Po śmierci pojawia się tunel.pdf

(79 KB) Pobierz
Po śmierci pojawia się tunel, na końcu którego jest światło
Po śmierci pojawia się tunel, na końcu którego jest światło! Przedstawiamy przypadek
Mellena Thomasa Benedicta.
Mellen Thomas Benedict
Człowiek nie myśli o śmierci. Jest ona odległa, nierealna, nie dotyczy nas. Gdzieś w
trzęsieniu ziemi zginęło 10 tysiący osób, gdzieś fala Tsunami doprowadziła do zagłady całe
wioski... Ale to jest tysiące kilometrów od nas, daleko. Sprawa śmierci powraca do nas w tak
trudnych chwilach, jak choćby teraz w obliczu tragedii w Katowicach. Ci ludzie byli tacy
sami jak my, też myśleli, że są niesmiertelni, że na zastanawianie się nad życiem i śmiercią
mają jeszcze dużo czasu, nieskończenie wiele miesięcy i dni... Ale tak nie jest. Takie dramaty
sprawiają, że każdy z nas zadaje sobie pytania, ważne pytania. Czy jest przeznaczenie? Czy
każda z tych osób miała być w tej hali? Czy można było uniknąć tego, co się stało? Bardzo
współczujemy rodzinom i bliskim, którzy przeżywają najgorsze chwile ich życia. Zajmujemy
się tajemnicą życia po śmierci od wielu lat i zapewniamy wszystkich wątpiących: życie nie
kończy się, ono trwa dalej! Wasi bliscy z pełną świadomością, swoimi niezwykłymi cechami,
uczuciami i osobowościami są nadal, lecz są tam, gdzie my wszyscy będziemy wcześniej czy
później. A potem znowu powrócimy, aby doświadczać i doskonalić się w drodze do światla...
Tych słów wiele osób nie potrafi zrozumieć, ale najlepiej operować przykładami. I taki
przykład chcemy Wam pokazać.
Mellen T. Benedict
Mellen-Thomas Benedict jest artystą, który przeżył śmierć w 1982 roku. Był martwy przez
ponad półtorej godziny, w ciągu której opuścił ciało i udał się w kierunku Światła. Ponieważ
ciekawił go Wszechświat, został zabrany w jego odległe rejony, a nawet dalej - w
energetyczną Pustkę Nicości poza Wielkim Wybuchem. Komentując jego doświadczenie, Dr.
Kenneth Ring powiedział: "Jego historia jest jedną z najbardziej niezwykłych, z jakimi
zetknąłem się w trakcie swoich rozległych badań nad doświadczeniami śmierci klinicznej".
Droga ku śmierci
W 1982 doświadczyłem śmierci spowodowanej nieuleczalnym nowotworem, którego nie
można było zoperować, a z kolei jakakolwiek chemioterapia zrobiłaby jedynie ze mnie
warzywo. Lekarze dawali mi sześć do ośmiu miesięcy życia. W latach 70-tych interesowałem
się informacją, czytając o kryzysie nuklearnym, ekologicznym i innych, stopniowo traciłem
nadzieję i ogarniało mnie zniechęcenie. Ponieważ nie miałem podstaw duchowych, zacząłem
wierzyć, że natura pomyliła się i że prawdopodobnie byliśmy rakiem na naszej planecie. Nie
widziałem rozwiązania żadnego z problemów, które sami stworzyliśmy sobie i naszej
planecie. Uważałem wszystkich ludzi za raka i dostałem raka. Właśnie to mnie zabiło.
Uważaj, jaki masz pogląd na życie. Może się on odbić na tobie, zwłaszcza jeśli jest
negatywny. Mój był bardzo negatywny. To właśnie doprowadziło do mojej śmierci.
Wypróbowałem różne rodzaje alternatywnych metod leczenia, ale nic nie poskutkowało. Tak
więc postanowiłem, że to sprawa tylko między mną a Bogiem. Nigdy wcześniej nie stanąłem
twarzą twarz z Bogiem, nigdy nie miałem z nim do czynienia. Nie interesowałam się
wówczas duchowością, ale wyruszyłem w podróż, by dowiedzieć się jak najwięcej na ten
temat oraz na temat alternatywnych metod leczenia. Zacząłem czytać wszystko, co wpadło mi
w ręce i zagłębiłem się w to, ponieważ nie chciałem, by spotkała mnie niespodzianka po
drugiej stronie. Zacząłem więc czytać o różnych religiach i filozofiach. Wszystkie były
bardzo interesujące i dawały nadzieję, że jest coś po drugiej stronie. Z drugiej strony jako
niezależny artysta tworzący witraże, nie miałem żadnego ubezpieczenia zdrowotnego.
Oszczędności całego mojego życia wydałem w jednej chwili na badania medyczne. Następnie
leczyłem się, nie mając ubezpieczenia. Nie chciałem narażać rodziny na problemy finansowe,
zdecydowałem więc, że sam się tym zajmę. Ból nie trwał bez przerwy, ale były chwile, kiedy
byłem zamroczony. Doszło do tego, że bałem się jeździć i w końcu wylądowałem w
hospicjum. Miałem tam swoją opiekunkę, która była przy mnie w ostatnich chwilach.
Obecność tego anioła, zesłanego mi przez Boga, była dla mnie błogosławieństwem. Trwało to
około 18 miesięcy. Nie chciałem jednak brać leków przeciwbólowych, bo pragnąłem
zachować świadomość na tyle, na ile to było możliwe. Następnie doświadczyłem takiego
bólu, że nie istniało nic poza nim, na szczęście ataki trwały tylko po kilka dni.
Światło Boga
Pamiętam, że obudziłem się któregoś ranka w domu około 4:30 i po prostu wiedziałem, że
nadszedł koniec. To był dzień, kiedy miałem umrzeć. Zadzwoniłem do kilku przyjaciół, aby
się pożegnać. Obudziłem swoją opiekunkę z hospicjum i uprzedziłem ją. Ponieważ
przeczytałem, że kiedy się umiera dzieją się różne ciekawe rzeczy, umówiłem się z nią, że po
mojej śmierci zostawi moje ciało na sześć godzin. Znowu zasnąłem. Następne, co pamiętam,
to początek typowej śmierci klinicznej. Nagle byłem w pełni świadomy i stałem, choć moje
ciało spoczywało w łóżku. Otaczała mnie ciemność. Kiedy byłem poza ciałem, wszystko było
bardziej wyraźne niż normalnie. Było tak wyraźne, że widziałem każdy pokój w domu,
strych, okolice domu, i to, co znajdowało się pod nim. Zobaczyłem Światło i zwróciłem się ku
niemu. Było bardzo podobne do tego, które ludzie opisują w swoich relacjach o śmierci
klinicznej. Było takie wspaniałe. Można go dotknąć, można go poczuć. Przyciąga do siebie -
chcesz podejść do niego, tak jak podszedłbyś do idealnej matki lub ojca, by Cię przytulili. W
miarę jak zbliżałem się do Światła, wiedziałem intuicyjnie, że jeśli wejdę w nie, to umrę. Tak
więc zbliżając się, powiedziałem: "Proszę, poczekaj chwilę, moment. Chcę to przemyśleć;
chciałbym z Tobą porozmawiać zanim pójdę dalej". Ku mojemu zaskoczeniu, całe
doświadczenie zatrzymało się w tym punkcie. W rzeczywistości mamy kontrolę nad swoją
śmiercią. To nie jest karuzela, której nie można zatrzymać. Moja prośba została spełniona i
odbyłem klika rozmów ze Światłem. Światło przybierało różne postacie, np. Jezusa, Buddy,
Kriszny, Mandali, archetypów i znaków. Zapytałem Światło: "Co tu się dzieje? Proszę,
Światło, wyjaśnij mi, kim jesteś. Chcę wiedzieć, co jest rzeczywiste". Nie potrafię przytoczyć
dokładnych słów, bo to był rodzaj telepatii. Światło odpowiedziało, przekazując mi
informację, że to, co dzieje się, kiedy spotykamy się ze Światłem, zależy od naszych
poglądów. Jeśli jesteś Buddystą, Katolikiem lub Muzułmańskim fundamentalistą, to dostajesz
to, w co wierzysz. Masz szansę, by przyjrzeć się temu i zbadać to, ale większość ludzi z niej
nie korzysta. Gdy objawiło się Światło, uświadomiłem sobie, że w rzeczywistości widzę
matrycę Wyższego Ja. Mogę tylko powiedzieć, że przybrało postać matrycy, mandali
ludzkich dusz, i ujrzałem, że to, co nazywamy Wyższym Ja, jest matrycą. Jest to również
nasze złączenie ze Źródłem; każdy z nas pochodzi bezpośrednio ze Źródła, jest jego
bezpośrednim doświadczeniem. Wszyscy mamy Wyższe Ja, coś, co stoi ponad naszą duszą.
Objawiło mi się ono w swojej najprawdziwszej formie energetycznej. Mogę to jedynie opisać
w taki sposób, że Wyższe Ja przypomina połączenie/przewód. Nie przypominało go z
wyglądu, ale jest to bezpośrednie połączenie ze Źródłem, które jest w każdym z nas. Jesteśmy
bezpośrednio połączeni ze Źródłem. Tak więc Światło pokazało mi matrycę Wyższego Ja. I
uzmysłowiłem sobie wyraźnie, że wszystkie Wyższe Ja są połączone ze sobą w jedno,
wszyscy ludzie są jednością, jesteśmy w rzeczywistości jedną istotą, różnymi jej aspektami.
Nie chodziło tu o jakąś konkretną religię. Właśnie takie informacje dostałem. I zobaczyłem tę
mandalę ludzkich dusz. To była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem.
Wszedłem w nią i całkowicie mnie pochłonęła. To było jakbyś otrzymał całą miłość, jakiej
kiedykolwiek pragnąłeś, i to taką miłość, która leczy, uzdrawia i regeneruje. Kiedy tak
prosiłem Światło o wyjaśnienia, zrozumiałem, czym jest matryca Wyższego Ja. Wokół Ziemi
istnieje sieć stworzona ze wszystkich połączonych ze sobą Wyższych Ja. To jak wielkie
przedsiębiorstwo, kolejny wyższy poziom energii subtelnej otaczającej nas, jeśli można tak
powiedzieć. Następnie, po kilku minutach, poprosiłem o dalsze wyjaśnienia. Naprawdę
chciałem wiedzieć, o co chodzi we Wszechświecie, i tym razem byłem gotów do podróży.
Powiedziałem: "Jestem gotów, zabierz mnie". Wtedy Światło zamieniło się w najpiękniejszą
rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem: w mandalę ludzkich dusz na tej planecie. Wcześniej
podchodziłem do wszystkiego, co działo się na Ziemi, bardzo negatywnie. Kiedy więc
poprosiłem Światło o wyjaśnienia, ujrzałem dzięki tej cudownej mandali, jak piękni wszyscy
jesteśmy w swej istocie. Jesteśmy najpiękniejszymi stworzeniami. Ludzka dusza, ludzka
matryca, którą wspólnie tworzymy jest absolutnie fantastyczna, elegancka, egzotyczna, jest
wszystkim. Nie jestem w stanie wyrazić, jak zmieniło to mój pogląd na istoty ludzkie w tej
chwili. Powiedziałem: "Och, Boże, nie wiedziałem, jacy jesteśmy piękni". Na jakimkolwiek
jesteś poziomie, wysokim czy niskim, jakąkolwiek postać przybrałeś, jesteś najpiękniejszym
stworzeniem, naprawdę. Zaskoczyło mnie to, że żadna dusza nie była zła. Zapytałem: "Jak to
możliwe?". W odpowiedzi usłyszałem, że żadna dusza nie jest z natury zła. Straszne rzeczy,
które przydarzają się ludziom, sprawiają, że robią oni złe rzeczy, ale ich dusze nie są złe.
Światło powiedziało mi, że to, czego wszyscy szukają, to, co daje im siłę, to miłość. To, co
ich niszczy, to brak miłości. Wydawało mi się, że objawieniom pochodzącym od światła nie
ma końca i wtedy zapytałem Je: "Czy to znaczy, że ludzkość zostanie zbawiona?". Wtedy,
jakby w dźwięku trąby pośród deszczu spiralnych świateł, Wielkie Światło przemówiło:
"Pamiętaj i nigdy o tym nie zapominaj; sami się zbawiacie, ocalacie i leczycie. Zawsze tak
było. Zawsze tak będzie. Zostaliście stworzeni tak, byście mieli tę moc jeszcze zanim powstał
świat". W tej chwili zrozumiałem nawet więcej. Zrozumiałem, że JUŻ ZOSTALIŚMY
ZBAWIENI, ocaliliśmy siebie, ponieważ zostaliśmy stworzeni tak, byśmy się sami
udoskonalali i "naprawiali", podobnie jak reszta Boskiego Wszechświata. Podziękowałem
Boskiemu Światłu z całego serca. Przyszły mi jedynie na myśl te proste słowa absolutnej
wdzięczności: "O drogi Boże, drogi Wszechświecie, droga Wspaniała Jaźni, kocham swoje
życie". Wydawało się, że Światło wdycha mnie coraz głębiej. To było uczucie, jakby Światło
wchłaniało mnie całkowicie. Do dziś dzień nie potrafię opisać Światła Miłości. Wszedłem w
inny wymiar, jeszcze głębszy, i stałem się świadomy czegoś więcej, o wiele więcej. Był to
potężny strumień Światła, wielki i pełny, głęboko w Sercu Życia. Zapytałem: "Co to jest?".
Światło odrzekło: "To jest RZEKA ŻYCIA. Wypełnij nią swe serce po brzegi". Tak zrobiłem.
Wziąłem jeden duży łyk, potem następny. Pić Samo Życie! Byłem w ekstazie. Wtedy Światło
powiedziało: "Masz życzenie". Wiedziało wszystko o mnie, znało całą moją przeszłość,
teraźniejszość i przyszłość. "Tak!" - wyszeptałem. Chciałem zobaczyć resztę Wszechświata;
to, co jest poza układem słonecznym, poza ludzkimi iluzjami. Wtedy Światło powiedziało mi,
że mogę dać się ponieść Nurtowi. Tak zrobiłem i Światło przeniosło mnie na koniec tunelu.
Poczułem i usłyszałem całą serię bardzo delikatnych uderzeń dźwiękowych*. Co za
szybkość!
Pustka Nicości
Nagle zacząłem oddalać się z zawrotną prędkością od Ziemi z nurtem Życia, widząc, jak
planeta znika mi z oczu. Układ Słoneczny, w całym swym majestacie, śmignął mi przed
oczami i zniknął. Poruszając się z prędkością szybszą od rędkości światła, przeleciałem przez
środek galaktyki, dowiadując się po drodze nowych rzeczy. Przekonałem się, że ta galaktyka,
jak i reszta Wszechświata, tętni ŻYCIEM, różnymi jego odmianami. Widziałem wiele
światów. Dobra woadomość - nie jesteśmy sami we Wszechświecie! Kiedy płynąłem
strumieniem świadomości przez środek galaktyki, przekształcił się on w niezwykłą falę
energetyczną zbudowaną z fraktali. Mijałem wielkie grupy galaktyk, zawierające w sobie
starożytną mądrość. Najpierw myślałem, że dokądś zmierzam, podróżuję. Ale wtedy
zrozumiałem, w miarę jak strumień powiększa się i rozszerza, poszerza się również moja
świadomość, obejmując wszystko we Wszechświecie! Mijałem wszystko, co zostało
stworzone. To był niewyobrażalny cud! Wszystko, co zostało stworzone, zdawało się mijać
mnie z zawrotną prędkością i znikać w Świetlnych cętkach. Niemal natychmiast pojawiało się
kolejne Światło. Nadchodziło ze wszystkich stron i było tak odmienne; Światło stworzone z
czegoś więcej niż wszystkie częstotliwości Wszechświata. Ponownie czułem i słyszałem kilka
razy aksamitne uderzenia dźwiękowe. Moja świadomość, czy też istota, rozszerzała się, by
połączyć się z całym Wszechświatem Holograficznym, a nawet czymś więcej. Kiedy mijałem
drugie Światło, pojawiła się we mnie świadomość, że właśnie przekroczyłem Prawdę. Nie
potrafię tego lepiej wyrazić słowami, ale postaram się to wyjaśnić. Kiedy wkroczyłem w
strefę drugiego Światła, wyszedłem poza pierwsze Światło. Znalazłem się w głębokim
bezruchu, poza wszelką ciszą. Widziałem i postrzegałem WIECZNOŚĆ, poza
Nieskończonością. Byłem w Pustce. Byłem w tym, co istniało przed stworzeniem, przed
Wielkim Wybuchem. Przekroczyłem początek czasu - Pierwszy Świat - Pierwszą Wibrację.
Byłem w Oku Stworzenia. Czułem się, jakbym dptykał twarzy Boga. To nie było doznanie
religijne. Po prostu stanowiłem jedność z Najwyższym Życiem i świadomością. Mówiąc, że
widziałem lub postrzegałem wieczność, mam na myśli, że doświadczałem całego stworzenia
tworzącego samego siebie. Nie było początku ani końca. To myśl, która poszerza umysł,
prawda? Naukowcy uważają, że Wielki Wybuch był pojedynczym wydarzeniem, dzięki
któremu powstał Świat. Ja widziałem, że Wielki Wybuch jest tylko jednym z nieskończenie
wielu takich samych Wybuchów, poprzez które Wszechświaty stwarzane są nieustannie i
jednocześnie. Jedyne obrazy w miarę bliskie naszym kategoriom, które to oddają, to obrazy
tworzone za pomocą superkomputerów przy użyciu równań geometrii fraktali. Starożytni
wiedzieli o tym. Twierdzili, że Bóg co jakiś czas stwarza nowe Wszechświaty poprzez
wydech i de-konstruuje inne poprzez wdech. Te epoki nazywane są Jugami. Współczesna
nauka nazywa to Wielkim Wybuchem. Przebywałem w absolutnej, czystej świadomości.
Widziałem, obserwowałem wszystkie Wielkie Wybuchy czy też Jugi tworzące i de-
konstruujące siebie. Natychmiast wszedłem w nie wszystkie jednocześnie. Ujrzałem, że każda
najmniejsza cząsteczka stworzenia posiada moc, by tworzyć. Bardzo trudno to wyjaśnić.
Wciąż brak mi słów, by to wyrazić. Dopiero po wielu latach od powrotu znalazłem jakieś
słowa, które oddają doświadczenie Pustki. Teraz mogę wam powiedzieć: Pustka to mniej niż
nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem,
w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej
niż nawet Uniwersalna Inteligencja. Gdzie jest ta pustka? Wiem. Ta Pustka jest wewnątrz i na
zewnątrz wszystkiego. Ty sam, właśnie teraz, choć żyjesz, zawsze jesteś jednocześnie
wewnątrz i na zewnątrz pustki. Nie musisz nigdzie iść ani umierać, by się do niej dostać.
Pustka jest próżnią lub nicością istniejącą między wszystkim, co posiada formę fizyczną.
PRZESTRZEŃ pomiędzy atomami i ich składnikami. Współczesna nauka zaczęła badać tę
przestrzeń pomiędzy wszystkim. Nazywają to punktem zerowym (Zero-point). Gdy tylko
próbują go mierzyć, wskaźnikom przyrządów zaczyna brakować skali, innymi słowy -
zmierzają ku nieskończoności. Jak na razie nie mają sposobu, by dokładnie zmierzyć
nieskończoność. Więcej jest przestrzeni zerowej w twoim ciele i całym Wszechświecie niż
czegokolwiek innego! To, co mistycy nazywają Pustką, nie jest nią. Jest tak pełna energii,
energii innego rodzaju, która stworzyła wszystko, czym jesteśmy. Od czasu Wielkiego
Wybuchu wszystko jest wibracją, począwszy od pierwszego Słowa, które jest pierwszą
wibracją. Po biblijnym "Jam Jest" w rzeczywistości jest znak zapytania. "Jam Jest - Czym
Jestem?" Tak więc to, co istnieje, jest Bogiem, który poznaje Własną Jaźń w każdy sposób,
aki można sobie wyobrazić, w nieustannym nieskończonym procesie poznawania poprzez
każdego z nas. Poprzez każdy włos na twojej głowie, poprzez każdy liść na każdym drzewie,
poprzez każdy atom Bóg bada Boską Jaźń, wielkie "Jam Jest". Ujrzałem, że wszystko, co
istnieje, jest Jaźnią, dosłownie, twoją Jaźnią, moją Jaźnią. Wszystko jest wielką Jaźnią.
Właśnie dlatego Bóg wie, nawet kiedy opada liść. Jest to możliwe, ponieważ gdziekolwiek
jesteś, tam jest centrum Wszechświata. Gdziekolwiek znajduje się jakikolwiek atom, tam jest
centrum Wszechświata. Jest w nim Bóg i jest Bóg w Pustce. Kiedy poznawałem Pustkę i
wszystkie Jugi, czy też całe stworzenie, istniałem całkowicie poza czasem i przestrzenią w
takiej formie, w jakiej my je znamy. W tym stanie poszerzonej świadomości pdkryłem, że to,
co zostało stworzone, jest Absolutnie Czystą Świadomością lub Bogiem, Doświadczającym
Życia takiego, jakim je znamy. Pustka sama w sobie pozbawiona jest doświadczenia. To stan
przed-życiem, sprzed pierwszej wobracji. Bóg to coś więcej niż tylko Życie i Śmierć. Dlatego
we Wszechświecie można doświadczać czegoś więcej niż tylko Życia i Śmierci! Byłem w
Pustce i byłem świadomy wszystkiego, co kiedykolwiek zostało stworzone. To było jakby
patrzenie oczyma Boga. Stałem się Bogiem. Nagle nie byłem już sobą. Jedyne, co mogę
powiedzieć, to to, że patrzyłem oczyma Boga. Nagle znałem przyczynę istnienia każdego
atomu i widziałem wszystko. Interesujące jest to, że kiedy wszedłem w Pustkę, powróciłem
ze zrozumieniem, że Bóg nie istnieje gdzieś tam. Bóg jest tutaj. Właśnie o to chodzi. Ludzie
ciągle gdzieś szukają Boga... a Bóg dał nam wszystko, wszystko jest tutaj, właśnie tutaj. I
teraz jesteśmy Bogiem, który poprzez nas poznaje Samego Siebie. Ludzie są tak zajęci,
próbując stać się Bogiem, że powinni zrozumieć, iż już jesteśmy Bogiem, a Bóg staje się
nami. Właśnie o to chodzi w rzeczywistości. Kiedy pojąłem to, nie ,iałem już co robić w
Pustce i chciałem wrócić do stworzenia lub Jugi. Wydawało się to być naturalną koleją
rzeczy. Wówczas nagle powróciłem poprzez drugie Światło lub Wielki Wybuch, słysząc
kolejne aksamitne odgłosy uderzeń dźwiękowych. Poruszałem się wraz ze strumieniem
świadomości z powrotem poprzez wszystko, co istniało - co to była za przejażdżka! Wielkie
skupiska galaktyk przechodziły przeze mnie, a ja doświadczałem jeszcze więcej.
Przekroczyłem centrum naszej galaktyki, które jest czarną dziurą. Czarne Dziury to wielkie
procesory lub też urządzenia do prrzetwarzania Wszechświata. Wiecie co jest po drugiej
stronie Czarnej Dziury? My; nasza galaktyka, która została przetworzona z innego
Wszechświata. W swej całkowitej konfiguracji energetycznej galaktyka wyglądała jak
fantastyczne świetlne miasto. Cała energia po tej stronie Wielkiego Wybuchu jest światłem.
Każda cząsteczka, atom, gwiazda, planeta, nawet sama świadomość stworzona jest ze światła,
posiada częstotliwość i/lub jest cząsteczką. Światło żyje. Wszystko stworzone jest ze światła,
nawet kamienie. Tak więc wszystko żyje. Wszystko zostało stworzone ze Światła Boga;
wszystko jest bardzo inteligentne.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin