeobrażenia te bowiem zachodzą między innymi w sposobie wychowywania dzieci, w oświacie i w pro­gramach nauczania, w procesie’ osiągania dojrzałości, w pra­cy, a nawet w sposobie, w jaki oceniamy samych siebie. I nie jest możliwe, by te wszystkie zmiany, nie odcisnęły swoistego piętna na całym charakterze społecznym czło­wieka.

NOWE WARUNKI ROZWOJU CZŁOWIEKA

Zacznijmy od tego, że dzieci, które wkrótce przyjdą na świat, będą zapewne żyć w społeczeństwie, poświęcającym im dużo mniej uwagi niż dotychczas.

Ze względu na to, że w wysoko rozwiniętych krajach zwiększa się stale liczba ludzi starych - - a więc społe­czeństwo niejako „siwieje” — należy przypuszczać, że coraz -większą wagę będzie się tam przywiązywać do potrzeb ludzi w podeszłym wieku, zmniejszy się natomiast propor­cjonalnie zainteresowanie sprawami młodzieży. Ponadto wraz ze wzrostem ambicji i możliwości zawodowych kobiet osłabnie odwieczna potrzeba zużywania całej ich energii życiowej niemal wyłącznie na macierzyństwo.

W epoce drugiej fali miliony rodziców lokowały własne niespełnione marzenia w swoich dzieciach, często słusznie spodziewając się, że dopiero one odniosą sukces spo­łeczny i ekonomiczny. Nadzieja awansu była dla rodziców bodźcem, dzięki któremu kolosalna energia psychiczna koncentrowała się na dzieciach. Dzisiaj natomiast wielu średnio zamożnych ludzi przeżywa bolesne rozczarowanie, patrząc jak ich dzieci—żyjące w nieporównanie trudniej­szym świecie - - zamiast piąć się w górę, spadają w dół na skali społeczno-ekonomicznej. Prawdopodobieństwo osią­gnięcia owego surogatu spełnienia własnych marzeń po­przez dzieci gwałtownie topnieje.

Z tych powodów dziecko urodzone w przyszłości wkro­czy w społeczeństwo uwolnione od obsesji, a możliwe że i od przesadnego zainteresowania potrzebami, zachcian­kami i rozwojem psychologicznym dzieci oraz dostarcza­niem im natychmiastowych gratyfikacji. A wówczas jakiś jutrzejszy dr Spock zaleci stosowanie wobec dzieci więk­szych rygorów i wyższych wymagań. Rodzice będą mniej dzieciom dogadzać.

Należy się też spodziewać, że okres dorastania nie bę­dzie tak długotrwały i przykry jak dla wielu jest dzisiaj. Miliony dzieci żyją obecnie tylko z jednym z rodziców, pracującym zawodowo i borykającym się z trudnościami materialnymi z powodu wadliwego systemu gospodar­czego; dzieci te są pozbawione luksusu i wolnego czasu


rodziców,   jakie   były   udzjałem   pokolenia   dzieci-kwiatów z lat 60-tych.

Inne zaś dzieci będą wzijastać w warunkach wioski elek­tronicznej, w rodzinach pracujących zawodowo w domu. Podobnie jak w początkach epoki drugiej fali całe rodziny skupiały się wokół „interesy” prowadzonego wspólnie przez ojca i matkę, może i dzieci w przyszłej wiosce elektro­nicznej będą bezpośredniej uczestniczyć . w różnych pra­cach i zadaniach realizowanych w domu, ucząc się od wczesnego dzieciństwa poczucia obowiązku i współodpo­wiedzialności.

Z faktów tych wynika, że dzieciństwo i. młodość będą trwały krócej, ale będą bardziej produktywne i będą wymagały większej odpowiedzialności. Dzieciom z takich domów, pracującym tuż bok dorosłych, nie będzie się zapewne stawiać wygórowanych i ambitnych celów życio­wych. Może się jednak okazać, że z takich właśnie dzieci będą wyrastać ludzie zdolni; do wielkich osiągnięć.

Podczas przeobrażania się w nowe społeczeństwo związ­ki zawodowe działające w tych wszystkich gałęziach gos­podarki, w których zaczyna brakować miejsc pracy, będą niewątpliwie zagradzać drogę młodzieży do rynku pracy poza domem. Związki (oraz nauczyciele, bez względu na przynależność związkową)! będą zabiegać o przedłużanie okresu przymusowego lub j prawie przymusowego naucza­nia. Młodzi ludzie, zanim | zaczną żyć samodzielnie, będą nadal musieli trawić długie! lata w męczącym czyśćcu prze­wlekłego dorastania. Może| więc się zdarzyć, że wystąpią ostre różnice między młodymi ludźmi, którzy - - żyjąc w wiosce elektronicznej — dzięki obowiązkom nakładanym na nich od wczesnego dzieciństwa będą szybciej osiągać dojrzałość, a pozostałą młodzieżą, dojrzewającą wolniej w warunkach życia poza wioską elektroniczną.

Z czasem jednak na pewno zmieni się także szkolnictwo i system oświaty. Ludzie będą więcej uczyć się poza szkołą. Wbrew naciskom związków zawodowych, okres przymu­sowego nauczania zostanie skrócony. Edukacja będzie silniej spleciona z pracą: niekoniecznie też będzie musiała odbywać się tylko w pierwszym okresie życia ludzkiego. Również pracę—czy będzie nią produkcja przeznaczona na rynek, czy prosumpcja ;na użytek własny—ludzie bę da zaczynać  wcześniej,  niż  bywało  w  ostatnich  paru po­koleniach. Z tych przyczyn w cywilizacji trzeciej fali będą się chyba rozwijać wśród młodzieży zupełnie inne cechy -zmniejszy   się   potrzeba   rywalizacji,   osłabnie   nastawienie na konsumpcję i hedonistyczny egocentryzm.

Może będzie tak, może nieco inaczej, ale jedno jest pew­ne - - młodzież będzie dorastać i dojrzewać zupełnie ina­czej. A więc inaczej też będzie kształtować się osobowość ludzi.

NOWY CZŁOWIEK PRACY

Wraz z osiągnięciem dojrzałości i podjęciem pierwszej pracy na osobowość młodego człowieka zaczynają oddzia­ływać nowe siły, stymulując rozwój jednych cech, a tępiąc inne.

W epoce drugiej fali toczył się powolny, ale ustawicz­ny proces monotonizacji pracy fabrycznej i biurowej; zawężały się specjalizacje; pod presją czasu ludzie ryt­micznie powtarzali te same czynności, a pracodawcy chcieli mieć pracowników posłusznych, punktualnych, gotowych wykonywać rutynowe zadania. Odpowiednie cechy cha­rakteru wyrabiały szkoły, nagradzała zaś je korporacja.

W miarę jak trzecia fala przenika nasze życie, praca przestaje polegać na powtarzaniu tych samych czynności. Zakres obowiązków każdego pracownika poszerza się, a nie zawęża. Indywidualny czas pracy i własne tempo jej wyko­nywania zastępują dawną potrzebę masowej synchronizacji zachowań. Pracownikom częściej przydziela się nowe zada­nia; muszą też oni dostosowywać się do nieoczekiwanych i ciągłych przeszeregowań, do zmiany asortymentu pro­dukcji oraz do reorganizacji.

 

Pracodawcom trzeciej ‘fali potrzeba więc coraz więcej kobiet i mężczyzn, którzy wezmą na siebie większą odpo­wiedzialność, będą umieli zrozumieć, w jaki sposób ich obowiązki łączą się z obowiązkami współpracowników; potrzeba więcej ludzi, którzy potrafią wypełniać coraz więcej zadań i błyskawicznie przystosować się do zmienio­nych warunków. A przy tym ludzi wrażliwych i życzliwie ustosunkowanych do otoczenia.

W przedsiębiorstwie drugiej; fali pracownikowi często opłacała się ociężała i przewlekła rutyna biurokratyczna. Firma trzeciej fali natomiast potrzebuje ludzi mniej „zaprogramowanych” i bardziej skorych do działania. Dyrektor generalny do spraw szkolenia zawodowego w kompanii Western Electric, Donald’-‘ Cor}over, przyrównuje pracowników do muzyków: podczas gdy muzycy w klasycznej orkiestrze grają zgodnie z określoną i uprzednio rozpisaną na instrumenty partyturą, muzycy jazzowi — raz ustaliwszy, co będą grać—wrażliwie i z wyczuciem podchwytują, jeden od drugiego, | kolejne tony i znaki muzyczne i—wykorzystując swe; umiejętności oraz talent -improwizują bez dysonansów cały utwór.

Tacy, ludzie mają skomplikowaną, indywidualną osobowość i są dumni z cech odróżniających ich od innych. Przemysł trzeciej fali będzie potrzebował właśnie takiej niemasowej siły roboczej.

Jak twierdzi specjalista w dziedzinie badań opinii publicznej, Daniel Yankelovich, tylko 56 procent pracowników amerykańskich — głównie starszych wiekiem — kieruje się wciąż tradycyjnymi motywacjami. To oni najlepiej się czują otrzymując wyraźne polecenia i ściśle określone zadania. W pracy nie próbują nawet szukać jakiegoś „sensu”.

W odróżnieniu od nich 17 procent siły roboczej stanowią ludzie, dla których liczą się wartości, jakie wnosi z sobą trzecia fala. Według badań Yankelovicha są to przeważnie przedstawiciele średniej kadryl kierowniczej, którzy „najsilniej pragną odpowiedzialnej! i samodzielnej pracy, dającej możliwość wykorzystania j ich talentu i umiejętności”.; Szukają w pracy sensu, nie tylko zarobku.

Chcąc przyciągnąć takich i pracowników, pracodawcy zaczynają stosować zindywidualizowany system wynagrodzeń. Tym należy tłumaczyć,! czemu niektóre najnowocześniejsze kompanie proponują obecnie pracownikom nie jedną, ustaloną dla wszystkich^ tabelę wynagrodzeń i dodatków, lecz, do wyboru, „szwedzki półmisek” najrozmaitszych form premiowania nagród—od dni wolnych i bezpłatnych świadczeń medycznych aż po emerytury i ubezpieczenia. Każdy pracownik może wybrać najodpowiedniejsze dla siebie formy wynagrodzenia za pracę. Jak twierdzi Yankelovich, „nie mi jakiejś jednej kombinacji bodźców i premii, wspólnej dla wszystkich pracowników”. Z jego badań wynika również, że wśród różnych form wy­nagradzania pieniądze wyraźnie utraciły tę wielką rolę motywacyjną, jaką odgrywały dawniej.

Nikt nie twierdzi, że ludzie nie chcą dziś pieniędzy. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin