9. Ostatni wieczór w Forks.doc

(39 KB) Pobierz

Obudziłem się z kilkudniowej śpiączki.  Czułem się jak jakiś paralityk albo gorzej. Poruszyłem stopą która nie zmieściła się na łóżku.  Bolało. Nie pamiętam co się działo później.  Z tamtego dnia pozostała mi zaledwie garstka wspomnień. Walcząca Bella, drzewo unoszące się w powietrzu..a potem już nic. Choćbym nie wiem jak wysilił swoją pamięć To i tak nic. Po prostu pustka, ciemność

Z drugiego pokoju słyszałem szepty. Głosy stawały się coraz wyraźniejsze. Rozpoznałem Billy’ego  i Sama. I jeszcze jeden kobiecy głos. Czyżby Bella? Nie ma co napawać siebie nadzieją, przecieź pani Cullen nie przyjdzie bo nie może. Nawet nie sądzę by w ogóle o mnie pomyślała. Rozmowę między Billym a Samem słyszałem doskonale. Chyba dlatego, że stali blisko moich drzwi.  Któryś z nich otworzył je i wszedł. Był to Sam. Chyba zdziwił się widząc mnie przytomnego.

-Jacob- zapytał- Jak  się cieszę, że się już obudziłeś.

-Sam, co się działo przez te- zamilkłem- Kilka dni?

-Kilka dni? Chłopie ponad tydzień byłeś nieprzytomny! NO dobra. Pamiętasz bitwę?

Kiwnąłem głową.

-Więc tak. Walczyłeś z Bellą. Kiedy pojedynek zbliżał się ku końcowi zacząłeś  przegrywać. Ona trzymała zęby przy twojej  szyi. Poruszyłeś się gwałtownie i kły wbiły się. Ona myślała, że cie zabiła więc odeszła z pijawkami.  Żadne z nich nie przypomniało sobie, że trzeba sprawdzić czy Bella  cię dobiła. Po niecałej godzinie Seth znalazł cię w kałuży krwi. Kiedy nas zawołał myśleliśmy, że nie żyjesz.  To Paul sprawdził puls. Był ledwo wyczuwalny.

Świetnie. Więc jednak udał mi się przeżyć.  Obiecywałem sobie, że to ja skończę z Bellą by żadne z nas jej nie miał.  To ona chciała mnie wykończyć. To nie  jest już ta sama Bella którą znałem. Mimo protestów Sama i mojego ojca, wstałem, doprowadziłem się do użytku i wyszedłem z domu.

                                               * * *                                         

To przeczucie nie chciało mnie opuścić. Robiłam wszystko by o nim nie myśleć. Akurat w tym momencie moje organy domagały się świeżej krwi. Może by tak zamordować kilku ludzi? Dobra, Bello weź się w garść, myślałam. W końcu nie wytrzymałam i zapytał Edwarda który bawił się kosmykiem moich włosów.

-Może masz ochotę na małe polowanie?- byłam pewna, że odmówi bo  jego oczy przypominały płynne złoto.

- Z tobą zawsze- uśmiechnął się łobuzersko.

 Hmm…może  dobrze , że się zgodził? Czy Edward stał się głodomorem? A może polował dla czystej przyjemności? Wydawało  mi się, ,że mój  ukochany nie chce zostawić mnie samej. Oboje wstaliśmy. Po chwili jechaliśmy na małe polowanko.  Słyszałam, że w górach jest pełno grizzly i pum. To ulubione dania Emmetta i Edwarda. Dotychczas nie mogłam pojąć jak można zajadać zwierzęta ora jak można na nie polować gołymi rękami.  Teraz myślałam inaczej. Poza tym było to moje pierwsze i ostanie polowanie w Forks. Wraz z Edwardem doszliśmy do wniosku, że im prędzej opuścimy miasteczko tym lepiej.  W każdej chwili ktoś mógł mnie zobaczyć  i rozgadać, że Bella Cullen nie wyjechała na studia.  Gdyby tak było ta osoba ściągnęłaby mi na głowę całe Forks a co gorsza- Charliego.   Przy dostarczonych przeze mnie wiadomościach, powinnam znajdować się na Alasce.  Już dawano jest po trzynastym września. Edward nie chciał dopuścić do konfrontacji między mną a moim ojcem.  Mogłoby się to dla niego skończyć tragicznie.  Z resztą ja też  nie chciałam do tego dopuścić.  Zdawało mi się,  że nie jechaliśmy w góry. Kiedy Edward zaparkował volvo przed szlakiem, moje myśli szalały jak zwariowane.  Setki  obrazów, wspomnień… Otóż była to ta polanka na której Edward pokazał mi co się dzieje z wampirami na słońcu.  Na tej polance cudem uniknęłam śmierci z rąk Laurenta. Tu po raz pierwszy spotkałam Jacoba w jego wilczym  wcieleniu.  Na dźwięk jego imienia przez moją pamięć przeleciały wspomnienia  z człowieczego życia oraz z przyjacielskich spotkań z Blackiem. Ktoś wziął mnie za rękę i przyłożył do swojej twarzy.

-Bello- szepnął- Poznaj uroki polowania.- puścił moją rękę a sam pognał przed siebie. Nie czekając dłużej, wyluzowałam się i zamieniłam w łowcę. Mój instynkt podpowiadał mi jak mam się zachowywać by nie spłoszyć zwierzyny.  Zmysły pomagały mi  ją namierzyć.  Natomiast ciało umożliwiało załapanie jej. Szybko wyczułam zapach jakiegoś zwierzęcia i pobiegłam za nim.  Moje stopy bezszelestnie stąpały po ściółce leśnej. Potrafiłam  wsłuchać się w naturę  i stać się częścią niej. Zwierze było coraz bliżej.  Widziałam jak żywi się innymi,  mniejszymi zwierzątkami by móc przeżyć.

Teraz ono miało stać sie moją ofiarą. Skradałam się najciszej jak tylko mogłam.  W pewnym momencie nie dostrzegłam sterczącego pnia. Mój pech chciał , że pień trzasnął pod ciężarem mojego ciała., tym samym płosząc  mój cel.  Nie czekając chwili dłużej rzuciłam się pędem za wilkiem. Kilka minut później  byłam już syta.  Mój niezawodny węch znowu wyczuł zapach.  To nie był zwierzęcy trop. Człowiek. Ciepła krew. Tylko tyle mogłam wyczuć.  Gdybym nie była na polowaniu , może zdołałabym się skontrolować.  Widocznie człowiek wybrał sobie nieodpowiedni moment.  Dzieliło nas zaledwie kilkanaście metrów.  Ja za drzewem on koło swojego samochodu.  Przygotowałam się do skoku.  Skoczyłam.  W połowie skoku czułam jak ktoś rzuca się na mnie, uniemożliwiając spotkanie z kolejną  ofiarą.  Wstałam a przede mną stał  Edward.

-Co ty tu robisz? Przecież  byłeś  kilka kilometrów stąd. – zapytałam z wyrzutem

-Też poczułem człowieka.  Ludzka krew. Zamiast rzucić się na niego przybiegłem do ciebie.- chwycił moje ręce .Po chwili zaczęłam przytomnieć. Dotarło do mnie, że chciałam uśmiercić człowieka. I to w dodatku trzeciego! Oparłam się o ramię ukochanego. Edward zaczął głaskać mnie po głowie. Nie wiem jak on to robił, że przy nim potrafiłam się odprężyć.  Jak na złość w moich myślach znowu pojawi się Jacob.  Czasem myślałam o przyjeździe do La Push by sprawdzić co u niego.  Z góry byłam skazana na porażkę.  Billy i tak mnie nie wpuści, choćbym nachodziła go w dzień i noc.

-Edwardzie, wracajmy już.- zaproponowałam

-Już? Kochanie, nie chcesz popatrzeć na naszą polankę po raz ostatni? Jutro nas tu już nie będzie.

- Już więcej  nie zobaczę Forks?- mój głos stał się piskliwy jak u dziecka

- Bello, sama chciałaś wyjechać jutro.

Jak mogłam zapomnieć?  To był mój ostatni wieczór w Forks – miasteczku w którym poznałam prawdziwą miłość, tu brałam ślub, tu się przemieniłam. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo będzie mi tego miasteczka brakowało. Edward otworzył przede mną  drzwiczki volvo. Posłałam mu jednak spojrzenie , że chcę sama wrócić do domu. Zresztą on i tak nie zadawał pytań. Wiedział, że chcę po raz ostatni przejść uliczkami Forks.- prawdopodobnie nie odwiedzę  go przez najbliższe kilka lat. To znaczy dopóki nie nauczę się samokontroli.

Po półgodzinie udało mi się dojść do główne uliczki Forks. Weszłam w nią. W oczy rzucał się sklep Newtonów. Zamknięty.  Potem była szkoła, supermarket  i mój dom w którym spędziłam ostatnie półtora roku.  W kuchni świeciło się światło.  Dostrzegłam sylwetkę ojca- majstrował coś przy  mikrofali. To chyba wszystko co chciałam zobaczyć. Miałam zamiar wracać do mojego teraźniejszego domu.  Ale coś zajęło moją uwagę.  Na końcu chodnika dostrzegłam kształt. Na pierwszy rzut oka to coś przypominało wyrośniętego chłopaka. Nikt  z Forks nie  dysponował aż takim wzrostem. Chyba, że to był ktoś z La Push. Nie to nie możliwe….Postać podeszła do mnie. Moje przypuszczenia okazały się słuszne.

-Co ty tu robisz?- syknęłam

- Ja? Wybrałem się na spacer.

-Doskonale wiesz, że nie wolno ci wchodzić na nasze terytorium. W każdej chwili mogę cię zabić.

-Bello, posłuchaj mnie.  Chciałem cie przeprosić. Za to, że zachowywałem się jak ostatni dupek.  Isabello Cullen, przyjmiesz moje przeprosiny?

I znowu stanęłam przed trudnym wyborem. Przyjaźń między wilkołakami a wampirami nigdy nie istniała to dlaczego ja miałam ją nawiązać? Przypuśćmy, że ludzkość wyginęła. Na ziemskim globie zostałam tylko ja razem z Blackiem. Gdyby mnie zapytał czy zamierzam ratować  ludzi , trząsnęłabym go w twarz a potem utopiła.

-Nie- odpowiedziałam hardo

-Dobrze. Ale i tak cie odzyskam!- krzyknął na odchodne. Odwrócił się i pobiegł by zamienić się w wilka.

                                                * * *

Kiedy  przyszłam do domu czekała na mnie miła niespodzianka. Otóż Alice zorganizowała imprezkę a na transparencie który znajdował się nad kanapą była  napisane: "Ostatni wieczór w Forks.” Doktor poinformował mnie, że również się wyprowadzą ale nie z nami. I o innej porze by nie wzbudzać zbytntnio  podejrzeń.  Z wielkich łapsk Emmetta wyciągnął mnie Edward, zabierając mnie

do pokoju.

- Kochanie,  to nasz ostatni wieczór w Forks. Miasteczku w którym wszystko się zaczęło.- to powiedziawszy chwycił mnie w objęcia i włączył moją kołysankę. Zaczęliśmy tańczyć.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin