Carter Lin - Conan z Aquilonii.txt

(242 KB) Pobierz
LIN CARTER
   
   
   
CONAN Z AQUILONII
   
TYTU� ORYGINA�U CONAN OF AQUILONIA
PRZE�O�Y� MAREK MASTALERZ

WIED�MA Z MGIE�

1. UCIEKAJ�CA ISTOTA
   
   Skryte za ci�k� pow�ok� chmur s�o�ce zni�a�o si� ku zachodniemu horyzontowi. Zasnute ob�okami niebo nawis�o nad polan� jak brudny, pofa�dowany we�niany dywan. Pomi�dzy wilgotnymi, czarnymi pniami drzew niczym zagubione zjawy snu�y si� lepkie pasma mg�y. Krople jesiennego deszczu kapa�y na sterty opad�ych li�ci, a wraz z gasn�cym �wiat�em nik�a pyszna br�zowoz�ota barwa listowia.
   Z �omotem kopyt, skrzypieniem i szcz�kiem rynsztunku, na pogr��aj�c� si� w mroku polan� wpad� wielki, czarny rumak z cz�owiekiem na grzbiecie. Rozdarta mg�a rozst�pi�a si�, ukazuj�c olbrzymiego je�d�ca o szerokich barach. Jego nogi ciasno obejmowa�y tu��w wierzchowca. M�czyzna by� ju� niem�ody. Czas poprzetyka� siwizn� jego r�wno przystrzy�on� czarn� czupryn�. Sute, czarne w�sy wi�y si� wok� surowo zarysowanych, w�skich ust. Lata wybru�dzi�y g��bokie linie na szcz�ce, a na obliczu o kwadratowym zarysie i w�lastych przedramionach widnia�y blizny pozosta�e po niezliczonych bitwach i potyczkach. Je�dziec trzyma� si� jednak w siodle prosto i pewnie, jak kto� o wiele m�odszy.
   Zwalisty m�czyzna siedzia� przez chwil� nieruchomo na dysz�cym, spienionym wierzchowcu. Bacznym spojrzeniem spod ronda filcowego, my�liwskiego kapelusza ogarn�� zasnut� oparem polan� i wymamrota� zjadliwe przekle�stwo.
   Gdyby kto� patrzy� w tej chwili na �niadego olbrzyma, m�g�by go wzi�� za le�nego rozb�jnika, dop�ki nie zwr�ci�by uwagi na szeroki miecz, kt�rego g�owic� zdobi� ogromny rubin. U boku m�czyzny wisia� tak�e r�g my�liwski z ko�ci s�oniowej, pokrytej z�otym i srebrnym filigranem. W�a�cicielem tych rzeczy by� kr�l Aquilonii, w�adca najzamo�niejszego i najpot�niejszego z kr�lestw Zachodu. Zwa� si� Conan.
   Kr�l ponownie powi�d� gniewnym spojrzeniem po zasnutej mg�� polanie. Nawet jemu trudno by�o odczyta� �wie�e �lady kopyt w mokrej, spl�tanej trawie i gasn�cym �wietle dnia. Tu i �wdzie majaczy�y po�amane ga��zki i porozrzucane kopczyki li�ci.
   Gdy do uszu Conana dobieg� odg�os ko�skich kopyt, podni�s� do ust my�liwski r�g i zad�� kr�tko. Po chwili z okalaj�cych polank� krzew�w wy�oni�a si� siwa klacz. Z lasu wyjecha� dojrza�y, cho� m�odszy od Conana m�czyzna o �niadym obliczu, gorej�cych czarnych oczach i l�ni�cej czarnej czuprynie. Powita� kr�la tak, jak pozdrawia si� starego przyjaciela.
   D�o� Conana przy pierwszym trza�ni�ciu ga��zki instynktownie osun�a si� ku r�koje�ci miecza. Chocia� nie mia� si� czego obawia� w tej wielkiej, ponurej puszczy le��cej na p�nocny wsch�d od Tanasulu, trudno mu by�o uwolni� si� od utrwalonych przez ca�e �ycie nawyk�w. Gdy jednak ujrza�, �e nowo przyby�y to jeden z jego najstarszych i najwierniejszych przyjaci�, u�miechn�� si� lekko. Przybysz odezwa� si� pierwszy:
   � Nigdzie na szlaku nie wida� �ladu ksi�cia, panie. Czy to mo�liwe, by ch�opiec wysforowa� si� za bia�ym jeleniem?
   � Nie tylko mo�liwe, Prospero � mrukn�� Conan � ale nawet pewne. Szalony szczeniak odziedziczy� po swoim ojcu wi�cej uporu, ni� nale�a�o. Je�li przyjdzie mu nocowa� w lesie, dobrze mu tak, zw�aszcza �e zn�w zaczyna pada�.
   Prospero z Poitain, w�dz armii Conana, uprzejmie ukry� u�miech. Przez kaprys losu lub jak�� niepoj�t� intryg� swojego pomocnego boga, nieokrzesany cymmeria�ski �owca przyg�d zosta� kr�lem najwspanialszego kr�lestwa Zachodu. Conan nigdy jednak nie wyzby� si� wybuchowego charakteru i prymitywnych obyczaj�w, w�a�ciwych ludowi, z kt�rego pochodzi�. Jego syn, zaginiony ksi��� Conn, wyrasta� na doskona�� kopi� ojca. Ch�opiec by� obdarzony takim samym, grubo ciosanym obliczem, bujnymi czarnymi w�osami i nie mieszcz�cymi si� w ubraniu mi�niami oraz tak� sam� bezczeln� pogard� wobec niebezpiecze�stwa.
   � Czy mam przywo�a� reszt� orszaku, panie? � spyta� Prospero. � �le by si� sta�o, gdyby dziedzic tronu zab��ka� si� na noc w puszczy. Rozpostarliby�my si� w tyralier� i daj�c znaki rogami�
   Conan przygryzaj�c w�sa zastanowi� si� przez chwil� nad t� propozycj�. Wok� nich rozpo�ciera�a si� mroczna puszcza wschodniej Gunderlandii. Tylko nieliczni wiedzieli, jak znale�� drog� w tych lasach. S�dz�c po chmurach, lada chwila m�g� spa�� wczesnojesienny deszcz, niemi�osiernie ch�oszcz�c wszystko swoimi zimnymi strugami.
   � Daj spok�j, przyjacielu! Potraktujmy to jako cz�� ksi���cego wychowania. Je�li ma w sobie zadatki na kr�la, bezsenna noc i odrobina wilgoci nie powinny mu zaszkodzi�. Mo�e dzi�ki temu czego� si� nauczy. Kiedy by�em w wieku tego szczeniaka, sp�dzi�em wiele nocy na go�ych polanach i w le�nych ost�pach cymmeria�skich wzg�rz. Wracajmy do obozu. Zgubili�my �lad jelenia, ale ubili�my dzika i mamy dobre czerwone wino, kt�re b�dzie pasowa� do pieczonej dziczyzny. Umieram z g�odu!
   Kilka godzin p�niej, podniesiony na duchu wieloma kielichami wina, Conan roz�o�y� si� z pe�nym brzuchem obok trzaskaj�cego ogniska. Nieco dalej, zmo�ony trunkiem chrapa� okutany w sk�ry ros�y Guilaime, baron Imirus. Kilku �owczych i dworzan, zm�czonych ca�odziennym polowaniem, r�wnie� roz�o�y�o si� na prymitywnych pos�aniach ze sk�r i ga��zi. Jedynie paru najwytrwalszych wci�� jeszcze siedzia�o przy dogasaj�cym ogniu.
   Pokrywa chmur rozst�pi�a si� i zza burej zas�ony wyjrza� zbli�aj�cy si� do pe�ni, jesienny ksi�yc. Deszcz nie zacz�� pada�, w konarach drzew za� zdzieraj�c li�cie z ga��zi, hula� �wawy, ch�odny wiatr.
   Wino rozlu�ni�o j�zyk kr�la, kt�ry zacz�� sypa� spro�nymi dowcipami i anegdotami ze swojego d�ugiego, malowniczego �ywota. Migocz�ce p�omyki ogniska ukazywa�y rumieniec na dostojnym obliczu Cymmerianina. Jednak od czasu do czasu Conan milk�, machni�ciem d�oni ucisza� pozosta�ych i nas�uchiwa�, czy w oddali nie rozlega si� t�tent ko�skich kopyt. Coraz przeszywa� puszcz� bystrym spojrzeniem gorej�cych niebieskich oczu. Najwyra�niej kr�l przej�� si� zagini�ciem ksi�cia Conna bardziej, ni� mo�na by�o wnosi� z jego s��w. Zbagatelizowa� spraw� twierdz�c, �e dojrzewaj�cy ch�opak b�dzie mia� nauczk�, jednak rzecz wygl�da�aby zupe�nie inaczej, gdyby dwunastoletni podrostek le�a� teraz gdzie� pod krzakiem ze z�aman� nog�.
   Prospero pomy�la�, �e Conana gryzie sumienie, co by�oby rzadko�ci� w przypadku tego nieokrzesanego, na po�y ucywilizowanego cymmeria�skiego kr�la � wojownika. My�liwska wyprawa do p�nocnej Gunderlandii by�a pomys�em Conana. Kr�lowa Zenobia zaniemog�a po d�ugim porodzie, gdy na �wiat przysz�a c�rka, trzecie dziecko Conana. Podczas d�ugich miesi�cy choroby kr�lowej Cymmerianin sp�dza� przy niej tyle czasu, ile tylko m�g� bez uszczerbku dla swoich monarszych obowi�zk�w. Pozostawiony samemu sobie, ksi��� Conn sta� si� ponury i zamkni�ty w sobie. Gdy jednak Zenobia odzyska�a si�y, a cie� �mierci znikn�� z kr�lewskiego pa�acu, Conan zaproponowa� synowi kilkutygodniow� wypraw� na �owy. Mia� nadziej� na nowo zbli�y� si� do ch�opca.
   Dzisiaj samowolny Conn, upojony uniesieniem pierwszego prawdziwego polowania, oddali� si� od reszty my�liwych �cigaj�c chy�ego, bia�ego jak �nieg jelenia, kt�rego daremnie tropiono przez d�ugie godziny.
   Niebo przeja�ni�o si� ca�kiem, ukazuj�c migocz�ce gwiazdy. Narastaj�cy wiatr zacz�� zawodzi� w ga��ziach, suche li�cie za� zaszele�ci�y, jakby zgniatane ukradkowymi krokami. Conan ponownie przerwa� opowie�� o dawnym pirackim �yciu i czarach, by utkwi� w ciemno�ciach badawcze spojrzenie. Wielka gunderlandzka puszcza nie nale�a�a do bezpiecznych zak�tk�w. Le�ne �cie�ki przemierza�y tury, �ubry, dziki, nied�wiedzie brunatne i szare wilki. Pr�cz tego w puszczy m�g� czyha� jeszcze inny wr�g, najprzebieglejszy i najbardziej zdradziecki spo�r�d wszystkich nieprzyjaci� cz�owieka � inny cz�owiek! Wszak �otrzykowie, z�odzieje i renegaci cz�sto szukali schronienia w dzikich ost�pach, gdy w miastach robi�o si� dla nich zbyt gor�co.
   Cisn�wszy przekle�stwo, kr�l d�wign�� si� z ziemi, zsun�� z ramion czarny p�aszcz i rzuci� go na stert� okry�.
   � M�wcie sobie, �e jestem l�kliwy jak baba, dranie, ale nie usiedz� tu d�u�ej! � oznajmi�. � Ksi�yc �wieci jasno jak w dzie�, mog� wi�c poszuka� tropu, wszak nie jestem strachliwym Stygijczykiem. Fulk! Osiod�aj dla mnie Ymira, bo kary jest zdro�ony. Wychylimy jeszcze strzemiennego i wsiadamy. Valensie! Wydob�d� pochodnie z trzeciego wozu, rozdaj je i ruszamy w drog�! Nie usn� spokojnie, p�ki nie dowiem si�, co jest z moim synem!
   Wskakuj�c na wielkiego deresza, Conan wymrucza�: � Niewypierzony ch�ystek, pogna� jak g�upi za jeleniem mog�cym prze�cign�� klacz po dwakro� szybsz� ni� jego!
   Kiedy go znajd�, dobrze wyja�ni� mu, co my�l� o porzucaniu ciep�ego ogniska, by w��czy� si� po zimnej, mokrej puszczy!
   Pyzate oblicze ksi�yca przeci�a sowa. Conan przestali przeklina�. Przeszed� go nag�y dreszcz, a jego barbarzy�sk� dusz� ogarn�o czarne przeczucie. Barbarzy�ski lud, z kt�rego si� wywodzi�, opowiada� rozmaite historie o jeleni Olach � upiorach, niesamowitych, kr���cych w nocy � istotach, bladych jak �mier� i chy�ych jak zimowy wiatr. Nie wypada�o prosi� o nic Croma, ale Canon pragn��, by jele�, kt�rego �cigali, okaza� si� istot� z krwi i ko�ci, nie za� widmow� zjaw� z pogr��onych w mroku otch�ani poza przestrzeni� i czasem�

2.
LUDZIE BEZ TWARZY
   
   Conn by� przemoczony i zm�czony. Wewn�trzne powierzchnie ud pali�y go od d�ugiej, konnej jazdy. N�ka�a go r�wnie� pomrukuj�ca pustka w miejscu, gdzie by� �o��dek. Lecz co najgorsze, zab��dzi�!
   Bia�y jele� pojawi� si� przed nim jak lotna zjawa, mami�c go spo�r�d ciemno�ci. Z tuzin razy nieuchwytne zwierz� prawie znalaz�o si� w zasi�gu rzutu oszczepem! Za ka�dym razem, gdy rozumna ostro�no�� bra�a w Connie g�r� nad podnieceniem, wspania�y jele� potyka� si�, zamiataj�c ziemi� roz�o�ystymi rogami, jakby znajdowa� si� u kresu si� i wtedy wizja pochwalenia si� ojcu wspania�� zdobycz� pcha�a m�okosa do dalszego po�cigu.
   Ch�opiec zatrzyma� zgonion� m�od� klacz w k�pie krzew�w i rozejrza� si� w zg�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin