Gallo Max - Konstantyn Wielki. Imperium Chrystusa.pdf

(1108 KB) Pobierz
Max Galio
RZYMIANIE
KONSTANTYN WIELKI
Imperium Chrystusa
925140529.002.png
Galilejczyku, zwyciężyłeś!
JULIAN. ZWANY APOSTATĄ
Jakże jest śmieszny i obcy życiu człowiek, który dziwi się ja-
kiemukolwiek zdarzeniu w życiu! (...) Od wieków przygoto-
wywało się dla ciebie to, cokolwiek cię spotkać może. A splot
przyczyn splótł się od wieków na twe istnienie i jego przy-
padłości.
MAREK AURELIUSZ .ROZMYŚLANIA"
Każdy niech będzie poddany władzom sprawującym rządy nad
innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od
Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc
przeciwstawia się władzy - przeciwstawia się porządkowi Bo-
żemu.
ŚWIĘTY PAWEŁ (LIST DO RZYMIAN)
925140529.003.png
Prolog
 
1.
Dwóch mężczyzn stanęło naprzeciwko siebie.
Jeden z nich, Markus Salinator, stał z założonymi
rękami na progu willi o marmurowych ścianach i por-
firowych kolumnach. Wyglądał, jakby chciał zagrodzić
drugiemu wejście. Był krępy, a jego czarne, kręcone
włosy opadały na wąskie czoło. Nosił miecz przytro-
czony do skórzanego pasa inkrustowanego złotem.
Wyglądał na około trzydzieści lat.
Drugi mężczyzna, Dionizjos Starszy, był tp łysy, wy-
soki i chudy starzec. Pod fałdami tuniki można było
dostrzec wystające kości ramion i łopatek. Jego oczy
były głęboko osadzone pod wysokim, guzowatym czo-
łem. Wydawał się wątły, ale w jego postawie było tyle
energii i determinacji, jego wzrok był tak przepełniony
dumą, że odnosiło się wrażenie, iż byłby w stanie
odepchnąć od siebie śmierć i przyjąć ją dopiero wtedy,
kiedy sam zdecyduje, że chce już opuścić ten świat.
Wyciągnął rękę w kierunku Markusa Salinatora i
wyszeptał:
- Ty - Markus, i ja - Dionizjos, byliśmy świadkami
największej zmiany, jakiej doświadczyło Imperium ca-
łego rodzaju ludzkiego od czasu narodzin Chrystusa.
925140529.004.png
Skinął głową i uśmiechnął się, odsłaniając swoje
ostre zęby.
- Wiesz o tym, minęły od tego czasu trzysta sześć
dziesiąt cztery lata.
Mina Markusa Salinatora wyrażała pogardę. Wzru-
szył ramionami.
Dionizjos Starszy odwrócił się, wyciągnął rękę i po-
kazał krajobraz: sady rozciągające się na pierwszym pla-
nie, polankę otoczoną siedmioma cyprysami znajdującą
się na końcu alejki i wreszcie majaczący na horyzoncie
ciemny stożek Wezuwiusza otoczony gęstą mgłą w ten
dzień - 27 lipca 364 roku. Gdzieś dalej znajdowało się
morze, które w tej chwili bardziej można było sobie
wyobrazić, niż je dostrzec.
- Przychodzę do ciebie - podjął wątek, odwracając
się znowu do Markusa Salinatora - ponieważ Bóg za
wsze chronił twoją posiadłość i twoją rodzinę. Twoi
krewni uniknęli wygnania i prześladowań. Od dnia,
w którym Chrystus został ukrzyżowany, za panowania
kolejnych cesarzy zachowali swoje życie i swoje dobra.
Żadna wichura, żadne trzęsienie ziemi, żadna chmura
płonących popiołów z Wezuwiusza, żadna zaraza ani
horda plądrujących wszystko żołnierzy czy zbuntowa
nych niewolników nie zniszczyła waszego domu ani
nie zabrała ze sobą twoich krewnych. Bóg widać chciał,
żeby twoja posiadłość i zamieszkujący ją ludzie byli jak
arka pośrodku upływającego czasu.
Dionizjos Starszy podszedł bliżej. Przestępując z
jednej nogi na drugą, Markus Salinator zawahał się
chwilę, ale potem odsunął się i przepuścił starca. Ten
przeszedł przez westybul, dotarł do wewnętrznego
925140529.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin