5090.txt

(34 KB) Pobierz
RAFA� KOSIK

za dobrze to zrobili�my

P��cienna torba przelecia�a nad sto�em, r�bn�a o �cian� i zsun�a si� na
krzes�o. Szczup�a dziewczyna o kr�tko �ci�tych czarnych w�osach
przemaszerowa�a przez kuchni� w kierunku automatu z wod�.
- Pyta�a� mnie kiedy�, dlaczego nie masz s�u�bowego laptopa... - mrukn��
stoj�cy obok niepozorny m�czyzna w tweedowej marynarce.
Maria zignorowa�a uwag� szefa. Si�gn�a po puszk� z kaw�.
- Pieprzony buc zn�w zrobi� to samo - zacz�a wsypuj�c czubat� �y�eczk� do
kubka. - Daje nam termin na wczoraj! Robi to celowo, bo na jakim�
szkoleniu powiedzieli mu, �e agencj� reklamow� tak si� najlepiej motywuje.
Piotr spojrza� na zegar �cienny i pokr�ci� ze smutkiem g�ow�. By�a sz�sta
pi�tna�cie wieczorem.
- Wi�c buc dostanie cha�k� - powiedzia� ch�opak w bezr�kawniku p�ucz�c
pusty kubek.
- Drogi Adrianie - odpar� smutno Piotr. - Bucowi nie robi du�ej r�nicy,
kt�r� agencj� motywuje.
- Mia�em w�a�nie zamiar odstawi� ten kubek i i�� na dwa piwka do Szpilek.
- Brief b�dziesz mia� za kwadrans - Maria wesz�a mu w s�owo u�miechaj�c
si� uroczo.
Zala�a kaw� wrz�tkiem.
- Nie ma rzeczy niemo�liwych - westchn�� i r�wnie� si�gn�� po puszk� z
kaw�.
Na korytarzu prawie wpad� na Ank�. Zapina�a w�a�nie p�aszcz.
- Siedzisz jeszcze? - zapyta�a wyci�gaj�c d�ugie blond w�osy spod
ko�nierza.
- Nici ze Szpilek. Mo�e jutro...
- No way. Jutro ja siedz� do nocy.
- Taki lajf.
- To nara.
Ch�opak patrzy�, jak mi�kko idzie w kierunku schod�w, potem odwr�ci� g�ow�
w drug� stron�. Maria ubrana w szary �akiet i kr�tk� czarn� sp�dniczk�
sz�a w przeciwn� stron� energicznie stukaj�c obcasami. Uni�s� brew jak
znawca win podczas degustacji i u�miechaj�c si� pod nosem poszed� za ni�.
Agencja zajmowa�a spory apartament powsta�y z po��czenia kilku mieszka� w
starej kamienicy. Mimo p�nej pory nadal panowa� tu spory ruch: w pokoju
account�w trwa�o zaci�te klawiszowanie, a studio graficzne atakowa�o
przechodz�cych ostrymi d�wi�kami techno.
Niewielki pokoik copywriter�w odstrasza� go�ci plakatem z wizerunkiem
Obcego. Adrian da� monstrum prztyczka w nos i wszed� do �rodka. Opad� na
powycierany sk�rzany fotel za jednym z dw�ch biurek i postawi� paruj�cy
kubek na podstawce.
"Klienci maj� ci� za nic" - pomy�la�. "A ty od dwu tygodni nie mo�esz si�
um�wi� z dziewczyn� na piwo, bo oboje jeste�cie zaj�ci wypruwaniem dla
nich �y�. Motorniczy to ma �ycie... Fajrant, piwo i telewizor".
Z trudem powstrzymywa� si� przed wys�pieniem od kogo� papierosa. Dym
tytoniowy kojarzy� mu si� z relaksem, cho� sam nie pali�.
Zerkn�� na zegar. By�a sz�sta siedemna�cie.
Maria usiad�a bokiem na biurku umieszczaj�c kolano dok�adnie na wprost
Adriana. Po�o�y�a przed nim kilka kartek spi�tych miedzianym spinaczem.
- Naprawd� mi przykro, ale musimy to zrobi�.
Ch�opak przeczyta� pobie�nie pierwsz� stron� i kawa�ek drugiej.
Przekartkowa� reszt�.
- Wiem... ale ja nie jestem maszyn�. - Przejecha� r�k� po twarzy i zapad�
w fotel. - Dobre pomys�y unikaj� zm�czonego umys�u. Poza tym powinni�my
mie� kilka egzemplarzy tego wynalazku. Tak, �eby si� wczu�.
Mia� ch�� po�o�y� d�o� na jej kolanie.
- Mo�e lepiej nie wiedzie�, jakiego bubla mamy reklamowa�.
- Problem w tym, �e ja nie wierz�, �e to co� mo�e w og�le dzia�a�.
- Robi ci to r�nic�? - Maria szczerze si� zdziwi�a.
- Zasadniczo... nie, ale pos�uchaj - wzi�� do r�ki brief. - Napisa�a�
tutaj: "Co� wi�cej ni� telefon kom�rkowy. Po��czenie zalet kr�tkofal�wki i
telefonu GSM. Komunikator cyfrowy dzia�aj�cy bez po�rednictwa sieci
naziemnej. Klient kupuje aparat i rozmawia ile chce bez abonamentu i
jakichkolwiek p�niejszych op�at".
- Dlaczego w to nie wierzysz?
- Nie znam si� mo�e na elektronice, ale wiem, �e kom�rka ma zasi�g kilku
kilometr�w. Jak nie ma w pobli�u anteny przeka�nika, to nie b�dzie
dzia�a�. Jak zadzwonisz do kogo� z innego miasta?
Maria machn�a r�k�.
- Szczeg�y techniczne... Przewali�am ci �ywcem plik �r�d�owy od klienta.
Przeczytaj, to zrozumiesz i potem mi opowiesz. Musz� par� rzeczy policzy�
i z�apa� kogo� z domu mediowego.
- OK. Na kiedy chcesz to mie�?
- Na po�udnie... - powiedzia�a ostro�nie. - Jutro...
- To zupe�nie nie zabrzmia�o jak "za tydzie�" - mrukn��. - Ale wiem, nie
ma rzeczy niemo�liwych. Szkoda tylko, �e zostawi�em w domu amf�...
Maria zachichota�a i powiedzia�a:
- Nawet jak wyjdzie cha�ka, to b�d� musieli to wzi��. Deadline na
produkcj� za tydzie�. Pierwsze emisje w TVN i Polsacie za dwa tygodnie.
Jutro rano podpisujemy umow�. Do tego mamy tylko Ank�, bo reszta jest
zarobiona na maksa.
- Timing napi�ty jak policzki Cher. A casting? Nie znajdziemy dobrych
aktor�w w takim czasie.
Maria u�miechn�a si� szeroko.
- To du�e pieni�dze. Pami�taj o prowizjach.
- Jestem artyst�.
- W snach.
Poca�owa�a go w policzek i wysz�a z pokoju. Nigdy wcze�niej go nie
ca�owa�a.
Min�a dziesi�ta. Adrian zosta� w biurze sam. Sam z Mari�.
W ciszy, kt�ra panowa�a, s�ysza�, jak uderza w klawisze komputera dwa
pokoje dalej. Warszawa za oknem zaczyna�a umiera�. Jak co noc. Ma�e grupki
ludzi poszukiwa�y wolnych miejsc w pubach.
"Ciekawe czy Anka �pi, czy siedzi z kim� w knajpie?"
Po�o�y� g�ow� na biurku czuj�c zm�czenie po��czone z pobudzeniem. Cztery
kawy od po�udnia i tyle� samo piwek wczoraj wieczorem. Czy jad� lunch?
Chyba tak, ale o kolacji zapomnia�.
Przeczyta� ponownie ca�y brief i wydawa�o mu si�, �e go rozumie. Pomys�
by� elementarnie prosty. Zasi�g pojedynczego telefonu wynosi� wprawdzie
nie wi�cej ni� dwana�cie kilometr�w, ale ka�dy aparat by� jednocze�nie
stacj� przeka�nikow�. Rozmowa z Warszawy do Poznania przechodzi�a przez
kilkana�cie aparat�w po drodze, bez udzia�u i wiedzy ich w�a�cicieli.
System wykorzystuj�c zasady logiki rozmytej sam wybiera� najkr�tsz� i
najmniej obci��on� drog� dla po��czenia. Ryzyko przy zakupie by�o
niewielkie, bo do komunikowania si� na ma�e odleg�o�ci wystarcza�y dwa
aparaty.
Adrian rozumia� zasad�, jednak nie wierzy�, �e to mo�e dzia�a�.
Ale czy brak wiary co� zmienia?
"Czasem si� zastanawiam, czy to my robimy idiot�w z naszej grupy
docelowej, czy ona z nas" - pomy�la�.
Spojrza� na zegarek. By�a dziesi�ta trzydzie�ci sze��.
"Czy Szekspir potrafi�by co� stworzy� pod tak� presj�?"
Zarysy pomys��w lata�y mu wok� g�owy. Zbyt jeszcze mgliste i zbyt
delikatne, by je chwyci� nie niszcz�c. Te, kt�re unosi�y si� wysoko, by�y
zbyt wymy�lne, te szoruj�ce o dywan za kiepskie. Ogl�da� je spokojnie,
staraj�c si� ich nie sp�oszy�. Kilka najwi�kszych, kr���cych na wysoko�ci
jego g�owy dotyka� wzrokiem i modyfikowa� nieznacznie. By nie zepsu�.
Mniejsze p�ka�y i gin�y bezpowrotnie, wi�ksze ros�y w si��, czasem
��czy�y si�. Zosta�o kilka. Czas, by je zapisa� - nowo narodzone pomys�y
s� bardzo nietrwa�e.
Stukanie klawiatury z pokoju account�w ucich�o. Po chwili w drzwiach jego
pokoju stan�a Maria.
- Jak tam? - zapyta�a mi�kko.
- Pr�buj� by� geniuszem i troch� mi nie wychodzi, ale spoko - fuck upu nie
b�dzie. Mam tutaj malutki szczep mem�w - wskaza� na swoj� g�ow� - i zaraz
umieszcz� go w bezpiecznym miejscu, by sobie dojrza� i zarazi� kilka
milion�w Polek i Polak�w.
Otworzy� laptopa, ale Maria przytrzyma�a jego r�k�.
- Je�li jaki� pomys� wyleci ci z g�owy, to znaczy, �e by� kiepski?
- Nie. To znaczy tylko, �e wylecia� mi z g�owy.
Pog�adzi�a go d�oni� po policzku.
- Pisz - powiedzia�a. - Szybko...
Rozpi�a guzik �akietu. Ten gest wyja�nia� wszystko. Ch�opak zacz�� szybko
klepa� w klawisze. Ku w�asnemu zaskoczeniu stwierdzi�, �e umie pisa�
metod� bezwzrokow�. Patrzy� bowiem na Mari�, na jej delikatne d�onie
rozpinaj�ce powoli kolejne guziki. Zdj�a �akiet i przewiesi�a przez
oparcie wolnego krzes�a. Rozpi�a pierwszy guzik koszuli.
- Czy to jest dobry pomys�? - zapyta�a.
W pierwszym momencie nie wiedzia�, co mia�a na my�li.
- Wy�pi� si� i rano b�d� m�g� oceni�.
Nachyli�a si� nad biurkiem i si�gn�a w d� chwytaj�c go za klamerk�
paska. Poci�gn�a w g�r�. Pos�usznie wsta�.
- Opisz mi go...
Musn�a ustami jego usta.
- Powoli si� rozwija... Wol� teraz zacz�� co� innego.
- Zaczynaj wi�c...
Dotkn�� d�o�mi jej drobnych ramion czuj�c przez materia� ciep�� sk�r�.
Przyjemnie pachnia�a, cho� nie potrafi� powiedzie� czym. Patrzyli sobie w
oczy.
- Mo�liwo�ci s� bardzo du�e - powiedzia� - czasu za to ma�o.
- Jest ca�a noc - szepn�a.
Cofn�a si� i doko�czy�a rozpinanie koszuli. Zrzuci�a j� na ziemi�. Chwil�
potem obok niej wyl�dowa�a sp�dniczka. Sta�a w bieli�nie i po�czochach.
By�a zgrabna i wysportowana. Adrian si�gn�� do laptopa i zachowa�
dokument.
- Mmmm... Zarzu� co�, a ja to rozwin� - powiedzia�a.
- Mam ci� zap�odni�?
- Niedos�ownie...
- Tak to nazywam... - wyszed� zza biurka i zbli�y� si� do dziewczyny. -
Potrzebujemy czego� totalnego na otwarcie kampanii. Jest kasa, mo�na to
zrobi�. Co� jak spi�trzenie Wis�y z u�yciem keson�w. Has�o: "Nag�y wzrost
mo�liwo�ci".
Po�o�y� d�onie na jej piersiach zas�oni�tych koronkowym stanikiem.
- Bardziej totalne... - powiedzia�a przywieraj�c do niego. - Za�mienie
s�o�ca! Nie kupi� X-com, b�dzie za�mienie, kupi� - nie b�dzie...
- Zaskar�� nas.
Poca�owa� j� w usta. Mi�kko i delikatnie.
- Zabezpieczymy si� - odpowiedzia�a zdejmuj�c z niego bezr�kawnik. -
Zaskar�� klienta. Odszkodowanie zawrzemy w kosztorysie jako zaplanowany
wydatek. Skandal. Pierwsze strony gazet.
- W za�mienie nikt nie uwierzy. To musi by� co� w zasi�gu wyobra�ni. -
Po�o�y� d�onie na jej po�ladkach. - Cudowna plama na murze cmentarnym.
Pielgrzymki z ca�ego kraju po przybyciu widz� wysprayowane logo X-com. -
Przerwa� na chwil� ca�uj�c jej szyj� i rozpinaj�c stanik. - Albo...
naukowe potwierdzenie obserwacji syreny w Wi�le.
- Zostaw t� Wis��... - Wpi�a si� w jego usta na d�u�ej, rozpinaj�c mu
jednocze�nie spodnie. - Potrzebuj� czego� naprawd� wielkiego.
 Wyswobodzi�a si� ze stanika.
- Na wej�ciu kampanii samob�jca na iglicy Pa�acu Kultury. W t-shircie z
logo X-com. Poka�� go wszystkie stacje - �ci�gn�� buty. - A mo�e jeszcze
lepiej: ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin