Carlisle_Donna_Na_lasce_zywiolow.pdf
(
707 KB
)
Pobierz
Carlisle Donna - Na łasce żywiołów
DONNA CARLISLE
Na łasce Ŝywiołów
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ilekroć Kelsey Morgan pozwalała sobie na fantazje erotyczne,
nie róŜniły się one niczym od tych, które nawiedzały większość
kobiet. Zawsze występował w nich określony typ męŜczyzny. Był
on wysoki i dobrze zbudowany, miał szorstkie ręce i spręŜyste
mięśnie, wyćwiczone na skutek pracy, a nie forsownych treningów.
Skóra była smagła od wiatru, włosy rozrzucone w nieładzie,
spojrzenie jasne i proste, uścisk mocny. Z całej sylwetki emanowała
niefałszowana męskość.
Zwykle nosił białe, bawełniane koszulki i spłowiałe dŜinsy bez
paska. Czasami miał na sobie kurtkę rybacką lub myśliwską czy
nawet mundur. Nigdy nie wkładał skąpych, związanych po bokach
slipów i eleganckich, zaprasowanych starannie w małe fałdki spodni.
Nie uŜywał teŜ drogiej wody kolońskiej ani kosztownych
dezodorantów, nie przesiadywał w ekskluzywnych kawiarniach, nie
grał w trik - traka i nie chodził do opery. Obce mu były wszelkie
ekskluzywne rozrywki. Pracował cięŜko, był pewny siebie, szczery i
nad wyraz męski.
MęŜczyzna z marzeń Kelsey przypominał bardzo tego, który
szedł właśnie w jej kierunku.
Kelsey stała na pokładzie „Miss Santa Fe" zacumowanej w
miasteczku portowym Charleston. Statek kołysał się lekko na falach.
Słońce przypiekało plecy dziewczyny. Obserwowała męŜczyznę z
uznaniem i bez właściwej wielu kobietom pruderii. Niewiele rzeczy
robiło na niej duŜe wraŜenie: orzeźwiająca bryza w upalny dzień,
wschód słońca w zamglony poranek, krzyki mew... MęŜczyzna w
dziwny sposób przypominał jej to wszystko.
Szedł wolno, kołyszącym się krokiem wilka morskiego.
Ramiona miał cofnięte, biodra wysunięte do przodu. Podniósł głowę
i wprawnym okiem ocenił pogodę. Ciemne przy skórze włosy były
spłowiałe od słońca i tworzyły na jego głowie oryginalną, acz
przypadkową fryzurę. MęŜczyzna miał na sobie spraną granatową
koszulkę i znoszone, połatane dŜinsy. Jego tors nie był ani za
szeroki, ani za wąski, zaś ramiona szczupłe, choć mocne i twarde.
Spodnie opinały długie i smukłe nogi.
Wygląd męŜczyzny mówił o nim więcej, niŜ mogłaby się
dowiedzieć z bezpośredniej rozmowy. Był pracownikiem portowym.
Być moŜe nawet członkiem ekipy, która miała przygotować „Miss
Santa Fe" do jutrzejszej podróŜy. Jeśli tak, to się spóźnił o dobrych
parę kwadransów. Niczego innego nie mogła się jednak
spodziewać. Ci ludzie byli piekielnie niezaleŜni. Z pogardą
traktowali wszelkie autorytety i narzucone im terminy. Pracowali
wtedy, kiedy chcieli albo kiedy potrzebowali pieniędzy. Ten miał
pewnie wynajęty pokój gdzieś w pobliŜu knajpy, a moŜe mieszkał
na czyjejś łodzi... Pijał whisky z dodatkiem piwa i potrafił szybko
przegrać to, co zarobił. Wszystko, co posiadał, mieściło się w worku
Ŝeglarskim. Kobiety, które marzyły o domu i dzieciach, powinny
unikać go jak zarazy. Na ustach Kelsey pojawił się znaczący uśmiech.
ZbieŜności między obiektem jej erotycznych fantazji a tym
męŜczyzną były oczywiste. Podeszła do barierki, Ŝeby go lepiej
obejrzeć.
W tym momencie dwóch robotników rozpoczęło załadunek.
Wielka skrzynia ze sprzętem elektronicznym
przesłoniła jej widok. Jeden z robotników źle obliczył kroki i
zachwiał się, wchodząc na pokład. Skrzynia zakołysała się
niebezpiecznie i przechyliła się, bliska upadku. Kelsey serce
podskoczyło do gardła na myśl, Ŝe niezastąpiony sprzęt wart tysiące
dolarów mógł tak łatwo pójść na dno.
-
Hej! - krzyknęła. - UwaŜajcie! Na tej skrzyni jest kartka z
napisem „ostroŜnie"!
-
Gdzie mamy to zanieść? - spytał obojętnie jeden z robotników.
Nie wyglądali na przestraszonych czy choćby zmieszanych.
Patrzyli na nią, flegmatycznie Ŝując gumę.
Oburzona Kelsey jeszcze raz przeczytała z uwagą napis na boku
skrzyni.
- Do kabiny nawigacyjnej. Tylko jej nie otwierajcie i
postawcie ostroŜnie - upomniała.
Kiedy się odwróciła, jej kudłaty ideał zniknął. Zdenerwowana
podeszła szybko do trapu i zrugała robotnika z drugą skrzynią:
- Na miłość Boską, uwaŜaj! Mam nadzieję, chłopaki
- dodała mruŜąc oczy - Ŝe lepiej wam pójdzie z butlami
tlenowymi, bo inaczej wszyscy wylecimy w powietrze!
Ta idzie do największej kajuty - wskazała kierunek.
- Hej, cześć. - Usłyszała obcy głos za plecami.
- Zdaje się, Ŝe szukacie kapitana.
Odwróciła się gwałtownie. Stała twarzą w twarz z męŜczyzną,
którego wcześniej obserwowała.
Czym innym było podziwianie go z daleka, a czym innym tak
niespodziewane spotkanie twarzą w twarz. Mogła teraz policzyć
piegi na jego nosie. Cofnęła się nieco i oparła plecami o reling.
Zirytowało ją to, iŜ dała się zaskoczyć. Spojrzała chłodno na
przybysza.
Z bliska wydawał się nieco mniej atrakcyjny. Miał wysokie
czoło i Kelsey z satysfakcją stwierdziła, Ŝe za parę lat zacznie łysieć.
Jego twarz pokrywał rudawy jednodniowy zarost. Co prawda
zawsze - nawet wtedy, gdy było to modne - uwaŜała taki zarost za
bardzo pociągający... MęŜczyzna był tylko parę centymetrów
wyŜszy od niej - czyli jego wzrost moŜna by określić jako zaledwie
średni. W brodzie widniał mały dołek, a Kelsey czuła wyjątkową
niechęć do takich dołków. I tylko jego oczy wprawiły ją w niemy
zachwyt. Nie były moŜe zbyt duŜe, ale za to bardzo wyraziste i
męskie. Miały kolor morskiej zieleni z domieszką szarości.
Posiadaczowi takich oczu wiele moŜna było wybaczyć, nawet inne
braki w urodzie.
Ale nawet najpiękniejsze oczy nie mogły, zdaniem Kelsey,
usprawiedliwić tak obcesowego zachowania. MęŜczyzna nie pytając
o zgodę wdarł się nie wiadomo po co na pokład jej statku. Co więcej
- podstępnie zaszedł ją od tyłu. Kelsey nie posiadała się z oburzenia.
Nie mogła puścić płazem takiego postępowania!
- Jeszcze sto lat temu za coś takiego by pana
poćwiartowano! - wypaliła.
MęŜczyzna z wyraźnym rozbawieniem znosił oględziny, a teraz
tylko lekko zmarszczył brwi, chrząknął i spojrzał jej prosto w oczy.
-
Za co?
-
Ja jestem tutaj kapitanem - ucięła krótko. - Słucham, o co
panu chodzi?
Przez chwilę patrzył na nią, a potem wybuchnął śmiechem nie
kryjąc swego rozbawienia.
- Do diabła, dobrze powiedziane!
Kiedy się śmiał, wokół oczu pojawiła się sieć zmarszczek, którą
w innych warunkach Kelsey uznałaby za urzekającą. Stał przed nią z
rozstawionymi po marynarski! nogami. Biodra miał lekko wysunięte
do przodu. Kciuki załoŜył za szlufki dŜinsów, zaś głowę odrzucił do
tyłu. Jego śmiech był czysty i naturalny. Ale przecieŜ... to jej
bezpośrednio dotyczył.
- Kim pan jest? Czego pan chce? - spytała, patrząc na niego
z niechęcią.
Spojrzał na nią. W jego oczach paliły się jeszcze wesołe ogniki.
Wyciągnął rękę i przedstawił się:
- Jesse Seward. Przyjaciele nazywają mnie Jess. To ja jestem
tu kapitanem.
Kelsey udała, Ŝe nie dostrzegła wyciągniętej ręki i groźnie
zacisnęła usta.
-
Z pewnością pomylił pan łodzie. Zresztą nie powinnam się
dziwić. Jak tylko pana zobaczyłam, od razu pomyślałam, Ŝe nie jest
pan zbyt bystry.
-
Nieprawda - zaprotestował spokojnie, lecz pewnie. - Pomyślała
pani coś zupełnie innego.
Kelsey dała się zaskoczyć po raz drugi. Nie znosiła takich
sytuacji. Poczuła się wyjątkowo głupio. Na szczęście nie musiała
komentować jego wypowiedzi, poniewaŜ na pokład wszedł kolejny
robotnik z paką.
-
Do kabiny nawigacyjnej - zadysponowała, wskazując ręką za
siebie. Cofnęła się energicznie, chcąc zrobić mu przejście, i wpadła
na Jessa.
-
Niech pan się odsunie - warknęła, trącając go łokciem. -
Blokuje pan przejście. Tak w ogóle, to niech się pan wynosi z
mojego sta...
-
Co to takiego? - Pochylił się, Ŝeby odczytać napis na jednej ze
skrzyń. - Urządzenia dźwiękowe? Mam wszystkie, których
Plik z chomika:
mili2015
Inne pliki z tego folderu:
Jump_Shirley_Noworoczne_zyczenia.pdf
(524 KB)
Fielding_Liz_Czerwone_szpilki.pdf
(584 KB)
Braun_Jackie_Najpiekniejsza_para.pdf
(569 KB)
Michaels_Leigh_Moje_podroze_z_Jonaszem.pdf
(882 KB)
Jump_Shirley_Pantofelek_Kopciuszka.pdf
(591 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!! romanse nowe 01
!!! romanse nowe 02
!!! romanse nowe 02(1)
!!! romanse nowe 03
!!! romanse nowe 2013
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin