Konrad Fia�kowski HOMO DIVISUS 1. Gdy si� obudzi�, by� dzie� i przez wielkie zajmuj�ce ca�� �cian� okno widzia� bezlistne ga��zie drzewa, a dalej prostopad�o�ciany zabudowa� z tarczami an- ten kierunkowych na dachach. Na zewn�trz by� wiatr id�cy porywami od g�r, ale jego pok�j by� d�wi�ko- szczelny i s�ysza� tylko bicie w�asnego serca. Czu� w ca- �ym ciele mrowienie. Cia�a swego nie widzia� pod na- ci�gni�tym pod sam� szyj� prze�cierad�em, na kt�rym nie by�o najdrobniejszej nawet zmarszczki. Chcia� po- ruszy� nog�... i nie m�g�. I wtedy przyszed� strach. Le�a� chwil� nieruchomo, a� znowu m�g� my�le�. Jest wiosna, wczesna wiosna... lub p�na jesie�. A wtedy by�a zima i przymarz�e p�aty lodu na szosie. Ten zakr�t nie wydawa� si� trudny, ale, ju� gdy skr�- ci� kierownic�, wiedzia�, �e ma za du�� szybko��. Po- tem wiedzia�, �e nie wyjdzie z tego zakr�tu, gdy peda� gazu osi�gn�� punkt oporu i czu� po�lizg k�. S�upki z czerwonymi �wiate�kami odblaskowymi z przeciwnej strony szosy by�y coraz bli�ej. Mia� pewno��, �e nie wytrzymaj� ci�aru tego wozu. Na moment, zanim w nie uderzy�, przekr�ci� w stacyjce kluczyk, bo by� starym kierowc� i zawsze najbardziej ba� si� �mierci w p�omieniach. Pami�ta� jeszcze szar� p�aszczyzn� ska�y z p�atami �niegu. Uderzenia nie poczu�... �I jednak �yj� � pomy�la�. � Pewnie mnie po�ata- li, jak mogli, a potem zastanawiali si�, czy prze�yj�. Nie sprawi�em im zawodu i s� zadowoleni. Zawioz� im kwiaty i podzi�kowania od cz�owieka, kt�ry wr�ci� z tamtej strony. Zawioz� w fotelu na k�kach, a potem sam si� b�d� martwi� dalej. A mo�e mia�em szcz�cie i b�d� chodzi�. A twarz... jak wygl�da moja twarz?" � poruszy� si� gwa�townie, ale lustra w pokoju nie by�o. �ciany by�y puste i tylko wydawa�o mu si�, �e odbijaj� wi�cej �wiat�a ni� zwyk�e �ciany, tak jakby pokryte by�y farb� odblaskow�. Gdzie�, ledwie s�yszalny � zabucza� brz�czyk. S�ysza� go tylko dlatego, �e cisza by�a tak zupe�na. Pr�bowa� unie�� g�ow�, ale g�owa by�a w he�mie i po- czu� jego ucisk na skroniach. I wtedy us�ysza� g�os: � Zbudzi�e� si�. Czekali�my, a� si� zbudzisz � to m�wi�a kobieta. G�os by� czysty, bez �adnych znie- kszta�ce�, tak jakby sta�a tu� obok, ale w pokoju nie by�o nikogo. � Czujesz si� pewnie s�aby i jest ci zim- no, ale nie martw si�, tak musi by� i wszystko to jest normalne. To minie i wtedy b�dziesz m�g� chodzi� na- wet na dalekie piesze w�dr�wki, a zim� je�dzi� na nartach. B�dziesz zdrowy, zupe�nie zdrowy, tak jak dawniej. � Jeste�... jeste� tego pewna? � Tak. Wszystko sprawdzili�my, ka�dy tw�j mi�- sie�, ko�ci. Wszystkie z�amania si� zros�y. Tw�j m�zg dzia�a normalnie. �adnych wi�kszych uszkodze�. Je- �li zechcesz, zapomnisz o swoim wypadku na zawsze. � Zapomn�? � Je�li zechcesz. Milcza� chwil� i tylko �ciany �wieci�y teraz ja�niej, a mo�e mu si� tylko wydawa�o. � Jak d�ugo tu jestem? � zapyta� w ko�cu. � D�ugo. Teraz jest wiosna. Za kilka dni zoba- czysz pierwsze zielone li�cie... � I wyjd� st�d... sam? � Tak. Przed tob� jeszcze wiele, wiele lat. Jeste� m�ody, Stef. � Wiesz, jakie mam imi�? � Oczywi�cie. Opiekuj� si� tob�. � Rozumiem. Operowa�a� mnie? � Operowa� ci� Telp, jest twoim prowadz�cym. Przyjdzie do ciebie potem. -A ty? � Jestem przecie� z tob�. � Rozmawiasz ze mn� tylko. � Zobaczysz mnie p�niej. Teraz jeste� izolowany. Jeste� jeszcze bardzo s�aby. Czujesz to przecie�. � Wracam, zdaje si�, z dalekiej drogi. � Nie rozumiem. � Ten wypadek. By� chyba powa�ny. To a� dziw- ne, �e �yj�. � My�la�e� wtedy... � Nic nie my�la�em. Nawet si� nie ba�em. Nic... w og�le nic. � Mia�e� szcz�cie, Stef. Tu� za tob� jecha�a ci�- �ar�wka. Wyci�gn�li ci� i w kilkana�cie minut by�e� w szpitalu. � Pami�tam, wyprzedza�em j� nawet tu� przed tym zakr�tem. Wyobra�am sobie, ile Kar mia�a z tym k�opot�w. Kiedy b�dzie mnie mog�a odwiedzi�? � Kar? � Tak. Kar, moja �ona. � Teraz jeste� jeszcze bardzo s�aby. Zobaczymy, jak sko�czy si� izolacja. � To d�ugo trwa? � Nie my�l o tym. Teraz za�niesz. I tak d�ugo ju� rozmawiamy. Zbudzisz si� silniejszy. Nie b�dziesz ju� czu� zimna. � Ale ja nie chc� jeszcze spa� � powiedzia� to i r�wnocze�nie poczu� senno��. Nie dos�ysza� nawet odpowiedzi. Zasn��. � Zbudzi�e� si�. �wietnie � niski m�czyzna po- chyla� si� nad nim. Widzia� jego oczy, wielkie, ciemne, o tym dziwnym spojrzeniu, jakie tylko maj� oczy kr�t- kowidza. � Jestem Telp, tw�j prowadz�cy. Jak si� czujesz, Korn? � Chyba dobrze � podci�gn�� nogi i usiad�. He�mu nie by�o. W pokoju by�o jasno i przez chwil� my�la�, �e to �wieci s�o�ce. Ale za oknem by� deszcz i tylko �ciany �wieci�y silnym ��tym blaskiem. � To �wietnie � powt�rzy� Telp. � Nie wiesz, jak bardzo si� ciesz�. Spr�buj wsta� � poda� mu r�k�. �Mog� si� porusza�, naprawd� mog� si� porusza�" � pomy�la� Korn. Bosymi stopami dotkn�� dywanu, kt�rym wy�o�ony by� pok�j, i wsta�. � Wcale nie czuj� si� s�aby � powiedzia�. � W porz�dku. Tak w�a�nie by� powinno. Pocz�t- kowo mo�esz nawet odczuwa� pewien nadmiar mocy twoich mi�ni, zanim si� do tego nie przyzwyczaisz. � Nie rozumiem. � Mechanizm jest nieistotny i do�� skomplikowa- ny. Ale tak w�a�nie jest. Pami�taj, �e jeste� silny, za- pewne silniejszy, ni� by�e� poprzednio. � Taka kuracja wzmacniaj�ca? � Co� w tym rodzaju. � Telp u�miechn�� si� i wtedy Korn spostrzeg�, �e Telp jest m�ody, w jego wieku, mo�e m�odszy nawet. Zrobi� kilka krok�w. Chodzenie nie sprawia�o mu trudno�ci. � Spr�buj zamkn�� oczy i przej�� jeszcze kilka krok�w � powiedzia� Telp. Korn zrobi� to i wiedzia�, �e Telp jest zadowolony. Wtedy zdecydowa� si� zapyta�: � A twarz... moja twarz jest w porz�dku? � Oczywi�cie. Chcia�by� zobaczy�? � Tak. � Lustro � powiedzia� Telp, mimo �e w pokoju nikogo nie by�o. � Przynios�? Telp u�miechn�� si� i wskaza� na boczn� �cian�. Jej cz�� odbija�a wn�trze pokoju i gdy si� Korn zbli- �y�, zobaczy� siebie. To by�a jego twarz, mo�e troch� inna, ale na pewno jego. W pierwszej chwili nie wie- dzia�, na czym polega r�nica, a potem zrozumia�. Jego twarz nie mia�a zmarszczek. � Zrobili�cie zabieg kosmetyczny � powiedzia�. � Trzeba by�o troch� ci� poprawi� � Telp u�mie- chn�� si� znowu. � Ale jeste� chyba zadowolony? � Tak. Chyba tak. Patrzy� teraz na swoj� twarz: kr�tko, przy sk�rze prawie przyci�te w�osy, i na dziwny opalizuj�cy ma- teria�, kt�ry go szczelnie opina�. Sk�ra opina�a si� tak�e na jego czaszce, tak jakby rozpychana by�a przez ni� od wewn�trz. Spojrza� na Telpa. Telp ubrany by� w str�j z tego samego materia�u. Guzik�w nie spostrzeg�. � Jak to si� zdejmuje? � zapyta�. Telp podszed� do niego i lekko szarpn�� materia� przy szyi. Materia� rozszed� si� wzd�u� niewidocznego szwu. Korn widzia� teraz swoj� pier� i cienkie zbiela�e blizny po d�ugich ci�ciach. � Krajali�cie mnie? � Tak, ale zros�o si� �wietnie, jak widzisz. � Zupe�nie nie czuj� tych blizn � powiedzia� Korn. � W og�le, zdaje si�, to wszystko, co zrobili�cie ze mn�, to dobra robota. � Oczywi�cie. Jestem dumny z ciebie, Korn, z ca- �ego twego cia�a. Korn spojrza� na Telpa, ale twarz tamtego by�a powa�na. � To by�o a� tak trudne? � Wi�cej. To by�a rzecz zupe�nie nowa. Unikalny zabieg. � Naprawd�? � Przekonasz si� jeszcze o tym. W ka�dym razie tw�j organizm jest bez zarzutu, jak dobry wy�cigowy samoch�d. Stuprocentowo sprawny, mo�e nawet nieco wi�cej ni� stuprocentowo. Wszystko przed tob�. Mo�esz zosta� nawet kosmonaut�. � Ta dziewczyna m�wi�a mi co prawda tylko o nartach... � Dziewczyna? � Ta, z kt�r� rozmawia�em tu� po przebudzeniu. � Ach, Koma. � Tak si� nazywa? � W�a�nie. Opiekowa�a si� tob�. Ja jestem tylko lekarzem, operacja i zabiegi wst�pne. Potem oczywi�- cie te� si� tob� zajmowa�em, ale jako lekarz, rozu- miesz? � Tak. Pewnie masz wielu pacjent�w. Kar ma ich zawsze za du�o. � Kto? � Kar, moja �ona. Musia�e� si� przecie� z ni� kon- taktowa�. � Tak, oczywi�cie. � Ona mnie tu umie�ci�a. To jaka� bardzo nowo- czesna klinika. Telp chwil� nie odpowiada�, patrzy� w okno na ga- ��zie drzewa poruszane wiatrem. � Jedno jest pewne, Korn � powiedzia� w ko�cu. � To, �e �yjesz, jej masz do zawdzi�czenia. � No i tobie... � Moja rola � Telp zawaha� si� � jest w pewnym sensie wt�rna. � Nie rozumiem. � Porozmawiamy jeszcze o tym. Teraz co� zjesz. Pierwszy prawdziwy posi�ek po d�ugim sztucznym od�ywianiu. Cieszysz si�? � Jasne. � Posi�ek wyda ci si� mo�e troch� dziwny, ale na razie jeste� na diecie. A ja p�jd� do innych moich pod- opiecznych. Korn chcia� go jeszcze zapyta�, kiedy sko�czy si� izolacja, ale wtedy w�a�nie drzwi si� otworzy�y, wje- cha� stolik i zapachnia�o bulionem. Telp przysun�� mu krzes�o. � Siadaj i jedz. Mo�e chcesz pos�ucha� muzyki. Ju� staro�ytni doceniali wp�yw muzyki na proces tra- wienia. � Jest tu gdzie� radio? � Korn rozgl�da� si�, ale radia nie zobaczy�. � Tylko g�o�nik. Czego chcesz pos�ucha�? � Wszystko jedno � Korn usiad� i roz�o�y� serwe- tk� na kolanach. Us�ysza� cichy trzask i pierwsze d�wi�ki melodii. � W��czy�e�? � Ja? Nie. To automat � powiedzia� Telp i wy- szed�. �Automat... � pomy�la� Korn. � Ca�y ten szpital jest automatyczny" � ale potem zacz�� je��, s�ucha� Mozarta i przesta� si� nad tym zastanawia�. Pomy�la� o tym raz jeszcze, gdy wsta�, a stolik samoczynnie wy- jecha� przez drzwi, kt�re rozwar�y si� na chwil�. Chcia� zobaczy�, co si� stanie ze stolikiem, podszed� do drzwi i czeka�, a� si� otworz�, ale pozostawa�y za- warte i widzia� tylko ich ��tawo opalizuj�c� po- wierzchni�. Wr�ci� na �rodek pokoju, spojrza� w okno, w szare niebo nadchodz�cego zmierzchu i zacz�� my- �le�. Potem po�o�y� si� i zasn��. Znowu by� na drodze w ten poranek, gdy nocny mr�z �ci�� wod� wieczornej odwil�y. Znowu wyprzedza� niezgrabne, wielkie auto- busy na autostradzie i widzia� na horyzoncie zbli�aj�ce si� g�ry. Wewn�trz by�o ciep�o, bo ogrzewanie praco- wa�o ju� kilkadziesi�t minut, i gdy wje�d�a� w pierw- sze serpentyny, p...
GAMER-X-2015