F.F.Carvajal - Rozmowy z Bogiem Tom VII, cz.1.doc

(302 KB) Pobierz

11

 

3 lipca

1. Św. Tomasza Apostoła*

Święto

1. Pod nieobecność Tomasza.

2. Jego niedowiarstwo.

3. Jego wiara.

 

1.1 Kiedy Jezus, wezwany przez siostry chorego Łazarza, zamierzał udać się do Judei, gdzie czekały Go knowania i nienawiść ze strony Żydów, rzekł Tomasz do innych uczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć[1]. Pan z wdzięcznością przyjął ten odważny i wielkoduszny gest Apostoła. Są to jego pierwsze słowa, które zapisał św. Jan.

Później, podczas Ostatniej Wieczerzy Tomasz postawił Nauczycielowi pytanie, za które powinniśmy być mu wdzięczni, gdyż w odpowiedzi na nie Jezus dał jedno z najwymowniejszych określeń samego siebie. Uczeń zapytał: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Jezus odpowiedział na to słowami, które tak często rozważamy: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie[2].

W niedzielę swego Zmartwychwstania Jezus ukazał się uczniom. Stanął pośród nich mimo zamkniętych drzwi, ponie


23

 

waż Jego Ciało było już uwielbione; żeby jednak uniknąć wrażenia, iż jest On tylko duchem, Jezus ukazał im swe ręce i bok. Uczniowie nie mieli wówczas żadnej wątpliwości, że stoi przed nimi sam Jezus i że On prawdziwie zmartwychwstał. Zgodnie z panującym wśród Żydów zwyczajem, dwukrotnie wypowiedział formułę pozdrowienia, kładąc nacisk, jak czynił to już nieraz, na te same słowa. Apostołowie – niezbyt skłonni do uznania tego, co przekraczało granice ich doświadczenia i rozumu, nie mogli mieć już żadnych wątpliwości na widok Chrystusa, którego tak dobrze znali i z którym rozmawiali tyle razy. W trakcie ich serdecznej rozmowy zniknął lęk i wstyd wywołany faktem, iż opuścili Przyjaciela w chwili, kiedy najbardziej ich potrzebował. Tak więc zanim Jezus przekazał uczniom swą nadprzyrodzoną moc, postarał się o przywrócenie dawnego klimatu serdecznej zażyłości. Nie było jednak wśród nich Tomasza. Brakowało tylko jego. Dlaczego go tam nie było? Czy to tylko przypadek? Może św. Jan Ewangelista, który bardzo szczegółowo opisuje nam tę scenę, powodowany delikatnością przemilcza fakt, że Tomasz zobaczywszy Chrystusa na krzyżu nie tylko cierpiał jak inni, ale odłączył się od nich, poddając się szczególnemu zwątpieniu.

Z relacji św. Mateusza i św. Marka wiemy, że Jezus polecił uczniom, ażeby natychmiast udali się do Galilei, gdzie mieli Go zobaczyć uwielbionego. Dlaczego pozostali w Jerozolimie jeszcze osiem dni, skoro nic ich tam nie trzymało? Być może nie chcieli odejść bez Tomasza, którego poszukiwali, i na tysiąc sposobów próbowali przekonać, że Nauczyciel zmartwychwstał i oczekuje ich nad Morzem Tyberiadzkim. Gdy go spotkali, powiedzieli mu z nieskrywaną radością: Widzieliśmy Pana![3]. Powtarzali mu to wiele razy i na różne sposoby. Wszelkimi środkami starali się odzyskać go dla Chrystusa. Niewątpliwie Pan, który zawsze nas poszukuje – każdego z nas – jako Dobry Pasterz pochwaliłby tę zwłokę. Zapewne później również sam Tomasz był im wdzięczny za wszystkie te wysiłki i za to, że nie pozostawili go samego w Jerozolimie! Nauka ta powinna posłużyć nam do zastanowienia się nad tym, jak silne jest nasze poczucie braterstwa i wytrwałość wobec tych chrześcijan, naszych braci, którzy w danej chwili doświad­czają rozczarowania i samotności. Nie wolno nam ich opuścić.

 

1.2 Wyciągnij swoją rękę i rozpoznaj miejsce gwoździ, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym[4].

Tomaszowi niełatwo było pokonać zniechęcenie i niedowiarstwo. Wobec nalegania innych Apostołów odpowiedział: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę[5]. Jest to jakby odpowiedź ostateczna, kategoryczna. Jest to twarda odpowiedź na prośby przyjaciół. Zapewne radość pozostałych – jakże wielka radość napełniała ich dusze! – otwierała przed nim jakąś nadzieję. Dlatego powrócił i już nie odłączał się od nich. Ten zacięty upór Tomasza kontrastuje z wielkodusznością Jezusa i Jego miłością do wszystkich. Pan nie dopuści, ażeby któryś z Jego uczniów zaginął. O to modlił się przecież podczas Ostatniej Wieczerzy, a Jego modlitwa jest zawsze skuteczna[6]. Osobiście angażuje się w problemy Tomasza. Św. Jan opisuje to w taki sposób: A po ośmiu dniach uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu, i Tomasz z nimi. Widać, że udało im się przynajmniej zatrzymać przy sobie Tomasza! Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! Następnie zwrócił się serdecznie do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym![7]

źródłem nadziei jest dla nas myśl, iż Pan nigdy nie pozostawi nas samych, jeżeli my sami Go nie opuścimy, gdyż Jego modlitwa obejmowała również nas[8]. Podobnie nie opuszczą nas ci, których Bóg postawił u naszego boku. Jeżeli kiedykolwiek ogarną nas ciemności, to niezależnie od tego, co będzie się działo w naszym wnętrzu, zawsze będziemy mogli znaleźć oparcie w wierze innych, w ich przykładności i mocy miłości. Mamy obowiązek czuwać nad tymi, których Pan w jakiś sposób powierzył naszej pieczy, którzy dzielą z nami tę samą wiarę i te same ideały, jeżeli kiedyś będą przechodzić złe chwile. Poczucie odpowiedzialności za wierność innych ludzi będzie zawsze podporą dla naszej wierności. „Wszystko toczyłoby się lepiej i bylibyśmy szczęśliwsi, gdybyśmy postanowili sobie coraz lepiej poznawać – aby coraz bardziej kochać – te prawdy i te osoby, z którymi jesteśmy związani więzami stałej odpowiedzialności. Pierwszą gwarancją wierności jest zastanawianie się nad własnymi obowiązkami, nad okolicznościami życia i pokoju innych, rozważanie konsekwencji naszego postępowania, ocena szkody, którą może wyrządzić nasza ucieczka. Do tego winniśmy zawsze dołączać względy nadprzyrodzone: Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść (1 Kor 10,13). Pan nigdy nas nie zawiedzie. Nie zawodźmy i my naszych braci. Nie zapominajmy, że wszyscy – również my – możemy przechodzić okres zaślepienia i zniechęcenia. Nikt w naszej rodzinie i wśród naszych przyjaciół nie jest stracony dla Boga, gdyż liczymy na potężną pomoc miłości i modlitwy, która przyjmuje w podobnych sytuacjach wiele różnych postaci, oraz na siłę łaski. „Zapytano raz Napoleona, czego potrzeba, żeby wygrać bitwę. Ten odpowiedział: Potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Tak samo gdy chodzi o uświęcenie duszy, potrzeba modlitwy, modlitwy i jeszcze raz modlitwy”[9].

 

1.3 Kiedy Tomasz zobaczył i usłyszał Jezusa, w krótkich słowach wyraził to, co czuł w swoim sercu: Pan mój i Bóg mój! – zawołał dogłębnie wzruszony. Jest to równocześnie akt wiary, oddania i miłości. Wyznaje otwarcie, że Jezus jest Bogiem, i uznaje Go jako swego Pana. Jezus mu odpowiada: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli[10]. Papież Jan Paweł II tłumaczy nam: „Tę wiarę winniśmy odnawiać, idąc śladami niezliczonych pokoleń chrześcijańskich, które w ciągu dwóch tysięcy lat wyznawały Chrystusa, widzialnego Pana, dochodząc aż do męczeństwa. Jak wielu innych przed nami, winniśmy przyswoić sobie słowa Piotra z jego pierwszego Listu: Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały (1 P 1,8). To jest prawdziwa wiara: absolutne oddanie sprawom, których nie widzimy, ale które potrafią napełnić i uszlachetnić całe życie”[11].

Od tamtej chwili, w dużej mierze dzięki braterskiej miłości, jaką do niego żywili pozostali apostołowie, Tomasz stał się innym człowiekiem. Wierność Nauczycielowi, która w owych dniach ciemności wydawała się niemożliwa, teraz okazała się mocna w sposób trwały i bezwarunkowy. Może jego słowa służą nam za akt wiary – Pan mój i Bóg mój! Pan mój i Bóg mój! – kiedy przechodzimy przed tabernakulum lub w momen­cie Konsekracji podczas Mszy świętej. Jego postać jest dla nas powodem ufności w Pana, który nas nigdy nie opuści, i powodem nadziei, jeżeli czasami ci, którzy z woli Bożej są nam bliżsi, przechodzą chwile załamania w swojej wierności Bogu. Pociecha, jaką niesiemy im w tej sytuacji, i łaska Pana sprawią cuda.Módlmy się dzisiaj do Pana słowami liturgii: spraw, abyśmy z Tomaszem Apostołem uznawali Chrystusa za naszego Pana i Boga i całym życiem potwierdzali tę wiarę.

Najświętsza Panna, która w owych dniach była tak blisko Apostołów, z uwagą patrzyła na ewolucję dokonującą się w duszy Tomasza. Może to Ona sprawiła, że Apostoł nie odłączył się od swoich przyjaciół ostatecznie. Powierzajmy Jej dzisiaj naszą wierność Panu i wierność tych, których w jakiś sposób Bóg postawił u naszego boku. Panno wierna..., módl się za nimi..., módl się za mną!

* Tomasz jest wśród Apostołów znany z braku wiary w Zmartwychwstanie Jezusa. To jego niedowierzanie rozwiało się na widok objawiającego się Chrystusa. Chrystus posługuje się jego brakiem wiary, ażeby wesprzeć naszą wiarę, która ma swoje mocne oparcie w historycznym fakcie Zmartwychwstania Chrystusa. Poza krótkimi wzmiankami w Ewangeliach mamy niewiele pewnych informacji o życiu Tomasza. Według Tradycji ewangelizował on Indie. Od VI wieku jego święto obchodzi się 3 lipca. Jest to data przeniesienia jego ciała do Edessy.

 

11 lipca

2. Św. Benedykta*

Patrona Europy

Wspomnienie

1. Chrześcijańskie korzenie Europy.

2. Potrzeba nowej ewangelizacji.

3. Zadanie dla wszystkich. Czynić to, co jest w naszej mocy.

 

2.1 Wykorzystując rocznicę narodzin św. Benedykta, które to wydarzenie miało miejsce piętnaście wieków temu, papież Jan Paweł II przypomniał „gigantyczną pracę” tego Świętego, który w wielkiej mierze przyczynił się do powstania Europy[12]. Były to czasy „bardzo niebezpieczne nie tylko dla Kościoła, lecz również dla społeczności świeckiej i kultury. Poprzez swe dzieła i swoją świętość św. Benedykt ukazał wieczną młodość Kościoła”. Ponadto „on i jego naśladowcy wyrwali z mroków barbarzyństwa i wprowadzili na drogę cywilizacji i życia chrześcijańskiego wiele ludów, będąc ich przewodnikiem w budowaniu społeczeństwa dążącego do harmonii, rozkwitu wszelkich cnót i efektywności pracy i połączonego więzami miłości braterskiej”[13]. Św. Benedykt w wielkiej mierze przyczynił się do ukształtowania duszy i korzeni Europy, które w swojej istocie są chrześcijańskie i bez których nie można zrozumieć ani wyjaśnić naszej kultury i naszego sposobu życia. Sama europejska tożsamość „jest niezrozumiała bez chrześcijaństwa” i „właśnie w nim znajdują się te wspólne korzenie, z których wyrosła cywilizacja tego kontynentu, jego dynamizm, jego aktywność, zdolność do konstruktywnej ekspansji na inne kontynenty – słowem: to wszystko, co stanowi o jego chwale”[14].

Dzisiaj, niestety, jesteśmy świadkami zdecydowanych i systematycznych działań mających na celu wyeliminowanie tego, co w naszych obyczajach najistotniejsze: głębokiej wizji chrześcijańskiej. „Z jednej strony niemal całkowite zwrócenie się ku konsumpcji dóbr materialnych pozbawia życie ludzkie jego najgłębszego znaczenia. Z drugiej strony w wielu przypadkach praca staje się przymusem alienującym człowieka, którego podporządkowuje się kolektywizmowi, i niemal za wszelką cenę odcina się go od modlitwy, pozbawiając życie ludzkie wymiaru nadprzyrodzonego”[15]. Czasami ma się wrażenie, jak gdyby całe narody zwracały się ku nowemu barbarzyństwu, gorszemu aniżeli to panujące w dawnych czasach. Materializm praktyczny „w wieloraki sposób narzuca dziś swe panowanie człowiekowi, z agresywnością, która nie oszczędza nikogo. Fałszywe pojmo­wanie wolności powoduje, że pustymi pojęciami stają się  dziś najświętsze zasady, które do tej pory były bezpiecznymi drogowskazami postępowania jednostek i całego społeczeństwa: świętość samego życia, nierozerwalność małżeństwa, prawdziwy sens ludzkiej seksualności, właściwy stosunek do dóbr materialnych, oferowanych nam przez postęp”[16]. Jeżeli nie nastąpi poprawa, nie wydaje się przesadną obawa, iż w wielu miejscachidee te doprowadzą do powstania nowych społeczeństw pogańskich. Pod wpływem laicyzmu, który odcina człowieka od wszelkich związków z Bogiem, w ustawodawstwie wielu krajów prawa i obowiązki obywatela formułuje się bez żadnego związku z obiektywnym prawem moralnym. A uważa się to za zgodne z pozorami dobra, które jedynie zwodzą ludzi o słabej formacji i tych, którzy już utracili poczucie godności ludzkiej.

W obliczu tej sytuacji papież Jan Paweł II skierował wiele apeli o nową ewangelizację Europy i świata; w którą powinniśmy włączyć się wszyscy. Dzisiaj, we wspomnienie św. Benedykta, zastanówmy się nad naszym chrześcijańskim sensem życia i duchem apostolskim, który powinien ożywiać wszystkie nasze uczynki. Nie zapominajmy, że „na progu trzeciego tysiąclecia Odkupienia Bóg przygotowuje wielką wiosnę chrześcijaństwa, której początek można już dostrzec”[17]. I pragnie On, abyśmy uczestniczyli w tym odradzaniu się wiary. Odczujemy radość, mówiąc o Chrystusie kolegom z pracy, przyjaciołom, krewnym. A Pan wynagrodzi ten wysiłek obfitymi łaskami, które nas doprowadzą do większej z Nim zażyłości.

 

2.2 W obliczu tej nieprzyjaznej wobec chrześcijaństwa atmosfery wielu chrześcijan wolało wziąć w nawias, odsunąć gdzieś na bok to, co mogłoby kolidować z rozpowszechnioną opinią na dany temat, która często nosi etykietkę „nowoczesnej” i „postępowej”, i chcąc usunąć jakiś kłopotliwy aspekt danego problemu, żeby nie wyróżniać się spośród naszych kolegów, narażamy się – jak pisze współczesny myśliciel – na niebezpieczeństwo pogrzebania w sobie tego, co jest istotne, tego, co nadaje sens naszemu codziennemu życiu.

Żaden chrześcijanin nie może pozostawać na uboczu wielkich ludzkich problemów, które stawia dziś przed nami świat. „Nie możemy stać z założonymi rękami, kiedy podstępne prześladowanie skazuje Kościół na śmierć głodową, kiedy wyrzuca się go z życia publicznego, a przede wszystkim zabrania się mu interweniować w sprawach nauczania, kultury czy życia rodzinnego.

Nie są to nasze prawa! Są to prawa Boże i to On powierzył je nam, katolikom, abyśmy z nich korzystali!”[18]

Wobec tej sytuacji, której skutki widzimy na co dzień, powinniśmy odczuwać naglącą potrzebę rechrystianizacji świata, może tego małego świata, w którym toczy się nasze życie: „każdy z nas powinien z całą powagą postawić sobie to pytanie: co mogę sam uczynić – w moim mieście, w moim miejscu pracy, w mojej szkole lub w moim uniwersytecie, w tym stowarzyszeniu kulturalnym lub związku sportowym, do którego należę, itd. – ażeby Jezus Chrystus rzeczywiście królował w duszach i działaniach ludzkich? Przemyślcie to przed Bogiem, proście o radę, módlcie się... i ze świętą bezczelnością, z męstwem duchowym rzućcie się, by zdobywać to środowisko dla Boga”[19].

Zadania rechrystianizacji Europy i świata nie można stawiać w taki sposób, jak gdyby było ono możliwe tylko dla ludzi posiadających wpływy polityczne lub społeczne. Faktycznie jest to zadanie dla wszystkich. Ewangelizujemy na nowo ten świat, kiedy żyjemy tak, jak tego chce Bóg: kiedy rodzice – poczynając od swego postępowania na przykład w kwestii wielkoduszności co do liczby dzieci, w sposobie traktowania tych, którzy im pomagają w pracach domowych i sąsiadów – wychowują swoje dzieci w duchu nieprzywiązywania się do rzeczy osobistych,


28

 

W poczuciu obowiązku, we wstrzemięźliwości, w duchu ofiary, w trosce o starych i bardziej potrzebujących... W rechrystianizacji społeczeństwa współdziałają kaznodzieje i katechecie, którzy niestrudzenie i bez niedomówień przypominają całe orędzie Chrystusa; szkoły, które mając na uwadze cele, dla których powstały, rzeczywiście kształtują młodzież w duchu chrześcijańskim; przedsiębiorcy, którzy mimo perspektywy strat finansowych odrzucają niemoralne praktyki: niesprawiedliwe prowizje, nielojalne wykorzystywanie zastrzeżonych informacji, wpływów, zabiegi lekarskie, które naruszają Prawo Boże, albo publikowanie reklam, które pomagają w utrzymywaniu radiostacji lub publikacji jawnie antychrześcijańskich... oprócz tego osobiste, oparte na przyjaźni, które jest skuteczne zawsze, w każdej sytuacji.

 

3.3 Stare przysłowie powiada, że „lepiej jest zapalić zapałkę, aniżeli przeklinać ciemność”. Nie przystoją dzieciom Bożym ustawiczne narzekania, pesymistyczne i negatywne nastawienie do świata. Gdybyśmy jako chrześcijanie postarali się zrobić do końca to, co leży w naszej mocy, też zmienilibyśmy świat tak, jak to uczynili pierwsi chrześcijanie, którzy byli nieliczni, lecz mieli żywą i czynną wiarę. Wielkim błędem jest bezczynność spowodowana myślą, iż niczego nie da się zrobić. Zwykły list do gazety z pochwałą i podziękowaniem za dobry artykuł może zachęcić redaktora publikacji albo dziennikarza do opublikowania innych artykułów w podobnym duchu; zalecenie dobrej książki może stać się narzędziem, które wykorzysta Duch Święty, aby przemienić duszę. Spokojne wyrażenie własnej opinii może kogoś utwierdzić w wierze... Wszystkie nasze działania dzięki pomocy łaski Bożej mogą przynieść rezultaty przerastające nasze najśmielsze oczekiwania.

Zawsze powinniśmy też pamiętać o tym, że czynienie dobra zwykle jest bardziej pociągające aniżeli czynienie zła. W realizacji  naszych postanowień możemy liczyć na pomoc Najświętszej Maryi Panny i Aniołów Stróżów, a także na siłę, jaką daje obcowanie świętych, które obejmuje ludzi nawet bardzo od siebie oddalonych. Mamy wiele powodów do optymizmu, „optymizmu nadprzyrodzonego, którego korzenie tkwią w wierze, który żywi się nadzieją, i któremu miłość dodaje skrzydeł. Powinniśmy przesycić duchem chrześcijańskim wszystkie środowiska społeczne. Nie poprzestawajcie jedynie na pragnieniu: każda i każdy musi tam, gdzie pracuje, nadawać Boży smak swojej pracy i powinien się starać – przez modlitwę, przez umartwienie, przez dobrze wykonywaną pracę zawodową – o kształtowanie siebie i innych ludzi w duchu Prawdy Chrystusa, ażeby w ten sposób głosić Go jako Pana wszystkich ziemskich zadań”[20]. Wykorzystujmy do tego wszystkie nadarzające się sposobności, także podróże zawodowe lub wypoczynek, jak to czynili pierwsi chrześcijanie, którzy „podróżując lub osiedlając się w regionach, gdzie jeszcze nie głoszono Chrystusa, z odwagą dawali świadectwo swej wierze i zakładali tam pierwsze wspólnoty”[21].

To zadanie rechrystianizacji społeczeństwa, które dotyczy nas wszystkich, powierzmy św. Benedyktowi i prośmy go o to, abyśmy własnym życiem i słowem potrafili głosić „odwieczną młodość Kościoła. Nade wszystko jednak prośmy go o ową świętość, która jest podstawą apostolstwa. „Widzę świt nowej epoki misyjnej – pisze Jan Paweł II – która stanie się okresem promiennym i bogatym w owoce, jeśli wszyscy chrześcijanie, a w szczególności misjonarze i młode Kościoły odpowiedzą z wielkodusznością na wołanie i wyzwania naszych czasów”[22]. „Duch Święty nie przestał być aktywną mocą, którą był w epoce narodzin Kościoła; działa dzisiaj tak samo jak w czasach Jezusa i apostołów. Jego wielkie dzieła, opisane w Dziejach Apostolskich, dokonują się także dzisiaj”[23].

Najświętsza Maryjo Panno, Królowo Europy i świata, módl się za tymi wszystkimi, którzy znajdują się w drodze do Chrystusa..., módl się za nami.

 

 

* Św. Benedykt urodził się w Nursji (Włochy) około roku 480. Po uzyskaniu starannego wykształcenia w Rzymie rozpoczął życie pustelnika w Subiaco, gdzie zgromadził kilku uczniów. Później przeniósł się na Monte Cassino. Tam założył słynny klasztor i napisał Regułę życia zakonnego, która przyniosła mu tytuł „Ojca mnichów Zachodu”. Wpłynął on i nadal wpływa na wiele konstytucji życia zakonnego. Zmarł na Monte Cassino 21 marca 547 roku. Już od końca VIII wieku jego wspomnienie zaczęto obchodzić 11 lipca. Paweł VI w Liście apostolskim Pacis nuntius (24 X 1964) ogłosił św. Benedykta Patronem Europy z powodu nadzwyczajnego wpływu osobistego tego Świętego i jego mnichów na ugruntowanie się chrześcijańskich korzeni tego kontynentu. Jan Paweł II w Liście apo­stolskim „Egregiae virtutis” (31 XII 1980) ogłosił św. Cyryla i Metodego współpatronami Europy (por. Encyklika Slavorum apostoli, 2 VI 1985).

16 lipca

3. najświętszej maryi Panny z góry Karmel

Wspomnienie

1. Miłość do Najświętszej Panny a szkaplerz karmelitański.

2. Szczególna pomoc i łaski Najświętszej Maryi Panny w chwili śmierci.

3. Szkaplerz symbolem szaty godowej.

 

3.1 Cześć i nabożeństwo do Matki Bożej z Karmelu sięga początków Zakonu Karmelitańskiego. Najdawniejsza tradycja wiąże Matkę Bożą z Karmelu z owym obłokiem małym, jak dłoń człowieka, co podnosi się z morza[24], który był ledwie widoczny ze szczytu Góry Karmel, gdzie prorok Eliasz błagał Pana, aby położył kres długiej suszy. Niebawem obłok zaciemnił niebo i na ziemię, tak bardzo spragnioną wody, spadła ulewa. W tym obłoku napełnionym dobrami upatrywano postać Panny Maryi, która wydając na świat Chrystusa, przyniosła ożywczą wodę dla całej spragnionej ludzkości. Ona ustawicznie daje nam niezliczone dobra.

16 lipca 1251 roku Najświętsza Panna objawiła się św. Szymonowi Stockowi, generałowi Zakonu Karmelitańskiego, i przyrzekła szczególne łaski i błogosławieństwa dla tych, którzy będą nosić szkaplerz. Ta pobożna praktyka „przyniosła światu obfitą rzekę łask duchowych i doczesnych”[25]. Kościół potwierdzał ją licznymi przywilejami duchowymi. Poprzez wieki chrześcijanie uciekal...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin