Topielec W zwiewnych nurtach kostrzewy , na leśnej polanie, Gdzie się las upodabnia łące niespodzianie, Leżą zwłoki wędrowca , zbędne sobie zwłoki. Przewędrował świat cały z obłoków w obłoki, Ale nagle w niecierpliwej zapragnął żałobie Zwiedzić duchem na przełaj zieleń samą w sobie. Wówczas demon zieleni wszechleśnym powiewem Ogarnął go, gdy w drodze przystanął pod drzewem, I wabił nieustannych rozkwitów pośpiechem, I nęcił ust zdyszanych tajemnym bezśmiechem, I czarował zniszczoną wonnych niedowonień, I kusił coraz głębiej – w tę zieleń, w tę zieleń! A on biegł wybrzeżami coraz innych światów, Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów, Aż zabrnął w takich jagód rozdzwonione dzbany, W taką zamrocz paproci, w takich cisz kurhany, W taki bezświt zarośli, w taki bezbrzask głuchy, W takich szumów ostatnie kędyś zawieruchy, Że leży oto martwy w snu wiosen bezdeni, Cienisty, jak bór w borze – topielec zieleni. S.364
Faficzek-10