Skrobka Kędzierski Jerzy - Dzieje Anglii 1485-1939.doc

(4538 KB) Pobierz

Jerzy Z. Kędzierski

 

DZIEJE ANGLII

1485-1939

* WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK • ŁÓDŹ ZAKŁAD NARODOWY IM. OSSOLIŃSKICH - WYDAWNICTWO

1986

 

Okładką i obwolutę projektował

,'.!      EDWARD itOSTKA

'i f

Redaktor

AURELIA PODGÓRSKA

Redaktor techniczny

RYSZARD ULANECKI Copyright by Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo Wroclaw ItSt

Ali rights reserved Printed in Poland

ISBN 83-04-01055-0

 

Spis treści

PRZEDMOWA   (Mariana   Dobrosielskiego) OD   AUTORA      .      .......

Str. 5

14

I.   ABSOLUTYZM TUDOROW    ..............

Henryk VII (14-36): Sytuacja dynastyczna. Spisek Lamberta Simnela. Star Chamber, sądownictwo. Polityka zagraniczna. Spisek Perkina Warbecka. Irlandia i Szkocja. Intercursus Magnus. Śmierć Warbecka i Warwicka. Sojusz hiszpański. Finanse, handel. Privy Council. Administracja, parlament. Historiografia.

Henryk VIII (36-75): Charakter króla i wojny. Wolsey. Kwestia sukcesji. Śmierć Wolseya. Początki reformacji. Tomasz Cromwell. Anna Boleyn. Stan Kościoła. Egzekucje. Likwidacja klasztorów. Janina Seymour. 10 Artykułów wiary. Powstanie w Lincolnshire. Pielgrzymka Łaski. Represje. Biblia angielska. Polityka religijna Henryka. Anna Cleves. Egzekucja Cromwella. Katarzyna Howard. Dalsze represje. Katarzyna Parr. Wojna ze Szkocją i Francją. Księga Królewska. Prześladowania religijne. "

Edward VI (75-86): Rada Regencyjna. Somerset. Dalsza reformacja. Modlitewnik powszechny. Bunty i represje. Egzekucja Somerseta. Northumberland. Zagraniczni reformatorzy. Początki dysydenctwa.

Maria Krwawa (86-91): Egzekucja Northumberlanda. Mariaż hiszpański. Rebelia Waytta i represje. Powrót do katolicyzmu. Prześladowania. Wojna z Francją. Spisek Stafforda. Jan Foxe.

Elżbieta I (91-128): William Cecil. Charakter królowej. Akt supremacji. 39 Artykułów wiary. Sytuacja w Szkocji. Maria Stuart. Hiszpania i Niderlandy. Spisek Ridolfiego, krwawa retrybucja. Ekskomunika. Noc św. Bartłomieja. Złupienie Antwerpii. Flirt francuski. Leicester w Niderlandach. Knowania Marii Stuart, egzekucja. Wojna z Hiszpanią. Katolicy. Purytanizm. Przypisy ..................... 129

II.   KORONA   I   PARLAMENT.   WALKA   O   WŁADZĘ   .......      142

Jakub I (Stuart) i jego pojęcia o władzy monarszej. Sytuacja religijna. Izba Gmin. Sojusz hiszpański a Niderlandy. Karol I i Buckingham. Petition of Rights. Dochody Korony. Wzrost anglikanizmu. Proces i śmierć Strafforda. Długi Parlament. Powstanie w Irlandii. Great Remonstrance. Wojna domowa. Oliver Cromwell. Pacyfikacja Szkocji i Irlandii. Proces i śmierć Karola I. Parlament kadłubowy. Kalwinizm, sekciarstwo. Protektorat. Powstanie roja-listów. Wojny kolonialne. Śmierć Cromwella. Restauracja Karola II. Miłośnice i dworacy. Anglikanizm Clarendona. Handel, finanse, kolonie. Zależność króla

od   Ludwika   XTV   i   narlampntn     TToholo     Choffat.K,,,-"    r>"".,~tl,;   -",,*;;   --u*--

nych.  Whig i  tory.  Prześladowania  religijne.   Błędy  Jakuba  II.  Zaproszenie

Siedmiu. Wilhelm III (Orański).

Przypisy      ....................

III.   MONARCHIA   KONSTYTUCYJNA.   WOJNY   I   PARTYJNICTWO      .      .

IV.   EKSPANSJA ZAMORSKA. ZMAGANIA Z FRANCJĄ

V.   REWOLUCJA PRZEMYSŁOWA.  NA  DRODZE  DO REFORM

741

245

261

Rewolucja Wspaniała. Jej skutki w Irlandii, Szkocji i Holandii. Wojna z Francją. Dług narodowy. Król i jego rada. Królowa Anna. Wojna o sukcesję hiszpańską. Marlborough. Partyjnictwo. Odstąpienie sojuszników i pokój z Francją. Traktat w Utrechcie. Unia ze Szkocją.

Dynastia hanowerska. Oligarchia whłgowska. Dwór Jerzego I. Nasilenie par-tyjnictwa. Początki gabinetu. Etos społeczny i polityczny. Sojusz z Francją i Holandią. Wojna północna, odstąpienie Szwecji. Stan Kościoła. Bańka mydlana Mórz Południowych. Jakobici. Gospodarka Walpole'a. Jerzy II i Karolina. Sankcja pragmatyczna. Wojna. Cenzura. Newcastle u władzy. Karol Stuart w Anglii. Odstąpienie Austrii. Tryumf Prus. Koniec wojny o sukcesję austriacką. Przypisy       ....................     355

376

Merkantylizm i rzeczywistość. Stan gospodarczy kraju. Pierwsze eksploracje. Etos elżbietański. Kolonizacja Irlandii. Nowa Fundlandia. Raleigh i Wirginia. Massachusetts. Dwie Karoliny. Pensylwania. Georgia. Indie Zachodnie. Daleki Wschód. Portugalczycy, Holendrzy, Anglicy. East India Company. Imperializm. William Pitt. Wojna 7-letnia. Nowe Imperium. Jerzy III. Stan kolonii amerykańskich. Przemyt. Herbatka bostońska, przyczyny wojny. Lord North. Rola Jerzego III. Odstąpienie lojalistów. Reakcja przeciw "królowi--patriocie". Wilkes. Burkę. Rozruchy Gordona.

Pierwsze reformy. William Pitt Młodszy. Rewolucja francuska. Wojna z Francją.  Represje. Finanse Pitta.  Unia z Irlandią.  Blokada kontynentalna. Wel-lington. Kongres wiedeński. Przypisy      ....................     518

543

Zmiany na wsi. Rola ziemian. Stan przemysłu. Wynalazki podstawowe. Kanały. Gaz. Koleje. Prawo ubogich. Związki zawodowe. Strajki i bunty. Problemy powojenne. Peterloo. Represje. Królowa Karolina. Reformy Peela i Huskissona. Canning. Grecja. Emancypacja katolików. Konserwatyzm tory-sów. System wyborczy. Pierwsza reforma. Szkolnictwo. Ustawy fabryczne. Zniesienie niewolnictwa. Nowe Prawo ubogich. Melbourne edukuje królową Wiktorię. Samorząd miejski. Ruch robotniczy. Robert Owen. Czartyści. Liga antyzbożowa. Peel u władzy. Wolny handel. Głód w Irlandii. Przypisy .................... 645

SKOROWIDZ  (do  tomu)  zestawiła  Aurelia   Podgórska  .......     660

SPIS  ILUSTRACJI  I MAP  ...............     738

ran** iimtnimt

X

•%?<••. '•,"- - *

Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 1986. Naklad: 10000 egz. Objętość: ark. wyd. 59,80, ark. druk. 46,50+3 wkł., ark. Al - 62. Papier druk. sat. kl. III. 80 g. 70X100. Oddano do składania 1981 - 10 - 05. Podpisano do druku 1985 - 12 - 10. Druk ukończono w marcu 1986. Wrocławskie Zakłady Graficzne. Wrocław, ul. Oławska 11. Zam. 612/81. H-8. Cena tomu I i II zł 1600.-

 

Od autora

Celem tej pracy jest przedstawienie wykształconemu czytelnikowi historii Anglii nie wedle zwykłych schematów i syntez, niosących z sobą niebezpieczeństwo szablonów myślowych i powierzchowności, lecz procesów istotnych dla tego narodu i państwa, niepowtarzalnych i jedynych, które wespół z geografią i klimatem urobiły Anglików tak jak ich znamy. O to "znamy" właśnie chodzi, gdyż nie ma poznania innego jak przez historię (także własnej przeszłości i siebie na co dzień), a ogólniki podające wszystko gotowe, tak że samemu już myśleć nie trzeba, na pewno do tego nie prowadzą. Gorzej, gdy w takich syntezach znikają jeszcze ludzie i historia wyłania się jako bezosobowy niemal proces, w którym działają siły jakby od ludzi niezależne, jak gdyby ich samych w ogóle w tych procesach nie było.

Lytton Strachey, nieprześcigniony twórca współczesnej biografii politycznej uważa, że "człowiek jest zbyt ważny sam w sobie, aby ludzi można traktować jako zwykłe manifestacje przeszłości. Ludzie mają bowiem wartość niezależną od wszelkich procesów czasu, wartość, która jest wieczna i którą musi się odczuć ze względu na nią samą". Rozumiemy to dobrze w wypadku postaci najlepiej znanych, jak Sokrates, Cezar, Karol Wielki, Dante, czy Lenin, ale już znacznie mniej w przypadku innych, "mniejszych", z których jednakże historia też się przecież składa. Każdy człowiek jest częścią historii, choć nie każdy ma w niej ten sam udział. Toteż w prezentacji procesów istotnych w dziejach Anglii - politycznych, gospodarczych i społecznych - chodzi tutaj nie tylko o pokazanie ich cech odrębnych, własnych, ale i ludzi co je kształtowali, sami się przy tym zmieniając.

To co własne, istotne, przejawia się na co dzień w nastawieniach wewnętrznych do spraw wielkich i małych. Suma tych nastawień w człowieku to w dużym stopniu on sam, historycznie, choćby o tym nie wiedział. Gdy weźmiemy np. stosunek Polaka do wojska lub do wykształcenia, a stosunek Anglika do tych samych spraw, zobaczymy - jeśli potrafimy to dostrzec - olbrzymią różnicę. To są właśnie owe zasadnicze kulturowe treści w nastawieniach wewnętrznych, które uformowała historia. ' Jest ich znacznie więcej, a w ich poznaniu i rozumieniu winna właśnie pomagać historiografia.

Sprawa jest o tyle ważna, że Polacy po wielkim zwycięstwie w najstraszliwszej z wojen, w swoim odrodzeniu powojennym stali się na-

10

rodem i państwem nowoczesnym, jednym z przodujących tak pod względem ustroju, jak osiągnięć materialnych. Dojrzewanie kulturalne zależy jednak od różnych procesów, a jednym z jego przejawów jest znajomość innych krajów i kultur - nie ta powierzchowna, syntetyczna i szablonowa, lecz solidna, pewna siebie i głęboka. Otóż nasza polska niepewność siebie w tym zakresie, mimo tych olbrzymich osiągnięć materialnych i społecznych, przejawia się dość charakterystycznie w jednym z naszych nastawień wewnętrznych: do tego co o nas myślą obcy, i do nich samych. Nieważne, co my myślimy o nich (bo to wymaga wiedzy!), tylko właśnie co oni o nas. Zauważalne jest to w prasie, radio i telewizji, przejawia się także w literaturze, i łączy się w sposób nieprzyjemny ze stosunkiem jakby zależności od tego co obce, "dewizowe", "wartościowsze". Jest takich przykładów więcej. Tu wystarczy zwrócić uwagę, jeśli chodzi o znajomość Anglii, na poczucie obcości, niemal egzotyki, z jakim podchodzi się u nas na co dzień do aktualnych spraw tego kraju, już nie mówiąc o jego przeszłości. Obecne jest to również w literaturze przekładowej, w opanowaniu języka (odzwiercielającego realia życia i obyczajowość) i przyswajaniu go tłumaczeniami tak, żeby nie tracił swego ducha, lecz był i dobrą polszczyzną.

Nie ulega chyba wątpliwości, że jednym z zadań dziejopisarstwa w naszych czasach jest przyswajanie przeszłości innych narodów w taki sposób, aby można zrozumieć to, co w niej istotne i co stworzyło tych ludzi takimi, jakimi byli i są. Nie można tego zrobić w jednej książce. Każdy historyk, na szczęście, patrzy na przeszłość nie tak samo i ma inny zasób wiedzy; toteż im bogatsza literatura w danym zakresie, tym lepiej. Nie można żyć przeszłością, lecz przeszłość musi być w nas żywa! Jeżeli choć w części to zadanie udało mi się spełnić, książka niniejsza swoją rolę może odegrać.

Drugi problem - konstrukcji tematycznej i z tym połączonej selekcji w tak długim okresie, obejmującym prawie pół tysiąca lat, można rozwiązać w różny sposób, żaden na skutek tego w pełni nie zadowalający. Przyjąłem metodę prof. Paresa, który w przedmowie do swej pracy War and Trade in ihe West Indies 1739-17631 pisze: "Czytelnik nie znajdzie tu historii opowiedzianej prosto od początku do końca. Z drugiej strony, nie znajdzie też analizy tematu za tematem, bez zwracania uwagi na sekwensy czasu. Aby rzecz dobrze zobaczyć ze wszystkich stron, historyk musi połączyć różne metody. Raz należy opisać system polityczny, ekonomiczny lub strategiczny, jak się właśnie przedstawiał, drugi raz przebieg kampanii wojennej bądź układy jako całość samą w sobie. Aby przekazać jak najpełniej wielkie ruchy historii, takie jak wojna lub szereg wojen jedna za drugą, trzeba zająć się nie tylko dyplomacją, ale prawem i polityką partyjną. Historyk musi więc zmieniać metody. Niektórych z tych spraw, jak dyplomacja, nie można przedstawić inaczej jak narra-

" i              '                                 '                                                                          11

cją: dla innych, jak prawo i historia gospodarcza, narracja byłaby zupełnie nieodpowiednia. Ruch musi więc iść na przemian ze statyką: raz nasza historia idzie wprzód, raz zatrzymuje się w takim punkcie, skąd wszystko dokoła można obejrzeć spokojnie".

Do tego można dodać słowa prof. Butterfielda w History and Human Relations*, z jego rozważań nad metodyką prezentowania historii społecznej: "Może dopiero ostatnio zaczynamy pojmować, iż ta historia to nie coś bezkształtnego, jak panoramiczne opisy dawnych historyków, i nie jedynie szereg stojących obrazów, ale opowieść o nieustannie rozwijającym się i zmieniającym układzie rzeczy. I być może tylko wysoki kunszt literacki zdoła rozwiązać problem zobrazowania tego ruchu, który odbywa się równocześnie w wielu wymiarach, tak że będziemy widzieli szerokie tło przeszłości już w ruchu nieustannym". Słowa te można chyba zastosować z powodzeniem do historiografii w ogóle. Chciałbym też dodać, iż zawsze pomagały mi uwagi Arystotelesa i Micheleta, że "autorytet jest tyle wart, ile argument przezeń przytoczony", i że "respekt zabija historię".

Na koniec pozostaje jeszcze jedna sprawa, która po tych długoletnich studiach nad historią Anglii wyłania się z natarczywą oczywistością. Jest to sprawa stara jak świat w dziejach naszej cywilizacji, a mianowicie zależność między siłą a odpowiedzialnością. Do końca II wojny światowej wojna była elementem polityki, przyjętym powszechnie i międzynarodowo uznanym, i nasze dzieje, od Pax Romana, są melancholijnym odbiciem tych stosunków; rzec można, byliśmy do niedawna na poziomie jaskiniowców, tyle że rozporządzających bronią coraz bardziej niszczącą i w końcu atomową, moralnie gotowych w każdej chwili mordować drugich ludzi i niszczyć całe narody dla korzyści własnych. Nie mamy czym się chlubić, tą historią człowieka w Europie czy gdzie indziej (choć ta pierwsza jest nam naturalnie bliższa). Pokój był zawsze celem wojen, czy to prowadzonych przez Rzym, czy przez Karola Wielkiego, czy Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Lecz mimo postępu technicznego (ułatwiającego współpracę nad utrzymaniem pokoju, chociażby w Europie już przed I wojną światową), rozbieżności narodowe, wynikające z własnych ambicji, uprzedzeń, celów, tradycji i chęci dominacji pozostały tak wielkie, że zamiast współpracy i pokoju Szczytniejszym •celem była nadal wojna. Kultura chrześcijańska nie okazała się elementem trwale łączącym narody europejskie celami nadrzędnymi, takimi jak pokój powszechny. Potęga materialna i moralna prawie nigdy nie szły z sobą w parze, aż się rozeszły ostatecznie w Niemczech hitlerowskich, w tym dziedzicu historycznym Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

W XIX w., po wojnach napoleońskich, największym państwem na świecie aż do II wojny światowej była Wielka Brytania. Zdawała sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na niej spoczywa, lecz w dość ograni-

12

czonym zakresie, gdyż Pax Britannica rozciągał się tylko na jej własne imperium (w którym wciąż trwały wojny!). Od spraw Europy oddzielała ją iluzoryczna równowaga sił, polegająca na tym, by żadna grupa państw nie mogła jej zagrozić, a w znacznie mniejszym stopniu na równowadze sił między nimi. Lekcja, jaką dała W. Brytanii I wojna światowa, poszła na marne. Przekonaliśmy się o tym i my, na własnej skórze, boleśnie. 29 lipca 1941 r. Ernest Bevin, w ruchu robotniczym Anglii między wojnami postać chyba największa (i późniejszy minister spraw zagranicznych), rzekł w Izbie Gmin: "Jeśli mnie ktoś zapyta, kto ponosi odpowiedzialność za politykę brytyjską prowadzącą do wojny, wyznam jako człpwiek z Labour szczerze: My wszyscy. Odmawialiśmy absolutnie spojrzenia faktom prosto w oczy. Gdy szło o uzbrojenie lub dopełnienie uzbrojenia naszego narodu, narodu, który ma wrodzone umiłowanie pokoju, odmawialiśmy uznania, że ten problem istnieje i że sytuacja jest krytyczna".

Patrząc wstecz, moglibyśmy znaleźć więcej podobnych sytuacji w historii Anglii; doszlibyśmy też do niedotrzymania gwarancji dla Belgii w I wojnie światowej, i do odstąpienia niejednego sojusznika - jak czytelnik się dowie na przykładzie Holandii, Austrii, Szwecji, Prus czy Katalonii, nie mówiąc o nas samych. Toteż ta wielka siła bez odpowiedzialności pozostawia w historii wrażenie czczości i próżności, bo po co dążyć per fas et nejas do siły i wreszcie ją posiąść, skoro ta potęga nie potrafi przeciwstawić się skutecznie i zapobiec wedle swych możliwości największemu złu na świecie, jakim jest wojna?

Dla nas nasze stosunki wojenne z sojusznikiem brytyjskim, w którego obronie żołnierz polski walczył na morzach, w powietrzu i na lądzie, skończyły się tak, jak się zaczęły. We wrześniu 1939 nie dostaliśmy, mimo sojuszu, żadnej pomocy w naszej samotnej walce z Niemcami, po wojnie Churchill nie wspomniał ani słowem w swoich pamiętnikach choćby o roli naszych lotników w Bitwie o Anglię. A o całej wielkiej armii podziemnej, największej w Europie, tej co przyszła Anglii i z tak życiodajną pomocą jak skuteczne ostrzeżenie przed rakietami V, premier brytyjski mówił tylko jako o "naszych polskich agentach". Takie elementy historii też kształtują nastawienia wewnętrzne, po obu stronach.

Dzisiaj, gdy udział ZSRR po wygranej wojnie z Niemcami stworzył we współpracy międzynarodowej nową rzeczywistość historyczną, w której siła nakłada bezpośrednią odpowiedzialność za utrzymanie pokoju, cała nasza dotychczasowa historia wydaje się jak gdyby przebrzmiałą już - oby naprawdę! - epoką wojen. Być może w świetle tej nowej rzeczywistości, o umocnienie której trwa i będzie trwała stale niezłomna walka - a jej wielkimi etapami już Poczdam, Helsinki i wycofanie się USA z Wietnamu - przyjdzie przewartościować i przepisać tę całą his-

13

torię epoki wojen, która dla ludzi żyjących w następnym millennium będzie się wydawała chyba jednym wielkim barbarzyństwem, zrodzonym wokół cywilizacji religijnych.

Co do dalszej lektury i źródeł (dla zainteresowanych), jest w czym wybierać. Ze standardowych historii Anglii bogaty materiał zawiera jednotomowa, acz bardzo obszerna A History of England Keitha Feilinga8, choć brak w niej wigoru intelektualnego i odczucia, że historia to wielki ludzki dramat; a jak większość historyków brytyjskich - i jego cechuje duża bezkrytyczneść wobec własnej przeszłości. 10-tomowa historia Anglii do czasów najnowszych w wydawnictwie Longmansa oraz 15-tomo-wa oksfordzka niejednokrotnie się uzupełniają; Cambridge wydaje standardową historię imperium. Mnóstwo znakomitych monografii dostarcza potrzebnych tematów i szczegółów, ujmując nieraz te same problemy w nowym świetle: a wśród niezliczonych biografii i pamiętników niektóre są prawdziwymi osiągnięciami artystycznymi - tak wiedza została połączona dobrze z kunsztem literackim.

Obie wyżej wymienione wielotomowe historie zawierają wyczerpującą bibliografię; "Annual Bulletin of Historical Literaturę" i "Annual Bulletin of History", wydawane przez Historical Association, przynoszą spisy nowych pozycji, a Blackwell, O.U.P., C.U.P. i Royal Historical So-ciety m.in. prowadzą szczegółową bibliografię źródeł historycznych i literatury. Także Historical Manuscripts Commission oraz National Register of Archiyes służą zainteresowanym szczegółowymi informacjami; HMSO publikuje katalog swych wydawnictw oficjalnych. W 1975 r. ukazał się nowy kwartalnik "New History", omawiający publikacje historyczne i zbliżone. Skrócenie okresu tajności dokumentów państwowych z 50 lat do 30, głównie z zakresu polityki zagranicznej, pozwoliło na wykorzystanie tego materiału tutaj (wiele bowiem zbiorów już opublikowano). Trzeba też 'zwrócić uwagę na wysoki poziom recenzji z książek historycznych i zbliżonych, zamieszczanych w wielkich dziennikach angielskich i tygodnikach, dzięki czemu ta lektura oprócz korzyści daje i przyjemność.

Na koniec pozostaje mi tylko miły obowiązek podziękowania autorowi "Przedmowy" za życzliwe słowa, a p. Bolesławowi Wiłkojciowi za .bezinteresowne zrobienie map*.              '

1 Richard P a r e s,   War and Trade in the West Indies 1739-1763, London 1963.

2 Herbert Butterfield,   History and Human Relations, London 1951.

3 Keith Feiling, A History of England, Macmillan, London 1950. * Informacja od Wydawcy:  Skorowidze sporządziła Aurelia Podgórska przy aktywnym udziale Autora.       .              •"            ,     .

 

Przedmowa

Kiedy wielce zasłużone wydawnictwo "Ossolineum" zwróciło się" do mnie o napisanie wstępu do kolejnego tomu Dziejów Anglii (1485-1939) Jerzego Zdzisława Kędzierskiego, sądziłem początkowo, że to chyba pomyłka lub żart. Nie jestem bowiem ani "znanym historykiem", ani "wytrawnym" znawcą dziejów Anglii, ani kimś, kto zwykł pisywać wstępy do cudzych książek. Próby wyjaśnienia wykazały, że to jednak nie pomyłka. Z bardzo poważnymi wewnętrznymi oporami jednak oraz jeszcze większymi wątpliwościami - z wyżej wymienionych powodów - zabrałem się do skreślenia wstępu do tej interesującej i dobrej książki. Czynię to przede wszystkim z następujących powodów: po pierwsze, nie jest to typowa "naukowa" książka historyczna; po drugie, jej autor nie jest typowym "naukowcem" - doktorem - docentem - profesorem. Gdyby było inaczej zapewne nikt by mnie nie namówił do napisania wprowadzenia do tej książki.

Parę więc słów o autorze. Jerzy Z. Kędzierski, walczący żołnierz podczas Kampanii Wrześniowej, przedostał się w parę miesięcy później z Polski na Bliski Wschód, by tam znów walczyć o Polskę, a stamtąd do Anglii, gdzie przebywał przez 26 lat - do końca 1973 roku. Tam też w latach 1969-1972, kiedy pracowałem jako ambasador PRL, "przy dworze Sw. Jakuba" - jak to się dyplomatycznie mówi - poznałem J. Z Kędzierskiego. Zanim poznałem go osobiście, zetknąłem się jeszcze w kraju z jego niektórymi pracami literackimi (wiersze i opowiadania), a przede wszystkim z jego tomem Dziejów Anglii do roku 1485. Lektura wciągnęła mnie bardzo i żałowałem, że następny toni nie jest gotowy, byłby bowiem jeszcze bardziej przydatny dla lepszego zrozumienia przeze mnie współczesnej Anglii.

A w Anglii najpierw dowiedziałem się o autorze od samej... królowej Elżbiety! Otóż po złożeniu listów uwierzytelniających JKMości w rozmowie usłyszałem - z jakże przyjemnym zaskoczeniem - że królowa ma w Royal Library pięknie oprawiony tom Dziejów Anglii do roku 1485 "ze szlachetną dedykacją" mego współrodaka (nazwisko wypowiedziane bezbłędnie), za co mu gorąco podziękowała.

We wprowadzeniu do Dziejów Anglii do roku 1485 (Ossolineum 1966) profesor R.R. Betts z Uniwersytetu Londyńskiego pisał o sw^m uczniu, autorze tej książki, że "po studiach nad historią Europy Środkowej i Wschodniej w pełni opanował dziedzinę, w którei nawpf- AnoiiVrvm nio

, ii

łatwo się wybić" oraz, że "dzieła tego rodzaju są najważniejszym środkiem szerzenia wzajemnego zrozumienia i lepszego poznania między narodami". Prof. Betts złożył również wyrazy uznania dla autora za dzieło będące pierwszą pracą tego rodzaju poza Anglią.

W swej przedmowie do pierwszego tomu autor napisał: "lata spędzone na obczyźnie tylko wtedy przyniosą pożytek, jeżeli ich owocem będzie praca mogąca przydać się w Polsce. I to właśnie przeświadczenie, że trzeba więcej przynieść z sobą z tej wielkiej wędrówki, na którą wojna wypchnęła tak wielu Polaków, niż się z sobą na nią wyniosło, było dla mnie przez długie lata, w bardzo trudnych warunkach, nieustannym bodźcem i zachętą do pracy". Sądzę, że te słowa świadczą wymownie o autorze, który, tak jak sobie postanowił, "więcej z sobą z tej wielkiej wędrówki" przyniósł, niż na nią ze sobą zabrał.

Kiedy w Londynie poznałem J. Z. Kędzierskiego, był on jednym z najaktywniejszych związanych z krajem działaczy polonijnych. Podziwiałem jego wielostronną i bogatą aktywność literacką, naukową, publicystyczną, polityczną, a - jak zdążyłem się zorientować - żył w warunkach nader skromnych, utrzymując się z pracy i płacy zupełnie nie odpowiadającej jego wysokim kwalifikacjom.

Tak się złożyło, że podczas pobytu w Anglii mogłem poznać nie tylko autora, lecz i koncepcję i częściowo treść mniejszego tomu, które mi au-tpr w licznych dyskusjach prezentował. Byłem pełen podziwu dla stosunku autora do jego pracy i konsekwencji, z jaką swe cele realizował - jak już wspomniałem - w wielce niesprzyjających warunkach.

Dzieło Kędzierskiego nie tkwi w próżni. Stworzył je człowiek dojrzały, który swą wiedzę zdobył nie jedynie w akademickim oderwaniu od rzeczywistości, w świecie zamkniętym książkami - jak to z niejednym naukowcem bywa - w świecie,w którym najgroźniejsze bitwy toczą zza swoich forcików wąskich specjalności ich obrońcy wyłącznie słowami, rzadko zrozumiałymi dla czytelnika i w którym historia wydaje się czasami tak martwa jak te słowa.

Z lektury książki wynika jasno, że J. Z. Kędzierski to nie tylko solidnie akademicko wykształcony historyk, lecz równocześnie człowiek znający Anglię z długoletniego własnego doświadczenia w nauce i pracy, znający jej język i kulturę, robotników i farmerów, arystokratów i nou-veauriche'ów, jej rozwój narodowy i państwowy. Tak różne jest to wszystko pod wieloma względami od naszej przeszłości i teraźniejszości, że sama wiedza wyniesiona z książek na dokładne poznanie nie wystarczy.

Autor przyswoił sobie możliwie pełną wiedzę o Anglii i przekazuje nam ją językiem prostym, w sposób naturalny, bez mądrzenia się i puszenia, a przy tym z dużym, równie naturalnym u niego poczuciem własnej godności narodowej. Jest to o tyle istotne, iż na polskich wyobrażeniach o Anglii odcisnęły m.in. swoje piętno zabory. Nie mieliśmy włas-

rewolucia orzenwsłowa.

miały zmienić trwale świat i historię. Byliśmy w niewoli wtedy, gdy w walce o najbardziej podstawowe prawa robotników i emancypację kobiet trybuna parlamentarna i prasa w Anglii zwracały uwagę swobodą i wolnością słowa, wtedy gdy przywódcy liberałów potępiali m.in. bezduszne okrucieństwa rządów burbońskich w królestwie Neapolu, obłudny obskurantyzm i ucisk klerykalnego reżymu w państwach papieskich, okrucieństwo zaborców w dławieniu powstania węgierskiego pod wodzą Kos-sutha. To wszystko, m.in. także przyjazna neutralność Anglii wobec walki Włoch o zjednoczenie, wytwarzało i pogłębiało wśród Polaków w trzech zaborach specyficzne wyobrażenia o Anglii, wyobrażenia, jakie ludzie pozbawieni elementarnych swobód obywatelskich i zahamowani w swoim rozwoju narodowo-państwowym mogli sobie dość jednostronnie o niej kształtować. Wszystkie braki, jakie istnieć muszą, gdy naród pozbawiony jest niepodległości, przyczyniły się do tego, że stosunek Polaków do tych mocarstw, które nie były zaborcami ich ojczyzny, jak Anglii, Ameryki i Francji szczególnie, stał się mało krytyczny, oparty nie na solidnej znajomości ich historii, zalet i wad, sprzeczności i konfliktów wewnętrznych, interesów klasowych i państwowych, twardej codziennej rzeczywistości, lecz głównie na wspomnianej wyżej famie, na swoich własnych tęsknotach i wyobrażeniach.

Ówczesna sytuacja Polski i Polaków spowodowała też nadmierne wyczulenie na oznaki często pełnego hipokryzji współczucia obcych dla naszej doli oraz przesadną wdzięczność za słowa uznania, rzadkie zresztą, w naszej walce przez przeszłe stulecie o wskrzeszenie własnego państwa. Już Sienkiewicz z dezaprobatą stwierdzał, że "cała nasza usilność w tym, żeby nas obcy chwalili". A wysiłków dla prawdziwego rzetelnego poznawania tych obcych nie podejmowano u nas zbyt chętnie. Pozbawieni przy tym możliwości kształcenia na własnych uniwersytetach, pozostawaliśmy w tyle i w studiach historycznych. Przez 20 lat własnej państwowości po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. nie nadrobiono licznych braków i zaniedbań: stosunek do wspomnianych wyżej państw i narodów pozostawał nadal oparty raczej na uczuciach niż rozumie.

Jakie to stwarza niebezpieczeństwa, autor wie dobrze. Pisze wyraźnie, że celem jego pracy było ukazanie historii Anglii nie przez oczy Polaka wyczulonego przesadnie na wszystko co w tej historii dotyczyło Polski, gdyż wtedy powstałby obraz fałszywy, lecz by sprawy polskie znalazły się w proporcjach właściwych do wagi innych spraw, w dziejach Anglii istotnych, które należy poznawać przede wszystkim. Jestem przekonany, że to zamierzenie autorowi się udało. Obrazy, jakie przed nami roztacza w tym dziele o szerokim oddechu epickim, ukazują nam właściwie Anglię w jej rozwoju własnym, w stosunkach z prześladowaną przez nią przez wieki Irlandią, w długowiecznych wojnach z Francją, w budowie własnego imperium kolonialnego, w "izolacji wspaniałej". Widzimy państwo złożone, z instytucji nie na pół-abstrakcyjnych, lecz

łatwo się wybić" oraz, że "dzieła tego rodzaju są najważniejszym środkiem szerzenia wzajemnego zrozumienia i lepszego poznania między narodami". Prof. Betts złożył również wyrazy uznania dla autora za dzieło będące pierwszą pracą tego rodzaju poza Anglią.

W swej przedmowie do pierwszego tomu autor napisał: "lata spędzone na obczyźnie tylko wtedy przyniosą pożytek, jeżeli ich owocem będzie praca mogąca przydać się w Polsce. I to właśnie przeświadczenie, że trzeba więcej przynieść z sobą z tej wielkiej wędrówki, na którą wojna wypchnęła tak wielu Polaków, niż się z sobą na nią wyniosło, było dla mnie przez długie lata, w bardzo trudnych warunkach, nieustannym bodźcem i zachętą do pracy". Sądzę, że te słowa świadczą wymownie o autorze, który, tak jak sobie postanowił, "więcej z sobą z tej wielkiej wędrówki" przyniósł, niż na nią ze sobą zabrał.

Kiedy w Londynie poznałem J. Z. Kędzierskiego, był on jednym z najaktywniejszych związanych z krajem działaczy polonijnych. Podziwiałem jego wielostronną i bogatą aktywność literacką, naukową, publicystyczną, polityczną, a - jak zdążyłem się zorientować - żył w warunkach nader skromnych, utrzymując się z pracy i płacy zupełnie nie odpowiadającej jego wysokim kwalifikacjom.

Tak się złożyło, że podczas pobytu w Anglii mogłem poznać nie tylko autora, lecz i koncepcję i częściowo treść mniejszego tomu, które mi au-tpr w licznych dyskusjach prezentował. Byłem pełen podziwu dla stosunku autora do jego pracy i konsekwencji, z jaką swe cele realizował - jak już wspomniałem - w wielce niesprzyjających warunkach.

Dzieło Kędzierskiego nie tkwi w próżni. Stworzył je człowiek dojrzały, który swą wiedzę zdobył nie jedynie w akademickim oderwaniu od rzeczywistości, w świecie zamkniętym książkami - jak to z niejednym naukowcem bywa - w świecie.w którym najgroźniejsze bitwy toczą zza swoich forcików wąskich specjalności ich obrońcy wyłącznie słowami, rzadko zrozumiałymi dla czytelnika i w którym historia wydaje się czasami tak martwa jak te słowa.

Z lektury książki wynika jasno, że J. Z. Kędzierski to nie tylko solidnie akademicko wykształcony historyk, lecz równocześnie człowiek znający Anglię z długoletniego własnego doświadczenia w nauce i pracy, znający jej język i kulturę, robotników i farmerów, arystokratów i nou-veauriche'ów, jej rozwój narodowy i państwowy. Tak różne jest to wszystko pod wieloma względami od naszej przeszłości i teraźniejszości, że sama wiedza wyniesiona z książek na dokładne poznanie nie wystarczy.

Autor przyswoił sobie możliwie pełną wiedzę o Anglii i przekazuje nam ją językiem prostym, w sposób naturalny, bez mądrzenia się i puszenia, a przy tym z dużym, równie naturalnym u niego poczuciem własnej godności narodowej. Jest to o tyle istotne, iż na polskich wyobrażeniach o Anglii odcisnęły m.in. swoje piętno zabory. Nie mieliśmy włas-nAon narist.wa wt.pHv orfv dokonvwała się wielka rewolucja przemysłowa,

miały zmienić trwale świat i historię. Byliśmy w niewoli wtedy, gdy w walce o najbardziej podstawowe prawa robotników i emancypację kobiet trybuna parlamentarna i prasa w Anglii zwracały uwagę swobodą i wolnością słowa, wtedy gdy przywódcy liberałów potępiali m.in. bezduszne okrucieństwa rządów burbońskich w królestwie Neapolu, obłudny obskurantyzm i ucisk klerykalnego reżymu w państwach papieskich, okrucieństwo zaborców w dławieniu powstania węgierskiego pod wodzą Kos-sutha. To wszystko, m.in. także przyjazna neutralność Anglii wobec walki Włoch o zjednoczenie, wytwarzało i pogłębiało wśród Polaków w trzech zaborach specyficzne wyobrażenia o Anglii, wyobrażenia, jakie ludzie pozbawieni elementarnych swobód obywatelskich i zahamowani w swoim rozwoju narodowo-państwowym mogli sobie dość jednostronnie o niej kształtować. Wszystkie braki, jakie istnieć muszą, gdy naród pozbawiony jest niepodległości, przyczyniły się do tego, że stosunek Polaków do tych mocarstw, które nie były zaborcami ich ojczyzny, jak Anglii, Ameryki i Francji szczególnie, stał się mało krytyczny, oparty nie na solidnej znajomości ich historii, zalet i wad, sprzeczności i konfliktów wewnętrznych, interesów klasowych i państwowych, twardej codziennej rzeczywistości, lecz głównie na wspomnianej wyżej famie, na swoich własnych tęsknotach i wyobrażeniach.

Ówczesna sytuacja Polski i Polaków spowodowała też nadmierne wyczulenie na oznaki często pełnego hipokryzji współczucia obcych dla naszej doli oraz przesadną wdzięczność za słowa uznania, rzadkie zresztą, w naszej walce przez przeszłe stulecie o wskrzeszenie własnego państwa. Już Sienkiewicz z dezaprobatą stwierdzał, że "cała nasza usilność w tym, żeby nas obcy chwalili". A wysiłków dla prawdziwego rzetelnego poznawania tych obcych nie podejmowano u nas zbyt chętnie. Pozbawieni przy tym możliwości kształcenia na własnych uniwersytetach, pozostawaliśmy w tyle i w studiach historycznych. Przez 20 lat własnej państwowości po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. nie nadrobiono licznych braków i zaniedbań: stosunek do wspomnianych wyżej państw i narodów pozostawał nadal oparty raczej na uczuciach niż rozumie.

Jakie to stwarza niebezpieczeństwa, autor wie dobrze. Pisze wyraźnie, że celem jego pracy było ukazanie historii Anglii nie przez oczy Polaka wyczulonego przesadnie na wszystko co w tej historii dotyczyło Polski, gdyż wtedy powstałby obraz fałszywy, lecz by sprawy polskie znalazły się w proporcjach właściwych do wagi innych spraw, w dziejach Anglii istotnych, które należy poznawać przede wszystkim. Jestem przekonany, że to zamierzenie autorowi się udało. Obrazy, jakie przed nami roztacza w tym dziele o szerokim oddechu epickim, ukazują nam właściwie Anglię w jej rozwoju własnym, w stosunkach z prześladowaną przez nią przez wieki Irlandią, w długowiecznych wojnach z Francją, w budowie własnego imperium kolonialnego, w "izolacji wspaniałej". Widzimy państwo złożone, z instytucji nie na pół-abstrakcyjnych, lecz

stwowe, widzimy rządy nie dotrzymujące układów, partie powstające w niesamowitych warunkach rozbestwionego terroru szowinistyczno-reli-gijnego i prowadzące ze sobą bez skrupułów walkę o władzę, monarchów ślepo zazdrosnych o swoje przywileje, nieustający wyzysk klasowy, długą, ciężką walkę klasy robotniczej o swoje prawa, wojny handlowe i dążenia do tworzenia "równowagi sił", które na skutek tradycyjnych nastawień antyfrancuskich dały możność rozwoju potędze Prus i z kolei Niemiec.

Długo można by pisać o licznych zaletach tego dzieła. Są nimi m.in. jasność, obrazowość, wartkość stylu, bogaty materiał informacyjny, bezpośredniość ukazywania ludzi i ich spraw. Dzięki temu poznajemy dobrze obyczajowość opisywanych epok. Autor pozwala mówić swoim postaciom własnym językiem i to co się na stronicach książki dzieje nigdy nie jest wyobcowane z rzeczywistości. Tak np. osiemnastowieczny i dziewiętnastowieczny stosunek Anglików do kultury w ogóle i kultur obcych poznajemy nie tylko wedle współczesnych wyobrażeń teoretycznych i przeświadczenia o własnej "wyższości", ale także w brutalnym, nieludzkim niszczeniu tych obcych kultur wraz z ich nosicielami, reprezentantami, bądź to w Ameryce, Afryce, Australii, Nowej Zelandii, czy z mniejszym powodzeniem w Indiach. Podboje kolonialne Anglii pokazane są na tle siły i słabości jej rywali - Francji, Portugalii i Holandii. Właściwe zrozumienie przez autora natury polityki brytyjskiej, jej moralności w zmaganiach wewnętrznych, jak i w stosunkach zagranicznych, prześwieca z licznych przykładów, łącznie z postępowaniem niejednego ministra czy premiera oraz rządów wobec swoich sojuszników, w tym i wobec Polski. Wiele uwagi, w przeciwieństwie do dotychczasowych publikacji tego rodzaju, poświęca autor konspiracji i interwencji Anglii przeciw siłom socjalizmu powstającego na terytoriach dawnej carskiej Rosji oraz próbom izolowania i odpychania ZSRR od decyzji i wpływów na losy Europy.

Autor w swoim wprowadzeniu stawia pytanie: jaki jest sens zdobywania i posiadania wielkiej siły, takiej jaką miała Anglia imperialna, skoro nie idzie z nią w parze odpowiedzialność za stworzenie trwałego porządku międzynarodowego i utrzymanie pokoju. Z lektury książki wynika wyraźnie, że często polityka zagraniczna Anglii polegała głównie na ośmielaniu agresorów, zarówno na Dalekim Wschodzie, jak i w Europie, co m.in. doprowadziło do wybuchu drugiej wojny światowej.

Ta dobra lekcja realizmu światopoglądowego i politycznego, jaką autor daje w swoim dziele, nie powinna pójść na marne. Pomaga ona w poznaniu prawdy o historii Anglii bez złudzeń. Sądzę, że książka Jerzego Z. Kedzierskiego to wielkie i trwałe osiągnięcie.

Marian Dobrosielski

 

/. Absolutyzm Tudorów

HENRYK VII

Nic nie wskazuje na to, aby współcześni uważali bitwę pod Bosworth (1485 r.) za batalię rozstrzygającą dla trwałego pokoju i zwycięstwa nowej dynastii; przeszłość świadczyła, że za bitwą następuje bitwa, detronizacja za koronacją, a walka Yorkistów i Lancastrów trwa dalej.

Henryk VII Tudor dzięki matce1 miał potężne poparcie Beaufortów--Lancastrów oraz możnych Stanleyów. To właśnie lord Tomasz Stanley, jego ojczym (którego brat, William, przeszedł pod Bosworth na stronę Tudorów w chwili krytycznej i na ich korzyść rozstrzygnął bitwę) nałożył mu na głowę lekką koronę Ryszarda III, znalezioną na polu bitwy w łupach po zabitym władcy. Zwycięzca - Henryk - kazał odśpiewać na polu bitwy Te Deum i ruszył do stolicy, lecz - z ostrożności - w pojeździe zamkniętym. Mało kto wiedział, jaki jest nowy monarcha. Bacon pisze, że Henryk Tudor ,,z natury i usposobienia nie zwykł się zajmować wypadkami odległymi, lecz takimi tylko, jakie fortuna z dnia na

dzień przynosi".

Wrogami byli nadal Yorkiści i ich zwolennicy. To że Henryk już w r. 1483 złożył w Rennes uroczyste ślubowanie, iż pojmie za żonę księżniczkę Elżbietę, córkę Edwarda IV, niebezpieczeństwa nie usuwało. Zaraz też zwycięzca spod Bosworth pchnął wysłańców do Yorkshire po Elżbietę i ostatniego Plantageneta w prostej linii po mieczu - Edwarda, earla Warwicka (tytuł po matce), syna Jerzego ks. Clarence (tego, którego po oskarżeniu przez brata, Edwarda IV, w r. 1478 o zdradę znaleziono utopionego w kadzi wina). Z innych Yorkistów z krwią królewską w żyłach, duże, acz dalsze niebezpieczeństwo przedstawiała można i mściwa siostra Edwarda IV, Margareta Burgundzka, wdowa po Karolu ks. Niderlandów. Druga siostra Edwarda IV, Elżbieta, żona Jana de la Pole ks. Suffolku, miała 4 synów: Jana - earla Lincolnu, Edmunda - earla Suffolku, oraz Williama i Ryszarda, przy czym Jana wyznaczył Ryszard III swoim następcą. Ponadto musiał się Henryk liczyć z potencjalnym niebezpieczeństwem ze strony możnych rodów, jakie wydała progenitura Tomasza Woodstocka ks. Gloucester (piątego syna Edwarda III); wśród nich wodzili prym earIowie Staffordu i książęta Bucking-ham. Żyła też Margareta, siostra earla Warwicka, która w r. 1491 wyjdzie za mąż za sira 'Ryszarda Pole'a i też będzie miała męskie potomstwo. Przy tym wszystkim Yorkiści, wywodzący się od Edmunda ks. Yorku

15

i mocno powiązani krwią z rodem Lionela, ks. Clarence, który był starszym od Jana Gaunta ks. Lancastru synem Edwardem III - mieli większe prawa do korony.

W Londynie czyniono gorączkowe przygotowania na przyjęcie nowego króla. 65 "materii" cechowych miało wystąpić w osobach swych 435 reprezentantów w szatach jasnoczerwonych, burmistrz i rajcy - w szkarłacie. Tryumfalny wjazd do stolicy odbył się 3 września 1485 r. W katedrze Św. Pawła odśpiewano Te Deum, po czym król stanął w pałac'a biskupim. Magistrat uchwalił 1000 marek2 w darze nowemu monarsze. Wcześniej nakazał Henryk rozesłać pozwy na sesję Parlamentu. Sędziowie pokoju z całego kraju na tę sesję już zebrani "radzili nad sprawami króla".

Rada Królewska składała się z ludzi wypróbowanych ciężkimi przejściami ostatnich lat. W...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin