bacznosc_teren_swiata.doc

(181 KB) Pobierz
Baczność

 

Baczność! Teren świata

Marian Biernacki

Wstęp

Podejmując próbę oceny wpływów świata na chrześcijan wiedziałem, że nie sprostam temu zadaniu w sposób zadowalający. Za mało wiem i zbyt skąpe jest moje doświadczenie, abym potrafił dostrzec wszystkie zagrożenia ze strony świata, a tym bardziej, w zwięzłej formie przedstawił skuteczne sposoby ochrony chrześcijan przed tego rodzaju niebezpieczeństwem.

Mając taką świadomość nie modliłem się więc o wszechstronne, gruntowne ujęcie tematu. Modliłem się tylko o to, aby ta skromna praca mogła być zrozumiała dla wszystkich, lecz nie za cenę powierzchownej i banalnej treści. Modliłem się, by pomogła wierzącym dostrzec rzeczywiste zagrożenia, ale nie doszukiwała się niebezpieczeństwa tam, gdzie go nie ma. Wreszcie, modliłem się, by to rozważanie mogło być odczytane jako wyważona zachęta do przeciwstawienia się wpływom świata, a niejako histeryczne wezwanie do ucieczki od niego. Ponieważ Bóg wysłuchuje modlitwy wierzącego, łatwo się domyśleć, że wszystkie wady tego tekstu, to już wyłącznie moja wina.

Biblijny pogląd na świat

Przechodząc do istoty sprawy, najpierw musimy ustalić co będzie dla nas oznaczać słowo "świat". W szerokim, potocznym rozumieniu, świat -to wszystko, co nas otacza. Cała kula ziemska z jej atmosferą, przyrodą i ludzkością, z wszystkimi występującymi tu wartościami duchowymi i materialnymi.

Wierzymy, że świat został stworzony przez Boga (I Mojż. l; Dz 17,24; Kol 1,16) i mając takie pochodzenie, w pierwotnym kształcie był dobry, piękny i pełen harmonii (gr. kosmos = porządek, ład).

Reprezentantem tego świata upoważnionym przez Boga do panowania nad nim, został ustanowiony człowiek (I Mojż 1,26-31). Ta szczególna rola człowieka wzięła się stąd, że chociaż zalicza się on do stworzenia, to jednak - w odróżnieniu od całej reszty - nosi w sobie cechy i obraz Stwórcy (I Mojż l ,27). Już od samego początku, Bóg kontaktując się ze światem, nawiązywał łączność z jego przedstawicielem tj. z człowiekiem. Objawiając się światu - objawiał się ludziom. Przychodząc na świat - przyszedł do ludzi i to w postaci człowieka, Jezusa Chrystusa. Człowiek w całości stworzenia stanowi specjalną, odrębną kategorię. Będąc podobny do Stwórcy, lecz bogiem nie będąc, został przeznaczony do niesienia odpowiedzialności za resztę stworzenia, za losy tego świata.

Dzisiaj wiemy, że człowiek nie sprostał temu zadaniu. Ulegając pokuszeniem diabła poddał siebie samego, a wraz z sobą cały świat, pod wpływ Złego. Postępując nieodpowiedzialnie, w rezultacie diabelskiego podstępu, nieświadomie przekazał mu swoje uprawnienia do władzy nad światem (Łk 4,6). Natychmiast zachwiało to Boży ład w świecie, a człowiek, z powodu nieposłuszeństwa, umarł duchowo i stracił łączność z Bogiem. Warto tu nadmienić, że wobec zaistniałej sytuacji "żałował Pan, ze uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim" (I Mojż. 6,6). Oczywiście, Bóg zasmucił się nie dlatego, że człowiek jako stworzenie Mu się nie udał, ale że ta szczególna kategoria stworzenia powołana do trzymania pieczy nad światem stała się nośnikiem sił przeciwnych Bogu popadając w zależność od diabła. Bóg żałował, że stwarzając człowieka powierzył mu tak wielki zakres odpowiedzialności i wpisał w jego istotę możliwość samowolnego postępowania. Żałował, bo diabeł niecnie to wykorzystał i Ziemia stała się planetą buntu przeciwko Stwórcy.

W świetle Biblii świat stanowi teraz opozycję w stosunku do Boga. Bezprawnym władcą i bogiem tego świata jest diabeł (Jn 12,31; 14,30; 2Kor 4,4). Cały świat - zdaniem św. Jana - "pogrążony jest w Złym" (1Jn 5,19 wg Biblii Pzn.) i wszystko, co jest z tego świata nie ma już źródła w Bogu (1Jn 2,15-16). Pismo oznajmia, że władca tego świata został już osądzony (Jn 6,11) i jasne, że wraz z nim potępiony jest cały ten system wrogi Bogu, czyli świat (por. I Kor 11,32). W czasie czytania wielu fragmentów Słowa Bożego nasuwa się wniosek, że celem łaski Bożej nie jest jakieś kompleksowe odkupienie świata. Tak jak diabeł nie nawróci się do Boga, tak też świat, jako całość, jako układ sił znajdujących się pod wpływem mocy ciemności, przemija i zbliża się ku końcowi (1Jn 2,17; Mt 28,20). Bóg ma już w swoich planach przyszły świat (Łk 20,35). Ten skażony grzechem świat zostanie zgładzony (2Ptr 3,7-10).Oczywiście, na kartach Biblii możemy znaleźć różne znaczenia słowa -"świat". Tak czasem nazywany jest ogół stworzenia Bożego (Ps 90,2). Świat - to również określenie całej ludzkości potrzebującej odkupienia (Jn 3,16; 2Kor 5,19). Najczęściej jednak za tym słowem kryje się przeciwny Bogu system duchowy. Nie tworzy on jakiejś trzeciej siły we wszechświecie, lecz jest podporządkowany diabłu i stanowi jego narzędzie, poprzez które wywiera zły wpływ na całe stworzenie (Jn 15,19; 16,33; I Kor 2,12; Gal 4,3).

W tym rozważaniu zajmujemy się prezentacją świata w tym trzecim znaczeniu.

Ratowanie człowieka

Chociaż Bóg nie zbawi całego świata, to jednak jest na tym świecie ktoś szczególnie Mu drogi, kogo chce wyratować od wiecznej zguby. Ogół działania Bożego w tym kierunku teolodzy nazywają Bożym Planem Zbawienia, a jego podstawowym celem jest człowiek. Człowiek noszący w sobie obraz Stwórcy jest tak kosztowny w oczach Bożych, że Bóg nie chce dopuścić do tego, aby miał on zginąć wraz ze światem. Robi więc wszystko, aby go ocalić. Wiemy, że wielokrotnie i na różne sposoby wyciągał rękę pomocy już w okresie Starego Testamentu i nie ustał w tym do dzisiaj (Hbr l.1).

To zbawcze działanie Boga w pewnym stopniu ilustruje każdy człowiek, gdy w czasie pożaru lub jakiegoś kataklizmu ratuje przede wszystkim to, co jest mu najbliższe. Nawet gdy wiadomo, że nie da się odwrócić już nieszczęścia, że będą wielkie straty, to jednak do samego końca walczy o uratowanie od zagłady tego, z czym jest osobiście związany i co ma dla niego szczególną wartość.

Na zmierzającym do wiecznej zagłady świecie, kimś takim szczególnym dla Boga jest człowiek. Bóg, po prostu, miłuje wszystkich grzeszników i nie chce, aby ktokolwiek z nich zginął (2Ptr 3,9).

Szczytem łaski Bożej stało się posłanie na świat Syna Bożego. Jezus Chrystus dokonał oczyszczenia od grzechu i odkupienia z jego niewoli składając siebie samego w ofierze za grzech świata (por. Hbr 9). Wiele fragmentów Pisma jednoznacznie wskazuje, że Pan Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem, który może ocalić człowieka od wiecznego potępienia. "Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przy chodzi do Ojca, tylko przeze mnie" (Jn 14,6). "Inie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4,12).

Podstawową potrzebą każdego człowieka, jeśli ma on uniknąć wiecznego potępienia, jest odkrycie, że z racji naturalnych narodzin na tej grzesznej ziemi, przynależy do świata, tj. duchowego systemu skazanego na potępienie. By zginąć wraz z nim, nie musi faktycznie robić niczego. Zupełnie wystarczy, że pozostawi tę sprawę jej "normalnemu" biegowi. Jeżeli natomiast pragnie zostać zbawiony - to musi koniecznie ocucić się z obojętności "śniętej ryby". Musi narodzić się na nowo z Ducha Świętego i rezygnując z prób ratowania się na własną rękę dać się wyratować Bogu, całkowicie i z pełnym zaufaniem podporządkowując się Jego poleceniom.

Przede wszystkim musi uwierzyć w Pana Jezusa Chrystusa. Upamiętać się, wyznać Bogu swoje grzechy i przyjąć przez wiarę z Jego rąk przebaczenie oraz dar życia wiecznego. W wyniku tego, przez akt wiary, mocą krzyża Chrystusowego, człowiek zostaje wyzwolony w sensie prawnym spod panowania sił ciemności i przeniesiony do Królestwa Bożego (Kol 1,13). W duchowym znaczeniu przestaje być obywatelem świata otrzymując jednocześnie prawo nazywania się dzieckiem Bożym (Jn 1,12).

Gdyby natychmiast po nowym narodzeniu chrześcijanin był zabierany do nieba - to niniejsze rozważanie nie tylko byłoby bezprzedmiotowe, ale nawet nigdy nie zostałoby napisane. Zazwyczaj dzieje się inaczej. Przynajmniej przez jakiś czas chrześcijanin pozostaje na tym świecie (Jn 17,15), a to z kolei, w praktyce oznacza dla niego życie w środowisku wrogim duchowo. Szatan bowiem, poprzez ten świat, stara się wywierać zły wpływ na człowieka odrodzonego, tłumić w nim życie duchowe i zakłócać jego społeczność z Bogiem. Działa przy tym na wielu płaszczyznach i przybiera różne oblicza.

Różne oblicza świata

Zazwyczaj chrześcijanin ma do czynienia ze światem, który już na pierwszy rzut oka, już w pierwszym odczuciu jest rozpoznawalny jako wróg duchowy. Jest to świat pod postacią jawnej bezbożności. Sposoby wywierania wpływu na wierzącego są wówczas bardzo czytelne. Prześladowanie, drwiny, bluźnierstwo, wyrządzanie krzywdy fizycznej i jawne namawianie do grzechu - to niezbyt wyszukane metody świata. Nie potrzeba wielkiego doświadczenia duchowego, aby zauważyć, że w takich momentach świat wyraźnie próbuje zniszczyć życie chrześcijanina. Jawnemu wrogowi łatwiej dać odpór. Historia Kościoła dowodzi, że ta diabelska taktyka generalnie zawiodła. Świat ujawniając swą wrogość, zwłaszcza w okresach wielkich prześladowań chrześcijaństwa, nie tylko nie pokonał Kościoła, ale wręcz go umocnił w wierze.

Dość często możemy więc mieć do czynienia ze światem, który już nie uderza w nas jawnie, tylko przychodzi w postaci gmatwaniny pojęć, idei i pomieszanych wartości. Wtedy świat jest dla wierzącego bardziej niebezpieczny. Może go wciągnąć i stłumić jego życie duchowe łapiąc go, na przykład, na haczyk psychologii lub filozofii. Niejednemu już uczniowi Jezusa zaimponowała mądrość tego świata i do tego stopnia pochłonęła jego uwagę, że nawet nie spostrzegł się jak uległ jej wpływom. Takie fragmenty Pisma, jak 2 rozdział l Listu do Koryntian lub 2 rozdział Listu do Kolosan, wyraźnie wskazują wierzącemu, że fascynując się wiedzą, mądrością i humanizmem upadłej ludzkości - ociera się o świat i jest narażony na niebezpieczeństwo zbłądzenia.

Świat przedstawia się dziecku Bożemu także jako różne przyjemności. Przemilczając przy tym wszystkie konsekwencje ich używania zachęca wierzącego do sięgania po nie. Robi to na podstawie opacznie rozumianego argumentu, że przecież Bóg stworzył te przyjemności dla niego, aby mógł - jako wybraniec Boży - w pełni z nich korzystać. Kiedy chrześcijanin pójdzie takim tokiem rozumowania, to po pewnym czasie zaspokajanie cielesnych apetytów staje się jego celem. Spłyca to jego życie duchowe do tego stopnia, że nie tylko popada wówczas w obżarstwo i opilstwo, ale nawet rozpustę - i to w imię korzystania z łaski Bożej (por. Judy 4).

Ostatnio coraz częściej bywa, że wierzący człowiek ma też styczność ze światem w postaci religijnej. Zakładając taką maskę świat jest dla dziecka Bożego naprawdę trudno rozpoznawalny i może dlatego, szczególnie niebezpieczny. Jakże wielu dobrze zapowiadających się uczniów Jezusa popadło w herezję, fanatyzm, różne dziwactwa albo też zwyczajny formalizm religijny. Na domiar złego, zrobili to w głębokim przeświadczeniu, że służą Bogu. Świat nie mogąc pokonać ich jawnym grzechem, zamieszać im w głowach swoją filozofią, czy też skupić ich uwagi na poszukiwaniu cielesnych przyjemności, przyszedł w religijnym przebraniu i pod przykrywką chrześcijańskich słów i symboli zwiódł ich na manowce. W taki błąd popadł swego czasu naród izraelski (Rz 10,1-3). Tak skończyło wiele ruchów przebudzeniowych i lokalnych społeczności chrześcijańskich. Religijną maskę świata stanowią także wyrastające jak grzyby po deszczu różne sekty. Dla przykładu, w samej tylko Californii, w USA, każdego tygodnia podobno tworzy się 6 nowych sekt. Przybywa ich także w naszym kraju. Największe zagrożenie niesie ze sobą ruch New Agę, który w istocie jest wielkim systemem religijnym, mogącym objąć, pomieścić i pogodzić w sobie większość istniejących sekt i religii.

Jakiejkolwiek maski świat by nie założył, to jego zasadniczy i ostateczny cel jest zawsze taki sam; - nie dopuścić, by chrześcijanin wydostał się spod jego wpływów i maksymalnie utrudniać mu duchowy wzrost. Takie działanie świata dobrze ilustruje biblijna historia wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej. Żydzi, starając się opuścić Egipt by złożyć Bogu ofiary poza jego obrębem, najpierw usłyszeli, że w ogóle nie mogą tego zrobić (2Mojż 5, l -9). Następnie, po wystąpieniu pierwszych plag, faraon wyraził zgodę na ich służbę Bogu, ale tylko na terenie Egiptu (2Mojż 8,25). Gdy Mojżesz odrzucił ten kompromis, faraon przystał na ich czasowe odejście, ale pod warunkiem, że nie oddalą się daleko i do tego będą tam na pustyni modlić się o niego (2Mojż 8,28). Po ustaniu plagi much wycofał jednak tę zgodę. Skruszony następnymi plagami zaproponował, aby służyć Bogu na pustyni poszli sami mężczyźni bez rodzin, bez swoich żon i dzieci (2 Mojż 10,7-11). Słusznie spodziewał się, że w takiej sytuacji rozłąka i tak sprowadziłaby Żydów znowu do Egiptu. Oczywiście, Mojżesz odrzucił takie rozwiązanie i naciskany plagami pogański władca zaproponował jeszcze jeden kompromis. Zgodził się już na pójście całego ludu, ale pod warunkiem, że w Egipcie pozostawią swój dobytek (2Mojż 10,24). Przecież i wtedy, w myśl zasady "gdzie skarb, tam będzie i serce" synowie izraelscy nadal byliby związani z Egiptem. Na szczęście Mojżesz okazał się nieugięty i bezkompromisowy w dążeniu do całkowitego opuszczenia ziemi egipskiej. Gdy Bóg posłał w końcu anioła śmierci, wyprowadził stamtąd lud Boży ze wszystkim, co posiadali.

Jakże podobnie zmaga się ze światem współczesne dziecko Boże i jakże pomocne mogą mu być w tym takie historie biblijne jak powyższa, czy też np. przebieg odbudowy murów Jerozolimy pod wodzą Nehemiasza. Nie tylko demaskują one poczynania diabła ale także uczą właściwej taktyki walki duchowej oraz przekonują, że zwycięstwo jest w zasięgu wierzącego.

Podstawowe zabezpieczenia przed wpływem świata

Myślę, że z naszych rozważań dość jasno zaczyna wynikać, że świat jest duchowym wrogiem chrześcijaństwa. Zanim przyjrzymy się w jaki sposób i na jaką skalę dostał się on do środowisk chrześcijańskich i jak je niszczy od środka, omówmy najpierw podstawowe, biblijne formy zabezpieczania się przed jego wpływem.

I. Rozpoznanie świata jako wroga duchowego

Właściwe rozpoznanie przeciwnika - to połowa sukcesu działań taktycznych. Nikt, komu zależy na zwycięstwie nie może tego zaniedbać. W rozpoznaniu ustala się kim jest wróg, jaką bronią dysponuje, z jakich umocnień korzysta i w jakim celu uderza. Pozwala to w porę należycie się przygotować do obrony i zastosować w niej właściwe metody.

Jeżeli więc chrześcijanin ma przezwyciężać świat w sensie duchowym i nie ulegać jego wpływom, to przede wszystkim musi nie tylko odkryć ale i uznać, że świat jest jego śmiertelnym wrogiem duchowym. Pismo Święte bardzo szczegółowo informuje o charakterze walki z siłami ciemności, objawia zamysły diabelskie i udziela konkretnych rad jak mu się przeciwstawić. Szatan natomiast robi wszystko, aby tę prawdę o sobie zatrzeć, a przynajmniej, zniekształcić ją w oczach wierzącego. Osiąga ten cel zarówno wtedy, gdy wierzący lekceważy niebezpieczeństwo z jego strony, nie dowierza, że szatan może mu rzeczywiście zagrozić, jak i wówczas, gdy tak się nim przejmie, że we wszystkim widzi jakiegoś demona, z którym musi walczyć.

C.S. Lewis w przedmowie do drugiej części swej książki, znanej u nas pod tytułem: "Listy o modlitwie i moralności" pisze: "Jeżeli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi. Oni sami jednakowo są zadowoleni z obu błędów i z tą samą radością witają zarówno materialistę, jak i magika". W tym samym duchu obszernie wypowiada się też Michael Green w książce pt. "Wierzę w klęskę szatana", min. tak oto pisząc o władcy tego świata: "Gdyby lepiej go znano, byłby bardziej znienawidzony, stawiano by mu większy opór i w życiu chrześcijan musiałby ponosić klęskę" (str.9). Zdaniem tego autora diabeł działa głównie poprzez świat i ciało, a jego sukcesy biorą się z braku właściwego rozpoznania przez chrześcijan, wrogich im sił duchowych. Inna książka, która dobrze uświadamia wierzącemu, że za widzialnym światem stoją niewidzialne siły duchowe, które mają na niego wpływ i górują nad nim - to "Władcy ciemności" autorstwa Franka E. Peretti. Natomiast chrześcijańską klasykę w tym temacie stanowią dwie pozycje Johna Bunyana. "Wędrówka Pielgrzyma" oraz "Dzieje ludzkiej duszy". Gorąco polecam lekturę tych książek każdemu, kto chciałby należycie przeprowadzić rozpoznanie swego wroga duchowego jakim jest świat i stojące za nim siły ciemności. Nie muszę chyba dodawać, że nie powinna ona zastąpić czytania Pisma Świętego, albowiem Słowo Boże jest jedynym nieomylnym źródłem poznania prawdy.

Kiedy chrześcijanin nie posiada wyraźnego obrazu czym świat jest w istocie, to albo staje się ofiarą świata jako jego fanatyczny przeciwnik, albo tak dalece brata się z nim, że nieświadomie popada w wiarołomstwo względem Boga. Tę drugą skrajność bardzo jaskrawo przedstawił św. Jakub: "Wiarołomni, czy nie wiecie, ze przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga ? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga" (Jk 4,4). Pomyślmy. Ilu - w świetle tego fragmentu Pisma -jest takich nieprzyjaciół Bożych, którzy jednocześnie uważają się za wierzących, są członkami zborów chrześcijańskich, a może i zajmują ważne miejsca w służbie duszpasterskiej? Zdaje się, że wielu chrześcijan nie tylko nauczyło się przyjaźnić ze światem, ale także logicznie tę przyjaźń uzasadniać.

Nie zmienia to jednak biblijnego stanowiska, że świat jest wrogiem duchowym chrześcijanina i zawsze - jawnie lub dyskretnie - będzie go nienawidzieć (Jn 15,19). Kiedy zaś oferuje mu swoją przyjaźń, to może znaczyć tylko to, że albo ten chrześcijanin przestał być odbierany przez otoczenie jako uczeń Jezusa, albo też diabeł chce zniszczyć jego więź z Bogiem, stosując taki właśnie kamuflaż swoich rzeczywistych celów. Wróg ubrany w maskę przyjaciela nie przestaje z powodu tej maski być niebezpieczny. Każdy wierzący człowiek musi pamiętać, że krzyż Chrystusa, będący znakiem klęski szatana, a jednocześnie symbolem wyzwolenia chrześcijan spod jego tyranii, tak dalece poróżnił go ze światem, że świat nigdy nie będzie już po jego stronie. Żaden uczeń Jezusa nie powinien, zresztą, ubolewać z tego powodu. Apostoł Paweł wręcz chlubił się tym faktem, że przez krzyż Chrystusa został ukrzyżowany dla świata, a świat dla niego (Gal 6,14). I właśnie taka świadomość zabezpiecza chrześcijanina przed wpływem świata wzbudzając w nim konieczną czujność i zniechęcając go do szukania przyjaźni świata.

II. Chrzest Wiary

Drugim, podstawowym krokiem jaki musi zrobić chrześcijanin, aby odnosić zwycięstwo nad światem jest chrzest wiary. To rytualne zanurzenie w wodzie, przy całym duchowym bogactwie swojej wymowy, jest także znakiem dla świata, że chrzczony człowiek już dłużej nie chce mieć z nim nic wspólnego. Po tym jak umarł przez wiarę w Chrystusa dla tego świata, przez chrzest urządza swój publiczny, duchowy pogrzeb, aby jego śmierć nie była ukryta, lecz stała się jawna dla całego otoczenia (Rz 6,4; Kol 2,12).

Przecież już samo życie poucza, że nieobecność jakiejś osoby w gronie towarzyskim, nie oznacza automatycznie jej wycofania się z towarzystwa na stałe i nikt nie myśli od razu, że ta osoba umarła. Zwykle bierze się pod uwagę chorobę, niespodziewany wyjazd czasowy, albo jakiś inny, niecodzienny powód tej nieobecności i oczekuje jej powrotu. To, co zasadniczo zmienia takie oczekiwania - to przeczytana klepsydra i uroczystość pogrzebowa. Chrzest wiary jest właśnie takim publicznym poinformowaniem otoczenia, że chrześcijanin umarł dla świata i już do niego nie powróci. Ze odrzucił świecki styl życia i rozpoczął nowe życie z Chrystusem.

Skoro chrzest wiary ma takie znaczenie, to nic dziwnego, że świat tak wrogo na wieść o nim reaguje. Dużo też łatwiej zrozumieć dlaczego wielu narodzonych na nowo ludzi zatrzymało się w rozwoju duchowym rezygnując z tak istotnego w wierze kroku. To działające w tym świecie siły ciemności starają się nie dopuścić do utraty swych wpływów i dlatego próbują wzbudzać obawy przed chrztem lub negować jego konieczność. Chrzest bowiem zbawia chrześcijanina od świata, wynosząc go poza jego bezpośredni wpływ, tak jak przejście przez Morze Czerwone uwolniło lud Boży Starego Testamentu z terytorialnej zależności od Egiptu.

III. Oddzielenie od świata

Po trzecie, prawidłowa ochrona wierzącego przed zgubnym wpływem świata wymaga tego, aby tę duchową śmierć i pogrzeb dla świata wprowadzić w codzienną praktykę. W życiu każdego chrześcijanina są bowiem takie sfery i takie płaszczyzny, na których musi nastąpić konkretna, praktyczna separacja od świata. Jeżeli wierzący zbagatelizuje tę sprawę - to przez całe lata będzie toczył walkę i nie będzie mógł dojść do dojrzałości w wierze. Chcę tu wyraźnie podkreślić, że to oddzielenie nie może polegać na jakimś pogardzaniu światem, walce z nim, albo też na panicznej ucieczki od niego. Chrześcijanin ma przecież żyć pomiędzy ludźmi tego świata. Starać się o to, co jest dobre w ich oczach i - o ile to od niego zależy - mieć ze wszystkimi pokój (Rz 12,17-18). Nie musi także bać się, że ten świat go pochłonie i że z powodu jakiegoś kontaktu ze światem odpadnie od Chrystusa. Życie wierzącego ukryte jest w Bogu i jeżeli całym sercem lgnie on do Niego - to nic nie może go odłączyć od miłości Chrystusowej (Rz 8,36-39).

Najlepszy przykład zdrowego stosunku do świata mamy w osobie Pana Jezusa. On nie był ze świata, ale był przyjacielem celników i grzeszników, tj. ludzi ze świata. Zbliżał się do nich, aby przywieść ich do Boga. Tajemnicą tego, że w najmniejszym stopniu nie uległ wpływom świata i nie został nim zanieczyszczony było Jego wewnętrzne oddzielenie od świata.

Właśnie dlatego w sercu każdego szczerego dziecka Bożego powstaje potrzeba zrobienia czegoś więcej, niż tylko nowe narodzenie i chrzest wiary. Potrzeba praktycznego wyrażenia tego, że wewnętrznie stał się synem światłości (ITes 5,4-24). Każdy chrześcijanin w jakimś momencie życia odkrywa po prostu, że w niektórych sprawach nadal myśli i postępuje jak świat i wie, że tak nie może pozostać. Wprawdzie umarł dla świata w sensie prawnym i nie chce już do niego wracać, ale widzi, że praktycznie ten świat tkwi jeszcze w jego wnętrzu hamując duchowy wzrost. Izraelici opuszczając terytorium Egiptu zabrali na pustynię tamtejszy sposób my sienią i działania, i nie byli gotowi do objęcia Ziemi Obiecanej dopóki nie wymarto całe pokolenie mające egipskie metryki urodzenia. Tak też chrześcijanin odkrywa, że nie pójdzie dalej za Bogiem, nie wejdzie w pełnię błogosławieństwa jeżeli nie zrobi czegoś z tym wyjałowiającym i pozbawiającym go mocy duchowej światem.

Właśnie tej sprawie usuwania świeckich elementów z życia chrześcijanina poświęcimy teraz nieco uwagi.

Praktyczne zasady oddzielenia od świata

Oto kilka spraw, rzeczy i sytuacji, które ze względu na owoce jakie wydają w naszym życiu, mają świecki charakter i dlatego chrześcijanin musi być od nich oddzielony.

1. Czyny i postawy, które sam świat uznaje za niestosowne dla kogoś, kto twierdzi, że jest uczniem Chrystusa.

Z pewnością nie jestem odkrywcą stwierdzając, że już sam świat ustala dla wierzącego, co mu przystoi, a czego robić nie powinien. I tak, na przykład, zdaniem ludzi należących do świata wierzący człowiek nie powinien kłamać, przeklinać, upijać się i dorabiać się kosztem innych ludzi. Tych norm świat wprawdzie nie stosuje do siebie, ale za to bardzo dokładnie pilnuje, czy praktykują je chrześcijanie. Jeżeli dostrzeże jakieś uchybienie w tym względzie - to nie omieszka im tego wytknąć. Jakież upokorzenie i wstyd spotyka takiego chrześcijanina, któremu nawet niewierzący mogą wykazać ewidentne błędy w praktykowaniu pobożności. Za biblijną ilustrację takiej sytuacji może posłużyć nam przeżycie jakie miał Abraham przy spotkaniu z Abimelechem. Łatwo domyśleć się jak było mu wstyd, gdy jako mąż Boży usłyszał z ust pogańskiego króla: "Postąpiłeś ze mną jak nie godzi się postępować" (IMojż 20,9). Wielu chrześcijan poznało gorzki smak tego uczucia, gdy w chwilach zachwiania wiary odwiedziło dawne miejsca grzechu lub sięgnęło choćby na krótko po metody świata, od których wcześniej się odwrócili. W takich okolicznościach już samo spotkanie z ludźmi, którzy wcześniej poznali świadectwo ich nawrócenia okazało się dla nich żenujące. Chrześcijanie zdecydowanie muszą oddzielić się od takich postaw i czynów, które już nawet w oczach świata uchodzą za niegodne dziecka Bożego.

2. Czyny i postawy, których nie da się pogodzić z właściwym stosunkiem do Pana Jezusa.

Poprawność tego stosunku określił Syn Boży w następujących słowach: "Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli stówo moje zachowali i wasze zachowywać będą " (Jn 15,20). Los Mistrza na ziemi oraz Jego podejście do różnych spraw wyznacza drogę i określa jakie powinny być oczekiwania względem świata Jego naśladowców. On został odrzucony i ukrzyżowany. Czy Jego uczniowie mają więc uganiać się za popularnością i chwałą tego świata. Czy nie powinni być raczej gotowi na cierpienie, złe słowa i odrzucenie? Szukanie łatwizny i unikanie za wszelką cenę cierpienia za wiarę nie jest na pewno wyrazem naśladowania Chrystusa Pana. Są to świeckie postawy i stoją w sprzeczności z prawdziwym uczniostwem.

Innym przejawem świeckości w tym zakresie jest pomijanie faktu, że świat ukrzyżował Pana i kontaktowanie się z nim tak, jakby nic się nie stało. A przecież się stało i bynajmniej nie było to nieumyślne spowodowanie śmierci Jezusa. Świat z całą premedytacją, wbrew wszelkim faktom oraz zasadom sprawiedliwości, posłał na śmierć Syna Bożego i chociaż miało to miejsce tak wiele lat temu, świat w duchowym sensie pozostał taki sam. Czy więc uczniom Jezusa przystoi, aby - jak mucha na lep - lecieli na przyjaźń świata? Świat jest wrogi Bogu i honor dziecka Bożego nie pozwala na pożądanie jego względów i sympatii. Krzyż poróżnił chrześcijanina ze światem na zawsze (2Kor 6,14-18). Oczekiwanie aprobaty i przyjaźni od świata nie jest zgodne z właściwym stosunkiem ucznia do Pana Jezusa.

3. Czyny i postawy, które tłumią życie duchowe.

Kiedy chrześcijanin nie ma ochoty na modlitwę, czytanie Słowa Bożego, czy też społeczność z innymi, gorliwymi uczniami Jezusa - to bez cienia wątpliwości wiadomo, że przyczyna tkwi w tym, czym wcześniej się zajmował. I niekoniecznie musiały to być od razu zajęcia z gruntu złe. Mogły to być rzeczy szlachetne i powszechnie uznane za dobre wśród ludzi. Czasem bowiem nawet dobre zajęcia mogą zatrzymać nas w rozwoju i w tym sensie stać się wrogiem tego, co dla nas najlepsze. Wierzący powinien więc w takiej sytuacji przeanalizować swoje postępowanie i odkryć co zrabowało mu smak czytania Biblii oraz stępiło pragnienie modlitwy. Dla przykładu, może to być dla kogoś zbyt częste oglądanie filmów, zwłaszcza tych zaśmieconych niemoralnością, czytanie brukowej literatury, zajmowanie się plotkami, słuchanie i opowiadanie nieprzyzwoitych dowcipów, angażowanie się w bunt przeciwko duchowemu zwierzchnictwu. A także, przesadne oddanie się uprawianiu sportu, hobby, słuchaniu świeckiej muzyki itp. Każda z tych spraw może wpłynąć hamująco na rozwój duchowy.

Prowadzony przez Ducha Świętego wierzący człowiek, gdy naprawdę zależy mu na społeczności z Bogiem, łatwo zidentyfikuje przyczynę pogorszenia swego stanu duchowego. I od takich czynów i postaw musi się oddzielić, ponieważ skoro tłumią w nim życie duchowe - to stanowią jakiś pomost, poprzez który świat dostaje się do jego serca.

Aby być pewnym swego oddzielenia od świata w tym zakresie, dobrze jest co jakiś czas zadać sobie pytanie: Czy to co robię, albo mam zamiar zrobić, wpłynie korzystnie na moją społeczność z Bogiem, czy też te więzi osłabi? Szczera odpowiedź na to pytanie wyraźnie wskaże od czego należy się oddzielić, aby nie mieć duchowego związku ze światem, który tłumi życie duchowe.

4. Kontakty towarzyskie i różne okazje, które przeszkadzają w składaniu świadectwa chrześcijańskiego.

Zazwyczaj, będąc w świeckim towarzystwie, dziecko Boże nie czuje się dobrze. Coś w nim wewnętrznie się światu sprzeciwia. Zewnętrznie jednak często robi wrażenie człowieka zadowolonego i choćby śmiechem wyraża dla tego towarzystwa aprobatę. Dobrym przykładem takich sytuacji mogą być różne imprezy, imieniny i jubileusze w pracy, szkole lub rodzinie. Jakiż gwałt duchowy zadaje sobie czasem chrześcijanin przesiadując w towarzystwie, które nie tylko nie miłuje Boga, ale nawet nie chce uwzględnić, że ich niektóre słowa i zachowanie mogą niepokoić jego sumienie i ranić uczucia religijne.

Dlaczego więc, pomimo takich doświadczeń, niektórzy chrześcijanie spędzają w ten sposób wiele godzin każdego tygodnia? Czy mogą liczyć, że w końcu będą mówić tam o Panu Jezusie i dzielić się tym, jak On zmienił ich życie? Chociaż część z nich w ten właśnie sposób uzasadnia swoją obecność na świeckich imprezach - to praktycznie bardzo rzadko się zdarza, aby tak naprawdę się stało. Po prostu, rozbawione, świeckie towarzystwo nie chce się skupiać i zastanawiać. Chce rozrywki, relaksu i przyjemności. Chce rozmawiać o pieniądzach, interesach, skandalach itp. a nie słuchać wezwań do upamiętania. Tak więc - poza nielicznymi wyjątkami - to raczej chrześcijanin musi słuchać różnych bzdur i jeśli nawet sam nie da się w nie wciągnąć, to i tak opuszcza spotkanie z niesmakiem i obciążonym sumieniem. Dużo trudniej mu też w przyszłości rozpocząć z tymi ludźmi rozmowę o Bogu jeśli z zamkniętymi w świadectwie ustami przebywał już w ich gronie wiele razy.

Jakże inaczej czuje się wierzący człowiek w towarzystwie osób otwartych na świadectwo chrześcijańskie. Może dzielić się swoją wiarą w Boga. Spełniać swoje zadanie jako światłość świata i sól ziemi. Opuszczając takie grono jest uskrzydlony duchowo. Raduje się z pożytecznie spędzonego czasu.

Jeżeli więc chrześcijanin pragnie skutecznie świadczyć o Chrystusie, to musi zerwać takie kontakty towarzyskie, które mu w tym przeszkadzają. Musi być duchowo oddzielony od świata jeśli chce w imieniu Jezusa ratować z niego ludzkie dusze. Nie chodzi o to, aby w nietaktowny sposób i bez wyjaśnienia prawdziwych powodów pozrywać wszelkie kontakty z bliskimi i znajomymi. Idąc za przykładem Pana Jezusa mamy przebywać pomiędzy ludźmi i pomagać im odnaleźć drogę zbawienia. Chodzi o to, aby przez przesiadywanie w nieodpowiednim gronie nie dopuścić do stanu, w którym składanie świadectwa wiary staje się praktycznie niemożliwe. Jeżeli wierzący chce komuś z takiego środowiska zaświadczyć o Jezusie, to powinien to zrobić raczej podczas jakiegoś osobistego kontaktu. Szerokie grono nawet najlepszych znajomych bardzo utrudnia osiągnięcie tego celu.

Poza tym należy pamiętać, że grzech i bezbożność są w najwyższym stopniu zaraźliwe. Zażyłe kontakty ze światem, częste przebywanie na świeckich imprezach towarzyskich zawsze negatywnie odbijają się na kondycji duchowej chrześcijanina (por. Ps 1,1-6).

5. Czyny i postawy, które gorszą innych wierzących.

Zagadnienie to zostało poruszone przez św. Pawła w 14 rozdziale Listu do Rzymian oraz w 10 rozdziale l Listu do Koryntian. W świetle tej nauki apostolskiej może zaistnieć taka sytuacja, że jakiś wierzący człowiek, korzystając z wolności w Chrystusie, poprzez niektóre czyny będzie niepokoił sumienie innych wierzących i powodował wśród nich zgorszenie. Gdy dochodzi do czegoś takiego w gronie chrześcijan, to znaczy, że przez to został wprowadzony pomiędzy nich element świata. Odpowiedzialność za to ponosi strona powodująca zgorszenie.

Obojętnie czy chodzi o dyskutowaną we wczesnym chrześcijaństwie sprawę jedzenia mięsa ofiarowanego pogańskim bożkom, czy o współczesny alkohol, kolczyk w uchu lub pracę w zakładzie rzemieślniczym wytwarzającym dewocjonalia. Jeżeli doprowadza to do zachwiania w wierze innego, choćby słabego wierzącego, należy usunąć to z życia jako coś świeckiego, co niepokoi sumienia i psuje zdrowe relacje w środowisku chrześcijańskim.

IV. Poświęcenie

Ostatnią sprawą jaką chcę wymienić mówiąc o zabezpieczeniu chrześcijanina przed zgubnym wpływem świata jest poświęcenie. W biblijnej idei poświęcenia można wyróżnić dwie składowe: Oddzielenie od tego co pospolite i przeznaczenie wyłącznie dla Boga. Dobrze to widać na przykładzie starotestamentowego arcykapłana. Noszony przez niego złoty diadem z napisem "Poświęcony Panu" wyrażał nie tylko to, że z racji poświęcenia nie mógł zanieczyszczać się niektórymi, pospolitymi czynnościami ludzkimi. Ten napis wskazywał także, że został on przeznaczony do pełnienia zadań, których nikt inny, nie poświęcony jak on, wykonywać nie mógł.

Jednym słowem, zarówno strona bierna jak i czynna poświęcenia była ściśle określona. Dzięki temu arcykapłan mógł stanąć przed Bogiem i składać ofiary za lud.

Podobnie jest z życiem chrześcijanina. By dobrze służyć Bogu, by nie podlegać wpływom świata, ma nie tylko oddzielić się od świata, ale musi też swoje życie wypełnić treścią pozytywną. Nie tylko stać się biernym dla świata, ale także czynnym dla Boga. Na miejsce starego musi przyjść nowe! Tak jak wcześniej oddawał się służbie grzechowi, tak teraz powinien całkowicie oddać się Bogu (Rz 6,19).Jeżeli wierzący człowiek, który oddzielił się od świata, nie wejdzie w wielu praktycznych sprawach na drogę pełnego poświęcenia - to świat będzie szukał możliwości powrotu do jego serca i wkrótce ta świeżo zarysowana pomiędzy nim a światem linia demarkacyjna ulegnie zatarciu. Kwestię tę podniósł swego czasu Pan Jezus w ewangelicznej perykopie, której tłumacze nadali tytuł "Niebezpieczeństwo powierzchownego odrodzenia" (Łk 11,24-26). Trafnie ilustruje to stary, dobrze znany przykład. Jeżeli naczynie jest puste lub niepełne - to można je wypełnić czy też dopełnić czymkolwiek, nawet zlewkami. Jeżeli zaś jest wypełnione po brzegi - to nie ma już w nim miejsca na coś innego.

Oczyszczone życie chrześcijanina jest więc w wielkim niebezpieczeństwie, jeżeli powstałe w wyniku oddzielenia od świata wolne przestrzenie tego życia nie zostaną natychmiast napełnione tym, co pochodzi od Boga.

Oto kilka aspektów praktycznie rozumianego poświęcenia:

1. Napełnienie Duchem Świętym.

Odrzucając wpływ ducha tego świata na swoje życie, chrześcijanin otwiera się całym sercem i umysłem na wpływ Ducha Świętego. Świadomie poddaje się bezgranicznie Duchowi Świętemu, aby go prowadził w codziennym życiu i służbie dla Boga. Zostaje ochrzczony w Duchu - to znaczy zanurzony w Nim, przykryty i napełniony Duchem Świętym. Staje się świątynią Ducha Świętego (IKor 3,16). Ma to ogromny wpływ na jakość życia chrześcijanina, jego życie modlitewne, poczucie duchowego bezpieczeństwa oraz skuteczność składanego przez niego świadectwa wiary, (por. Rz 8,1-27; IKor 6,19; IKor 12,13; Gal 5,16-25).

2. Zaangażowanie w modlitwę.

Zanim chrześcijanin spotkał się z Chrystusem był partnerem dialogu z diabłem. Najczęściej uczestniczył w nim nieświadome i bez werbalnego wyrazu. Dialog toczył się w sferze myśli, a tylko czyny i słowa człowieka ujawniały treść tych sekretnych uzgodnień. Od chwili nowego narodzenia chrześcijanin nie musi już ulegać podszeptom diabelskim. Został od tej zależności prawnie uwolniony. Teraz powinien prowadzić stały dialog z Bogiem. Modlić się do Ojca w niebiesiech. Słuchać jak On przemawia, uwielbiać Go i mówić Mu o wszystkim, co jest dla niego ważne. Czas poświęcony na modlitwę - to jedne z najbardziej pożytecznie przeżytych chwil w życiu dziecka Bożego. Modląc się, oddycha atmosferą Nieba i tym samym, jest zabezpieczane przed wpływem świata (por. Mt 26,41; Ef 6,18; Flp 4,6; ITes 5,17).

3. Czytanie i medytowanie Słowa Bożego.

W czasie duchowej przynależności do świata umysł człowieka był do dyspozycji Złego. Przez cale miesiące i lata rozmyślał o grzechu i jego przyjemności. Planował intrygę, obmyślał zemstę, zazdrościł, pożądał itd. Przez nowe narodzenie z Ducha Świętego "stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe" (2Kor 5,17). Musi to także objąć treść naszych rozmyślań. Wierzący człowiek poświęca swój umysł dla Boga, a to znaczy, że nie pozwala już swoim myślom pozostawać przy grzechu. Skupia je na Bożych sprawach. Aby to było praktycznie wykonalne - powinien dużo czytać Słowa Bożego, a następnie je medytować. "Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie;" nawołuje św. Paweł w Liście do Kolosan (3,16). W innym miejscu wzywa: "Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały" (Flp 4,8). Taką czystą treścią można wypełnić umysł tylko przez czytanie Biblii. I to zabezpiecza przed zgubnym wpływem świata.

Dawno temu, nie pamiętam już w jakich okolicznościach, zapisałem: "Grzech powstrzymuje przed czytaniem Biblii, ale też Biblia powstrzymuje przed grzechem". Później, przez całe lata doświadczałem tego praktycznie. Myśli chrześcijanina muszą być na codzień pełne treści Słowa Bożego (por. Joz l,8; Ps l; Ps ll9; Łk ll,28; lTm 4,13).

4. Wypełnienie życia służbą duchową.

Nie ma dla świata dogodniejszej sytuacji, by znowu wedrzeć się do życia chrześcijanina, od takiej, gdy znajduje się on w stanie rozleniwienia i bezczynności. Brak aktywności w służbie duchowej zawsze sprowadza pokusy i zagraża splamieniem przez świat. Za przykład mogą posłużyć tu okoliczności, w jakich doszło do moralnego upadku króla Dawida. Podczas gdy wojska izraelskie znajdowały się na polu walki, on, zamiast być z nimi, zrobił sobie urlop i wylegiwał się w pałacu. "I przytrafiło się, że podwieczór Dawid wstał ze swojego loża i przechadzał się po tarasie swojego królewskiego domu, i ujrzał..." (2Sm 11,2). Wkrótce został osaczony i pokonany przez grzech. Taka jest prawda. Gdy wierzący nudzi się, gdy chodzi bez celu z kąta w kąt swojego mieszkania, gdy wychodzi na miasto, ot tak - aby sobie pochodzić - to szybko pojawi się przy nim pokusa. I skupi się na niej już choćby dlatego, że nie jest niczym zajęty.

Jeżeli dziecko Boże chce pewnie kroczyć drogą wiary i nie balansować ciągle na krawędzi duchowego upadku - to koniecznie musi swój czas, talenty, środki jakimi dysponuje i siebie samego zaangażować w służbę Pańską (por Rz 12,1). Tak jak wcześniej jego życie było wypełnione światem, tak teraz powinno być pełne służby wynikającej z poświęcenia Bogu (Rz 6,17-22). I to poświęcenie przenosi go na tereny o wiele bardziej bezpieczne pod względem duchowym.

Generalnie rzecz ujmując, w poświęceniu chodzi o zjednoczenie życia chrześcijanina z Chrystusem. O takie utożsamienie się z Nim, że wierzący nie widzi już siebie, nie jest skupiony na sobie, lecz na Chrystusie, a przy tym wcale nie gubi swojej tożsamości. Bardzo trafnie ujął to apostoł Paweł gdy napisał: "Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie " (Gal 2,20).Chociaż, jak widać, Pismo Święte bardzo wyraźnie poucza o charakterze świata i przestrzega chrześcijan przed jego niebezpiecznym wpływem, to jednak świat przenika do serc ludzi wierzących i sieje duchowe spustoszenie. Spróbujmy teraz zastanowić się, na ile świat przedostał się do współczesnych społeczności chrześcijańskich.

Przejawy świeckości w Kościele

Oto niektóre cechy świata, które ze smutkiem można zaobserwować wśród ludzi wierzących, i które psują świadectwo chrześcijan w świecie a także pozbawiają mocy ich służbę duchową.

1. Powierzchowność

Świecki model życia preferuje wielką elastyczność poglądów i postaw oraz szybkie dostosowywanie ich do otoczenia. Możliwe to jest tylko wtedy, gdy człowiek nie traktuje zbyt serio tego co robi, i gdy nie ma zamiaru dać głowy za...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin