Howard Robert E. - Conan - Legiony śmierci.txt

(68 KB) Pobierz
LEGIONY �MIERCI
  
  Conan, urodzony w pos�pnych i pochmurnych g�rach Cymmerii, jeszcze przed uko�czeniem 
pi�tnastego roku �ycia zdoby� zas�u�on� s�aw� wojownika, a opowie�ci o jego wyczynach 
rozbrzmiewa�y wok� ognisk Rady. W tym�e roku cymmeria�skie plemiona przerwa�y 
odwieczne wa�nie i po��czy�y si�y, by odeprze� aqui�o�skich naje�d�c�w, kt�rzy zbudowali 
nadgraniczn� twierdz� Venarium i zacz�li kolonizowa� po�udniowe obszary Cymmerii. ��dne 
krwi hordy g�rali sp�yn�y z p�nocnych wzg�rz, wzi�y szturmem twierdz� i wyp�dzi�y 
Aquilo�czyk�w za dawn� granic�. Conan by� jednym z wyj�cych, op�tanych bitewnym sza�em 
wojownik�w. W�wczas, pod Venarium, by� ledwo wyrostkiem i cho� jego budowa daleko 
odbiega�a od pot�nej postury, jak� mia� si� szczyci� w p�niejszych latach, ju� mierzy� sobie 
sze�� st�p i wa�y� sto osiemdziesi�t funt�w. By� czujny i zwinny jak urodzony cz�owiek lasu oraz 
twardy jak mieszkaniec g�r. Po ojcu kowalu odziedziczy� si��, kt�ra wraz ze zr�czno�ci� w 
pos�ugiwaniu si� no�em, toporem i mieczem czyni�a ze� strasznego przeciwnika.
  Po spl�drowaniu aquilo�skiej twierdzy Conan wraca do swego plemienia. Gnany 
m�odzie�czymi t�sknotami i ciekawo�ci� �wiata, lecz kr�powany rodow� tradycj�, wpl�tuje si� 
w plemienn� wa�� i w ko�cu bez �alu opuszcza rodzinn� wiosk�. Przy��cza si� do bandy 
Aesir�w i bierze udzia� w najazdach na Vanir�w i Hyperborejczyk�w. Niekt�re z 
hyperborejskich cytadel znajduj� si� w r�kach budz�cych powszechn� groz� czarownik�w. 
W�a�nie na jedn� z tych warowni ruszaj� Aesirowie.


1. KREW NA �NIEGU
  
  Jele� zatrzyma� si� na brzegu strumienia i podni�s� �eb, wdychaj�c mro�ne powietrze. 
Krople wody skapuj�ce z jego oszronionego pyska wygl�da�y niczym kryszta�owe paciorki. 
S�o�ce b�yszcza�o na kasztanowej sk�rze i migota�o w rosochach rozga��zionego poro�a.
  Cichy d�wi�k, kt�ry zaniepokoi� zwierz�, nie powt�rzy� si�, wi�c jele� schyli� �eb, by napi� 
si� wody szemrz�cej w�r�d po�amanego lodu.
  Po drugiej stronie strumienia brzeg pokryty by� g�adk� warstw� �wie�ego �niegu. Pod 
ciemnymi ga��ziami sosen ros�y g�ste, bezlistne zaro�la. Z mrocznego lasu dobiega� jedynie 
plusk kropel topniej�cego �niegu. Mi�dzy czubkami drzew wida� by�o szare jak o��w niebo.
  Z g�szczu wylecia� rzucony z zab�jcz� precyzj� oszczep. D�ugie drzewce utkwi�o za �opatk� 
jelenia. Zwierz� podskoczy�o, zachwia�o si�, kaszln�o krwi� i upad�o. Przez chwil� le�a�o na 
boku, kopi�c �nieg i szamoc�c si� w daremnej pr�bie powstania. Potem �lepia jelenia zeszkli�y 
si�, g�owa opad�a bezwiednie, a kopyta znieruchomia�y. Krew, zmieszana z pian�, skapywa�a 
ze szcz�ki, plami�c szkar�atem dziewiczy �nieg.
  Dwaj m�czy�ni, kt�rzy wy�onili si� spomi�dzy drzew, badawczo rozejrzeli si� po 
za�nie�onej okolicy. Masywniejszy i starszy, najwyra�niej przyw�dca, by� olbrzymem o 
zwalistych barkach i d�ugich, pot�nie umi�nionych r�kach. Musku�y ogromnej klatki 
piersiowej i ramion p�cznia�y pod futrzan� opo�cz� i bluz� z szorstkiej we�ny. Pr�cz tego mia� 
na sobie szeroki pas ze z�ot� sprz�czk� oraz kaptur z wilczego futra, kt�ry przys�ania� mu twarz. 
Gdy zrzuci� go, by si� rozejrze�, w s�o�cu zaja�nia�y z�ociste, lekko upstrzone siwizn� w�osy. 
Szerokie policzki i toporn� szcz�k� porasta�a kr�tka, byle jak przyci�ta broda tej samej barwy. 
Kolor w�os�w, jasna karnacja, rumiane policzki oraz �mia�e, niebieskie oczy wskazywa�y, �e 
jest Aesirem.
  Towarzysz�cy mu m�odzieniec r�ni� si� od niego pod wieloma wzgl�dami. By� 
zadziwiaj�co wysoki i krzepki jak na sw�j wiek Mia� proste, g�ste, czarne w�osy przyci�te nad 
czo�em, a sk�ra jego pos�pnego oblicza by�a albo naturalnie �niada, albo g��boko opalona. 
Oczy, ukryte pod g�stymi czarnymi brwiami, by�y b��kitne jak te u towarzysz�cego mu 
olbrzyma. Jednak podczas gdy w oczach z�otow�osego wojownika b�yszcza�a rado�� z 
polowania, oczy m�odzie�ca jarzy�y si� niczym �lepia dzikiego i g�odnego drapie�nika. W 
przeciwie�stwie do starszego towarzysza, m�odzieniec nie nosi� brody, chocia� kwadratow� 
szcz�k� ocienia� ciemny, kilkudniowy zarost.
  Brodacz nazywa� si� Njal i by� jarlem, czyli wodzem Aesir�w, a zarazem hersztem znanej i 
ciesz�cej si� z�� s�aw� bandy grasuj�cej na granicy mi�dzy Asgardem a Hyperborej�. 
M�odzieniec imieniem Conan by� zbiegiem z urwistych, pochmurnych g�r Cymmerii.
  M�czy�ni zeszli ni�ej i przebrn�li przez lodowaty strumie� do miejsca, w kt�rym na 
skrwawionym �niegu le�a� ich �up. Jele� wa�y� prawie tyle samo co oni, a rozga��zione rogi 
sprawia�y, �e by� zbyt niepor�czny, by zanie�� go do obozu. Dlatego te� Njal schyli� si� i za 
pomoc� d�ugiego no�a szybko rozci�� mu brzuch, wypatroszy�, zdar� sk�r� i oddzieli� �opatki, 
comber i �ebra od reszty. M�odzieniec w tym czasie bacznie obserwowa� okolic�.
  � Wykop d�, ch�opcze, i to g��boki � burkn�� na koniec w�dz.
  M�odzieniec zdj�� z plec�w top�r o d�ugim stylisku i zacz�� r�ba� zamarzni�ty stok. Nim 
Njal sko�czy� �wiartowa� mi�so, Conan wyry� d� dostatecznie du�y, by ukry� w nim zb�dne 
resztki. Podczas gdy brodacz p�uka� skrwawione po�cie dziczyzny w strumieniu, m�odzieniec 
zagrzeba� �eb, jelita oraz szkar�atny �nieg i ubi� poruszon� ziemi�. Potem rozwi�za� futrzan� 
szub� i zami�t� ni� �nieg, zacieraj�c �lady swych poczyna�.
  Njal zawin�� mi�so w �wie�o zdart� sk�r� i zwi�za� ca�o�� sznurem, kt�ry zabra� specjalnie 
w tym celu. Conan �ci�� m�ode drzewko, ogo�oci� je z ga��zi i skr�ci�. Njal przywi�za� worek na 
�rodku dr�ga, kt�rego ko�ce obaj zarzucili sobie na ramiona. Ci�gn�c za sob� p�aszcz Conana, 
by zatrze� odciski st�p, wspi�li si� na zbocze i wr�cili do lasu.
  Rosn�ce na hyperborejskim pograniczu sosny by�y wysokie, grube i ciemne. W miejscach, 
gdzie wiatro�omy pozwala�y spojrze� w dal, roztacza� si� widok na ci�gn�ce si� w 
niesko�czono�� pag�rki poro�ni�te o�nie�onymi sosnami. W mrocznych ost�pach wy�y wilki, 
a w g�rze unosi�y si� bezszelestnie wielkie, bia�e sowy.
  Dwaj dobrze uzbrojeni my�liwi nie bali si� miejscowych stworze�. Tylko raz z szacunkiem 
ust�pili z drogi, gdy przed nimi pojawi� si� nied�wied�. Jak duchy przemykali mi�dzy 
ponurymi drzewami. Obaj byli urodzonymi lud�mi puszczy, nie czynili wi�c ha�asu i 
pozostawiali niewiele �lad�w. Nawet suche krzaki nie szele�ci�y, gdy torowali sobie przez nie 
drog�.
  Ob�z Aesir�w by� tak dobrze ukryty, �e pierwsz� oznak� jego istnienia okaza� si� dopiero 
cichy pomruk g�os�w wok� ma�ego ogniska. Podstarza�y stra�nik, kt�rego loki sta�y si� ju� 
srebrne, wyszed� zza drzewa i przywita� powracaj�cych. Jedno oko wojownika by�o jasne i 
bystre, w miejscu za� drugiego znajdowa� si� pusty oczod� zakryty sk�rzan� �atk�. By� to 
Gorm, skald Aesir�w. Na jego zgarbionych plecach, w worku ze sk�ry jelenia spa�a harfa.
  � S� jakie� wie�ci od Egila? � zapyta� w�dz zdejmuj�c dr�g z ramienia i gestem nakazuj�c 
jednemu z obecnych, by zabra� worek z mi�sem.
  � Ani s�owa, jarlu � rzek� ponuro jednooki. � To mi si� nie podoba � poruszy� si� 
niespokojnie, jak zwierz wyczuwaj�cy niebezpiecze�stwo.
  Njal wymieni� spojrzenia z milcz�cym Conanem. Dwa dni wcze�niej, w czasie 
bezksi�ycowej nocy z obozu wymkn�a si� grupa zwiadowc�w, kt�rzy mieli za zadanie 
dotrze� do wielkiego zamku Haloga i zbada� jego okolic�. Zamek le�a� niedaleko za 
wzg�rzami, kt�re obrze�a�y horyzont od po�udniowego wschodu.
  Trzydziestu do�wiadczonych wojownik�w, prowadzonych przez Egila, mia�o przetrze� 
drog� i zbada� fortyfikacje hyperborejskiej warowni. Conan, nie pytany, zuchwale 
wypowiedzia� si� przeciwko tym zamiarom. Stwierdzi�, �e tak du�y podzia� si� pod bokiem 
wroga jest nierozs�dny i zbyt ryzykowny. Njal w odpowiedzi zruga� go wtedy i kaza� mu 
trzyma� j�zyk za z�bami.
  Pos�a�cy od Egila powinni byli przyby� wiele godzin temu. Brak wie�ci budzi� obawy w 
sercu Njala, kt�ry �a�owa� teraz, �e nie pos�ucha� ostrze�enia m�odego Cymmerianina. 
Porywcze zachowanie Njala i po�piech, z jakim poprowadzi� swoich ludzi przez dzicz do 
hyperborejskiej granicy, nie by�y bezpodstawne. Dwa tygodnie wcze�niej hyperborejscy �owcy 
niewolnik�w z czerwonymi znakami rodu Haloga na czarnych p�aszczach uprowadzili jego 
jedyn� c�rk�, Rann. Jarl, dumaj�c nad nieznanym losem swego dziecka i ludzi wys�anych na 
zwiad, zdusi� ogarniaj�ce go dr�enie. Czarownicy pos�pnej Hyperborei s�yn�li daleko i szeroko 
ze swej niesamowitej bieg�o�ci w sztukach tajemnych, okrutna za� kr�lowa Halogi wzbudza�a 
strach wi�kszy ni� czarna �mier�. Njal walcz�c z ch�odem, kt�ry lodowatymi szponami �ciska� 
jego serce, odwr�ci� si� do Gorma skalda.
  � Dopilnuj, by szybko przyrz�dzono mi�siwo � rozkaza�. � Nie mo�emy ryzykowa� 
dymu otwartego ognia, wi�c niech si� piecze na w�glach. I niech ludzie jedz� szybko. Ruszamy 
o zmroku.


2. OPRAWCY
  
  Wojownicy z Asgardu przez ca�� noc, bezg�o�nie niczym wataha wilk�w, brn�li jeden za 
drugim przez o�nie�one wzg�rza osnute lepk� mg��. Z pocz�tku na niebie po�yskiwa�y 
gwiazdy, ale w miar� up�ywu czasu zimne opary zgasi�y ich lekkie, jakby zamro�one 
migotanie. Kiedy w ko�cu wzeszed� ksi�yc, wilgotna mg�a przy�mi�a jego blask tak, �e 
wygl�da� na niebie jak per�owa plama. Mimo i� g�sty mrok zasnuwa� t� ja�ow�, bagnist� i s�abo 
zaludnion� krain�, wojownicy wykorzystywali najmniejsz� nier�wno�� terenu, ka�dy bezlistny 
krzak oraz ka�d� �at� cienia, by wtopi� si� w otoczenie. Zamek Haloga by� bowiem pot�n� i 
dobrze strze�on� fortec�. Njal za�, cho� zdesperowany i ��dny zemsty, w g��bi serca wiedzia�, 
�e jedyn� nadziej� na zwyci�stwo daje tylko atak z zaskoczenia.
  Ksi�yc i mg�a znikn�y, gdy dotarli do Halogi. Zamek sta� na niewysokim wzniesieniu na 
skraju p�ytkiej, nieckowatej doliny. Pot�ne mury z czarnego kamienia zwie�czone by�y 
blankami, a po obu stronach jedynej, ci�kiej bramy wznosi�y si� pot�ne przypory. W wie�ach 
znajdowa�o si� kilka wysoko osadzonych okien, jednolit� za� p�aszczyzn� megalitycznych 
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin