Leszek Biernacki-Zabić ministra skarbu.pdf

(183 KB) Pobierz
10948563 UNPDF
Leszek Biernacki
Zabić ministra skarbu
[...] ażeby pewien mózg prysnął jeżeli nie pod same gwiazdy – wedle
wyrażenia Heinego – to przynajmniej pod sklepienie bankowe, i tym
sposobem zreflektował inne mózgi mniej zatwardziałe. Umarli
bowiem nie tylko nie mówią, ale mają jeszcze i tę zaletę, że się nie
mylą i pomyłkami swymi kraju w przepaść nie ciskają.
Maurycy Mochnacki
1. Romantyczne universum
Mochnacki konstruując swoją romantyczną wizję świata widział szeroko pojętą
kulturę jako system naczyń połączonych, w którym wzajemnie uzupełniają się i
przenikają wszystkie aspekty ludzkiej cywilizacji: nauka, technika, sztuka i
filozofia. Dlatego też literatura i krytyka literacka nie była dla niego estetyczną
zabawą, miała być analizą bytu człowieka i jego cywilizacyjnych dokonań,
także ekonomicznych.
Mochnacki twierdził, że poezja romantyczna służy “uznawaniu się w jestestwie
swoim” narodu, że chroni przed pogrążeniem się w niebycie. Pojmował
świadomość narodu i jego twórczość jako zjawiska konieczne, a naród i
jednostkę, naturę i historię kraju włączył w obręb jednej duchowej całości. Nie
opisał jednak człowieka jako niewolnika konieczności historycznej czy praw
natury. Bowiem człowiek myśli, a myśl to “strojny, dźwięczny akord, brzmiący
z godnością wszystkich razem pierwotnych sylab, rozrzuconych w
przyrodzeniu. Promienista istota, w nas utajona, niewidzialna...” 1 . Przed
pojawieniem się ludzkiej myśli historia była rozwojem natury. Przez ludzką
myśl, przez jej działanie natura zdobyła zdolność do zrozumienia siebie.
Jednocześnie działanie ludzkiej myśli zakłóciło harmonię, przekreśliło fatalizm
dziejów, gdyż wraz z nią pojawiła się wolna wola nie podporządkowana
konieczności. Przełomowa rola ludzkiej myśli wynika z tego, że tylko ona
posiadła świadomość o tym, że jest: “Myśleć i to wiedzieć, i w tym myśleniu się
rozumieć, jest to «być». «Być» – jest to tylko być przedmiotem, obiektem dla
samego siebie. [...] Kto tego, że jest, nie wie, jest tak, jakby go nie było. [...]
Jestestwo nasze w myśli się odbija. [...] rozdziela się na dwoje. Myśl jest istotą
naszej istoty [...]. Być dla samego siebie przedmiotem widzenia, jest to myśleć.
Myśleć jest to żyć” 2 .
Mochnacki budował swoje teorie nie na antypodach rzeczywistości, romantyzm
bowiem nie był bajką, nie opisywał wyśnionej sennej mary, przeciwnie –
pragnął jak najpełniej opisać pełnię życia z jego różnorodnością i kontrastami.
Oświeceniowe metody opisu rzeczywistości okazały się niewystarczające. Po
burzliwych wydarzeniach rewolucji francuskiej i wojnach napoleońskich
stateczny, czasem wręcz idylliczny obraz świata legł w gruzach wraz z murami
Bastylii. Bogusław Dopart zastanawiając się nad istotą romantyzmu napisał, że
jest on “zdolny [...] afirmować każdy problem – teoretyczny czy praktyczny,
odkryty przez siebie bądź podniesiony przez innych – w poszukiwaniu
najpełniejszej koncepcji samorozumienia i aktywności człowieka. Wokół
człowieka, tj. jaźni, osobowości w znaczeniu filozoficznym, duchowości w
religijnym znaczeniu, konstruowali romantycy za pomocą środków z różnych
dziedzin poznania – i spomiędzy owych dziedzin, sztuki, filozofii, religii, nauki
– taką wizję universum , która miała się wywodzić ze wszelkich źródeł wiedzy,
objąć wszystkie aspekty bytu i uwzględnić wszelkie sposoby symbolicznej
reprezentacji rzeczywistości” 3 . Pierwszy taką wizję universum stworzył
Mochnacki.
Człowiek, zdaniem Mochnackiego, polisensorycznie słyszy naturę i ocala w ten
sposób prawdę i pamięć jej praw. Romantyzm ocala go przed gwałtem
zbiorowości, przed działaniem praw sprzecznych z jego naturą, przed widmem
śmierci i nędzą istnienia. Młody krytyk wierzył, że scalenie istnienia w jedność
z wszechświatem i samym sobą pozwala na przekraczanie granic określonych
przez własną konstytucję cielesno-duchową. Twierdził, że człowiek musi żyć w
zgodzie z różnymi aspektami własnej aktywności i sferami natury. Przed
powstaniem listopadowym szukał gorączkowo odpowiedzi na pytanie o
porozbiorowy los narodu, o szansę jego istnienia. Zastanawiał się nad prawami
historii: “Mąż wielki, jeden po drugim, idzie z nieprzerwanego następstwa.
Przywdziewają zbroję, przodkują bitnym szykom i bratnią sławą u kończyn
świata rozpleniają. Lecz to nie trwa długo. Czymże jest historia? Snem ludów,
cieniem ich jestestwa. Owo plemię, skutkiem poprzednich powodzeń,
zawichrzone niezgodą lub rozpieszczone niewieścią miękkością, znika z placu.
Moc, dostatek, biegłość w sprawach, świetne przewagi, dostojne imię, wszystko
rozproszone jako mgła mija. Wtenczas na karki pognębionych następują
silniejsi, dzicy światoburcy” 4 . Dla Mochnackiego niemożliwa była historia bez
wyższych reguł rządzących światem i bez wolności ludzkiej. Wolność i
konieczność były dla niego immanentnymi składnikami dziejów i nieustannym
źródłem tragizmu. Po powstaniu obcy był mu mesjanizm Mickiewicza i mit
Polski jako niewinnej ofiary rozgrzeszonej z popełnionych win. Mochnacki,
gdy spisywał historię powstania, z wyraźnym bólem i goryczą pisał o własnych
błędach Polaków.
Wierzył w przyszłość Polski, gdyż uważał, że może ona zginąć tylko wtedy,
gdyby “ten lud w powodzeniu swoim, za dni szczęśliwych, nie miał żadnego
mędrca, żadnego dziejopisa, żadnego wieszcza lub artysty”. A naród miał
swoich poetów, miał w przeszłości wielkich mężów i dziejopisów, a
nadchodzący romantyzm ofiarowywał mu przyszłość, gdyż “Poezja [...]
przerzuca pomost między żywymi a umarłymi, bo jej obszar to świat myśli,
uczuć i tęsknot” 5 . Nie tylko poezja, gdyż za literaturę Mochnacki uznawał
system wszystkich tworów ludzkiego umysłu, “które mają najbliższy i
bezpośredni związek z cywilizacją i duchem narodu” 6 . Podkreślał wielką rolę
kultury w podtrzymywaniu patriotyzmu i świadomości narodowej, gdyż to ona
chroni ludzi przed beznamiętną egzystencją, jest nicią łączącą czasy przeszłe z
teraźniejszością, dzięki czemu można wybiegać myślą w przyszłość. O
przyszłości narodu decydować miał cały jego dorobek. “Mochnacki nie byłby
romantykiem, gdyby nie dążył do ogarnięcia wszystkich wymiarów
rzeczywistości: natury i kultury, sztuki, historii, polityki. Pod tym względem
bodaj nie ma sobie równych w europejskiej skali. [...] niejako dopełnił
romantyzm poetycki Mickiewicza o część teoretyczną. Zbudował teorię
polskiego romantyzmu” 7 .
Po napisaniu książki O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym , jakby
wiedziony historyczną koniecznością, fatalizmem greckiej tragedii, musiał
przełożyć filozoficzną teorię na praktyczne działanie. Od początku powstania
wiedział albo przeczuwał, że może być ono daremne, że zabrakło “dzikich
światoburców”. Los tak pokierował, ale i jego wolna wola, że ten 27-letni
znawca literatury romantycznej i propagator romantycznych ideałów przez
krótki czas był motorem rewolucyjnych działań i próbował pokierować losami
powstania.
Na drodze stanął jednak minister skarbu Królestwa Kongresowego, książę
Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki. Romantyczny czyn zderzył się z zimną
kalkulacją arystokratycznego finansisty.
2. Romantyzm na ulicy
Maurycy uratował powstanie w pierwszych godzinach, kiedy to wraz z innymi
okrzykami “Moskale naszych mordują” wezwał mieszkańców Warszawy do
chwycenia za broń i zdobycia Arsenału. Uważał, że powstańcy sami powinni
byli ustanowić władzę, a nie sięgać po przebrzmiałe autorytety. Bał się, że
rewolucji zabraknie czasu na stworzenie licznych oddziałów i zainicjowanie
powstania w guberniach zabranych. Zorganizował pracę klubu Towarzystwa
Patriotycznego i wziął udział w delegacji udającej się do siedziby Rady
Administracyjnej. Rzucił w twarz członkom Rady słowa, które spadły na nich
jak piorun. Apelował i ostrzegał. Miał za sobą wówczas siłę rewolucyjnej ulicy,
która mogła pokierować historią. Jego emocje były straszliwie napięte; nie
wytrzymał i bez osłonek zripostował wywody księcia Czartoryskiego: “To są
żarty, Mości Książę, my nie powstaliśmy dla przyjmowania łask i warunków od
w. księcia, który jest jeńcem rewolucji, ale dla zbawienia Polski. Niechaj tedy
rząd nie gra komedii, która się bardzo tragicznie zakończyć może albo dla
powstania, albo dla jego nieprzyjaciół i wątpliwych stronników!” 8 . Ostatnie
słowa, jak sam wspomina, obrócił szczególnie pod adresem Lubeckiego.
Generał Chłopicki wściekły, trzaskając drzwiami, wyszedł ze spotkania,
pozostali zapewnili, że rezolucja klubu zostanie wzięta pod rozwagę.
Niemcewicz wspominał: “O Boże, ci tylko, co widzieli Robespierre’a, Dantona,
Marata, St. Justa, nie byliby przerażonymi tak wściekłymi postaciami, jakie
mieli ci zuchwalcy!” 9 . Lubecki od pierwszej chwili dostrzegł w Mochnackim
siłę napędową klubowiczów. Wymyślił, że do obalenia rządu nie dojdzie, jeśli
zostanie do niego dokooptowany, ale ten na następnym posiedzeniu rady
propozycję odrzucił i wprost zaatakował Lubeckiego oraz zaapelował o
rozwiązanie Rady Administracyjnej. Członkowie rządu już nie protestowali.
Lubecki i Mostowski złożyli rezygnację. Po skończonych obradach Lubecki
poprosił Mochnackiego o rozmowę: “A kiedy mieliśmy się na spoczynek
udawać – pisze Leon Dembowski, naoczny świadek tych wydarzeń – i gdy
Mochnacki opuścił salę posiedzeń rządowych, książę Adam zapytał
Lubeckiego: – Nad czym tak długo radziliście? Na co książę Lubecki
odpowiedział: – Z tego wszystkiego, com od Mochnackiego słyszał, powziąłem
przekonanie, iż ma zamiar mnie powiesić” 10 .
Mochnacki na zebraniu klubu Towarzystwa Patriotycznego oświadczył, że rząd
i Chłopicki zdradzają rewolucję. Zgromadzony tłum oburzył się jednak nie
przeciwko Chłopickiemu i radzie, lecz wypowiadającemu oskarżenie i zagroził
mu śmiercią. Nie znajdując poparcia klubu Mochnacki poderwał do działania
Szkołę Podchorążych. Ruszyli do siedziby rządu po to, “ażeby pewien mózg
finansowy prysnął jeżeli nie pod same gwiazdy – według wyrażenia Heinego –
to przynajmniej pod sklepienie bankowe, i tym sposobem zreflektował inne
mózgi mniej zatwardziałe. Umarli bowiem nie tylko nie mówią, ale mają jeszcze
i tę zaletę, że się nie mylą i pomyłkami swymi kraju w przepaść nie ciskają. [...]
Piotr Wysocki spotkawszy przypadkiem Szkołę i mnie na Lesznie, gdy mu
oznajmiliśmy zamiar udania się do Banku, wahać się począł [...]. Starałem się
wmówić w niego, że jemu, jako twórcy rewolucji, rząd nowy w tym charakterze
ustanowić wypada. Świadomsi interesu publicznego podchorążowie przekładali
mu, że się obejdzie bez rozlewu krwi; ja mu szepnąłem w ucho, «że tylko jedną
głowę, która kieruje kontrrewolucją, poświęcić trzeba». Natenczas Wysocki
klękając na bruku przed szeregiem powiedział: «Nie inaczej jak po moim trupie
pójdziecie do banku». Szkoła wróciła zaraz na swoje stanowisko. Zamiar spełzł
na niczym, ale mnie wprawił w największe niebezpieczeństwo” 11 .
Książę Lubecki przystąpił do kontrataku. Następnego dnia w gazecie
wydawanej pod patronatem ministra, “Polaku Sumiennym”, ukazał się artykuł
ujawniający, że Mochnacki pracował w cenzurze i oskarżający go o próbę
wzniecenia rozruchów. Na mieście rozpowszechniono plotkę, że Maurycy
nastawał na życie gen. Chłopickiego. Opinia publiczna obróciła się przeciwko
Mochnackiemu, także najbliżsi przyjaciele. Stawiano dla niego szubienice,
żołnierze chcieli rozsiekać, a Lach Szyrma, komendant gwardii akademickiej, w
wydanej odezwie przysiągł, “że akademia swój sztylet utopi w piersiach
zapaleńca, który tych znakomitych mężów śmiał obrazić” 12 . Otoczony nagle
przez ludzi pod siedzibą rządu znalazł schronienie w pokojach... Lubeckiego.
Książę uratował Mochnackiego przed śmiercią. Wpuścił do swych salonów.
Zapewne spoglądał na niego z ironią i uśmiechał się “życzliwie”. Przywitał go
słowami: “– Jak niebezpiecznie jest, panie Mochnacki, tak wysoko latać” 13 .
“Mózg finansowy” miał w garści romantycznego człowieka czynu. Mógł wydać
go tłumowi, jednak toczył z nim długie rozmowy. Przez kilka dni trzymał go w
swoim domu, żywił, chronił i dyskutował. W tym czasie niszczył go w oczach
opinii publicznej tak, by nie wyprostował się już więcej. Zarazem jednak
Mochnackiemu, choć jedynie w części, udało się ministra natchnąć czynem –
przed wyjazdem do Petersburga Lubecki zaczął zachęcać innych członków
Rady Administracyjnej, by szykowali do walki jak największą armię, gdyż jest
ona ważnym argumentem w każdych pertraktacjach. Lubecki ruszył z
poselstwem do cara, a Mochnacki postanowił wyjechać na Wołyń, by tam
rozniecić powstanie. Nie dotarł do celu i wrócił do Warszawy, gdzie skończył
pisać przedmowę do książki O literaturze polskiej w XIX wieku . Napisał tam
słynne zdania: “Czas nareszcie przestać pisać o sztuce, co innego zapewne teraz
mamy w głowie i w sercu, improwizowaliśmy najpiękniejsze pienie
narodowego powstania! Życie nasze jest poezją. Zgiełk oręża i huk dział, ten
będzie odtąd nasz rytm i ta melodia” 14 .
Opublikował jeszcze kilka artykułów politycznych, a później wstąpił do wojsk
powstańczych i w walce szukał śmierci. Lubecki pojechał do Rosji wyjednać
łaskę cara. Nie uzyskał nic. Pozostał w Petersburgu, gdzie do końca życia
pracował na rzecz carskiej administracji. Mochnacki po klęsce powstania
wyemigrował do Francji, gdzie zmarł na gruźlicę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin