12.Ruch krucjatowy.docx

(38 KB) Pobierz

Ruch krucjatowy

 

Początki reconquisty

Inwazja arabska nie doprowadziła do opanowania całego Półwyspu Iberyjskiego. Wizygoci, którzy oparli się atakom najeźdźców w górach Asturii, przystąpili po niejakim czasie do wyzwalania (reconquisty) ziem zajętych przez wroga. Przesuwająca się na skutek tego ku południowi granica posiadłości chrześcijańskich uległa zmianom, w zależności od sukcesów militarnych jednej lub drugiej strony. Do Xi w. nigdy jednak nie przekroczyła Sierra de Guadarrama. Postępy reconquisty w tym czasie były hamowane przez układ stosunków politycznych na Półwyspie Iberyjskim. O ile bowiem muzułmańska Hiszpania w okresie kalifatu Omajadów (929-1031 ) stanowiła jedną całość, o tyle posiadłości chrześcijańskie były rozbite na kilka niezależnych od siebie jednostek. Tradycyjnym ośrodkiem oporu i późniejszej reconquisty było jednak królestwo Asturii. Na zachód od niego powstało niebawem nowe centrum w Galicji, a na wschodzie - dwa dalsze w Nawarze i Aragonii. Wreszcie na południo-wschodzie dawna karolińska marchia hiszpańska rozpadła się na kilka niezależnych hrabstw, wśród których czołowa rola przypadła hrabstwu Barcelony. W miarę poszerzania się wyzwolonych terenów następowały dalsze przemiany polityczne. Tak więc królestwo Asturii, po wchłonięciu Galicji i nowych obszarów na południu, przekształciło się w królestwo León. W początkach zaś Xi w. we wschodniej jego części uniezależniło się królestwo Kastylii. Ale i muzułmańska Hiszpania nie utrzymała się w jedności. Przyczyny, które doprowadziły do upadku kalifatu kordobańskiego, spowodowały rozbicie jego obszaru między kilka zwalczających się taifskich, tzn. plemiennych emiratów. Ten stan rzeczy sprzyjał oczywiście postępowi reconquisty. W zaciętych walkach chrześcijanie przekroczyli wówczas Sierra de Guadarrama i opanowali Toledo (1085). Zmagania, których terenem była Hiszpania, interesowały żywo pobliskich feudałów francuskich. Widzieli oni tutaj sposobność wzbogacenia się i zapewnienia przyszłości swym licznym potomkom. Tocząca się walka była również obserwowana przez Papiestwo z dużą uwagą, aczkolwiek z innych zgoła powodów.

 

Kształtowanie się koncepcji krucjat

Wprawdzie chrystianizm odszedł bardzo daleko od ewangelicznego potępienia walki zbrojnej, to jednak pojęcie wojny świętej, a więc nie tylko sprawiedliwej, lecz traktowanej zgoła jako swoisty obowiązek religijny, wiąże się na Zachodzie dopiero z walkami wyzwoleńczymi w Hiszpanii. Apel skierowany w 1063 r. do wszystkich narodów chrześcijańskich przez papieża Aleksandra Ii w sprawie udzielenia pomocy Hiszpanom jest przez dzisiejszych badaczy uważany za narodziny idei wojny świętej, czyli krucjaty. Papiestwo, uświęcając walkę z niewiernymi, nie zapomniało jednak o zagwarantowaniu sobie płynących stąd korzyści. Oto bowiem tenże sam Aleksander Ii uznał wyzwolone spod jarzma saraceńskiego ziemie za własność papieską, obiecując nadać je w lenno zwycięzcom. Pretensje powyższe wznowił następca Aleksandra Ii - Grzegorz Vii, czyniąc z nich jeden z punktów swego programu rewindykacji pełni praw Kościoła rzymskiego. Jest rzeczą godną podkreślenia, że w tym samym czasie, kiedy Kościół wprowadził pojęcie wojny świętej, wzmogło się jego zainteresowanie instytucją rycerstwa. Tak więc już w Xi w. utrwalił się ostatecznie zwyczaj poświęcania broni wręczanej pasowanemu rycerzowi, na przełomie zaś Xi i Xii w. do ceremoniału pasowania zostały włączone obrzędy natury religijnej. Na skutek tego instytucja rycerstwa zaczęła być coraz częściej przyrównywana do ósmego sakramentu. Możemy więc obserwować, jak to uświęcenie wojny pociągnęło za sobą z kolei uświęcenie zawodu wojownika, do którego obowiązków wprowadzono, poza wiernością seniorowi i monarsze, obowiązek stawania w obronie wiary.

 

Niebezpieczeństwo Tureckie

Pozytywne osiągnięcia krucjaty hiszpańskiej natchnęły Papiestwo myślą zastosowania tej samej metody w walce z wyznawcami islamu na innych terenach. Oto bowiem na przełomie X i Xi w. Turcy Seldżucy, osiadli dotąd na obszarze dzisiejszej Buchary, zaczęli posuwać się ku zachodowi, przełamując zwycięsko próby oporu stawianego im przez sąsiadów. Kolejno uległy więc ich orężnej przewadze Chorasan, Iran, Azerbejdżan i wreszcie Mezopotamia. Z chwilą upadku w 1055 r. Bagdadu, tamtejszy kalifat przestał istnieć jako jednostka polityczna, a rola kalifa została ograniczona do obowiązków czysto religijnych. Postępy ekspansji tureckiej nie zatrzymały się nad Eufratem. W 1070 r. Turcy zawładnęli Syrią i rychło potem fatymidzką Palestyną. Teraz z kolei przedmiotem ich ataków stały się małoazjatyckie posiadłości Bizancjum. Przeżywało ono w tym czasie różnorakie trudności. Pod naporem Normanów włoskich (1040-1071) musiało wycofać się ze swych posiadłości na Półwyspie Apenińskim. Istniejące zaś kłopoty pogłębiała konieczność zwalczania emancypujących się plemion chorwackich i serbskich oraz odpieranie ataków koczowników turskich, Pieczyngów a potem Połowców, którzy ze stepów czarnomorskich usiłowali przedostać się na Bałkany. Wreszcie na domiar złego Normanowie włoscy, po utrwaleniu swych rządów w południowych Włoszech i na Sycylii, podjęli próby sforsowania cieśniny Otranto i usadowienia się w Epirze. W tych warunkach trudno się dziwić, że najazd Seldżuków nie spotkał się z silniejszym oporem i że najeźdźcom udało się dotrzeć do brzegów Dardaneli i Bosforu. Ówczesny cesarz Bizancjum, Aleksy Komnen (1081-1118), nie mogąc stawiać czoła wszystkim wrogom naraz, zawarł pokój z Turkami i dla skutecznego oparcia się niebezpieczeństwu na Bałkanach zwrócił się o pomoc do różnych władców Zachodu. Chodziło mu jedynie o uzyskanie tą drogą cenionych wysoko w Bizancjum zachodnich wojsk zaciężnych, które gotów był zresztą opłacać z własnej szkatuły. W tym czasie jednak Zachód był pochłonięty toczącą się walką o inwestyturę. Cesarz Henryk Iv zbył więc prośbę obietnicami, inni zaś panowie feudalni oraz papież w ogóle na nią nie zareagowali. Tak więc najcięższy kryzys, który przypadł na 1091 r., Bizancjum musiało przetrwać o własnych siłach. Z chwilą dopiero zdecydowanego przechylenia się we Włoszech szali zwycięstwa na rzecz Papiestwa, przypomniano sobie w otoczeniu Urbana Ii o prośbie cesarza bizantyńskiego. I wówczas to zrodził się w głowie papieża pomysł zorganizowania krucjaty, której celem miało być nie tyle osłonięcie Bizancjum przed naporem wrogów, co wyparcie Turków z Ziemi Świętej.

 

Kontakty Zachodu z Ziemią Świętą

Kontakty krajów europejskich z Palestyną były zawsze bardzo żywe. Względy dewocyjne sprawiały, że liczne rzesze pątników odwiedzały doczesną ojczyznę Chrystusa. Nie przerwały ich napływu ani zajęcie Palestyny przez Arabów w 637 r., ani też jej przejście pod władzę kalifów fatymidzkich w 969 r. Arabowie odnosili się bowiem tolerancyjnie do chrystianizmu i nie przeszkadzali pielgrzymom odwiedzającym miejsca święte w Palestynie. Prześladowania, związane z rządami obłąkanego kalifa Hakema (1009), były zupełnie czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. O masowości pielgrzymek europejskich w Xi w. świadczy przykład biskupa bamberskiego, który w 1065 r. odwiedził miejsca święte na czele pielgrzymki liczącej około 12000 osób. Zdobycie Palestyny przez Turków Seldżuków gruntownie zmieniło tę sytuację. Nowi władcy, wyznając od niedawna islam, w przeciwieństwie do Arabów byli nietolerancyjnymi fanatykami. Nie tylko więc czynili trudności pielgrzymom, przybywającym z Europy, ale uciskali również miejscowych chrześcijan. Wieści o ich postępowaniu przenikały na Zachód i, budząc wrogie nastroje wobec wyznawców islamu, ułatwiły Urbanowi Ii realizację jego zamierzeń.

 

Organizacja pierwszej krucjaty

Były również i inne okoliczności, które w dużym stopniu zaważyły na powodzeniu akcji podejmowanej przez papieża. Tak więc względne przeludnienie wsi zachodnioeuropejskiej wpłynęło w tym okresie na ruchliwość ludności chłopskiej. Była ona również w większym stopniu niż dawniej podatna na wszelką agitację nawołującą do poprawy bytu. Mogły to być równie dobrze wezwania do antyfeudalnych wystąpień zbrojnych, jak do wędrówki w poszukiwaniu wyśnionego Królestwa Bożego na ziemi, jakim w mniemaniu mas chłopskich musiała być doczesna ojczyzna Chrystusa. W inny sposób do wezwań papieskich odnosili się feudałowie. Ale i oni byli żywo zainteresowani możliwością zdobycia nowych ziem, które pozwoliłyby na wyposażenie młodszych potomków rozrodzonych dynastii feudalnych, pozbawionych widoków na uzyskanie lenn w kraju. Nie należy wreszcie lekceważyć wpływu fanatyzmu religijnego, który odegrał bez wątpienia niepoślednią rolę przy organizowaniu krucjaty. Ogłoszenie jej było jednak zupełnym zaskoczeniem nawet dla najbliższego otoczenia papieża. Po odbyciu synodu wielkopostnego w Piacenzy, latem 1095 r. Urban Ii przekroczył Alpy i udał się do Francji, aby dopilnować tam osobiście dzieła reformy. Synod poświęcony temu zagadnieniu został przezeń zwołany do Clermont w Owernii na dzień 18 listopada. Zgromadził się nań spory zastęp duchowieństwa, natomiast feudałowie świeccy, których na tego rodzaju zjazdy zazwyczaj zapraszano, stawili się tym razem stosunkowo nielicznie. Przebieg obrad nie zapowiadał ich sensacyjnego zakończenia. Dopiero bowiem w zamykającym przemówieniu papież poruszył sprawę krucjaty. Po opisaniu w gorących słowach ciężkiego położenia wyznawców Chrystusa w Ziemi Świętej, wezwał obecnych do przyjścia z pomocą uciśnionym przez wyzwolenie Palestyny z jarzma tureckiego. Mówca potrafił wśród obecnych wzbudzić tak wielki entuzjazm, że zaczęli oni masowo zgłaszać swój udział w projektowanej krucjacie. Jako swego przedstawiciela (legata) wyznaczył papież Ademara z Monteil, biskupa Puy. Ze względu na stosunkowo niewielką liczbę feudałów świeckich obecnych na synodzie ustalono termin wymarszu na dzień 15 sierpnia 1096 r., na razie zaś podjęto energiczną propagandę celem powiększenia liczby zgłoszonych ochotników. Propaganda prowadzona tak przez duchowieństwo świeckie, jak zakonne nie cofała się przed użyciem notorycznych falsyfikatów, jak np. apokryficznej bulli Sergiusza Iv (1009-1012), oraz wykorzystywaniem ciemnoty i fanatyzmu słuchaczy. Toteż jej wyniki przekroczyły najśmielsze oczekiwania papieża.

 

Krucjata ludowa

Oprócz feudalnego rycerstwa, zaprawionego w boju, zgłaszali się masowo słabo wyekwipowani chłopi, będący w takiej wyprawie jedynie ciężarem. Liczne zgłoszenia napływały zwłaszcza z północnego pogranicza Francji i Cesarstwa. Na tym bowiem obszarze, dotkniętym klęską nieurodzaju, spodziewano się głodu na przednówku w 1096 r. Przy ówczesnym zaś słabo rozwiniętym systemie wymiany ludność obszaru dotkniętego nieurodzajem nie mogła liczyć na żadną pomoc. Toteż wezwania wędrownego kaznodziei, nazywanego w źródłach pustelnikiem Piotrem z Amiens, padły na podatny grunt. Chłopi uznali je za ratunek zesłany im przez niebo. Nie orientowali się oczywiście w trudnościach wyprawy, wierzyli natomiast, że spowoduje ona radykalną poprawę warunków ich bytu. Cel swojej wędrówki, biblijne Jeruzalem, wyobrażali sobie jako wyśnioną ziemię obiecaną. Słabo wyekwipowani i uzbrojeni, zgłaszali się z żonami i dziećmi. W perspektywie grożącego głodu ludzie ci nie mogli oczekiwać wyznaczonego terminu wyruszenia krucjaty. Toteż pustelnik Piotr z Amiens, w miarę napływania ochotników, kierował ich ku wschodowi. Powstało w ten sposób pięć różnych oddziałów, na których czele stanęli zaimprowizowani dowódcy. Ich liczebność oceniano bądź to bardzo wysoko (ok. 180000 ludzi), bądź też śmiesznie nisko (ok. 12000 ludzi). Obie jednak skrajności były chyba jednak dalekie od prawdy. Z ochotników chłopskich wyruszających na wschód dla wyzwolenia Ziemi Świętej nikt nie osiągnął celu, a znaczna większość uległa rozproszeniu już nad Renem z powodu grabieży i ekscesów antysemickich, których się dopuszczali. Dwa tylko oddziały, i to z wielkimi stratami, dotarły do Konstantynopola w dniu 1 sierpnia 1096 r. Nie chcąc, wbrew radom cesarza Aleksego, oczekiwać na przybycie wyprawy rycerstwa, przeprawili się na brzeg azjatycki i w pierwszej bitwie stoczonej z Turkami zostali całkowicie wytępieni.

 

Krucjata rycerska

Inne były losy krucjaty rycerstwa. Jej rekrutacja przekroczyła również najśmielsze przewidywania organizatorów. Sam Urban Ii obliczał zgłoszonych krzyżowców na 300000 głów. Ponieważ tak olbrzymiej armii nie dałoby się w marszu wykarmić, organizatorzy zgodzili się na to, że do Konstantynopola ruszy ona w paru kolumnach, skupiających krzyżowców pochodzących z jednego i tego samego terytorium, i będzie wędrować różnymi szlakami. Tak więc Lotaryńczycy, pod wodzą księcia dolnolotaryńskiego Godfryda z Bouillon i jego brata Baldwina, pospieszyli ku Bałkanom doliną Dunaju, a więc lądowym traktem pielgrzymów udających się do Ziemi Świętej. Normanowie włoscy, mając na swym czele syna Roberta Guiscarda - Boemunda oraz siostrzeńca tego ostatniego - Tankreda, przeprawili się przez cieśninę Otranto. Prowansalczycy, prowadzeni przez hr. Tuluzy Rajmunda z St.- Giles i legata papieskiego Ademara z Monteil, wybrali drogę przez północne Włochy i Dalmację. Wreszcie mieszkańcy północnej Francji i Flandrii, dowodzeni przez Roberta ks. Normandii, Stefana hr. Blois i Roberta hr. Flandrii, dotarli do portu Bari w południowych Włoszech, a stamtąd morzem do Durazzo.

 

Stosunek Bizancjum do Krzyżowców

Wieść o nadciąganiu tak licznych zastępów rycerstwa zachodniego napawała niepokojem cesarza Aleksego. Sytuacja polityczna Bizancjum w tym czasie nie wymagała bowiem obcej pomocy. Zachodziła więc obawa, że przybysze zechcą podporządkować sobie osłabione Cesarstwo, a w najlepszym razie zmusić je do uznania prymatu rzymskiego i wyrzeczenia się schizmy kościelnej. Aby zapobiec temu niebezpieczeństwu, Aleksy postanowił nakłonić krzyżowców do złożenia sobie przysięgi lennej i obietnicy, że wszystkie odzyskane w walce z Turkami ziemie zostaną zwrócone prawowitemu władcy, tzn. cesarzowi bizantyńskiemu. Stopniowe nadciąganie uczestników krucjaty do Konstantynopola ułatwiło realizację tego planu. Drogą perswazji wobec jednych, a nacisku wobec drugich, udało się cesarzowi osiągnąć swój cel. Po złożeniu przysięgi, uczestnicy krucjaty zostali stopniowo przewiezieni na brzeg azjatycki. W dniu 6 maja 1097 r., po przekroczeniu pobliskiej granicy tureckiej, stanęli pod murami Nicei.

 

Kampania Anatolijska

W okresie, gdy krzyżowcy podejmowali kroki zaczepne przeciwko Seldżukom, ci ostatni znajdowali się w pełni wojny domowej. Po śmierci bowiem sułtana Malikszacha (1092) stworzone przez jego ojca państwo rozpadło się na szereg emiratów, walczących między sobą o hegemonię. Sąsiadujący z Bizancjum emirat Ikonium obejmował wprawdzie rozległe obszary, należała doń bowiem cała Anatolia (Azja Mniejsza), był jednak osłabiony długoletnią walką z emiratem Mosulu. Jego główne siły były więc podówczas skoncentrowane na wschodzie. Toteż inwazja krzyżowców zastała obrońców Nicei słabo przygotowanych do obrony. W tych okolicznościach po sześciu tygodniach, kiedy odsiecz ze wschodu nie nadciągała, oblężeni zdecydowali się otworzyć bramy miasta, ale nie przed łacinnikami, którym nie ufali, lecz przed wojskami bizantyńskimi. Krok ten stał się źródłem nieporozumień między posiłkowym korpusem bizantyńskim a krzyżowcami. Powiększały się one w miarę dalszego posuwania się krucjaty w głąb obszarów okupowanych przez Turków. Słabą stroną wielkiej armii krzyżowców był brak jednolitego dowództwa. Każdy z panów feudalnych działał bowiem na własną rękę, a że oprócz oficjalnego celu krucjaty miał na widoku osiągnięcie osobistych korzyści, przez swoje samowolne poczynania narażał niejednokrotnie całość wyprawy na poważne niebezpieczeństwo. Spod murów Nicei krzyżowcy, nie licząc się z klimatem i trudnościami terenu, obrali najkrótszą drogę przez wyżynę anatolijską, wiodącą do Wrót Cylicyjskich w górach Taurus. Pod Dorylaeum natknęli się na spóźnioną odsiecz turecką dla Nicei. Bitwa na skutek nieskoordynowania działań wojsk łacińskich, omal nie zakończyła się ich klęską. Nadeszłe w ostatniej chwili odwody przechyliły jednak ostatecznie szalę zwycięstwa na stronę chrześcijan i otworzyły przed nimi drogę w głąb Anatolii. Przemarsz przez stepową wyżynę pozbawioną osiedli ludzkich był dla krzyżowców, nie przyzwyczajonych do klimatu azjatyckiego, niesłychanie ciężki. Armia poniosła wielkie straty spowodowane chorobami, głodem i dezercją; utraciła też większość koni bojowych. Nie uległa jednak mimo to rozkładowi i, po wkroczeniu na obszar zamieszkany oraz po wypoczynku w pomyślnych warunkach, była ponownie zdolna do kroków zaczepnych. Przesadne wieści o niezwyciężoności krzyżowców ułatwiły im opanowanie Ikonium i złamanie ostatniej próby oporu wojsk emiratu w bitwie pod Herakleją. Z tą chwilą droga ku Wrotom Cylicyjskim stanęła przed uczestnikami wyprawy otworem. Wówczas jednak zaczęto się zastanawiać, czy kierować się wprost ku Palestynie, czy też zabezpieczyć sobie uprzednio zaplecze przez poparcie enklaw ormiańskich walczących z Turkami i doprowadzić w ten sposób do osłabienia emiratu Ikonium. Pod naciskiem bizantyńskim ten ostatni wariant został przez większość wodzów krucjaty przyjęty. Jedynie Tankred i Baldwin wyłamali się z powziętej decyzji i ruszyli do Cylicji w nadziei opanowania jej na własny rachunek. Główne natomiast siły krzyżowców zboczyły ku północy i udzieliły pomocy Ormianom walczącym z Turkami w okolicy Cezarei Kapadockiej. Dzięki tej dywersji powstała tam bariera chrześcijańska oddzielająca osłabiony emirat Ikonium od pozostałych państw seldżuckich.

 

Utworzenie hrabstwa Edessy

Tymczasem Baldwin, który opuścił Cylicję, lecz nie zrezygnował z nadziei utworzenia własnego państwa feudalnego na wschodzie, pod pretekstem udzielenia pomocy ormiańskiemu władcy Edessy pospieszył za Eufrat. Zakończyło się to niebawem przyjęciem rządów nad tym terytorium przez przedsiębiorczego Lotaryńczyka. W ten więc sposób powstało tam pierwsze państewko łacińskie pod nazwą hrabstwa Edessy.

 

Kampania Syryjska

Pozostała część krzyżowców wkroczyła tymczasem na teren Syrii i 20 października 1097 r. znalazła się pod murami Antiochii. Obszar Syrii i Palestyny był podówczas podzielony między cztery skłócone ze sobą emiraty: antiocheński, alepski, damasceński i jerozolimski. Oprócz tych większych terytorialnie państw muzułmańskich, istniały mniejsze niezależne okręgi, które swoją działalnością potęgowały istniejący chaos. Jednakże krzyżowcy nie potrafili wyzyskać ani rozbicia sił muzułmańskich, ani też momentu zaskoczenia. Ich działania w Syrii były tak powolne, że Turkom udało się dobrze przygotować do obrony Antiochii przy pomocy nie tylko jednego emiratu, ale również jego niedawnych antagonistów i wrogów. Na skutek tego oblężenie przeciągnęło się przeszło pół roku, a krzyżowcy ponieśli bardzo dotkliwe straty. Oblężenie dało pole do intryg ze strony feudałów planujących objęcie w swe posiadanie obleganego miasta. Bezkonkurencyjny okazał się w nich Boemund. Aby pozbyć się ewentualnych pretensji bizantyńskich do tego obszaru, sprowokował wycofanie się greckiego korpusu posiłkowego spod murów Antiochii. Dalszym etapem jego intryg było uzyskanie naczelnego dowództwa nad armią krzyżowców i przeprowadzenie szturmu miasta. A że udało mu się poprzednio przekupić niektórych jego obrońców, szturm podjęty przezeń w nocy z 2 na 3 czerwca 1098 r. zakończył się opanowaniem Antiochii. Zwycięzców czekała jeszcze ciężka przeprawa z nadciągającą odsieczą emira Mosulu. I w tym jednak wypadku dzięki dowództwu Boemunda zwycięstwo odnieśli łacinnicy. Wyczerpani wielomiesięcznymi walkami, domagali się krzyżowcy odpoczynku. Ponieważ wielu feudałów wykorzystało przerwę dla zdobycia na własny rachunek posiadłości w Syrii, odpoczynek ten począł się przeciągać w sposób niepokojący. W tych warunkach krucjacie zagroziło niebezpieczeństwo zakończenia wyprawy u samych wrót Palestyny.

 

Kampania Palestyńska

Nacisk drobnego rycerstwa skłonił wielkich feudałów, nie zainteresowanych osobiście opanowanymi obszarami Syrii, do podjęcia w styczniu 1099 r. dalszego marszu do Palestyny. Armia krzyżowców opuszczająca Syrię stopniała jednak na skutek wielkich strat, dezercji i pozostawienia garnizonów na zajętych obszarach do około 20 000 ludzi, będących pod naczelnym dowództwem hrabiego Tuluzy - Rajmunda z St. - Gilles. W tym czasie zwycięstwa odnoszone w Syrii przez łacinników ośmieliły Fatymidów do rewindykowania Palestyny. Wszedłszy bez trudu w jej posiadanie, pragnęli jednak porozumieć się z krzyżowcami, których uważali za naturalnych sprzymierzeńców w walce z Seldżukami. Obiecywali więc chrześcijańskim pielgrzymom wolny dostęp do miejsc świętych w Palestynie, pod warunkiem wszelako, że wyrzekną się wszelkich zamiarów zaborczych w stosunku do Ziemi Świętej. W nastrojach zwycięskiej krucjaty propozycje takie były oczywiście nie do przyjęcia i krzyżowcy znaleźli się na skutek tego w obliczu nowego wroga - egipskiego kalifatu Fatymidów. W marszu ku Jerozolimie łacinnicy nie natrafili na poważniejszy opór. Garnizony fatymidzkie szukały schronienia za murami obronnych miast i unikały walki w otwartym polu. Losy wyprawy miały się przeto zdecydować pod murami Jerozolimy, do której krzyżowcy dotarli 7 czerwca 1099 r. Zastali miasto silnie umocnione, a jego okolice spustoszone i pozbawione żywności i wody. Mimo to, dzięki wsparciu uzyskanemu ze strony żeglarzy genueńskich, którzy właśnie wylądowali w Jaffie, udało się krzyżowcom zbudować maszyny oblężnicze i z ich pomocą przypuścić do miasta szturm generalny. Po dwudniowych zmaganiach oblegający wdarli się 15 lipca na mury i przełamali zacięty opór obrońców. Krwawa masakra mieszkańców miasta, która nastąpiła po jego zdobyciu, rzuciła wprawdzie postrach na ludność Palestyny, ale zamiast osłabić wzmogła w rezultacie jej wolę oporu. Opanowanie Jerozolimy nie równało się przeto wyparciu wyznawców islamu z Palestyny.

 

Spory o organizację zdobyczy łacinników

Mimo nie zakończonego podboju kraju rozpoczęły się wśród zwycięzców spory o charakter władzy na opanowanych obszarach. Dostojnicy kościelni, biorący udział w krucjacie, wystąpili z koncepcją potraktowania zdobyczy jako własności papieskiej. Właściwą - ich zdaniem - formą rządów w zajętym kraju powinno być państwo kościelne. Ziemia Święta bowiem jako doczesna ojczyzna Chrystusa, wyzwolona spod jarzma saraceńskiego przez krucjatę zorganizowaną z inicjatywy papieża, jemu powinna przypaść w udziale. Przedstawicielem Papiestwa w charakterze świeckiego władcy tego kraju winien zostać patriarcha jerozolimski. Postulat ten ze względu na zdecydowany opór ze strony feudałów świeckich nie został w całości zrealizowany. Naczelnikiem państwa obrano jednak ulegającego wpływom kościelnym Godfryda z Bouilon, który poprzestał na skromnym tytule "obrońcy grobu świętego" (udvocatus Sancti Sepulchri). Uznano również, zgodnie z duchem prawa lennego, pretensję kurii rzymskiej do tzw. "nagiej własności" (dominium directum) ziem opanowanych przez krzyżowców. Toteż nowi ich posiadacze zobowiązani byli do złożenia formalnego hołdu patriarsze, jako przedstawicielowi papieża, którego mieli się stać wasalami.

 

Powstanie Królestwa Jerozolimskiego

Sytuacja powyższa, po rychłym zgonie Godfryda (18 Vii 1100), uległa radykalnej zmianie wobec powierzenia przez feudałów jerozolimskich władzy hrabiemu Edessy, bratu zmarłego władcy, Baldwinowi. Lotaryńczyk, znany ze swych ambitnych poczynań, nie odczuwał wobec Kościoła podobnych skrupułów, co Godfryd. Przyjął też bez wahania tytuł królewski. Jego więc uznać należy za właściwego organizatora Królestwa Jerozolimskiego, którego lennami stały się niebawem niezależne dotąd państwa łacińskie Lewantu, jak hrabstwo Edessy, księstwo Antiochii oraz hrabstwo Trypolisu. Wobec rozgromienia przez Turków w Anatolii posiłkowej wyprawy, która miała w 1101 r. wzmocnić na Wschodzie siły krzyżowców, Baldwin musiał oprzeć się na tym zasobie ludzkim, jaki się tam znajdował. Było to przyczyną wytworzenia się na obszarze opanowanym przez łacinników stosunków wybitnie kolonialnych. Europejczycy stali się tam klasą panującą, natomiast ludność miejscowa rozmaitego pochodzenia etnicznego uległa deklasacji. Wzajemne stosunki przybyszów ułożyły się w ramach prawa lennego, które zostało tu zaprowadzone w swej klasycznej formie. Ten stan rzeczy sprawił, że w obawie przed prześladowaniami wyznawcy islamu opuszczali coraz liczniej obszary państw łacińskich. W podobny, choć nie identyczny sposób ułożyły się stosunki w miastach lewantyńskich. Rola kierownicza w dziedzinie handlu przypadła tam przede wszystkim przybyszom z Włoch, a wśród nich - głównie genueńczykom i wenecjanom. Rywalizowali oni zaciekle między sobą o hegemonię w lukratywnym handlu ze Wschodem. Znaczenie portów lewantyńskich w tej dziedzinie zapewniło państewkom łacińskim, mimo trudności politycznych, wyjątkowo pomyślną sytuację gospodarczą.

 

Zakony rycerskie

Przybywający do krajów Lewantu feudałowie zachodni natrafiali tam nie tylko na opór miejscowego chłopstwa, płynący z istniejących przeciwieństw klasowych, ale również na jego wrogość, znajdującą źródło w obcości etnicznej, a niejednokrotnie również - i religijnej. Ta wrogość występowała także w odniesieniu do pielgrzymów zachodnich odwiedzających miejsca święte. A że pielgrzymi stanowili potencjalną kadrę sił, z których mogli korzystać usadowieni na brzegach Lewantu łacinnicy, sprawa roztoczenia opieki nad przybyszami nabrała dla zdobywców charakteru racji stanu. Powstawały więc dla wędrujących pielgrzymów hospicja, a dla chorych - szpitale. Prawda, że instytucje tego typu spotykało się w Palestynie jeszcze przed opanowaniem jej przez krzyżowców. Były one jednak stosunkowo nieliczne i pozostawały pod zarządem bractw, organizowanych w sposób dość luźny. Z chwilą utrwalenia się rządów łacińskich ich sytuacja uległa bardzo ciekawej ewolucji. Oto okazało się, że nie wystarczy zapewnić pielgrzymom dach nad głową i opiekę w wypadku choroby, ale również zabezpieczyć ich przed napadami grasujących w kraju band saraceńskich. A że państewka łacińskie cierpiały na chroniczny brak ludzi mogących walczyć z naporem wyznawców islamu, należało powołać do życia taką instytucję, która byłaby w stanie chociaż częściowo rozwiązać tę trudność.

 

 

 

Templariusze

Pierwszą, choć skromną początkowo próbą stworzenia takiej organizacji było skupienie około 1118 r. przez Hugona z Paynes, rycerza przybyłego z Szampanii, kilku towarzyszy, którzy zdecydowali się poświęcić obronie pielgrzymów, udających się z portów śródziemnomorskich do Jerozolimy. Bractwo, od siedziby, którą mu przyznano w pałacu królewskim w pobliżu dawnej świątyni Salomona (templum), otrzymało nazwę templariuszy. Nową organizacją, ze względu na wysunięte przez nią zadania, interesowali się żywo cystersi, będący podówczas najgorętszymi propagatorami idei krucjat. Z ich ramienia Bernard z Clairvaux opracował dla nowo powstałego bractwa regułę wzorowaną na cysterskiej. Zatwierdzona w 1128 r. przez papieża, stwarzała podwaliny dla nie spotykanej dotąd formy zakonnej. W przeciwieństwie bowiem do rozpowszechnionego zwyczaju, zostali w niej wysunięci na czoło bracia świeccy, którzy oprócz przyjętych przez wszystkie zakony ślubów czystości, posłuszeństwa i ubóstwa, zobowiązali się już nie tylko do obrony pielgrzymów, ale również do prowadzenia walki zbrojnej z niewiernymi. Popularność tego zakonu i jego szybki rozwój zarówno na wschodzie, jak w krajach europejskich jest najlepszym dowodem, że instytucja ta odpowiadała interesom świata feudalnego, rozpoczynającego okres swoich podbojów kolonialnych. Przemawia za tym również i to, że nie poprzestano na jednym tylko zakonie rycerskim, lecz zaczęto powoływać do życia inne, oczywiście wtedy, gdy wymagały tego interesy tej lub innej grupy feudałów.

 

Joannici i zakon Montjoye

W trzecim dziesiątku lat Xii w. przeprowadzono reorganizację dawnego bractwa św. Jana, które od 1070 r. utrzymywało w Jerozolimie szpital i hospicjum dla pielgrzymów. Powstały tą drogą nowy zakon rycerski otrzymał nazwę joannitów. Wprawdzie żaden z wymienionych dotąd zakonów rycerskich nie stosował przy rekrutacji swych członków kryteriów narodowościowych, siłą faktu jednak przeważał w nich element pochodzenia romańskiego, z tym że podczas gdy templariusze reprezentowali interesy przede wszystkim feudałów francuskich, joannici byli raczej związani z feudałami włoskimi. Być może, że tego rodzaju układ stosunków zadecydował o powołaniu do życia przez rycerza hiszpańskiego Rodryga około 1180 r. trzeciego, zresztą efemerycznego, zakonu Montjoye. Istniał on bardzo krótko i już około 1204 r. został wchłonięty przez templariuszy.

 

Krzyżacy

O ile sprawa ambicji narodowościowych i interesów feudałów hiszpańskich może być dyskutowana w odniesieniu do zakonu Muntjoye, o tyle motywy powstania tzw. zakonu krzyżackiego nie nastręczają dziś żadnych wątpliwości. Podobnie jak zakon joannitów, wyłonił się on ze zreorganizowanego w 1190 r. niemieckiego bractwa szpitalnego, które powstało w Jerozolimie przed 1145 r. Celem tej reorganizacji, zrealizowanej przez ks. Fryderyka Szwabskiego, dowodzącego resztkami krucjaty swego ojca (Fryderyka Rudobrodego), było zapewnienie Cesarstwu trwałego oparcia na brzegach Lewantu. Nowy zakon rycerski, którego pełna nazwa brzmiała: "Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie", miał rekrutować swych członków przede wszystkim spośród Niemców, istotnym zaś jego zadaniem miała być pomoc w realizacji ambitnych planów kolonialnych dynastii Sztaufów na Bliskim Wschodzie.

 

Ustrój zakonów rycerskich

Zakony rycerskie były wyjęte spod władzy miejscowej hierarchii kościelnej i podlegały bezpośrednio kurii rzymskiej. Ponieważ zaś i władza świecka nie miała na nie żadnego wpływu, stanowiły one w rzeczywistości państwo w państwie, tym groźniejsze dla losów Królestwa Jerozolimskiego, że prowadzące niezależną od jego interesów politykę. Zakony rycerskie były rządzone przez autonomiczne władze, na których czele stał obieralny wielki mistrz, mający do pomocy kilku w podobny sposób powoływanych urzędników, zawiadujących poszczególnymi działami życia zakonnego. Mnisi dzielili się na rycerzy, kapelanów i braci służebnych. Pierwsi rekrutowali się wyłącznie spośród elementu feudalnego. Oni tylko mogli piastować urzędy zakonne, oni też w istocie rzeczy decydowali o polityce zakonu. Kapelanami zostawali duchowni mający święcenia, przy tym różnice pochodzenia społecznego nie odgrywały tu roli. Wreszcie do grupy braci służebnych dopuszczano wszystkich świeckich, którzy nie posiadali wystarczających kwalifikacji, aby dostać się do grupy pierwszej. Już więc w samej organizacji członków zakonu rysował się wyraźnie podział klasowy. Bracia zamieszkiwali wspólnie ufortyfikowany dom zakonny, na którego czele stał komtur, zwany niekiedy bajlifem. Ponieważ w miarę rozrostu zakonów rycerskich otrzymywały one nadania i zakładały swoje domy również w krajach europejskich, zachodziła potrzeba tworzenia prowincji zakonnych, rządzonych przez wizytatorów, wielkich komturów lub mistrzów prowincjonalnych. Członkowie zakonów rycerskich ślubowali, podobnie jak wszyscy inni mnisi, ubóstwo. Nakaz ten pojmowano jednak jako obowiązujący osobiście tylko zakonników, którzy nie mogli posiadać żadnej własności, zaś w pożywieniu, ubraniu i wyposażeniu bojowym winni przestrzegać jak największej wstrzemięźliwości i skromności. Natomiast zakonowi jako instytucji wolno było posiadać nie tylko własność ruchomą i nieruchomą, ale również ludność poddańczą, której rękoma uprawiano posiadane ziemie. O ich pomnożenie zabiegali usilnie członkowie zakonów rycerskich, przejawiający przy tym nieposkromioną chciwość. Ale nie tylko ziemię skupiały w swych rękach zakony rycerskie. Dzięki sprężystej administracji majątków i bezlitosnemu wyzyskowi ludności poddańczej, stawały się one posiadaczami wielkich jak na owe czasy zasobów pieniężnych. Zasłynęli w tej dziedzinie zwłaszcza templariusze, którzy, dzięki operacjom finansowym, odgrywali rolę bankierów, konkurując z powodzeniem z żydowskimi i włoskimi lichwiarzami. Przyjmowali więc wszelkie zlecenia pieniężne, udzielali pożyczek, służyli kredytem, ciągnąc z tych operacji duże dla siebie korzyści materialne. W Xiii wieku siedziby templariuszy w Paryżu i Londynie były prawdziwymi ośrodkami działalności bankowej. Templariusze mieli opinię tak dobrych finansistów, że wielu władców rekrutowało z ich grona swoich podskarbich lub też zgoła powierzało zakonowi administrację własnych finansów. Podobny stan rzeczy, aczkolwiek w mniejszych rozmiarach, występował i w innych zakonach rycerskich. Mimo posiadania rozległych dóbr zakonnych w Europie właściwym terenem działalności zakonów rycerskich, zgodnie z ich regułą, były brzegi Lewantu. Dopóki więc istniały tam jak najdrobniejsze nawet posiadłości łacińskie, zakony te miały formalną rację istnienia. W rzeczywistości uprawiały one w Palestynie politykę wybitnie egoistyczną, nie liczącą się z żywotnymi interesami tamtejszych władców świeckich. Ostra rywalizacja między poszczególnymi zakonami doprowadziła poza tym nie tylko do gorszących sporów i waśni, ale odbiła się fatalnie na losach Królestwa Jerozolimskiego i odwiedzających brzegi Lewantu krzyżowców. Ponieważ zaś zwierzchność papieska, w odniesieniu do tych rycerskich zgromadzeń stawała się coraz bardziej iluzoryczna, przekształciły się one z wolna w zupełnie suwerenne instytucje.

 

Druga krucjata

Istnienie państewek łacińskich na Bliskim Wschodzie było uwarunkowane wewnętrznym rozbiciem świata muzułmańskiego. Dopóki ono istniało, feudałowie jerozolimscy mogli wygrywać jednych sąsiadów przeciwko innym i spełniać niejednokrotnie rolę języczka u wagi. Sytuacja uległa jednak zmianie z chwilą, gdy energiczny władca Mosulu Imad al-Din Zengi (1129-1146) uzależnił od siebie emirat alepski. Bezpośrednią konsekwencją tego kroku było zagrożenie hrabstwa Edessy, które też niebawem (1144) dostało się w ręce Zengiego. Upadek najbardziej na wschód wysuniętego bastionu łacińskiego wywołał głębokie wrażenie nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale i w Europie. Widziano w tym zapowiedź katastrofy grożącej pozostałym państewkom łacińskim i dla zapobieżenia postanowiono przyjść z pomocą współwyznawcom na brzegach Lewantu. Inicjatorem drugiej krucjaty był król francuski Ludwik Vii. Akcja propagandowa i organizacyjna znalazła się jednak w rękach papieża Eugeniusza Iii oraz popularnego na Zachodzie zakonu cystersów, którego był członkiem. Zakon ten, pod kierunkiem najwybitniejszego swego przedstawiciela, Bernarda z Clairvaux, rozwinął ożywioną działalność propagandową. Zapewniła ona poza Francuzami udział w wyprawie również Niemców z królem Konradem Iii na czele. Zadawniona niechęć między feudałami obu tych narodowości sprawiła, że każdy z monarchów podjął wyprawę na własną rękę, a przy spotkaniach starał się szkodzić rywalowi. Jeśli dodamy do tego spory łacińsko-bizantyńskie, otrzymamy ponury obraz warunków, w których dochodziła do skutku druga krucjata. Toteż jej rezultaty okazały się opłakane. Wyprawa Konrada Iii, osłabiona trudnym przemarszem do Konstantynopola, nie zdołała przełamać oporu Seldżuków pod Dorylaeum (1147) i poniósłszy ciężkie straty zawróciła do Nicei. Jej odwrót przemienił się w klęskę, a ci z krzyżowców, którzy ocaleli z pogromu, zdecydowali się zawrócić do Europy. Pragnąc uniknąć losu Niemców, Ludwik Vii poprowadził swoje wojska dłuższą drogą nadbrzeżną przez ziemie podległe w zasadzie Bizancjum. W Adalii jednak podjął ryzykowny krok podzielenia swej armii. Sam więc wraz z jazdą zaokrętował się na statki, aby w ten sposób szybciej dotrzeć do Syrii, piechocie natomiast polecił kontynuować drogę lądem. W rezultacie pozostawiona część wojska została zniszczona przez Turków, nie bez cichego zresztą współudziału ze strony Greków. Armia, która lądowała w Syrii i mogła odegrać poważną rolę w ówczesnej sytuacji militarnej łacinników, na skutek intryg, w które dał się wciągnąć Ludwik Vii, nie wpłynęła w ogóle na polepszenie położenia chrześcijan. Sprowokowała natomiast swym niefortunnym zachowaniem zbliżenie między zwalczającymi się dotąd władcami tureckimi, a także ostry antagonizm między przybyszami z Europy i zrodzonymi na Lewancie, często z małżeństw mieszanych, łacinnikami (tzw. pullumi).

 

Napór zjednoczonego świata Islamu na Królestwo Jerozolimskie

Niepowodzenie drugiej krucjaty (1147-1149) wywołało w Europie wrogie nastroje wobec jej organizatorów, tzn. Papiestwa i cystersów, oraz ogólne zniechęcenie do podobnych imprez. Równocześnie na Wschodzie feudałowie jerozolimscy doszli do przekonania, że powinni szukać oparcia raczej w pobliskim Bizancjum, przede wszystkim jednak - liczyć na własne siły. Tymczasem akcja unifikacji sił tureckich posuwała się naprzód. Syn Zengiego, Nur ad-Din, podporządkował sobie z kolei emirat Damaszku, stając się dzięki temu sąsiadem wschodnim wszystkich państewek łacińskich. W tych warunkach coraz więcej zwolenników znajdował w Królestwie Jerozolimskim pogląd, że przyszłość tego państwa zależy od ułożenia się stosunków z fatymidzkim Egiptem. Jeśli udałoby się kraj ten związać sojuszem z Królestwem Jerozolimskim, przyszłość władztwa łacińskiego na Bliskim Wschodzie byłaby zapewniona. Natomiast ewentualność współdziałania Egiptu z Seldżukami Mosulu i Syrii równałaby się katastrofie państewek chrześcijańskich. Toteż polityka królów jerozolimskich, prowadzona zarówno samodzielnie, jak w oparciu o Bizancjum, szła w kierunku przekształcenia Egiptu w zaplecze Lewantu. Osłabiony kalifat Fatymidów gotów był się z tym pogodzić, widział bowiem ze swej strony w łacinnikach gwarantów swojej niezawisłości, zagrożonej poważnie przez Seldżuków. Układające się harmonijnie stosunki popsuła jednak fałszywa polityka feudałów jerozolimskich, którzy ufni w swe siły zapragnęli zastąpić protektorat przez aneksję Egiptu. Ten nierozważny krok rzucił władców fatymidzkich w objęcia Seldżuków. Wezwany bowiem przez nich na pomoc Nur ad-Din wysłał nad Nil posiłki pod wodzą Szyrku (1169). Usunęły one wprawdzie stamtąd wojska jerozolimskie, ale równocześnie pozbawiły władzy tamtejszego wezyra. Jego miejsce zajął Szyrku, a po jego rychłym zgonie - siostrzeniec zmarłego, Saladyn. Ten ostatni nie ukrywał już swoich zaborczych zamiarów wobec Egiptu. Pozbawiwszy w 1171 r. kalifa fatymidzkiego piastowanej godności, stał się istotnym władcą tego kraju, zwierzchność bowiem Nur ad-Dina posiadała tam charakter całkowicie iluzoryczny.

 

Utrata Jerozolimy

W obozie chrześcijańskim zdano sobie poniewczasie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Jednakże nie udała się próba wyparcia Saladyna z Egiptu przy pomocy bizantyńskiej. Rychłe zaś potem wstrząsy dynastyczne w Jerozolimie (1174) oraz osłabienie Bizancjum po klęsce poniesionej w walce z Seldżukami pod Myriokefalon (1176) utrwaliły w Egipcie istniejący stan rzeczy. Odtąd można było uważać los Królestwa Jerozolimskiego za przesądzony. Jego upadek był już tylko kwestią czasu. Ukoliczności zewnętrzne przyspieszyły go. Oto bowiem po zgonie Nur ad-Dina Saladyn doprowadził stopniowo do pozbawienia jego następcy władzy nad Damaszkiem i Aleppo (1183), stając się jedynym sąsiadem państewek łacińskich od strony lądu. Władca jerozolimski odwlekał chwilę definitywnego starcia z Saladynem drogą rokowań. Pogwałcenie jednak rozejmu przez jednego z niezdyscyplinowanych feudałów jerozolimskich dało Saladynowi upragnioną sposobność rozegrania sporu z bronią w ręku. Nieszczęściem dla łacinników korona królewska znalazła się w tym czasie w rękach Gwidona z Lusignan, pozbawionego zarówno talentów wojskowych, jak dyplomatycznych. Zdecydował się on na nierówną walkę z Saladynem i w bitwie stoczonej 4 lipca 1187 r. pod Hattin został rozgromiony, dostając się do niewoli saraceńskiej. Pod wrażeniem klęski ustał niemal zupełnie opór w zagrożonym kraju, a poszczególne miasta i zamki kapitulowały przed Saladynem. Potrafiły mu się oprzeć jedynie trzy ośrodki - Tyr, Trypolis i Antiochia.

 

Trzecia krucjata

Wieść o katastrofie, która spotkała Królestwo Jerozolimskie, wstrząsnęła łacińską Europą. Na wezwanie Papiestwa duchowieństwo podjęło energiczną propagandę celem zorganizowania odsieczy łacinników na Lewancie. Do będących w posiadaniu chrześcijan portów Bliskiego Wschodu zaczęły samorzutnie napływać posiłki. Niezależnie od nich doszło pod naciskiem Rzymu do zorganizowania trzech poważnych wypraw, które nazwano później trzecią krucjatą. W 1189 r. wyruszyła dobrze przygotowana ekspedycja niemiecka pod osobistym dowództwem wodza i dyplomaty cesarza Fryderyka I Rudobrodego. Kierowała się ona do Syrii drogą lądową poprzez Anatolię. Próby jej powstrzymania przez Seldżuków ikonijskich zawiodły i Niemcy, zdobywając po drodze Ikonium, przedarli się do Cylicji. Tam jednak, na skutek nieszczęśliwego wypadku, utonął w rzece Salef cesarz Fryderyk (10 Vi 1190), a jego zgon zdezorganizował całkowicie dowodzoną przezeń armię. Tylko więc jej szczątki dotarły do Palestyny, aby wziąć udział w walkach pod obleganą przez krzyżowców Akką. Dwie inne wyprawy zostały zorganizowane przez królów - francuskiego Filipa Augusta i anglo-normandzkiego Ryszarda Lwie Serce. Obaj ci władcy, skłóceni jeszcze przed opuszczeniem Europy, obrali drogę morską, zatrzymując się przez blisko pół roku na Sycylii. Podczas gdy wyprawa Filipa Augusta lądowała ostatecznie pod Akką (20 Iv 1191), burza zapędziła flotę Ryszarda Lwie Serce na bizantyński Cypr. Pobyt zakończył się opanowaniem wyspy przez krzyżowców anglo-normandzkich i dalszą zwłoką w ich przybyciu do Palestyny. Wspólne ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin