Księga Szczęścia.doc

(179 KB) Pobierz
BO YIN RA

22

 

       

 

 

 

 

                             Bô Yin Râ

 

 

 

 

 

 

 

 

                              KSIĘGA SZCZĘŚCIA

 

 

                                                             

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

                                                                 PRELUDIUM

 

 

 

              Czy widziałeś kiedy dziecko, co zbudowawszy zamek z piasku klaszcze radośnie w dłonie, gdy dzieło jego jest ukończone?

              Tutaj oto znalazłeś swego mistrza ty, który pragniesz szczęścia.

              Oto człowiek, co znalazł szczęście, a jeśli nie chcesz, jako dziecię, szukać szczęścia, na próżno będziesz go w męce i pragnieniu pożądał.

              Wszelkie szczęście ziemskie, a o nim tylko będzie mowa w tej książce, jest szczęściem twórcy - bądź to gdy tworzy on w sobie królewskie państwo miłości, bądź kiedy twór jego z ducha się kształtuje, bądź wreszcie, kiedy wartości materialne stają się dziełem jego materialnym kształtem.

              Jedynie radość twórcy z dokonanego dzieła jest szczęściem, a wszystko inne, co byś tym mianem nazwał, da ci, jeśli mu zaufasz, jeno złudę prawdziwego szczęścia, jakie istnieć może na tej ziemi.

              Ty miłujący, który znajdujesz szczęście jedynie w miłości swojej, powiedz mi, czy miłość twa jest czym innym, jak jeno radością twórcy?!

              Uczucia są mocami twej twórczości, a jeśli jesteś prawdziwie "szczęśliwy" w swej miłości, tedy zbudowałeś sobie w krainie uczuć świątynię, do której wkroczyć nie może nikt, okrom ciebie, a w której sanktuarium króluje Bóg, któremu służysz i ofiary niesiesz, jako kapłan swej miłości.

              A może nigdy jeszcze nie uświadomiłeś sobie, że jesteś w tym sensie twórcą, może zdaje ci się, że opanowany jesteś przez uczucia, które kierują tobą, często wbrew twej woli, może sądzisz, iż jesteś w okowach, podczas gdy chętnie nosisz okowy, może doznajesz złudy, jakoby wszystko to pochodziło z zewnątrz i rządziło tobą wszechwładnie wedle odwiecznych praw życia ziemskiego?

              Sam sobie stajesz na zawadzie, jeśli tak myślisz! Wprawdzie kiedy dusza twa otwiera się na spotkanie prądu miłości, który przenika wszechświaty i z tajemniczą mocą ciągnie ku sobie wzajem dusze i ciała, wprawdzie posłuszny jesteś wówczas nieprzezwyciężonemu prawu, lecz przestrzeganie tego prawa będzie ci zawsze tylko obiecywało szczęście, zaś w miłości swej szczęścia nigdy nie osiągniesz, o ile nie potrafi ona zbudzić w tobie twórcy.

              To, co czyni cię naprawdę "szczęśliwym", to twoje własne dzieło tworzenia z chaosu uczuć i tworzenia tego skutek - owa harmonia duszy, która udoskonala samą siebie, kiedy inne duszy darowuje.

              Nawet owa rozkosz zmysłowa, która nazywa się "miłością" u ludzi nie znających wyższego pożądania ponad zwierzęcy popęd, nawet ona zmusza najniższe uczucia do zbudowania świątyni złudy, w której jako niewolnicy swego krótkotrwałego "szczęścia", tworzą oni sobie bożka ze swych lubieżnych snów.

              Atoli ty - ty miłujący, który pragniesz być prawdziwie "szczęśliwym", będziesz musiał szukać innego rodzaju miłości, a jeśli jesteś prawdziwie miłującym, tedy szczęście odczuwania cielesnego będzie dla cię nieoddzielnym od szczęścia zjednoczenia duchowego.

              Tylko jako twórca znaleźć możesz to szczęście duszy!

              Ciągle jeszcze pozwalasz się łudzić i oczekujesz szczęścia z zewnątrz.

              Dla jednego jest nim miłość ukochanego człowieka, dla innego dzieło, które pragnąłby widzieć stworzonym, dla innego znowu wyzwolenie od troski i biedy cielesnej.

              Ale jeśliś nawet to wszystko osiągnął, przyznać będziesz musiał w końcu, że do szczęścia brak ci jeszcze czegoś i bez wytchnienia szukać będziesz dalej.

              Nie przeczuwasz nawet, jakie szczęście kryje w sobie to życie ziemskie i że to szczęście jest zakładem i podstawą wszelkiego szczęścia "wiecznego"!

              Jeśli nie znajdziesz tu na ziemi swego ziemskiego szczęścia, stanie ci się byt doczesny bezcelowym i będzie dla ciebie jeno łańcuchem coraz to nowych, większych i mniejszych udręczeń!

              Nie wierz owym złowieszczym naukom, co obiecują ci "szczęście wieczności" w zamian za wyrzeczenie się szczęścia ziemskiego!

              I tu i teraz, kiedy to czytasz, jesteś pośrodku wieczności, a czego sobie teraz nie zdołasz stworzyć, nie potrafi stworzyć ci żaden Bóg po wszystkie wieki.

              Musisz się nauczyć pojmować, że wszelkie szczęście jest jeno skutkiem zdolności, którą nosisz w sobie, i że nigdy, ani teraz, ani w jakiejkolwiek innej formie bytu, nie możesz się stać szczęśliwym, jeśli tej zdolności nie potrafisz doprowadzić do rozwoju, jeśli czekać będziesz gnuśnie, aż spotkasz kiedyś swe szczęście, albo jeśli zgoła wierzyć będziesz, że musi ci ono być dane z zewnątrz jako "nagroda", jako skutek "sprawiedliwości Bożej"!

              Tylko jako twórca zdobędziesz swe szczęście i na zawsze je zachowasz!

              Tylko to, co sobie tutaj sam teraz zbudujesz, da ci wieczną radość!

              Tylko jeśli potrafisz tworzyć swe szczęście, osiągniesz szczęście w każdej formie bytu!

 

 

 

                                                          OBOWIĄZEK SZCZĘŚCIA

 

              Nieliczni tylko ludzie na tej ziemi potrafią przykuć szczęście do dni swoich, a ci nieliczni uczynią najlepiej, nie mówiąc nic o swym szczęściu jeśli nie chcą, aby zazdrość stałą się dla nich groźnym przeciwnikiem.

              Ale niezliczeni ludzie tęsknią do szczęścia, nie znając go, bowiem nie wiedzą, że sami tylko mogą się stać twórcami swego szczęścia.

              Pragną szczęścia, jak zakazanego owocu, bowiem chcieliby je znaleźć jako dar, a jednak przeczuwają niejasno, że nabyć je można jedynie za określoną jego cenę.

              Od młodości wpajano w nich przekonanie, że wszelkie szczęście ziemskie jest tylko darem przypadku i że szlachetnemu człowiekowi nie przystoi dążyć do szczęścia.

              Uszu ich nie dosięgła nigdy nauka, która by im mówiła o obowiązku zużytkowania dni tego ziemskiego żywota tak, aby stały się one źródłem ciągłego szczęścia.

              Wprawdzie wszyscy oni chcieliby "być szczęśliwymi" i każdy próbuje tego w inny sposób, ale szczęście jest dla nich tylko dodatkiem, a tysiące rzeczy są im ważniejsze od niego.

              Atoli kto chce osiągnąć szczęście, dążyć winien tylko do swego szczęścia, a wszystko, co może osiągnąć poza tym jeszcze, dążeniu temu winno być podporządkowane.

              Żadne inne pragnienie nie powinno hamować jego woli osiągnięcia dzięki swym wolnym czynom największego szczęścia, jakie dać mu może ta ziemia.

              Żadne inne zadanie nie powinno być dlań wyższym, niż ów obowiązek dążenia do najczystszego, trwałego szczęścia i pomnażania szczęścia dla siebie, a przez to i dla innych.

              Nieszczęsna nauka od najdawniejszych czasów uczyniła szczęście ziemskie dla niewielu tylko osiągalnym, podczas gdy dla wszystkich innych niedostępnym się stało ich szczęście.

              Nie przeczuwa się nawet, że ziemia ta zawiera bezgraniczne możliwości szczęścia i nieszczęścia, i że wola człowieka - nie pragnienie jego - w obu wypadkach kieruje wszelkimi zdarzeniami.

              Wierzy się w swą "siłę woli" - a jest się niewolnikiem swych pragnień, które z rzadka jedynie potrafią poruszyć odrobinę woli których działaniem zadawalania się skromnie, nie pożądając niczego więcej, bowiem sądzi się iż z dawna osiągnęło kres wszelkiego działania woli.

              Gdyby się jednak wiedziało, co może istotnie wola człowieka, tedy ilość ludzi szczęśliwych rychło stałaby się znacznie większa, niż waży się spodziewać najśmielszy nawet marzyciel, uzależniający możliwość szczęścia od zwycięstwa swych pomysłów uszczęśliwienia świata.

              Jesteśmy tym, czym chcemy być! Póty tylko będziemy "piłką w dłoniach losu", póki pozwolimy losowi grać nami.

              Póty tylko będziemy "trapieni przez nieszczęście", póty wyprzedzać będziemy nieszczęście, ażeby uciec przed nim.

              Póty tylko będziemy "wydziedziczeni ze szczęścia", póki nie uznamy obowiązku dążenia do najwyższego szczęścia na tej ziemi.

              Grzechem jest nie dążyć do szczęścia, ale większym jest grzechem nie chcieć stworzyć tu swego szczęścia!

              Grzechem też i występkiem przeciw wszechmocy ducha jest owa żałosna skromność, z jaką pragnie się szczęścia.

              Tak więc dla jednego jest już szczęściem, jeśli potrafi wyżywić siebie i swoją rodzinę.

              Innemu zdaje się szczęściem, że może mieszkać w pałacu i jeździć powozem.

              Inny znowu szuka sławy i czci, stanowiska i godności, jako swego "szczęścia".

              Niewielu tylko ludzi wie, że ani bogactwo ani zaszczyty nie mogą dać szczęścia i że natomiast szczęście jest potęgą, która każdemu człowiekowi daje tyle właśnie ze wszystkich dóbr ziemi, ile potrzeba mu do szczęśliwego bytu - nie mniej też i nie więcej.

              Kto sądzi, iż znajdzie szczęście osiągnąwszy jakieś określone dobra ziemskie, ten szuka jeszcze tych dóbr ziemskich jedynie, a nie szuka szczęścia!

              Szczęście jest zadowoleniem twórcy w jego dziele tworzenia.

              Atoli to dzieło tworzenia nigdy nie jest ukończone, a twórca zna jedynie "dni odpoczynku" - sabaty duszy, obdarzające go nowymi siłami na nowe tworzenie.

              Człowiek szczęśliwy jest po wszystkie czasy twórcą i nigdy nie znuży się tworzeniem.

              To, co tworzy jest warunkiem i podstawą jego szczęścia, atoli szczęście jego jest mocą twórcy, dającą mu wszystko, co może mu zapewnić trwałe zadowolenie.

              Nie każdemu trzeba tego samego, ale każdy kto podejmuje się tworzenia swego szczęścia, otrzyma wszystko, czego istotnie potrzebuje do swego szczęścia.

              "Pragnijcie nade wszystko Królestwa Bożego (najwyższego dobra) i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam z nim dane!"

              Jakże fałszywie wytłumaczono te słowa Mistrza z Nazaretu! Wprawdzie wedle ksiąg, zawierających naukę jego - powiedział on tak "Królestwo Boże nie jest tu lub tam, ono jest w nas!" A przez to wskazywał na siłę w człowieku, której "sprawiedliwość", stać się musi zadość, jeśli "wszystko inne" ma "być wam dane", atoli kto miał odwagę tłumaczyć słowa podane tutaj tak, jak je niegdyś Mistrz w prostej mądrości podawał?!

              Z "Królestwa Bożego", jak on je rozumiał, wiara małoduszna uczyniła królestwo namaszczonych mów i tkliwej pociechy. Wbrew jego słowom szukano "Królestwa" tego w odległym świecie zewnętrznym, nie bacząc na naukę jego, że "Królestwo Niebieskie jest bliskie".

              Ach, czemuż niewola ziemsko - zmysłowego sposobu dostrzegania zjawisk nie dozwoliła człowiekowi zrozumieć, że "Królestwo Boże" może się stać czynne w nim samym, że "Królestwo niebieskie" otacza go zewsząd, nawet gdy mniema, iż znajduje się w "piekle"!

              Wystarczyło mu zagłębić się "w siebie", aby wydobyć skarb niewyczerpany, wystarczyło mu wysłać tylko fale owej siły, którą piastuje w sobie  - na zewnątrz, aby oblicze ziemi odnowiło się dla niego.

              Atoli wszyscy wiedzący wszystkich czasów wiedzieli, że w tym okresie świata nieliczni tylko zechcą pobudzić w sobie tę wolę wyzwolenia, i że nadejść musi dopiero nowa era świata, powstać musi dopiero nowa ziemia, aby "oczekiwanie wszelkiego stworzenia na zbawienie przez dzieci Boże", o którym mówi św. Paweł, mogło się stać faktem kosmicznym.

              U większości ludzi podpada jeszcze wola z ich własnej winy za bardzo w "hipnozę" ziemsko - zmysłowego sposobu dostrzegania, ażeby mogli zaufać siłom ducha i pozwolić im kierować rzeczami ziemsko - zmysłowymi.

              W małodusznej wierze oczekują czegoś, co ma im mechanicznie przynieść pomoc z zewnątrz. Albo też pogrzebali dawno wszelką nadzieję i wszelkiego oczekiwania zaniechali - a bardzo tylko nieliczni gotowi są podjąć próbę uchwycenia w swe ręce duchowego przewodu swego losu.

              A jednak ci "nieliczni" mogliby się i w tym okresie świata stać bardziej licznymi, a niejeden człowiek doznaje niejasnego przeczucia zawartej w nim mocy, nie wiedząc jak mógłby nauczyć się nią władać.

              Nauka, którą wieści ta książka, może go skierować na właściwą drogę, a ten, kto ją mu daje, nadaje tylko kształt prastarej mądrości okultystycznej, którą dawniej w ścisłej trzymano tajemnicy i z rzadka tylko dozwalano ludziom powołanym dawać o niej świadectwo ludziom specjalnie wybranym.

              Jest to wiedza doświadczalna, która tysiącleci potrzebowała na swe wypróbowanie, a nikt, kto jej zaufał, nie zawiódł się.

              Ci, co ją teraz oddają dalej, postanowili objawić ją wszystkim ludziom i wziąć za to na siebie odpowiedzialność.

              Ta nauka o szczęściu ziemskim jest jako pierścień zamknięty. W tobie jedynie spoczywa moc stworzenia twego szczęścia, a wszelkie szczęście polega tylko na tej mocy twórcy, bowiem jedynie radość, jaką moc ta daje, jest prawdziwym szczęściem.

              Jesteś obowiązany wcielić w czyn ową drzemiącą w tobie siłę, jesteś obowiązany stworzyć tu na ziemi swe najwyższe szczęście, a jak masz się z obowiązku swego wywiązać, wskaże ci owa książka.

 

 

 

                                                                     JA I TY

 

 

              Siebie samego tylko odczuwasz jako "JA", a nikogo innego oprócz siebie nie możesz w tym JA zawrzeć.

              Dla siebie jesteś tylko "JA"  - jesteś JA całej ludzkości.

              Atoli ta "ludzkość" jest homogeniczną całością, złożoną z miliardów odrębnych JA, z których wprawdzie żadne nie jest zupełnie podobne do twego, jednakże każde co do formy jest identyczne z tym, co ty w sobie odczuwasz jako JA.

              Trudno jest ująć w słowa ludzkie to, co chcę ci tu powiedzieć, i muszę cię prosić, abyś się starał uczuciem dojść sensu ostatecznego mojej mowy, bowiem wiem dobrze, że jasności bezwzględnej niepodobna tu osiągnąć i że mogę mówić tylko w swoim języku, który ty musisz się dopiero nauczyć "tłumaczyć" na swój.             

              Chciałbym ci wyjaśnić, że jesteś swoistym punktem środkowym pewnej całości, złożonych jedynie z tych swoistych "punktów środkowych", która, jako nieskończona i nieograniczona, w każdym miejscu posiada swój punkt środkowy.

Atoli każdy punkt środkowy jest tu dla siebie samego JA, zaś każdy inny punkt środkowy jest dlań TY.

              Jeśli chcesz stworzyć sobie szczęście swego "punktu środkowego", tedy baczyć musisz na ten stan rzeczy i starać się odnaleźć tajemne stosunki, jakie istnieją pomiędzy JA i TY.

              Stosunki te ulegają ciągłym zmianom. Niezmienną pozostaje jedynie stale regulowana równowaga wszelkiego działania w owej całości, jaką stanowi ludzkość.

              Jako JA możesz na jakieś TY działać tylko albo bez tego zamiaru nie usiłując działania wywierać, albo wskutek świadomej woli.

              Jeśli chcesz oddziaływać na jakieś TY, to środkami twymi są: prośba przekonanie lub przemoc.

              Wiedz jednak, że za wszelki skutek swego działania, ba nawet za sam zamiar, zapłacić musisz określoną, niezmienną cenę!

              Dlatego nie proś, ani nie przekonuj jeśli nie pragniesz, aby i ciebie jakieś TY poprosiło lub przekonywało, tym mniej jednakże oddziałuj przez przemoc, jeśli dla ciebie samego przemoc byłaby nieznośnym jarzmem!

              Nic nie będzie ci "darowane", jakkolwiek byś się sobie zdawał pewnym i jakkolwiek starannie ukrywałbyś swe istotne zamiary.

              Przed jakimś jednostkowym TY możesz się wprawdzie skryć, ale zbiorowy organizm ludzkości wie zawsze wszystko, co dzieje się w tobie, i z automatyczną pewnością będziesz musiał ponieść wcześniej czy późnej, w prawie oznaczonym czasie, konsekwencję swego postępowania.

              Jeśli ty sam nierad ulegasz prośbom, a jednak prosisz, jeśli ty sam niedostępny jesteś dla przekonywania a jednak przekonujesz, jeśli ty sam nie pozwalasz gwałty sobie zadawać, a jednak przemocy używasz - tedy w każdym z tych wypadków osiągniesz coś, za co jak ci się zdawać będzie - nie będziesz musiał ceny zapłacić, ale mylisz się!

              Prawa ducha nie dają się, jak ziemskie prawa, obejść albo też wytłumaczyć wedle twego upodobania. Nie znajdziesz też rzecznika, co by próbował obronić cię przed skutkami twego postępowania.

Musisz co do grosza zapłacić dług, jaki zaciągnąłeś wobec ludzkości i przez swe postępowanie w stosunku do jakiegoś innego człowieka. Przed prawem tym nie uchronisz się, póki nie zapłacisz "ostatniego grosza".

              Im dłużej będzie odwlekany termin płatności, tym więcej masz powodów do obaw, bowiem procenty i procenty od procentów po wieczność samą nie będą ci odpuszczone.

              Ba, więcej nawet!

              Ty sam jesteś w tym względzie równouprawnionym z innymi, bowiem i ty jesteś za swoją osobę odpowiedzialny przed ludzkością i nie wolno ci żądać od siebie niczego, jeśli nie masz widoków na ekwiwalent  ze strony ludzkości.

              W przeciwnym razie będziesz musiał podobnież  i za siebie płacić wcześniej czy później cenę, z procentami i procentami od procentów, jak za każdego innego.

              A może dopiero dziś słyszysz po raz pierwszy o tym, lub też dziś dopiero stała ci się jasną jego nieubłagana sprawiedliwość i nieomylność?

              Może powstają w tobie wątpliwości co do twych dawniejszych czynów, chociażbyś teraz był zdecydowany zastosować w przyszłości swe postępowanie do tego prawa?...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin