RONALD GREEN CONAN I MG�Y �WI�TYNI PRZEK�AD ADAM �USZCZAK TYTU� ORYGINA�U CONAN AND THE MISTS OF DOOM PROLOG Dolina wbija�a si� w zbocza g�r Kezankian jak wyci�ta mieczem. Wej�cie do niej, b�d�ce w�sk� szczelin� w odnodze g�ry Goadel, mog�o zmyli� niedo�wiadczone oko. Przyczynia�a si� do tego mg�a k��bi�ca si� na wzg�rzach. G�ste opary nadawa�y szczelinie atmosfer� miejsca nienaturalnego i niesamowitego, skrywaj�cego rzeczy, kt�rych obawiaj� si� zwykli �miertelnicy. Cz�sto zrywa� si� wiatr i rozp�dza� mg��, ale gdy kr��y� w�r�d ska�, ni�s� z sob� wycie demon�w i pot�pionych dusz. �w przera�liwy j�k wiatru odstrasza� od doliny nazbyt ciekawskich w�drowc�w. Min�o ju� wiele lat od chwili, gdy ostatni podr�ny zainteresowa� si� nie tylko dolin�, ale bodaj czymkolwiek w tej cz�ci g�r Kezankian. Rejon Goadel, odleg�y od siedzib cywilizowanych lud�w, stanowi� znakomite schronienie dla bandyt�w i rozmaitych wyrzutk�w. Kr��y�y nawet opowie�ci o plemionach ludzi�ma�p, podobnych tym, kt�rzy mieszkali powy�ej linii �niegu na szczytach Himelian w Vendhii. M�czyzna prowadz�cy w kierunku szczeliny kolumn� �o�nierzy wiedzia� o dolinie najwi�cej. W rzeczy samej, by�a domem bandyt�w i wyrzutk�w. Niekt�rzy z nich szli teraz za nim, zmuszani do pos�usze�stwa � o ile nie lojalno�ci � albo z�otem, albo biczem. On sam wraz ze swym oddzia�em zabili niepokornych, a kilku innym uda�o si� uciec. Wkr�tce uporaj� si� z nimi s�py, pozostawiaj�c tylko bielej�ce ko�ci. Kapitan Muhbaras niewiele wiedzia� o ludziach � ma�pach i niezbyt si� nimi interesowa�. Dop�ki nie sprawiaj� mu k�opot�w, niech sobie �yj� spokojnie w swych g�rskich kryj�wkach. Osobi�cie w�tpi�, by jakiekolwiek �yj�ce w�r�d wiecznych �nieg�w i lod�w stworzenie mia�o bodaj tyle rozumu, co wesz. On sam wyr�s� po�r�d studni obfituj�cych w wod� i drzew uginaj�cych si� pod ci�arem dojrza�ych owoc�w, w posiad�o�ci khoraja�skiego arystokraty. D�ugonogi Muhbaras, odziany w nie kr�puj�c� ruch�w kr�tk� vendhia�sk� kolczug� oraz lekki otwarty he�m typu nemedia�skiego pierwszy dotar� do szczeliny. Teraz obr�ci� si� i liczy� g�owy ludzi wchodz�cych na zbocze, wypatruj�c tych, kt�rzy mogli oddali� si� lub uciec. W�a�ciwie nie spodziewa� si� dezercji, poniewa� wszyscy bali si� Pani Mgie�, kt�ra potrafi�a dotrze� spojrzeniem na kraniec �wiata. Niemniej w ka�dym oddziale trafiali si� g�upcy. Trudno by�oby odr�ni� bandyt�w od Khoraja�czyk�w lub od nomad�w. Wszyscy nosili takie same szaty i zawoje w kolorze piasku lub przybrudzonej bieli, a str�j ten uzupe�nia�y buty i pasy z surowej wielb��dziej sk�ry, za kt�rymi zatkni�te by�y miecze i sztylety. Niekt�rzy nie�li �uki i ko�czany, ale bystre oko szybko dostrzeg�oby, �e �uki maj� spuszczone ci�ciwy, a ko�czany s� przewi�zane mocno �ci�gni�tymi rzemieniami. Nikt nie zbli�a� si� do wej�cia do Doliny Mgie� z �ukami gotowymi do strza�u, w ka�dym razie nie bez zgody W�adczyni, a zgoda taka nigdy jeszcze nie nadesz�a. Tych za�, kt�rzy odwa�yli si� zlekcewa�y� wol� czarodziejki, spotyka�y surowe kary. Tortury tak okrutne, �e ka�dy, kto mia� ich do�wiadczy�, wola�by by� w sk�rze wi�ni�w prowadzonych w �rodku kolumny. Czeka�aby go �mier� daleko mniej bolesna i o wiele szybsza. Je�c�w by�o dziesi�cioro. Szli g�siego, zwi�zani mocnymi powrozami kr�puj�cymi ich w pasie. R�ce i nogi mieli wolne, co wymaga�o od stra�nik�w wzmo�onej czujno�ci. Pani Mgie� nie lubi�a �cigania zbieg�w za pomoc� zakl��, gdy� mog�oby to narazi� jej sekrety na ujawnienie. Nie by�o jednak wyboru � �aden cz�owiek ze zwi�zanymi r�koma nie zdo�a�by wej�� na to zbocze, ani te� niewielki oddzia� nie m�g�by nie�� je�c�w przez ska�y i parowy. Co prawda, dzi�ki wywarowi znachora Pani Mgie� ucieczki by�y rzadkie. Je�li wla�o si� do gard�a wi�nia dostateczn� ilo�� mikstury, to m�czyzna, kobieta lub dziecko by�o �agodne jak baranek nawet przez trzy dni. Muhbaras wyczu� w wywarze zapach kilku znanych mu zi� oraz aromat innych, kt�rych nie potrafi� nazwa�. Podejrzewa�, �e �aden zwyk�y cz�owiek nie m�g�by pozna� tajemnicy napoju. Tym razem w�r�d pojmanych je�c�w by�o siedmiu m�czyzn, w tym jeden m�odzieniec, kt�remu ledwo co pokaza�a si� broda, oraz trzy kobiety. Pozosta�a tr�jka � dw�ch je�c�w z ci�kimi ranami i ten, kt�ry walczy� do ostatka, nie chc�c wypi� wywaru � stanowi�a ju� �er s�p�w, a tak�e ostrze�enie dla ka�dego, kto chcia�by �ciga� oddzia�. Muhbaras dwukrotnie przeliczy� wi�ni�w, cho� tak daleko w g��bi g�r nie by�o ju� szansy ucieczki dla nikogo, kto nie potrafi�by fruwa� jak ptak albo znikn�� jak duch w litej skale. Ostatnia my�l sprawi�a, �e wykona� gest chroni�cy przed urokiem � niekt�re z okolicznych plemion w�ada�y pot�n� magi� i gdyby pojmali jednego z czarownik�w b�d� ich krewnych, sprawy mia�yby si� kiepsko. Obr�ci� si� twarz� ku skalnej wyrwie, wyci�gn�� miecz (tak jak i he�m, by� nemedia�skiej roboty) i uni�s� go r�koje�ci� do g�ry. Nie s�ysza� nic pr�cz odg�os�w wiatru owiewaj�cego s�siednie wzg�rza i nikogo nie widzia�, ale by� �wiadom, �e obserwuj� go czujne oczy. Z wyrwy strzeli�a wi�zka szkar�atnego �wiat�a i spocz�a na klejnocie wprawionym w r�koje�� miecza. Kamie� rozjarzy� si� niby lampa oliwna, ale �adna lampa nie dawa�a takich barw � przesz�o dziesi�� r�nych odcieni szkar�atu, ze �ladami b��kitu, zieleni i bursztynu. � Wr�cili�my � oznajmi� kapitan. � Wzi�li�my dziesi�cioro je�c�w. B�d�cy w s�u�bie Pani Mgie� prosz� o b�ogos�awie�stwo. �wiat�o wystrzeli�o powt�rnie. Tym razem szkar�atny blask ta�czy� po ziemi, p�ki nie zatoczy� kr�gu wok� kolumny. Muhbaras wola� nie my�le�, �e bardzo mu to przypomina�o gotow� do zaci�ni�cia szubieniczn� p�tl�. Wprawdzie zar�wno on, jak i jego ludzie przeszli przez rytua� dziesi�tki razy, a nikomu nie spad� z g�owy bodaj w�os, jednak rozum i pami�� nie na wiele mog�y si� zda� przeciwko mrocznej, budz�cej l�k starej magii. �w l�k zwija� w supe� ludzkie wn�trzno�ci i nadgryza� wol� niczym szczur zw�oki. Kapitan poczu�, jak pod wy�ci�k� kolczugi zaczyna mu sp�ywa� po sk�rze zimny pot. � B�d�cy w s�u�bie Pani Mgie�, zostali�cie pob�ogos�awieni � rozleg� si� g�os. Muhbaras po raz dziesi�ty spr�bowa� wychwyci� w tym g�osie co�, co pozwoli�oby mu rozpozna� m�wi�cego. W�a�ciwie gdyby nawet mu si� uda�o, warto�� tego odkrycia by�aby znikoma; przekona�by si� jedynie, i� pewne sekrety czarodziejki mo�na przenikn��. �o�nierze spojrzeli na niego, ale i tak pami�ta�, �e przysz�a pora na kolej na rytualn� formu��. � B�d�cy w s�u�bie Pani Mgie� b�agaj� o pozwolenie wej�cia do Doliny Mgie�! � zawo�a�. Co by si� sta�o, gdyby zamiast �b�agaj�� u�y� jakiego� innego, mniej pokornego s�owa? Do tej pory, ze wzgl�du zar�wno na los �o�nierzy, kt�rych przyprowadzi� z Khorai, jak i na sw�j w�asny, nie znalaz� w sobie do�� odwagi, by si� o tym przekona�. Muhbaras zastanawia� si�, czy ci z nich, kt�rzy prze�yj�, otrzymaj� obiecane z�oto i maj�tki. Ale je�li nawet nie do ko�ca ufa� w�adcom Khorai, nie powinien by� nara�a� �ycia swoich ludzi. Ju� od dawna, zanim w og�le us�ysza� o Pani Mgie� czy nawet zwr�ci� wzrok ku g�rom Kezankian, sprawowa� mi�e swemu sercu obowi�zki kapitana. � B�d�cym w s�u�bie Pani Mgie� zostaje ofiarowane prawo wej�cia do Doliny Mgie�! Us�ysza� teraz lekkie kroki, kt�re szybko uton�y w rumorze potr�canych kamieni; to dudnienie zawsze brzmia�o dla niego tak, jakby wydobywa�o si� z wn�trzno�ci samych g�r. W ko�cu stukot kamieni ucich�, w wyrwie rozb�ys�y pochodnie i ukaza�y si� dwie postacie. By�y to kobiety, jedna wysoka i smag�a, druga nieco ni�sza. Nosi�y posrebrzane he�my, ozdobione z�otymi ornamentami w kszta�cie ogona skorpiona, br�zowe sk�rzane pancerze wzmacniane stalowymi p�ytkami i lu�ne spodnie o tura�skim kroju, uszyte z ci�kiego jedwabiu w odcieniu tak ciemnym, �e niemal przechodzi� w czer�. Kroju but�w kapitan nie rozpozna�. Ka�da mia�a miecz, sztylet i nosi�a tura�ski �uk refleksyjny, a do niego ko�czan pe�en znakomicie wykonanych strza�. Przyjemnie by�o patrze� na ich zgrabne sylwetki i pi�kne twarze. Jednak pe�ne godno�ci ruchy i nieruchome zimne spojrzenie dawa�y jednoznacznie do zrozumienia, �e �aden m�czyzna nie mo�e liczy� na nic wi�cej. Tylko g�upiec zaryzykowa�by bli�szy kontakt z niewiastami tak uzbrojonymi i umiej�cymi si� t� broni� dobrze pos�ugiwa�. W�r�d lud�w P�nocy kr��y�y legendy o nosz�cych tarcze Pannach � wojowniczkach, c�rkach bog�w, kt�re przemierza�y ziemi� w poszukiwaniu dusz martwych wojownik�w. Opowie�ci te nieraz s�ysza� kapitan. Niegdy� mniema�, �e s� to tylko wymys�y barbarzy�c�w, ale teraz nie by� tego taki pewny. Wszystkie Panny Pani Mgie� wygl�da�y tak samo � jakby mia�y wej�� w dusz� cz�owieka i go os�dzi�. Ten w�a�nie wygl�d oraz �wiadomo��, �e to, co Pani Mgie� zrobi�a z niepos�usznymi �ucznikami, by�o ledwie dziecinn� igraszk� w por�wnaniu z tym, co uczyni�aby w obronie wojowniczek, sprawia�y, �e Panny pozostawa�y nietkni�te. � S� jakie� dzieci? � spyta�a smag�a Panna. � �adnego. � Te� dobrze. Mg�� trzeba karmi� silnym duchem. � Najsilniejszego duchem uwolnili�my wcze�niej obok wioski. Nie mogli�my zmusi� go do wypicia wywaru, nie ryzykuj�c obra�e� naszych ludzi, a wydawa�o si�, �e po�cig jest bli�ej ni� zazwyczaj � wyja�ni� kapitan. Dlaczego w�a�ciwie t�umaczy� si� przed t� szalon� kobiet�, kt�ra s�u�y�a innej, jeszcze bardziej szalonej? By� mo�e dlatego, �e widywa� j� cz�ciej ni� inne i wygl�da�a na mniej nieprzyst�pn� ni� pozosta�e. Na przyk�ad ta druga� No c�, gdyby jaki� m�czyzna chcia� jej dotkn��, nie zd��y�by wykona� nawet gestu. � To niedobrze. � Nie wydawa�o mi si�, bym mia� prawo decydowa� o po�wi�ceniu s�ug Pani Mgie�. � Bardzo rozs�dnie. Rozmawiali, a �o�nierze w pojedynczym szeregu przechodzili obok nich. Niekt�rym wi�niom pozosta�o jeszcze na tyle przytomno�ci, �e otwierali oczy i rozgl�dali si� doko�a. Jednak do�� by�o dotkn�� p...
amok10