Morgan Sarah - Nowa siła.pdf

(720 KB) Pobierz
218263973 UNPDF
Sarah Morgan
Nowa siła
218263973.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Tylko popatrz na tę dziewczynę. – Josh Sullivan nie mógł oderwać wzroku od zgrabnej
postaci na desce surfingowej.
W odpowiedzi Mac rzucił mu zniecierpliwione spojrzenie.
– Lepiej patrz pod nogi. Zachowujesz się gorzej niż Promyczek.
Pies biegał po plaży, radośnie oszczekując plażowiczów.
– On potrzebuje psychiatry – dokończył Mac z rezygnacją.
– Niezła laska. – Josh nie przejął się słowami brata. Z uwagą śledził poczynania
dziewczyny, która lekko ślizgała się po falach. Widział jej wyciągnięte ramiona, rozwiane
długie włosy i wdzięczne krągłości pod czarną, opinającą ciało pianką. Podziwiał jej styl.
Była naprawdę dobra, a przy tym wyglądała bosko.
– To powinno być zabronione – rzekł do siebie, rozdeptując zamek z piasku, dzieło
przejętej grupki dzieci.
Tym razem brat zareagował ostro.
– Uważaj! Jakiś dzieciak budował ten zamek godzinami. – Mac potrząsnął głową.
Spojrzał na brata, po czym z niepokojem podążył za jego wzrokiem. – Powinna płynąć bliżej
brzegu. Ona nie wie, jak zdradliwe są prądy w tym miejscu – powiedział z troską w głosie.
Josh w duchu rozważał, czy Mac ma w ogóle świadomość tego, jak bardzo zmienił się od
czasu małżeństwa z Louisa.
– Pływa nieźle, a fala jest idealna – odparł spokojnie. Przez chwilę korciło go, aby pobiec
do domu po deskę, lecz przypomniał sobie plan dnia. Po męczącym tygodniu w szpitalu
postanowił zjeść porządny lunch, a potem miał do wieczora remontować łódkę. Jeszcze raz
popatrzył na fale, żałując, że doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny. Mac też zerkał na
morze.
– Tam są jakieś małolaty. Co oni, do diabła, wyprawiają?
Josh wzruszył ramionami.
– Po prostu nieźle się bawią. Wyluzuj. Sam nieraz narażałeś się dla zabawy. Teraz też
flirtowałbyś na fali ze śmiercią, gdyby żona cię nie ujarzmiła.
On robił to samo. W szpitalu widział wiele nieszczęść i w efekcie nabrał przekonania, że
życie jest po to, aby korzystać z każdej okazji.
Słysząc te słowa, Mac zesztywniał ze złości.
– Moja żona wcale mnie nie ujarzmiła. Josh klepnął brata po plecach.
– Prowadzi cię na smyczy, braciszku. – Taki pełen współczucia ton zawsze wyprowadzał
Maca z równowagi. – Do tego na bardzo krótkiej.
Była to ulubiona rozrywka Josha. Cieszyło go prowokowanie starszego, rozsądnego brata.
Tym razem nie musiał długo czekać. W oczach Maca pojawił się niebezpieczny błysk.
– Na smyczy? – warknął. – Louisa niczego mi nie zabrania.
Josh spojrzał na brata z politowaniem.
– Przyznaj, że tej smyczy nie czujesz. To bardzo kobieca umiejętność. – Josh wyciągnął
218263973.003.png
przed siebie opalone ręce w wymownym geście. – Potrafią zarzucić pętlę i zanim się
zorientujesz, już po tobie.
– Za chwilę pożałujesz! – Oczy Maca zabłysły ostrzegawczo. – Chcesz powiedzieć, że
Louisa zabrania mi czegokolwiek?
– Och nie, z pewnością nie otwarcie. – Josh pogroził mu palcem, robiąc przezornie krok
w tył. – Kobiety są sprytne. Ty myślisz, że to twoja suwerenna decyzja, ale one działają
podstępnie, więc niczego nawet nie zauważysz. Do tej pory chodziłeś z kumplami na piwo, aż
tu któregoś dnia obojętnie mijasz ulubiony pub, bo pędzisz do domu na kolację. A tam nie ma
piwka. – Spochmurniał. – Za to są świece, kryształowe kieliszki i dobre wino. Co za życie!
– Całkiem niezłe – sucho stwierdził Mac, schodząc z drogi malcowi z łopatką i
wiaderkiem w rączce. – Czy muszę ci przypominać, że sam lubisz dobre wino prawie tak
samo jak kobiety?
– Ponadto sport i szybkie samochody – mruknął Josh, przesuwając ręką po nieogolonej
brodzie. – Weźmy, na przykład, samochody. Kobiety uwielbiają przejażdżki we dwoje, lecz
tak naprawdę w czasie jazdy ciągle przygładzają włosy. Gdy odwrócisz wzrok, sprawdzają w
lusterku fryzurę. A po ślubie, zanim zdążysz się zorientować, już siedzisz za kierownicą
czegoś, co przypomina autobus, z mnóstwem drzwi i przeróżnych patentów dla
bezpieczeństwa dzieci. Ohyda!
– Mój samochód nie przypomina autobusu.
– To tylko kwestia czasu. – Josh wzruszył ramionami. – Popatrz na ten ogromny brzuch
twojej żony. Takie wielkie dziecko trzeba będzie czymś wozić.
– Louisa nie jest ogromna. – Mac ściągnął brwi.
– Nie powiedziałem, że Louisa jest ogromna, ale że ma ogromny brzuch – odparł Josh
przymilnie. ~ Nic dziwnego. To dziewiąty miesiąc.
– Wcale nie jest ogromna. – Mac zaczynał tracić cierpliwość.
– W czasopiśmie medycznym opisano przypadek matki, która zamiast jednego dziecka,
urodziła dwojaczki – dokończył Josh, z trudem zachowując niewzruszony wyraz twarzy. –
Tak zwane „przekłamanie USG”. Płody ułożyły się jeden za drugim. Horror, prawda?
Mac rzucił się na brata i powalił go na piasek.
– Następnym razem, gdy coś podobnego przyjdzie ci do głowy, trzymaj się ode mnie z
daleka – wycedził przez zęby. – A jeśli zdenerwujesz Louisę takimi opowiastkami, nie
odpowiadam za siebie.
Skręcając się ze śmiechu, Josh nawet nie próbował wstać. Zastanawiał się, dlaczego
ojcostwo zmienia dorosłych facetów w kupę galarety. Jednak, gdy dostrzegł prawdziwe
zaniepokojenie na twarzy brata, spoważniał. Widać Mac traktuje to bardzo serio.
– Żartuję – wykrztusił. – Wiesz dobrze, że nie mam zamiaru jej denerwować. Uwielbiam
ją. Mac, przecież to dzięki mnie ją poznałeś. Co się z tobą dzieje?
– Nie wiem. Może to perspektywa ojcostwa?
– Mac odetchnął głęboko i pomógł bratu wstać.
– Wierz mi, co innego jest dodawać otuchy pacjentkom, a co innego, gdy chodzi o własne
dziecko. Nie da się tego porównać. Jestem zupełnie rozkojarzony, przyznaję. – Przesunął
218263973.004.png
palcami po włosach i dodał w zadumie: – Martwię się o nią, martwię się o dziecko.
Zobaczysz, jak to jest, jak sam zostaniesz ojcem.
– Ojcem? Ja? – Josh otrzepywał się z piasku. Już sam dźwięk tego słowa napawał go
przerażeniem. – Pieluchy, nieprzespane noce, żegnaj sportowe autko z opuszczanym dachem!
Dziękuję bardzo. Ojcostwo to nie dla mnie!
Mac rzucił mu zaciekawione spojrzenie.
– Naprawdę uważasz, że jesteś na to uodporniony? Myślisz, że możesz się spotykać z
każdą dziewczyną, która wpadnie ci w oko, i nigdy się emocjonalnie nie zaangażujesz?
Josh się uśmiechnął.
– Jeszcze mi się to nie przytrafiło. Relacje męsko-damskie rozwijają się według pewnych
reguł. Cała sztuka to prawidłowo rozpoznać poszczególne etapy. I nie dać się złapać.
– Etapy?
– Właśnie. Na początku jest iskrzenie. Spotykasz kogoś i wytwarza się między wami
chemia, która zachęca do dalszych kroków. – Josh zdjął okulary słoneczne i mrugnął
znacząco do brata. – A więc posuwasz się dalej...
– Mów za siebie – rzucił sucho Mac.
– Czy to moja wina, że kobiety na mnie lecą? A więc posuwasz się o krok dalej i
zaczynacie widywać się częściej. Wtedy budzi się pożądanie. I to jest najprzyjemniejszy
okres znajomości. – Josh uśmiechnął się do własnych myśli.
Mac wzniósł oczy do nieba, lecz Josh nie zwracał na niego uwagi.
– W pewnym momencie, zwykle pomiędzy chwilą, gdy po raz pierwszy zostawi u ciebie
szczoteczkę do zębów, a dniem, gdy zacznie tęsknie oglądać się za każdym wózkiem
dziecięcym na ulicy, następuje ledwie wyczuwalna zmiana atmosfery. Nie wolno przeoczyć
tego momentu, jeśli chce się jeszcze długo i szczęśliwie pozostać kawalerem. Jeśli jednak
zaśpisz, zobaczysz, jak twoja luba kupuje dziecięcy fotelik do samochodu.
Kończąc ten wywód, Josh aż się wzdrygnął. Mac nie krył przerażenia.
– Josh, ty masz trzydzieści dwa lata! Nigdy się nie ustatkujesz?
Josh ujrzał w myślach swój dom, a właściwie stary, stojący na plaży opuszczony hangar,
gdzie kiedyś przechowywano łodzie, który udało mu się przekształcić w luksusowe
mieszkanko. Zobaczył plazmowy telewizor, podrasowany samochód i swoją łódkę. Pomyślał
o ciężkiej pracy w szpitalu i o tym, że jest panem swojego losu.
– Moje życie nie wymaga zmian.
– Uważasz, że jesteś szczęśliwy? Sam sobie sterem... – Przez chwilę głos Maca brzmiał
poważnie.
– Naprawdę tylko tyle żądasz od życia?
Josh uśmiechnął się chytrze.
– Rzadko bywam sam. A jak już tak się zdarzy...
– Leniwym ruchem założył okulary. – Mam wtedy okazję odpocząć.
Mac z rezygnacją pokiwał głową.
– Kto jest tymczasem twoją wybranką? Ostatnio nikogo nie zauważyłem.
– Aktualnie jest wakat – rzucił lekko Josh. – Ale rozważam kilka kandydatek. Lubię
218263973.005.png
proces rekrutacji.
– Kiedy ty wreszcie dorośniesz?!
– Kiedy w Kornwalii nie będzie dziewczyn. Mam czas.
Josh śledził wzrokiem plażowiczkę w skąpym bikini biegnącą w kierunku morza. Mac
podążył za jego spojrzeniem.
– Jesteś głęboki jak kałuża podczas odpływu.
– Ja? – Josh położył rękę na sercu i zrobił obrażoną minę. – Nikt mnie nie rozumie.
Jestem pełnym poświęcenia lekarzem, który próbuje odpocząć po ciężkiej pracy. Jak
pomogłem ci uporządkować sprawy sercowe, zrobiłeś się taki odpowiedzialny, że teraz wolę
nie pokazywać się z tobą w towarzystwie, żeby nie stracić opinii zepsutego playboya.
– Miłość nie wybiera – zauważył Mac łagodnie, rozglądając się za psem. – Któregoś dnia
przyjdzie kolej na ciebie. A wtedy będę upajał się twoim upadkiem.
Josh popatrzył tęsknie na odległy horyzont. Morze mieniło się w promieniach letniego
słońca, a fale z szumem wdzierały się na piasek.
Dziewczyna na desce zbliżała się do brzegu. Patrząc na jej sylwetkę, Josh wstrzymał
oddech.
– Jak, do licha, ona utrzymuje równowagę z taką figurą?
– Tak jak ty – odparł Mac obojętnie. – Za pomocą stóp i balansowania ciałem.
– Nie mam takiego ciała – stwierdził Josh. – Jej budowa nie pozwala na utrzymanie
równowagi. Zgodnie z teorią względności powinna upaść do przodu.
– Teoria względności?
– Właśnie. – Josh rzucił bratu dwuznaczny uśmiech. – Rozmiar jej tyłeczka względem...
– Rozumiem. – Mac pokiwał głową z politowaniem. – Ty zawsze o tym samym, prawda?
Pewnie jest głupia jak but.
– Z takim ciałem, co za różnica. Mac wytrzeszczył oczy.
– Nie rozumiem, dlaczego do tej pory żadna baba nie podbiła ci oka.
– Ponieważ żadna mi się jeszcze nie oparła – objaśnił Josh. Z uwagą śledził dziewczynę,
która zeskoczyła z deski, odgarniając mokre włosy. – Idzie w naszą stronę. Zaraz mnie
zauważy. Patrz i ucz się, bracie. Zdaje się, że wakat wkrótce będzie nieaktualny. –
Uśmiechnął się podstępnie.
– Udzielę jej pierwszej pomocy, gdy zemdleje na widok twojego nadętego ego. Nie
bierzesz pod uwagę faktu, że możesz jej się po prostu nie podobać?
– Chyba żartujesz. – Josh skrzywił się i wyprężył pierś. – Inteligencja i odwaga. Czego
jeszcze może chcieć kobieta?
Patrzył z niedowierzaniem, jak dziewczyna rzuca deskę na fale i bez jednego spojrzenia w
jego kierunku ponownie oddala się od brzegu.
– Nawet cię nie zauważyła – stwierdził Mac, spoglądając na zegarek. – Twoje libido
wyraźnie potrzebuje kubła zimnej wody. Idziemy do domu. Możesz u nas wziąć prysznic.
Zjemy lunch, a potem wrócisz tu pucować łódkę. – Przywołał psa.
Twarz Josha pojaśniała na myśl o posiłku.
– Może Louisa przygotowała jakąś hinduską potrawę? Uwielbiam, kiedy coś takiego
218263973.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin