Wnuk-Lipiński Edmund - Apostezjon 01 - Wir pamięci.pdf

(644 KB) Pobierz
991445692.001.png
Edmund Wnuk-Lipiński
WIR PAMIĘCI
A nocą w sen zagięci — w warczący wir pamięci — zobaczą drwale w lęku przykuci
nocy ręką idące na nich prosto topory sosen ostre.
Krzysztof Kamil Baczyński, Drzewa
I
Gdy Ira otworzył oczy, było już zupełnie jasno. Przede wszystkim zobaczył mały
żyrandol, wiszący nieruchomo na krótkim, ozdobnym sznurze. Później jego wzrok
powędrował po zatartych nieco malowidłach plafonu i wówczas uświadomił sobie, że
przenika go uczucie niepokoju. Uczucie to zniknęło równie szybko, jak się pojawiło.
Spróbował unieść głowę, co — wbrew jego niejasnym oczekiwaniom — udało się
nad wyraz łatwo. Podniósł dłonie do oczu. Obejrzał je uważnie, ale nie dostrzegł nic
szczególnego. Zlustrował sypialnię i stwierdził, że jest w takim stanie, w jakim
zostawił ją wczoraj wieczorem. A więc wszystko w porządku. Wyśliznął się spod
kołdry, wsunął kanapę w ścienną wnękę i poszedł do łazienki. Z tyłu czaszki plątał
się lekki ból. Dzień się rozpoczął — pomyślał, sięgając po dwie tabletki. Jedną z nich
wrzucił do szklanki z wodą, aby wytrąciła resztki detergentów, a drugą połknął,
popijając oczyszczoną wodą. Umył się, po czym włączył agregat chemicznej odnowy
wody.
Mimo zażycia lekarstwa ból głowy nie ustąpił. Nie ustąpiło także mgliste
wrażenie, że coś się stało. Przeszedł krótkim korytarzem do kuchni. Zajrzał do
lodówki. Zawahał się przez moment, a potem wyjął śniadanie За i wstawił je do
kuchenki. Włączył aparat kuchenny i udał się do gabinetu.
W głębokim fotelu zauważył skuloną postać, najwyraźniej drzemiącą. Nie
pamiętam, aby ktoś został u mnie na noc — zastanowił się. — Czyżbym nie zamknął
drzwi? — podszedł bliżej i zorientował się, że jest to dziewczyna. Pod bladoniebieską
bluzą kombinezonu rysowały się drobne piersi. Ira dotknął lekko jej ramienia.
— Co pani tu robi?
Dziewczyna spojrzała półprzytomnie, po czym zerwała się z fotela i rzekła szybko:
— Jestem pańską pielęgniarką, panie Dogow.
— Pielęgniarką?
— Już pan wstał? Przygotuję coś do picia. Pan się czegoś napije, prawda? Ja
zaraz... Boże, przespałam pańskie przebudzenie.
— Chwileczkę — przerwał jej Ira. — Niezupełnie rozumiem, skąd się pani tutaj
wzięła?
— Ja panu wszystko wyjaśnię... Wszystkiego się pan dowie — zaczęła mówić
coraz bezładniej, jakby pragnąc zatrzeć w pamięci fakt, że zastał ją śpiącą. —Jestem
pańską pielęgniarką, oddelegowaną ze szpitala. O Boże, zaraz zrobię panu coś do
picia. Nie sądziłam, że pan tak wcześnie...
— Dalej nic nie rozumiem. Jaki szpital? Przecież nie byłem w szpitalu! Jak pani tu
weszła? Drzwi, jeśli się nie mylę, zamknąłem na wszystkie możliwe zamki...
— Pan wybaczy, muszę zawiadomić profesora Martena. Czy mogę skorzystać z
telefonu?
— Proszę.
Z kuchni rozległ się melodyjny brzęczyk, sygnalizujący, że śniadanie jest już
gotowe.
— Które śniadanie pan nastawił? — spytała dziewczyna niespokojnie.
— Jak zwykle trzy a —odparł zdziwiony Ira.— Może jednak wyjaśni mi pani, o co
tutaj chodzi?
— Wszystko panu wyjaśnię, ale najpierw muszę zadzwonić do profesora —
nacisnęła klawisze telefonu i, czekając na połączenie, powiedziała: —A śniadanie trzy
a może pan zjeść.
— Z profesorem Martenem, pilnie! Dziękuję. Profesor? Profesorze! Pan Dogow
jest już na nogach. Przespałam, niestety, moment przebudzenia. Chyba preparat
przedwcześnie zadziałał. Objawy zewnętrzne bez zmian. Reakcje psychomotoryczne
w normie. Symptomów szoku brak... Tak, podam... Tak, rozumiem... Internalizacja
w granicach tolerancji. Przygotował sobie śniadanie trzy a. Tak, powiem... Rozu-
miem. Czekamy.
Dziewczyna pobiegła do kuchni i po chwili wróciła, niosąc na tacy dwie szklanki
musującego napoju.
— Niech pan usiądzie. Nie powinien się pan przemęczać. Zaraz przyniosę
śniadanie.
Ira jakby bezwolnie usiadł w fotelu i wziął do ręki szklankę. Pulsujący ból ciągle
kołatał pod czaszką. Stało się coś, czego zupełnie nie pamiętam— myślał. —To
musiało się stać wczoraj albo dziś w nocy. Ale przecież wczorajszy dzień nie miał w
sobie nic szczególnego. Zaraz, zaraz... Byłem w klubie... Nonsens! Może w czasie
snu? Niemożliwe! Przecież nie obudziłem się w nocy.
— Proszę, tu jest pańskie śniadanie. I jeszcze ta tabletka. Nieseryjna. Według
przepisu profesora Martena—na wyciągniętej ręce dziewczyny Ira dostrzegł obłą,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin