TYTUL: Wolnosc i wlasnosc AUTOR: Ludwig von Mises OPRACOWAL : Igor Zakrzewski (iggy@upr.org.pl) ----------------------------------------------------------------- ---------- I W ko�cu XVIII-go wieku dominowa�y dwie koncepcje wolnoci, obie znacznie r�ni�ce si� od tego, co dzisiaj rozumiemy jako wolno�. Pierwsza z tych koncepcji by�a czysto akademicka i bez �adnego zastosowania do regulowania spraw politycznych. By�a to idea wyprowadzona z ksi�g staro�ytnych autor�w, kt�rych studiowanie by�o sum� i istot� wy�szego wykszta�cenia. W oczach tych greckich i rzymskich pisarzy wolno� nie by�a przynale�na wszystkim ludziom. By�a przywilejem mniejszoci, odmawianym wi�kszoci. To, co Grecy nazywali demokracj�, w wietle dzisiejszej terminologii nie jest tym, co Lincoln nazywa� rz�dzeniem przez lud, lecz oligarchi�, zwierzchnoci� pe�noprawnych obywateli w spo�ecze�stwie, gdzie wi�kszo� stanowili metojkowie lub niewolnicy. Nawet taka, dosy� ograniczona wolno� nie by�a rozpatrywana przez filozof�w, historyk�w i m�wc�w jako rzeczywista konstytucyjna instytucja. Widzieli j� jako bezpowrotnie utracon� cech� przesz�oci. Op�akiwali odejcie z�otego wieku, lecz nie znali �adnego sposobu, aby do niego wr�ci�. Druga koncepcja wolnoci by�a nie mniej oligarchiczna, cho� nie by�a inspirowana �adnymi literackimi reminiscencjami. Ambicj� arystokracji ziemskiej, a czasem tak�e mieszcza�skiej by�a obrona swych przywilej�w przed rosn�c� si�� kr�lewskiego absolutyzmu. W wi�kszoci kontynentalnej Europy ksi���ta w tym starciu zwyci�yli. Jedynie w Anglii i Holandii szlachta i mieszczanie pokonali dynasti�. Lecz osi�gn�li nie wolno� dla wszystkich, lecz dla elity, dla mniejszoci. Nie powinnimy oskar�a� o hipokryzj� ludzi, kt�rzy w tamtych wiekach zachwalali wolno�, utrzymuj�c jednoczenie prawo, zak�adaj�ce ni�szo� wielu ludzi, nawet podda�stwo i niewolnictwo. Stali oni wobec problemu, dla kt�rego nie znali satysfakcjonuj�cego rozwi�zania. Tradycyjny system produkcji by� zbyt ma�o wydajny dla stale powi�kszaj�cej si� ludnoci. Ros�a liczba ludzi, dla kt�rych przed-kapitalistyczne metody rolnictwa i rzemios�a dos�ownie nie zostawia�y miejsca. Ci nadliczbowi byli g�oduj�c� biedot�. Stanowili zagro�enie dla istniej�cego porz�dku spo�ecznego, a przez d�ugi czas nikt nie m�g� wyobrazi� sobie innego porz�dku, takiego stanu rzeczy, w kt�rym starczy�oby �ywnoci dla wszystkich tych nieszcz�nik�w. Nie mog�o by� problemu nadania im pe�nych praw obywatelskich, tym bardziej problemu dania im udzia�u w prowadzeniu spraw pa�stwa. Jedynym sposobem, jaki znali w�adcy, by�o utrzymywanie ich si�� w pos�uchu. II Przed-kapitalistyczny system produkcji by� restryktywny. Jego historyczn� podstaw� by� wojskowy podb�j. Zwyci�scy kr�lowie rozdawali ziemi� swym paladynom, ci za byli panami w dos�ownym znaczeniu tego s�owa, jako �e nie zale�eli od poparcia konsument�w, kupuj�cych b�d� wstrzymuj�cych si� od kupna na rynku. Z drugiej strony byli oni g��wnymi klientami przemys�u przetw�rczego, zorganizowanego w systemie cechowym. System ten nie sprzyja� innowacjom, zakazywa� odst�pstw od tradycyjnych metod produkcji. Liczba ludzi, dla kt�rzy mogli znale�� prac�, nawet w rolnictwie, sztuce czy rzemiole, by�a ograniczona. W tych warunkach wielu ludzi odkry�o, u�ywaj�c s��w Malthusa, �e �nie ma dla nich miejsca przy stole natury� i �e �m�wi im ona, aby szli precz� . Pomimo tego niekt�rzy z owych wyrzutk�w potrafili prze�y�, pocz�� dzieci i sprawi�, �e liczba n�dzarzy beznadziejnie ros�a. W�wczas pojawi� si� kapitalizm. Postrzega si� go zwykle jako radykaln� zmian�, polegaj�c� na zast�pieniu prymitywnej i ma�o wydajnej produkcji rzemielniczej produkcj� fabryczn�. Jest to do� powierzchowny spos�b patrzenia. Charakterystyczn� cech�, odr�niaj�c� kapitalizm od przed-kapitalistycznych metod produkcji, by�y nowe zasady handlu. Kapitalizm nie jest tylko masow� produkcj�, lecz masow� produkcj� dla zaspokojenia masowych potrzeb. Sztuka i rzemios�o starych, dobrych czas�w sta�y si� bardziej ekskluzywne - dostarcza�y towar�w ludziom zamo�nym. Fabryki natomiast produkowa�y tanie rzeczy dla wielu. Wszystko, co ten wczesny przemys� wytwarza�, by�o pomylane dla s�u�enia masom, takim ludziom, jak pracownicy owych fabryk. S�u�y� on im b�d� bezporednio, zaopatruj�c ich, b�d� porednio, eksportuj�c a potem sprowadzaj�c z zagranicy �ywno� i surowce. Te zasady handlu by�y znakiem tak wczesnego jak i dzisiejszego kapitalizmu. Pracownicy s� jednoczenie konsumentami przewa�aj�cej cz�ci wyprodukowanych d�br. S� suwerennymi konsumentami, kt�rzy �zawsze maj� racj�. Ich zakupy, lub rezygnacja z zakupu przes�dzaj� co ma by� wytwarzane, w jakiej iloci i jakiej jakoci. Kupuj�c to, co im najbardziej odpowiada sprawiaj�, �e jedne przedsi�biorstwa maj� zyski i rozwijaj� si�, inne za przynosz� straty i upadaj�. W ten spos�b bezustannie przekazuj� kontrol� nad czynnikami produkcji w r�ce tych przedsi�biorc�w, kt�rzy najlepiej spe�niaj� ich �yczenia. W kapitalizmie posiadanie rodk�w produkcji wi��e si� z obowi�zkiem spo�ecznym. Przedsi�biorcy, kapitalici i w�aciciele ziemscy s� niejako mandatariuszami konsument�w, a ich mandat mo�e zosta� uniewa�niony. Aby by� bogatym, nie wystarczy mie� raz zgromadzony kapita�. Konieczne jest ci�g�e inwestowanie w to, co najlepiej spe�nia �yczenia konsument�w. Rynek jest co dzie� powtarzanym plebiscytem, eliminuj�cym nieuchronnie tych, kt�rzy nie zatrudniaj� swej w�asnoci odpowiednio do zam�wienia publicznego. Wielki kapita�, przedmiot fanatycznej nienawici wszystkich obecnych rz�d�w i ludzi, kt�rzy mianowali si� intelektualistami, zdoby� i zachowa� wielko� tylko dlatego, �e pracowa� na potrzeby mas. Fabryki, produkuj�ce towary luksusowe dla niewielu nigdy nie osi�gn�y wielkich rozmiar�w. Niedoci�gni�ciem XIX- wiecznych historyk�w i polityk�w by�o to, �e nie potrafili dostrzec, i� pracownicy byli g��wnymi konsumentami wyrob�w przemys�u. W ich mniemaniu zarabiaj�cy byli lud�mi ci�ko pracuj�cymi dla wy��cznej korzyci klasy paso�ytniczej. Ho�dowali z�udzeniu, �e fabryki wyzyskuj� masy robotnik�w fizycznych. Gdyby powi�cili troch� uwagi statystykom, �atwo mogliby dostrzec fa�sz tych opinii. Spad�a miertelno� niemowl�t, wzros�a rednia d�ugo� �ycia, pomno�y�a si� liczba ludnoci, a przeci�tny cz�owiek cieszy� si� udogodnieniami, o kt�rych nawet ludzie zamo�ni we wczeniejszych wiekach nie mogli bodaj zamarzy�. Jednak to bezprecedensowe podniesienie mas by�o zaledwie produktem ubocznym Rewolucji Przemys�owej. G��wnym jej dokonaniem by�o przeniesienie dominacji ekonomicznej z posiadaczy ziemskich na ca�� ludno�. Zwykli ludzie nie musieli ju� by� wo�ami roboczymi, zadawalaj�cymi si� okruchami z pa�skich sto��w. Znikn�y trzy kasty parias�w, charakterystyczne dla czas�w przed-kapitalistycznych: niewolnicy, poddani oraz ci, kt�rych teologowie, scholastycy, jak r�wnie� brytyjskie prawo od szesnastego do dziewi�tnastego wieku okrela�o mianem ubogich. Ich potomkowie stali si�, w nowych warunkach przedsi�biorczoci, nie tylko wolnymi pracownikami, lecz tak�e konsumentami. Ta radykalna zmiana mia�a swe odbicie w nacisku, jaki przedsi�biorcy k�adli na rynek. Tym, czego handel potrzebuje przede wszystkim, jest rynek i jeszcze raz rynek. By�o to has�o kapitalizmu. Rynek, to znaczy klienci, nabywcy, konsumenci. W kapitalizmie jest jedna droga do maj�tku: obs�u�y� klient�w lepiej i taniej ni� robi� to inni. W sklepie czy fabryce w�aciciel - lub w korporacji prezes, reprezentuj�cy udzia�owc�w - jest szefem. Lecz jego w�adza jest tylko pozorna i warunkowa, jest poddana w�adzy konsument�w. Konsument jest kr�lem, rzeczywistym w�adc�, a producent zostaje odrzucony, jeli nie przecignie konkurent�w w s�u�eniu klientom. By�a to wielka gospodarcza transformacja, kt�ra odmieni�a oblicze wiata. Bardzo wczenie przenios�a si�� polityczn� z r�k uprzywilejowanej mniejszoci do r�k ludu. Dojrza�e prawa obywatelskie przysz�y w lad za uwolnieniem przemys�u. Zwyk�y cz�owiek, kt�remu dzia�anie rynku da�o w�adz� wyboru przedsi�biorcy i kapitalisty , zdoby� podobn� w�adz� w pa�stwie. Zosta� wyborc�. Wybitni ekonomici, pierwszym z nich by�, jak s�dz� Frank A. Fetter, zaobserwowali, �e rynek jest demokracj�, w kt�rej ka�dy pens daje prawo g�osu. Bardziej poprawne by�oby stwierdzenie, �e rz�d reprezentatywny jest pr�b� urz�dzenia spraw konstytucyjnych na wz�r rynku, lecz ten projekt nigdy nie mo�e by� w pe�ni zastosowany. W dziedzinie polityki wola wi�kszoci zawsze bierze g�r�, a mniejszo� musi si� jej podporz�dkowa�. Handel natomiast troszczy si� nie tylko o pragnienia wi�kszoci. S�u�y r�wnie� mniejszociom, o ile nie s� nieistotnie ma�e. Przemys� odzie�owy produkuje ubrania nie tylko dla ludzi o normalnej budowie, lecz r�wnie� dla oty�ych, a wydawcy drukuj� nie tylko westerny i krymina�y, lecz r�wnie� ksi��ki dla wybrednych czytelnik�w. Jest druga wa�na r�nica. W sferze politycznej nie ma sposobu, aby pojedyncza osoba lub ma�a grupa os�b sprzeciwi�a si� woli wi�kszoci. Natomiast w sferze intelektu prywatna w�asno� czyni bunt mo�liwym. Rebeliant musi zap�aci� za sw� niezale�no�; na tym wiecie nie ma nagrody bez powi�ce�. Lecz gdy kto got�w jest zap�aci�, ma wolno� pope�nienia odst�pstwa od obowi�zuj�cej ortodoksji, czy neo- ortodoksji. Jakie warunki by�yby w spo�ecze�stwie socjalistycznym dla takich heretyk�w, jak Kierkegaard, Schopenhauer, Veblen czy Freud? Dla Moneta, Courbeta, Walta Whitmana, Rilkego czy Kafki? We wszystkich wiekach pionierzy nowych dr�g mylenia i dzia�ania mogli pracowa� tylko dlatego, �e prywatna w�asno� czyni�a mo�liwym lekcewa�enie dr�g wi�kszoci. Tylko kilku z tych odszczepie�c�w by�...
GAMER-X-2015