Corum t II - Królowa mieczy.txt

(236 KB) Pobierz
MICHAEL MOORCOCK



KR�LOWA MIECZY
PRZE�O�YLI: ANNA I JAN MICKIEWICZOWIE


SCAN-DAL

T� ksi�g� dedykuj� Dianie Boardman

KSI�GA PIERWSZA,

w kt�rej Ksi��� Corum spotyka poet�, wys�uchuje zapowiedzi przysz�ych zdarze� i rusza w podr�

Rozdzia� pierwszy
TO, CO WYRZUCI� B�G MORZA

Bladoniebieskie, letnie niebo g�rowa�o nad znacznie ciemniejszym b��kitem morza, nad skrz�c� si� z�otem zieleni� puszczy, nad poro�ni�tymi traw� ska�ami G�ry Moidel i bia�ymi kamieniami wzniesionego na jej szczycie zamku. Serce Ksi�cia Coruma w Szkar�atnym P�aszczu - ostatniego z ludu Vadhagh�w - przepe�nia�a mi�o�� do mabde�skiej kobiety, Margrabiny Rhaliny z Allomglylu.
Corum Jhaelen Irsei - kt�rego prawe oko zakrywa�a wysadzana ciemnymi klejnotami przepaska, tak i� przypomina�o oko owada, lewe za�, naturalne, mia�o kszta�t wielkiego migda�u z ��tym �rodkiem i purpurow� otoczk� - by� bez w�tpienia Vadhaghiem. Mia� w�sk�, wyd�u�on� czaszk�, spiczasty podbr�dek i ma�e, w�skie uszy pozbawione p�atk�w, �ci�le przylegaj�ce do g�owy. Jego w�osy by�y niezwykle jasne, bielsze ni� u najbielszych dziewic Mabdenu. Mia� szerokie, pe�ne wargi i jasnor�ow� sk�r� o z�otawym odcieniu. By�by przystojny, gdyby nie szpec�cy go brak prawego oka i dziwny, zawzi�ty grymas ust. By�a te� dziwaczna r�ka, cz�sto spoczywaj�ca na r�koje�ci miecza, widoczna kiedy odrzuca� do ty�u szkar�atn� szat�.
Ta lewa r�ka mia�a sze�� palc�w i zdawa�o si�, �e okrywa j� przyozdobiona klejnotami r�kawica - cho� w istocie "klejnoty" stanowi�y sk�r� d�oni. Ta z�owieszcza r�ka zgniot�a serce Kawalera Mieczy, Ariocha, Ksi�cia Chaosu, umo�liwiaj�c powr�t Arkyna, W�adcy �adu.
Corum zdawa� si� przyt�oczony uczuciem zemsty - i w rzeczy samej poprzysi�g� pom�ci� sw� wymordowan� rodzin� przez zabicie Hrabiego Glandytha-a-Krae, s�ugi Lyra-a-Brode, Kr�la Kalenwyru, kt�ry w�ada� po�udniowo--wschodni� cz�ci� ziem niegdy� rz�dzonych przez Vad-hagh�w. Przysi�g� r�wnie� sta� po stronie Si� �adu przeciw Si�om Chaosu - kt�rym s�u�yli Lyr i jego poddani. �wiadomo�� z�o�onej obietnicy przydawa�a mu m�stwa i powagi, ale tak�e przyt�acza�a jego dusz� ogromnym ci�arem. Ci�g�y niepok�j budzi�a w nim te� my�l o pot�dze zaszczepionej w jego cia�o - Mocy R�ki i Oka.
Margrabina Rhalina by�a pi�kna i bardzo kobieca. Jej delikatn� twarz okala�y g�ste, czarne loki. Mia�a wielkie, ciemne oczy i pe�ne, nami�tne usta. J� tak�e niepokoi�y magiczne dary zmar�ego czarnoksi�nika Shoola, ale stara�a si� o nich nie my�le�, tak jak wcze�niej nie pozwala�a sobie na rozpacz po stracie m�a, kiedy ten uton�� w katastrofie statku, p�yn�c do Lywm-an-Eshu, kraju, kt�remu s�u�y�, a kt�ry stopniowo poch�ania�o morze.
�mia�a si� cz�ciej ni� Corum, co podnosi�o go na duchu, gdy� niegdy� i on by� niewinny i radosny, teraz za� z t�sknot� wspomina� swoj� niewinno��. Jednak te wspomnienia miesza�y si� z innymi - ze wspomnieniami jego pomordowanych najbli�szych, okaleczonych i poha�bionych, rozci�gni�tych na murawie obok p�on�cego Zamku Erom, i Glandytha wymachuj�cego mieczem ociekaj�cym krwi� Vadhagh�w. Te okrutne obrazy przes�ania�y sceny z wcze�niejszego, beztroskiego �ycia. Nieustannie ko�ata�y mu si� po g�owie, czasem ca�kowicie opanowuj�c jego my�li, kiedy indziej za� czaj�c si� w mrocznych zakamarkach pami�ci, gotowe od�y� w sposobnej chwili. Kiedy tylko s�ab�a w nim ��dza zemsty, zawsze rozpala�y j� na nowo. Ogie�, krew i strach; rydwany Denledhys�w - spi�, �elazo i czyste z�oto; ma�e kud�ate koniki i krzepcy, brodaci wojownicy w zbrojach zabranych Vadhaghom, otwieraj�cy czerwone usta, by wyda� dziki ryk tryumfu, kiedy stare mury Zamku Erorn p�ka�y i wali�y si� w gruzy po�r�d szalej�cych p�omieni - chwila, gdy pozna�, czym jest strach i nienawi��...
Posta� Glandytha wype�nia�a jego sny, wypieraj�c nawet obraz martwych, okaleczonych rodzic�w i si�str, tak �e cz�sto budzi� si� z krzykiem w �rodku nocy, wzburzony i rozgor�czkowany.
W takich chwilach tylko Rhalina mog�a go uspokoi�, g�adz�c jego zbola�� twarz i tul�c do siebie dr��ce cia�o.
Jednak w tych pierwszych dniach lata zdarza�y si� te� chwile spokoju, kiedy jechali razem przez las, wolni od strachu przed Konnymi Plemionami, kt�re w noc ataku uciek�y na widok wys�anego przez Shoola statku - upiornego statku z g��bin morza, kt�rego za�og� stanowili umarli pod dow�dztwem m�a Rhaliny, Margrabiego.
Lasy t�tni�y �yciem, pe�ne ma�ych zwierz�t i r�nokolorowych kwiat�w o osza�amiaj�cym zapachu. I cho� nigdy mu si� to w pe�ni nie uda�o, Corum szuka� w nich ukojenia dla swej zbola�ej duszy. Stanowi�y przeciwwag� dla wojen, �mierci i czarnoksi�skich zakl��, ukazuj�c mu, �e s� na �wiecie rzeczy dobre, harmonijne i pi�kne, a Prawo przynosi wi�cej ni� tylko ja�owy porz�dek - pragnie zaprowadzi� w Pi�tnastu Wymiarach �ad, w kt�rym wszystkie rzeczy b�d� mog�y istnie� w ca�ym bogactwie swej r�norodno�ci, a cz�owiek b�dzie mia� warunki, aby rozwija� w sobie dobro.
Jednak�e Corum wiedzia�, �e p�ki istnieje Glandyth i wszystko, co on reprezentuje, �ad b�dzie nieustannie zagro�ony, a upodlaj�cy Strach zabije wszelk� cnot�.
- Glandyth musi umrze�! - o�wiadczy� pewnego s�onecznego dnia Corum, gdy wraz z Rhalina jechali przez puszcz�.
 
Skin�a g�ow�, lecz nie zapyta�a o nic wi�cej, gdy� s�ysza�a ju� te s�owa wiele razy w podobnych okoliczno�ciach. �ci�gn�a cugle kasztanki, niemal osadzaj�c j� w miejscu. Znajdowali si� na polance poro�ni�tej malwami i �ubinem. Zsiad�a z konia, podwin�a d�ug�, wyszywan� brokatem sukni� i zanurzy�a si� w wysok� po kolana traw�. Corum obserwowa� j� z wysoko�ci swego gniadego rumaka, ciesz�c si� jej rado�ci� - co by�o w�a�nie jej celem. Nagrzan� s�o�cem polank� ocienia�y przyja�nie d�by, wi�zy i jesiony, w kt�rych znalaz�y schronienie ptaki i wiewi�rki.
- Ach, Corumie, gdyby�my mogli zosta� tu na zawsze!
Postawiliby�my chatk�, zasadzili ogr�d...
- Ale nie mo�emy. - Spr�bowa� si� u�miechn��. - Te chwile to jedynie kr�tkie wytchnienie. Shool mia� racj�. Godz�c si� na logik� walki, wybra�em swoje przeznaczenie. Nawet gdybym zapomnia� o zem�cie, kt�r� poprzysi�g�em, i przesta� s�u�y� �adowi przeciw Chaosowi, Glandyth i tak by nas odszuka� i zmusi� do obrony tego, co mamy. A Glandyth, Rhalino, jest silniejszy od tej cichej, szumi�cej puszczy. M�g�by j� zniszczy� w ci�gu jednego dnia i my�l�, �e uczyni�by to z rozkosz�, gdyby wiedzia�, �e j� kochamy.
- Czy tak musi by�? - Rhalina ukl�k�a, rozkoszuj�c si� zapachem kwiat�w. - Czy nienawi�� zawsze musi rodzi� nienawi��, a mi�o�� by� zbyt s�aba, aby wzrasta�?
- Je�eli Lord Arkyn ma s�uszno��, to nie zawsze tak b�dzie. Ale ci, kt�rzy pragn�, �eby mi�o�� si� umacnia�a, musz� by� gotowi umrze� w jej obronie.
Gwa�townie poderwa�a g�ow�, szukaj�c go wzrokiem, a w jej oczach malowa� si� strach.
- Niestety tak jest. - Wzruszy� ramionami.
Rhalina podnios�a si� i wr�ci�a do konia. Opar�a stop� o strzemi� i podci�gn�a si�, siadaj�c bokiem na swym damskim siodle. Corum, nieporuszony, wpatrywa� si� w kwiaty i traw� podnosz�ce si� powoli w miejscach, gdzie st�pa�a po nich Rhalina.
- Niestety tak jest - powt�rzy�.
Westchn�� i zawr�ci� konia w kierunku wybrze�a.
- Lepiej ju� jed�my - powiedzia� cicho. - Zanim morze zaleje grobl�.
Wkr�tce wyjechali z lasu i truchtem skierowali si� wzd�u� brzegu. Morze zagarn�o ju� spory obszar bia�ego piasku. W oddali ujrzeli naturaln� grobl� prowadz�c� poprzez mielizny w kierunku g�ry, na kt�rej wznosi� si� Zamek Moidel - najdalszy i ca�kowicie zapomniany bastion cywilizacji Lywm-an-Eshu. Niegdy� budowla wznosi�a si� po�r�d las�w kraju Lywm-an-Esh, ale przez lata morze poch�on�o wielkie obszary, odcinaj�c zamek od l�du sta�ego.
Ptaki morskie nawo�ywa�y si�, kr���c po bezchmurnym niebie, niekiedy nurkuj�c, by z�owi� ryb�, a potem powr�ci� ze zdobycz� w dziobie do gniazd ukrytych po�r�d ska� G�ry Moidel. Kopyta koni wyrzuca�y w g�r� piasek albo rozpryskiwa�y p�ytk� wod�, gdy zbli�ali si� do przesmyku, kt�ry mia� niebawem zala� przyp�yw.
Uwag� Coruma zwr�ci� jaki� dziwny ruch na morzu. Wychyli� si� z siod�a, wpatruj�c si� w dal.
- Co to? - spyta�a Rhalina.
- Nie jestem pewien. Mo�e wielka fala. Ale o tej porze roku... Sp�jrz! - wskaza� r�k�.
- Jakby mg�a zawis�a nad morzem par� kilometr�w od brzegu. Trudno co� zobaczy�... To fala! - krzykn�a.
Woda przy brzegu wzburzy�a si� nieco, gdy� fala si� zbli�a�a.
- Jakby jaki� wielki statek przep�ywa� obok z ogromn� szybko�ci� - zauwa�y� Corum. - To mi co� przypomina...
Przyjrza� si� dok�adniej tajemniczej mgle.
- Czy widzisz to co�... jakby cie�... cie� cz�owieka we mgle?
- Tak, widz�. Jest gigantyczny. Mo�e to tylko z�udzenie, gra �wiat�a...
- Nie - odpar�. - Ju� kiedy� widzia�em t� posta�. To olbrzym - wielki rybak, kt�ry sprawi�, �e m�j statek rozbi� si� u wybrze�y Khoolekrahu!
- B�g Rybak - powiedzia�a. - S�ysza�am o nim. Czasem nazywaj� go tak�e Po�awiaczem. Wed�ug legendy jego widok to z�a wr�ba.
- Ostatnim razem to rzeczywi�cie by� dla mnie z�y znak - stwierdzi� Corum z rozbawieniem. Cofn�li konie, gdy� pla�� zalewa�y teraz wysokie fale. - Idzie tu, a mg�a posuwa si� za nim.
Istotnie, w miar� jak olbrzymi rybak podchodzi� do brzegu, wzmaga�y si� fale, a mg�a przybli�a�a si� coraz bardziej. Teraz ju� wyra�nie widzieli zarys jego sylwetki. Zgarbi� si� nieco, ci�gn�c po wodzie sw� wielk� sie�.
- Co on �owi? - spyta� szeptem Corum. - Wieloryby? Morskie potwory?
- Wszystko - odpar�a. - Wszystko, co �yje w g��binach i na powierzchni m�rz. - Wzdrygn�a si�.
Wody sztucznego przyp�ywu ca�kowicie zala�y grobl� i nie by�o sensu posuwa� si� naprz�d. Zmuszeni byli cofn�� si� pod drzewa, a pot�ne ba�wany z hukiem rozbija�y si� o kamienist� pla��.
Mieli wra�enie, �e ogarn�a ich mg�a. Zrobi�o si� zimno, mimo i� s�o�ce wci�� jeszcze jasno �wieci�o. Corum otuli� si� p�aszczem. S�ycha� by�o miarowy odg�os zbli�aj�cych si� krok�w olbrzyma. Corumowi jawi� si� on jako kto� naznaczony przez los, skazany, by wiecznie ci�gn�� swe sieci przez oceany �wiata, nigdy nie znajduj�c tego, czego szuka�.
- Powiadaj�, �e pr�buje z�owi� swoj� dusz�... - szepn�a Rhalina.
Nagle posta� wy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin