Lee Maureen - Wędrówka Marty.pdf

(976 KB) Pobierz
1049596036.001.png
Maureen Lee
WĘDRÓWKA
MARTY
Dla Davida, Paula i Patricka
„Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego".
Prolog
BOŻE NARODZENIE, LIVERPOOL 1940
Początkowo Kate myślała, że to sen. Sen, w którym cały
świat stanął w ogniu, a niebo rozgorzało krwistoczerwoną
łuną.
Rozsunęła zasłony zaciemnienia już wieczorem, kiedy szła
do łóżka, bo jeśli nie docierało do niej żadne, najmniejsze
choćby światełko, czuła się, jakby ją zamknięto na dnie
głębokiej jamy. Ale teraz pomyślała, czy nie powinna była
jednak ich zasłonić.
Czerwone niebo przedstawiało straszny, niesamowity
widok, zgoła pozaziemski: przypominał pejzaże na okładkach
książek fantastyczno - naukowych, czytywanych przez jej
męża. Może nawet w tej chwili czytał coś takiego w swoim
obozie wojskowym w Shropshire...
Kate uniosła się i usiadła, oparta o poduszki. Na budziku z
fosforyzującymi wskazówkami dochodziło wpół do trzeciej. O
tej porze jej mąż już na pewno śpi. W Shropshire niebo nie
jest czerwone, a on nie słyszy stłumionych odgłosów
wybuchów, które, jak sobie wyobrażała, sprawiają, że dom się
trzęsie, chociaż mieszkała w Ormskirk, a bomby wybuchały o
dwadzieścia kilometrów od niej, w Liverpoolu.
Pomyślała o Marcie w jej małym domku, tak blisko
doków, w Bootle. Dzisiaj wieczorem miał być następny
potężny nalot, ale Marta za nic nie chciała opuścić Bootle i
przyjechać do niej, do Ormskirk.
- To chyba byłoby nieładnie w stosunku do moich
sąsiadów, co, dziewczynko? - powiedziała wczoraj, kiedy
Kate przyjechała do niej z tak daleka aż do Bootle i próbowała
ją namówić na wyjazd do Ormskirk. - Oni muszą sobie jakoś z
tym poradzić, więc dlaczego ja nie miałabym?
- No, to zabierz swoich sąsiadów, skoro to cię
powstrzymuje. Gdyby to miało zapewnić Marcie
bezpieczeństwo, Kate chętnie zabrałaby ze sobą wszystkich
mieszkańców Bootle.
Teraz poczuła, że ręce jej drżą, a serce tłucze się
gwałtownie w piersi: wyraźny sygnał, że jej organizm domaga
się papierosa. Specjalnie nie położyła ich sobie przy łóżku, by
jej nie kusiły. Bardzo chciała przestać palić: papierosy były
strasznie trudne do zdobycia, poza tym wiedziała na pewno, że
wdychanie chmur dymu nikomu nie służy, nawet jeżeli się w
końcu ten dym wypuszcza.
Po jakimś czasie serce jej zaczęło jeszcze bardziej
łomotać. Wiedziała, że w tym stanie z pewnością nie zaśnie.
Nie było innego sposobu: musi zejść na dół na papierosa i
filiżankę herbaty.
Kiedy była na podeście, uchyliła drzwi do pokoju
Harry'ego i zerknęła do środka. Jasną główkę miał w połowie
schowaną pod kołdrą i leciutko pochrapywał, bez wątpienia
śniąc o tym, że jest pilotem bombowca albo kapitanem łodzi
podwodnej - często rozmawiał z matką o tych swoich
marzeniach.
- Chcę, żebyś była ze mnie dumna, mamo - mówił.
- Już jestem z ciebie dumna, synku.
Miał dziesięć lat i gdyby ta straszna wojna miała się
ciągnąć tak długo, że mógłby w końcu wziąć w niej udział,
Kate by chyba zupełnie zwariowała. Jej starszy syn Peter był
w marynarce wojennej i w tej chwili kompletnie nie miała
pojęcia, w której części świata się znajduje, bo przecież
obowiązywała wojskowa tajemnica. Lucie, jej córka,
przebywała w Londynie na szkoleniu pielęgniarek, a mąż Kate
był niemal na pewno całkiem bezpieczny, ale odseparowany
od niej, jego żony, podczas gdy ona tak strasznie chciałaby go
mieć w domu. Chciała mieć w domu całą rodzinę, szczególnie
teraz, kiedy Boże Narodzenie było już tak blisko.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin