Connolly Samantha - Idealny układ 01 - Tylko on.pdf

(494 KB) Pobierz
Connolly Samantha - Tylko on
SAMANTHA CONNOLLY
Tylko on
If the Shoe Fits
Tłumaczyła: Zofia Iwańska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Poproszę tylko filiŜankę kawy – powiedziała C.J., siedząc przy stoliku
w barze.
– I to wszystko?
– Tak, dziękuję.
Kelnerka niecierpliwie przestąpiła z nogi na nogę.
– Nasze grzanki z serem są najlepsze w całym mieście – kusiła. – A
właściwie to najlepsze w całym stanie Vermont.
C.J. wzięła do ręki kartę dań i przejrzała ją z wahaniem. Była to w
zasadzie tylko jedna kartka zawierająca spis przeróŜnych potraw na śniadanie
lub lunch, zapisana ładnymi wyraźnymi literami i ozdobiona róŜowymi i
czerwonymi róŜami.
Nie była w stanie nic przełknąć, ale pomyślała, Ŝe powinna jednak coś
zamówić. Kelnerka przestanie się nią interesować, a C.J. zajmie się czymś,
zanim przyjdzie Jack. Nie ma nic bardziej absorbującego niŜ stopiony ser,
pomyślała.
– Poproszę tosta z dŜemem domowej roboty – powiedziała w końcu,
wywołując szeroki uśmiech na twarzy kelnerki.
C.J. patrzyła, jak dziewczyna odchodzi, człapiąc jak kaczka.
Gdziekolwiek jestem, zawsze widzę kobiety w ciąŜy, pomyślała.
Odetchnęła głęboko i potarła dłońmi uda. Wyjęła puderniczkę z
lusterkiem i sprawdziła, jak wygląda. Jej oczy były jakoś dziwnie duŜe, a cała
twarz zdradzała napięcie.
Uspokój się, nakazała sobie. Jesteś znaną bizneswoman, kobietą sukcesu,
mówisz trzema językami i co tydzień spotykasz się z aktorami i róŜnymi
osobami z pierwszych stron gazet. Za chwilę czeka cię kolejna transakcja, taka
jak setki innych, i nie ma Ŝadnego powodu do zdenerwowania.
Do stolika wróciła kelnerka, przynosząc kawę i grzankę.
– Dziękuję – powiedziała C.J., sięgając po dzbanuszek z mlekiem. Gdy
wlewała mleko do kawy, zdała sobie sprawę, Ŝe kelnerka nadal stoi obok.
C.J. podniosła wzrok i napotkała baczne spojrzenie.
– Czy pani nazywa się C.J. Mathews? – spytała kelnerka.
C.J. uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Kelnerka pisnęła i klasnęła w
dłonie.
– Wiedziałam! – wykrzyknęła. – No wiedziałam! To zajęło mi chwilę,
zanim sobie uświadomiłam... To dlatego, Ŝe masz nową fryzurę i w ogóle... Ale
poznałam cię! Ty prawdopodobnie mnie nie pamiętasz. Byłam parę klas niŜej.
Czekała, aŜ C.J. przypomni sobie jej imię.
– Czy ty jesteś Lisa? – C.J. zapytała wreszcie z wahaniem.
28540122.001.png
– Jasne! – wykrzyknęła z radością kelnerka i usiadła po drugiej stronie
stolika. – Wyjechałaś na jakiś czas do Europy, prawda? Kiedy wróciłaś?
Wróciłaś z jakiegoś specjalnego powodu? Przyjechałaś na Święto śonkili? Nie,
oczywiście, Ŝe nie! Pewnie miałaś o wiele lepsze festiwale w Europie. Gdzie
mieszkasz? Chyba nie w ParyŜu, co? Och, to byłoby cudownie! Byłaś w
Irlandii? Mówiłam Pete’owi, Ŝe chciałabym pojechać na wakacje do Irlandii, ale
nie ma czasu... – Uśmiechnęła się, pogładziła swój brzuch i spojrzała na C.J.
badawczym wzrokiem. – Nie chodzi o sprawy rodzinne, prawda? Wiem, Ŝe
twoja mama chorowała na grypę w okresie BoŜego Narodzenia, ale juŜ doszła
do siebie. Dawno cię tu nie było. Musiało się coś stać, Ŝe przyjechałaś. Mam
nadzieję, Ŝe to nic złego...
C.J. nie próbowała przerwać tego słowotoku, więc gdy Lisa zawiesiła
głos, zapadła cisza.
– Eee... nie – powiedziała wreszcie C.J. – Mieszkam teraz w Nowym
Jorku, właściwie juŜ trzy lata. Nie musiałam więc wybierać się w daleką drogę,
by tu dojechać. Mama teŜ często mnie odwiedza – dodała, chcąc dać Lisie do
zrozumienia, Ŝe nie jest wyrodną córką, która wyjechała i zerwała kontakty z
rodziną.
– To świetnie – skomentowała Lisa. – MoŜesz tu wpadać, kiedy tylko
zechcesz.
– Mhm – mruknęła C.J., mając nadzieję, Ŝe się nie zaczerwieniła. – Więc
pracujesz tu na pełny etat, Lisa?
– Nie tylko, to nasz bar. Pan Brown przeszedł na emeryturę, a pewna sieć
barów chciała kupić ten lokal. Zaproponowałam panu B., Ŝe jeśli sprzeda go
nam, ma zapewnione darmowe posiłki do końca Ŝycia. On na to, Ŝe to samo
obiecują mu tamci. Wtedy powiedziałam, Ŝe jeśli sprzeda restaurację sieci, to
będzie jadał w towarzystwie wrzeszczących nastolatków, którzy będą tu grać na
automatach. Podziałało. Ja i Pete kupiliśmy więc ten bar – powiedziała, zerkając
z dumą dokoła.
C.J. była pod wraŜeniem. Restauracja była naprawdę bardzo miłym
miejscem. Wszędzie było czysto, na stolikach stały wazoniki ze świeŜymi
kwiatami, przy oknach wisiały ładne zasłony w ciepłych kolorach.
– Ślicznie tu – pochwaliła. – Gratuluję. Widzę, Ŝe spodziewasz się
dziecka, to będzie pierwsze?
Lisa wybuchnęła śmiechem.
– SkądŜe! Trzecie! To znaczy – moje trzecie. A Pete’a drugie.
– Pete...? – powtórzyła C.J., szukając w pamięci twarzy, która łączyłaby
się z tym imieniem.
Lisa znowu się roześmiała.
– Znasz go, to Pete Ledden. W końcu mnie złapał. Nie moŜna pokonać
prawdziwej miłości. A ty jesteś męŜatką?
28540122.002.png
C.J. uśmiechnęła się i pokręciła głową.
– NiewaŜne – powiedziała Lisa, poklepując ją po ręce.
C.J. poczuła lekką irytację. JuŜ chciała rzucić, Ŝe jej zdaniem bycie
„singlem” jest o wiele lepsze, z kilku względów, niŜ związek z Pete’em
Leddenem, ale spojrzała na twarz Lisy, miłą i przyjazną, i zrezygnowała z
ostrych słów.
Pomyślała o sobie, Ŝe jest szczęściarą, bo mogła spełnić swe marzenia i
tak pokierować Ŝyciem, by było dokładnie takie, jakie chciała. I Ŝadna
koleŜanka, choćby o pięć lat młodsza, naprawdę nie musi się nad nią uŜalać.
W zasadzie rozmowa z Lisą była tym, czego C.J. potrzebowała w tym
momencie. Szczyptą realizmu. To nie był Nowy Jork, nie mogła tu zadawać
dziwnych pytań. Rozluźniła się i pomyślała o tym, Ŝe juŜ niedługo stąd
wyjedzie.
Lisa spojrzała w okno i wstała od stolika.
– Popatrz, to Jack Harding, pamiętasz go? Czekaj, zaraz go zawołam.
Lisa błyskawicznie ruszyła do drzwi.
Serce C.J. zaczęło walić jak młotem. MęŜczyzna przechodził na tę stronę
ulicy, gdzie znajdował się bar. C.J. ogarnęła panika, miała ochotę szybko ukryć
się pod stołem i wyjść dopiero wtedy, gdy on odejdzie. Była w pułapce,
popełniła błąd. Chwyciła menu i zasłoniła nim twarz.
Jack mruŜył oczy od słońca, przechodząc przez ulicę. Pomachał
sąsiadowi, który mijał go swoją półcięŜarówką. Szedł wolnym krokiem, jak
zwykle. W pewnym momencie dostrzegł Lisę, która wykonywała jakieś szalone
gesty. Uśmiechnął się.
C.J. odłoŜyła kartę dań i jęknęła, gdy Lisa i Jack weszli do baru. Nie
miała wyboru, musiała stawić czoło sytuacji.
Ostatni raz widziała Jacka trzy lata temu, na pogrzebie jej dziadka. Ojciec
zmarł, gdy była dzieckiem, więc dziadek stał się najwaŜniejszym męŜczyzną w
jej Ŝyciu. Czuła się bardzo nieszczęśliwa i opuszczona po jego śmierci. Jack
powiedział jej wtedy, Ŝeby zwróciła się do niego, gdyby potrzebowała kiedyś
pomocy.
MęŜczyzna, który teraz zbliŜał się do jej stolika, był bez wątpienia
Jackiem z jej dzieciństwa. Tym, który zepchnął ją z roweru; tym, który miał
mnóstwo kłopotów, gdy odkryto, Ŝe prowadził samochód ojca, a miał dopiero
dwanaście lat; tym blondynem, który wszędzie wprowadzał zamęt i zawsze miał
na dŜinsach plamy z oleju.
Dzisiaj jego dŜinsy i koszulka były czyste, ale włosy jak zwykle
zmierzwione. Nie zmieniło się równieŜ głębokie spojrzenie niebieskich oczu,
które teraz wpatrywały się w C.J.
Miał teŜ ten sam łobuzerski uśmieszek.
– No, kto to jest? – Lisa wskazała C.J. – Musisz zgadnąć. Wyobraź ją
28540122.003.png
sobie z włosami mysiego koloru.
Piękne dzięki, Liso, pomyślała C.J., wstrzymując oddech. Spojrzała na
Jacka, usiłując przekazać mu, by nie oznajmiał, Ŝe to właśnie C.J. zaaranŜowała
spotkanie. Gdyby Lisa to usłyszała, na pewno dowiedzieliby się wkrótce
wszyscy w mieście.
Jack zmarszczył czoło z namysłem.
– Czy to nie ta dziewczyna od Mathewsów, która nosiła takie śmieszne
buty?
Lisa z zadowoleniem klepnęła go w ramię.
– Brawo! Masz rację. Zapomniałam o tych butach. Ale w nich
wyglądałaś! – Pokręciła głową. – Siadaj, Jack, zrobię ci kawy. Jeszcze chwila, a
goście zechcą mnie tu zastąpić. Dotrzymaj towarzystwa C.J.
– Mogę usiąść? – zapytał Jack szarmancko.
– Jasne! – wtrąciła Lisa i lekko go popchnęła.
Jack wsunął długie nogi pod stolik, potrącając kolanami kolana C.J.
– Mam nadzieję, Ŝe nie czekałaś zbyt długo – powiedział ściszonym
głosem.
C.J. rozejrzała się wokół, by się upewnić, Ŝe nikt nie podsłuchuje, a Lisa
oddaliła się na znaczną odległość.
– Wystarczająco, Ŝeby stać się potencjalnym tematem miejscowych
plotek – odparła.
– Podobają mi się twoje włosy – powiedział. Automatycznie dotknęła ich
palcami.
– Gdy się ostatnio widzieliśmy, miały chyba taki sam kolor...
– Trochę inny odcień rudości.
Lisa wróciła z filiŜanką kawy dla Jacka. Mrugnęła porozumiewawczo do
C.J., zanim odeszła.
– Kiedy przyjechałaś? – zapytał.
– Wczoraj po południu.
– Jak się miewa twoja mama?
– Dziękuję, dobrze. Jest zachwycona, gdy moŜe o mnie zadbać.
– Cieszę się, Ŝe do mnie zadzwoniłaś. Miło cię znowu zobaczyć.
C.J. uśmiechnęła się do niego.
– Ja teŜ się cieszę, Ŝe cię widzę – powiedziała. Zdenerwowanie, które ją
opanowało w chwili, gdy Lisa ruszyła do drzwi, by zawołać Jacka, powoli
zaczęło powracać. C.J. poczuła suchość w ustach i zerknęła w okno, Ŝeby się
uspokoić.
– Co z twoim samolotem? – spytała. Zrobił strapioną minę.
– Stoi w hangarze. Miałem mały wypadek.
Spojrzała na niego z niepokojem. Rozmawiali przez telefon niedługo po
tym, jak Jack kupił samolot i był zachwycony nowym nabytkiem – rocznym
28540122.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin