Zagadnienie prawdy w nauce. Zeszyty Naukowe Stowarzyszenia PAX, 1(30), 1981.pdf

(78 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
http://autonom.edu.pl
Mazur M., 1981, Zagadnienie prawdy w nauce . Zeszyty Naukowe Stowarzyszenia PAX,
nr 1 (30), s. 79-92.
Zeskanował i opracował Mirosław Rusek ( mirrusek@poczta.onet.pl ).
MARIAN MAZUR
ZAGADNIENIE PRAWDY W NAUCE
1. Prawdy i nieprawdy
Na temat "problemu prawdy" napisano już bez mała całe biblioteki, ale obfitość tej
literatury nie świadczy bynajmniej o trudności owego "problemu" lecz o jego fikcyjności.
Szukano bowiem odpowiedzi na pytanie "co to jest prawda?" a to w istocie nie było
rozwiązywaniem żadnego problemu lecz tylko domniemywaniem się znaczenia słowa
"prawda". Ponieważ domniemań może być tyle, ile osób zechce je snuć, więc jedynym tego
rezultatem były jałowe spory, czyje domniemanie jest "słuszne", i wprowadzanie zamętu do
sprawy prostej, podczas gdy do niej należy podejść we właściwy sposób, tj. od analizy
zjawisk, jak się to robi w naukach ścisłych.
Sposobu takiego dostarcza cybernetyka 1) . W każdym torze informacyjnym występuje
transformacja oryginałów (tj. komunikatów na początku toru) w obrazy (tj. komunikaty na
końcu toru). Relacja między dwoma oryginałami jest informacją nadawaną, a relacja między
dwoma obrazami jest informacją odbieraną.
Jeżeli informacja odbierana jest identyczna z informacją nadawaną, to jest ona
transinformacją (informacją wierną, prawdziwą). Na przykład, odległość z Londynu do
Rzymu jest dwukrotnie większa niż odległość z Londynu do Genewy - jeżeli na mapie
występuje taki sam stosunek długości odcinków przedstawiających te odległości, to w tym
zakresie mapa jest wierna, stanowi źródło prawdy. Tak samo jest we wszelkich pomiarach,
obserwacjach itp.
Wynikają stąd dwa ważne twierdzenia:
1)
M. Mazur, Jakościowa teoria informacji. Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa 1970.
870071107.001.png
 
l) jeżeli dwie informacje są prawdziwe, to ich wypadkowa jest również prawdziwa
(np. jeżeli zmierzono, że jedna góra jest o 200 metrów wyższa od drugiej, a druga jest o 300
metrów wyższa od trzeciej, to bez mierzenia można powiedzieć, że pierwsza góra jest o 500
metrów wyższa od trzeciej),
2) jeżeli z informacją prawdziwą jest identyczna inna informacja, to i ona jest
prawdziwa (np. jeżeli kopia jest zgodna z dokumentem autentycznym, to zawiera informacje
prawdziwe).
Po takim uporaniu się z prawdami zobaczmy, jak się przedstawiają zniekształcenia
informacji odbieranych, czyli nieprawdy. Wchodzą tu w grę - w odróżnieniu od informowania
wiernego - dwie możliwości: informowanie pozorne oraz informowanie fałszywe.
Informowanie pozorne (pseudoinformowanie) powstaje, gdy liczba obrazów jest
nierówna liczbie oryginałów, przy czym może to być:
-
informowanie
rozwlekłe
(pseudoinformowanie
symulacyjne),
gdy
jednemu
oryginałowi odpowiada kilka obrazów (np. gdy ktoś mówi, że "zbudowano wiele zakładów
przemysłowych, fabryk i wytwórni", chociaż wszystkie te wyrazy oznaczają jedno i to samo,
przez co powstaje tylko pozór obfitości informacji),
-
informowanie
ogólnikowe
(pseudoinformowanie
dysymulacyjne),
gdy
kilku
oryginałom odpowiada jeden obraz (np. gdy ktoś zamiast "weszli mężczyzna i kobieta" mówi:
"weszły dwie osoby" - niby prawda ale zubożona, pozór prawdy).
Informowanie fałszywe (dezinformowanie) powstaje, gdy brakuje jakichś oryginałów
lub obrazów, przy czym może to być:
- zmyślanie (dezinformowanie symulacyjne), gdy obrazowi nie odpowiada żaden
oryginał (np. gdy w spisie figuruje towar, którego nie ma w magazynie),
- zatajanie (dezinformowanie dysymulacyjne), gdy oryginałowi nie odpowiada żaden
obraz (np. gdy w spisie nie figuruje towar, który jest w magazynie).
Informowanie może być wzbogacone o domniemanie (parainformowanie), gdy
z informacjami nadawanymi i odbieranymi sumują się informacje uprzednio zapamiętane
(parainformacje) u nadawcy i odbiorcy, przy czym można rozróżniać domniemanie trafne
i domniemanie nietrafne.
Domniemanie trafne występuje, gdy parainformacje u odbiorcy są takie same jak
u nadawcy (na tym polega rozumienie słów, zdań, aluzji, dzieł sztuki, itp.).
Domniemanie nietrafne występuje, gdy parainformacje u odbiorcy i nadawcy są
niejednakowe (prowadzi to do nieporozumień), przy czym może to być:
- domniemanie bezpodstawne, gdy parainformacje są u odbiorcy, a nie ma ich
u nadawcy (np. dopatrzenie się aluzji, której nie było),
- domniemanie niedomyślne, gdy parainformacje są u nadawcy, a nie ma ich
u odbiorcy (np. niedopatrzenie się aluzji, która była).
Dla kompletności systematyki trzeba dodać, że możliwe jest także informowanie
o informowaniu
(metainformowanie),
informowanie
o
metainformowaniu
(meta-
metainformowanie), informowanie o meta-metainformowaniu (meta-meta-metainformo-
wanie), i tak dalej aż do nieskończoności.
Podobnie
jak
informowanie,
również
metainformowanie
(oraz
meta-
metainformowanie itd.) może być wierne, pozorne (rozwlekłe lub ogólnikowe), fałszywe
(zmyślanie lub zatajanie) bądź polegać na domniemaniach (trafnych lub nietrafnych).
Jako przykłady metainformowania można wymienić metadecydowanie jako
decydowanie o sposobach decydowania, metadyskutowanie jako dyskutowanie o sposobach
dyskutowania, metanauczanie jako nauczanie o sposobach nauczania, itp.
Ogromna większość ludzi, w tym nawet bardzo wykształconych, nie odróżnia
metainformowania od informowania, co może prowadzić do przykrych skutków, zwłaszcza
w prawodawstwie. Na przykład, informacja o karalności "czynów szkodliwych" wymaga
z kolei informacji o tej informacji (metainformowanie), a mianowicie wyjaśnienia, co się
uważa za szkodliwe, a co nie, gdyż bez tego sprawca może nie wiedzieć, czy przekracza
prawo. Gdyby kodeks karny miał się składać wyłącznie z takiego rodzaju przepisów, to
można byłoby go zredukować do dwóch paragrafów: "1. Przestępstwa są karalne. 2. Co było
przestępstwem, oceni prokurator".
Rozróżnienie miedzy informowaniem a metainformowaniem pozwala też uchwycić
różnice między fałszem a kłamstwem. Fałszem jest dezinformowanie, kłamstwem zaś jest
metadezinformowanie przedstawiające to dezinformowanie jako transinformowanie. Inaczej
mówiąc, kłamstwem jest przedstawianie fałszu jako prawdy. Nie ma kłamstwa, gdy fałsz jest
przedstawiany jako fałsz (np. autor powieści historycznej fałszuje historię, ale przed zarzutem
kłamstwa chroni go wyraz "powieść" umieszczony przezeń pod tytułem książki).
Z tego punktu widzenia dość niefortunne jest sądowe wyrażenie "kara za fałszywe
zeznania" - powinno by się mówić o karze za kłamliwe zeznania, gdyż źródłem fałszywych
zeznań mogą być przecież omyłki, złudzenia itp., za co nie ma powodu nikogo karać.
Przedstawiona
tu
systematyka
informowania
będzie
przydatna
w
sprawach
poruszanych poniżej.
2. Czy prawdomówność jest cnotą
Pogląd, że należy mówić prawdę, jest tak rozpowszechniony, że aż stał się sprawą
moralności, a prawdomówność uchodzi za zaletę charakteru. "To brzydko kłamać" - mówią
rodzice dzieciom, które gdy dorosną, będą mówić to samo swoim dzieciom. Podobnie mówią
nauczyciele swoim uczniom. Prawdomówności żądają urzędy dając obywatelom do
wypełnienia rozmaite ankiety (personalne, paszportowe, celne itp.), a często nawet dopisując
zdanie, że "powyższe dane podałem zgodnie z prawdą" lub coś w tym rodzaju, aby w ten
sposób przypomnieć wypełniającemu obowiązek prawdomówności. Zgodnie z prawdą mają
być sporządzane wszelkie sprawozdania i meldunki. Sądy żądają prawdomówności od
świadków i w tym celu inscenizują teatralne składanie przysięgi (lub "oświadczenia
w miejsce przysięgi"). W krajach anglosaskich wypracowano nawet formułę: "będę mówił
prawdę, całą prawdę i tylko prawdę", co w świetle systematyki informacji znaczy: "będę
informował wiernie, niczego nie tając i nie zmyślając".
Z drugiej jednak strony wiele jest przypadków, w których prawdomówność jest
potępiana, a nawet karalna. Zdanie: "ależ pani staro wygląda" zostałoby uznane za przejaw
chamstwa. Weredycy, mający zwyczaj mówić wszystkim "prawdę w oczy", to nieprzyjemni
ludzie, których wszyscy unikają. Człowiek rozgadujący się o przypadkowo zaobserwowanej
dyzlokacji wojsk ryzykuje postawienie przed sądem za "ujawnienie tajemnic państwowych",
a gdyby tam powoływał się na obowiązek prawdomówności, to powinien czuć się szczęśliwy,
jeżeli zostanie uznany tylko za głupca. Zwolniony z obowiązku prawdomówności jest
oskarżony w procesie karnym, adwokat fantazjujący na temat jego "ciężkiego dzieciństwa",
tudzież prokurator, który z okruchów udowodnionych informacji usiłuje skomponować obraz
przebiegu zbrodni.
Jakże to więc w końcu jest z prawdomównością - obowiązuje czy nie? A jeżeli czasem
tak, a czasem nie, to kiedy?
Sprawa staje się jasna, jeżeli się ją potraktuje na podstawach cybernetycznych. Każdy
proces sterowania jest przeprowadzany dla osiągnięcia określonego celu. Koniecznym tego
warunkiem jest, żeby sterujący miał prawdziwe informacje o obiekcie sterowanym. Znaczy
to, że człowiek dążący do jakiegoś celu, będzie szukał prawdziwych informacji, które go do
tego celu przybliżają, pozostanie obojętny wobec informacji nie mających z tym celem nic
wspólnego, a będzie potępiał informacje (choćby prawdziwe), które mu w osiąganiu celu
przeszkadzają.
Biorąc to pod uwagę łatwo zauważyć, że wymaganie prawdomówności pojawia się
zawsze w przypadkach zależności jednych ludzi od innych, przy czym jest ono
nieodwzajemniane. Rodzice żądają prawdomówności od dzieci, ale nie przychodzi im nawet
na myśl, że również sami powinni być wobec nich prawdomówni. Nauczyciele są skłonni do
karania uczniów, ale gdy nauczyciel dopuścił się czynu karygodnego, zostaje to przed
uczniami zatajone. Gdy przesłuchiwanemu zdarzy się o coś zapytać prokuratora, słyszy zaraz
że "ja tu jestem od zadawania pytań".
Sprawy te zasługują na to, żeby się im przyjrzeć nieco bliżej. Przenieśmy się w tym
celu do czasów niewolnictwa, w których rola niewolników polegała na wykonywaniu pracy,
a rola panów na przymuszaniu ich do tego. Skąd jednak wiadomo, czy niewolnicy wykonali
narzuconą im pracę? Ponieważ była to praca ciężka, uzasadnione było podejrzenie, że starali
się wykonać jej jak najmniej. Aby się przekonać o faktycznym stanie rzeczy, trzeba byłoby
przeprowadzić kontrolę wykonanej pracy. Jednakże kontrola to także praca, wyszłoby więc na
to, że niewolnicy wykonali jakąś pracę, ale jej kontrola obciążałaby ich panów. Ci jednak nie
byli skłonni do ponoszenia żadnych trudów, choćby tylko kontrolnych, toteż wcześniej czy
później musieli wpaść na pomysł, żeby i tym obciążyć samych niewolników (lub posłużyć się
nadzorcami, przeprowadzającymi kontrolę z upoważnienia panów, ale to nie zmieniało istoty
rzeczy, bo i nadzorcy woleli przerzucać trudy kontroli na samych niewolników). Czy jednak
niewolnicy kontrolowaliby samych siebie uczciwie? Mogli by przecież meldować wykonanie
pracy, którą w rzeczywistości wykonali tylko częściowo. Aby temu zapobiec, panowie (lub
nadzorcy) musieliby wziąć na siebie kontrolę tej samokontroli niewolników (metakontrola),
co jednak było już trudem znacznie mniejszym, wystarczało bowiem wyrywkowe
wychwycenie choćby jednego kłamstwa, aby zakwestionować cały meldunek. I tak doszliśmy
do tego, że kontrola pracy niewolników została zastąpiona kontrolą ich prawdomówności.
W konsekwencji, oprócz kar za opieszałość, spadały na niewolników również kary za
kłamstwo.
Niewolnictwa dawno już nie ma, ale mechanizm sprawy pozostał. Na przykład, aby
wymierzyć pasażerowi należne cło, celnik powinien by dokładnie przetrząsnąć jego bagaż.
Chcąc jednak zaoszczędzić sobie tego trudu zaczyna on od pytania: "co pan ma do oclenia"?
Prawdziwość otrzymanej odpowiedzi celnik sprawdza przez zajrzenie tu i ówdzie, ale gdy
znajdzie choćby jeden przedmiot zatajony przez pasażera, przeprowadza kontrolę
szczegółową, przy czym zakwestionowane przedmioty zostaną skonfiskowane (wraz
z opakowaniem i środkiem transportu, np. samochodem), pasażer zaś zostanie ukarany za
przemyt. Podobnie urząd podatkowy, zamiast zbadać dochody płatnika, żąda od niego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin