F.F.Carvajal - Rozmowy z Bogiem Tom VII, cz.2.doc

(491 KB) Pobierz

150

 

 

12 września

21. NAJŚWIĘTSZEGO IMIENIA MARYI*

Wspomnienie

1. Pomoc moja od Pana. Pobożność fundamentem męstwa.

2. O, słodka Panno Maryjo.

3. Powtarzajmy imię Maryi.

 

21.1 Kiedy przed ponad trzystu laty na wzgórzach Lasu Wiedeńskiego (Wienerwald) toczyła się decydująca bitwa, dla ludzi w oblężonym mieście słowa Psalmisty nabrały nowego, konkretnego znaczenia: Ku górom wznoszę swe oczy, skądże nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja od Pana (Ps 122(121)). Kościół na Kahlenbergu – pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej – „przypomina, że również ci, którzy nieśli miastu wyzwolenie, wiedzieli, jak bardzo zdani są na pomoc z góry. Nie chcieli rozpoczynać bitwy, zanim nie poprosili Boga o pomoc. I tę prośbę ponieśli z sobą w bój: Jezus, Maryja, pomóżcie nam. Tak w owych miesiącach pełnych lęku zagrożony naród podtrzymywała ufność w potężne orędownictwo Maryi. A szczęśliwe zwycięstwo tak dalece przypisywano Jej macierzyńskiemu wstawiennictwu, że od owego czasu dzień 12 września stał się świętem Imienia Maryi. (...) Nigdy niech nie ustaje modlitwa i śpiew, także dzisiaj Imię Maryi jest naszą ucieczką. Mamy nie mniej powodów, by wołać do Niej nieustannie: Maryjo, okryj nas swym płaszczem, uczyń zeń naszą tarczę i obronę; spraw, byśmy trwali pod nim bezpieczni, dopóki nie ustaną wszelkie nawałnice”[1].

„Na kartach Starego Testamentu Prorocy, duchowi przywódcy narodu wybranego, wskazują, że jedynym środkiem prowadzącym do zwycięstwa i odzyskania utraconej wolności jest wewnętrzne nawrócenie, ład moralny, wiara i wierność przymierzu zawartemu z Bogiem. W takich też kategoriach trzeba patrzeć na wiedeńską wiktorię. To przede wszystkim moc wiary kazała królowi i jego wojsku stanąć w obliczu śmiertelnego zagrożenia, w obronie wolności Europy i Kościoła, i wypełnić tę historyczną misję aż do końca. Jakże znamienne jest, że król na swojej drodze do Wiednia zatrzymał się na Jasnej Górze, gdzie odbył spowiedź i uczestniczył we Mszach świętych. Klęczał w Krakowie w kościele ojców Karmelitów przed wizerunkiem Pani Krakowa, a wymarsz z tego miasta ustalił na dzień Wniebowzięcia. Modlił się przed cudownym obrazem w Piekarach Śląskich”[2]. Przekonanie, że zwycięstwo zostało wymodlone, okazał król, gdy zawiadomił o nim Papieża słowami: Venimus, vidimus, Deus vicit! Te słowa możemy odczytać u stóp obrazu Bitwy pod Wiedniem Matejki w Muzeach Watykańskich. Tylko Pan Bóg daje nam prawdziwe zwycięstwo, czyli zwycięstwo nad grzechem.

Każdy z nas doświadcza wewnętrznego rozdarcia. Z tego też powodu całe życie na ziemi „przedstawia się jako walka, i to walka dramatyczna, między dobrem i złem, między światłem i ciemnością”[3]. Potrzebna jest do tej walki cnota mę­stwa – tak bardzo ceniona u bohaterów. Cnota ta „zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra.


166

 

Umacnia decyzję opierania się pokusom i przezwyciężania przeszkód w życiu moralnym. Cnota męstwa uzdalnia do przezwyciężania strachu, nawet strachu przed śmiercią, do stawienia czoła próbom i prześladowaniom. Uzdalnia nawet do wyrzeczenia i do ofiary z życia w obronie słusznej sprawy”[4].

Tak jak wytrwałość w walce, tak i prawdziwe zwycięstwa są możliwe tylko dzięki modlitwie[5]. Głęboka pobożność jest kluczem do miłości, a miłość drogą do zwycięstwa. Bł. Josemaría, nawiązując do innych sławnych bitew w obronie chrześcijaństwa – Navas (rok 1212) i Lepanto (rok 1571) – pisał: „Żyj Miłością, a zawsze zwyciężysz – choćbyś został zwyciężony – w Navasach i Lepantach twej walki wewnętrznej”[6]. „Konieczną i pilną potrzebą jest to, żebyś poczuł się słabym i pozbawionym wszystkiego. Wówczas rzucisz się pod opiekuńczy płaszcz naszej Matki Niebieskiej z aktami strzelistymi, czułymi spojrzeniami i praktykami nabożeństwa ma­ryjnego... które tkwią w głębi twego synowskiego ducha. – Ona cię ochroni”[7].

 

21.2 Błogosławiona jesteś, Dziewico Maryjo, przez Boga Najwyższego, więcej niż wszystkie niewiasty na ziemi; tak bo­wiem wsławił Twe imię, że Twoja chwała nie zejdzie z ust lu­dzi[8]. Gdy wymawiamy słodkie imię Maryi, mamy na myśli szczególnie ową zbawienną słodycz pocieszenia, miłości, radości, ufności, męstwa, jakie wlewa zazwyczaj imię Maryi w tych, którzy Jej pobożnie wzywają. Św. Bernard, pałając miłością do Maryi, wołał dlatego z uniesieniem do swej dobrej Matki: „O wielka, o litościwa, wszelkich pochwał godna Matko Najświętsza. Twe imię jest tak słodkie i urocze, że nie można go wymówić, żeby zaraz serce tego, który je wymawia, nie zapłonęło miłością ku Bogu; wystarczy nawet, że się nasunie na myśl Twych czcicieli, a już doznają pociechy i serce przepełnia się miłością”[9].

Oddychanie jest oznaką życia; podobnie „częste wzywanie imienia Maryi jest znakiem życia w łasce Bożej albo że wkrótce życie wróci do tych, którzy go wzywają”[10]. Inny autor pisze zaś: „Uważam, że każde Zdrowaś Maryjo, każde pozdrowienie Najświętszej Maryi Panny jest nowym uderzeniem rozkochanego serca”[11].

Jeżeli spojrzymy w głąb naszej duszy, nawet gdy zagłębimy się nieznacznie – przerazimy się! Ile w niej słabości, małości, nędzy. Czyż nie jest więc prawdą, że potrzebujemy Kogoś, kto wstawiłby się za nami przed naszym Bogiem, Kogoś, kto znając nas, przymyka oko i o nas, o grzesznych synach Ewy mówi dobre rzeczy? Jakież wielkie rzeczy mówili nam święci o Maryi! Najświętsza Maryja Panna jest „odpocznieniem pracujących, pociechą dla płaczących, lekarstwem dla chorych, portem dla miotanych przez burzę, wybaczeniem dla grzeszników, słodkim pocieszeniem strapionych, ratunkiem dla tych, którzy się modlą”[12].

„Wiecznie otwarta bramo niebios, gwiazdo morza, przybądź z pomocą ludowi, który upada i pragnie się podnieść”[13]. Stale opiewamy Ją w „Witaj, Królowo” jako naszą Nadzieję. Ostatni sobór ponownie przypomniał nam, że „Kościół katolicki pouczony przez Ducha Świętego darzy Ją synowskim uczuciem czci jako Matkę najmilszą”[14]. Ona, dzięki swej macierzyńskiej miłości opiekuje się braćmi swego Syna, pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa. Ona, „póki nie nadejdzie dzień Pański, przyświeca Ludowi Bożemu jako znak pewnej nadziei i pociechy”[15].

„Należy kochać Najświętszą Maryję Pannę: nigdy nie będziemy Jej kochać dostatecznie! Kochaj Ją bardzo! – Niech ci nie wystarczy wystawianie Jej podobizn, pozdrawianie ich i odmawianie aktów strzelistych. Naucz się w swoim życiu pełnym męstwa codziennie ofiarować Jej jakieś małe poświęcenie jako oznakę swojej miłości i pragnienia, aby cała ludzkość żywiła do Niej taką samą miłość”[16].

„Zatem niechaj odstąpią owi zarozumialcy, którzy obawiają się, że nadmiernie czcimy Dziewicę. Ona jest godna wszelkiej czci od­dawanej czystemu stworzeniu, tak duchowemu, jak i cielesnemu. Ci, którzy nie są wynaturzeniem chrześcijaństwa, lecz należą do prawdziwego pokolenia Jezusa Chrystusa, kochają tę Panią, czczą Ją i błogosławią we wszystkim i za wszystko: Błogosławione będą odtąd wszystkie pokolenia[17].

 

21.3 Kiedy czasami przyjdzie nam czuwać przy chorym, nieprzytomnym człowieku, trzymając go za rękę gorąco powtarzamy jego imię mając nadzieję, że nas słyszy. I bywa, że w świadomości chorego głos bliskiej mu osoby rozpala światło i człowiek budzi się, odzyskuje przytomność. Nasza miłość i nadzieja dodają mu sił i przywracają chęci do walki z chorobą.

Maryja jest naszą matką od chwili, gdy jej Syn konając na Krzyżu nas Jej powierzył. Odtąd nie wypuszcza nas ze swoich miłujących dłoni. Czuwa nad nami od pierwszych chwil życia na wszystkich naszych drogach. Nic nie umniejsza Jej miłości do nas, ani nasze zdrady, ani kłamstwa. Jest matką przywykłą do bólu i w chwilach naszych niewierności obejmuje nas, z czułością powtarzając nasze imię. Nigdy nie traci nadziei, że wygramy walkę ze złością, niecierpliwością, kłamstwem czy strachem. A codziennie tyle ich musimy stoczyć. Kiedy boimy się przyznać do błędu – imię Maryi doda nam odwagi. Gdy pokusa wydaje się nie do przezwyciężenia – wyszeptane imię Matki wznosi wysoko nasze szańce. Kiedy skłonność do gniewu zaczyna przeradzać się w agresję, krzyczmy Maryjo! – Ona uchroni nas przed grzechem.

Jesteśmy ludźmi oziębłymi – potrzebujemy ciepła. Jesteśmy rozproszeni – potrzebujemy skupienia. Błądzimy w ciemnościach – potrzeba nam światła. Pielgrzymujemy jak ludzie oschli, zagubieni, uśpieni, leniwi i grzeszni – trzeba, byśmy schronili się w pełni łaski, którą jest Matka Miłosierdzia. Wzywajmy Ją. Ona jest gwarancją, że droga, którą kroczymy zaprowadzi nas do świętości. W Jej łonie wielu znalazło schronienie! Z pewnością każdy święty. Uciekajmy się do Maryi tak jak oni. „Niewiasto obleczona w słońce! Podróżujemy w cieniu, oświetl nam drogę. Brak ci wiary? Dziewica napełni cię betlejemskim światłem i oświetli twe noce. W życiu ogarnia cię smutek? Ona obdarzy się radością, jak w Kanie, na twoje święta rodzinne. Czujesz się zniechęcony? Maryja doda ci sił na twoje codzienne prace. Nie masz sił pra­wie na nic? Maryja da ci moc, byś kroczył drogą krzyża, jak na Kalwarii. Znajdujesz się w opłakanej sytuacji? Nowa Królowa Estera dokona wszystkich niezbędnych cudów, byśmy wyszli z opresji”[18].

A miłosierdzie Jego z pokolenia na pokoleniek 1,50). To nie na jedno, dwa, trzy, ani nawet na pięć pokoleń rozciąga się miłosierdzie Boże, lecz na wieki – z pokolenie na pokolenie dla tych, co się Go boją, okazuje moc ramieniem swoimk 1,50-51). Choć słaby przystąpisz do Pana, jeśli się go boisz, usłyszysz obietnicę, którą ci Pan daje dla twej bojaźni”[19]. Maryja, Matka Miłosierdzia, okrywa naszą słabość płaszczem swej mocy. To Jej delikatność i słodycz otwierają najzatwardzialsze serca na łaskę zbawienia. „Sancta Maria, Stella maris! – Święta Maryjo, Gwiazdo morza, prowadź nas! – Wołaj tak z mocą, gdyż nie ma takiego sztormu, który mógłby zatopić Najsłodsze Serce Panny Maryi. Kiedy zobaczysz, że zbliża się burza i schowasz się w tej pewnej Przystani, jaką jest Maryja, nie zaznasz niebezpieczeństwa rozbicia czy zatonięcia”[20].

 

* Święto imienia Maryi zostało przez papieża bł. Inocentego IX ustanowione na pamiątkę zwycięstwa nad Turkami odniesionego w roku 1683 przez króla Jana So­bieskiego i sprzymierzone wojska chrześcijańskie. W samym dniu bitwy o świcie służył król do Mszy świętej odprawianej przez kapucyna bł. Ojca Marka d’Aviano i razem z Księciem Lotaryńskim przystąpił do Komunii świętej. Donosząc o wikto­rii, która wzbudziła wielką radość w całym świecie chrześcijańskim, pisał do pa­pieża: venimus, vidimus, Deus vicit, a przez Ojca Marka wysłał Ojcu świętemu zieloną chorągiew wielkiego wezyra Kara Mustafy.

14 września

22. PodwyŻszenia KrzyŻa Świętego*

Święto

1. Początki tego święta.

2. Przez Krzyż Pan błogosławi tym, których najbardziej kocha.

3. Owoce Krzyża.

 

22.1 Przez Mękę Pana Naszego Jezusa Chrystusa Krzyż nie jest już szubienicą hańby, lecz tronem chwały. Jaśnieje Święty Krzyż, przez który świat uzyskał zbawienie. O Krzyżu, co zwyciężasz! Krzyżu, który królujesz! Krzyżu, który gładzisz wszelki grzech! Alleluja[21].

Obchodzone dziś święto narodziło się w pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Jerozolimie. Według starożytnego świadectwa[22] zaczęto je świętować w rocznicę odnalezienia Krzyża Naszego Pana. Święto to bardzo szybko upowszechniło się na Wschodzie, a nieco później w całym Kościele. Dla uczczenia Krzyża w Rzymie przed Mszą świętą odbywała się bardzo uroczysta ceremonia, która prowadziła od bazyliki Matki Boskiej Większej do bazyliki św. Jana na Lateranie.

Na początku VII wieku Persowie zdobyli Jerozolimę, zniszczyli wiele bazylik i zabrali relikwie Świętego Krzyża, które po kilku latach odzyskał cesarz Herakliusz. Pobożna tradycja opowiada, że kiedy cesarz z insygniami królewskimi chciał osobiście nieść Święte Drzewo na Kalwarię, jego ciężar okazał się nie do udźwignięcia. Wówczas biskup Jerozolimy, Zachariasz, powiedział mu, iż aby nieść Święty Krzyż, powinien pozbyć się cesarskich insygniów i naśladować ubóstwo i pokorę Chrystusa, który wziął na siebie krzyż ogołociwszy się z wszystkiego. Herakliusz przywdział wówczas skromne szaty pielgrzyma i boso zdołał zanieść Święty Krzyż na szczyt Golgoty.

„Chrześcijanin rozpoczyna swój dzień, swoje modlitwy i działania znakiem krzyża: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Ochrzczony poświęca cały swój dzień chwale Bożej i prosi Zbawiciela o łaskę, która pozwala mu działać w Duchu Świętym jako dziecku Ojca. Znak krzyża umacnia nas w chwilach pokus i trudności”[23]. Prawdopodobnie już w dzieciństwie nauczyliśmy się czynić znak Krzyża jako zewnętrzny wyraz naszego wyznania wiary. Kościół w Liturgii posługuje się znakiem Krzyża na ołtarzach i w budynkach sakralnych. Jest on drzewem przebogatym w owoce, potężną bronią, która oddala od nas wszelkie zło i odstrasza nieprzyjaciół naszego zbawienia: Przez znak Świętego Krzyża od naszych nieprzyjaciół wybaw nas, Panie – modlimy się o to codziennie, żegnając się znakiem Krzyża. „On jest dla nas tarczą, orężem i sztandarem w walce z szatanem – naucza jeden z Ojców Kościoła. – On jest ową pieczęcią, która sprawia, że nas omija anioł niszczyciel wspomniany w Piśmie (por. Wj 9,12). On jest powstaniem dla tych, którzy upadli, mocą tych, którzy stoją, oparciem dla słabych, laską pasterską dla strzeżonych na pastwisku, dłonią prowadzącą dla nawróconych, doskonałością dla postępujących w dobrem, zbawieniem ciała i duszy, obroną przed wszelkim złem, rękojmią wszelkiego dobra, zgładzeniem grzechu, latoroślą, z której wykwita zmartwychwstanie, drzewem wiecznego życia”[24]. Pan postanowił dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego na drzewie Krzyża. Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie Krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany[25].

Krzyż w naszym życiu jawi się w różnych postaciach: jako choroba, nędza, zmęczenie, ból, pogarda, samotność... Dziś w naszej modlitwie możemy się zastanowić nad naszą postawą wobec tego Krzyża, który nieraz okazuje się trudny i ciężki, ale który – kiedy go niesiemy z miłością – zamienia się w źródło oczyszczenia i Życia, a także radości. Czy często narzekamy na przeciwności? Czy dziękujemy Bogu również za niepowodzenie, cierpienie i trudności? Czy przybliżają nas one do Boga, czy raczej od Niego oddalają?

 

22.2 Pierwsze czytanie z dzisiejszej Mszy św.[26] opowiada, jak Pan ukarał naród wybrany za narzekanie na Mojżesza i na samego Jahwe w obliczu trudności, których zaznał na pustyni. Bóg zesłał wówczas węże, które czyniły spustoszenie wśród Izraelitów. Kiedy okazali skruchę, Pan powiedział Mojżeszowi: Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu. Wąż z brązu był znakiem Chrystusa na Krzyżu, w którym uzyskują zbawienie ci, którzy się w Niego wpatrują. Mówi o tym Jezus w rozmowie z Nikodemem zapisanej w Ewangelii św. Jana: Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, aby wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy,miał życie wieczne[27]. A więc droga do świętości prowadzi przez Krzyż, a choroba, cierpienie, ubóstwo, niepowodzenie czy dobrowolne umartwienie nabierają w świetle Krzyża doniosłego znaczenia. Co więcej, przez Krzyż Bóg błogosławi swoim umiłowanym dzieciom, kiedy chce obdarzyć je wielkimi dobrami.

Wielu ludzi w popłochu ucieka od Chrystusowego Krzyża, a tym samym oddala się od prawdziwej radości, od nadprzyrodzonej owocności, która napełnia serce świętością. Nieśmy go z miłością, bez narzekania i buntu. „Spadła na ciebie wielka udręka? – Masz trudności? Powtarzaj uważnie i z namaszczeniem tę mocną i mężną modlitwę:

«Niech się dzieje, niech się spełnia, niechaj będzie pochwalona i na wieki wywyższona ponad wszystko najsprawiedliwsza i najukochańsza wola Boża. – Amen! – Amen!». A zapewniam cię, że doznasz spokoju”[28].

 

22.3 Krzyżu święty nade wszystko,

Drzewo przenajszlachetniejsze!

W żadnym lesie takie nie jest,

jeno na którym sam Bóg jest.

Słodkie drzewo, słodkie gwoździe,

rozkoszny owoc nosiło[29].

Umiłowanie Krzyża wydaje w duszy obfite owoce. Przede wszystkim pozwala nam od razu dostrzec Jezusa, który wychodzi nam naprzeciw i bierze na Siebie największy ciężar naszego Krzyża. Nasze cierpienie, złączone z cierpieniem Nauczyciela, przestaje być złem, które zasmuca, a zamienia się w środek zjednoczenia z Bogiem. „Jeżeli cierpisz, zanurz swoje cierpienie w Jego Męce: odprawiaj swoją Mszę. Jeżeli świat nie rozumie tych rzeczy, nie przejmuj się; wystarczy, że zrozumieją cię Jezus, Maryja, święci. Żyj z nimi i pozwól, aby przelewała się twoja krew dla dobra ludzkości: tak jak On!”[30].

Codzienny Krzyż jest wspaniałą sposobnością do oczyszczenia, oderwania się i przymnożenia Bogu chwały. Św. Paweł często pouczał chrześcijan, że utrapienia zawsze są krótkie i lekkie, a nagroda za cierpienia znoszone dla Chrystusa jest wielka i trwa na wieki. Dlatego Apostoł radował się ze swoich utrapień, chełpił się nimi i uważał się za szczęśliwego, że może złączyć je z cierpieniami Jezusa Chrystusa i w ten sposób dopełnić Jego męki dla dobra Kościoła i dusz[31]. Jedynym prawdziwym bólem jest odłączenie od Chrystusa. Pozostałe cierpienia są przelotne i zamieniają się w radość i pokój. „Czyż nie jest prawdą, że kiedy przestajesz bać się Krzyża, tego, co ludzie nazywają krzyżem, kiedy przysposobisz swoją wolę, by zaakceptować Wolę Bożą, jesteś szczęśliwy i nikną wszystkie troski, cierpienia fizyczne czy duchowe?

Naprawdę lekki i godny miłości jest Krzyż Jezusa. Tam ból się nie liczy, jedynie radość, że jest się współodkupicielem z Jezusem”[32].

Obcowanie i przyjaźń z Nauczycielem uczą nas, z drugiej strony, traktowania i znoszenia w duchu młodzieńczym, pełnym zdecydowania, bez smutku i narzekania, trudności pojawiających się na naszej drodze. Powinniśmy je traktować, podobnie jak święci, jako bodziec, przeszkodę, którą należy pokonać. Ten radosny, optymistyczny duch, także w chwilach trudnych, nie jest wynikiem temperamentu ani wieku: rodzi się


166

 

z głębokiego życia wewnętrznego, stałej świadomości synostwa Bożego. To pogodne, optymistyczne nastawienie w każdej sytuacji – w rodzinie, w pracy, w kontaktach z przyjaciółmi – będzie tworzyć dobrą atmosferę i będzie znakomitym środkiem zbliżania ludzi do Pana.

Kończymy naszą modlitwę z myślą o naszej Pani, Najświęt­szej Maryi Pannie. „Cor Mariae perdolentis, miserere nobis! – wzywaj Serca Najświętszej Maryi Panny z pragnieniem i po­stanowieniem zjednoczenia z Jej boleściami celem zadośćuczynienia za swe grzechy i grzechy ludzi wszystkich czasów. – I proś Ją – dla każdej duszy, aby ten Jej ból powiększył w nas wstręt do grzechu i abyśmy w duchu przebłagania umieli kochać przeciwności fizyczne lub moralne każdego dnia”[33].

 

* Nabożeństwo do Świętego Krzyża, na którym Chrystus oddał za nas swe życie, sięga samych początków chrześcijaństwa. W liturgii występuje nieprzerwanie od IV wieku. Kościół dzisiaj wspomina odzyskanie Krzyża Pańskiego za sprawą cesarza Herakliusza, który odniósł zwycięstwo nad Persami. W tekstach Mszy świętej i Liturgii Godzin Kościół z entuzjazmem wyśpiewuje cześć Świętego Krzyża, gdyż był on narzędziem naszego zbawienia; jeżeli drzewo, w którego cieniu zgrzeszyli nieposłuszeństwem nasi pierwsi rodzice, stało się przyczyną zguby, Drzewo Krzyża jest źródłem naszego zbawienia wiecznego.

 

 

15 września

23. najŚwiĘtszej Maryi Panny Bolesnej*

Wspomnienie

1. Cierpienie Maryi łączy się z cierpieniem Jezusa.

2. Najświętsza Maryja Panna jako współodkupicielka.

3. Uświęcać własne cierpienie i ból. Zwracać się do Najświętszej Maryi Panny, Pocieszycielki strapionych.

23.1 Matko, coś miłości zdrojem,

przejmij mnie cierpieniem swoim,

abym boleć z Tobą mógł.

Niechaj serce moje pała,

by radością mą się stała

miłość, którą – Chrystus Bóg[34].

Pan zechciał, żeby Jego Matka była złączona z dziełem Odkupienia i dał Jej udział w swoim największym cierpieniu. Wspominając dzisiaj to współodkupieńcze cierpienie Maryi, Kościół zachęca do ofiarowania za zbawienie własne i innych ludzi wielu – zwykle drobnych – cierpień codziennego życia i dobrowolnych umartwień. Maryja, złączona ze zbawczym dziełem Jezusa, nie cierpiała tylko jako dobra matka, która patrzy na swego cierpiącego Syna oraz na Jego śmierć. Jej cier


pienie ma taki sam charakter jak cierpienie Jezusa: jest to cierpienie odkupieńcze. Cierpienie Maryi, najczystszej i pełnej łaski służebnicy Pańskiej, w najgłębszym zjednoczeniu z Synem, ma wartość prawie nieskończoną.

Nigdy w pełni nie zrozumiemy Jej niezmiernej miłości do Jezusa, która była przyczyną Jej cierpień. Dlatego liturgia odnosi do Panny Bolesnej, podobnie jak do Jezusa, słowa proroka Jeremiasza: Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza[35].

Boleść Najświętszej Maryi Panny była większa z powodu Jej niezrównanej świętości. Jej miłość do Jezusa pozwoliła Jej przeżywać cierpienia Jezusa jako własne: „Gdy uderzeniami ranią ciało Jezusa, Maryja odczuwa wszystkie te rany; gdy ciernie kłują Jego głowę, Maryja czuje się rozszarpywana przez każdy ich kolec; gdy podają Mu żółć i ocet, Maryja odczuwa całą ich gorycz; gdy rozciągają Jego ciało na krzyżu, Maryja cierpi całą tę przemoc”[36]. Im bardziej się kogoś kocha, tym bardziej odczuwa się jego stratę. „Bardziej przejmuje śmierć brata aniżeli śmierć nieznajomego, bardziej śmierć syna aniżeli przyjaciela.. Otóż (...), ażeby zrozumieć jak wielka była boleść Maryi przy śmierci jej Syna, trzeba by poznać, jak wielka była Jej miłość do Niego. A kto kiedykolwiek potrafi zmierzyć tę miłość?”[37].

Największe cierpienie Chrystusa, które wystąpiło podczas agonii w Getsemani, cierpienie, które zadało Mu ból większy niż jakiekolwiek inne, było spowodowane świadomością grzechu, czyli obrazy Boga, oraz jego niegodziwością wobec świętości Boga. Najświętsza Maryja Panna, jak żadne inne stworzenie, wniknęła w tę tajemnicę i miała udział w poznaniu ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin