Antoni Słonimski - Dwa końce świata.pdf

(331 KB) Pobierz
319041565 UNPDF
ANTONI SŁONIMSKI
DWA KOŃCE ŚWIATA
1937
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W KTÓRYM DOWIADUJEMY SIĘ, ŻE NIEJAKI PAN RETLICH UWAŻA POTOP BIBLIJNY ZA
TANDETĘ
W pierwszych dniach czerwca 1950 roku gazety całego świata podały krótką
wiadomość, opatrzoną mniej lub bardziej ironicznymi komentarzami. Pewien właściciel
wielkiej posiadłości ziemskiej w Danii, Hans Retlich, Niemiec z pochodzenia, rozesłał
przez swoją własną stację radiową komunikat tej treści: „Dn. 30 czerwca br. wytracę
ludzkość. Sprawy tego świata zabagniły się do tego stopnia, że nie pozostaje nic innego,
jak zacząć wszystko jeszcze raz od początku. Już od kilkunastu lat jestem w posiadaniu
wynalazku, który pozwoli mi w przeciągu paru sekund zabić każde zwierzę posiadające
system nerwowy. Niebieskie Promienie oczyszczą świat znacznie dokładniej, niż to zrobił
tandetnie urządzony przez żydowskiego boga legendarny potop. Moją dewizą jest
dokładność i celowość. Zginie na Ziemi wszystko z wyjątkiem tego, co ja uważam za
stosowne zachować. Nie ma środków obronnych przeciw Niebieskim Promieniom.
Ludzkość całego świata proszona jest uprzejmie o przygotowanie dostatecznej ilości
grobów. Nie będzie już więcej «R» i «S». Bóg i twórca nowej ludzkości. Hans Retlich”.
Rzeczą zastanawiającą było, że stacja radiowa tajemniczego pana Retlicha była
najpotężniejszą ze wszystkich stacyj nadawczych całego świata. Komunikat słyszano
wszędzie. Zagłuszył on audycje miejscowe, ale przeważna część radiosłuchaczy uważała
go jedynie za reklamę kinową lub zapowiedź słuchowiska. Sprawą zainteresowały się
wyłącznie sfery radiowe. Pierwszy udał się samolotem do majątku Retlicha dziennikarz
angielski, Browley. Celem jego było zwiedzenie i opisanie tej największej prywatnej
stacji nadawczej. Aeroplan Browleya uległ katastrofie parę kilometrów przed
miejscowością Ruben, której właścicielem był Retlich. Pisma podały o tym krótką
wiadomość i w dalszym ciągu szydziły z „nowego Noego”, który — widać jak biblijny Noe
— miał pociąg do alkoholu. Jedni twierdzili, że pan Retlich po pijanemu wygłosił swój
wyrok śmierci na ludzkość, inni — że jest to człowiek chory umysłowo. Ale gdy po trzech
dniach znowu odezwał się potężny, zagłuszający wszystko zachrypły głos „twórcy nowej
ludzkości”, zaczęto poważnie atakować międzynarodową kontrolę radiową. Czyż jest do
pomyślenia, aby prywatny człowiek bezprawnie budował sobie stację radiową o takiej
sile i wygłupiał się przeszkadzając w odbiorze poważnych audycyj? Część publiczności
sądziła, że jest to początek audycji powieści Karola Capka „Wojna z płazami” lub jakieś
sensacyjne słuchowisko H.G. Wellsa, który po nowym małżeństwie właśnie wrócił z
Hollywood do Europy. Sprawa przedstawiała się jednak groźniej.
Dwaj dziennikarze duńscy, którzy udali się do Ruben, ulegli również katastrofie, zanim
zdołali dotrzeć do osady Retlicha. Policja duńska zajęła się tym wypadkiem, i ton prasy
zmienił się zasadniczo. „Wariat z Ruben” stał się pierwszorzędną sensacją. Pewien
nauczyciel ludowy z Ostapen opublikował list, w którym opowiadał, że już od paru lat w
Ruben dzieją się dość dziwne rzeczy. Miejscowość otoczona jest niezwykłą siecią drutów.
Nikt nie może tam wejść bez specjalnej rewizji i pozwolenia. W Ruben są dość duże
obszary i liczne zabudowania. Jednocześnie z tym sensacyjnym listem prasa podała
wiadomość o odnalezieniu ciał dwóch dziennikarzy duńskich. Trupy były zwęglone i
przedstawiały coś w rodzaju sypkiej masy niebieskawego koloru.
Tego dnia o ósmej wieczorem znowu we wszystkich aparatach radiowych całego
świata zabrzmiał z jeszcze większą siłą zachrypły głos „Noego”. Był to nowy komunikat.
Teraz już przyjęto bez żartów i śmiechu słowa wariata z Ruben. Publiczność przerywała
tańce na dancingach. Ludzie gromadzili się na placach publicznych słuchając
niesamowitego ryku. Głos Retlicha był tak potężny, że ludzie, którzy w ogóle nie mieli
radia, to znaczy cała inteligencja i elita umysłowa Europy, chcąc czy nie chcąc, musieli
słyszeć głos przebijający się przez mury. Wrażenie tego naddźwięku było przejmujące.
Wydawało się, że to ryczą niebiosa, że głos ten rozwali domy. Jakiś dowcipniś napisał, że
pan Retlich najpierw udawał Noego, a teraz udaje trąbę jerychońską. Ale nikomu nie
było do śmiechu. Premier angielski, który nie słuchał nigdy radia ani nie czytywał gazet,
usłyszał przy partii golfa głos Retlicha i był może jedynym człowiekiem, który się
roześmiał. „To musi być jakiś nowy śpiewak słowiańskiego pochodzenia — powiedział. —
Tylko Słowianie mają takie potężne głosy”.
Twórca nowej ludzkości zapowiadał pierwszy kataklizm w Europie. „Dn. 15 czerwca
br., licząc według waszego idiotycznego kalendarza, zginie cała ludność w mieście
Birmingham. Nie jestem żydowskim tandeciarzem. To nie będzie żaden głupi potop, ale
czysta i solidna robota. Pokażę wam, jak się wytraca ludzkość. Wybrałem miasto
Birmingham ze względu na to, że mieszka w nim pewien bydlak, nazwiskiem Denbry”.
Jeszcze tego dnia wieczorem pisma podały sensacyjny wywiad z panem Denbry,
właścicielem starej i znanej angielskiej firmy wydawniczej w Birmingham. Okazało się,
że szef firmy „Denbry, Fogg i Syn”, Mr Samuel Denbry, zna nazwisko wariata z Ruben. W
archiwach firmy odnaleziono kopię korespondencji między Retlichem a wydawnictwem
Denbry. Korespondencja dotyczyła sprawy wydania zbiorku wierszy satyrycznych i
poematów prozą Hansa Retlicha. Satyry nazywały się „Pręgierz słów”, a tomik prozy
poetyckiej — „Seledyny”. Chodziło o wydanie tych dwu książeczek w przekładzie
angielskim. Egzemplarze oryginalne, wydane w języku niemieckim, znajdowały się
jeszcze w posiadaniu firmy Denbry. Już w porannych dziennikach pomieszczono wiele
cytatów z utworów twórcy nowej ludzkości. Najcharakterystyczniejszy był prolog, w
którym autor powiada, że po tym, co napisał, przyjdzie do niego ludzkość i zażąda, aby
to cofnął, ale poeta kończy swój prolog odpowiedzią pod adresem ludzkości: „Ja nic nie
wytrę, nic nie zmazę, bo z duszy każde słowo me”. Pismo młodych konserwatystów
ostro zaatakowało firmę Denbry: „Jeśli istotnie Mr Retlich jest w posiadaniu straszliwego
wynalazku, a to zdają się potwierdzać zwęglone ciała naszych bohaterskich lotników,
firma Denbry poniesie wyłączną odpowiedzialność za całkowitą zagładę ludzkości.
Niewątpliwie odmowa wydania poezji rozgoryczyła «tytana z Ruben». Jakim prawem
odrzucono utwory tak wybitnego człowieka? Fakt ten nie jest odosobniony, gdyż jeden z
naszych najbliższych współpracowników spotkał się przed paru miesiącami z równie
niezrozumiałym oporem ze strony firmy «Denbry, Fogg i Syn». Chodziło również o
poemat pt. «Szał» z cyklu «Dusze».
Tylko mocna władza może ochronić nasz kraj przed podobną samowolą panów
wydawców” — kończył swoje wywody organ młodych narodowych konserwatystów. W
odpowiedzi na te zarzuty sam M r Samuel Denbry odpowiedział listem w „Timesie”.
„Gdyby nawet — pisał Mr Denbry — ludzkość miała istotnie zginąć z rąk tego szaleńca,
jakim jest niewątpliwie Mr Retlich, i gdybym wiedział, że ocalenie ludzkości zależne jest
od wydania «Seledynów», musiałbym odmówić. Układ graficzny wierszy p. Retlicha,
absolutny brak rymów i trudna do uchwycenia treść wierszy są w zbyt wielkiej
sprzeczności z tradycjami domu wydawniczego «Denbry, Fogg i Syn», który —jak to
powszechnie wiadomo — wydał pierwszy tom poezyj Kiplinga dla młodzieży szkolnej”.
W tym samym numerze „Times” rozpoczął wielką ankietę na temat niebezpieczeństwa
zagrażającego ludzkości ze strony szaleńca z Ruben. Bernard Shaw odpowiedział: „Nic
się właściwie nie stało. Ogromna większość obywateli Anglii to ludzie wierzący. Powinni
więc być przygotowani zarówno na to. że los ich znajduje się w ręku Pana, jak również
że musi przyjść dzień Sadu Ostatecznego. Ludzie wierzący po raz pierwszy w dziejach
maja nareszcie do czynienia z prawdziwym mściwym bogiem ze Starego Testamentu.
Bóg ten objawił się w miejscowości Ruben. —i metody jego są starymi metodami
Jehowy. Ludzie wierzący mają swoje sposoby. Powinni się modlić do pana Retlicha.
Powinni czym prędzej poustawiać jego posagi na placach i palić przed nimi kadzidło. Co
do ludzi niewierzących, ci oczywiście mogą się zająć swoimi sprawami, to znaczy
inteligentna rozrywką. Polecam im w tym celu moją nową sztukę «Kupiec z Marsa».
której prapremiera odbyła się w Warszawie. .Sztuka ta wyszła w wydaniu książkowym u
Hamiltona i kosztuje trzy szylingi i dwa pensy”. Aldous Huxley odpowiedział: „Zdarzenia
w Ruben przypominają mi ramy obrazów El Greca w pewnym kościółku hiszpańskim
spalonym podczas ostatniej rewolucji. Ramy te zostały wiernie na straży nie istniejących
już obrazów. Pan Retlich, być może, wytępi ludzkość, ale nie zniszczy całego
wszechświata. Zostaną ramy. w których natura znowu odbuduje wszelkie swe błędy i
uroki. Ramy muszą być wypełnione. Jest to sekret wszelkiej muzyki, a więc i cywilizacji”.
Wypowiedź Huxleya uznana była przez wytworną publiczność europejską za żarcik i
perełkę stylistyczną, ale szerokie masy nie były porwane wywodami subtelnego pisarza.
Natomiast komisarz Litwinów udzielił wywiadu, który zyskał wielu zwolenników.
Powiedział on. że Niebieskie Promienie szaleńca z Ruben są wytworem kultury
mieszczańskiej, a wiemy wszyscy, że prawa rządzące ustrojem kapitalistycznym i
kulturą mieszczańską nie istnieją w społeczeństwie bezklasowym. Wobec czego
Niebieskie Promienie nic nie obchodzą Związku Sowieckiego. W pewnej sprzeczności ze
zdaniem sędziwego dyplomaty była uchwała Komsomołu w mieście Kagangrad, który
ogłosił następującą rezolucję: „Ponieważ burżuazyjny uczony Retlich wynalazł
promienie, które mogą zniszczyć ludzkość w przeciągu czterdziestu minut, komsomolcy
z Kagangradu postanowili stanąć do wyścigu pracy i wynaleźć promienie czerwone,
które dokażą tego samego w czternaście minut”. Uchwała ta podana była przez
„Timesa” osobno, gdyż przyszła z parodniowym opóźnieniem.
Ankieta „Timesa” nie przyniosła jednak żadnych konkretnych sposobów ocalenia
miasta Birmingham. Dnia 14 czerwca, w przeddzień dnia zagłady oznaczonego w
ostatnim komunikacie z Ruben, panika ogarnęła ludzkość. Armia Zbawienia urządziła
ogromny pochód przez miasto. Policja starała się utrzymać ład, ale mimo to część
sklepów została rozgrabiona. Ofiarą tłumu padła również księgarnia firmy Denbry. Była
to w ogóle pierwsza księgarnia od początku świata rozgrabiona przez tłum, gdyż znaną
jest rzeczą, że w czasie rozruchów tłum rabuje wszystkie sklepy z wyjątkiem księgarń.
Pewną sensację wywołał przyjazd do na wpół opustoszałego Birmingham lorda
Swinbrought, który oświadczył dziennikarzom, że solidaryzuje się ze stanowiskiem
wydawcy Denbry i postanowił wraz z żoną poddać się działaniu Niebieskich Promieni na
znak protestu przeciw metodom uprawianym przez nie znanego mu zresztą osobnika,
nazwiskiem Retlich. Pisma poranne podały fotografię lorda i jego żony. Fotografia
przedstawiała moment przywitania na dworcu, gdzie burmistrz Birmingham wręczył
kwiaty lady Swinbrought.
W ogólnym zamieszaniu, które zapanowało w Anglii, zarówno kontynent jak i Ameryka
zachowały względny spokój. Cała sprawa Niebieskich Promieni była traktowana jeszcze
dość żartobliwie. Jedynie władze Danii i angielski Intelligence Service pracowały bez
wytchnienia. Liczne samoloty wywiadowcze padły pastwą tajemniczych promieni.
Wydawało się absolutną niemożliwością dotrzeć do miejscowości Ruben. Liga Narodów
na interpelacje rządów Danii i Wielkiej Brytanii odpowiedziała, że musi ustalić, kto jest
napastnikiem, i że rozpatrzy tę sprawę na przyspieszonym posiedzeniu nadzwyczajnym
w październiku. Tymczasem, ignorując stanowisko Ligi, nadeszła już noc z dnia 14 na
15. Sztab angielski, jak najbardziej zainteresowany w pierwszym ataku Niebieskich
Promieni, powziął decyzję uprzedzenia ewentualnego zniszczenia miasta Birmingham.
Ponieważ dotarcie eskadry samolotów do Ruben było absolutną niemożliwością i
niepotrzebną stratą sprzętu wojennego i materiału ludzkiego, zaaprobowano plan dający
poważną szansę zwyciężenia nowego twórcy ludzkości. W kręgu trzydziestu kilometrów
od Ruben mogły się, jak dotąd, poruszać zupełnie swobodnie zarówno oddziały piechoty,
jak i tanki czy samoloty. Sztab angielski łącznie ze sztabem armii duńskiej zmontował w
wielkiej tajemnicy kilkadziesiąt dział ciężkiego kalibru, których zasięg wystarczał
najzupełniej do obrócenia w perzynę całej posiadłości szaleńca z Ruben. Działa te były
przewiezione na dwa dni przed ostatecznym terminem do różnych miejscowości
otaczających niedostępne siedlisko Retlicha. Armaty, zamaskowane w laskach i
sztucznych schronach, czekały tylko na komendę. Pierścień ognia artyleryjskiego był w
stanie w przeciągu dwu godzin zgładzić z powierzchni świata wroga ludzkości wraz z
całym jego laboratorium i sztabem, gdyż nie ulegało wątpliwości, że w Ruben
znajdowało się co najmniej kilkadziesiąt osób.
Sztab angielski i artylerzyści połączonych armij czekali jednak na odpowiedź z Oxfordu
od prof. Sir Johna Cypkina, który na zlecenie rządu rozpoczął gorączkowe badania istoty
Niebieskich Promieni i ewentualnych środków zabezpieczenia przed ich działaniem.
Wieczorem dnia 14 czerwca prof. Cypkin nadesłał odpowiedź na ręce prezesa Rady
Ministrów. Słynny uczony był zdania, że żadne Niebieskie Promienie, zabijające na
odległość, nie istnieją. Gdyby zaś istniały, to zbadać ich właściwości i działanie można
by tylko znając sposób wysyłania tych promieni. Prof. Cypkin zapytuje więc prezesa
Rady Ministrów, czy może dostarczyć mu do laboratorium w Oxfordzie przyrządy
wysyłające Niebieskie Promienie. Co do osoby niejakiego Retlicha, o nazwisku tym w
świecie naukowym nikt nie wie, a wykluczone jest, aby ktoś nie posiadający dyplomu
naukowego mógł wysyłać jakieś promienie nie znane nauce współczesnej.
Mniej więcej w tym samym czasie radio nadało z Indii komunikat Gandhiego. Wielki
prorok, który znajdował się właśnie na kuracji w jednym ze szpitali angielskich w
Benares, gdzie leczył się po ostatniej głodówce, oświadczył wszystkim swym
zwolennikom, co następuje:
„Nie należy sprzeciwiać się działaniu Niebieskich Promieni. Jednocześnie ogłaszam
bojkot wszelkich towarów sprowadzanych z Danii”. Pierwsza część zlecenia proroka z
Benares była znacznie łatwiejsza do wykonania. Drugie zlecenie było dość
bezprzedmiotowe, gdyż Indie brytyjskie nie sprowadzały żadnych towarów z Danii z
wyjątkiem proszku przeciw owadom „Retex”, a — jak wiadomo — buddyzm nie pozwala
na używanie takich proszków.
Zarówno odpowiedź wielkiego uczonego, jak i wielkiego nauczyciela ludzkości
wzbudziły rozgoryczenie w sztabie angielskim. Świat intelektualny i klerkowie zawiedli.
Pozostawały jeszcze tylko armaty. Wieczorem 14 czerwca odbyły się w wielu miastach
europejskich pochody młodzieży nacjonalistycznej i faszystowskiej. Obnoszono ogromne
transparenty z napisami: „Precz z międzynarodowym żydostwem!” Tłum atakował
przechodniów Żydów. Wszystko to wynikło z informacji pewnego pisma brukowego,
które ogłosiło, że na Węgrzech istnieje żydowska rodzina nosząca nazwisko Rejbich, co
pewnością jest nieco zniekształconym nazwiskiem Retlich. Młodzież narodowa w
Warszawie pobiła pewnego arystokratę węgierskiego bawiącego w przejeździe do Rosji.
Arystokrata ten był brunetem o wydatnym orlim nosie i nie władając językiem polskim
nie mógł się wytłumaczyć młodzieży, że jest również antysemitą. W Bułgarii pobito
rudawego blondyna, agenta szwedzkiego towarzystwa ubezpieczeniowego, którego
wzięto za Żyda, gdyż — jak wiadomo — Bułgarzy są brunetami, a Żydzi bułgarscy są
przeważnie rudzi. Pobito również kilkudziesięciu autentycznych Żydów.
Wieczór 14 czerwca był bardzo pogodny i prawie we wszystkich miastach europejskich
ludność tłumnie zalegała ulice, czekając na wiadomości z Anglii i Danii. Punkt o
dwunastej radio nadało przemówienie Il Duce. Wielki włoski mąż stanu postawił sobie za
ambicję przekrzyczeć szaleńca z Ruben. Istotnie, głos jego rozlegał się z wielką silą.
Mussolini dowodził, że Niebieskie Promienie spadną przede wszystkim na Anglię jako
kara za sankcje stosowane wobec Włoch od czasu nowej wojny kolonialnej w
Transjordanii. Il Duce wołał, że te promienie rzuca Jowisz i gniewni bogowie rzymscy.
Mussolini proklamował dawną religię rzymską, uznając chrześcijaństwo za wiarę
sprzeczną z interesami imperium i partii faszystowskiej. Ten powrót do dawnych wierzeń
wywołał pewne nieporozumienia między Watykanem i Kwirynałem, załagodzone dzięki
niezwykłemu taktowi Ojca Świętego i króla Emanuela. Milczały tylko Niemcy. Jak dotąd,
ani kanclerz Hitler, ani Goering nie wydali żadnego oświadczenia w sprawie zniszczenia
kilkudziesięciu aeroplanów i gróźb zburzenia miasta Birmingham oraz reszty świata.
Milczenie Niemiec i sprawdzona wiadomość o niemieckim pochodzeniu szaleńca z
Ruben wywołały w prasie lewicowej liczne komentarze. „Za plecami szaleńca z Ruben
stoi hitleryzm!” „Niemcy chcą zburzyć świat rękami Retlicha” — tak brzmiały tytuły
artykułów w rządowej prasie francuskiej. A jednak to. co zaszło rankiem dnia 15
czerwca, pokazało, że przewidywania te nie były słuszne. Sztab angielski wydał
telefonicznie rozkaz rozpoczęcia ognia artyleryjskiego o siódmej rano. Intelligence
Service na własną rękę wydał tajny rozkaz przyśpieszenia bombardowania i rozkazał
otworzyć ogień na Ruben o piątej nad ranem. Rozporządzenie to było ściśle tajne i
wynikało z obawy, aby rozkaz sztabu angielskiego nie został przejęty przez szaleńca z
Ruben, który mógłby uprzedzić akcję wojsk duńsko–angielskich. Zegary wybiły czwartą
nad ranem. Parę minut przed piątą Sir Oswald Fawley, szef Intelligence Service, połączył
się telefonicznie z bateria artylerii umieszczoną w Kierge w odległości czterdziestu
kilometrów od Ruben. Sir Oswald Fawley opowiadał potem, że usłyszał odpowiedź
dyżurnego sierżanta: „Yes, Sir”. Potem zapanowało grobowe milczenie. Zdobyć nowe
połączenie z baterią stało się niemożliwe. Nie odpowiadał żaden z posterunków
zjednoczonych wojsk, nie było też połączenia z żadnym z miast duńskich z tej prostej
przyczyny, że Dania nie istniała, a raczej, mówiąc ściślej, nie żył już nikt z łudzi
zamieszkujących kawałek ziemi nazywany dotąd królestwem duńskim.
O godzinie siódmej z rana można już było zrekonstruować obraz tego, co zaszło nocą z
dnia 14 na 15. Wszyscy mieszkańcy Danii padli ofiarą tajemniczych Niebieskich
Promieni. Zginęli także mieszkańcy Lund i Malmö na ziemi szwedzkiej. Zginęła ludność
miast niemieckich Kiel, Altona, Hamburg, zginęła wyspa Helgoland. Zginęła północno–
wschodnia część Holandii. Wszystkie żywe istoty w promieniu dwustu kilometrów od
Ruben wyginęły tej pierwszej straszliwej nocy panowania nowego twórcy ludzkości.
Niebieskie Promienie zatoczyły krąg o promieniu dwustu kilometrów, po czym o piątej
minut czterdzieści wystrzelił w stronę Anglii ogromny strumień błękitnego światła, który
zniszczył Harwich, Northampton, Cambridge, Coventry i Birmingham. Zapowiedź
Retlicha została zrealizowana. Jeśli jest mowa o zniszczeniu miast, zaznaczyć trzeba, że
miasta te ani nie rozpadły się w gruzy, ani nie padły ofiarą ognia. Zginęły tylko żywe
istoty. Ocalała nawet roślinność, choć większość drzew utraciła liście, i pozostałe resztki
zieleni nabrały niebieskawego, metalicznego połysku. Retlich wydał na pastwę swych
promieni śmierci wiele miast niemieckich. Koncepcja prasy lewicowej była fałszywa. Za
szaleńcem z Ruben nie ukrywał się żaden rząd ani żadne państwo europejskie. Należało
się liczyć z absolutnie indywidualną napaścią jednostki uzbrojonej w najstraszliwsze z
dotychczas znanych narzędzi śmierci.
Dzień 15 czerwca był pierwszym dniem paniki ogólnoświatowej. Nie ulegało
wątpliwości, że ludzkość wydana jest na łaskę straszliwego szaleńca, i nic nie
wskazywało na to, że Retlich cofnie się przed spełnieniem swej ponurej groźby
wytracenia mieszkańców globu. Fakt ten spowodował przede wszystkim gwałtowny pęd
do złota. Wszystkie banki europejskie oblężone były przez ludzi zamieniających
banknoty na złoto. Wydawać by się mogło, że podrożeją rzeczy najpotrzebniejsze, a
spadną walory umowne w rodzaju złota czy drogich kamieni, ale wobec tych paru dni,
które jeszcze ludziom pozostawały do życia, złoto wydawało się ogromnej większości
mieszkańców Europy rzeczą najpotrzebniejsza. Większość banków zawiesiła wypłaty.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin